Content

Opowiadania

Jasne widmo (mass effect)

Image

Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Tzim A'Utapau » 21 Lis 2010, o 22:30

Opowiadanko pisane krótko, ale w ramach autentycznego przypływu chęci napisania tego konkretnego tekstu. Niektórzy nazywają to weną, choć sam za tym słowem nie przepadam.
Tekst głównie dla fanów mass effect, acz sam nim paradoksalnie nie jestem (jeszcze, zapewne). Świat jednak wydaje mi się niezwykle interesujący i chciałem zobaczyć, czy da się w nim fanfikować. Da się.
Zdecydowanie przewiduję kontynuację (do 3 części, jak sądzę, bo tyle mam w głowie fabuły) w ramach jednego opowiadania, ale to czy zostanie wklejona i w ogóle napisana, zależy już od potencjalnych czytelników. Może skutecznie mi to z głowy wybiją;)


*****************************************************************************************

Jasne widmo, część pierwsza. Etyka zawodowa

***

Dwudziestoletni Saren Arterius bez pośpiechu sięgnął do magnetycznego zaczepu na plecach. Z precyzją typową dla turian uniósł snajperski karabin marki HMW do zamontowanego w hełmie systemu celowniczego jeszcze nim broń zdążyła się w pełni rozłożyć. Lampy wzdłuż urządzenia zmieniły sygnał z czerwonego na niebieski długo po tym, gdy najmłodsze Widmo w historii galaktyki było gotowe do strzału. Saren niecierpliwie zatrząsł żuwaczkami - już pierwszego dnia od otrzymania prototypowego sprzętu nie omieszkał wytknąć technikom zbyt długiego czasu wychodzenia nowego modelu ze stanu dezaktywacji. Z tego powodu na przykład w ogóle nie korzystał z prototypowego HMWP. O ile strzelanie z dużego dystansu mogło wybaczyć wspomniany mankament, pistolety wymagały natychmiastowej gotowości bojowej.
Tym razem jednak turianin wolał nie zbliżać się do swego celu. Po pierwsze dlatego, że nie musiał: Rada Cytadeli zleciła zlikwidowanie zagrożenia bez dodatkowych wytycznych. Jako, że to zagrożenie stanowił konkretny salarianin, z perspektywy Sarena wystarczyło go zabić. Turianin uwielbiał tego typu zadania. Będąc Widmem ledwie pół roku, zdążył zyskać opinię niezawodnego egzekutora żywych jednostek. Syntetyków nawiasem pozbywał się równie skutecznie.
Drugi powód był jeszcze bardziej pragmatyczny. Obiekt miał zostać wyeliminowany bez świadków, niezalecane też było jakiekolwiek powiązanie z Cytadelą. Arterius nie mógł wyobrazić sobie uwieńczenia pracy w lepszym miejscu niż planeta Sybin w gromadzie Voyager. Uganiał się za salarianinem po całej Drodze Mlecznej przez trzy tygodnie, wreszcie był krok do przodu. Pechowiec miał się tu z kimś spotkać i… po prostu porozmawiać. Sarena zżerała ciekawość co do natury tegoż dialogu, ale niewystarczająco by wyjść za jej sprawą przeciw szkoleniu i środkom bezpieczeństwa. Zabić to zabić, bez sensu byłoby utrudnianie sobie pracy. Liczył się tylko sukces w misji.
Spotkanie zostało zaplanowane na iście godnych paranoika zasadach – z dala od cywilizowanych ośrodków, koloni, jakichkolwiek nawet znanych zabudowań czy punktów orientacyjnych. W dodatku bardzo daleko od możliwych miejsc lądowania najmniejszego kosmicznego środka transportu. Gdyby ktoś z większym poczuciem humoru od Arteriusa wiedział o tym spotkaniu, nazwałby je ironicznie pogawędką na świeżym powietrzu. O ile temperaturę minus stu siedemdziesięciu stopni Celsjusza, cienką jak skóra hanarów atmosferę i żałośnie słabą grawitację można za świeże powietrze uznać, rzecz jasna.
Widmo zajęło punkt na zaśnieżonym skalistym wzniesieniu dziewięćset metrów od miejsca docelowego, ze znudzeniem wyczekiwało gości. Oglądając świat w spektrum celownika snajperskiego nie omieszkało się uśmiechnąć, przypominając sobie, iż sam fakt przebywania na tym zapomnianym świecie kosztował życie trzech volusańskich informatorów. Do tego lada chwila miała dojść przynajmniej jedna eksplozja salariańskiej czaszki - ten miesiąc z wolna nabierał wesołego kolorytu.

