Content

Opowiadania

'Dwie dziesiąte sekundy.'

Image

'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Dagos Bardok » 12 Mar 2010, o 23:02

Image


Rozdział I: Rozpoznanie

Gdzieś we Wszechświecie.

- Kurwa!
- Przestań Sato, jeszcze Cię usłyszy… - powiedział znudzonym głosem Kravv’d
- Mam to gdzieś. Nie przestanę! – krzyknął drżącym głosem młody chłopak.
Szedł on w grupie żołnierzy w eleganckich strojach. Tylko on się wyróżniał.
Był nieogolony i źle ubrany. Jedynym wspólnym elementem łączącym go z resztą mężczyzn był taki sam hełm trzymany w jego spoconej dłoni. Jego rozpięty rebeliancki mundur miał szpanersko eksponować gładką jeszcze klatkę piersiową.
Nie pasował do reszty, a jednak każde jego słowo wywierało na wszystkich wpływ. Każda chwila ciszy pomiędzy wypowiadanymi przez niego słowami wypełniana była przez stopowane oddechy jego towarzyszy.
- Tak to już jest Sato, przestań to przeżywać – powiedział Kravv’d wyraźnie podirytowanym tonem.
- Ja ci powiem, jak to jest. Nikt nigdy nie pamięta o snajperach. Jak myślisz kto zostaje bohaterem danej bitwy?... – Mężczyzna obok otworzył już usta w celu wyrażenia własnego zdania jednak Jaspar nie przerywał ani na chwilę. Wyglądało to jakby tą formułkę ułożył już dawno i tylko czekał aż będzie mógł ją wykrzyczeć.
- …ten co na to zasługuje? Oczywiście, że nie. Bohaterami zostają ci co pasują do politycznego obrazka. Tacy dostają medale. Grzecznie wychowani, nie klną, słuchają rozkazów, urodzeni do bycia na oczach opinii publicznej. Szkoda tylko, że nie wiedzący nic o prawdziwej wojnie. Pierdolone lizusy. Ledwo to umie strzelać, ale perfekcyjnie potrafi całować dupsko dowódcy. Potem chodzą, jak gdyby byli ponad innymi.
- Khym, Khym… - zachrząkał jeden z chłopaków, napominając kto tu rzeczywiście chodzi „ponad innymi”.
- Ale powiem Ci Kravv’d . Powiem Ci. Medale dostają te osoby dzięki którym społeczeństwo będzie myślało, jaka to nasza armia jest wyjebista. Tak, a kto tu pamięta o snajperach? Nikt!
- Bez przesady – powiedział krótko żołnierz z tyłu.
- Bez przesady? Bez przesady?! – mówił coraz głośniej Sato odchylając lekko głowę do tyłu – Leży on ścierpnięty, dwie i pól godziny w jednej pozycji, obłożony krzakami do pasa w bagnie, ale chuj to kogo obchodzi! Kogo obchodzi wygłodniały snajper z tuzinem pijawek w gaciach i czekający ten cały czas tylko po to by ktoś wyżej stopniem od niego mógł napluć mu w twarz i kazać robić robotę za siebie. Tak to kurwa jest, Kravv! Tak to teraz jest.

