Pogoda zdawała się sprzyjać, wszystko szło zgodnie z planem. Młody włamywacz nawet nie zdawał sobie sprawy z faktu, że jest śledzony. Dokładniej to od chwili, w której opuścił budynek należący do jego pracodawcy i obecnie "ojca" do teraz. Para zielonych oczu obserwowała każdy jego ruch, cierpliwie wypatrując momentu, gdy chłopak opuści gardę. Człowiek, śmieć, taki jak ona, a może gorszy, skoro Pan Ender zdecydował się go pozbyć. — To miało być twoje Ostanie Zlecenie, drogi Akko... — przeszło jej przez myśl. Datapad wskazywał jego położenie w przestrzeni, a na ekranie także widniały informacje na temat słabości, mocnych strony, holoportret pasował. Nie ma mowy o pomyłce. Urządzenie zniknęło w odmętach sakwy. Sama dziewczyna teraz powoli zsunęła się po ścianie budynku, na pobliski system rur odprowadzających gaz, czy też wodę, ciężko stwierdzić, przemysłowe Coruscant wygląda zawsze tak samo, nijako, obrzydliwie fabrycznie. Komuś jej postury nie przeszkadzało to, by znaleźć bliżej faktorii należącej do konkurenta Pana Bilgwestera. Plan był bardzo prosty i nie zakładał żadnych błędów w wykonaniu.
Ostrożnie, niemalże śladami Akko, złodziejka wsunęła się do budynku, niczym zjawa omijając ewentualne patrole pomknęła w kierunku jednej ze stacji monitoringu. Tam należało otworzyć zamek, technologia niezależnie od ceny, zawsze posiadała te same wady. Chip kontrolny znajdował się tuż obok pod, tym razem metalową klapą, co wcale nie czyniło go bardziej bezpiecznym, jeśli wiesz gdzie podważyć. Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, jakby będąc świadectwem jej satysfakcji z czasu, 53 sekund, podczas którego złamała szyfr do pomieszczenia. Alarm? Jaki alarm, jej praca zdawała się prostsza dzięki chłopakowi, który uprzednio spreparował nagrania i wyłączył alarmy na swojej drodze. To było zbyt proste.
– Bardziej nie mogłeś mi tego ułatwić... — zachichotała zielonooka podczas przejmowania kontroli nad systemem kamer w budynku. Częściowo zastanawiało ją właściwie dlaczego jej zleceniodawca rozkazał zabić kogoś z takimi umiejętnościami jak on. Urden całkiem sprawnie ominął kilka pułapek, jakie Elena zastawiła na niego przeprogramowując droidy patrolujące. Całkiem nieźle sobie radzi. Myślenie w locie było zdecydowanie jego mocną stroną. O, chciałeś przejść przez tamte drzwi? Jaka szkoda, właśnie zostały zablokowane. — Dobrze, też bym tak zrobiła. — Mruknęła z aprobatą. Choć był tylko człowiekiem to wykazał się sporym wachlarzem umiejętności. Aż szkoda... Nie, to niewłaściwe tak myśleć, zadanie to zadanie. Dziewczyna przypomniała sobie właściwie po co tu przybyła.
Datapad wpadł w ręce młodego, zgodnie z oczekiwaniami, wszystko jak do tej pory szło idealnie jota w jotę tak, jak zostało to obmyślane. Przekalkulowane, na chłodno bez zbędnych dodatków do równań tworzących całość i rozwiązanie, jakim będzie trup złodzieja i utwierdzenie pozycji w organizacji Bilgwestera. Tak, przyszłość rysowała się jaśniejszych i cieplejszych barwach dla Eleny. Po tym czasie podróży i uciekania zdecydowanie jakiś stop, bezpieczna przystań pod skrzydłami jednego z potężniejszych ludzi na Coruscant będzie czymś, na co czekała, na co pracowała ten czas. Przez co tyle cierpiała, jedyną przeszkodą oczywiście został właśnie tej młody wychowanek Endera, przemykający uliczkami z dala od patroli miejskich. Tutaj. To będzie najlepsze miejsce.
Chłopak skręcił w jedną z alejek unikając służb porządkowych. Alarm niebawem uruchomi się, tak więc należało szybko oddalić się z miejsca zdarzenia. Tymczasem jego spokojny chód i wsłuchiwanie się w otoczenie coraz bardziej utwierdzało śledzącą go zabójczyni, że on nie ma pojęcia w co się wpakował właśnie. Niczym zjawa poruszała się teraz ponad jego głową, tylko po to, by w odpowiedniej chwili zeskoczyć. Jej zejście zgrało się idealnie w czasie z przejeżdżającą niedaleko śmieciarką, która hałasowała i burzyła spokój, dzięki czemu znów pozostała niewykryta. Świetnie.