***

– Miałeś przybyć sam! – zapiszczał doktor Aorkemili, z trudem stawiając kroki po zamarzniętych odłamkach skalnych. Odziany był w termiczny kombinezon kiepskiej jakości, przez co poruszał się niezgrabnie.
– Ta, kurwa – przyznał basem i raczej bez poczucia winy ogromny kroganin z dwoma rodakami za plecami. – Ale za chuja nie wierzyłem, że się zjawisz. Bez urazy, doktorku.
– Prostestuję, panie Kgreg! Jestem sługą nauki! My nie kłamiemy.
– Synowie nauki wysterylizowali mój gatunek, doktorku – kroganin mało delikatnie walnął pięścią w nieprzezroczysty hełm by pozbyć się szronu z układu nagłaśniającego. Dźwięki słabo się rozchodziły na Sybinie. – Dlaczego chcesz zdradzić swoich?
– To nie jest zdrada – Aorkemili nerwowo łapał oddech, usiadł na półce utworzonej ze zbitych ze sobą głazów. Widać było, że nigdy nie poruszał się po powierzchni niegościnnych planet. Szyba ochronna zaparowała mu od środka. Wzorowane na wojskowych kombinezony krogan były lepiej wentylowane. – Nie zrozumiecie, ale mną kieruje etyka. Genofagium było zbrodnią, którą mogę naprawić.
– Chuj z motywacją – stwierdził filozoficznie Kgreg, wzruszając gigantycznymi ramionami. – Myślałem, że Cytadela chce nas znowu w coś wrobić. Ale jakoś ci, kurwa, wierzę. Świr z ciebie, a świry zazwyczaj są porządniejsze od skurwysynów.
– Dziękuję.
Naukowiec odpiął z brzucha pakunek przypominający malutką walizkę. Zdawała się ciężka, bo przez dłuższy czas ważył ją oburącz.
– Dokładne zapisy prac nad genofagium i lista substratów do produkcji surowicy. Nie znamy skuteczności, bo Rada zabroniła testów. Zrobiłem wiele próbek, rozprowadźcie je w swoim klanie.
– Wiemy co z tym zrobić, doktorku. Może nie jesteśmy pierdolonymi mózgowcami, ale nie wyjebiemy w kosmos szansy na odzyskanie płodności.
– Tak, przepraszam… Przyzwyczajenie akademickie. Mała dawka powinna zadziałać jak samo genofagium, rozprzestrzeni się wszelkimi znanymi drogami po waszym gatunku. Na wszelki wypadek zrobiłem zapasy.
– Masz, kurwa, łeb – Kgreg wyciągnął rękę po pakunek. – Nie zapomnimy ci tego.
Salarianin wręczył walizkę kroganinowi. A raczej spróbował to zrobić, bo w międzyczasie jego dłoń, zupełnie bez powodu, zamieniła się w krwawą miazgę z której promieniowało zielone światło. Pakunek wylądował na ziemi, obok niego padł trup.

