Zapraszam do lektury, oceny i wytykania błedów.
___________________________________________________________________
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna siedział na środku pomieszczenia, które w trakcie podróży służyło mu jako swoisty plac do medytacji. Wyprostowany, ze skrzyżowanymi nogami, przymknął oczy, wyrównując oddech. Po kilku minutach absolutnie spokojny i pogrążony w transie Sith, podjął się wyciszeniu emocji, by móc je na nowo w sobie wezbrać. Lekkie turbulencje statku, którym podróżował, nie wybiły go z rytmu kontemplacji.
Gdy otoczenie w jakim się znajdował, jakby oddalało się za mgłę świadomości, a wszelakie dźwięki odbijały się jedynie od jego uszu, poczuł, jak jego emocje powoli się normalizują i zaczynają na nowo czerpać energię z Mocy.
Darth Malak zbierał siły, by u boku swojego Mistrza, dalej podążać ku władzy ścieżką potęgi.
Dotąd medytacja przebiegała tak jak dotychczas. Jednak w pewnym momencie Sith wyczuł drgania w Mocy. Kierując swoje myśli w tamtą stronę nie spodziewał się tego, co zauważył w miejscu wibracji. W pomieszczeniu, w którym się znajdował, swoją obecność naznaczała jeszcze jedna osoba. Była ubrana w duży, szeroki płaszcz, a je twarz zasłaniał szeroki kaptur. Jedynie usta były odsłonięte. Nie można było wywnioskować czy ubrana w ten strój postać, to Jedi czy Sith. Jakaś blokada powodowała, że Malak nie potrafił wgłębić się w intruza, by poznać jego naturę i zamiary.
Z pewnością ten mężczyzna potrafił posługiwać się Mocą.
Sith bardzo spokojnie podniósł się, wyprostował kolana i nieświadomie sprawdził delikatnym ruchem ręki, czy przy jego pasie nadal znajduje się miecz świetlny. Spojrzał na intruza i rzekł cicho:
- Nachodzisz mnie w czasie medytacji i nawet nie potrafisz się przedstawić? Masz mi coś ważnego do przekazania, czy od razu mogę cię zabić?
- Zuchwały i narwany. Ale nie zawsze taki byłeś Alek, prawda?
Sith niewzruszony spoglądał na usta, które wypowiedziały te słowa i dopiero po chwili odpowiedział:
- Nazywam się Darth Malak. Znasz moje dawne imię i tym starasz się na mnie wywrzeć wrażenie? Musisz się bardziej postarać.
- Nie muszę się starać, by cokolwiek udowodnić, a tym bardziej wywrzeć na tobie wrażenie - odrzekł spokojnym i suchym tonem mężczyzna. - Zapewne ciekawi cię kim jestem? Otóż…Musisz sam sobie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż to ty mnie wezwałeś.
Brew, która lekko wzniosła się i po chwili opadła, świadczyła o tym, że to stwierdzenie zaskoczyło Malaka. Nadal wpatrując się wprost w nieznajomego, Sith zaczął powolnym krokiem zataczać krąg wokół niego, a postać stała niewzruszona z pochyloną głową ku dołowi.
- Moc jest po to, bym mógł z niej czerpać co zechcę. Więc nie powinno cię tu być, skoro całkowicie nieświadomie, jak uważasz, cię wezwałem.
- A może to właśnie Moc tak chciała?
- Podlegać jej mogą jedynie słabi słudzy Jasności.
- Dokładnie. Słudzy Jasności - powtórzył z lekkim uśmiechem nieznajomy.
Darth Malak jedynie słyszał te słowa, gdyż powolnie szedł za plecami intruza. Mógł skończyć tą farsę jednym ruchem miecza, jednak coś mu podpowiadało, by dać szansę postaci wytłumaczyć na tyle, by zaspokoić swoją wzbudzoną ciekawość.
- Nie jestem już ignorantem. Ufam swoim emocjom, które nie są zakłamane.
- Jeżeli by tak było Aleku, nie rozmawialibyśmy teraz. Wyczuwam w tobie wątpliwości, targające twoją osobą już od jakiegoś czasu.
