Content

Opowiadania

Gorky 17: Rdzeń

Image

Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Dagos Bardok » 25 Paź 2010, o 19:57

Image


1. Rozdziały w wersji PDF:

Rozdział 1: http://w273.wrzuta.pl/plik/3YbGGxcGxYC/ ... rozdzial_1

Rozdział 2: http://w273.wrzuta.pl/plik/6HP0chpGKSm/ ... rozdzial_2

Rozdział 3: http://w273.wrzuta.pl/plik/9CV79FmzlQK/ ... rozdzial_3

***


INFO


Opowiadanie „Gorky 17: Rdzeń” osadzone jest w realiach gry komputerowej „Gorky 17”. Fabuła w większości bazuje na historii i wydarzeniach ukazanych w wyżej wymienionym tytule, oraz po części w dwóch prequelach tego tytułu tj. „Gorky Zero: Fabryka Niewolników” oraz „Gorky 02”. Niektóre mniej istotne informacje przedstawione w „Gorky 17” mogły ulec zmianie.

PROLOG


Anna poczuła bolesny ucisk na lewym ramieniu. Jake miał ogromne, silne dłonie i w tej chwili patrzył się wprost na nią. Posiadał przerażający wzrok. Wydawało się, że te dwa małe jasnoniebieskie punkciki potrafią przedrzeć się przez czaszkę, by dojść do warstwy najbardziej skrywanych przez ciebie tajemnic.
– Nie brnij w to dalej, proszę. Takie sprawy mogą stać się dla ciebie nieprzyjemne. Boję się o ciebie – ostrzegał Jake zabierając rękę.
– Nie trzęsę portkami, tak jak ty. Po to jestem dziennikarką, by wyjawić wszystkie te sprawy, które ukrywa rząd! Szczególnie jeśli chodzi o bandę potworów!
– Mutantów, Hutchens. Mutantów...
– Nieważne! Wiesz jak długo czekałam na ten artykuł? Nie wycofam się tylko dlatego, że postraszy mnie jakaś grupka rządowych goryli!
– Oni cię zabiją, nie rozumiesz tego?! Cholera! W najlepszym wypadku pewnego pięknego ranka obudzisz się wewnątrz Strefy Zamkniętej, sama pośród opuszczonych budynków i ruin z bandą krwiożerczych bestii na karku. Stamtąd nie ma powrotu!
– Już raz tam byłam. I nie obawiam się tam wrócić! - odkrzyczała Anna.
Była porządnie zdenerwowana. Przecież tyle dla niego zrobiła, a on nie chce podać paru ważnych dla niej informacji. To nie jego ścigają typki w ciemnych okularach. Jest tak blisko nagrody Pulitzera. Nie może teraz zrezygnować, nawet jeśli musiałaby znów się tam znaleźć.
– Byłaś? - zapytał drwiąco - w towarzystwie żołnierzy z NATO. I co się teraz z nimi stało, co? Nie udawaj, że nie wiesz? Dwóch ma status „zaginiony w akcji”. Trzeci, ten narwany polaczek, jest już na emeryturze... W ZAKŁADZIE ZAMKNIĘTYM!!! Ogląda sobie drzwi bez klamek i łyka purpurowe tabletki bredząc coś o szatanie! Tego chcesz? TEGO?!
– Ja chcę tylko wiedzieć, o co tu chodzi – powiedziała poważnie
– Hutchens, odważając się na spojrzenie prosto w oczy swemu rozmówcy.
Jake wstał z miejsca. Począł wydeptywać ścieżkę w dywanie między pustymi biurkami. O tej godzinie w redakcji „The New Inteligence” nie było już nikogo. Jake, a właściwie Barney Jakes był emerytowanym wojskowym. Mimo, że minęło trochę czasu od jego ostatniej wizyty w Pentagonie, dalej posiada swoje wtyki. Jest także serdecznym przyjacielem Anny.
– Nie mam dostępu do wszystkiego. Wiesz co to jest Gorky 17?
– To ten zbombardowany obiekt w Rosji, prawda? Nie byliście zbyt szczęśliwi, że Ruscy coś ukrywają.
– Dziwisz się? Gorky 17 to jedno z tzw. ukrytych miast. Wersja otrzymana przez naszych informatorów podawała, że szkolono tam szpiegów mających udawać przeciętnych amerykanów. Prawda okazała się jednak trochę inna. W Gorky 17... - Barney przerwał spuszczając wzrok z Anny.
Był jej to winien, lecz mimo to wiedział, że wyjawiając te informacje naraża i ją, i siebie. Nie chciał by zginęła. Nie teraz. Była mu tak bliska. Prawie jak córka, której nigdy nie miał.
– No mów w końcu. Co się tam działo?!
– Prowadzono tam eksperymenty wojskowe mające na celu ulepszenie człowieka oraz... usunięcie genu Destera.
– Gen Destera? Co to za cholerstwo? - zapytała z zaciekawieniem Hutchens robiąc notatki w swoim notesie.
– Pozwól, że rozpocznę od początku. Jakiś czas temu amerykański naukowiec imieniem Gordon Dester odkrył, że każdy człowiek posiada gen. Wsteczny gen. Pewnego dnia ma się on aktywować, a wtedy wszyscy zginiemy. Zaskoczeni tą informacją szukaliśmy wyjścia, by w jakiś sposób usunąć gen Destera. I tu na scenę wkracza paru Rosjan, ze swoim projektem „Dasha's Family” twierdząc, że wynaleźli urządzenie teleportujące....
– SŁUCHAM?! - krzyknęła Anna wstając z miejsca. Była pewna, że nic ją już nie zaskoczy.
– Siadaj, Hutchens. My ujrzeliśmy w tym szansę, na uzdrowienie. Sfinansowaliśmy całą akcję i powiodło się. Teleporter rzeczywiście usuwał wadliwy gen, lecz powodował także skutki uboczne. Mutację. W miejscu zwanym Gorky 17 zaczęto tworzyć tzw. hybrydy, czyli połączenia ludzi z maszynami czy zwierzętami. Po pewnym czasie wszystko wymknęło się spod kontroli. Rząd Rosji zbombardował więc całe miasto udając, że maszyneria została zniszczona.
– Tak jednak nie było – dopowiedziała dziennikarka.
– Tak. Jakiś czas później w Polsce, niedaleko miasta Lublin, zaczęły dziać się rzeczy podobne, jak te w Gorky 17.
– Sławna już... Strefa Zamknięta.

