Content

Opowiadania

Upadek - na konkurs Indyka.

Image

Upadek - na konkurs Indyka.

Postprzez BZHYDACK » 17 Kwi 2016, o 16:18

Od razu piszę, że tak naprawdę się nie wyrobiłem, co wiąże się z ograniczeniem ilości mojego czasu wolnego przez ostatnie dni. To co tutaj zamieszczam, jest zaledwie pierwszą częścią zaplanowanego opka, więc siłą rzeczy może wydawać się trochę nie związane. Mimo to, zamieszczam ile napisałem, może Indyk doceni :D

---

- Generale, prawe skrzydło natychmiast potrzebuje wsparcia. Mandalorianie wykorzystali bazyliszki by przerzucić dodatkowe siły ponad łańcuchem górskim.

Głośny meldunek wygłoszony przez syntezator mowy TAG-12 oderwał generała Nawerra Salitha od obserwacji. Skupił się na centrum, gdzie oddziały Republiki miały szansę przełamać opór Mandalorian, i dopiero teraz zorientował się, że spadkobiercy Taungów mogli celowo osłabić swoje centrum, by zwabić wroga, okrążyć i zniszczyć.
Po wyczerpującej walce w przestrzeni kosmicznej Gawerr Salith, generał i mistrz Jedi, nie mógł pozwolić na to, by Mandalorianie odparli atak jego wojsk na planetę Chadir – była zbyt ważna, fabryki i kopalnie miały strategiczne znaczenie, a dzięki umiejscowieniu w górskich łańcuchach, dominującej rzeźbie terenu, były praktycznie nietykalne dla ataków z powietrza czy orbity. Tak samo jak nietykalna była armia, która mogła się w nich schronić. Armia, która wyszła by stawić czoło jego desantowi.
Być może Mandalorianie popełnili błąd decydując się na walkę w otwartym polu. Ale równie prawdopodobne, że zaplanowali bitwę od początku.

Generał poczuł wzbierający gniew. Nie po to stracił tysiące ludzi w kosmosie, by wrócić z niczym. Kopalnie i fabryki były bardzo cenne, ale oprócz struktur ważna była też załoga. Dziesiątki tysięcy jeńców wojennych i cywili uprowadzonych z wielu planet. Planet, które Gawerr przysiągł strzec.

- Spowolnić natarcie w centrum. Niech kapitan Gwirthekh przerzuci swoje oddziały na prawe skrzydło. Jeśli Mandalorianie przełamią nasze linie, to wedrą się aż do strefy lądowania.
- Tak Jest!
- Połączyć mnie z admirałem Tagilem.
Po chwili ukazała się błękitna sylwetka wyświetlona holoprojektorem. Przebiegały po niej zakłócenia.
- Admirale Tagil, potrzebuję wsparcia z powietrza. Mandalorianie używają bazyliszków, muszę utrudnić im manewry.
- Generale, choć taktycznie wygrywam bitwę, Mandalorianie nadal walczą i nie sądzę, bym mógł oddelegować jakiekolwiek siły na planetę! Właśnie przed momentem rzucili do walki dodatkowe siły!
- Admirale, jeśli nic mi pan nie przyśle, to równie dobrze może pan opuścić system, bo bez wsparcia zaraz bazyliszki wyjdą mi na tyły!
Admirał Nur Tagil spojrzał w bok, prawdopodobnie na stół taktyczny.
- W porządku. Wyślę co będę mógł.
Duros rozłączył się. W tym momencie komunikator zaczął krzyczeć:
- Przedarli się! Nie mamy sił, by zatrzymać te..
Rozległy się trzaski i komunikator umilkł.