26 minut wcześniej…

- Chciałbym podziękować całemu oddziałowi „Alpha 2” za skuteczną akcję na terytorium wroga. Dzięki błyskotliwemu działaniu, i dobrze obranej strategii pozwoliło nam to na wyeliminowanie niepożądanego dowódcy sił nieprzyjacielskich. Brawo! – wygłosił tęgi facet i od razu zaczął klaskać. Reszta zgromadzenia wzięła z niego przykład i po chwili cała sala zapełniła się oklaskami. Mężczyzna przy mikrofonie uśmiechnął się lekko i podniósł lekko dłoń w celu uciszenia słuchających. – Dowodzący drużyny pułkownik Kast Harvald wykazał się zmysłem taktycznym jak i nienagannym przygotowaniem. Dzięki temu otrzymuje on oraz jego załoga medale za zasługi dla Republiki.
Otyły mężczyzna zabrał z katedry poduszkę z medalami po czym podszedł do załogi pułkownika Harvalda. Sato stał z ucieszoną miną i mruczał do kolegi obok.
- Widzisz Kravv’d? Mówiłem. To będzie mój pierwszy w życiu medal. Ale mam pietra.
- Cii… - szepnął mu chłopak robiąc dziwną minę.
Tęgi mężczyzna podszedł do Kravv’da, uścisnął mu dłoń i przyczepił medal do jego munduru. Tylko coś było nie tak. Wszyscy dostali srebrne medale, lecz na poduszce brakowało jednego. Brakowało medalu dla Jaspara. Młody snajper poruszał zniecierpliwiony ramionami dziwiąc się dlaczego nie widzi medalu dla niego. Czyżby dostał coś lepszego?
- Jako, że snajper Jaspar Sato stwarzał problemy odmawiając wykonania niektórych rozkazów i przeciwstawiał się swemu dowódcy, otrzymuje on naganę z wpisem do akt oraz odsunięcie od najbliżej misji. Ale nie zawracajmy sobie teraz głowy takimi błahostkami. Zapraszam na bankiet, panie Harvald zgodzi się pan wystąpić ze mną przed mediami?

24 godziny wcześniej…

Sato leżał cały oblepiony błotem na jednej z planet Zewnętrznych Rubieży. Celował wprost w chudego mężczyznę siedzącego w namiocie i palącego papierosa. Sato położył palec na spuście. Już miał dokonać wyroku gdy na kolana mężczyzny wskoczył mały chłopiec innej rasy niż chudy dowódca. Dzieciak przytulił się do swego ojczyma i całkowicie zakrył cel.
Oddechy Sato stawały się coraz płytsze i szybsze.
- Nie. Błagam zejdź stąd. Zejdź z niego… - mruczał do siebie snajper.
Pot z jego twarzy mieszał się z nakrytym na niego kamuflażem.
- Tylko nie to…
(***)
- Strzelaj! Natychmiast albo sam Cię zastrzelę za niewykonywanie rozkazów! – słychać było trzeszczący głos pochodzący z komunikatora leżącego na dużym kamieniu. – Natychmiast!
- Przecież on trzyma dzieciaka! – krzyknął po raz trzeci w odpowiedzi na rozkazy dowódcy.
- Słuchaj Sato. Albo teraz strzelisz, albo zapomnij o karierze w wojsku.
- Kur…
- Natychmiast!! – wydzierał się głos w komunikatorze.
- Tak jest. – odpowiedział Sato i położył palec na spuście. - Przepraszam...

Rozdział II: Oddech

Sato agresywnie uderzył pięścią w metalową płytkę. Drzwi rozsunęły się z cichym sykiem. Podbiegł do prostego łóżka z metalowym stelażem i rzucił się na nie. Był wściekły.
Jak on mógł to zrobić, jak mógł. Dostać naganę za akt miłosierdzia, zajekurwabiście! Widocznie dla tych z góry liczy się tylko wynik. Nie obchodzi ich gdzie przyłożą pieczątkę, ważne żeby było napisane: Misja wykonana pomyślnie. To miał być jego pierwszy medal. Mały pierdolony kawałek metalu symbolizujący całą oddaną krew, wylany pot i lata treningów, szkoleń, nauk jak zostać podrzędnym wojskowym.
Chyba źle wybrał karierę mógł zostać politykiem. Pociągał by za odpowiednie sznurki, podpisywał papiery i wszystko byłoby tak jak chciałaby jego matka. Ale nie podda się. To nie w jego stylu. Nie można drwić z Jaspara Sato!


