Content

Opowiadania

Maska - na konkurs "Upadek"

Image

Maska - na konkurs "Upadek"

Postprzez Mistrz Ind'yk » 17 Kwi 2016, o 21:06

No to jest też coś ode mnie, krótkie i szybkie, ale zrobiłem sobie mały eksperyment na szybkie pisanie i wykorzystanie czasu teraźniejszego, i to są tego rezultaty :) .


Maska


Nie może oderwać od niej wzroku, kiedy ona patrzy na zagładę. Malachor V właśnie zapada się w siebie, planeta przed chwilą pochłonęła prawie całą mandaloriańską flotę i dużą część sił republikańskich, a teraz zjada sama siebie. Być może właśnie to jest w tym najgorsze, ten akt samozniszczenia, osobistego upadku. Gdy uznać Malachor za istotę żywą, można by powiedzieć, że wyniszczył sam siebie, stracił swoją szasnę na życie, a do tego wciągnął innych w swoją porażkę. Jeśli pociągnąć to uosobienie dalej, można by powiedzieć, że Malachor zrobił to sam, ale najpierw został przez kogoś delikatnie popchnięty. To Bao-Dur stworzył narzędzie zniszczenia, które rozpętało siły niszczące cały świat, ale ostatecznie było to zaledwie małe dotknięcie, które wyzwoliło potęgę całej planety.
Wpatrując się w Meetrę Surik Nah Olos ma wrażenie, jakby ona widziała w porażce Malachor nie tylko los planety, czy wojny, ale także swój własny. Wie, że może ją zrozumieć, ale bardzo tego nie chce. Nie chce rozumieć zbyt wiele, szczególnie tutaj, zaraz obok szczątków tysięcy zabitych. Tysięcy tych, których życie skończył jeden rozkaz wydany przez kobietę, w którą się wpatrywał. Widzi, że coś dziwnego dzieje się z jej oczami, jakby ogarniała je pustka. Ból i cierpienie, które zaczął czuć wraz z uruchomieniem urządzenia, nadal nie przestają odbijać się w Mocy. Są wszechogarniające, aż ogłuszające, jak woda, która zamyka się nad tonącym.
Mimo to czuje coś dziwnego, coś, czego nie czuł nigdy wcześniej. A uczucie to przychodzi do niego ze strony Meetry Surik.
- Proszę ogłosić zakończenie gotowości bojowej i wprowadzić statek na bezpieczną orbitę wokół miejsca katastrofy – mówi spokojnym głosem do republikańskiego oficera dowodzącego, po czym równie spokojnym krokiem oddala się ze stanowiska dowodzenia. Nikt inny jeszcze się nie rusza, Surik przechodzi przez cały mostek, otwiera drzwi, a potem przekracza próg w całkowitej ciszy. Nie odwraca się, więc Olos nie jest w stanie zobaczyć już jej wzroku, nie może potwierdzić tego, co widział przed chwilą. Nie chce użyć Mocy, żeby złapać z nią kontakt. Moc jest w okolicy w takim stanie, że lepiej jej nie używać.
Chce iść za Meetrą, ale jego ciało nie chce się słuchać. Wie, że prawdopodobnie boi się przyznać przed samym sobą, że po prostu się boi. Gdy drzwi się zamykają, po raz pierwszy w życiu myśli, że może lepiej byłoby nie być Jedi. Przynajmniej nie w tym momencie.