GORKY 17: Rdzeń


ROZDZIAŁ 1: „THE NEW INTELIGENCE”


Amethyst Dwaine. Kto w dzisiejszych czasach ma na imię Amethyst? Ciekawie jest mieć ekscentrycznych rodziców, ale w tym wypadku byłoby zdecydowanie lepiej gdyby wołano mnie „John” albo „Peter”. Czy ja za młodu wyglądałem na aż takiego gbura, by nazwano mnie jak jakiś szlachetny kamulec? - pomyślał młody dziennikarz, gdy po raz kolejny ktoś zachichotał z jego imienia.
– Śmieszy cię to?! - warknął podpisując odbiór listu poleconego.
– Oczywiście, że nie. Przepraszam pana bardzo – odpowiedział listonosz starając się przybrać poważną minę.
– To wszystko? - zapytał Dwaine, dalej będąc podirytowanym.
– Tak. Do widzenia – mężczyzna w niebieskim uniformie pożegnał się i wyszedł wciąż lekko chichotając.
– Idiota – mruknął pod nosem zatrzaskując drzwi swego mieszkania.
Gdyby istniał określony wzór jak powinien wyglądać dziennikarz, Amethyst byłby jego idealnym przykładem. Zbyt duża fioletowa, powyciągana koszulka, pamiętające dawne czasy powycierane jeansy i tanie zużyte trampki. To codzienny zestaw jaki zakładał Dwaine wychodząc do pracy. Mieszkanie też pozostawiało wiele do życzenia. Kawalerskie życie „przyozdobiło” to małe M2 o niewytrzepane dywany i grubą warstwę kurzu na rzadko używanych szafkach. Kto by się jednak tym przejmował, gdy na zewnątrz jest tyle spraw, o których można napisać.
Amethyst spojrzał na odebrany list. Nie było nadawcy ani żadnego adresu skąd mógłby przyjść. W środku była mała kartka z tajemniczym napisem: „SFA dopadło AH Bądź w restauracji „Mells” o 17.00 jeśli chcesz wyruszyć.”. SFA, AH? Co to wszystko ma znaczyć? Co to za skróty? - zastanawiał się dziennikarz siadając na kuchennym krześle. Uznał, że są to jakieś mało śmieszne żarty. Niektórzy nie mają poczucia humoru. Złożył niedbale list na cztery i schował w tylnej kieszeni spodni. Dwaine spojrzał na zegar stojący na lodówce. Pokazywał godzinę 10.12.
– Cholercia! - krzyknął zrywając się na nogi i pędząc do sypialni. Powinien być w redakcji już od dwunastu minut! Od razu wszystko zgonił na listonosza. Gdyby ruszał się trochę szybciej, wszystko było w najlepszym porządku. Chwycił klucze leżące na stole i wybiegł z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.
„The New Inteligence” była to nowoczesna gazeta wyspecjalizowana w robieniu afer oraz praniu brudów sławnych osób. Nie była zbyt popularna sądząc po małej ilości sprzedanych egzemplarzy z ostatniego roku. Kilkunastu osobowa redakcja, z roku na rok stawała się coraz szczuplejsza.
Amethyst Dwaine podszedł do strażnika pilnującego drzwi wejściowych firmy i począł przeszukiwać kieszenie.
– Pomóc z czymś, Dwaine? - zapytał potężny ochroniarz zdejmując ciemne okulary z bladej twarzy.
– Cześć Bob. Nie, nie. Po prostu nie mogę znaleźć identyfikatora.
– Masz blisko, skocz szybko, a ja już cię zapiszę.
– Wielkie dzięki, Bob. Wiszę ci piwo – Amethyst rzucił się pędem w stronę domu, by nie robić sobie jeszcze większych kłopotów. Spóźnia się już któryś raz z kolei. Wątpił czy szef dalej będzie taki wyrozumiały.
Dysząc dobiegł do swojego bloku i wparował do środka. Pozdrowił sąsiadkę na klatce schodowej i dostał się schodami na 2 piętro, gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Gdy tylko znalazł się w pobliżu wejścia do swojej kawalerki i rozpoczął wyciąganie pęka kluczy z ciasnej kieszeni spodni, zauważył coś bardzo niepokojącego. Jego M2 było otwarte. Dałby sobie głowę uciąć, że zatrzaskiwał drzwi wychodząc do pracy. Wszedł powoli w głąb krótkiego korytarza. Robił małe kroki rozglądając się na wszystkie strony. Owszem był bałagan, ale jedynie pozostawiony przez jego samego. Żadnych porozwalanych szuflad czy wywróconych szaf. Każda należąca do Amethysta rzecz była na swoim miejscu. Prawdopodobnie byłem nieuważny śpiesząc się do pracy – pomyślał. Zabrał identyfikator i wyszedł pamiętając by dobrze wszystko zamknąć.