– Pozdrowienia od Pana Bilgwestera, Akko. — Chichot wyrwał go z zamyślenia. Ostrze szybko wyskoczyło z pochwy na biodrze. Ból jaki przeszył ciało Urdena sparaliżował go na kilka sekund, złodziej osunął się na ziemię. Była zimna, a jednak nadal cieplejsza niż on sam. Serce biło, a umysł szalał, co się stało? Jak się to się stało?
– Nie... rozumiem... Kim jesteś? — wyrwało się z niego wraz z krwią, którą przyozdobił chodnik. Powoli tracił przytomność, a to nie wróżyło za dobrze przyszłości młodego złodzieja. Kroki stały się coraz bliższe i wyraźniejsze, delikatny chód sugerował raczej kobietę. Tak, z pewnością była to kobieta!
– Nikim ważnym... A ty, po prostu stałeś się zbędny, chłopcze. — Dziewczyna ponownie zaśmiała się, teraz już nie miał wątpliwości z kim ma do czynienia. Śmierć najwidoczniej dziś chciała zebrać swoje żniwo. — Chyba nie myślałeś, że jesteś ulubieńcem Pana Bilgwestera... W sumie to byłeś, ulubioną zabawką, hihihi. — Coś tam wewnątrz pękło, coś się zagotowało. Ból? Może istniał, może był obecny jednak zelżał.
– Kłamiesz! — emocje wzięły górę, złość, nienawiść, upokorzenie? Wszystko to wymieszało się w umyśle Urdena dodając mu jakby sił właśnie w tamtej chwili. Stalowy kabel, który wyrwał z nieludzką niemalże mocą świsnął w powietrzu natrafiając na przeszkodę. Uderzył z wprawą jakiej nie spodziewał się po sobie, zabójczyni zdaje się także, gdyż jedyne co usłyszał wtedy to głośne jęknięcie, tępy huk, który Akko odczytał jako sukces. Teraz podniósł się dysząc niczym rozjuszony gundark. Jedyne, o czym myślał, to pozbycie się źródła jego bólu, tak. Ta dziewczyna, która teraz leżała na chodniku. Przystanął na moment by lepiej jej się przyjrzeć. Szczupła, drobna, czuprynę poprzetykaną miała gdzie nie gdzie białymi pasmami. Nadal ściskał ten przewód.
W zielonych oczach odbił się nie tylko strach, ale i zdziwienie, jego oprawczyni właśnie się podnosiła, nie mógł do tego dopuścić, drugie uderzenie spadło z równie wielką siłą jak pierwsze. Stalowy kabel trafił w twarz zostawiając pamiątkę, powalając już całkowicie złodziejkę. Czas na moment zwolnił jakby pozwalając chłopakowi podejść jeszcze bliżej. Nóż błysnął. Ręka ścisnęła czuprynę dziewczyny, chciał by na niego patrzyła, w tej ostatniej chwili swojego życia, chciał by przerażenie, które odbija się w jej limonkowych oczach było jak najbardziej intensywne. Jak najbardziej prawdziwe. Ta moc, ta siła, która właśnie wypełniła ciało Urdena była tym, czego potrzebował, w tamtej chwili po raz pierwszy poczuł przypływ tej nieznanej mu wcześniej mocy, wraz euforią jaka będzie towarzyszyć tej śmierci, zadanej jego ręką.
Szloch wyrwał go z zamyślenia. Złodziejaszek spojrzał właśnie ponownie na twarz dziewczyny, którą unieruchomił. Włosy? Silne ramię przytrzymało ją w miejscu. Ten ból i strach były takie... "To... ja to zrobiłem?" — zapytał sam siebie patrząc na ranę, jaka niemalże świeciła w półmroku alejki. Wszystko wróciło do niego tak szybko, tak nagle, emocje które czuł jeszcze przed chwilą były nienaturalne, złe, tak bardzo hipnotyzujące i obrzydliwe, ta chwila kontroli nad cudzym życiem. To było okropne, przecież on taki nie jest! Co się stało? Ból także pojawił się ponownie, niedobrze, krwawi...
Szok wymieszany z obrzydzeniem do samego siebie wziął górę i młodzieniec oddalił się jak najszybciej stąd. Wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co zrobił, to co czuł i to jak postąpił tuż przed chwilą.
Tylko ta zapyziała alejka pamięta wydarzenia tej nocy, tylko, a może aż. Świadków nie było, gdyby wrócił tutaj, już nie znalazłby tej dziewczyny, ślad po niej zaginął. On natomiast musiał skonfrontować się z Enderem, czy to co mówiła było prawdą? Czy to... Ale skąd wiedziała? No właśnie jak ona go znalazła, tajemnica tej operacji była tylko między nimi...