Slotharius obawiając się że jego mistrz zmieni zdanie i postanowi go jednak ukarać, wbiegł szybko na pokład. Znalazłszy się w kokpicie usiadł od razu za sterami -
Korriban ciekawe dlaczego mistrz chce tam lecieć - zastanowił się widząc, że Tearus siada w fotelu obok niego -
Czy to nie tam była kiedyś akademia sithów? - pomyślał, upewniając się jednocześnie że trap jest zamknięty i poziom paliwa jest wystarczający.
- Bestine, kontrola lotu - Odezwał się do komunikatora uruchamiając silniki - J-Type 34 Nubian prosi o pozwolenie na start.
- Udzielam pozwolenia, możecie lecieć.
Mike Larks spokojnie przemierzał korytarze kosmoportu. Był to jego pierwszy dzień w pracy. Czuł się dumny że może nosić czarny mundur strażnika i z uśmiechem na twarzy patrolował lotnisko, zmierzając powoli w kierunku magazynu. Zainteresowało go dlaczego człowiek, który miał pilnować składu opuścił swój posterunek -
Nie ładnie, nie ładnie... obijamy się a magazyn niepilnowany - Pomyślał -
I w dodatku otwarty! - Krzyknął w myślach, zauważając że zabezpieczenia wrót są wyłączone. Z czystej ciekawości nacisnął na panelu przycisk otwierający bramę. Gdy ta podniosła się ukazując wnętrze magazynu Mike krzyknął ze zdziwienia. Strażnik mający pilnować magazynu leżał przed nim... martwy...
- Kontrola lotu - Ryknął do komunikatora - Mamy trupa w magazynie... Zatrzymać wszystkie odloty!
- Nubian H34, macie natychmiast lądować - Usłyszał Derya, znalazłszy się kilka metrów nad ziemią.
- O co chodzi - warknął do komunikatora - kilka minut temu pozwoliliście mi startować.
- Macie natychmiast wracać na ziemię - zabrzmiała odpowiedź.
Chłopak zastanowił się chwilę wciąż unosząc statek w górę -
Musieli znaleźć strażnika... albo i miny... cholera! - Przyszło mu do głowy jedno wyjście...
- Wieża, odmawiam powrotu na ziemię - spokojnie powiedział do komunikatora.
- Wracajcie natychmiast, to roz...
- Wal się koleś - Warknął Korelianin wyłączając komunikator i jednocześnie podrywając maszynę do regularnego lotu.
Statek wzbił się ponad lotnisko nie zatrzymywany przez nikogo. Slothariusa bardzo kusiło by zatrzymać się w zasięgu wzroku jeszcze przez chwilę ale wiedział że to niebezpieczne. Skierował statek w chmury by po chwili przejść przez atmosferę i oddalić od planety.
Mike przyjrzał się zwłokom strażnika -
Bez wątpienia został zastrzelony - Pomyślał -
Tylko po co? Po co ktoś chciał się dostać do magazynu... Wydaje się że nic nie zginęło - Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu - Co do ch... - wyszeptał, dostrzegając minę przyczepioną do kontenera na środku. Podszedł do miny, przyglądając się czerwonej diodzie migającej na obudowie... Migała coraz szybciej...
Ładunki podłożone przez Slothariusa były pewnego rodzaju hybrydą. Wybuchały po określonym czasie ale reagowały też na zmiany temperatury w ich otoczeniu... Mike wyciągnął rękę w kierunku miny, zbyt późno dostrzegając że miganie jeszcze bardziej przyśpiesza. Cofnął się przerażony potykając się o leżące za nim zwłoki. Spojrzał na diodę - świeciła stałym światłem by po chwili zgasnąć. Larks zamknął oczy. Fala uderzeniowa rzuciła nim o ścianę a rozchodzący się po całym pomieszczeniu żar tylko przez ułamek sekundy parzył dotkliwie spalając ciało młodego strażnika. Kiedy sekundę później pomieszczeniem wstrząsnęła kolejna eksplozja, chłopak już nie żył. Walący się strop pogrzebał jego spopielone zwłoki...
Oficer dyżurny znajdujący się w biurze kontroli lotu, zwanym potocznie wieżą, na próżno krzyczał do komunikatora próbując zawrócić odlatujący statek z Slothariusem i jego mistrzem na pokładzie. Maszyna po chwili zniknęła z pola widzenia...
- Cholera, idźcie przeszukać magazyn - warknął do stojących za nim oficerów ochrony - natychmia...
Nie zdążył dokończyć - pomieszczeniem wstrząsnęło. Po sekundzie huknęło jeszcze raz - tym razem kilka razy mocniej. Ostatnie co zanotował dyżurny to ogłuszający huk, wylatujące z okien szyby i walącą się na niego ścianę...
Oddalając się od pustynnej planety Slotharius przyglądał się wyświetlaczowi komputera pokładowego. W pewnym momencie punkt na mapie oznaczony "Bestine - Kosmoport" zamrugał i zniknął... Chłopak uśmiechnął się zimno zwiększając prędkość. Znalazłszy się poza polem grawitacyjnym planety wstukał koordynaty "Korriban - Dreshdae" i po krótkim odliczaniu uruchomił hipernapęd. Gwiazdy widziane przez szybę kokpitu nagle zamieniły się w świetliste linie. Lecieli na Korriban...
Akcja przenosi się na: [Korriban] - Dreshdae