Generał nie zastanawiał się. Krzyknął na swój przyboczny oddział – zaprawionych w bojach weteranów, wskoczył na skuter i pomknął na czele małej grupy w kierunku lądowiska. Jego ludzie rozwinęli się w tyralierę i zasypali wściekłym ogniem wojowników Mando i ich stalowe wierzchowce. Sam generał w pełnym pędzie zeskoczył ze skutera, kierując środek transportu w najbliższego droida. Obie maszyny zderzyły się i eksplodowały, zaś mistrz uruchomił swój miecz i rzucił się do walki. U jego boku pojawił (niespodziewanie, jak to często robił) się jego padawan, Sirax Twar. Młody Zabrak wskoczył na jeden z bazyliszków i przebił jeźdźca swoim mieczem. Mistrz obrał inny cel – i wbił świetlną klingę w kadłub kolejnego droida, po czym odrąbał głowę jego jeźdźcowi. W następnej chwili musiał się zasłonić przed atakiem - tuż obok pojawił się kolejny Mando na bazyliszku, który zasypał Jedi ogniem. Mistrz prześlizgnął się między Boltami i odrąbał kawał kadłuba od droida. Mando jednak nie upadł wraz z droidem, tylko wyskoczył i wylądował pewnie na gruncie. Nawerr natychmiast rozpoznał w nim weterana, nie tylko po srebrzystej zbroi. Mandalorianin wyszarpnął blaster i wystrzelił, mistrz odbił strzał i ruszył do ataku. Wojownik strzelił jeszcze raz, po czym zręcznie wywinął się spod świetlnej klingi równocześnie wyciągając miecz. Kolejny atak ze strony Jedi Mando odbił swoją klingą – była beskarowa zatem miecz świetlny nie mógł jej zniszczyć od razu.

Mistrz nie mógł sobie pozwolić, by jeden wojownik zatrzymał go na długo. Rzucił się do ataku, agresywnie wyprowadzając ciosy. Mando jednak parował wszystko i oprócz ciosów również strzelał z blastera. Mistrz nie mógł wyprowadzić decydującego ciosu, bo musiał uważać by nie ustawić się na linii strzału. Zamiast wciąż nacierać, mistrz użył więc Mocy, by odepchnąć wojownika w kierunku szczątków jego maszyny-wierzchowca. Mandalorianin uderzył w złom, upuszczając pistolet, ale szybko pozbierał się i wypraktykowanym ruchem cisnął w Jedi granat. Mistrz odepchnął go w bok, ale granat miał zapalnik czasowy i wybuchł w powietrzu, posyłając Jedi na ziemię. Oszołomiony generał zgubił miecz, widział tylko kurz.

I sylwetkę Mandalorianina celującą w niego.

Naraz jednak Mando upadł. A dokładniej głowa upadła osobno, a ciało osobno. Kilka metrów za nim pojawiła się sylwetka Zabraka, który złapał ciśnięty chwilę wcześniej miecz.
- Jak zawsze niespodziewanie, prawda mistrzu? – Sirax rzucił do generała i znowu zniknął wśród kurzu, by poszukać następnego przeciwnika. Mistrz uśmiechnął się, patrząc śladem młodzieńca, który był mu jak syn.
Nawerr wstał i podniósł miecz. Wokół nadal trwały zażarte walki. Wtem nad głową rozległ się szum – i kilka eskadr ciężkich myśliwców S-250 Chela w eskorcie Aureków opadło na chaotyczne pole walki, kierując się nad wyjściowe pozycje Mandalorian – i niszcząc po drodze wojowników i ich metalowe wierzchowce. Sporo bazyliszków poderwało się do lotu, gdy ich piloci próbowali osłonić swoich towarzyszy broni. Napór spadkobierców Taungów zelżał.

