Content

Mandalora

[Mandalora] Siedziba Klanu Meerel

Image

[Mandalora] Siedziba Klanu Meerel

Postprzez Mistrz Gry » 27 Sie 2012, o 23:16

Ainrokini i Kamuro Rushi wraz z Fennem Mereelem przenoszą się z [Mandalore] Zamieszanie[/size]

Po wyjściu Mandalorian i osób im towarzyszących, którzy polecieli na jakąś akcję dla klanu Skirata, w Oyu'baat zapanowała spokojna atmosfera. Mało kto pamiętał wybuchowe wejście Inygo Beviina, nikt nie chciał uprawiać zapowiadanego hazardu, nikt też nie spodziewał sie szybkiego powrotu Tehiiri. A to znacznie poprawiało humor wszystkim obecnym. W całym tym zamieszaniu w barze ostała się trójka mężczyzn, którzy wydawali się być trochę wyobcowanymi pośród Mando. Być może była to szansa, by nadrobić ten defekt.

Fenn Mereel wrócił w rodzinne strony w sposób, które na pewno sobie nie wymarzył. Prawie na pewno nie potrafiłby go sobie wyobrazić, nawet gdyby ktoś opisałby mu go niczym obraz. Fechmistrz Mandalora wrócił do domu na plecach zawadiaki, oszusta i kanciarza, który wydawał się sobie bohaterem po swoich ostatnich czynach. Dodatkowo do paczki dołączyła SI, która wydawała się być istotą z legend, kimś, na kogo polowało niegdyś pół galaktyki.
Tymczasem rzeczywistość okazała się być o wiele bardziej doraźna. Nieciekawe wygląd Kamuro nie zachęcił napotkanych Mandalorian do rozmów. Właśnie urządzić sobie konkurs strzelania do nosa jakiegoś frajera, gdy ujrzeli, iż ich przyszły cel niesie ich znajomego. Wielkie szczęście nie omijało wielkiego szczęściarza, Rushi trafił na ziemie klanu Mereel.
Szybko pomogli opadającemu z sił mężczyźnie i zabrali oboje przybyłych do swojej głównej siedziby. Kamuro rozglądał się po otoczeniu, gdy przelatywali śmigaczem kolejne kilometry. Mandalora nigdy nie kandydowała do miana kurortu turystycznego, ale ostatnia wojna odbiła się na niej potężnym piętnem. To, co widział zawadiaka, nie dawało dużych nadziei na poprawę. Rushi mógł teraz zrozumieć, dlaczego Mando rosną na takich twardych skurczybyków. Ich rodzinna planeta przekazywała im to we krwi, nawet jeśli z niej nie pochodzili. Tymczasem śmigacz doleciał przed główną bramę siedziby rodu Mereel, gdzie zebrał się już mały tłumek. Z przodu zebranych stał starszy Mandalorianin, wyglądający na kogoś ważnego i oczekującego wyjaśnień.
Fenn Mereel wrócił do domu niesiony przez ubranego w imperialną zbroję cwaniaka, prowadzonego przez nieznaną inteligencję, której ten ufał bez zastrzeżeń. I zemdlał.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Mandalora] Mandalora

