Content

Opowiadania

Wrak

Image

Wrak

Postprzez Akko Urden » 2 Lis 2019, o 17:48

Kod: Zaznacz wszystko
Zapis z dziennika pokładowego - dokument bez nazwy [brak przypisanego katalogu]


Śluza otworzyła się głucho z trudem zwalniając od dawien dawna nieużywany stary i wyniszczony mechanizm. Z środka buchnęło ciężkie, jakby mocno zastałe powietrze a my lekko niepewni weszliśmy na pokład dryfującego w kosmosie ogromnego wraku statku handlowego. Tego typu maszyny były używane jakieś czterdzieści, może pięćdziesiąt lat temu jako kursujące po szlakach handlowych mobilne stacje. Ów stacje składały się z bardzo prowizorycznych zewnętrznych konstrukcji łączących najczęściej duży transportowiec z elementami tworzącymi doki oraz bardzo charakterystyczną zabudową strefy socjalnej o regularnych kształtach pierścienia.
Wewnątrz panowała absolutna cisza. Potęgował ją brak zasilania, a każdy krok odbijał się zimnym echem przeszywającym setki ton metalowej konstrukcji wraku. Szliśmy w głąb bardzo powoli i ostrożnie, nie tracąc się nawzajem z zasięgu wzroku. Miejsce sprawiało wrażenie nie tyle opuszczonego co wymarłego. Jak gdyby spaczonego straszliwą chorobą. Wszechobecny mrok i chłód potęgował narastający w nas niepokój. Pokonaliśmy zaledwie kilkanaście metrów ciemnego korytarza lecz dźwięk zamykającej się za nami śluzy dobiegał jakby z oddali. Z odmętów. Wszyscy odwróciliśmy się nerwowo przez ramię by mieć pewność, że nadal widać drogę powrotną, tak na wszelki wypadek gdybyśmy nagle zmienili zdanie i zechcieli wrócić na pokład swojego statku. Nikt nie odezwał się choćby słowem. Milczenie było jedynym na co było nas w tej chwili stać.
Gdzieś w oddali dobiegł nas odgłos pracy agregatu. Statek najwyraźniej w pewnych sektorach nadal podtrzymywał awaryjne zasilanie, mimo upływu lat. Okropne miejsce. Stwierdziła krótko Katarina Da’Rose, nasz pokładowy mechanik a jej głos wyrwał momentalnie wszystkich z dziwnego letargu. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo zaabsorbowało nas to miejsce. Było w nim coś hipnotyzującego. Wytrącającego z koncentracji i usypiającego wszelkie przejawy świadoości. Szliśmy jak gdyby śniąc o tym przerażającym miejscu. Jeden z trójki najemników, którzy lecieli z nami na Nar Shaddaa nie wytrzymał i nerwowo wyjął swój blaster krzyżując go z latarką tak by świeciła dokładnie tam gdzie celował. Jej bladozielone światło zanikało zaledwie po kilku metrach jak gdyby ciemność była gęstsza i silniejsza. Inni poszli w jego ślady łudząc się, że panujący niepokój choć trochę ustąpi. Mylili się. Nawet gdy przegonili mrok strach pozostał a jedynie przybrał innych obrazów.
Korytarz ciągnął się bez końca zachodząc w lekki łuk. Pokonanie całego zewnętrznego pierścienia i dotarcie do głównej części wraku gdzie znajdował się mostek zajęło nam o wiele więcej czasu niż wstępnie przypuszczaliśmy. Na pokładzie nie było żywego ducha. Wszystko wyglądało tak jak gdyby załoga wraku porzuciła go niezwykle pośpiesznie. Narastała w nas podejrzliwość jednak nikła przy obawach. Nie wiedzieć czemu, plądrowaliśmy już dziesiątki, jak i nie setki podobnych temu miejsc. Nigdy jednak nie czuliśmy się tak niepewnie. Nigdy przedtem się nie baliśmy. To miejsce było jednak inne. Emanowało dziwną siłą, której wtedy jeszcze nie potrafiliśmy nazwać. Niemal żywą niechęcią do nas i groźbą odwetu za wtargnięcie na pokład. Uczucie to było prawie że namacalne. Wypalone na naszej skórze i dotykające duszy. Przeszywające trzewia. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Ani o tym co napotkaliśmy na swej drodze, ani o tym co myślimy o tym miejscu. O niczym. Ukryliśmy się w milczeniu, licząc że będzie ono jakimkolwiek schronieniem. Nigdy przedtem tak się nie czułem. Nigdy nie przychodziło mi z takim trudem nazwać swoich emocji. To miejsce pogrążyło mnie w jakiś tajemniczy, niewytłumaczalny sposób.