***

Kiepski strzał, stwierdził chłodno Saren, w międzyczasie już celując do dwóch ochroniarzy, stojących nieco za rozmówcami. Turianin nie musiał co prawda poprawiać poprzedniego trafienia, ale w duchu ostro się skarcił. W zwykłych okolicznościach ofiara mogłaby przeżyć strzał w rękę. Metalowa kasetka z której karabin wytwarzał pociski była jednakże przez mechanizm wewnętrzny obrabiana odpowiednimi reakcjami chemicznymi. Promieniowanie powinno dobić postrzelonego w mgnieniu oka. A nawet jeśli by tak się nie stało, kombinezon Aorkemilego został rozhermetyzowany. Temperatura planety działała szybciej niż utrata krwi. Widmo nie zastanawiało się, który rodzaj śmierci dopadł salarianina. Skupiło się na kolejnym naciśnięciu spustu i poprawce w związku z efektem Coriolisa, który dla każdej planety miał inne natężenie. Odległość nie była duża jak na osiągi technologiczne broni snajperskiej, jednak pierwszy strzał jasno dał do zrozumienia, że w tej branży również w rutynie wymagana jest absolutna precyzja.
Świst, drugi. Pierwszy członek obstawy zabawnie podskoczył w jakimś niezrozumiałym odruchu, a słaba grawitacja wyrzuciła go naprawdę wysoko. Saren parsknąłby, gdyby nie musiał w tej samej sekundzie zdjąć drugiego kroganina. Tym razem było to mistrzowskie rozsadzenie czaszki, żółtawa posoka chlusnęła z głowy trafionego niczym z kubła. Tarcze energetyczne zamontowane w kombinezonach ofiar nie stanowiły żadnej przeszkody, zostały przebite niby zrobione z papieru. Czując jak z zadowolenia mrowią go długie łuki brwiowo-policzkowe oraz żuwaczki, Arterius namierzył ostatniego najemnika, tego największego. Nie był amatorem, odczekał chwilę, by nie przegrzać broni i w razie potrzeby szybko powtórzyć strzał.
Świst.
– Co?
Saren zorientował się, że zadał pytanie na głos. Nie był w stanie opanować zaskoczenia, dezorientacja wręcz go sparaliżowała. W chwili strzału niebieski błysk zatrzymał pocisk. Turianin nie dawał wiary, że byle zakazana gęba może mieć przy sobie tarczę co najmniej dwusetnego stopnia ładunku, a tylko taka byłaby w stanie zbić tor lotu kuli wystrzelonej z jego HMWSR. Najwyżsi oficerowie rzadko nią dysponowali. Całe życie się uczymy, pomyślał już opanowany. Kroganin rzucił się do ucieczki, musiał przy tym zauważyć, skąd padają strzały, bo sprytnie kluczył ku niewielkiemu kanionowi, zabrawszy ze sobą walizkę. Biegł szybko jak na swoją masę, ale Widmo było jeszcze szybsze.
Ustawiwszy cyfrowy wskaźnik dokładnie na środku pleców uciekiniera, Saren po raz ostatni nacisnął spust. Niebieski błysk doprowadził go do istnej furii. Cisnął broń na bok, nie dbając o to, że niszczy sprzęt wart setki tysięcy kredytów. Jeszcze nigdy nie odniósł porażki w podobnym działaniu, z ust nieomal ciekła mu gorycz. Myśl, że kroganin ucieknie zapulsowała w skroniach, poczuł jakby żyły pełne były ołowiu, a nie krwi. Oczy żarzyły mu się niczym skondensowany sam pierwiastek zero. Dwa razy!? Żadna pieprzona tarcza nie mogła w tak krótkim czasie odbić dwóch napromieniowanych pocisków.
– Biotyk…
Usłyszawszy od siebie to słowo, od razu odzyskał, jeśli nie zwyczajową neutralność emocjonalną, to chociaż pewność, że nie nawalił. Po prostu sytuacja była wzbogacona o czynnik, którego nie mógł przewidzieć. Cholerni kroganie rzadko byli biotykami. Ale, jeśli się to zdarzało, to równali umiejętnościami komandosom asari.
Biotyk, powtórzył sobie już w głowie. Parszywiec musi być biotykiem. Stworzył dwa razy pod rząd najsilniejszą barierę, jaką w życiu widziałem.
Turianin nie mógł widzieć jak jego zwierzyna zmierza ku małemu transportowcowi zostawionemu dwa kilometry od miejsca spotkania z naukowcem. Sam Saren miał zresztą podobny dystans do przejścia na swój statek. Ale nie spieszył się.
Skrzyżował ręce na piersi i śmiał się głośno wewnątrz hełmu, a efekt flangerowy jego głosu potężnie niósł się ze wzgórza w rzadkiej atmosferze Sybinu. Zupełnie, jakby jakiś szaleniec odtwarzał elektroniczne eksperymenty muzyczne w ramach makabrycznej próby ożywienia tego martwego świata.