Postprzez Kamuro Rushi » 1 Paź 2012, o 16:02

Kamuro nie wiedział, czy jest pośród sojuszników, czy też wrogów. Było to w zasadzie bardzo ciekawe pytanie.
Nigdy nie uważał się za bohatera. Co więcej, do głowy by mu nie przyszło, że ktoś mógłby tak o nim pomyśleć. A jednak, już zapewne połowa Imperium i Republiki słyszała o wojowniku z Dathomiry który niemal całkiem w pojedynkę rozgromił cały pułk żołnierzy Imperium.
- Cholera, stary. Mieliśmy nieźle popierdolony dzień, jakby tak teraz o tym pomyśleć, nie?
Zagadał podczas lotu śmigaczem Fenna. Nie spodziewał się oczywiście odpowiedzi ze strony fechmistrza, w końcu ten odczuwał w tym momencie dość konkretny ból zapewne. Brak ręki musiał być cholernie uciążliwą sprawą.
W trakcie podróży Kamuro odpiął naramienniki z ochraniającego go pancerza szturmowca, bowiem właśnie one przez cały czas były najbardziej uciążliwe i niekomfortowe. Jeśli nikt mu nie powiedział, że to niewskazane to wydłubał spod pancerza paczkę papierosów i zapalniczkę. Podsunął jedną z używek Fennowi.
- Chcesz?
Gdyby się poczęstował, to oczywiście podpalił mu koniec papierosa, to samo czyniąc z kolejnym, którego filtr znalazł się między wargami samego Kamuro.
Dopiero teraz dotarło do awanturnika, jak bardzo tego potrzebował. Od razu nabrał też ochoty na piwo, ale nie miał odwagi prosić o nie otaczających go Mandalorian... Przynajmniej póki co.
Gdy znaleźli się przed siedzibą klanu Mereel, cwaniak pomógł Fennowi wysiąść ze śmigacza i zerknął na oczekującego ich starszego Mando.
- Witam witam, strzałka, co tam u ciebie?
Wysunął dłoń do mężczyzny, jakby oczekując uściśnięcia jej. Jeżeli jeżeli się tego nie doczekał, to niechętnie cofnął rękę.
- Taa... Więc ten, pewnie mam wyjaśnić ten burdel... Ale wiesz pan, ciężko tak mówić o suchym pysku. Troszkę daleką drogę przeszliśmy z Fennem, cudem przeżyliśmy katastrofę planety, rozgromiliśmy pułk Imperium, Fenn rozwalił jakiegoś popieprzeńca z laserowym mieczem... A, ten pancerz jak coś to nie jest mój. Z trupa go zdjąłem.
Zaryzykował wreszcie prośbę o piwo, argumentując ją urywkami opowieści. O ile starszy mężczyzna nie wyszedł tutaj z zamiarem zastrzelenia Kamuro, to powinno to niejako wzbudzić jego zaciekawienie. Być może wtedy będzie przychylniejszy do okazania gościnności Mandalorian.
Ciekawe, czy takowa istniała? Znaczy, w przyjemnej dla gościa formie?
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Mandalora] Mandalora

Postprzez Kamuro Rushi » 5 Lis 2012, o 13:02

A jednak, Kamuro ufając bezgranicznie w swojego farta nie wziął w ogóle pod uwagę, że jak przybył tu w tak fortunnym towarzystwie to mógłby być potraktowany inaczej niż mile widziany gość! Gdy zatem zobaczył jedzenie, które w jego obecnym stanie żołądka wyglądało jak istna uczta zatarł dłonie.
- O rany, wiedziałem, że wy Mando jednak jesteście równi goście!
Odetchnął z ulgą i skinął im głową z wdzięcznością za jedzenie i napitek. Zasiadł zatem do stołu i zabrał się za pałaszowanie tutejszych przysmaków, w mniejszym stopniu tak naprawdę zwracając uwagę na ich ewentualny smak, zatrucie i tym podobne. Gdyby Kamuro posiadał wysoce rozwinięty instynkt samozachowawczy, to zapewne teraz brzęczałby w jego głowie z hukiem porównywalnym do wystrzału zniszczonej przed wieloma latami Gwiazdy Śmierci.
- Nie chciałbym być zbyt nachalny czy coś w tym guście, ale jeśli można, to chciałbym się dowiedzieć jak najłatwiej dostać się z Mandalore na Coruscant. Muszę dostarczyć mojej matce fundusze, zawsze coś jej przysyłam po wyprawach. Sprzedam ten pancerz imperialny, na pewno znajdzie nabywcę. Nie licząc uszkodzenia od mojego bolta to jest w całkiem przyzwoitym stanie.
Oczywiście zachowywał przynajmniej względne zasady dobrej etykiety - nie mówił z pełnymi ustami i starał się nie nabrudzić posilając się, choć jadł dość łapczywie. Mimo wszystkie rozstrzelanie pułku Imperialnych z AT-ST - w którym się siedziało pierwszy raz w życiu - i maszerowanie z kilkoma kilogramami beskaru wiszącymi u ramienia przez wiele kilometrów potrafiło spowodować dość zacny głód.
- W sumie, to zapomniałem się przedstawić. Jestem Kamuro Rushi, dla przyjaciół "Ten Pieprzony Farciarz".
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Mandalora] Mandalora