- Myślicie, że zdejmie maskę? – mówi kilka chwil później jeden z Jedi siedzących obok niego na mostku. Nah jest zaskoczony tym pytaniem, z początku nie rozumie, czemu ktoś miał je zadać. Mruga oczami, czego, jak mu się wydaje, nie zrobił od co najmniej tysiąca lat, i spogląda w stronę osoby, która to powiedziała. Po chwili dopiero rozumie, chodzi o Revana i jego obietnicę. Pamięta, jak kiedyś było to dla niego ważne, jak maska ta wydawała się być symbolem poświęcenia i konieczności działania ich wszystkich. Pamięta też, jak bardzo marzył o chwili, kiedy Revan będzie mógł w końcu pozbyć się jej z twarzy, nie łamiąc swojej przysięgi.
Nie pamięta tylko jednego, kiedy przestało być to dla niego ważne i dlaczego teraz uznaje, że to i tak nic nie zmieni.
- Przecież jeszcze nie skończyliśmy z tymi szumowinami! – słowa kolejnego Jedi niosą się po mostku. Są agresywne i buńczuczne, są głośne i mocne, są niewłaściwie, ale jakoś nikt na nie nie reaguje właściwie. Rozlegają się okrzyki poparcia, szczególnie ze strony republikańskiej załogi, ale także od innych Jedi. Nah nie reaguje, nie do końca wie jak. Czuje, że właściwa reakcja w jego wykonaniu mogłaby być niewłaściwa, on sam jest już zbyt niewłaściwy.
- Dobrze, że Surik zdecydowała się uruchomić to urządzenie – mówi głośno ktoś inny, podnosząc się z miejsca. – Te ścierwa dostały to, na co zasłużyły. Tak bardzo lubili spadać z nieba na planety i je niszczyć, że teraz spadli ostatni raz!
Nah czuje coś dziwnego w tych słowach. Przecież nie tylko Mandalorianie zginęli w tej katastrofie. W Mocy cały czas słychać było cierpienie innych Jedi i żołnierzy Republiki. Tymczasem wszyscy, ci, którzy je słyszeli, i ci, którzy byli na nie głusi, skandowali teraz na mostku radosne okrzyki.
- …Surik niezła kobieta – Olos słyszy słowa jednego z republikańskich łącznościowców, który cicho mówi je do swojego towarzysza. Jego uwagę przyciąga nazwisko Meetry, a dalsze słowa powodują, że przysłuchuje się rozmowie pośród gwaru. – Jest naprawdę konkretna, nie tak, jak niektórzy z tych Jedi… Choć najwięcej tych miluśkich chyba właśnie zginęło.
- I tak nie ma porównania jej, a tej reszty, która tutaj siedzi – odpowiada cicho ten drugi, a Nah zauważa, że wstał i zaczął iść w ich stronę. – Ona jest solidna i do rzeczy, mógłbym z nią kiedyś zostać sam na…
Słowa łącznościowca przerywa ciche chrząknięcie. Mężczyzna łapie się za gardło wytrzeszczając oczy. Nad nim stoi Nah i wyciąga rękę z rozczapierzonymi palcami. Mówi cicho, akcentując silnie każdą sylabę.
- Nie waż się mówić takich rzeczy! – jego pierwsze słowa ledwo słychać pośród innych okrzyków, jednak w końcu wszyscy na mostku zauważają jego działania. Gadatliwy łącznościowiec podnosi się z krzesła i unosi w powietrze. Wisi nad Olosem, a ten wpatruje się w niego wściekle. – Nigdy!
Łącznościowiec rusza z olbrzymią prędkością w kierunku ściany i uderza w nią z głuchym tąpnięciem. Nah rozgląda się i widzi wszystkie oczy skierowane na siebie. To tylko potwierdza to, co czuł wcześniej. Nikt nie przejmuje się ofiarą całej sytuacji. Olos rusza szybkim krokiem w kierunku windy, o wiele dynamiczniej i agresywniej niż wcześniej Surik. Otwiera drzwi z odległości wykorzystując Moc, po czym przechodzi przez nie i zaraz je zamyka.
Myśli o tym, że jednak ruszył za Meetrą. Po kilku krokach przestaje być pewien, czy udało mu się, bo przełamał strach, czy dlatego, że tylko go spotęgował.


