Content

Opowiadania

Upadek - na minikonkurs oddolny

Image

Upadek - na minikonkurs oddolny

Postprzez Renno Tresta » 15 Kwi 2016, o 19:52

Martwa planeta postanowiła powitać go oschle, przemocą i chłodem.
Gdy tylko opuścił klimatyzowane wnętrze statku i wyszedł na pogrążoną w popołudniowej szarości powierzchnię, spuszczona ze smyczy wichura błyskawicznie przystąpiła do ataku. Zaczęła wściekle dąć w rozlewającą się po jego wychudłej sylwetce szatę, wślizgiwać kłującymi strumieniami pod oblekający kościaną maskę kaptur i świszczeć, natrętnie myszkując po wszystkich kątach należącego doń frachtowca.
Każdy inny wędrowiec prędko odpuściłby sobie spacer w takich warunkach. Są przecież pewne granice. Ludzkie ciało może wytrzymać wiele, ale na pewno nie temperaturę zdolną dosłownie zmrozić krew w żyłach.
Tym większe było zdziwienie owej nienawistnej, złej zawiei, kiedy okazało się, iż przybysza ani trochę nie zniechęciły jej uporczywe starania. Pewnym, dumnym wręcz krokiem maszerował on wzdłuż prowadzącej do miasta ścieżki, nawet na moment nie zatrzymując się, żeby zwyczajnie przekląć cholerny ziąb, sięgnąć choć po szalik albo, dajmy na to, paść uwięzionym w lodowej bryle trupem. Jakby za nic miał sobie, dziwadło, wszelkie dyskomforty, jakby mu udręka przyjemność sprawiała, jakby nie dmuchało w niego jak w domek z cegieł... Jakby pod fałdami czarnego materiału i pod bielą lśniącej maski znajdowało się coś, czemu przeszkadzać było głupotą. Próżnym trudem.
Budzący grozę sił pogodowych mężczyzna zapuścił się więc w gąszcz ruin już w towarzystwie miłych, jakże łagodnych podmuchów morskiej bryzy; huragan ucichł. Niczym widmo sunął między usypanymi popiołem trawnikami, połyskującymi na chodnikowych płytach odłamkami szkła oraz opuszczonymi w pośpiechu pojazdami. Widział dzieci, widział kobiety i mężczyzn. I spokój, w którym zastygnięte były niezliczone pary ich szklistych oczu. Nie strach. Spokój.
Tak być powinno.
Szum rozbijających się o piasek fal zwabił niemego obserwatora na plażę. Niezbyt przeszkadzał mu siąpiący tam deszcz, bowiem padające z ołowianej barmy chmur krople zdawały się taktownie go omijać. Wichura musiała zawczasu szepnąć im kilka słów ostrzeżenia.
Trafił akurat na przypływ. Spędził chwilę przypatrując się wyrzucanym na brzeg ławicom zdechłych ryb. Wiedział, że te wątłe truchła u jego stóp, choć wyjątkowe liczne, były jedynie mikrym ułamkiem tego, co naprawdę kryło się w głębi oceanu.
Ileż śmierci musiała mieścić w sobie ta brudna toń.
Katarr.
Ufał, że jego wrogowie nigdy nie zapomną tego słowa. Że bezustannie będą powracać do niego myślami. Że za każdym razem, gdy ich uszu dobiegnie nazwa owego przeklętego świata, ciężar porażki na nowo zalegnie w ich sercach.
Że to zaledwie początek.
Nie przybył tu jednak tylko po to, by zabawiać się podziwianiem lokalnej fauny i snuciem jałowych rozważań. Miał przed sobą wyraźny cel.
Miał znaleźć swoją pomyłkę.
Wciąż trzymało jej się życie. Leżała przy rozpalonym przez siebie, wątłym ognisku, w zgliszczach starej świątyni. Oddychała niemrawo, drżała. Obraz żałości. Ślepa Jedi. Budziła wspomnienia.
Nie była kolejną fanatyczką, rozszalałą zabójczynią Siona. Jej umysł był czysty, nieskażony furią, gotowy na przyjęcie i zrozumienie jego prawdy.
Widział w niej uczennicę, mogącą pomóc mu nieść ciężkie brzemię. Podobnie jak on, ukształtowaną przez tragedię. Mądrą.
Nie. Jeszcze nie. Najpierw miała poznać jego surową łaskę. Cierpieć, by uzyskać wiedzę. By nauczyć się, że poza nim nie ma żadnych bogów.
Ponieważ to on był Pożeraczem, Destrukcją Katarr. Żywym Koszmarem Jasnej Strony, Plagą na Wszystkich Ziemiach. Wolą, Pięścią i Obliczem Bractwa.
Nicością, w której gasły żywota innowierców.
Nicością.
Poddanym głodu. Sługą pragnienia. Echem dobrego człowieka, cieniem rzucanym przez jaśniejący ogrom Mocy.
Zdychającym w sidłach potworem, rzucającą się w agonii bestią. Kaprysem swojej żądzy.
I gotów był poświęcić wszystkie znane światy, razem z ich wielkimi cywilizacjami, byle tylko uśmierzyć drążący go ból.
Byle tylko puste naczynie wypełniło się po brzegi.