Prawie by zasnął gdyby nie cichy szum otwieranych drzwi. Odwrócił się energicznie, ujrzał młodego chłopaka ze szklanką w dłoni.
- O Kravv’d czego chcesz? – rzucił nieprzyjemnie z powrotem układając się na poduszce. Nie miał ochoty nikogo widzieć, a szczególnie tych co przed chwilą zostali odznaczeni.
- Paru gości znów robi zakłady na strzelnicy, choć wygrasz dla nas trochę kredytów.
- Nie chce mi się…
- No chodź, zrobisz z nich idiotów…
- Nie! – krzyknął. Zazwyczaj nie odmawiał pójścia na strzelnicę. Nawet jeśli nigdy nie odmawiał zrobienia z kogoś idioty. Kravv’d zrobił kwaśną minę i odszedł.
Sato zasnął.
(***)
Jaspara obudził cichy syk. Ktoś otworzył drzwi, ale nie zrobił ani kroku. Sato zacisnął na chwilę oczy i powiedział podirytowany. Miał powoli dość wszystkich żyjących w tej bazie.
- Kurwa mówiłem już ci, że nie idę.
- Achuta - wyjąkał piskliwy głosik przy drzwiach. Sato odwrócił się gwałtownie opierając głowę na łokciu.
- Po coś tu przylazł… - rzucił po czym przełożył się na plecy.
- Ootmian! Koochoo, koochoo, koochoo…! – krzyczał młody chłopak. Na oko miał gdzieś z siedem lat. Nosił powycierane i dziurawe szmaty. Nie pasował do tutejszych mieszkańców.
- Masz szczęście, że do ciebie nie strzeliłem. Imperialny gnoju…

27 godzin wcześniej…

Sato powoli otwierał zaciśnięte powieki. Było już po wszystkim, a mimo to bał się spojrzeć ponownie w lunetę. Powoli przyłożył oko do wizjera. Chudy mężczyzna w fotelu był cały we krwi. Zrobił to. Wiedział, że zadrżał mu palec zanim nacisnął spust. Mógł chybić, ale czy było by to dobrze czy źle nie wiedział sam. Czuł, się z tym źle. Tylko dlaczego to wywarło na nim taki wpływ? Przecież nie raz już zabijał, a tym razem zachował się jak totalny amator. Takie rzeczy nie powinny go ruszać, mimo to zawahał się. Przez komunikator szły jakieś trzeszczące przekazy, ale Jaspar się tym nie przejmował.
Nagle tam gdzie leżał zamordowany coś mignęło. Czyżby rzeczywiście chybił? Powoli zbliżył oko do lunety i w tej samej chwili jego serce podeszło mu do gardła. Ten dziwny dzieciak. Stał tam oparty o krzesło cały we krwi trzymając się za szyję.
- Ale przecież… - wydusił do siebie snajper.

Rozdział III: Okoliczności

Jaspar siedział na zimnym i niewygodnym metalowym krześle. Był rozebrany do połowy, a zimne krople potu spływały powoli po jego poobijanym ciele. Młody Imperialny oficer po raz kolejny podszedł do konsoli i po chwili wcisnął biały przycisk. Ożywił on małego latającego robota który wkuł się długą igłą w jego skroń. Żołnierz Imperium uśmiechnął się mocno i założył ręce na piersi. Sato znów opuścił głowę która przymocowana metalową obrożą za szyję przechyliła się lekko w dół. Świat dookoła stawał się coraz bardziej kolorowy i rozmazany. Wydawało mu się, że czas płynie coraz wolniej, i wolniej, i wolniej…
- Pytam się po raz ostatni, gdzie jest dzieciak?
Sato odkaszlnął cicho i podniósł głowę, chociaż chwiała mu się z jednej strony na drugą. Rzeczywistość nie przestawała wirować, ale teraz przynajmniej zaczął z powrotem słyszeć.
Młody snajper chciał zapoczątkować jakąś myśl, ale ulatywała ona równie szybko jak się pojawiła. Nie mógł nic zrobić, poruszyć się, powiedzieć ani nawet ruszyć palcem.
- Gdzie jest dzieciak, republikański pojebańcu?!! Mam Ci obciąć ręce, żebyś zaczął gadać!
Oficer wzburzony opuścił pomieszczenie. Wychodząc wcisnął niebieski przycisk, a mały robot znów wkuł się w Jaspara. Wszystko wokół się uspokoiło, a on znów mógł zebrać myśli.
Gdzie się podziewasz Kravv’d, pośpiesz się…