- Mogę wejść? – pyta stojąc przed zamkniętymi drzwiami do kwatery Meetry. Jego nogi zaprowadziły go tutaj prawie bez kontaktu z umysłem, jakby było to jedyne miejsce, w którym mógł się teraz znajdować.
- Nie – słyszy głos z wewnątrz. To ten samo głos, który słyszał tyle razy, ale jednocześnie całkiem inny. Zastanawia się, czy tworzywo drzwi może powodować taką zmianę, czy zachodzi ona dużo wcześniej, jeszcze w gardle kobiety. – To nie jest najlepszy moment…
Mimo to Nah nie zraża się, naprawdę czuje, że powinien tu być, że nie ma innego miejsca, w którym czułby się na miejscu. Nawet jeśli Surik nie uważa, żeby był na miejscu także tutaj. Przysiada obok drzwi, opierając się plecami o ścianę.
- Na mostku zastanawiają się, czy Revan zdejmie maskę – zaczyna mówić o pierwszym, co przychodzi mu do głowy. – Jakby to miało jeszcze jakieś znaczenie. Ta maska to już tylko symbol, zresztą od zawsze nim chyba była. Kiedyś zastanawiałem się, czy Revan tak o niej myślał, kiedy ją zakładał, czy to była szczera i emocjonalna przysięga. Wtedy nie rozwiązałem tego dylematu, wiedziałem tylko, że porwało to nas wszystkich, dodało nowych sił do działania, wciągnęło nas w wojnę na dobre. A teraz, kiedy ktoś o to zapytał, poczułem jakikolwiek brak zaangażowania czy zainteresowania… Czy symbole jeszcze mogą dla nas coś znaczyć? I co mogłoby znaczyć zdjęcie tej maski przez Revana dzisiaj, po tym, co się wydarzyło?
Olos mówi patrząc w ścianę naprzeciwko i nie spodziewa się żadnej odpowiedzi. Jednak ta nadeszła.
- Symbole dlatego właśnie są takie potężne, że są proste – odezwała się Surik, jednak nie otworzyła drzwi. – Ta maska to nie tylko przyrzeczenie czy wyrzeczenie, to jest los nas wszystkich. Założyć taką maskę, to jak przejąć twarz Mandalorian. Ich metody, wierzenia, siłę. To pomaga, kiedy walczysz z wrogiem, który jest tak inny od ciebie. Kiedy jednak walczysz z kimś zbyt długo, taka maska może sama zacząć przyrastać ci do twarzy. Maska Revana to tylko przedmiot, my wszyscy założyliśmy inne maski, bardziej realne. Teraz pytaniem nie jest to, czy Revan zdejmie maskę, którą nosi na twarzy, ale tę, którą nosi w sobie. Czy ktokolwiek z nas, szczególnie po dzisiaj jeszcze może się na to odważyć.
Słowa kobiety działają na niego. Lubi rozmowy z Meetrą, gdyż czasem porozumiewają się zaledwie kilkoma słowa, czasem dialog zdaje się składać z długich, samotnych monologów. Zawsze jednak potrafią się zrozumieć. Jednak te słowa Surik są inne, ważne, prawdziwe, ale tak bardzo odległe od niego. Czuje, że stracili wiele z dziedzictwa Jedi, wcześniej uważał jednak, że jest to strata tymczasowa lub wynikająca raczej z rozwoju, poszerzenia możliwości. Jej głos mówi coś innego, zbyt wiele w nim głębokiego smutku.
- Więc to w tobie poczułem na mostku… - mówi cicho i nie wie, do kogo właściwie kieruje te słowa. Nie wie, czy są na tyle głośne, by przebić się przez drzwi.
- Nie, to coś zupełnie innego – docierają do niego inne, jeszcze cichsze słowa. Wydaje mu się, że Surik siedzi tak samo jak on, tylko po drugiej stronie ścianki.
- Tylko co? Czuję, jak się ode mnie oddalasz, ale nawet nie wiem jak… - jego głos jest smutny, pełen cierpienia. Nie ma nadziei na odpowiedź, nie sądzi, żeby odpowiedź istniała.
- Przecież wiesz, że nie możemy być razem. To wbrew temu, kim jesteśmy. Być może po prostu ja w to jeszcze wierzę.
- Nawet teraz, nawet po tym, co powiedziałaś? – nie potrafi ukryć zdziwienia. Czuje, że dochodzą do sedna sprawy, do sedna tego, co go trapi. – Przecież zrobiliśmy już tak wiele, czy nie możemy zrobić jeszcze tej jednej, małej rzeczy, by być szczęśliwymi?
- Nie robiliśmy tego wszystkiego po to, żeby być szczęśliwymi – dobiega go zza drzwi delikatny szept. – Czy nie mieliśmy zrobić tego wszystkiego dla innych?
To pytanie całkowicie go zaskakuje. Jak Surik może łączyć te sprawy, jak może stawiać ich uczucie na równi z całą wojną. Nie wie, co odpowiedzieć, co może w ogóle powiedzieć.
- Czasem się cieszę, – kontynuuje Meetra. – że nie wszyscy Jedi ruszyli na wojnę. Mam dziwne wrażenie, jakby dzięki temu właśnie Zakon mógł przetrwać jako Zakon…
Nagle głośniki wiszące w korytarzu ożywają. Rozlega się głos, który informuje:
- Revan zaprasza wszystkich towarzyszy z Zakonu na naradę wojenną na swoim statku. Odbędzie się ona za godzinę.
Głos odbija się echem w pustym korytarzu. Kiedy cichnie, Nah próbuje odzyskać rozmowę, która została przerwana.
- Meetra… - Bez odpowiedzi. – Meetra… - Jego szept jest coraz głośniejszy. – Meetra!
Odpowiada mu zaledwie cisza. W końcu wstaje i odchodzi. Zupełnie innym krokiem, niż ten, którym schodził z mostku. Nie jest pewny niczego.


