Content

Tatooine

[Tatooine] Kantyna Mos Eisley

Image

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Marko Ramius » 3 Maj 2010, o 20:17

W głowie Dantego zawirowało. 17000 kredytów! "Samotnik" kosztował mnie niewiele więcej! Biorę tą robotę! pomyślał ochoczo i uśmiechnął się lekko do obcego.
- Skoro wiesz o mnie tak dużo, wiesz też zapewne, na którym lądowisku stoi mój "Samotnik". Biorę tą robotę. Jednak chcę zaliczki, to ryzykowna robota więc pewnie zrozumiesz, że chcę jakiejś gwarancji - powiedział i ponownie zamilkł.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 4 Maj 2010, o 18:42

- Mogę ci zaoferować 2 000 kredytów w ramach gwarancji teraz - zaczął zakapturzony mężczyzna całkiem spokojny jakby przygotowany na to - i 15 000 po pomyślnym transporcie. Myślę, że to dobre warunki... - dodał wyciągając dłoń w celu przybicia transakcji.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Marko Ramius » 4 Maj 2010, o 20:55

Maloy uśmiechnął się z lekka po raz kolejny i podał swoją prawicę obcemu.
- Jak już wspomniałem zapewne wiesz gdzie jest mój statek. Oczekuję, że załadunek nie zajmie więcej niż dwie standardowe godziny? - powiedział Dante i spojrzał pytająco na swojego kontrahenta.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 4 Maj 2010, o 21:14

- W momencie gdy podałeś mi rękę koło twojego statku pojawił się ładunek wraz z obserwatorem - odpowiedział mu - Mam nadzieje, że nie przeszkadza Ci to?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Marko Ramius » 4 Maj 2010, o 21:18

- Oczywiście, że nie. Jeśli tylko nie zbliży się na mniej niż 5 metrów. Ten obserwator ma lecieć ze mną? Jeśli tak to za bilet pasażera należy się jakiś dodatkowy tysiąc kredytów... - powiedział szukając wciąż okazji żeby zedrzeć z kontrahenta kilka kolejnych kredytów.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 5 Maj 2010, o 10:22

- Ten obserwator to rodzaj droida - odpowiedział krótko rozmówca Dantego - może podróżować nawet w ładowni wraz z towarem, więc zapomnij o jakichkolwiek dopłatach za niego... Z drugiej strony może tobie wyjść na dobre jego zabranie ze sobą - z resztą sam to ocenisz gdy go zobaczysz... - dodał wstając ze stołka i jednocześnie kładąc i przesuwając ku Maloyowi dysk kredytowy - ... na mnie już czas, a i ty nie masz go za dużo... Oczywiście jeśli liczysz na jakieś premie...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Marko Ramius » 5 Maj 2010, o 22:04

- Let it be. C'ya, my friend. - mruknął i wzruszył ramionami. Cóż jeśli to droid to kłopotów raczej sprawiać nie będzie. A jeśli tak... cóż wypadki chodzą po ludziach... i droidach. Jeden strzał i po sprawie.
Dante skierował się do wyjścia z kantyny i wyszedł na zalaną w słońcu ulicę Mos Eisley. Idąc w stronę lądowiska TX-P 13, na którym aktualnie spoczywał jego statek, Maloy wyszperał w kieszeni komunikator i połączył z Neight'em:
- Neight, zacznij przeprowadzać wszystkie procedury przedstartowe. Za jakieś 15 minut będę na pokładzie. Mamy robotę, dopilnuj żeby "Śmiałek" był w 100% gotowy - droid R2 odpowiedział w swoim świergotliwym języku i Dante przerwał połączenie. Przyspieszył kroku i po 15 minutach tak jak zakładał wmaszerował na lądowisko.