Gdy Dwaine wrócił pod próg „The New Inteligence” nigdzie nie zauważył ani śladu Boba. Zamiast niego przy drzwiach stał młody, barczysty mężczyzna z pistoletem w dłoni. Na plakietce przyczepionej do kurtki było napisane: „Ewan Nails, Second Future Agency”. Amethyst z lekkim zdenerwowaniem podszedł do nowego strażnika.
– Gdzie jest Bob?
– Kto? Proszę stąd odejść – odparł groźnie Ewan.
– Poprzedni ochroniarz, jeszcze chwilę temu tu był – dopytywał Dwaine wyciągając plakietkę ze zdjęciem i nazwiskiem.
– Został... Usunięty – odpowiedział.
– Usunięty? - zapytał dziennikarz. Bardzo lubił Boba i miał nadzieję jeszcze dzisiaj go zobaczyć.
– Jest pan pracownikiem „The New Inteligence”? Proszę wchodzić – powiedział Ewan i wepchnął Amethysta do środka.
Coś tu nie gra – pomyślał. Wbiegł truchtem po schodach i skierował się w stronę swojego komputera. Wzrokiem przeszukał pozostałe biurka, lecz nigdzie nie zobaczył Anny. Było to naprawdę dziwne. Ostatnio praktycznie nie opuszczała redakcji. Każdy z pracowników wiedział, że pragnęła zdobyć nagrodę Pulitzera, dlatego też pracowała od bladego świtu, aż do późnej nocy.
Brak weny twórczej przejawia się w różnoraki sposób. Dwaine'a pobudził do wszelakich rozmyślań. Co znajduje się za strefą zamkniętą? Czym zajmuje się Second Future Agency? I najważniejsze, gdzie jest Anna? Młodziutka, rudowłosa istota, której tak bardzo lubił się przyglądać. Czasem odchylała głowę by spojrzeć na niego. Chwile spędzone z Anną Hutchens zapadły mu w pamięć. To na piciu kawy, to na pomocy przy artykule. Jej nieobecność jest niepokojąca – pomyślał.
Amethyst przeglądał wczorajszą gazetę wydaną przez „The New Inteligence”. Gdy skończył jeden z tekstów Anny doznał przerażającego olśnienia. Przeglądany przez niego artykuł podpisany był inicjałami AH. W jednej chwili wstał z miejsca przewracając krzesło i powoli sięgnął ręką do tylnej kieszeni spodni.
– Nie mówcie, że... - mruknął do siebie rozwijając pogięty list.
„SFA dopadło AH Bądź w restauracji „Mells” o 17.00 jeśli chcesz wyruszyć.” Czyżby to była prawda? Jeżeli SFA to Second Future Agency, w takim razie inicjały AH muszą oznaczać... Annę Hutchens!
Amethyst poczuł jak łomocze mu serce. Reszta pracowników redakcji przyglądała mu się ze zdziwieniem, gdy ten stał nieruchomo wpatrując się w jakiś papier. Niestety Dwaine'owi nie było do śmiechu. Jeżeli to wszystko była prawda, może to oznaczać, że Anna jest w niebezpieczeństwie. Nie mógł dopuścić by coś jej się stało.
Młody dziennikarz postanowił, że zanim odwiedzi „tajemniczego wybawiciela” w restauracji „Mells”, musi sprawdzić dom Anny. Może to tylko dziecinna zabawa, a on daje się tak łatwo w to wszystko wciągnąć? Amethyst urwał się wcześniej z pracy. Wychodząc zauważył jak nowy ochroniarz przygląda mu się spod ciemnych okularów. Lepiej z nim nie gadać – pomyślał.
Pół godziny później był już pod domem swojej redakcyjnej przyjaciółki. Anna Hutchens mieszkała w małym domku na skraju jednej ze spokojniejszych dzielnic Nowego Jorku. Zapłacił taksówkarzowi i ruszył w stronę starych, zniszczonych drzwi.