Zebranie odbywa się w wielkiej hali lądowiska statku flagowego Revana. Cały sprzęt ważny w codziennym użytkowaniu tego miejsca został odsunięty na boki, przez co każdy Jedi, który wyruszył razem z na wojnę, może wysłuchać swojego wodza. Albo nie każdy, Olos nie widzi Meetry Surik, ale nie może uwierzyć, żeby w końcu się nie pojawiła. Nie najważniejsza generał Revana, kobieta, której zawdzięczają dzisiejsze zwycięstwo.
- Właśnie rozprawiliśmy się z ostatkami Mandaloriańskich sił, zostali pobici, zniszczeni i teraz mogą tułać się po Galaktyce, by opowiadać o swojej porażce! – te słowa wzbudzają wielki entuzjazm. Cieszy się nawet Nah, choć nie wie, czy mu odpowiadają. W tym tłumie, w tym zwycięstwie, nie można się nie cieszyć. Nie w blasku potęgi Revana.
Wielki wódz i strateg mówi więcej, mówi o ich zwycięstwach i odwadze, której wymagało od nich złamanie rozkazu wielkiej Rady. Nah przestaje słuchać, cieszy się razem ze wszystkimi, ale także czuje coś dziwnego. Po raz kolejny tego dnia Moc mówi mu o czymś, czego nigdy wcześniej nie spotkał.
Tłum rozstępuje się i ukazuje ją. Nadchodzi wolnym, jakby niepewnym krokiem tak bardzo niepasującym do jej charakteru. Co jednak zaskakuje go najbardziej, Surik wydaje się nie pasować pomiędzy Jedi, którzy ją otaczają. Jeszcze wczoraj była charyzmatyczną przywódczynią, za którą każdy poszedłby w ogień, najlepszą towarzyszką, która rozumiała każdego. Dzisiaj była wypalona, pusta w środku, odarta z czegoś ważnego. Choć Nah, po raz kolejny tego dnia, nie wiedział z czego.
- Odchodzę – mówi kobieta, kiedy staje naprzeciw Revana. – Wracam.
Te słowa wywołują niezwykła ciszę, jakby wszyscy przestali oddychać. Nah nie może uwierzyć. Te słowa wydają mu się tak dziwne, tak bardzo nie na miejscu. Do kogo może chcieć wrócić Meetra? Do tych, którzy popełnili tak wielki błąd? Do strachliwych mistrzów, którzy nadal nie ruszyli z pomocą? Do tych, którzy zostawili swoich podopiecznych, pozwalając im ginąć na wojnie?
- My też wrócimy! – krzyczy Revan, nie zwracając się do Meetry, a do Jedi, którzy ich otaczają. – Wrócimy, kiedy nadejdzie nasz czas, kiedy będziemy mogli pokazać, jak bardzo Jedi się mylili! - Tłum znowu skanduje głośno, jakby zapomniał o słowach Surik. Tymczasem Revan kontynuuje, gdy czuje, że ma ich wszystkich po swojej stronie. - Będziemy silniejsi od nich, zobaczą, że my młodzi także możemy mieć coś do powiedzenia!
- W takim razie do zobaczenia – mówi cicho Surik. Słyszą ją właściwie tylko Revan i Nah, który bardzo chce to usłyszeć, który wpatruje się w nią, mimo tego, że skanduje po słowach Revana. Kobieta odwraca się i chce odejść, jednak tym razem tłum się nie rozstępuje. Musi odsuwać każdego kolejnego Jedi ze swej drogi. Wszyscy wpatrują się w Revana, nawet Olos odrywa wzrok od pleców Surik i także patrzy na wielkiego zwycięzcę.
Wierzy mu, że niedługo wrócą do Zakonu i że będą silniejsi niż ci, którzy zostali. Wierzy mu we wszystko, bo to proste i przygotowywał się do tego przez całą wojnę. Wierzy mu, bo czuje z nim więź, czuje, że tamten patrzy na sprawy tak samo. Zresztą jak cały tłum, który go otacza. Do zobaczenia, odpowiada Surik w myślach i naprawdę wierzy, że zobaczy ją już za kilka miesięcy, kiedy pod wodzą Revana skierują się w drogę powrotną.
Wpatruje się w ubranego na czarno Revana i skanduje. Patrzy w maskę, która choć nie ma wyrazu, wydaje się przedstawiać nieopisaną dumę i siłę. Patrzy w nią i myśli o tym, że coś się z nią wiązało, ale nie wie, co dokładnie. Ma jednak wrażenie, że w tym momencie nie wie czegoś po raz ostatni tego dnia.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Maska - na konkurs "Upadek"