***


- Mistrz Toirishi. Witaj w archiwum.
Hologram w cierpliwym milczeniu obserwował złażącego ze schodów przybysza. Przybysz był garbaty, otulony starą, podziurawioną tu i ówdzie kapotą, a twarz zasłaniał mu opadający głęboko za czoło kaptur; wyzierały spod niego jedynie krzywy, bulwiasty nos oraz wijące się pod nim niesfornymi kłakami brodzisko. Dziadyga swoją brzydotą zmysł wzroku raził, nie dało się zaprzeczyć. Na dodatek, lekki to on nie był, a co za tym idzie, bezlitośnie napierał niebagatelnym ciężarem na dzierżony przez siebie w garści, odzywający się co i rusz nerwowymi stuknięciami kostur.
Zlazł w końcu i przy okazji przestał lżyć swoje odmawiające współpracy stawy.
- Witaj i ty, administratorko. Wspaniale widzieć, że ciągle utrzymujesz tę norę w przyzwoitym stanie. Wyrazy szacunku.
Półprzeźroczysta postać niewinnie splotła palce i w ramach odpowiedzi lekko skinęła głową. Rzadko miewała gości. Już prawie zapomniała, które, i w jakiej kolejności, protokoły zachowań należało uruchamiać, by konwersacja przebiegała gładko. Tym niemniej, w chwili próby nie zamierzała zawieść.
- Jak mogę służyć dziś pomocą?
W dziesiątkę.
- Najpierw, moja droga, upewnij się, że wejście do naszej małej ustroni zostało w stu procentach zabezpieczone. Obawiam się, iż niebawem będziemy mogli spodziewać się intruzów.
Uniesiona pięść podróżnika poznaczona była plamami ciemnofioletowych wykwitów.
- Kilku rzepów, których nie udało mi się strącić z ogona.
Sztuczna inteligencja bez chwili zwłoki puściła w eter odpowiednie sygnały. Zarządzającą ogromnymi podwojami maszyneria zagrała gruchoczącą skały pieśń, z szarych, durastalowych płyt wysunęło się wszystkich siedem prętów blokad; wdrążyły się one w kamienną futrynę i unieruchomiły wrota w, zdaje się, niemożliwej do wyważenia pozycji. Rozległ się także miarowy terkot rekalibrowanych i zatrzaskujących się w odpowiednich konfiguracjach zamków - sprzętu nie do obejścia dla nikogo, oprócz naprawdę profesjonalnych kasiarzy.
Wyglądało na to, że lądujący właśnie na powierzchni planety Sithowie mieli przed sobą nie lada zagwozdkę.
- Świetnie. To z głowy.
Toirishi jeszcze niżej zgiął zmęczony grzbiet i niemal schował głowę między drżącymi barkami, usiłując rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nie odniósł sukcesu.
- Wybacz, ale nadal zbyt ciemno tu dla moich starych oczu. Bądź tak łaskawa i olśnij nas nieco.
Gdyby twarz administratorki była czymś więcej niźli płaską, pozbawioną znaków szczególnych holotaflą, na pewno z powodu tak karygodnego niedopatrzenia pojawiłby się na niej zakłopotany uśmiech. Kto wie, może nawet jej policzki rozgorzałyby przy tej niefortunnej okazji wstydliwym rumieńcem. Ale, ponieważ było, jak było, nic takiego się nie stało.
Szybko włączyły się natomiast umieszczone w suficie reflektory, spowijając ciężkie od zasobników wiedzy regały w snopach przyjemnego, żółtego światła. Zalśniły też porozmieszczane obok komputerów i czytników danych marmurowe popiersia prowodyrów Zakonu, odbijające w swych wypolerowanych powierzchniach migotliwy blask licznych ekranów.
Krępy Jedi uśmiechnął się błogo. Koniec mrużenia pomarszczonych powiek.
- Oho. Rozpieszczasz mnie. Wzorowa robota, jak zwykle.
- Mistrzu - SI nagle zmieniła barwę z kojącego lazuru na alarmującą pomarańcz. - Intruzi dostali się już do wejścia. Zastosowane zabezpieczenia będą w stanie utrzymać ich z dala od archiwum na co najmniej na kilka dni, lecz moje czujniki wskazują również na znaczną liczbę statków posadzonych u pierwszego, drugiego... - przerwała na moment swoje sprawozdanie, zajęta analizowaniem danych na bieżąco dostarczanych jej przez pozostałe sensory. - ...wszystkich wejść do jaskini. Ucieczka może okazać się niemożliwą...
- ...A zapasów pożywienia starczy mi tutaj na nie dłużej niż dobę i to bez obżerania, wiem, wiem. Za czasów dobrobytu nikomu nie chciało zaopatrywać się tego odludzia, ale kto mógł wiedzieć, że po Katarr, po tych wszystkich rzeziach to będzie jeden z naszych ostatnich bastionów. Głupcy, wszystko głupcy. Gotowi są utopić nas we krwi, byle...