Dante przenosi się do tematu: Lądowiska Kosmoportu Mos Eisley
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Lila » 21 Sty 2012, o 22:34

-Przestań pyskować!- warknął rozzłoszczony Nato.- Gówno mnie obchodzi, że chcesz iść na miasto. Nigdzie nie pójdziesz tylko będziesz tu siedzieć, bez gadania. Muszę załatwić parę spraw, niedługo w końcu wyścigi... i nie będę zabierał ze sobą rozwydrzonej gówniary. Nie tak cię smarkulo wychowałem. - syczał przez zęby wprowadzając nastolatkę za ramie do kantyny. Skierował krok popychając dziewczynę od razu do baru. Dziś nie miał zamiaru spić się w trupa, nie dziś.
-Barman.- kiwnął do niego, następnie rzucił na stół kredyty.- Mam prośbę. Mógłbyś mieć na nią oko. Ma tu siedzieć do mojego przyjścia, a gdyby chciała uciec... Czy mógłbyś ją zatrzymać, wedle własnego pomysłu?- jego uśmiech chyba mówił wiele. Nie wyglądał na kochającego, ręcz odwrotnie. Jakby nastolatka zrobiła mu wielką krzywdę i jakby miał nadzieje że ktoś odwdzięczy się za niego.
Jego dłoń z ramienia przesunęła się na kark dziewczyny. Bez względu na odpowiedz barmana, pochylił się do ucha Lilki.
-A jak uciekniesz, to pamiętaj że i tak Cię znajdę, więc nie kombinuj... I tak dziś już narozrabiałaś.- poczochrał jej włosy i wyszedł, pozostawiając nastolatkę przy barze.
Lila spojrzała na barman wzrokiem zbitego psa. Usiadła na jednym z wysokich krzeseł, opierając się łokciami o blat.
-Głupi baran...- warknęła pod nosem. Nie była jej wina, że obudził się rano z wielkim kacem i w dodatku nie było jej w domu. - Barman... Mogłabym prosić coś bezalkoholowego?
Uczyła się. Także tego, by nie dziwić się za dużo i za dużo nie oczekiwać - bo wtedy rozczarowanie bywa mniej dotkliwe.
Awatar użytkownika
Lila
New One
 
Posty: 16
Rejestracja: 20 Sty 2012, o 21:32

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 22 Sty 2012, o 22:40

Barman, wysoki, niesamowicie chudy Duros o ziemistej cerze, obojętnie przypatrywał się tej scence rodzajowej, najwięcej uwagi przykładając do monotonnego czyszczenia brudnego kufla brudną szmatą. Nie drgnął nawet, gdy bezczelny człowiek zaczął prosić go o pilnowanie dziewczyny i po wielkopańsku rzucił na ladę kilka kredytów. Gdy natręt odwrócił się i szedł do wyjścia, Duros rzucił w jego kierunku niechętne spojrzenie i zmrużył upiorne, ciemnoczerwone ślepia.
Ale pieniądze szybko zabrał.
- Tak. - odpowiedział zwięźle na prośbę dziewczyny, odłożył kufel i nalał do dość czystej, wyciągniętej spod lady szklanki pomarańczową ciecz. Ciężko powiedzieć, czym była, ale przynajmniej prezentowała się przyjemnie dla osób lubiących kolor pomarańczowy. - Z tego, co zostawił mi tamten, starczy na dwie dolewki. Albo coś do jedzenia. Małego pieczonego szczura. Na przykład.
W kantynie panował względny spokój, czyli na ziemi leżały tylko dwie spite do nieprzytomności istoty, z czego jedna właśnie bezwiednie moczyła swoje spodnie. Zespół grał powolne, klimatyczne kawałki, zbliżała się już przerwa na posiłek i nie opłacało się zbytnio wysilać. Obok Lili żaden nieproszony gość nie siadał, wszyscy obecni bywalcy zebrali się w drobne grupki przy zacienionych stolikach i omawiali sobie tylko znane sprawy, na pozostałych nie zwracając uwagi. Taka specyficzna pora dnia, którą jak na razie tylko Nato zakłócił swoim występem.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Lila » 22 Sty 2012, o 23:07