Część druga. Ocena sytuacji

***

Eleora Tol przeniosła ciężar z lewej ręki na prawą, z trudem utrzymując równowagę. Komicznie zamachała przy tym nogami. Gdybyś ktoś mógł ją zobaczyć, zapewne błędnie by pomyślał, że jest przyklejona do sufitu i lada chwila spadnie. W rzeczywistości upadek jej nie groził, problem miał przeciwną naturę. Emiter odwróconej grawitacji wytwarzał więcej nośników oddziaływania niż założyła i przez to musiała używać wszystkich sił, aby nie rozpłaszczyć się na sklepieniu.
Zwinnie wygięła ciało, przechodząc do kolejnej akrobatycznej figury. Przylgnęła do metalowej powierzchni najpierw jedną stopą, następnie drugą. Krew z wolna uderzała jej głowy, więc ruszyła żwawiej przez laboratorium. Zderzenia anomalnych grawitonów z naturalnymi nie należały do przyjemnych.
Do góry nogami była widoczna z każdego punktu pomieszczenia, ale wyłącznie dla istot żywych. W całej placówce Binary Helix takowych nie było. Zresztą sama była za to odpowiedzialna, wywołując fałszywy alarm skażenia. Automatyczni strażnicy zostali wycelowani pod takimi kątami, że sufit stanowił jedyne martwe pole. Eleora wprawdzie mogła się ich pozbyć w mniej finezyjny sposób, lecz charakter jej misji wymagał delikatności właściwej dla asari. Agentka kucnęła obok szybkostrzelnego działa i spokojnie odczekała aż zgodnie ze swym programem wykona lufą obrót. Cicho i w równych odstępach kroków przeszła kilka centymetrów poza zasięgiem rażenia.
W biurze koordynatora wszystko wyglądało tak, jak powinno. Wygodne krzesło, sporo komputerów, konsola Wirtualnej Inteligencji. Tol znalazła terminal i już miała wyciągnąć spod nadgarstkowej bransolety przewód hakerski, gdy omni-klucz na przedramieniu pisnął żałościwie. Asari spadła na ziemię, zbyt zdumiona by obrócić się w powietrzu zgodnie ze szkoleniem. Podniosła się niczym zranione zwierzę i zacisnęła zęby, wbrew rozsądkowi najpierw trąc bark, a dopiero później sięgając po broń.
- Poruszasz się arytmicznie – usłyszała tuż za plecami pouczenie wypowiedziane jednocześnie dwoma współbrzmiącymi głosami. Towarzyszyło im aktywowanie pistoletu. Produkt Armax, jak Eleora wywnioskowała po zgrzytach w mechanizmie.
Przeklęty zawodowiec.
- Twoje szczęście – dodał dość leniwie niewidoczny turianin – że wyłączyłem skanery i rejestratory dźwiękowe. Zabezpieczenia od razu by cię usmażyły.
- Saren?
- No proszę, nagle odzyskałaś słuch. Nie odwracaj się. Ręce na głowę.
Asari chciała się roześmiać gdy tylko rozpoznała rozmówcę, jednak suche rozkazy zmusiły ją do posłuszeństwa. Czaiła się w nich bezemocjonalna groźba, którą mężczyzna najwyraźniej mógł wprowadzić w czyn. Eleora wiedziała o Sarenie dość, by zdroworozsądkowo wykonywać polecenia. Nie znaczy to jednak, że miała zamiar siedzieć cicho.
- Jak się tu dostałeś przede mną?
- Jeśli chodzi o ścisłość, byłem za tobą – Arterius nie zdradził cienia dumy. – Podziwiam styl, Tol, ale następnym razem proponuję mniej gadżetów, więcej myślenia.
- Co to ma znaczyć?! Jak mnie znalazłeś? Moja misja jest tajna.
- Tak jak nasze tożsamości. Swoją drogą obie grupy danych przechowuje ten sam bank pamięci. Bez pieprzenia, Tol, nie ma tu Rady. Chcę odpowiedzi na kilka pytań, a to miejsce idealnie się ku temu nadaje. Pytanie pierwsze, jakie masz zadanie w budynku Binary Helix?
- Nie było tego w kartotece na Cytadeli? – kobieta nie omieszkała uśmiechnąć się do siebie i wpleść w wypowiedź drwinę. Gdyby stała z Sarenem twarzą w twarz nie pozwoliłaby sobie na podobne kojenie nerwów. Uśmiech zmienił się w grymas przerażenia, gdy jej ciało oplotła błękitna poświata, a strzał z pistoletu minął policzek.
- Co ty wyprawiasz, świrze?!
- Spokojnie, Tol. Chciałem ci tylko przypomnieć, że z tej odległości tarcza kinetyczna pęka jak szkło. Równie dobrze możesz ją wyłączyć i oszczędzić baterie.