Wokół Generała zebrał się jego oddział. Mistrz wiedział, że nie może dać Mandalorianom czasu na reorganizację – natychmiast poprowadził swoją grupę do natarcia. Wspierany celnym ogniem, z padawanem u boku, metodycznie wypierał Mandalorian na pozycje wyjściowe. Wcześniej rozproszone siły Republiki zbierały się wokół niego, po chwili dołączył też zorganizowany oddział – a na jego czele potężny Tradoshanin z wielkim karabinem na fizyczne pociski i równie wielkim wibrotoporem przy pasie. Kapitan Gwirthekh, bo to był on, od razu zwiększył skuteczność natarcia, jego karabin dosłownie rozrywał wojowników Mando.
Groźba okrążenia została odsunięta. Generał chwycił komunikator i wydał rozkaz:
- Wznowić natarcie w centrum. Nie możemy pozwolić, by znów się przegrupowali. Lewe skrzydło, przejść do manewru flankowania, spróbować otoczyć wroga…
Eksplozja przerwała mistrzowi - jeden z myśliwców Chela spadł i rozbił się na jego pozycjach. W powietrzu zaroiło się od walczących jednostek. Generał nie był pewien, czy eskadry Davaabów opadły z przestrzeni, czy wystartowały z planety, ale w dużej ilości pojawiły się nad polem bitwy, walcząc z republikańskimi maszynami. Chyba też już wszystkie bazyliszki poderwały się i walczyły zawzięcie w powietrzu, podczas gdy na ziemi pozostali jedynie ci wojownicy, którzy nie mieli swoich maszyn. Co wcale nie oznaczało, że walka stała się mniej zażarta.

Na oczach generała jeden Davaab zestrzelił dwa Aureki i zepchnął Chelę w kierunku ziemi, gdzie rozprawiły się z nią bazyliszki. Napór Republikańskich żołnierzy osłabł, zarówno na ziemi jak i w powietrzu. Siły generała były po prostu zbyt mało liczne by móc przełamać zażartą obronę Mandalorian. Spadkobiercy Taungów znów ruszyli do kontrataku, gdy tylko uzyskali przewagę w powietrzu, zdeterminowani zniszczyć napastników. Nacierali zarówno z ziemi jak i z powietrza, bazyliszki lądowały w miejscach trudnych do przewidzenia i siały zamęt w republikańskich szeregach, a Davaaby krążyły po niebie, ścierając z republikańskimi myśliwcami oraz ostrzeliwując żołnierzy na ziemi. Generał znów zauważył jednego Davaaba który siał szczególne spustoszenie. To był ten sam, którego widział wcześniej – i teraz Gawerr zauważył że ma on dodatkowe malowanie. Złote.

Mistrz cały czas walczył, powalając wrogów. Niedaleko niego był padawan, a kapitan Gwirthekh wspierał ich ogniem. Mimo ich wysiłków, republikańskie siły kurczyły się, a Mandalorianie, choć niekoniecznie liczniejsi, mieli o wiele lepszą sytuację taktyczną.
- Generale, natarcie w centrum załamało się. Udało się przeprowadzić zorganizowany odwrót. Skracam front, cofając siły w stronę lądowisk.
Monotonny głos dobiegł z komunikatora. TAG-12, uniwersalny droid adiutant, był osobą której można było powierzyć nawet całe armie.
Komunikat jednak powiedział mistrzowi, że sytuacja taktyczna była naprawdę nie do pozazdroszczenia. Revan pewnie zdołałby wygrać, ale Gawerr nie był tak pewien swoich zdolności.

W tym momencie, pośród huku bitwy, instynkt ostrzegł mistrza. Myśliwiec Davaab, ten sam którego widział już wcześniej, wszedł w lot nurkowy i zaatakował jego oddział. Mistrz ledwo uniknął ataku, pilot wyraźnie celował w niego. Po chwili Davaab zrobił nawrót i ponowił atak. Wystrzelił z bliska torpedę.
Mistrz znów, jedynie dzięki swojemu refleksowi zdołał schronić się w zagłębieniu terenu. Gdy tylko odzyskał słuch, wyskoczył gotowy do walki.
Widok, który ujrzał, zatrzymał go na miejscu.
Prawie na środku krateru leżał Sirax. Nie ruszał się. Oprócz niego, było jeszcze kilkanaście innych ciał. Kapitan Gwirthekh gramolił się spośród skał, przeklinając w ojczystym języku. Mistrz jednak nie zwracał na niego uwagi. Nie zwracał uwagi w ogóle na otoczenie. Widział jedynie ciało Zabraka, który był dla niego jak syn. Pomyślał też o tych wszystkich ojcach i synach, którzy pracowali pod mandaloriańskim butem na tej planecie.