Toirishi uciął zdanie w połowie. Demencja chyba nie kopnęła go jeszcze aż tak mocno, żeby musiał zniżać się do wrzeszczenia na hologram.
- Zabierz mnie do centrum. Muszę uzyskać dostęp do głównego komputera.
Niewielu było członków Zakonu, którzy zdawali sobie sprawę z istnienia odległego posterunku Jedi w Zewnętrznych Rubieżach. Nie wspominały o nim żadne z licznych baz danych, milczały na jego temat udostępniane szerokiej publiczności holokrony. Jedynie wchodzący w skład Rady mistrzowie znali lokalizację owej wymazanej z rejestrów samotni, lecz zarazem nie kwapili się, by dzielić się tym sekretem z nikim, może wyjąwszy nowo awansujących do ich grona rycerzy. Jakie kierowały nimi pobudki, nie wiadomo. Teraz, kiedy już niemal wszyscy spoczywali w naprędce wykopanych grobach i nie byli w stanie odpowiedzieć na to pytanie, można było tylko zgadywać.
- Osoba, która mnie interesuje, to Meetra Surik. Wyświetl wszystkie dane, jakie zgromadziłaś. Zacznij od najnowszych. Skompaktuj je i przygotuj do przesyłu.
Przez długi czas tajna placówka funkcjonowała w charakterze rzadko odwiedzanego archiwum, ewentualnie zawalonego bezużytecznymi gratami magazynu, wysypiska uszkodzonych artefaktów. Sytuacja zmieniła się dopiero po wydaniu wyroku na skruszoną generał Revana. Rada wygnała ją, prawda, lecz nie chciała całkiem umyć od niej rąk. Była zbyt ważna, zbyt potężna. Była ikoną. Należało jej upilnować. Mistrz Toirishi wyszedł więc z kosztowną inicjatywą: uczyńmy z marnotrawionej kryjówki prawdziwą bazę wypadową. Umieśćmy w niej eskadrę szpiegowskich sond, zainstalujmy tam koordynującą zwiady sztuczną inteligencję. Pozwólmy jej zastąpić nas przy zbieraniu i porządkowaniu raportów wścibskich maszyn. Tym razem, bądźmy przygotowani.
Groźnie zatrząsł się strop, zadrżała podłoga. Mieszanina kropel wody i skalnych okruchów niczym grad spadła na olbrzymie gabloty, rozbryznęła się po ścianach.
- Mistrzu, intruzi próbują...
- ...Zakopać nas, widzę. Jak sprytnie. Po cóż zmęczyć się pukając, skoro można nam po prostu zrzucić niebo na głowy.
Pamiętał, jak szybko uzyskał zgodę Rady. Jak wiele udostępnili mu środków. Jak ciężko pracował, ile nieprzespanych nocy spędził w trzewiach tej dzikiej planety, montując wszystkie te zatracone urządzenia i użerając się z raczkującym holotworem. Jak cieszył się, obserwując pierwsze udane loty, pierwsze napływające współrzędne.
Wtedy nie wiedział jeszcze, że od jego starań zależeć będzie przyszłość Zakonu. Ale teraz, po ataku Duumwiratu, po niespodziewanym zniknięciu Revana, zdawał sobie sprawę, lepiej niż inni, że jeśli nie znajdą Surik, mogą już nie powstać z kolan. W czasie pokoju zasługiwała na potępienie, owszem, ale teraz toczyła się wojna. Niedobitki Jedi potrzebowały przywódczyni. Wojowniczki zdolnej stanąć naprzeciw połączonych sił Nihilusa i Siona. Potrzebowały kogoś, komu Ciemna Strona nie była obca. Kto wiedział, jak ją zwalczać. Dzień po dniu. Bitwa po bitwie.
- Zalecam...
- Aha. Później. Na razie wczytuj koordynaty. Telos IV. Mistrzyni Atris. Mam nadzieję, że nie zmarnuje tego prezentu. Zaszyfruj strumień, nikt, powtarzam, nikt nie może dorwać się do treści przekazu. Nie żartuję.
Administratorka mieniła się aktualnie czerwienią. Stała nieruchomo, nie wydając z siebie żadnych dźwięków, zaabsorbowana uskutecznianiem procesu wysyłania danych. Tymczasem, zewnętrzna kanonada nie ustawała, Sithowie wiedzieli, że sukces był blisko. Kolejne głazy z hukiem odłupywały się od sufitu, posadzka znikała powoli pod gęstą warstwą gruzu.
- Gotowe. Mistrzu, czy mam otworzy...
Rzewnie westchnęło wyłączające się na skutek zniszczeń zasilanie. Zgasł hologram, przestały błyskać lampy, czerń pochłonęła ekran komputera. Starzec sięgnął po swój miecz, chcąc rozjaśnić okolicę bijącym od zielonego ostrza światłem.
Nie mógł znaleźć swojego kostura. Trzeszczał schylonym kręgosłupem, artretycznymi dłońmi przebierał zwały kamieni. Po jego palcach strumieniami spływała krew. W mroku chwytał za ostre jak noże brzegi odłamków.
Usłyszał nad sobą zatrważający chrzęst. Pęknięcie. Spojrzał w górę.
Uciekając, potknął się o zaklinowaną między dwoma bryłami drewnianą laskę.