- Mylisz się głupcze! - podniósł głos Malak, a echo jego słów rozniosło się po małej sali. - Jestem Sithem, moją naturą jest wyłącznie Ciemna Strona. Kiedyś krocząc fałszywą drogą Jasności, nie byłem wart potęgi, po którą teraz sięgam.
- Pomimo wylewającego się z ciebie gniewu, tam wewnątrz iskrzy się jeszcze chęć czynienia dobra, kompletnie ignorując potęgę – stwierdził nieznajomy. Jego głos przypominał Malakowi kogoś, kogo znał, jednak nie mógł skojarzyć kim była ta osoba. Sith potrząsnął głową i odparł:
- Potęga daje zwycięstwo. Zwycięstwo uwalnia mnie z okowów, Moc mnie wyzwoli.
W tym momencie znowu był w pozycji, gdzie mógł zobaczyć z przodu swojego rozmówcę. Wymawiając ostatnie zdanie jakie wypowiedział, jego pewność siebie nasączona dumą, narastała. Malak często kontemplował nad wyrazem i znaczeniem tego credo. Rozkładał je na czynniki pierwsze i analizując poszczególne słowa starał się, poprzez całkowite skupienie się w Ciemnej Stronie, dotrzeć do jego absolutnego sensu.
- A razem z moim Mistrzem, zdobędziemy to, co nam się należy – zakończył szybko i oschle.
- Tak. Darth Revan. Geniusz strategii, charyzmatyczny przywódca Sithów, wizjoner. Czy tak właśnie uważasz? – nuta niepewności trafiła do uszu Malaka w taki sposób, w jaki zapewne zamierzał tajemniczy osobnik. – Jesteś pewien, że to właśnie on jest godny nauczać ciebie?
- W tej chwili wypełnia swoje zadania tak, jak powinien. Póki coraz bardziej widzę cel, do którego zmierzamy, nie mam żadnych wątpliwości – odparł spokojnie Malak podchodząc bliżej do mężczyzny stojącego już tylko kilkadziesiąt centymetrów od niego. Nie wyczuwał od niego żadnej aury, ani też nie mógł sięgnąć jego umysłu, korzystając z wszechobecnej Mocy. Ta sytuacja coraz bardziej go irytowała. Nieproszony gość, jakby wyprzedzał o milisekundę próbę dotknięcia swojego umysłu.
- Chcesz zasiać we mnie obiekcje, co do racji pozycji Revana? Co do jego czynów, które przybliżają nas do potęgi i władzy? - oddech Malaka stał się teraz szybszy, a mięśnie jego twarzy nieznacznie drgały. Moc wokół nich zachwiała się, próbując znaleźć swoje naturalne tunele.
- Nie, chcę byś miał świadomość, że to co jest teraz zmieni się niebawem tak diametralnie, że możesz tego nie udźwignąć. Nie wszystko jest takie, jak wygląda – nie podnosząc głowy odpowiedział intruz.
Po chwili ciszy, szepnął:
- Alek, nie ma namiętności; jest tylko spokój. Jest tylko Moc. Inna droga doprowadzi cię donikąd.
Te słowa wytrąciły Sitha z równowagi, który błyskawicznie wyciągnął i włączył swój miecz świetlny. Szerokim zamachem chciał przeciąć swojego rozmówcę z dołu do góry, jednak ten zniknął.
Szelest czerwonej klingi spowodował, że Darth Malak otworzył oczy. Nadal siedział na środku pomieszczenia, a jego czoło pokrywało kilka kropel potu. Wziął głęboki oddech i wstał. Choć minęło kilka sekund, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ta postać, która go nawiedziła podczas medytacji, nie była prawdziwa. Ale na pewno była Jedi.
Podchodząc do miejsca, gdzie rzekoma stała osoba, z którą przed chwilą rozmawiał, Sith starał się wyczuć ślady jego obecności. Chociaż miał świadomość, że to co się teraz wydarzyło, to jedynie efekt jego zmęczenia i natłoku myśli. Musiał przekonać się, czy aby na pewno tak było.