Na szczęście, bądź nieszczęście barman nie była zainteresowany, acz łapczywy. Nawet nie zwróciła uwagi jak pieniądze rzucone na blat zniknęły. Spodziewała się po jego wyglądzie niczego miłego, jednak dostała to co chciała, w ładnym kolorze i jeszcze dostała propozycje jedzenia. Posłała mu wesoły uśmiech, pełen wdzięczności za przynajmniej miłe potraktowanie, i przyjęła napój. Wzięła łyk, starając się nie rozpoznawać smaku. Sama podawała najróżniejsze ohydztwa w swojej kantynie.
-Dziękuje.
Rozejrzała się zaciekawiona i dużo spokojniejsza po lokalu, na widok zmoczonych spodni uniosła jedynie brew. Na drugiego pijaka nawet nie zerknęła. Bardziej zainteresowała ja kapela, która grała jakby chciała a nie mogła. Postawiła szklankę na blacie i ostrożnie podeszła do nich.
Przyglądała się uważnie jak wygrywają nudna melodie.
Nie żeby oczekiwała od nich przychylnego powitania, ale nie była osoba martwiąca się o zdanie innych czy o opinie. Wezmą ją za wariata, trudno.
-Zagrajcie coś szybszego. Proszę.
Poprosiła, splatając ręce z tyłu, nie wiadomo jak długo miała tu siedzieć, więc wolała sobie znaleźć zajęcie. A jedynym zajęciem jakie jej przychodziło do głowy, to pozaczepiać wszystkich dookoła, może ktoś okaże się chętny. Nigdy nie miała do czynienia z prawdziwą kapelą, więc oczy jej niemal iskrzyły na widok instrumentów.
Uczyła się. Także tego, by nie dziwić się za dużo i za dużo nie oczekiwać - bo wtedy rozczarowanie bywa mniej dotkliwe.
Awatar użytkownika
Lila
New One
 
Posty: 16
Rejestracja: 20 Sty 2012, o 21:32

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 23 Sty 2012, o 20:04

Niestety, życie pełne jest rozczarowań, drobnych, personalnych klęsk i roztrzaskanych nadziei. Lider zespołu, Quaranin o pająkowatym pysku, burknął coś w swoim oślizgłym narzeczu, przestał szarpać struny quetarry, odłożył ją z wielkim namaszczeniem i zszedł z podestu dla kapeli. Reszta muzyków bez zastanowienia podążyła jego śladem, z uśmiechem i beztroską rozmową na ustach mijając Lilę. Kobieta zamykająca grupę rzekła krótko do dziewczyny:
- Przerwa.
I to by było na tyle. Bandfill, harmonijka i kilka innych różnokształtnych instrumentów leżało w absolutnym milczeniu, opierając się o krzesła i taborety. Przez to jednak, że zrobiło się ciszej, uszu samotnej Lili dobiegły strzępy rozmowy, prowadzonej przez okutanych w brudne płaszcze typów spod ciemnej gwiazdy przy jednym ze stolików. Omawiane przez nich sprawy nie były milutkie ani mięciutkie, a padające od czasu do czasu słowa kojarzyły się natychmiastowo z rzeczami mało przyjemnymi, na myśl o których cierpła skóra i wzdłuż kręgosłupa przesuwał się zimny dreszcz. W pewnym momencie padło jednak jedno konkretne słowo, które musiało przykuć uwagę dziewczyny i przełamać jej niechęć do wysłuchiwania steku makabrycznych historyjek. Na nieszczęście z życia wziętych.
- ...jakiś Nato. Zająłeś się nim już? - mruknął dociekliwie jeden z mężczyzn, jego ręka powędrowała do pełnego po brzegi kieliszka.
- Ta. Egzekucja nie tylko długów, co? - gość ze zniekształcającą głos chrypą zarechotał ze swojego kiepskiego żartu. - Nie wiem co prawda, jak skurwiel wygląda, ale mam jego adres, znaczy, gdzie się tu zatrzymał. Motel Nameen. Pokój dwaejścia... czy.
- Lepiej, żebyś niczego nie spieprzył. Kar'naid nie lubi takich, co spieprzają, zwłaszcza na swojej pierwszej robocie. - odparł ten pierwszy facet, odkładając opróżnione szkło. - Weź blastera i nóż, jakbyś ustrzelił, ale miał wątpliwości, to rżnij po gardle. Rozumie?
- Dobra, dobra, już mi nie gadaj... Za pierwszym razem zrozumiałem.
Twarz młodego kryminalisty, pouczanego przez starszego kolegę po fachu, pokryła się czerwonym rumieńcem. Piękny przykład relacji uczeń-nauczyciel, choć w tym wypadku zamiast matematyki chodziło o kunsztowne mordowanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Lila » 23 Sty 2012, o 22:23