ROZDZIAŁ 2: SPOTKANIE


Dom jednej z redakcyjnych sław zupełnie nie przypominał wyszukanej willi, ani pałacu z ogrodem. Było to najzwyczajniejsze jakie tylko można sobie wyobrazić miejsce. Z dala od głównych dróg opuszczone i obdrapane odstraszało większość mijających je przechodniów. Odpadający żółtawy tynk i zniszczone okna dawały widoczne oznaki, że nikt tam nie mieszka. Była to nieprawda. Mieszkała tam Anna Hutchens. Dociekliwość i umiejętność zadawania niewygodnych pytań skutecznie przyczyniły się do powstania takich przezwisk jak „Hiena” czy „Pijawka”. W życiu prywatnym ta rudowłosa dziennikarka odznaczała się rozwagą i kreatywnością.
Amethyst Dwaine nacisnął na zimną, metalową klamkę i ku jego zaskoczeniu drzwi ustąpiły. Nie był pewien czy to dobry, czy zły znak. Nie ociągając się zbyt długo zrobił parę dużych kroków wchodząc do środka. Widok jaki rozpościerał się teraz przed nim był niezbyt zachęcający by iść dalej. Wszędzie leżały papiery i śmieci. Puste opakowania do chińskim żarciu kontrastowały z ładnym czerwonym dywanem. Na ścianach znajdowały się korkowe tablice z masą wycinków z różnych gazet.
– Anna? Jesteś tu – zawołał cicho dziennikarz, jakby bał się głośniej krzyknąć.
Dom był kompletnie pusty. Jedynym jego mieszkańcem okazał się czarny kot, który wywracał puste opakowania kociego jedzenia w poszukiwaniu resztek. Serce Dwaine'a biło coraz mocniej z każdym kolejnym krokiem. Amethyst skierował się w stronę schodów prowadzących w dół. Jeżeli Anna zemdlała i teraz potrzebuje pomocy? Nie mogę jej teraz zostawić - pomyślał.
Piwnica. Najbardziej ciemna i obskurna część w większości domków jednorodzinnych. Zawsze będące legowiskiem strachu i przerażenia dla dzieci. Nie sprzątane zbyt często, emanowało zgnilizną, kurzem i brudem. Brak okien dopełniał ten mroczny wizerunek tego jakże użytecznego pomieszczenia.
– To skandal, mieszkać w takim burdelu – mruknął do siebie kierując się w coraz to nowe pomieszczenia. Tutaj także nic nie znalazł. Niezebrane pranie, trochę śmieci, drewna i cała masa zupełnie nikomu niepotrzebnych rzeczy. Jedyną zastanawiającą rzeczą były zamknięte, czarne, antywłamaniowe drzwi. Po jaką cholerę wstawiać tutaj takie coś – pomyślał Dwaine. Po paru minutach walki z metalową klamką odpuścił. Sam pomysł, że Anna zamknęłaby się tutaj na klucz był iście idiotyczny.
Parę chwil później Amethyst Dwaine opuścił ten nieprzyjemny teren maszerując w stronę baru, gdzie listownie zaprosił go pewien „tajemniczy gość”. Po dziennikarce „The New Inteligence” spodziewał się białego sidingu, nastrojowego kominka z koszem na drewienka i szerokich okien, a zastał ruderę nadającą się tylko i wyłącznie do wyburzenia. W redakcji wcale nie płacili tak mało, szczególnie pretendentom do nagrody Pulizera – pomyślał. W dalszym ciągu nie pozbył się rzeczy, która dręczyła go od pewnego czasu. Gdzie jest Anna Hutchens?!
Umówione miejsce spotkania z nadawcą listu nie było zbyt odległe od „domu” Anny. Korzystając więc z chwili czasu, Amethyst postanowił podsumować pewne fakty, oraz sformułować właściwe pytania. Nie potrafił stanąć przed „tajemniczym gościem” nie będąc nieprzygotowanym. Wielokrotne wywiady z politykami i gwiazdami sprawiły, że każdą poważniejszą rozmowę Dwaine wolał wcześniej poważnie przemyśleć. Gdzie była Anna? Czym zajmuje się Second Future Agency? Co z tym wszystkim wspólnego mają czarne, antywłamaniowe drzwi?