Po chwili zagłębienia się w Moc, wychwycił nieznaczną aurę, w miejscu przebywania zakapturzonej postaci. Szeroko otworzył oczy i nabrał powietrza, gdyż na wskroś czuł, że doskonale ją zna.
To była jego własna aura.
Gdy otoczenie w jakim się znajdował, jakby oddalało się za mgłę świadomości, a wszelakie dźwięki odbijały się jedynie od jego uszu, poczuł, jak jego emocje powoli się normalizują i zaczynają na nowo czerpać energię z Mocy.
Darth Malak zbierał siły, by u boku swojego Mistrza, dalej podążać ku władzy ścieżką potęgi.
Dotąd medytacja przebiegała tak jak dotychczas. Jednak w pewnym momencie Sith wyczuł drgania w Mocy. Kierując swoje myśli w tamtą stronę nie spodziewał się tego, co zauważył w miejscu wibracji. W pomieszczeniu, w którym się znajdował, swoją obecność naznaczała jeszcze jedna osoba. Była ubrana w duży, szeroki płaszcz, a je twarz zasłaniał szeroki kaptur. Jedynie usta były odsłonięte. Nie można było wywnioskować czy ubrana w ten strój postać, to Jedi czy Sith. Jakaś blokada powodowała, że Malak nie potrafił wgłębić się w intruza, by poznać jego naturę i zamiary.
Z pewnością ten mężczyzna potrafił posługiwać się Mocą.
Sith bardzo spokojnie podniósł się, wyprostował kolana i nieświadomie sprawdził delikatnym ruchem ręki, czy przy jego pasie nadal znajduje się miecz świetlny. Spojrzał na intruza i rzekł cicho:
- Nachodzisz mnie w czasie medytacji i nawet nie potrafisz się przedstawić? Masz mi coś ważnego do przekazania, czy od razu mogę cię zabić?
- Zuchwały i narwany. Ale nie zawsze taki byłeś Alek, prawda?
Sith niewzruszony spoglądał na usta, które wypowiedziały te słowa i dopiero po chwili odpowiedział:
- Nazywam się Darth Malak. Znasz moje dawne imię i tym starasz się na mnie wywrzeć wrażenie? Musisz się bardziej postarać.
- Nie muszę się starać, by cokolwiek udowodnić, a tym bardziej wywrzeć na tobie wrażenie - odrzekł spokojnym i suchym tonem mężczyzna. - Zapewne ciekawi cię kim jestem? Otóż…Musisz sam sobie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż to ty mnie wezwałeś.
Brew, która lekko wzniosła się i po chwili opadła, świadczyła o tym, że to stwierdzenie zaskoczyło Malaka. Nadal wpatrując się wprost w nieznajomego, Sith zaczął powolnym krokiem zataczać krąg wokół niego, a postać stała niewzruszona z pochyloną głową ku dołowi.
- Moc jest po to, bym mógł z niej czerpać co zechcę. Więc nie powinno cię tu być, skoro całkowicie nieświadomie, jak uważasz, cię wezwałem.
- A może to właśnie Moc tak chciała?
- Podlegać jej mogą jedynie słabi słudzy Jasności.
- Dokładnie. Słudzy Jasności - powtórzył z lekkim uśmiechem nieznajomy.
Darth Malak jedynie słyszał te słowa, gdyż powolnie szedł za plecami intruza. Mógł skończyć tą farsę jednym ruchem miecza, jednak coś mu podpowiadało, by dać szansę postaci wytłumaczyć na tyle, by zaspokoić swoją wzbudzoną ciekawość.
- Nie jestem już ignorantem. Ufam swoim emocjom, które nie są zakłamane.
- Jeżeli by tak było Aleku, nie rozmawialibyśmy teraz. Wyczuwam w tobie wątpliwości, targające twoją osobą już od jakiegoś czasu.
- Mylisz się głupcze! - podniósł głos Malak, a echo jego słów rozniosło się po małej sali. - Jestem Sithem, moją naturą jest wyłącznie Ciemna Strona. Kiedyś krocząc fałszywą drogą Jasności, nie byłem wart potęgi, po którą teraz sięgam.