Tydzień wcześniej…

- I to mu siedzi w głowie? – zapytał Sato patrząc na uratowane jakiś czas temu dziecko – I to go nie boli?
Starszawy lekarz załamał ręce. Ilość głupich pytać zadawanych przez młodocianego snajpera wytrącała go już z równowagi.
- Przecież tłumaczył, nie słuchaliście Sato? – powiedział tęgi mężczyzna siedzący w wygodnym fotelu i popijający drinka.
- Kto mu to tam wsadził? – zapytał z pytającą miną Jaspar. – Imperium?
- Prawdopodobnie, ale to trochę nie w ich stylu. Tak czy inaczej musi to zawierać ważne informacje. Pewnie schematy statków albo jakiś broni. – rzekł lekarz patrząc gdzieś w przestrzeń. – Niestety, my nie potrafimy tego odczytać. Zabezpieczyli to przed ingerencją przez nieznane osoby.
- Nie można tego wyjąć? – zapytał facet siedzący w fotelu
- Nie.
Dowódca westchnął cicho i wyciągną się na fotelu. Sytuacja była bardzo dziwna i niezbyt wiele z tego rozumiał. ale wiedział jedno. Trzeba uprzedzić Imperium.

(***)

Cała odział „Alpha 2” stawił się na rozkaz w gabinecie dowódcy. Panowała cisza, każdy z żołnierzy wpatrywał się w siedzącego naprzeciw nich grubego mężczyznę. Trzymał on cyfronotes i mrucząc pod nosem wczytywał się w tekst. Jeden z towarzyszy Sato w oddziale po cichu rzucił do Kravv’d’a.
- Znów będzie jakaś misja. Ostatnio jest niezła harówa.
- Albo Sato znów wjebał się w jakiś przypał. Zanim nas wezwali siedział już w środku. Ogarnął by się trochę…
- Cisza. – powiedział stanowczo dowódca odkładając cyfronotes na bok. Westchnął lekko zapalił kolejnego papierosa i zaczął.
- Panowie, z powody niektórych okoliczności… - i tu zwrócił wzrok na Jaspara. Wszyscy spojrzeli się na młodego snajpera. – ...szykuje się kolejna misja. Tym razem to nie ćwiczenia. Może być niebezpiecznie, a ryzyko może być daremne. Mimo to musimy działać jak najszybciej. Imperium prawdopodobnie znów coś szykuje, a nam potrzeba reorganizacja i wsparcia. Nie można pozwolić sobie na pomyłkę. Panie doktorze, niech pan wyjaśni to od początku.

Rozdział IV: Cel

Sato oddychając ciężko pokonał kolejne kilkadziesiąt metrów. Był wyczerpany. Sapał mocno trzymając się brudną dłonią za serce. Nie mógł zwolnić. Nie teraz. Każdy jego krok pozwalał mu żyć troszkę dłużej, troszkę więcej dać czasu Kravv’dowi i jego ludziom. Nogi grzęzły mu w podłożu z każdym wykonanym ruchem. Czuł na plecach oddech polujących na niego przeciwników. Czasami wydawało mu się, że słyszy jak rozmawiają, jak kryją się by zaraz na niego wyskoczyć. Powtarzał sobie w myślach, że się nie boi. Odbywał już takie misje i strach nie powinien władać jego emocjami. Ale było zupełnie inaczej. Strach paraliżował ruchy, opóźniał reakcję, narażał jego życie tak cenne w tej chwili. Nie miał prawa zawieść.
Jaspar przykleił się plecami do ściany. Zmęczone i bolące nogi ugięły się pod ciężarem żołnierza i jego ekwipunku, a ten powoli zsunął się na ziemię. Sięgnął ręką do kieszeni spodni i chwycił manierkę. Powoli wyciągnął korek i wypił ostatnie łyki wody. Niespodziewanie ciszę przerwał głos wydobywający się z komunikatora. Sato szybko wyłączył urządzenie i rozejrzał się wokół. Czy usłyszeli? Nie wiedział. Spoglądając nerwowo w obie strony uruchomił po cichu komunikator.
- Sato, tu Kaston Kravv’d. Słyszysz mnie? Sato! Powtarzam przynęta nieżyje. Uciekaj stamtąd. Misja została przer… - Jaspar nie słuchał swego przyjaciela. Utkwił wzrok w pobliskim ciemnym zakątku. Wydawało mu się, że ktoś tam jest.
- Wiesz, że to pułapka? – zapytał gruby głos w cieniu. Snajper natychmiast chwycił broń celem oddania strzału lecz nagle wszędzie zrobiło ciemno, a on poczuł ukłucie strzykawki na swojej szyi.