Ciężko było trafić do restauracji (przypominającej bar) „Mells” po raz pierwszy. Mała niewyróżniająca się niczym szczególnym uliczka skutecznie ukrywała w swoich zakamarkach małe przejście dzięki, któremu można było dostać się do środka. Tuż po wejściu odwiedzającego witały czerwone ściany, duże drewniane stoliki oraz kamienne płyty, krzywo wtopione w betonowe podłoże. Mrocznej atmosferze smaku dodawała gotycka muzyka oraz brak jakichkolwiek okien. Amethyst szybko zauważył wiele podobieństw do pewnej piwnicy, którą niedawno opuścił.
Minęła godzina siedemnasta pięć. Dwaine powoli mijał puste stoliki szukając jakiejś żywej duszy. Można było zauważyć niedomytą podłogę i puste kufle, w dalszym ciągu nie uprzątnięte po ostatnich gościach.
– Spóźniłeś się – gruby, chłodny głos wydobył się ze stolika położonego w kącie. Dziennikarz przerażony podskoczył w miejscu przewracając jedno z krzeseł i robiąc potężny hałas. - jesteś za głośny. Podejdź tu.
– Gdzie jest Anna?! - Amethyst jednym skokiem dotarł do mężczyzny i złapał go za koszulę – Gdzie ona jest!? Mów!
– Opanuj się. Nie będę cię uspokajał mówiąc, że jest bezpieczna, ponieważ tak nie jest. Jest w cholernym niebezpieczeństwie i każda kolejna minuta działa na jej niekorzyść, więc puść mnie i posłuchaj jak możesz jej pomóc.
Podziałało. Dwaine z cichym westchnięciem opadł na jedno z krzeseł. Był wyczerpany. Wszystko układało się w taki sposób, że dziennikarz nic z tego nie rozumiał. Gdzie podziała się ta szara rzeczywistość? – pomyślał chowając twarz w dłoniach.
– Nazywam się Barney Jakes, ale mów mi Jake – mężczyzna wyciągnął dłoń w geście przywitania, lecz widząc brak reakcji ze strony Amethysta szybko ją schował – obawiałem się, że nie odczytasz poprawnie listu i nie przyjdziesz. Jak widać myliłem się.
– Co się stało z Anną? - zapytał zrezygnowanym głosem młody dziennikarz.
– Anna została, jakby to ująć... usunięta.
„Usunięta”. Tego samego słowa użył ten goryl z SFA, stojący przed redakcją – zauważył Dwaine, gratulując sobie swojej spostrzegawczości.
– Co to znaczy?
– Pozwól, że zacznę od początku. Anna jest moją serdeczną przyjaciółką. Parę tygodni temu poprosiła mnie o spotkanie w waszej redakcji. Był środek nocy. Prosiła o informacje dzięki którym mogłaby dokończyć swój artykuł, który wyjawił by prawdę o Strefie Zamkniętej.
– Chodzi ci o ten skażony teren? Nie ma tam nic ciekawego poza zakazem zbliżania, wysokim murem i zgrają naukowców gadających po polsku.
– Skażony teren? Jest w pewien sposób skażony, ale inaczej niż ci się wydaje. Przykro mi, ale nie możemy tutaj dłużej rozmawiać. Obserwują mnie, obserwują ciebie. Obserwują wszystko! Cholerne SFA!
– Czym jest to SFA?
– Nie teraz. Nie mamy czasu. W nocy, wrócisz się do domu, w którym przed chwilą byłeś. Zejdziesz do piwnicy i otworzysz czarne drzwi. Oto klucz – Barney wyciągnął duży metalowy przedmiot z kieszeni koszuli i podał go Amethystowi.
– Skąd, ty...?
– Nie teraz. Znajdź niebieską teczkę z napisem „G17” i wróć do swojego mieszkania. Zabezpiecz drzwi czym tylko możesz i czekaj na mnie – Jake wstał z miejsca i narzucił kurtkę, która czekała zawieszona na jego krześle.
– Czekaj! O co tu chodzi. Gdzie jest Anna? Wyjaśnij mi... - dopytywał się dziennikarz podnosząc się z miejsca.
– Hutchens została zesłana do Stefy Zamkniętej! - wydarł się mężczyzna wychodząc z baru.