Postprzez BE3R » 18 Kwi 2016, o 21:06

Jak zwykle świetnie napisane technicznie ale niestety nie mogę dać dobrej oceny. po pierwsze jest literówka

Cały sprzęt ważny w codziennym użytkowaniu tego miejsca został odsunięty na boki, przez co każdy Jedi, który wyruszył razem z na wojnę, może wysłuchać swojego wodza.


Po drugie opowiadanie jest dołujące

Po trzecie nie opisałeś należycie umierających jedi wiesz takie detale jednak robią robotę.

Z drugiej strony czytało się w miarę dobrze no i ginie w nim najwięcej Jedi. Daje to opowiadaniu 3 miejsce.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Maska - na konkurs "Upadek"

Postprzez Renno Tresta » 19 Kwi 2016, o 01:28

Dynamiczny sposób pisania i zastosowanie czasu teraźniejszego na pewno świetnie oddają chaos kołaczących się pod czaszką Olosa myśli i generalnie klimat podekscytowanego niepokoju po zniszczeniu Malachora, ale, z drugiej strony, na drodze wyjątku, rozmowa młodego z Surik traci chyba przez te wszystkie wtrącenia na intymności. Same dialogi trafnie oddały charakter łączącej parę więzi i zasugerowały męczące ich uczucia, nie potrzebowałem poza nimi o wiele więcej informacji.
Podobało mi się pokazanie Revana jako pełnego pasji mówcy i herszta podobnych mu, młodych, zbuntowanych, wściekłych na Zakon eks-Jedi; taka perspektywa fajnie mi go odmitologizowała.
Dyskusja na temat symboli między mądrą generał i podatnym na wpływy Nahem; agresywna reakcja mężczyzny na żarty łącznościowców, zwiastująca fakt, że nasz bohater czuje do zwierzchniczki coś więcej niż podziw; kult otaczający odzianego w czarną szatę Volde pogromcę Mandalorian - całe opowiadanie się kleiło, miało sens, czułem melancholię końca długiej wojny. Zdecydowanie na plus.
No i w ramach ciekawostki na koniec, to wyskoczyło jako pierwszy link, kiedy wpisałem "Nah Olos" w Google. Niestety, od teraz tak będzie wyglądał dla mnie protagonista tej opowieści, a o guście Wygnanej to się nawet nie odezwę.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: Maska - na konkurs "Upadek"

Postprzez Mistrz Ind'yk » 19 Kwi 2016, o 13:10

Po drugie opowiadanie jest dołujące

Dziękuję najmocniej, o to chodziło :) .

No i w ramach ciekawostki na koniec, to wyskoczyło jako pierwszy link, kiedy wpisałem "Nah Olos" w Google. Niestety, od teraz tak będzie wyglądał dla mnie protagonista tej opowieści, a o guście Wygnanej to się nawet nie odezwę.


I nici z oryginalności moich inwersji :cry: .

rozmowa młodego z Surik traci chyba przez te wszystkie wtrącenia na intymności

W sensie chodzi o samą ich treść, czy raczej rozmowę zostawić bez didaskaliów? ;)

całe opowiadanie się kleiło, miało sens, czułem melancholię końca długiej wojny.

Super! :D
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Maska - na konkurs "Upadek"

Postprzez Quorn » 19 Kwi 2016, o 13:43

Ciekawa narracja. Dobrze opowiedziana historia. Smakowicie przyrządzone danie i dodatkowo umiejętnie podane. Nie wiem co by tu jeszcze napisać. Podobało mi się.
5/5
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: Maska - na konkurs "Upadek"

Postprzez Rafael Rexwent » 22 Kwi 2016, o 20:50

Brak błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Bardzo fajny klimat i struktura opowiadania. Ale brakuje mi tu mojego ulubionego składniku, czyli opisu jakieś bitwy kosmicznej/naziemnej/myśliwskiej. A tak po za tym to jest to bardzo solidne i fajne opowiadanie.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01


Wróć do Opowiadania

cron