Przed wyruszeniem na misję.

- Słuchać bo nie zamierzam powtarzać. Plan jest taki. Podzielicie się na dwie grupy. Niebieskich poprowadzi Kravv’d, a czerwonych Sato. Do niebieskich należeć będą: Mortar, Ann, i Kaston jako prowadzący. Zabiorą też naszą przynętę. Czerwoni to: Sato jako lider i ubezpieczający go: Dagger i Nails. Wszystko jasne?
- Tak jest, sir. – powiedziało echem pięciu żołnierzy. – Wszystko jasne.
- Sato?
- Yhy. Jasne, jasne. – wyjąkał oparty na łokciu Jaspar wpatrzony w krótkie rude włosy Ann. Dowódca miał taki nudny głos, a Ann wyglądała dla niego dziś wyjątkowo pięknie. Musi się w końcu odważyć zaprosić ją na obiad jak znów będą na przepustce.
- Niebiescy, baza imperialistów jest pięć kilometrów od miejsca gdzie wysadzi Was transportowiec. Nie możemy ryzykować podlatując bliżej. Pierwszym celem jest dotarcie do punktu A, gdzie rozpoczniecie zasadzkę. Drużyna Jaspara od drugiej strony tuż za mostem… - mówił tęgawy facet pokazując palcem na wyświetlonej mapie. - …zacznie akcję dywersyjną. Nie działajcie na własną rękę, zrozumiano?
- Tak jest, sir.
- Reszty dowiecie się, tuz przed rozpoczęciem misji. Sato, ty masz charakter niezłego chojraka więc nie szalej. Nie oddalaj się od obserwatorów. Kapujesz?
- Tak kapuję, kapuję przecież… - powiedział młody snajper przerzucając wzrok z Ann na dowódcę. – Wszystko jasne…

Jakiś czas później.

Kaston Kravv’d był młodym i dobrze wysportowanym ciemnoskórym mężczyzną. Był dość popularny wśród młodych żołnierzy Republiki, bo już od samego początku przeprowadził dużo udanych akcji. Teraz klęczał nad leżącym na ziemi małym dzieckiem. Prawą ręką przyciskał małemu chłopcu ranę postrzałową na piersi, lecz wiedział, że sprawa jest już przesądzona. Po raz pierwszy przez niego akcja nie doszła do skutku. To jego wina. Informacje zawarte w małym urządzeniu w głowie chłopca zostały utracone na zawsze. Tak mu się przynajmniej wydawało…

Rozdział V: Wybór

Sato podniósł powoli powieki, choć czuł, że jego ciało wcale nie ma zamiaru się ruszać. Okropny ból głowy nie chciał dać mu spokoju. Niosło go czterech ubranych na biało istot. Nie mógł dojrzeć jakiej są rasy, ani nawet płci. Ciche stukanie o metalowy korytarz rozbijało panującą wszędzie ciszę. Biali nieznajomi nagle rzucili go o podłogę, a ciało młodego snajpera wydało niepohamowany okrzyk protestu.
- Zadanie wykonane, to jest jeden z intruzów. Gdzie go przenieść? - zapytał chudy damski głos wydobywający się z jednego z niosących go osób.
- Do sali medycznej, porozmawiam sobie z nim. Prawda, panie Sato?
Jaspar podniósł z trudem głowę i spojrzał na mężczyznę, a takim samym grubym głosie, który zaskoczył go wtedy w ciemnościach. Przed nim stał Imperialny oficer, o gładko ogolonej twarzy z iskrzącymi się oczyma.