ROZDZIAŁ 3: NEGATYW


Anna spojrzała na Amethysta tym samym słodkim wzrokiem. Mrugnęła kusząco przyprawiając młodego dziennikarza o szybsze bicie serca. Serca, które należało wyłącznie do jednej osoby. Jej długie rude włosy efektownie mieniły się w słońcu, lekko muskane podrywami ciepłego wiatru. Miała smukłą twarz i duże zielone oczy, za które Dwaine oddałby wszystko co tylko posiada. Począł biec w kierunku swojej ukochanej, lecz każdy krok stawał się ociężały. Dotarcie do celu przez chwilę wydawało się rzeczą niemożliwą do zrealizowania. Coś hamowało go już u źródła. Zabierało jego marzenie wyrywając mu je siłą z umysłu i nie pozwalając racjonalnie myśleć.
Mężczyzna poczuł silny ból w skroni. Podniósł leniwie powieki i zdał sobie sprawę, że spadł z kanapy. Koc, którym widocznie okrył się wczorajszego wieczoru leżał zmięty parę metrów od niego. Prawdopodobnie po raz kolejny rzucał się w nocy, jak miał to zwyczaj robić. Sen. Miał taki ciekawy sen. Śniła mu się ona. Przez chwilę starał się podtrzymać wizję pięknej Anny w jego głowie, lecz rozmyła się wyparta przez poranną rzeczywistość. Amethyst westchnął cicho i wstał z podłogi otrzepując się z kurzu, który zbierany przez miesiące szybko „przeskoczył” z dywanu na niego.
Zastygł w bezruchu spoglądając na niedaleko postanowiony stolik. Na nim leżała niebieska teczka z wielkim, białym napisem 'G17'. Teraz wszystko sobie przypomniał. Wczoraj, gdy powrócił z domu Hutchens był tak wyczerpany nowościami tamtego dnia, że bez patrzenia do środka rzucił się spać. Zasnął poprzedniego wieczoru nawet nie rozbierając się z codziennych ubrań, choć ciekawość nie dawała mu spokoju aż do ostatniego zamknięcia powiek. Już wyciągnął rękę by przejrzeć zawartość znalezionego folderu, lecz zatrzymał ją po chwili. Być może powinien zaczekać na Jake'a przez spojrzeniem do środka? Szybko odrzucił tę wątpliwość. Postać „tajemniczego wybawiciela” wydawała mu się tak odległa, jak gdyby nigdy jej nie spotkał.
Dwaine odpiął zamykający metalowy klips i uchylił okładkę. W środku znajdowało się parę akt, kilka zdjęć oraz zniszczony i nadpalony tekst pisany ręcznie. Gdy tylko udało mu się wydobyć kartkę z teczki zauważył, że pismo został w większości podarte i jedynie kilka fragmentów, prawdopodobnie długiego dokumentu pozostało nienaruszonych. Dziennikarz od razu rozpoznał rękę Anny i rozpoczął czytanie nie zwracając na razie uwagi na resztę zawartości.
„...mnie tutaj z tym potworem. Co za bezczelność! Co chwilę wydziela jakiś okropny żółtawobrązowy płyn, który wżera się w podłoże. Zbiera mnie na wymioty, gdy na niego patrzę. Kustosz! Pra...”.
„...ał jeszcze Polak. Jest całkiem przystojny, choć trudno myśleć o takich rzeczach będąc co parę sekund nękanym przez jakieś monstra. Sullivan często na niego krzyczy, choć widać, że liczy się z jego zdaniem. Odseparowując lamenty o szatanie jest całkiem intelige...”.