- Grozisz Widmu, Saren. Chyba wiesz, co Rada…
- Jak wspomniałem – przerwał ostro turianin – to miejsce idealnie nadaje się na naszą pogawędkę. Formalnie nie ma tu nikogo z nas, a wszystkie kamery mają nagłą awarię w zasilaniu. Dziwny zbieg okoliczności.
Asari zadrżała, dopiero teraz rozumiejąc. Nie próbując żadnych elokwentnych wybiegów zaczęła po prostu recytować dokładną treść otrzymanych instrukcji.
- Miałam sprawdzić, czy kopie badań dotyczących genofagium wydostały się poza Cytadelę i przejąć je w razie potwierdzenia domysłów wywiadu.
- Coś jeszcze? Skąd w ogóle informacja, że powstał lek na genofagium?
- Rada otrzymała cynk od salarian, że jeden z ich czołowych naukowców ma niepokojące poglądy na temat etycznego wymiaru zastosowanych wobec krogan środków.
- Naukowiec nazywał się Aorkemili – dodał Arterius, bardziej stwierdzając niż pytając.
- Tak. Moim głównym celem było przechwycenie zapisów nim dotrą do jego osoby.
- Nawaliłaś – wysyczał Saren, brutalnie napierając lufą pistoletu na potylicę agentki – Nie zameldowałaś Radzie o porażce.
- Jestem w trakcie śledzenia danych. Nie rozumiem o co…
- Oczywiście, że nie rozumiesz, idiotko. Wyjaśnię więc to w skrócie. Mało bystra asari biegała po laboratoriach, zamiast wyśledzić Aorkemilego. Rada Cytadeli doszła do wniosku, że sprawa jest zbyt ważna, by załatwiło ją jedno Widmo i wysłała drugie w celu unieszkodliwienia doktorka na przyszłość. Problem polegał na tym, że pierwsze Widmo nie raportowało na bieżąco sytuacji i teraz jakiś cholerny kroganin wesoło lata po Drodze Mlecznej z walizką, której zawartość grozi obecnemu układowi w galaktyce.
- A salarianin?
- Ja umiem wykonać swoją robotę, Tol – odparł pogardliwie turianin. – Aorkemili jest pożywką dla bakterii Sybinu.
- Działałam zgodnie z uprawnieniami – agentka ledwo powstrzymała chęć, by się odwrócić i zmierzyć Arteriusa wściekłym spojrzeniem. – Wywiad I Działania Militarno-Obronne nie mają obowiązku meldunku do czasu zakończenia akcji. Działamy według własnej oceny sytuacji. Infiltrację słynnych korporacji uznałam za najbardziej logiczne posunięcie.
Saren milczał długo i tylko chrobotanie żuwaczek było symptomem jego obecności. Eleora poczuła się znużona nagłym przypływem, a zaraz później spadkiem emocji. Jak dziecko dała się turianinowi wyprowadzić z równowagi i czuła się z tym źle. Trzysta lat doświadczenia w łeb wzięło.
- Jesteś już Widmem bardzo długo, prawda? Bez wątpienia lepiej ode mnie orientujesz się w regulaminie. Powiedz, Tol, czysto teoretycznie, czy protokoły Cytadeli przewidują zajście, gdy dwoje z naszej branży ma konflikt interesów? Inaczej „oceniają sytuację”? Co się dzieje, gdy wykonanie misji wiąże się po drodze z likwidacją kogoś z naszych szeregów? Zastanów się dobrze.
- Nie. Widma nie mają poradników ani schematów postępowania, dobrze o tym wiesz. Rada nam ufa. Jeśli występuje nieprzewidziany problem, możemy się skontaktować z Cytadelą.
- A jeśli – dodał zgodnie z faktami turianin – pod ręką nie ma terminalu komunikacyjnego? Bo widzisz, gdyby wspomniany kroganin szukał teraz fachowców od genetyki żeby przetestować autentyczność surowicy, zawitałby właśnie do Binary Helix. Twoje działania go spłoszą. Mam dość naprawiania tego, co schrzaniłaś.
- Zmierzasz do tego, żeby strzelić mi w łeb?
- Cóż za inteligencja. Daj mi dwa powody, bym tego nie zrobił.
Asari nie potrzebowała nawet sekundy na zastanowienie.
- Mogę ci pomóc namierzyć walizkę.
- Mocny argument. Drugi?
- Przecież wiem, że gdybyś chciał mnie zabić, już byś to zrobił. Jestem pewna, że mnie potrzebujesz.
Eleora wcale pewna nie była, ale z ulgą przywitała ponure parsknięcie kolegi po fachu.
- Opuść te ręce, Tol. Wyglądasz głupio. Tak przy okazji, mam nadzieję, że nie zaniedbałaś szkolenia biotycznego?