Wyruszając na misję…

- Ann, masz faceta? - zapytał Sato z szerokim uśmiechem oraz wzrokiem szaleńca, wchodząc do olbrzymiego transportowca - bo wiesz, samotna kobieta w wojsku, to może być niebezpieczne...
Krótko obcięta rudowłosa dziewczyna spojrzała na snajpera z pobłażliwym wzrokiem. To był on. Ten sam arogancji chłopak, a którym mówiło parę innych kobiet w bazie Republiki. Nie miał najlepszej opinii, choć był dość przystojny. Tylko kto by z nim wytrzymał.
- Myślałam, że jesteś już zajęty. Tyle czasu spędzasz z Kastonem - rzekła aksamitnym głosem, uśmiechnęła się drwiąco i odeszła w stronę jednej z kabin statku,
Młodociany snajper leżał tam jeszcze parę chwil z otwartymi ustami i jego własnym ego, które w tej chwili legło w gruzach...

Dużo później…

Kravv'd rozejrzał się dookoła siebie. Nie było nikogo, było słychać jedynie szum wiatru. Czarnoskóry żołnierz machnął ręką, a reszta oddziału podeszła do niego. Było gorąco, upał nie pozwalał myśleć. Każdy z jego podwładnych wyglądał na zmęczonego, chociaż nie stoczyli jeszcze ani jednej bitwy.
- Czysto, Ann chodź tu z dzieciakiem - powiedział przez komunikator i po chwili powrócił do nerwowego rozglądania się wokół.
- Tak jest, sir - usłyszał w odpowiedzi.
Nagle na horyzoncie pojawiło się kilkadziesiąt Szturmowców. Cisza rozpłynęła się, dając przewagę wystrzałom, oraz hukom granatów.
- Chronić dzieciaka! Chrońcie dzieciaka! - wydzierał się dowódca niebieskich, Kaston Kravv'd. Podbiegł, złapał dzieciaka i schował za siebie, on będący na szpicy miał mocny pancerz oraz dobrą tarczę energetyczną. Niestety w przeciwieństwie do Ann, która jako medyk nosiła lekki pancerz.
Serce szybciej zabiło Kravv'dowi, jego rudowłosa podwładna dała się zaskoczyć przez przeciwnika i stała teraz na środku piaszczystej drogi. Jej broń leżała parę metrów dalej. Strzały ustały na chwilę, a przynajmniej jemu tak się wydawało. Czas zwolnił, jedna decyzja mogła zmienić losy tego przedsięwzięcia. Kogo chronić? Nikt nie rozważył tego, nawet na odprawie. Rzucił się w stronę Ann, zasłaniając ją własnym ciałem przed wystrzałami oponenta.

Rozdział VI: Spust

Ku gabinetowi swego dowódcy kierował się wysoki, ciemnoskóry mężczyzna. Jego szary mundur lekko powiewał wisząc mu na ramieniu. Korytarz był zimny i słabo oświetlony. Z każdym kolejnym krokiem wydawało się, jakby człowiek schodził w głąb ziemi. Kapral zapukał w ciężkie stalowe drzwi, a niski, gruby głos kazał mu wejść do środka.
- Wzywałeś mnie, sir? - zapytał salutując starszemu stopniem, który siedział przy biurku.
- Tak, siadaj – odpowiedział machając ręką, by jego podwładny spoczął – wszystko idzie zgodnie z planem?
- Tak, sir. Udało nam się wydobyć sterownik z chipu – odparł żołnierz sadowiąc się na prostym metalowym krześle w rogu sali.
- Dobrze. Dzieciak przeżył? - zapytał chłodno nie okazując ani krzty zmartwienia.
- Nie, sir. Nie możliwe było utrzymanie go przy życiu, podczas wydobywania chipu.
- Tym lepiej, nie przysporzy nam więcej kłopotów. Te republikańskie ścierwo dalej się opiera?
- Niestety, sir. Udało mu się zbiec z sali medycznej. Wysłałem za nim oddział, ale biorąc pod uwagę ilość środków jakie otrzymał nie zajdzie daleko – odpowiedział lekko poddenerwowany mężczyzna, ściskając coraz mocniej oparcie swego krzesła.
- Nieważne. Odzyskaliśmy sterownik, a to było naszym głównym celem. Jesteś pewny, że twój syn nie zawiedzie?
- Ręczę za niego, sir.
- Postawisz na szali swoje życie? Jesteś aż tak pewny – zapytał dowódca widocznie zaciekawiony. W jego oczach widać było teraz żądzę, chęć ryzyka i mordu.
- Nie mam żadnych w-wątpliwości, sir.