Amethyst westchnął cicho i począł przeglądać zdjęcia. Parę z nich przedstawiało iście dziwne kształty. Przypominało to ludzi chowających się w półcieniu, gdzie jedynie lekki zarys postaci oznajmiał, że ktokolwiek się tam kryje. Mimo półgodzinnego wytężania wzroku, oraz użycia szkła powiększającego Dwaine poddał się odrzucając niezrozumiałe mu fotki na stolik. Zauważył jednak, że pośród nich zagubiło się jedno całkiem normalne. Wyciągnął je spomiędzy innych i przyjrzał mu się dokładnie. Przedstawiało ono mężczyznę w średnim wieku, który nosił podarty mundur NATO. Był cały brudny i prawdopodobnie bardzo zmęczony, gdyż podparty o jakieś schody wydawałoby się jakby miał się zaraz przewrócić. Przypominało to wyciętą klatkę z filmu. Na odwrocie był podpis.
„Owicz”.
Rozległ się głośny pisk dzwonka do drzwi. Dziennikarz odłożył zawartość teczki z powrotem na stolik i poszedł otworzyć. Osoba stojąca w progu natychmiast przypomniała mu o wydarzeniach poprzedniego dnia. Był to mężczyzna, który wczoraj przedstawił się jako Barney Jakes. Natychmiast wepchnął Amethysta do środka i szczelnie zamknął za sobą drzwi skrupulatnie sprawdzając po kilka razy wszelkie zasuwy i łańcuszki.
- Co do cho... - rozpoczął z wyrzutem młodzieniec lekko podirytowanym głosem. Ostatnio czuł się skutecznie obdzierany z wolności osobistej.
- Spokojnie chłopcze. Przepraszam za takie wtargnięcie, ale dałbym głowę, że widziałem paru czarnych za rogu ulicy.
- Czarnych?
- „Przedstawicieli” SFA – odpowiedział zjadliwie Jake zdejmując buty, po czym szybko wparował do salonu. - Jebańce nawet nie kryją się z bronią. W końcu to rządowa organizacja, więc policja i tak im nic nie zrobi. Tylko po jaką cholerę straszyć ludzi? I tak otoczka wokół Strefy Zamkniętej jest przesadnie duża, po co więc jeszcze stwarzać jakieś niedomówienia.
- Strefa Zamknięta! Znów użyłeś tego terminu. Wczoraj powiedziałeś, że „Hutchens została zesłana do Strefy Zamkniętej”. Czyli gdzie dokładnie? Co jej grozi?
- Ach... Zapomniałem, że ty o niczym nie wiesz. Nie przejrzałeś materiałów w teczce? - zapytał mężczyzna zabierając teczkę ze stolika i wertując jej zawartość.
- Trochę tam zaglądałem, ale nie ma tam nic ciekawego poza paroma dziwnymi zdjęciami i fragmentami zniszczonego dokumentu, w którym są same brednie. Nic interesującego. Po co właściwie kazałeś mi to przynieść? Gdzie jest Anna?
- Proszę. To ci trochę wytłumaczy – Barney sięgnął ręką do kieszeni koszuli i wyciągnął złożoną „na cztery” kartkę. Gdy dziennikarz zajrzał do środka tekst mocno go zaskoczył.
- Pełna wersja tego zniszczonego dokumentu! Pisane przez Annę. Wszędzie poznam ten jej charakterystyczny zawijas przy literce 'g'.

Dwaine wstał i zaczął chodzić po pokoju. Wyglądał prawie jak młodzi tatusiowie czekający na porodówce. Przygryzł lekko wargi i miętosząc w ręku dany mu przez Jake'a fragment artykułu starał się w inteligentny sposób sformułować nurtujące go pytanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że Anna została zesłana do miejsca gdzie dawniej prowadzono badania genetyczne, kombinowano z teleportacją, a teraz grasują tam mutanty, które są krzyżówką ludzi z maszynami?
- Bądź zwierzętami. Nie ograniczano środków by ulepszyć człowieka – odpowiedział spokojnie mężczyzna starając się uspokoić przesadnie rozemocjonowanego dziennikarza.
- To przecież stek bzdur! I ja mam niby w to uwierzyć! Chyba Cię pojeb...
- Czyżby? - Przerwał mu stanowczym głosem były wojskowy. - Pewnie nie zaglądałeś do akt, co? W teczce Anny są całkiem fajne szkice. Rzuć okiem.

Image

Obraz: Right reserved by gorky17.com
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Kelan Navarr » 25 Paź 2010, o 20:23

Rozpoczęte trzecie opowiadanie, a dwa poprzednie niedokończone leżą odłogiem. Nie lepiej najpierw dokończyć te stare, a potem brać się za kolejne?

Edit:
Jaspar jako, że pojawiły się głosy, że powyższy post jest bardzo chłodny i że jestem nie w sosie, zapewniam - nie ma w nim żadnego chłodu :)
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Dagos Bardok » 26 Paź 2010, o 14:48

Spokojnie. Nie wyczułem w twoim poście, jakiejś specjalnej niechęci. Owszem, dobrze by było bym dokończył kolejne, a przynajmniej jedno z dwóch, ale jak już chyba pisałem Popkowi mam mały problem i kolejne rozdziały będą musiały poczekać. Póki co można poczytać "Rdzeń" :)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Fenn Mereel » 26 Paź 2010, o 16:51

Strefa Zamknięta niedaleko Lublina :D Hahahaha. To mnie rozbawiło, a opowiadanie ciekawe i nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

EDIT: A czy nie była czasem taka gra komputerowa Gorky?