Postprzez Kamuro Rushi » 15 Lis 2012, o 17:51

Kamuro Rushi - nie tak dawno zwykły dzieciak, który lubi dobrą zabawę i głupie żarty. Teraz? Bohater Nowej Republiki, przyjaciel Mandalorian, jedyny syn Mistrza Jedi Dustila Rushi i sądząc po silnych Więzach, które połączyły go z trzema innymi osobami, w nim także Moc była obecna. Zabawnie kroczą koleje losu, sprowadzając zwykłych ludzi na drogę ku bohaterstwu.
Rushi wlał w siebie chyba hektolitry wszelkich płynów zdatnych do spożycia, by ugasić pożar, który zapłonął mu w ustach i gardle po zakosztowaniu kuchni Mandalorian. Zawsze lubił ostre potrawy, ale wszystko ma swoje granice...
Gdy poczuł wreszcie ulgę na podniebieniu, podniósł spojrzenie załzawionych od pikantnego jedzenia oczy na starszego Mereela. No i... zatkało go. Tak, spodziewał się miłego przyjęcia biorąc pod uwagę to, jaką przysługę wyświadczył klanowi, ale teraz zaniemówił. Dali mu ot tak... Statek? I jeszcze pakunek niewiadomej póki co zawartości (oby nie była to bomba!)? Wstając zatem od stołu potrzebował kilku sekund, żeby otrząsnąć się z szoku. Pokręcił szybko głową. Właśnie w ciągu jednej minuty stał się bogatszy o parędziesiąt tysięcy kredytów.
Odchrząknął wreszcie, decydując się odpowiedzieć.
- To teraz muszę przyznać, że wasza szczodrość mnie poraża. Spieszy mi się, mam jednak nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Gdybyście odwiedzali Potrójne Zero, mieszkam z matką w zachodniej części górnych partii Coruscant. Z resztą, pewnie będziecie umieli mnie znaleźć i bez tego. Poczęstuję was nalewką domowej roboty - przyjaciele zawsze mówią, że jaja urywa.
Zaśmiał się wesoło.
Po pożegnaniu się przyjaźnie z klanem Mando'ade Kamuro Rushi trzymając zaskakująco ciężki pakunek znalazł się na pokładzie swojego nowego (a zarazem pierwszego) własnego statku. YT-2400 otrzymany od Mandalorian był nowy fabrycznie. Jak się okazało chwilę po wypakowaniu zawartości "prezentu", to samo dotyczyło otrzymanego od nich Beskar'gamu. Rushi był cholernie ciekaw, kiedy oni do cholery dowiedzieli się jaki jest jego rozmiar... No, ale w końcu to Mando, na pewno mieli swoje sposoby.
- I co o tym myślisz, Navi?
Zapytał, zerkając na hologram Zeltronki, który na czas pobytu u Mando miał schowany.
- Ty rzeczywiście jesteś największym szczęściarzem Galaktyki. Powinieneś grać w losowania pieniężne. - Odparła, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Rushi zaśmiał się na jej słowa, zamykając grodzie statku.
- Rzeczywiście, powinienem. Ale takie zdobywanie bogactwa byłoby cholernie nudne. Tak to jeszcze przeżywam przygody. No i inaczej byśmy się nie poznali, nie? - Nareszcie przyszła długo oczekiwana przez Rushiego chwila, gdy mógł zdjąć z siebie niedopasowany kompletnie pancerz szturmowca Imperium.
(Zgaduję, że w full wypas frachtowcu jakim jest YT-2400 jest prysznic albo coś w tym guście, żeby zadbać o higienę na pokładzie)
Przed odlotem z Mandalore największy farciarz Galaktyki zdecydował się wziąć orzeźwiającą kąpiel, która przy okazji posłużyła mu za okazję do zgolenia zaskakująco długiego już teraz zarostu. Po ubraniu świeżych ciuchów - zakupionych przed wejściem na pokład statku u handlarza - zerknął na leżący w pakunku Beskar'gam.
Sprzedać, czy zachować? Sprzedać, czy zachować?
Pytanie odbijało się echem w jego głowie. Ten kawał blachy musiał być naprawdę sporo wart... Jednak teraz był najlepszym dowodem na jego przyjaźń z klanem Mereel. No i na dodatek... Jeśli wierzyć plotkom, mógł wytrzymać cięcie zadane mieczem świetlnym. Czyli cholernie odporny kawał żelastwa.
Wiedząc, że pewnie będzie się za to przeklinał w późniejszym czasie, ubrał na siebie Beskar'gam, który okazał się doskonale dopasowany. Jedyne, czego brakowało do kompletu, to był hełm. Co ciekawe, Rushi nie przypominał sobie, aby jakiś Mando'ade miał pancerz w kolorze metalicznym... Widać miało to u nich jakieś znaczenie, jakie barwy były zawarte w zbroi. Coś tam o tym czytał... Jednak nie utożsamiał się z Mandalorianami mimo wszystko. Był im wdzięczny, ale nie był i nigdy najpewniej nie będzie jednym z nich.
- Jak wyglądam, Navi? - Zapytał Kamuro, obracając się w pancerzu w kierunku holograficznej Zeltronki. Było to dla niego dość dziwne, że kobieta w ogóle nie zamykała połączenia. Zupełnie, jakby była jakimś rodzajem sztucznej inteligencji.
- Tak, jak powinna wyglądać osoba, która praktycznie całkiem sama rozgromiła pułk wyszkolonych żołnierzy Imperium. - Pochwaliła go kobieta, na co Rushi uśmiechnął się pod nosem. Rozejrzał się po statku, wsuwając między wargi jeden z ostatnich pozostałych mu papierosów. Mimo wszystko tego wolał na Mandalore nie kupować - wolał nie myśleć, jak mocne dodatki mogłyby się tam znaleźć. Odpalił używkę z użyciem zapalniczki i przeczesał palcami wilgotne po myciu włosy.
- Powinienem jakoś ten statek chyba nazwać, nie?