Dość.
Mistrz poczuł wzbierającą wściekłość, która nagromadziła się w nim w czasie wojny. Ci odziani w zbroje agresorzy nie zasługiwali, by brać ich w niewolę, nie zasługiwali na sąd, na wszystkie łaski Republiki. Nie zasługiwali, by walczyć z nimi w honorowej walce.
Zasługiwali jedynie na śmierć. I to ich własną bronią.
A dzięki temu uwolni tych wszystkich, którym Mandalorianie zniszczyli życie.

Mistrz chwycił komunikator. Gwirthekh go osłaniał, miał więc chwilę.
- TAG, połącz mnie z admirałem Tagilem.
- Inicjuję połączenie.
Komunikator trzasnął, gdy przyjął zniekształcone połączenie.
- Generale, udało nam się powstrzymać napór Mandalorian. Ale straty sięgają 70% stanu.
- Czy „Nieposkromiony” ma wciąż sprawność bojową?
- Tak, Generale, choć to na nim oparłem uderzenie przełamujące.
„Nieposkromiony” był zdobycznym Drednotem Kandosii, który służył teraz we flocie Republiki.
- Przeprowadzić bombardowanie w sektorach AF 395, AF 397 i AF 387. Z pełną mocą.
- Generale, według naszych danych znajdują się tam rozproszone oddziały Republiki, które jeszcze prowadzą walkę.
- WYKONAĆ!
W komunikatorze zaległa cisza, przerywana tylko trzaskami zakłóceń.
- Tak jest, Generale. Ale to pan weźmie na siebie konsekwencje tej decyzji.

Duros rozłączył się, a generał w tym momencie został uderzony falą gorąca. Resztkami przytomności zobaczył znajomy myśliwiec Davaab odlatujący znad jego pozycji, pochylającego się nad nim kapitana Gwithekha i świecące, szybko zbliżające się punkty na niebie.
Tracąc przytomność, czuł satysfakcję, że jego uwolniona wściekłość uderzy w Mandalorian z orbity. I zmiecie ich nuklearnymi eksplozjami ich własnych niegdyś głowic.
„A jeśli ty przetrwasz” pomyślał o pilocie myśliwca „to wiedz, że cię dopadnę”

---

Może nie jakoś specjalnie długie ani nie ambitne, ale, no cóż, nie bardzo mam kiedy pisać ostatnio.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: Upadek - na konkurs Indyka.

Postprzez BE3R » 18 Kwi 2016, o 21:01

Przeczytałem, cóż odczucia mieszane.
Genialnie pokazana logika SW. "a uj że w sumie wygrywamy, w doopie mam kodeks rozwalili mi padawana dawać BASE DELTA ZERO :D " Ujęło to moje serce.
Technicznie bardzo poszarpane, nie powiem że się zgubiłem ale nie szło to lekko i gładko.
Taktycznie akcja zajebista, Mandalorianie którzy zostali zaatakowani i mają bronić desperacko planety mają przewagę liczebną, ogniową i pozycji a mimo to Repy idą jak po swoje. Leming power. :D

Za opisy opierdziel dostaniesz od kubłów więc nie będę się wyżywał, ale idziemy w dobrym kierunku, na końcu ginie masa Jedi.
zasłużone 4 miejsce.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Upadek - na konkurs Indyka.