***

- Ten uważa za niewłaściwe wypytywanie Tego o klientów. Z całym szacunkiem wobec was, drodzy goście, Ten odczuwa większą potrzebę dialogu o interesach.
Meduzowaty hanar płynnie podleciał do ekranu wyświetlającego listę dostępnych towarów i kilkoma flegmatycznymi ruchami macek przedstawił asari i turianinowi swe propozycje.
- Ten zwraca szczególną uwagę na najnowsze moduły ekranów taktycznych instalowanych w systemach HUD hełmów dla posiadających głowę istot dwunożnych. Dzięki nim niosąca śmierć broń staje się skuteczniejsza, a zatem lepiej spełnia swoją funkcję ku powszechnemu zadowoleniu.
- Nie cierpię tej hanarskiej gadki – mruknęła Eleora.
- Kroganie mieli przy sobie sprzęt z jego sklepu – Saren udawał, że ogląda kasetkę do gniazd rozszerzeń omni-kluczy. – Sprawdziłaś czy ma licencje?
- Czysty. Niestety.
Turianin kiwnął głową, jakby spodziewał się odpowiedzi.
- Wszystko legalnie, więc najemnicy musieli podać pracodawcę. Przyciśnij go.
- Ja? Ty się lepiej do tego nadajesz.
Arterius machnął ręką, kończąc dyskusję. Asari przysięgła sobie, że po zamknięciu tego zadania przejdzie w cyklu rozwojowym do fazy Matrony. W Widmach zrobiło się dla niej za ciasno, odkąd Saren do nich dołączył i pracował z wydajnością czterech agentów. Tol słyszała nawet, że Rada za sprawą jego osiągów zaczęła podczas odpraw używać zwrotu „oczekujemy sukcesu na poziomie nowych standardów”.
Obserwując Sarena, Eleora nie znajdywała w nim szczególnego. Owszem, był bystry, działał szybko i przy tym skutecznie, ale to można było powiedzieć o większości, jeśli nie o wszystkich pracownikach sekcji Wywiadu I Działań Militarno-Obronnych. Co więc w nim takiego siedziało? Co było powodem, że w kilka ledwie miesięcy osiągnął reputację najskuteczniejszego? Dlaczego wszystko wychodziło mu lepiej niż innym?
Cokolwiek było powodem, czyniło to z Sarena doskonałego dawcę materiału genetycznego dla asari. Tol złapała się na tym, że myśli o tymczasowym współpracowniku jako o potencjalnym ojcu dla jej dziecka.
Wybijając sobie tę głupotę z głowy zaczęła długi dialog z hanarem.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Peter Covell » 22 Lis 2010, o 01:34

