Beviin, Inygo... A mogliśmy zostać "przyjaciółmi". Sam tego chciałeś.
Fate popatrzył po Mandalorianach, spokojnie wysłuchując zarzutów piwosza. Jego głowa bardzo powoli odwróciła się w stronę statku. Odezwał się nieco głośniej, nie wykonując jednak gwałtownych ruchów, które mogłyby sugerować agresję.
- Skirata, Thrak. Odnoszę wrażenie, że przysięga na honor Mandalorian naprawdę niewiele w tych czasach znaczy. Ja przysiągłem tobie wierność, pomoc i współpracę, w zamian oczekiwałem jedynie nie zdradzenia mojej tożsamości oraz kooperacji. Beviin, Inygo jest członkiem twojej załogi, więc naturalną koleją rzeczy twoje przysięgi jego również dotyczą. Ja dotąd dotrzymywałem mojego słowa. Nie mogę jednak puścić mimo uszu, jak ten fałszywie podający się za Mandalorianina pirat łamie twoje zobowiązanie i kala twój honor. Bądź co bądź, dołączyłem dobrowolnie do twojej załogi, co czyni mnie poniekąd odpowiedzialnym za twoje dobre imię.
Po chwili obrócił skrytą za maską zabójcy twarz z powrotem w stronę stojących przed YT. Zerknął na Tehiiri. Stała zbyt blisko. Nie dałby jej czasu na wystrzelenie, gdyby obrała sobie taki zamiar. W końcu, ją krępował wcale nie lekki beskar'gam. Fate natomiast był diabelnie szybki i nieszczególnie obciążony.
- Rzeczywiście, to co powiedział Inygo to prawda. Poza jednym: nie udaję przyjaciela. Nie jestem tu po to by zdobywać czyjąś sympatię. Jestem tu po to, aby wykonać zadanie. Mogłem je wykonać metodą, którą właśnie sugerowałeś. Nie zapominaj, że jeszcze nie tak dawno byłeś na mojej łasce, Beviin Inygo. Z mojej ręki padło wiele więcej Echani niż Mandalorian. Nie jestem również dość głupi, aby uśmiercić Mandalorianina w sposób niehonorowy. Może i odszedłem od swoich lata temu, ale nadal mam swój kodeks. Każdy z waszych którzy padli z mojej ręki zostali potraktowani jak wojownicy zarówno za życia co i po śmierci.
Rzekł spokojnym głosem do Roara i Tehiiri. Następnie jego wzrok znów padł na Inygo. Teraz miał się zacząć prawdziwy sens całej tej wypowiedzi.
- Darzę Mandalorian dużym szacunkiem i poważaniem, cyborgu. Podajesz się za jednego z nich, choć nigdy takowym nie byłeś. Do tego swoimi działaniami kalasz ich dobre imię. Na dodatek łamiesz przysięgi swojego kapitana, bezczelnie mieszając z błotem jego honor. Nie puszczę tego płazem. Wyzywam cię do walki jeden na jednego, bez pomocy z zewnątrz. Mandalorianie zrobią ze mną co chcą tak czy siak po tej walce. Jeżeli zwyciężę, nigdy więcej nie ośmielisz się określić jako Beviin. Hańbisz ten klan.