Linki do artykułów na Wookiepedii dotyczących niektórych wspomnianych zdarzeń oraz postaci: Nihilus wysysa Katarr i znajduje Visas Marr, Ślepą Jedi. Mistrz Toirishi przekazuje dane o Wygnanej - Meetra Surik - w ręce wrednej bibliotekarki Atris.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: Upadek - na minikonkurs oddolny

Postprzez BE3R » 18 Kwi 2016, o 20:55

Tresta w formie, co poradzić. Urzekły mnie opisy i płynność w opowiadaniu. Jestem zdecydowanie pod wrażeniem. W opowiadaniu ginie co prawda mało jedi ale nie można mieć wszystkiego.

Zasłużony zwycięzca konkursu.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Upadek - na minikonkurs oddolny

Postprzez BZHYDACK » 18 Kwi 2016, o 21:23

Cóż mogę rzec. Ciekawa sytuacja, fajne punkty widzenia (podobało mi się personifikowanie natury, sugerowanie że wichura i deszcz są żywe, a ten co schodzi ze statku - nie całkiem jest), plastyczne opisy i zwięzła, przejrzysta fabuła. Fajni bohaterowie (zwłaszcza sztuczna inteligencja!) Wszystko, czego u mnie nie ma ;)
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: Upadek - na minikonkurs oddolny

Postprzez Mistrz Ind'yk » 19 Kwi 2016, o 13:06

Natury i SI rządzą i dzielą, fajnie wykorzystałeś swój styl, żeby opisać takie proste i wydaje się nic nie znaczące sceny. Ożywiłeś te sytuacje, szczególnie tę drugą, i wyszło z tego coś fajnego, ale... ja czuję niedosyt. Wolałbym, żeby opowieść została na dłużej z Nihilusem na Kattarze, żeby zmagania natury z tą dziwną istotą potrwały jeszcze trochę, a być może i skończyły się jakoś niesamowicie. Jak zwykle podoba mi się twój styl pisania, złapałeś mnie :P .
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Upadek - na minikonkurs oddolny

Postprzez Quorn » 23 Kwi 2016, o 11:10

Zgadzam się z Beerem. Jak dla mnie wygrywasz konkurs. Świetnie się czyta rozsądna historia rozsądnie opowiedziana. Brawo.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane


Wróć do Opowiadania

cron