DRUŻYNA MARZEŃ! - ONI SĄ GORSI NAWET OD CIEBIE! - CZĘŚĆ I - POCZĄTEK
- Stwierdzenie. Kocham cię mój kwiatuszku!
- Zachwycenie. Oh, ja ciebię też kocham, mój rdzawy robaczku!
- Stwierdzenie. Nawet nie wiesz ile danych bym za ciebie oddał, mój ty blaszany bursztynie!
- Zawstydzenie. Proszę cię, nie jestem aż tyle wart!
- Stwierdzenie, Uniesienie. Ależ jesteś! Moje systemy szaleją na twój widok!
- Zachwycenie. Oh!
Stojący nieopodal wysoki, czarnoskóry Zabrak schował twarz w dłoniach w geście totalnego zwątpienia w resztki rozumu na świecie.
- No nie, poważnie? Chcesz mi powiedzieć że ich też zabieramy?!
Niski, nieogolony mężczyzna rasy ludzkiej nie mogąc powstrzymać śmiechu, odpowiedział, a wraz z jego zapijaczonym głosem, pojawił się odór taniego alkoholu.
- Może i są... No, dziwni... Ale to jedni z najlepszych robotów zabójców jakich znajdziesz po tej stronie planety!
- Dziwni?! DZIWNI?! Oni są zdrowo pojebani!
Zbulwersował się Zabrak, wskazując na totalnie ignorującą ich parę robotów obsypujących się słodkimi komplementami.
- No bo powiedz mi, co za chory umysł zdołał zaprojektować dwie maszyny które poza tym że świetnie nadają się w zimnokrwistej walce, jakkolwiek to brzmi w odniesieniu do robota, to na dodatek tego są gejami do potęgi!
Słyszałeś co do siebie mówią?! To przechodzi ludzkie pojęcie!
-Weź daj spokój... Nie są gorsi od Mervina...
Odparł człowiek, drapiąc się nerwowo po brodzie, z zamiarem usunięcia jakiegoś obrzydliwego strupa.
- A... Tak... Mervin...
Bąknął pod nosem Zabrak, spoglądając swoimi niebieskimi oczami na stojącego chwiejnie chudego, niskiego, młodego Twi'leka, który chyba nie był do końca pewny co do tego gdzie się właśnie znajduje.
Jego karykaturalnej postawie towarzyszyły ogromne, przedziwne gogle zasłaniające oczy i... w jego wypadku większość niesymetrycznie małej głowy. Zaś biała koszula z nadrukowanym czerwonym kwadratem na środku, została skrzętnie upchnięta w szare zniszczone spodnie.
- Raccu... Powiedz mi, skąd ty bierzesz takich dziwolągów?
Rzekł niebieskooki do niskiego mężczyzny któremu w końcu udało się zdrapać strup...
-Wiesz Green....
-Właśnie nie wiem! Nie wiem, jak do tak profesjonalnej misji mogłeś zatrudnić parę powalonych homoseksualistów, żyjącego we własnym, dziwnym świecie bełkoczącego od rzeczy świra, oraz.... oraz ją!
Tu wskazał na... No właśnie... Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać że "to coś" w którego stronę wyciągnął swój palec Green, jest tak naprawdę kupą starych szmat, w które ktoś zawinął stos poskręcanych kawałków metalu, butelkę wina oraz jakieś różowe to-to w środku.
- Masz na myśli Zeltronkę? Co z nią?
Powiedział zbulwersowany Raccu, tym razem wyciskając ropiejącego pryszcza na szczycie swojego potężnego nosa.
- Co z nią?! O przepraszam! Czyżbyś nie zauważył, że odkąd jest z nami w grupie, to informacje o tym że to istota żyjąca wiem tylko dlatego, że ty mnie o tym powiadomiłeś!
Spod tej kupy szmat, kolczyków, metali, oraz butelek alkoholu wystających z kieszeni nie da się nawet zauważyć że gdzieś tam głęboko w środku fałdów obdrapanego materiału znajduje się coś żywego!
- E tam, wyolbrzymiasz! Poza tym jest ona najlepszym snajperem jakiego mamy! Podobno kiedyś, ustrzeliła z dachu wieżowca ważnego polityka, który kilkadziesiąt metrów dalej popędzał akurat swym śmigaczem w totalnie wielkim ruchu, a mimo to, z jego głowy została jedna wielka plama!
-Ta... Chciałbym to zobaczyć...