Co jest do cholery? Warknął wystraszony jeden z najemników. Jego kompan, jak zauważyliśmy pospiesznie zatrzymał się jakiś tuzin kroków temu i stał nieruchomo w odmętach ciemności. Zawołali go z imienia ale ten nie reagował. Stał w aż nienaturalnym bezruchu odwrócony do nas tyłem. Katarina podeszła do niego ostrożnie i chwyciła za ramię, odwracając go w swoją stronę. Odwrócił się jednak nie było z nim kontaktu. Oczy, mocno przekrwione wpatrywały się ślepo w jakąś część mroku bocznego korytarza, który mijali chwile temu. Szarpnęła go mocniej jednak nawet to nie pomogło. Stał osłupiały i wpatrywał się w nicość. Chciała dać mu porządnie w twarz jednak coś ją powstrzymało. Sama rzuciła okiem na boczny korytarz. Ciemność jak wszędzie wokół była w nim jakby inna. Jakby była jej źródłem, czego nie zauważyli wcześniej przechodząc obok. Tylko on ją dostrzegł, a teraz i ona tonęła w niej o bezdechu. Katarina…? Zawołałem półgłosem. Odwróciła się w moją stronę choć jakby po wielkich trudnościach odrywając wzrok. Do oczu napływała jej krew. Chciała wskazać coś dłonią. W następnej chwili niewidoczna acz przerażająco potężna siła pchnęła ciało najemnika w tył. Wyrwała wręcz go rzucając bezwładnym ciałem, wciskając w ścianę. Nawet nie krzyknął. Nawet się nie ocknął. Zginął na miejscu, jednak jego martwe ciało nie osunęło się na ziemię, jak gdyby wciąż trzymane przez niewidzialną siłę. Katarina! Krzyknąłem łapiąc ją za rękę i odciągając z całych sił od rozwidlenia. Ruszyliśmy w szaleńczym biegu przed siebie ścigani przez strach. Nawet nie wiem kiedy straciliśmy z oczu naszych pozostałych dwóch kompanów. Dobiegliśmy w końcu do końca korytarza niemal wpadając do ogromnego pomieszczenia będącego niegdyś zapewne głównym segmentem pierścienia i mostkiem statku. Wysokie na trzy piętra i szerokie na pół kilometra pomieszczenie w niczym jednak nie przypominało swego dawnego przeznaczenia. Konsole i ekrany były w doszczętnych ruinach, przykryte warstwą brudu i kurzu. W przeciwieństwie do korytarzy, którymi tu dotarliśmy w tym miejscu upływ wielu wielu lat był wyraźnie doskonale widoczny. Miejsce przywodziło na myśl starą i zapomnianą przez czas świątynie. Świątynie tajemniczego, mrocznego kultu… Na ścianach, podłodze i sklepieniu rysowały się bowiem czarne, runiczne znaki i symbole przybierające istnie krwawych odcieni w blasku setek karmazynowych świec o neonowej intensywności. Nasz niepokój przybrał nowego oblicza. Wtrąceni w jego ogrom zapomnieliśmy nawet o dramatycznych wydarzeniach sprzed chwili. Pogrążył nas absolutnie. Omamił doszczętnie. Oboje błądziliśmy wzorkiem po komnacie prawdziwie już uzależnieni od przerażających obrazów. Wraz ze strachem rósł w nas w niewytłumaczalny sposób głód owych doznań.
Idealnie pośrodku tej scenerii dostrzegłem postać. Klęczała tyłem do nas, okryta czarnym płaszczem i kapturem. Oddychała, co było widać po delikatnym falowaniu materiału a komnata jakby żyła tym oddechem równie z nią. Zatrzymaliśmy się niepewni jej intencji, choć nie wiedzieliśmy nawet czy jest świadoma naszej obecności. Katarina chwyciła za blaster, jednak nie wiedząc czemu powstrzymałem ją. Jakiś głos wewnątrz mnie uspokoił mnie, choć jeszcze chwile temu wszystko w mej świadomości krzyczało wręcz by uciekać. By zostawić to potworne miejsce i wrócić na pokład naszego statku. Odlecieć i zapomnieć o tym co przyszło nam tutaj odkryć i przeżyć. Wszystkie te głosy jednak zamilkły jak jeden a pozostał tylko on. Cichy i spokojny. Nęcący w kółko tą samą melodię. Puściłem jej rękę i zostawiłem za sobą nieświadomy stawiając każdy kolejny krok. Zniknął strach. Zniknął niepokój. Pozostała ciekawość a pojawiło się też pragnienie. Dziwne i jakby nieprawdziwe. Pierwotne. Podszedłem niebezpiecznie blisko, a zakapturzona postać ani drgnęła. Gdy położyłem dłoń na jej ramieniu przeszył mnie ból jednak nie cielesny. Wyrwało cząstkę mej niespokojnej duszy. Zabrzmiały bębny z głębin mroku, a płomienie świec zawiły się niczym węże. Poczułem ciepło od nich bijące, choć wciąż kół chłód wszechobecny na wraku. Tajemnicza postać wstała i odwróciła się w moją stronę stając ze mną twarzą w twarz. Poznałem w niej swoje oblicze. Niczym bliźniacze, lustrzane. Choć jakby inne. Nieznane lub ze strachu dawno temu ukryte w odmętach mego jestestwa. Wzrok przeszywający na wylot powiedział więcej niż jakiekolwiek słowa by mogły. Zamknąłem w panice oczy. Spokój znikł. Przepadł momentalnie, a wrócił strach. Prawdziwy, zimny i osobliwy. Absolutny.
Otworzyłem oczy. Staliśmy wszyscy przed śluzą czekając na jej otwarcie, ciekawi co skrywa wrak. Ocknięty, jakby ze snu wyrwany zabroniłem im. Zakazałem otwierania go. Wróciliśmy pospiesznie na pokład naszego statku a ja nie potrafiłem zebrać się w sobie by wytłumaczyć im dlaczego jednak porzuciłem tak łatwy łup jakim niewątpliwie był zapomniany przez wszystkich kosmiczny wrak. Do dziś nie potrafię nazwać wydarzeń z tamtego dnia, jednak bez wątpienia zmieniły mnie one. Ukazały mroczny obraz mnie samego, pozostawiając go już na zawsze w głębokim przekonaniu, że ów kimś takim mógłbym się stać, a może właśnie się staje? Pozostał bowiem ten głos. Cichy i spokojny. Nęcący w kółko tą samą melodię...