Olana, minięta i sprowokowana do rzucenia się samotnie na instrumenty, dosłyszała fragment nie fajnych słów. Brudnych i chłodnych. Na pewno nie bardzo dotyczących jej. Zerknęła na zespół który to bezceremonialnie ją minął. Nie miała żalu do tych grajków, co najwyżej do ich ignorancji do swojego fachu. Przecież by zapłaciła za kolejna porcje muzykowania. Obserwowała, w myślach walcząc by nie spróbować użyczyć sobie instrument, aż usłyszała imię „Nato”. Nie spojrzała na mężczyzn, jedynie zwróciła ku nim ucho. Marszcząc brwi słuchała jak mężczyzna podaje polecenia, swojemu podopiecznemu. Co gorsza, kazania te dotyczyły jej Nato? Mogło być wielu mężczyzn o tym imieniu, ale miejsce hotelowe było zbyt dobrze jej znane. Lila poczuła jak kark jej się jeży, jak napływają jej scenki z martwym Nato.
Niby nie jej sprawa i od dłuższego czasu miała zamiar od niego uciec, ale zapewne jak przyjdzie po nią do Kantyny to i ona oberwie i będzie trupem tak jak on. Mogła zwiewać, drzwi stały otworem, a gdyby dwójka wiedziała a niej wcześniej, pewnie już by dawno leżała martwa.
Wyobraźnia ruszyła, i teraz zamiast ciała Nato widziała siebie w trumnie, do oczu naleciały łzy. Przecież na to nie pozwoli !
Nie wiele myśląc, weszła na podest chwyciła pierwszy lepszy instrument i nie zważając że instrument zapewne drogi, że postacie zwrócą się w jej stronę. Nie! Nastolatka, szerokim zamachem, zaplanowanym sekundę wcześniej planowała uderzyć Owego przestępce. A plan „b” oczywiście polegał na szybkiej ucieczce z miejsca zamachu i znalezienie Nato.
Uczyła się. Także tego, by nie dziwić się za dużo i za dużo nie oczekiwać - bo wtedy rozczarowanie bywa mniej dotkliwe.
Awatar użytkownika
Lila
New One
 
Posty: 16
Rejestracja: 20 Sty 2012, o 21:32

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 24 Sty 2012, o 00:41

Quetarra z brzękiem strun rąbnęła w plecy przestępczego seniora, on sam poleciał z krzesła na brudną posadzkę, niesiony nie tyle siłą topornego ciosu, co raczej zaskoczenia. Efekt był taki, że wystrzelił do przodu z żałosnym jękiem jak przestraszony zwierz, zapominając o dumie czy dobrej opinii. Młodszy bandzior otworzył szeroko podkrążone oczy i rozdziawił usta, ze szczerym, czystym zdziwieniem wpatrywał się w bojowo wykrzywioną twarz siedemnastolatki, która przed chwilą bezpardonowo zdzieliła jego mistrza i mentora, fachowego mordercę, w grzbiet zdobyczną gitarą.
Młody nie starał się jednak zrozumieć niezrozumiałego, czyli głupiego ataku małolaty, zebrał się w sobie i poderwał gwałtownie z krzesła. Wyszarpnął zza pazuchy zdezelowane DL-44, wypalił dwa razy i... dwa razy chybił, czyniąc w ścianie lokalu parę nieestetycznych, osmalonych dziur. Niska, zwinna i pędząca ku wyjściu dziewczyna okazała się zbyt trudnym celem. Reszta bywalców kantyny uniosła głowy znad stolików, rozległy się szmery i pomruki, zajście wzbudziło duże zainteresowanie, ale i irytację. Duros natomiast zachował stoicki spokój, wiedział, że chłopak zapłaci za szkody, albo przynajmniej zrobi to jego pracodawca. Nic w przyrodzie nie ginie.
- Goń! Goń! - warknął starszy zakapior, czerwony ze wstydu i wściekłości, usiłując podnieść się z parteru. - Zastrzel sukę!
Ochrypły nie odpowiedział ani słowem, tylko wybiegł z kantyny za Lilą.