Mruknął z dezaprobatą Zabrak o imieniu Green przyglądając się wysiłkom kolegi w wyciskaniu pryszczy...
- Ehh... No dobrze, tak więc podsumuj mi tę listę ofiar które z nami idą...
- Ahem... No więc tak: Dwójka robotów zabójców Ramon i Hombre, Mervin Twi'lek, nasz technik... Zeltronka Sheva, snajper, oraz my dwoje: byli żołnierze, dezerterzy od siedmiu boleści i jednej martwej dziwki z Beebleberry!
- I powiedz mi raz jeszcze jaki jest ten nasz przecudowny plan działania? Oczywiście zakładając że nie uda nam się spartolić do końca wszystkiego.
Brodaty mężczyzna spojrzał na niego spode łba. Z bólem w głosie powiedział.
- Trochę wiary! To najlepsza ekipa którą udało mi się zebrać za te pieniądze!
- Wolałbym już je wydać na wódkę niż... Eh... Szkoda słów...
- E tam, gadasz! Zobaczysz, wszystko pójdzie jak spłatka, ponieważ główka pracuje!
Raccu popukał się palcem po głowie, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha... A trzeba przyznać że jego uśmiech robił wrażenie!
To znaczy, w dość negatywnym sensie... Bo któż chciałby patrzeć na praktycznie jeden wielki brak uzębienia, oprócz kilku zniszczonych kikutów, paru czarnych resztek, oraz czegoś zielonego w miejscu trzonowców...
Zabrak skrzywił się na ten widok.
- Lepiej mów, bo już nie mogę dłużej na ciebie patrzeć, Raccu...
- Ahem. No więc tak.
Jeden: Ty, w obstawie robotów idzesz zobaczyć się z "szefem", Sheva ustawia się na górce znajdującej się na wschód od willi, i wejścia na farmę, ja zakradam się od tyłu wraz z Mervinem.
Dwa: Ty zajmujesz się rozmową z "szefem" na zewnątrz, mówisz mu o różnych pierdołach... Byleby został na dworze, wraz z ochroną skierowaną na ciebie. Ja za to wkradam się z Mervinem który oszukuje systemy bezpieczeństwa po to by ukraść dane.
Trzy: Udaje mi się wyjść z danymi i oddalić w bezpieczne miejsce, ty kończysz rozmowę i również udajesz się daleko stąd.
Opcjonalnie: Jeśli zrobi się gorąco, i coś nam się stanie, ty wraz z robotami najpierw staracie się negocjować, mówisz mu że snajper ma go na muszce i nie ma gościu żadnych szans. W najgorszym razie, robicie rozpierduchę!
Pasuje ci coś takiego, przyjacielu?
Brak odpowiedzi od Zabraka, spowodowana przetważaniem informacji które właśnie otrzymał, trwała na szczęście tylko przez krótką chwilę, w której zdążył zauważyć jak Mervin wydłubuje sobie gluta z nosa, a po krótkich oględzinach, wkłada sobie do ust i dokładnie przeżuwa...
- Jak dla mnie bomba...
Odpowiedział zafascynowany zjawiskiem które właśnie ujrzał, po sekundzie jednak opamiętał się, zamrugał i rzucił okiem na wpatrującego się w niego Raccu.
- Mam na myśli, że plan jest dobry! W końcu to twoja dupa jest w pieprzonym zagrożeniu, więc lepiej tego nie sknoć!
- Spokojna głowa Green!
- Spokojna to będzie jak już o tym wszystkim zapomnę... Ale dość tych pogaduszek! Ruszamy!
Zabrak, po wypowiedzeniu ostatniego słowa, kopnął z całej siły stos łachmanów, w którym znajdowała się smacznie śpiąca Sheva...
Śniąca akurat o wielkim złotowłosym rycerzu na białym koniu, który jechał by wyswobodzić ją z... Nagle poczuła przeszywający ból w okolicach żeber zrywający ją ze snu!
Dziewczyna krzyknęła piskliwym głosem, a fałdy łachów, zaczęły przewracać się z jednej storny na drugą.
Green uśmiechnął się blado spoglądając po reszcie jego jakże barwnej w indywidua ekipy... Na Raccu pijącego wódę, na obściskujące się roboty, na Mervina, który jadł kolejnego gluta i na Shevę która chyba nigdy nie wyplącze się z tych szmat.
- Wszyscy zginiemy...