**************************************

Z nowymi oznaczeniami i polakierowany mieszanką szarości i ciemnego błękitu "Stardust" - jaka to nazwa była wypisana zgrabnie na kadłubie frachtowca - opuścił atmosferę Mandalore z jedną osobą na pokładzie, jaką był sam pilot - Kamuro. Zaskakującym było, że maszynę prowadził z taką łatwością - tutaj jednak ogromną pomocą okazała się Navi, z którą połączenie nasz bohater połączył z systemami nawigacyjnymi maszyny oraz panelem umieszczonym na nadgarstku Beskar'gamu.
- Gdzie teraz, Pięknisiu? - Zapytała holograficzna Zeltronka, zerkając spode łba na mężczyznę za sterami.
- Kurs na Potrójne Zero, Navi. Lecimy na Coruscant. - Odparł Kamuro otwierając piwo i odkładając na bok kopertę wypchaną kredytami zarobionymi na sprzedaży karabinu i zbroi szturmowca handlarzowi na Mandalore.
Pociągając łyka z ameliniowej puszki odkaszlnął aż, gdy gorycz piwa z Mandalore zalała jego podniebienie. Czy ten lud robił czasem coś o łagodnym smaku?
Statek pilotowało się całkiem nie najgorzej, jednak boleśnie irytował Kamuro fakt braku drugiego pilota. Gdy zbliżał się w nadprzestrzeni do wyznaczonych uprzednio koordynatów usłyszał komunikat.
- Kamuro Rushi. Zmień kierunek podróży. Na orbicie Coruscant toczy się bitwa kosmiczna pomiędzy siłami Imperium a Nowej Republiki. Lot tam to pewna śmierć. - Głos ten należeć musiał do jednego z Mando'ade, których Kamuro spotkał w klanie Mereel. Kosmiczny farciarz zaklął, słysząc te wieści. Nie był tak dobrym pilotem, by przeleciec przez turbolasery. Zerknął na holograficzną Zeltronkę.
- Jesteś w stanie mnie przez to przeprowadzić? - Zapytał i tak znając już odpowiedź.
- Ja mam umiejętności, by cię poprowadzić. Ale ty nie masz umiejętności, by ruszyc wskazanymi przeze mnie kierunkami. Nie jesteś wystarczająco dobrym pilotem. - Odparła obojętnym głosem Navi, gdy Kamuro upił łyk piwa, wychodząc przedwcześnie z nadprzestrzeni.
- Nie pomogę matce zabijając się. Potrzebuję pomocy. - Burknął niechętnym głosem, zmieniając kierunek lotu.
- A kogo zamierzasz o nią prosić? - Zapytała ciekawie Navi, zerkając na mężczyznę za sterami Stardusta.
- Jedyną osobę w Galaktyce, którą czuję, że mogę bardzo szybko odnaleźć. Kurs na Nar Shaddaa.
Kamuro Rushi przenosi się na [Nar Shaddaa] Lądowiska
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Mandalora] Siedziba Klanu Meerel