Pewien czas wcześniej.

Kaston Kravv'd razem ze swoimi towarzyszami, kierował się teraz wprost do bazy wroga. W przeciwieństwie do reszty oddziału, on miał przewidzianą zupełnie inną misję. Obawiał się jej. Jego własne emocje panikowały pod presją takiego zadania. Niestety musiał to zrobić. Ten jeden wybór miał zmienić całe jego dotychczasowe życie. Kiedy to się zaczęło? Sam nie wiedział. Był pewien jedynie, że jego działania nie przyniosą mu sławy.
Trzymając się na tyłach powoli wyciągnął broń ze swej kabury. Ręka drżała mu coraz mocniej, a niezdecydowanie brało górę nad zdrowym rozsądkiem. Teraz albo nigdy. W jednej chwili oddał strzał trafiając Mortara tuż pod linią kończącą jego hełm. Trafiony żołnierz padł martwo na ziemię nie zdążywszy się nawet odwrócić. Idąca obok niego Ann obejrzała się do tyłu kładąc rękę na swej broni. Na jej twarzy zrodziło się zaskoczenie, które sparaliżowało ją na parę sekund. Ciemnoskóry żołnierz w tym samym momencie uderzył swą podwładną uchwytem swego blastera. Nie potrafił jej zabić. Nie po tym wszystkim. Była dla niego tak ważna. Ważniejsza niż podstawowy cel jego misji.
- Wybacz, Ann. Wybacz mi – powiedział, stojąc nad jej bezwładnym ciałem, leżącym pośrodku piaszczystej drogi.
Wpatrywał się w nią jeszcze przez jakiś czas, po czym pobiegł w kierunku budynków w oddali, będącymi siedzibą Imperium.

Pewien czas wcześniej. Pół godziny po przesłuchaniu.

Jaspar Sato poczuł jak dwie pary rąk biorą jego ciało i podnoszą z krzesła. On sam udawał, że dalej jest pod wpływem podanych mu środków, chociaż te jakoś powoli traciły swe działanie. Dzięki temu udało mu się wyswobodzić. Teraz tylko czekał na odpowiedni moment by zaatakować dwóch Szturmowców, którzy właśnie go dźwigali. Gdy byli już przez drzwiach, Sato z impetem pchnął zaskoczonego wroga na ścianę. Drugi starał się uderzyć go w brzuch, ale sam po chwili wylądował obok swojego kolegi. Młody snajper sam zdziwił się jak mu udało mu się tego dokonać, lecz w tej chwili były ważniejsze sprawy niż to. Ucieczka. Cała misja legła w gruzach, więc jedynym jego marzeniem było teraz znaleźć się z powrotem w cieplutkiej i miłej bazie Republiki. Jaspar zrobił parę kroków i dostrzegł, że nie był do końca sprawny. Póki stał nic mu nie dolegało, ale przy każdym ruchu kręciło mu się w głowie. Czuł się jak upity jakimś świństwem w jednym z kantyn na Zewnętrznych Rubieżach.