Akcja przenosi się do: [Tatooine] Problemy finansowe
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Kid Sol-Can » 20 Lut 2012, o 23:59

Żar jaki lał się z nieba był nie do opisania. Kid jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś podobnym. Nawykły do chłodnych nocy Coruscant nie był w stanie się przystosować. To oczywiste że potrzebował czasu na akomodację więc nie było się czym przejmować. Swe kroki prosto z lądowiska skierował do pierwszej knajpy jaką napotkał. Mos Eisley na pierwszy rzut oka niczym nie różniła się od znanych mu przybytków. Prócz wystroju siedziało tu niemal to samo zakazane towarzystwo, a morowe powietrze odbierał tchu.
Od progu obrzucono go niechętnym spojrzeniem. Ciężko dyszał, a z czoła ściekały mu strużki potu. Widać było że dopiero przyleciał. Odwzajemnił się bywalcom oprowadzając wzrok po wnętrzu. Nie śpieszył się, kilkakroć zatrzymał wzrok na osobach które zdawały mu się znajome. Było to jednak tylko złudzenie, miał mroczki przed oczami i musiał usiąść. Nie mógł jednak pokazać słabości.
Wbił wzrok w barmana, mimo dzielącej ich odległości wystarczyło powiedzieć -Coś na ochłodzenie- By barman zwrócił się ku barkowi. Kid podchodził po woli do lady ostrożnie mijając gości, rękę oparł na blasterze. Metrowym łukiem mijał tych których uznał za bardziej agresywnych. Wreszcie udało mu się bezpiecznie dotrzeć do celu. Wszystko trwało kilka chwil, ale już tyle wystarczyło by zarobić kose w brzuch na obcym terenie.
Kto by tu mu pomógł? Republika? Był zdany tylko na siebie. Mimo że nigdy się do tego nie przyzna tęsknił za ojczyzną. Starym dobrym Coruscant. Tam był kimś, coś znaczył i miał pracę. Tu był nikim, był zdany tylko na siebie. Nie miał jednak wyboru, Tatooine wydało mu się najlepszym miejscem na rozpoczęcie. Miał pustkę w głowie, żadnego planu, ale gdzie indziej tak kwitła przestępczość? Wyścigi, handel niewolnikami, do tego wszędzie panoszący się Huttowie.
Wziął kilka łyków błękitnego napoju i z ulgą poczuł falę chłodu która roztoczyła się po jego ciele i rozjaśniła umysł. Zasiadł już pewniej przy ladzie i sączył swój napój dalej składając w głowie jakiś sensowny plan który dał by mu zarobić. Te kilka kredytów które miał to było za mało na rozkręcenie jakiejkolwiek działalności, musiał coś zarobić. Jeszcze raz podniósł wzrok znad lady.
"I have a bad feeling about this."
Kid Sol-Can
Awatar użytkownika
Kid Sol-Can
New One
 
