przez BZHYDACK » 16 Maj 2017, o 18:04
Targer przysłuchiwał się rozwijającej się rozmowie, gdy nagle elfka upadła na plecy, wyjąc z bólu i trzymając się za rękę. Powodem tego był kontakt z czarodziejem, który wyraził chęć pomocy w uleczeniu dolegającego elfce uczulenia. Reakcja była naprawdę szczególna. Po tym incydencie atmosfera się zepsuła, rozmowa przestała się kleić, za to wszyscy poczęli głębiej sięgać do kociołka z grzańcem. Ale ponieważ pora późna już była, to towarzystwo rozchodzić się poczęło. Czarodziej i elfka we wspólnej izbie spać zechcieli, imć Strehlen zapragnął zaś pokój nająć. Targer miał już własny pokoik na piętrze, wszak już trzecią noc spać będzie u Cecila. Krasnolud poczekał, aż jego ziomek zaprowadzi szlachcica do izby po czym,gdy Cecil wrócił, by wyzamykać, zwrócił się do niego:
- Chciałbym teraz rzucić okiem na wasz problem.
- W porządku, panie Targer. Chodź.
Cecil zaprowadził Targera do części, która była jego mieszkaniem. Przy łóżku leżała skrzynia, prawdopodobnie nie było to miejsce, gdzie Cecil trzymał ją normalnie, tylko po prostu wyciągnął ją wcześniej, gdy przekonał się iż trzeba ją naprawić. Z zewnątrz nie było widać, by zamek był uszkodzony, ale nie działał prawidłowo. Targer wyciągnął z worka narzędzia i zabrał się do pracy. Szybko okazało się, że sprężyny są popękane i zapadki nie działają jak należy. Targer wymienił zepsute części, po czym, po namyśle, dodał jeszcze kilka elementów zabezpieczających. Sprawnie zamontował zamek i oddał klucz Cecilowi.
- Potrzebne wam jest coś jeszcze?
- Właściwie to w drzwiach do piwnicy też by zamek pasował. Na dole różni ludzie bywają, czasem coś znika w nocy. Zwłaszcza wiosną to problem, kiedy sam już nie mam wiele zapasów. Ale nie wiem czy...
- Dobrze. Chodźmy. Akurat mam zamek, który powinien się nadać.
I Targer pomaszerował na zaplecze. Gospodarz pokręcił głową - ziomek tak po prostu stwierdził że zamontuje mu swój zamek! Przecież to była tylko gospoda, Cecil nie był nawet pewien, czy będzie miał jak mu zapłacić. Dręczony takimi myślali, Cecil podreptał za Targerem. Młodszy krasnolud nie przejmował się jednak teraz takimi rzeczami. Czekała go praca, a on pracę wykonywał. Co więcej, krasnolud był w potrzebie, krasnoludzka lojalność dała znać o sobie.
Targer i gospodarz przeszli po cichu przez główną izbę na zaplecze. Drzwi do spiżarni zamykane były tylko na prostą zasuwę. Zamek jednak kiedyś był, bo widniały ślady na ścianie. Krasnolud wyciągnął z worka zamek nad którym wcześniej pracował. Nie był to zamek specjalnie wymyślny jak na Targera, ani jakiś specjalny, ale i tak włamywacz powinien poświęcić mu trochę czasu i narobić hałasu. Wycięcie otworu w grubych drzwiach stanowiło pewien problem, ale Targerowi udało się dokonać tego bez dużego hałasu. Samo zamocowanie zamka trwało raptem kilka minut.
Targer zorientował się, że musi być już dobrze po północy, gospodarz wyraźnie był zmęczony i dawał sygnały, że chciałby już spać. Młody Skaggs nie odczuwał jednak upływu czasu, gdy pracował pora dnia czy otoczenie były mu obojętne, potrafił je ignorować. I choć miał jeszcze dokonać poprawek, to ze względu na gospodarza zdecydował się skończyć.
- Myślę, że może być. Rozliczymy się jutro.
- Coś mi się zdaje, panie Targer, że teraz ja jestem waszym dłużnikiem. Zamek, naprawa, montaż... To nie są tanie rzeczy.
- Myślę, że należało się wam się za gościnę której mi udzielacie, panie Cecil. Odwdzięczam się jak mogę.
Obydwa krasnoludy wyszły z powrotem na piętro.
- Dobranoc, gospodarzu.
- Dobranoc, panie Targer.