(Kolejne rozdziały będą pojawiać się zawsze w pierwszym poście.)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Peter Covell » 13 Mar 2010, o 13:52

Będę szczery i powiem otwarcie, że zakończenie mnie nieco zaskoczyło. Przywykłem do tego, że Jaspar Sato zawsze robi problemy i uważa się za lepszego od dowódcy, niespecjalnie przejmując się jego wyższym stopniem ani rozkazami, ale tutaj było... hmmm.... inaczej :D Krótkie, ale fajnie rozłożone, czyta się lekko i zakończenie, którego się nie spodziewałem. Good job - do tego przypomniałeś wszystkim o Opowieściach ;)
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Harvos » 13 Mar 2010, o 14:20

Ze wstydem przyznaję się, że nie znam zbytnio postaci Jaspara Sato, ale opowieść dobra :D Ma klimat, zwłaszcza końcówka. I być może natchnąłeś mnie, bym sam coś tu skrobnął, bo waham się między wpisaniem Opowieści lub Biografii :D
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Kelan Navarr » 13 Mar 2010, o 18:13

Kawałek dobrze napisanego tekstu Jaspar. Gratulacje zrobienia pierwszego kroku i życzę by kolejne przychodziły coraz łatwiej, a jakością nie odstawały. Zainspirowałeś mnie chyba do napisania czegoś o przeszłości Kelana. Szkoda, że nie dłuższe bo czyta się naprawdę bardzo dobrze.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Dagos Bardok » 14 Mar 2010, o 10:58

Pojawił się drugi rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania.

Dziękuję też za wszystkie komentarze. Są bardzo motywujące. Postaram się aby każdy rozdział był na wysokim poziomie.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Harvos » 14 Mar 2010, o 11:15

Mocne. Zwłaszcza motyw z tym dzieckiem.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Jack Welles » 14 Mar 2010, o 12:53

Zajebiście się to czyta - na prawdę ;)


Thx za wytknięcie literówki. Dop. Sato
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Peter Covell » 14 Mar 2010, o 14:56

Robi się coraz ciekawiej - pewnie też dlatego, że dawkowane w odcinkach. Ważne, żebyś trzymał ten sam klimat, a nie uciekł w stronę coraz dziwniejszych zagadek, które wyjaśnią się "następnym razem", bo co za dużo to niezdrowo.

Na koniec taka uwaga: żadne "pisało", bo nie stało i nie jadło, lecz "było napisane".
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Dagos Bardok » 17 Mar 2010, o 16:55

Rozdział III dodany. Miłego czytania ;)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Peter Covell » 17 Mar 2010, o 22:48

O. Mamy zaczątek intrygi i momentalnie człowiek nie wie co powiedzieć - nie ma ochoty nawet komentować - jedynie wiedzieć o co, kurna, chodzi :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i mam nadzieję, że nie przekombinowałeś ;)
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Dagos Bardok » 24 Mar 2010, o 19:43

Rozdział IV dodany. Zapraszam do czytania i komentowania. Dziękuję :mrgreen:
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Kelan Navarr » 26 Mar 2010, o 13:31

Klimaty trochę jak w LOST z tymi flashbackami, choć miejscami się już pogubiłem (zresztą tak jak w 5 sezonie LOST'a :) ) Czyta się to bardzo przyjemnie i mam tylko nadzieję, że stworzy to finalnie logiczny ciąg.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Dagos Bardok » 2 Cze 2010, o 19:42

Pojawił się piąty już z kolei rozdział opowiadania "Dwie dziesiąte sekundy". Zapraszam do czytania oraz komentowania :D
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Kelan Navarr » 8 Cze 2010, o 13:23

Za krótkie i chyba pojawiło się w zbyt dużym odstępie czasu. Dobrze napisane, czyta się przyjemnie, ale osobiście już się w tym wszystkim pogubiłem :)
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Fenn Mereel » 9 Cze 2010, o 15:53

Skaczemy i skaczemy, ale ciągłość to ma ;)
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Oto'reekh » 13 Cze 2010, o 21:01

Kel am trochę racji za krótkie rozdziały i całość się trochę rozmywa, ale da rade nadążyć.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: 'Dwie dziesiąte sekundy.'

Postprzez Dagos Bardok » 24 Sie 2010, o 20:36

Pojawił się nowy VI rozdział. Zapraszam do czytania oraz komentowania ;)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42


Wróć do Opowiadania

cron