Posty: 41
Rejestracja: 10 Lut 2012, o 00:05

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lut 2012, o 21:37

Kantyna Mos Eisley nie była przyjaznym miejscem i nie jeden przybysz już się o tym przekonał. Pojawienie się Kid'a nie uszło uwadze miejscowych. Wszyscy, począwszy od żebraków, gotowych zabić dla garści kredytów, po tych zrzeszonych w zorganizowane grupy, nie przepadali za nieznajomymi. Nowi byli upychani w dwie kategorie. "Potencjalne kłopoty" bądź "łatwy zysk". Najwidoczniej skład pierwszej z nich został zaktualizowany.
Zachowanie Sol-Can'a emanujące ostrożnością, nie wywarło dobrego wrażenia na zgromadzonych, a szczególnie na czterech opryszkach siedzących w rogu tego pięknego lokalu. Nikt nie wiedział jakie procesy myślowe zachodzą w ich zdegenerowanych umysłach, ale po chwili zaczęli intensywnie gestykulować i wskazywać Kida. Nie wyróżniali się specjalnie względem reszty klienteli przybytku. Jeden z nich, wysoki ciemnoskóry człowiek ubranym w kurtkę wykonaną z materiału skóropodobnego, wydawał się być przywódcą.
Barman który był aktualnie na zmianie, przeczuwając co się święci pochylił głowę i szeptem powiedział do nowego.
- Znikaj póki jeszcze możesz. - Nie była to groźba a jedynie zwięzła ocena sytuacji.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Kid Sol-Can » 25 Lut 2012, o 22:24

Nie spoglądał w stronę stałej klienteli. W pierwszym odruchu nie zareagował też na słowa ostrzeżenie. Nie podobała mu się myśl że będzie musiał znów wychodzić na ten skwar, ale jeszcze mniej podobała mu się opcja w której nie był by w stanie wyjść. Pociągnąwszy łyk zamówionego wcześniej napoju nawiązał z barmanem kontakt wzrokowy. Starał się głosem nie zdradzającym obaw spytać -Gdzie tu jest wychodek?- Liczył że tamci to usłyszą i nie potraktują jego wstania za próbę ucieczki. -Przypilnuj miejsca, zaraz wracam- Tymi słowy chciał zmylić oponentów.
Lecz czy połknęli przynętę? Wstał nieśpiesznie i skierował się w stronę wyjścia umyślnie obierając drogę przez bardziej zatłoczone miejsce by zniknąć na chwilę tamtym z oczu. Gdy uznał się bezpiecznym od niechcianych spojrzeń, ruszył ku wyjściu. Zaraz przy nim skręcił w prawo i żwawym krokiem przy pierwszej alejkę zrobił to samo. Potem zaraz w lewo. Nie zdejmował ręki z broni zawieszonej przy pasie. Stojąc w cieniu budynku upewnił się że jest sam i że nikt zanim nie idzie.
Popełnił pierwszy błąd. Nieproszony wbił się w zamknięte towarzystwo. By przebywać w tej knajpie ktoś musiałby go wprowadzić, uznać za "Swojego chłopa". Tak czy inaczej miał niemało szczęścia. Jeszcze raz upewniwszy się czy nie jest śledzony otarł pot z czoła. Nawet w cieniu nie było przyjemnie. Wyszedł na główniejsze ulice by ponownie zniknąć w tłumie. Obrał sobie ciężki orzech do zgryzienia.
Pogrążony w zamyśleniu udał się na przechadzkę po mieście. Chciał się w nim wstępnie rozeznać i oswoić. Ciągle brakowało mu jednego, pomysłu. To zainicjowało by łańcuch wydarzeń który finalnie doprowadził by go do celu. Gdyby w trakcie tego obchodu nie wydarzyło się coś co mogło by zmienić jego plany, na koniec zamierzał udać się w okolice toru wyścigowego, zobaczyć sport o którym tyle słyszał lecz nigdy nie miał okazji zobaczyć na własne oczy.
"I have a bad feeling about this."
Kid Sol-Can
Awatar użytkownika
Kid Sol-Can
New One
 