Dodał ze smutkiem w myślach, kręcąc przy tym głową...
- Stwierdzenie. Kocham cię mój kwiatuszku!
- Zachwycenie. Oh, ja ciebię też kocham, mój rdzawy robaczku!
- Stwierdzenie. Nawet nie wiesz ile danych bym za ciebie oddał, mój ty blaszany bursztynie!
- Zawstydzenie. Proszę cię, nie jestem aż tyle wart!
- Stwierdzenie, Uniesienie. Ależ jesteś! Moje systemy szaleją na twój widok!
- Zachwycenie. Oh!
Stojący nieopodal wysoki, czarnoskóry Zabrak schował twarz w dłoniach w geście totalnego zwątpienia w resztki rozumu na świecie.
- No nie, poważnie? Chcesz mi powiedzieć że ich też zabieramy?!
Niski, nieogolony mężczyzna rasy ludzkiej nie mogąc powstrzymać śmiechu, odpowiedział, a wraz z jego zapijaczonym głosem, pojawił się odór taniego alkoholu.
- Może i są... No, dziwni... Ale to jedni z najlepszych robotów zabójców jakich znajdziesz po tej stronie planety!
- Dziwni?! DZIWNI?! Oni są zdrowo pojebani!
Zbulwersował się Zabrak, wskazując na totalnie ignorującą ich parę robotów obsypujących się słodkimi komplementami.
- No bo powiedz mi, co za chory umysł zdołał zaprojektować dwie maszyny które poza tym że świetnie nadają się w zimnokrwistej walce, jakkolwiek to brzmi w odniesieniu do robota, to na dodatek tego są gejami do potęgi!
Słyszałeś co do siebie mówią?! To przechodzi ludzkie pojęcie!
-Weź daj spokój... Nie są gorsi od Mervina...
Odparł człowiek, drapiąc się nerwowo po brodzie, z zamiarem usunięcia jakiegoś obrzydliwego strupa.
- A... Tak... Mervin...
Bąknął pod nosem Zabrak, spoglądając swoimi niebieskimi oczami na stojącego chwiejnie chudego, niskiego, młodego Twi'leka, który chyba nie był do końca pewny co do tego gdzie się właśnie znajduje.
Jego karykaturalnej postawie towarzyszyły ogromne, przedziwne gogle zasłaniające oczy i... w jego wypadku większość niesymetrycznie małej głowy. Zaś biała koszula z nadrukowanym czerwonym kwadratem na środku, została skrzętnie upchnięta w szare zniszczone spodnie.
- Raccu... Powiedz mi, skąd ty bierzesz takich dziwolągów?
Rzekł niebieskooki do niskiego mężczyzny któremu w końcu udało się zdrapać strup...
-Wiesz Green....
-Właśnie nie wiem! Nie wiem, jak do tak profesjonalnej misji mogłeś zatrudnić parę powalonych homoseksualistów, żyjącego we własnym, dziwnym świecie bełkoczącego od rzeczy świra, oraz.... oraz ją!
Tu wskazał na... No właśnie... Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać że "to coś" w którego stronę wyciągnął swój palec Green, jest tak naprawdę kupą starych szmat, w które ktoś zawinął stos poskręcanych kawałków metalu, butelkę wina oraz jakieś różowe to-to w środku.
- Masz na myśli Zeltronkę? Co z nią?
Powiedział zbulwersowany Raccu, tym razem wyciskając ropiejącego pryszcza na szczycie swojego potężnego nosa.
- Co z nią?! O przepraszam! Czyżbyś nie zauważył, że odkąd jest z nami w grupie, to informacje o tym że to istota żyjąca wiem tylko dlatego, że ty mnie o tym powiadomiłeś!
Spod tej kupy szmat, kolczyków, metali, oraz butelek alkoholu wystających z kieszeni nie da się nawet zauważyć że gdzieś tam głęboko w środku fałdów obdrapanego materiału znajduje się coś żywego!
- E tam, wyolbrzymiasz! Poza tym jest ona najlepszym snajperem jakiego mamy! Podobno kiedyś, ustrzeliła z dachu wieżowca ważnego polityka, który kilkadziesiąt metrów dalej popędzał akurat swym śmigaczem w totalnie wielkim ruchu, a mimo to, z jego głowy została jedna wielka plama!
-Ta... Chciałbym to zobaczyć...