Cóż, niedawno czytałem książkę "Objawienie" będącą prequelem pierwszej części Mass Effecta. Twoje opowiadanie trzyma poziom wyższy niż tamta powieść - choć całą winę za niedociągnięcia językowe i zagubienie momentami klimatu zwalam nie na autora, ale na tłumacza, którego powinni powiesić na drzewie rozstrzelanego, rozbebeszonego i rozjechanego przez osiemnastokołowca.
Wracając jednak do "Jasnego Widma" - świetnie prowadzona narracja, doskonale oddany klimat tego uniwersum, głównie poprzez niezłe wczucie się w postać Sarena, a także sposób wypowiedzi Krogan i Salarianina - nie ma wątpliwości z jakimi rasami mamy do czynienia ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne części, bowiem zapowiada się naprawdę ciekawie - co prawda zakończenia, znając realia ME, idzie się domyślić, ale nadal byłem zawiedziony, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że na dzisiaj koniec wieczorynki ;)
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Amon Rage » 23 Lis 2010, o 17:56

Za krótkie! Jestem naprawdę pod wrażeniem, bowiem nie znalazłem ani jednego błędu, choć się starałem. Zapewne interpunkcyjny mógł mi gdzieś umknąć, o ile jest, ale językowego czy ortograficznego brak. Świetna robota Sate.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Tzim A'Utapau » 1 Gru 2010, o 14:35

Wklejona część druga i jakoś nie jestem z niej zadowolony (choć paradoksalnie wyszła, tak myślę, lepiej niż pierwsza). Mimo kilku prób, nie zaowocowała tak jak chciałem w każdym razie, choć nie uważam jej za jakoś strasznie złą (gdyby tak było, to bym jej nie wkleił ;) ) Sam zarys Sarena niestety nie sprostał poziomowi zajebistości tej postaci. Widać potrzeba lepszego warsztatu, by oddać słowami to, co w grze przekazał obraz i dźwięk :cry:
Miało być subtelnie i tajemniczo, a wyszło półsubtelnie i nietajemniczo. Bywa :mrgreen:
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Tren Dinmaar » 6 Gru 2010, o 21:26

Jo! Na razie przeczytałem tylko pierwszą część, ale muszę przyznać że wkręciła mi się :P! Ładnie napisane, przedstawienie Sarena w taki właśnie sposób jak go sobie wyobrażałem. Notabene przeszedłem zarówno pierwszą i drugą część ME.

Masz piątkę kolego! Siadaj na miejsce :D.
Główna postać:
Image
Postacie poboczne:
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Tren Dinmaar
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 6 Maj 2010, o 00:08
Miejscowość: Bydgoszcz

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Yarin Lanex » 6 Sty 2011, o 00:44

Długi czas przymierzałem się do Twojego pomysłu w uniwersum ME.
Jednak wczoraj, znalazłem siły, by zainstalować ponownie "jedynkę" i przejść tym razem, jako ten dobry i jako facet. Dziś, by przeczytać Twoje opowiadanie.
Co do stylu, w jakim jest napisane, nie ma co pisać - nie wypada - poziom arcymistrza.
Tego typu "składnie" rozwalają mnie całkowicie i powodują spazmy w mózgu, świadczące o tym, że ja nie potrafię pisać:
suche rozkazy zmusiły ją do posłuszeństwa. Czaiła się w nich bezemocjonalna groźba, którą mężczyzna najwyraźniej mógł wprowadzić w czyn.