Posty: 41
Rejestracja: 10 Lut 2012, o 00:05

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 26 Lut 2012, o 19:34

Nic w przyrodzie nie ginie, a zwłaszcza na Tatooine. Plan Cana'a był całkiem dobry, ale nie doskonały. Szef zwietrzył podstęp i wysłał jednego z drabów za nim. Przedarcie się przez tłum, a zarazem śledzenie celu było rzeczą trudną, aczkolwiek nie niemożliwą. Mimo, iż zgubił pościg w krętych uliczkach to przybysz zapomniał o jednym ważnym szczególe: mieli jego wizerunek. Nieświadomie podpadł miejscowej komórce jednej z organizacji przestępczych.
Przedzieranie się przez miasto nie było zbyt przyjemną rzeczą. Żar lał się z nieba, a drobinki piasku skutecznie utrudniały życie, dostając się do oczu i nosa. Całą mieścinę wypełniali przedstawiciele najróżniejszych ras i gatunków. Można było tu spotkać atrakcyjne Twi’lekanki, jak i mało sympatycznych Dugów. Zapach unoszący się w powietrzu miał wiele do życzenia. Dawno nie sprzątane odchody zwierząt nadawały temu miejscu nieodpartego uroku.
Wyścigi ścigaczy zawsze były atrakcją na Tatooine, ale jedyny tor znajdywał się w oddalonej od Mos Eisley, Mos Espie. Kid nadal trwałby w nieświadomość gdyby, nie wpadł na dwoję ludzi kłócących się w Basicu o wynik kolejnego wyścigu. Nie musiał się o nic pytać, bo ich podniesione głosy były - o dziwo - dobrze słyszalne w zgiełku tłumu. Zaczerpnięte informacje wystarczyły do określenia lokalizacji i czasu wyścigu, ale nadal nie miał transportu.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Kid Sol-Can » 27 Lut 2012, o 13:59

Powoli z kompletnej ciemności i pustki zaczęło się wyłaniać niewielkie światełko, jak świeca w bezkresnej ciemności. Słabe i delikatne, ale mające potencjał wzniecenia olbrzymiego ogniska którego nic nie zgasi. Wyścigi stanowiły niezłe źródło dochodu, lecz były też najmniej pewnym interesem. W porównaniu z tą loterią szczęścia i umiejętności handel narkotykami był jak pilotowanie statku, zestawione z polowaniem na smoka krayt.
Na Tatooin mógł rozwiną skrzydła by ostatecznie przygotować dla swego pana udziały w toczonych regularnie wyścigach. W ich czasie przepływały przez ręce zwycięzców ogromne kwoty. Tam natomiast gdzie można dużo zarobić pojawiają się "biznesmeni" jak ci z kantyny. Z ulgą westchną na myśl że ich zgubił. Nie obawiał się vendetty. uznał że skoro nic nie zrobił sprawa stanęła na tym jak go wypędzili. Prawda była jednak trochę inna, o czym będzie się mógł przekonać.
Zmartwiło go jednak jak mało wie o tej planecie. Wylądowawszy w znanym mu ze słyszenia Mos Eisley, a teraz musiał szukać transportu by trafić do celu. Postanowił nie popełniać dwa razy tego samego błędu. Nim wkroczy w świat wyścigów, spalin i "nieoczekiwanych awarii" będzie musiał poznać środowisko. Obejrzeć co najmniej dwa, trzy wyścigi, w miarę możliwości zawrzeć pierwsze znajomości. Liczył że tamtejsze knajpy będą choć odrobinę przyjaźniejsze od tej czarnej speluny.
Kręcił się tak jeszcze pół godziny nim wreszcie trafił do celu. Zdając się na intuicję podążył za dwójką Dugów rozmawiających w jakimś nieznanym mu języku. Podjął jednak dobrą decyzję. Niebawem obaj wyszli na niewielki placyk otoczony metrowym murkiem z typowego dla Tatooin piaskowca. Na placu stały cztery podobne pojazdy. Wszystkie miały silniki repulsacynje, widać było że to mocno przerobiona konstrukcja, ale nie był w stanie ocenić czego. Platforma miała tuzin siedzeń i miejsce dla dwóch osób z przodu. Kierowcy i strzelca.
Dwaj nieświadomi przewodnicy kida podchodząc do pojazdu od czoła powiedzieli coś czego nie udało mu się dosłyszeć ale był pewien że usłyszał "Espie". Szybko skojarzył rasę obcych z ich ojczyzną planetą, a tę z jednymi z najważniejszymi wyścigami galaktyki. Liczył że jak on wybierają się na wyścigi. Odczekawszy dwie minuty by nie sprawiać wrażenia że przybył z nimi. Wreszcie wyszedł do pilota
- Do Mos Espie.
- Wskakuj-Odparł obojętny głos obcego przypominającego wyglądem wilkołaka.
Nie jest mu gorąco w tym futrze? było pierwszą myślą jaka przemknęła między uszami Cana. Zajął miejsce w i tak stosunkowo luźnym pojeździe i po niecałym kwadransie ruszyli. Dopiero w trakcie drogi strzelec siedzący po prawej stronie pilota odwrócił się do pasażerów
-No, dobra panie, to teraz kredyciki za przejazd - Odwróciwszy się do pilota dodał-Wiesz pobieranie opłaty to najprzyjemniejsza część tej roboty.
"I have a bad feeling about this."
Kid Sol-Can
Awatar użytkownika
Kid Sol-Can
New One
 