Mruknął z dezaprobatą Zabrak o imieniu Green przyglądając się wysiłkom kolegi w wyciskaniu pryszczy...
- Ehh... No dobrze, tak więc podsumuj mi tę listę ofiar które z nami idą...
- Ahem... No więc tak: Dwójka robotów zabójców Ramon i Hombre, Mervin Twi'lek, nasz technik... Zeltronka Sheva, snajper, oraz my dwoje: byli żołnierze, dezerterzy od siedmiu boleści i jednej martwej dziwki z Beebleberry!
- I powiedz mi raz jeszcze jaki jest ten nasz przecudowny plan działania? Oczywiście zakładając że nie uda nam się spartolić do końca wszystkiego.
Brodaty mężczyzna spojrzał na niego spode łba. Z bólem w głosie powiedział.
- Trochę wiary! To najlepsza ekipa którą udało mi się zebrać za te pieniądze!
- Wolałbym już je wydać na wódkę niż... Eh... Szkoda słów...
- E tam, gadasz! Zobaczysz, wszystko pójdzie jak spłatka, ponieważ główka pracuje!
Raccu popukał się palcem po głowie, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha... A trzeba przyznać że jego uśmiech robił wrażenie!
To znaczy, w dość negatywnym sensie... Bo któż chciałby patrzeć na praktycznie jeden wielki brak uzębienia, oprócz kilku zniszczonych kikutów, paru czarnych resztek, oraz czegoś zielonego w miejscu trzonowców...
Zabrak skrzywił się na ten widok.
- Lepiej mów, bo już nie mogę dłużej na ciebie patrzeć, Raccu...
- Ahem. No więc tak.
Jeden: Ty, w obstawie robotów idzesz zobaczyć się z "szefem", Sheva ustawia się na górce znajdującej się na wschód od willi, i wejścia na farmę, ja zakradam się od tyłu wraz z Mervinem.
Dwa: Ty zajmujesz się rozmową z "szefem" na zewnątrz, mówisz mu o różnych pierdołach... Byleby został na dworze, wraz z ochroną skierowaną na ciebie. Ja za to wkradam się z Mervinem który oszukuje systemy bezpieczeństwa po to by ukraść dane.
Trzy: Udaje mi się wyjść z danymi i oddalić w bezpieczne miejsce, ty kończysz rozmowę i również udajesz się daleko stąd.
Opcjonalnie: Jeśli zrobi się gorąco, i coś nam się stanie, ty wraz z robotami najpierw staracie się negocjować, mówisz mu że snajper ma go na muszce i nie ma gościu żadnych szans. W najgorszym razie, robicie rozpierduchę!
Pasuje ci coś takiego, przyjacielu?
Brak odpowiedzi od Zabraka, spowodowana przetważaniem informacji które właśnie otrzymał, trwała na szczęście tylko przez krótką chwilę, w której zdążył zauważyć jak Mervin wydłubuje sobie gluta z nosa, a po krótkich oględzinach, wkłada sobie do ust i dokładnie przeżuwa...
- Jak dla mnie bomba...
Odpowiedział zafascynowany zjawiskiem które właśnie ujrzał, po sekundzie jednak opamiętał się, zamrugał i rzucił okiem na wpatrującego się w niego Raccu.
- Mam na myśli, że plan jest dobry! W końcu to twoja dupa jest w pieprzonym zagrożeniu, więc lepiej tego nie sknoć!
- Spokojna głowa Green!
- Spokojna to będzie jak już o tym wszystkim zapomnę... Ale dość tych pogaduszek! Ruszamy!
Zabrak, po wypowiedzeniu ostatniego słowa, kopnął z całej siły stos łachmanów, w którym znajdowała się smacznie śpiąca Sheva...
Śniąca akurat o wielkim złotowłosym rycerzu na białym koniu, który jechał by wyswobodzić ją z... Nagle poczuła przeszywający ból w okolicach żeber zrywający ją ze snu!
Dziewczyna krzyknęła piskliwym głosem, a fałdy łachów, zaczęły przewracać się z jednej storny na drugą.
Green uśmiechnął się blado spoglądając po reszcie jego jakże barwnej w indywidua ekipy... Na Raccu pijącego wódę, na obściskujące się roboty, na Mervina, który jadł kolejnego gluta i na Shevę która chyba nigdy nie wyplącze się z tych szmat.
- Wszyscy zginiemy...
Dodał ze smutkiem w myślach, kręcąc przy tym głową...