Postprzez Fenn Mereel » 9 Lut 2013, o 23:45

Fenn wyłączył swoje repulsorowe siedzisko, i wziął je pod pachę. W łęgowym lasku okalającym zakole rzeczki było zupełnie cicho, a wokół jego kostek zaczęła pojawiać się już gęsta mgiełka. W drugą lewą rękę, która niedawno jeszcze buntowała się przeciwko jego woli, złapał kompozytową wędkę. Jego wuj powtarzał, że w tym "spływie" nie pływają żadne ryby, a już szczególnie takie które chętnie by złapały jego haczyk. Nie wspominając już nic o ich jadalności.
Dlatego Mereel nie był zmartwiony nieudanym połowem, czy tym że jest po łydkę zanurzony w mulistej wodzie lasku łęgowego, albo tym że się ściemnia. Przez tyle lat tułaczki po najróżniejszych światach nawet nie zdawał sobie sprawy jak przyjemnie jest przebywać znowu w domu. Na jego wilgotnych ustach zagościł uśmiech i mężczyzna ruszył z powrotem ku siedzibie swojej rodziny, a każdemu jego krokowi towarzyszyło głośne "chlup". Po wielu krokach i wielu chlupnięciach później lasek zaczął ustępować miejsca zielonej polance oświetlanej czerwienią zachodzącego słońca. Młoda, wiosenna kula budząca świat po rządach księżyca, oraz śniegu i chowając się za horyzontem nie poskąpiła Fennowi słońca skutecznie go oślepiając. Mężczyzna przyjął ten atak na swoje oczy z radością. Miło było znowu poczuć promyki ciepła na twarzy, a nie patrzeć na gwiazdę poprzez zaciemniony buy'ce. Ruszył spokojnie przez polanę zarośniętą wysoką, zieloną trawą - symbolem wiosny. Światło ciągle raziło go w oczy, a źdźbła łaskotały jego łokcie nie osłonięte materiałem białego T-shirtu z nadrukowanym wizerunkiem Ewoka.
W końcu na horyzoncie pojawiło się wybrzuszenie terenu, wzgórze zarośnięte przez taką samą trawę jak na polanie górowało nad horyzontem. Spomiędzy trawy "wyrastały" plastalowe iluminatory z betonowymi okiennicami. To był jego dom, jego i jego klanu. Lecz także jego buirkan.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Mandalora] Siedziba Klanu Meerel

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lut 2013, o 23:17

Na wracającego Fenna czekał jeden brat z Klanu. - Fikuśny podkoszulek masz. - Powiedział z uśmiechem. Jego wygląd idealnie wpasowywał się w wyobrażenie obcych. Złamany nos, blizny na twarzy, ścięte do gołej skóry włosy. Całość dopełniał matowo czarny pancerz. - Kelda chce lecieć do Keldabe. Zabierzesz się? - Kelda była rodzoną siostrą, obecnego tu wygolonego indywiduum. - Chodź za mną sam z nią porozmawiasz. - Wspomnienia Mereela na jej temat mogły być odrobinę mętne, jednak pamięć podsuwała obraz dość powabnej i milej kobiety.
Po dotarciu do głównego budynku, spotkali omawianą Mandaloriankę rozmawiającą z jakimś młodym człowiekiem. Dyskusja była burzliwa i głośna. - Wydawało Ci się. Straż Śmierci została rozbita lata temu.- Zdanie brzmiało nieprawdopodobnie jednak wzburzenie obu stron było ogromne. - Mówię ci, to były te same insygnia na naramienniku. Kolor był inny ale to to samo. - Chłopak zawzięcie bronił swojej racji...
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Mandalora] Siedziba Klanu Meerel