Posty: 41
Rejestracja: 10 Lut 2012, o 00:05

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 27 Lut 2012, o 21:56

- Dawniej to płacili przy wejściu. - Zaśmiał się chrapliwym głosem pilot rasy Shistavanen. Z wyglądu przypominał chodzącego na dwóch łapach, przerośniętego wilka. - Od stałych klientów stawka normalna, a temu za pierwszy przejazd i ochronę. - Mówiąc to wskazał spoconego Kida, uśmiechając się paskudnie. - Jakieś 800 kredytów się należy. -
Każdy tu kradł, a Sol-Can miał wyjątkowego pecha. Najpierw knajpa, teraz problem z transportem. Nie miał wyrobionego podejścia do ludzi. Jakby tego wszystkiego było mało, taksówki zawsze były drogie. Opór nie miał sensu, ponieważ jeden członek załogi oparł od niechcenia rękę na starym E-11. Jeśli nie zapłaci, to w najlepszym wypadku skończy spacerując po pustyni pełnej jeźdźców Tusken i smoków Krayt, co w połączeniu z upałem i brakiem racji wody skończy się śmiercią w męczarniach.
Chłopaki, Saarlac dawno nie miał chyba świeżej przekąski. - Wtrącił do tej pory milczący, pomarszczony Weequay o brązowej skórze. Był swoistym wyjątkiem, gdyż większość przedstawicieli jego rasy unikało rozmów z obcymi. Nikt z obecnych tu przedstawicieli obsługi nie miał pojęcia o walce psychologicznej, dla nich gry słowne były czysta zabawa. Takie niewinne nabijanie się z klienta. - Koniec gadania młotki, zbierać opłatę bo czas się kończy. - Wrzasnął pilot. - Amatorzy. - Wyszeptał pod nosem.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Cantina Mos Eisley

Postprzez Kid Sol-Can » 27 Lut 2012, o 22:15

800 kredytów to nie mała kwota. Nie był jednak w pozycji do negocjacji. Trafił bez zaplecza w sam środek największej wylęgarni szumowin w galaktyce. Odliczył kwotę podczas gdy inni drwili sobie z niego i stroili żarty. Normalnie nie pozwolił by na to, ale co mógł w tej sytuacji zrobić? Po ponagleniu pilota wręczył kredyty pilotowi który w przeciwieństwie do tego pierwszego miał wolne ręce. Musiał coś zrobić. Widać wszyscy tu się znali, jego wygląd i widoczne nieprzystosowanie do temperatury zdradzało że jest nowy. Może powinien zadbać o bardziej miejscowe ciuchy? Kid miał już tylko nadzieje że zły start nie skreślił go jeszcze zupełnie.
Wybacz chyba trochę się zagalopowałem z tym pisaniem. O 6 linijek za daleko :| ale człowiek uczy się na błędach...
"I have a bad feeling about this."
Kid Sol-Can
Awatar użytkownika
Kid Sol-Can
New One
 
Posty: 41
Rejestracja: 10 Lut 2012, o 00:05

PoprzedniaNastępna

Wróć do Tatooine

cron