post scriptum
Taka nowa dla mnie próba swoich sił w nieco mroczniejszych klimatach, mile widziane opinie, konstruktywna krytyka jak i porady, dzięki za uwagę ^^
Awatar użytkownika
Akko Urden
Gracz
 
Posty: 52
Rejestracja: 7 Wrz 2019, o 21:06

Re: Wrak

Postprzez Nicciterra » 2 Lis 2019, o 21:14

Nie jestem po żadnej filologii ani niczym takim, by czepiać się niektórych zwrotów. Mógłbym wskazać kilka opisów, które raczej nie były od razu dla mnie przejrzyste, ale to bardziej moje subiektywne odczucie, aniżeli uwaga od prosa.

Jedynie co mogę poradzić to zdecydowanie się na większą strukturyzację tekstu. To jest oddzielać grupy akapitów pustą linijką by podzielić tekst na większe etapy w opowiadaniu. Tak jak masz pierwsze cztery akapity, które wprowadzają czytelnika gdzie i kto się znajduje w jakim celu, tak jak masz kolejne dwa akapity które rozwijają akcję w opowiadaniu ku momentowi kulminacyjnemu, tak i ostatni akapit który jest swego rodzaju sprzężeniem z początkiem i puentą podbijającą creepy klimat.

Całość czytało się przyjemnie z dreszczykiem z takim soundtrackiem w tle i byłoby to świetnym początkiem albo zapowiedzią na jakąś przygodę.

Dobre opowiadanie, podobało mi się :)
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: Wrak

Postprzez Akko Urden » 2 Lis 2019, o 22:07

Dzięki wielkie!
Faktycznie czasami słownictwo czy składnia może jeszcze nie być najlepsze ale to przez to, że cały czas szukam swojego stylu pisania i dość mocno eksperymentuje/bawię się z formą. Oddzielanie akapitów słusznie wychwycone, kiedyś więcej uwagi poświęcałem na stylistykę, może czas do tego wrócić.

A co do przygody to pisałem to z perspektywy jakiegoś bliżej nieokreślonego na osi czasu wpisu mojej obecnej postaci w dzienniku. ...Może lepiej żeby BE3R tego nie czytał bo nasza przygoda zrobi się bardziej creepy xD

Dzięki Nicci! ;)
Awatar użytkownika
Akko Urden
Gracz
 
Posty: 52
Rejestracja: 7 Wrz 2019, o 21:06


Wróć do Opowiadania

cron