- Pomimo wylewającego się z ciebie gniewu, tam wewnątrz iskrzy się jeszcze chęć czynienia dobra, kompletnie ignorując potęgę – stwierdził nieznajomy. Jego głos przypominał Malakowi kogoś, kogo znał, jednak nie mógł skojarzyć kim była ta osoba. Sith potrząsnął głową i odparł:
- Potęga daje zwycięstwo. Zwycięstwo uwalnia mnie z okowów, Moc mnie wyzwoli.
W tym momencie znowu był w pozycji, gdzie mógł zobaczyć z przodu swojego rozmówcę. Wymawiając ostatnie zdanie jakie wypowiedział, jego pewność siebie nasączona dumą, narastała. Malak często kontemplował nad wyrazem i znaczeniem tego credo. Rozkładał je na czynniki pierwsze i analizując poszczególne słowa starał się, poprzez całkowite skupienie się w Ciemnej Stronie, dotrzeć do jego absolutnego sensu.
- A razem z moim Mistrzem, zdobędziemy to, co nam się należy – zakończył szybko i oschle.
- Tak. Darth Revan. Geniusz strategii, charyzmatyczny przywódca Sithów, wizjoner. Czy tak właśnie uważasz? – nuta niepewności trafiła do uszu Malaka w taki sposób, w jaki zapewne zamierzał tajemniczy osobnik. – Jesteś pewien, że to właśnie on jest godny nauczać ciebie?
- W tej chwili wypełnia swoje zadania tak, jak powinien. Póki coraz bardziej widzę cel, do którego zmierzamy, nie mam żadnych wątpliwości – odparł spokojnie Malak podchodząc bliżej do mężczyzny stojącego już tylko kilkadziesiąt centymetrów od niego. Nie wyczuwał od niego żadnej aury, ani też nie mógł sięgnąć jego umysłu, korzystając z wszechobecnej Mocy. Ta sytuacja coraz bardziej go irytowała. Nieproszony gość, jakby wyprzedzał o milisekundę próbę dotknięcia swojego umysłu.
- Chcesz zasiać we mnie obiekcje, co do racji pozycji Revana? Co do jego czynów, które przybliżają nas do potęgi i władzy? - oddech Malaka stał się teraz szybszy, a mięśnie jego twarzy nieznacznie drgały. Moc wokół nich zachwiała się, próbując znaleźć swoje naturalne tunele.
- Nie, chcę byś miał świadomość, że to co jest teraz zmieni się niebawem tak diametralnie, że możesz tego nie udźwignąć. Nie wszystko jest takie, jak wygląda – nie podnosząc głowy odpowiedział intruz.
Po chwili ciszy, szepnął:
- Alek, nie ma namiętności; jest tylko spokój. Jest tylko Moc. Inna droga doprowadzi cię donikąd.
Te słowa wytrąciły Sitha z równowagi, który błyskawicznie wyciągnął i włączył swój miecz świetlny. Szerokim zamachem chciał przeciąć swojego rozmówcę z dołu do góry, jednak ten zniknął.
Szelest czerwonej klingi spowodował, że Darth Malak otworzył oczy. Nadal siedział na środku pomieszczenia, a jego czoło pokrywało kilka kropel potu. Wziął głęboki oddech i wstał. Choć minęło kilka sekund, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ta postać, która go nawiedziła podczas medytacji, nie była prawdziwa. Ale na pewno była Jedi.
Podchodząc do miejsca, gdzie rzekoma stała osoba, z którą przed chwilą rozmawiał, Sith starał się wyczuć ślady jego obecności. Chociaż miał świadomość, że to co się teraz wydarzyło, to jedynie efekt jego zmęczenia i natłoku myśli. Musiał przekonać się, czy aby na pewno tak było.
Po chwili zagłębienia się w Moc, wychwycił nieznaczną aurę, w miejscu przebywania zakapturzonej postaci. Szeroko otworzył oczy i nabrał powietrza, gdyż na wskroś czuł, że doskonale ją zna.
To była jego własna aura.