Co do fabuły i ewentualnego zainteresowania mnie kolejami polowania, to jest średnio. Po prostu - bardziej interesowała mnie kolejna część przygód 867 (tak, tak - chcemy jeszcze!!), aniżeli Sarena i drugiego Widma.
Właśnie - reakcja jednego Widma na drugie - jakieś takie nieprzekonujące moją osobę do tego, by uznać to za płynna kolej historii. I ten gigawulgar kroganina. Taki stereotyp wytworzony przez polski dubbing - tak ja to odbieram. Ale to ponoć jakaś tam cecha charakteru tych istot - kosmiczne krasnoludy ;)
Niemniej czekam na kontynuację i dziękuję za te setki słów, które wprowadziły mnie ponownie do świata, gdzie bohaterem jest Shepard.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:

ImageImage
Image
__________________________________________________


..najważniejsze jest to, by nigdy nie zawieść samego siebie..
Awatar użytkownika
Yarin Lanex
Gracz
 
Posty: 720
Rejestracja: 2 Lip 2010, o 20:33
Miejscowość: Gdynia

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Tzim A'Utapau » 7 Sty 2011, o 00:29

Dzięki za opinie, szczególnie ostatnia dała mi do myślenia ;)
Istotnie, w kwestii krogan poszedłem dokładnie za modelem polskiego tłumaczenia. W oryginale ponoć nie klęli w ogóle, ale akurat w ME jakoś pasowało mi to do wyobrażenia o języku poszczególnych nacji (wulgaryzmy głównego bohatera i ludzi, tych biologicznych, generalnie za to mnie, nie wiem czemu, raziły. Jakieś takie nienaturalne były, a w ustach kobiet wręcz zakrawały o zgrzyt). Ale te bezemocjonalne, takie suche "kurwy" z ust Wrexa - były piekielnie charakterystyczne, dosłownie mnie zauroczyły. Szczególnie w zestawieniu z powagą treści przekazywanej przez tę postać.
Płynność zyska być może fabuła po wklejeniu trzeciej, klamrowej części zamykającej, ale w ogóle nie mam jeszcze chęci jej spisać, pomimo że od początku cały rys opowiadania miałem w stu procentach gotowy jeszcze przed początkiem pisania. A raczej chyba chęć mam, ale mniejszą niż na inne rzeczy :D Kiedyś i tak to trzeba zrobić, więc może pora się wziąć w garść i po męsku skończyć (czyli nie za szybko :D ).
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Jasne widmo (mass effect)

Postprzez Chmura » 2 Kwi 2011, o 16:20

Jakoś dziwnie mnie naszło, żeby przeczytać - prawdopodobnie jest to związane z poniedziałkowym kolokwium :D
Całkiem nieźle, choć jakoś nie pasuje mnie twoja wizja Sarena (ale to może dlatego, że tutaj jest dość młody, a od razu takim psychopatą raczej nie był :P ).
Zastanawia mnie, czy czytałeś książkowy prequel do Mass Effecta "Revelation" (po polsku "Objawienie"). Jeśli nie, to gorąco ci go polecam, najlepiej w wersji angielskiej, jak Peter pisze, że polskie wydanie nie jest zbyt dobre.
Saren to moja ulubiona postać uniwersum i chyba najzajebiaszcza, a w książce zyskuje swoją głębię :) Szkoda, że ginie.
Image
Awatar użytkownika
Chmura
New One
 
Posty: 72
Rejestracja: 21 Sty 2011, o 23:14


Wróć do Opowiadania

cron