Postprzez Quorn » 19 Kwi 2016, o 12:52

Hmmm...
Tak ode mnie.
Odniosłem wrażenie, że bardzo lubisz techniczny i sprzętowy aspekt militaryzmu Star Wars. I tak jakoś odniosłem wrażenie, że chcesz jak najbardziej pokazać walczące mechainy i fikuśne wymachiwanie dżedajskim mieczem niż jakąś tam historię. Może się mylę... po prostu takie odniosłem wrażenie po lekturze tego opowiadanka.

- Tak, Generale, choć to na nim oparłem uderzenie przełamujące.
„Nieposkromiony” był zdobycznym Drednotem Kandosii, który służył teraz we flocie Republiki.
- Przeprowadzić bombardowanie w sektorach AF 395, AF 397 i AF 387. Z pełną mocą.


W tym miejscu - kiedy to emocje sięgają punktu kulminacyjnego - wstawka o tym czym jest "Nieposkromiony" niepotrzebnie wytrąca czytelnika z równowagi.

Nic więcej nie przychodzi mi do głowy jak tylko wystawić ocenę: 3+/5
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: Upadek - na konkurs Indyka.

Postprzez Mistrz Ind'yk » 19 Kwi 2016, o 13:04

Genialnie pokazana logika SW. "a uj że w sumie wygrywamy, w doopie mam kodeks rozwalili mi padawana dawać BASE DELTA ZERO :D " Ujęło to moje serce.


Zgadzam się totalnie, to w takim starym, dobrym stylu akcja :D .

Poszedłeś z upadkiem w podobny motyw, co ja, pokazując zatracenie kodeksu Jedi, co jednak ciekawe, pokazałeś to zupełnie inaczej, dynamiczniej i brutalniej. Jak dla mnie, to opisów technologicznych i walki jest ciut zbyt wiele, ale znowu - to po prostu nie mój styl. Przydałoby się więcej opisów, szczególnie przy końcu, gdzie jest ich jak na lekarstwo, a przeciez takie bombardowanie to małe (albo i nie takie małe) dzieło sztuki. Cóż, czekam na więcej, skoro jest w drodze ;) .
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Upadek - na konkurs Indyka.

Postprzez BZHYDACK » 19 Kwi 2016, o 13:42

Odniosłem wrażenie, że bardzo lubisz techniczny i sprzętowy aspekt militaryzmu Star Wars. I tak jakoś odniosłem wrażenie, że chcesz jak najbardziej pokazać walczące mechainy i fikuśne wymachiwanie dżedajskim mieczem niż jakąś tam historię. Może się mylę... po prostu takie odniosłem wrażenie po lekturze tego opowiadanka.


W sumie to odniosłeś dobre wrażenie. Rzeczywiście to lubię (rzeczywiste technologie militarne zresztą też) i pisząc, staram się rzeczywiście pokazać jak najbardziej szczegółowo aspekty techniczne. Takie trochę zboczenie.
Genialnie pokazana logika SW. "a uj że w sumie wygrywamy, w doopie mam kodeks rozwalili mi padawana dawać BASE DELTA ZERO :D " Ujęło to moje serce.


A w sumie to przegrywamy, bo pozostałe odcinki frontu zostały przełamane a flota już nam nie przyśle wsparcia bo straciła 70% stanu. To tak na marginesie ;-) Dziękuję za uwagi, może mój chaotyczny styl spowodował że nie było to widoczne.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: Upadek - na konkurs Indyka.

Postprzez BE3R » 19 Kwi 2016, o 18:49

Misiu blaszany, wojnę wygrywacie, to Mando się bronią. Rozwalenie w tej sytuacji wszystkiego włącznie z własnymi oddziałami to przejaw skrajnego Jedaizmu. Właśnie dlatego klony tak chętnie strzelały po rozkazie 66.

1. wykonać rozkaz
2. Przeżyć

Chciałbyś służyć pod dowódcą takim jak twój Mistrz Jedi? No właśnie.

Zakładałem że specjalnie chciałeś podkreślić kretynizm sytuacji a z twoich wyjaśnień wychodzi że przypadkiem wyszło.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów


Wróć do Opowiadania

cron