- Nie przerywamy polowania przez deszcz. Jednak liczebność drugiego stada przerasta nas. Będziemy musieli wykorzystać mój myśliwiec wcześniej niż zakładałem - powiedział wskazując na Torrenta. Kiwnął głową na dom i dodał:
- Wejdźmy do domu panie Drale. Wystarczy, że my już przemokliśmy - Rex pomimo donośności swojego głosu zmuszony był niemal krzyczeć. Burza rozszalała się na dobre. Deszcz zacinał, a grzmoty i błyskawice, które kilka chwil pojawiały się z rzadka teraz waliły już praktycznie bez przerwy. Mężczyzna pokiwał głową i czym prędzej skierował się ku budynkowi. Para łowców wraz ze swym zleceniodawcą po chwili stali już w suchym i ciepłym korytarzu. Z kuchni natomiast wyczulony węch Rex'a wyczuwał już zapach smakowitych dań pani domu.
- Proszę nie przejmować się pastwiskami - powiedział ponownie kierując swe słowa ku mężczyźnie - Zredukuję działka "Hunter'a" tak aby nie przerabiały Kath'ów na mielonkę. Koniec końców to nie walka w przestworzach - rzekł i spojrzał ku swemu towarzyszowi:
- Posilimy się u pana Drale, a potem skończymy robotę. Jak dobrze pójdzie już dziś będziemy mogli opuścić Dantooine - powiedział i ruszył za gospodarzem ku kuchni.