Była. To opowiadanie jest w dużej mierze z nią powiązane (co napisałem w INFO).
Dop. Bardok
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Dagos Bardok » 11 Gru 2010, o 16:30

Dodałem wersję "dla leniwych". Teraz można ściągać w PDF, bądź czytać online. Zapraszam do komentowania ;)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Tzim A'Utapau » 14 Gru 2010, o 14:38

Wersja dla leniwych to zawsze dobre rozwiązanie marketingowe ;)

Z zapisu pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy jest odmiana imion i nazwisk, bo robisz to konsekwentnie:
Bob'a

Amethyst'a

Amethyst'owi

ale już poprawnie:
Anny

a nie Ann'y.
Ogólnie rzecz biorąc męskie imiona obcego pochodzenia są w polszczyźnie odmienne, a zasada stosowania apostrofu w uproszczeniu sprowadza się do tego, czy końcówkę wyrazu czyta się tak jak pisze i czy w trakcie odmiany nie zmienia ona brzmienia.
Czyli poprawnie Boba, Amethysta etc. Inny zapis sugeruje nam, że imię "Bob" czyta się inaczej, że w trakcie odmiany "Bob'a" ostatnie "b" jest bezdźwięczne. Zapis "Bob'a" w sumie czyta się na logikę [Boa]. Prawda, że dziwne? ;)

Jeszcze prościej (nie wszyscy muszą mieć ochotę zagłębiać się w ten shit, zdaję sobie sprawę) przyjąć zasadę, iż imiona zakończone na spółgłoskę nie wymagają w odmianie apostrofu (Anakina, Obi-Wana) a te na samogłoskę tak (Billy'ego). Nie zawsze jest to prawda, ale w 90 % przypadków owszem (bywają samogłoski, które się czyta na końcu wyrazu - gdyby na ten przykład odmieniać alias mojego bohatera [choć jest nieodmienny!] wyglądałoby to poprawnie Tau-> Taua) jak i zdarzają się spółgłoski, których się nie czyta.
Ale najłatwiej
-> spółgłoska ->bez apostrofu
-> samogłoska -> apostrof

To tak już na przyszłość, może się przyda :D Więcej do zapisu się nie czepiam, bo w sumie jest spoko.

*

Całość przeczytałem z przerwami, nie mój klimat (Gorky jest specyficzne), ale to dobre opowiadanko i nie można zaprzeczyć, jakobyś nie oddał właśnie specyfiki tego uniwersum. Czuć w tekście słowiański koncept, tak jak w grze ;)
W pierwszej części był fajny, narastający obraz jakiegoś paranoicznego "czegoś", w drugiej jak dla mnie trochę zbyt bezpośrednio wyrażonego:

Był wyczerpany. Wszystko układało się w taki sposób, że dziennikarz nic z tego nie rozumiał. Nieznani ludzie, zniknięcia, porwania. Co jeszcze mnie czeka – pomyślał chowając twarz w dłoniach.

Zdaję sobie sprawę, jak trudno czasami wyrazić myśl, przedstawić ją czytelnikowi tak, jakby się chciało, ale wierz na słowo - najlepiej robić wszystko, byle nie podsumować całego charakteru tekstu w nim samym. Niech czytelnik sam wywnioskuje, że bohater jest zmęczony, że wokół się dzieją rzeczy dziwne, że całość trzeba poskładać. Gdy narrator podsumowuje bezpośrednio: "było dziwnie", to tak, jakby chciał się skupić na całej reszcie, a dziwność miała być tylko dodatkiem. Tymczasem (tak mam wrażenie) tutaj "dziwność" wiedzie prym, więc najlepiej ją zawrzeć między wierszami.

A w ogóle to punkt dla autora za mierzenie w fantastykę spoza klasycznej grupy. :D
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Dagos Bardok » 14 Gru 2010, o 15:23

Dzięki za opinię ;) Co do imion, to przyznając się nie byłem ich pewien. Sięgnąłem do pierwszej lepszej książki pod ręką i zrobiłem tak jak tam było, widocznie niepoprawnie :P Postaram się zmienić końcówki na odpowiednie. Co do napięcia, tutaj pewnie też masz rację. Biorę się za 3 rozdział :)

EDIT: Pozwoliłem sobie wprowadzić poprawki do tekstu sugerując się uwagami wytyczonymi przez Lakona. Mam nadzieję, żę podniesie to przyjemność czytania =)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: Gorky 17: Rdzeń

Postprzez Dagos Bardok » 15 Kwi 2011, o 14:52

Trzeci rozdział Gorky 17: Rdzeń został dodany. Zapraszam do czytania oraz komentowania. Informuję także, że wersja PDF jest o wiele czytelniejsza i wygodniejsza ;)
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42


Wróć do Opowiadania

cron