Postprzez Fenn Mereel » 28 Lut 2013, o 23:37

Nagle na horyzoncie traw pojawiła się czarna sylwetka odcinająca się od zieleni otoczenia i tła w postaci wzgórza Cinyc Haal, jego domu i jak podejrzewał domu tajemniczej postaci. Jak się chwile później okazało był to Landon - serce klanu. Dwumetrowy, odziany w beskar mando wyglądał jakby dopiero co wrócił z pola walki. Połamany nos i pocharatana twarz pasowała do rubasznego i wiecznie zadowolonego mężczyzny. Kiedy mandalorianie zrównali się, drugi z klanowców uśmiechnął się do Fenna:
- Fikuśny podkoszulek masz.
- Sam byś taki chciał - zripostował młodszy z Mereelów podając starszemu siedzisko, które dotychczas trzymał pod prawą pachą, po czym przywitali się tradycyjnym powitaniem - łapiąc się za łokcie.
- Spierdalaj. Nawet nie spojrzałbym na to pedalstwo. - dwóch mężczyzn wybuchnęło śmiechem i obaj ruszyli w stronę Cinyc Haal - Czystego Oddechu. Siedziba klanu nazywała się tak ze względu na rejon, w którym była położona. Wielkie połacie lasów łęgowych i pojezierza jakimi był usiany teren należący do Mereelów był jednym z czystszych miejsc na Mandalorze. Oddalony od wielkiej aglomeracji Keldabe i od wszelkich ośrodków industrialnych należących do Mandal Motors obszar można było nazwać dzikim parkiem narodowym. Jednakże nie był on wolny od skrzętnie ukrytych modyfikacji klanu takich jak bunkry, systemy czujników, zdalnie aktywowane miny i pułapki. Połączenie ich i jeziorowego terenu czyniło z Cinyc Haalu twierdzę.
Kiedy obaj mężczyźni zbliżyli się do siedziby, Fenn usłyszał dwa głosy. Jeden był bez wątpienia kobiecy, drugi zaś należał do mężczyzny. W końcu postacie do których należały głosy stały się rozpoznawalne. Tak, to musiała być Kelda. Blondwłosa kobieta na oko dochodziła już do trzydziestki, była niższa od Fenna i całkiem ładna. Owalna, łagodna twarz, niebieskie oczy i lekko zadarty nos. Ot, jedna z wielu kobiet. Widział już piękniejsze i zdecydowanie gorsze. Jej wielkim plusem był spory biust, którego wypukłość było widać nawet pod blachą beskaru. Kiedy obaj mandalorianie stanęli w pobliżu rozmawiających, Fenn skupił się na rozmowie. Młodziak, którego nie pamiętał opowiadał coś o Straży Śmierci, o jej powrocie. Kelda zaś zaprzeczała.
- Po pierwsze. Trzym to. - rudy podał trzy ryby na żyłce, wędkę, a Landon przekazał mu siedzisko. Właściwie to "podał" to złe słowo. On je wcisnął.
- Oya Kelda, młody. Słyszałem, że wybieracie się do Keldabe. Chętnie się z wami zabiorę. - nastała chwila ciszy, zaburzona parsknięciem śmiechu Landona. Fenn wrócił już do formy. Bezczelność oznacza udaną rehabilitację.
- Co do Straży Śmierci to nie uwierzę jeśli nie zobaczę. Jaster sklepał ich już raz, a my zgodnie z tradycją zrobimy to znowu jeśli, powtarzam jeśli, będzie trzeba. - poczochrał się po rudej czuprynie i wytarł wilgotne od potu dłoni o koszulkę.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa


Wróć do Mandalora

cron