1. Nazwa postaci: Terl Ke'Sahndhran
2. Rasa: Zabrak
3. Profesja: zabójca
4. Data i miejsce urodzenia: 52 ABY, Iridonia
5. Usposobienie:
Terl jest zamknięty w sobie nie tak jak dawniej kiedy był po prostu normalnym dzieckiem, chociaż nie ma już ani jednej osoby, która to pamięta. Nigdy z nikim nie rozmawia o tym co mu się przytrafiło. Swój ból zatrzymuje dla siebie. Tak samo nie chcę słuchać o problemach innych. Nie ukrywa tego, że jakby mógł nie pokazywałby się w żadnych publicznych miejscach. Nie pije alkoholu więc nikt nawet przypadkiem nie ma szansy usłyszeć cokolwiek o jego przeszłości. Ciężko powiedzieć czy jest pewny siebie czy nie. Sam tego nie wie bo nie miał okazji nigdy tego sprawdzić.
6. Wygląd:
Zabrak jest wysokim i muskularnym mężczyzną mierzącym ponad dwa metry i ważącym ponad sto kilogramów. Można powiedzieć, że jest wysportowany. Dzięki treningu z bractwem asasynów porusza się prawie bezszelestnie. Zawsze chodzi wyprostowany co wizualnie powoduje, że wydaje się jeszcze większym niż jest w rzeczywistości. Włosów nie ma. Tak jak każdy Zabrak na głowie wyrosły mu charakterystyczne dla tej rasy rogi, chociaż w jego wypadku są one niewielkie. Kolor skóry ma szary z niewiele ciemniejszymi przebarwieniami co w połączeniu z jego nienaturalnie żółtymi oczami powoduje makabryczny widok z koszmarów. Uszy i nos są całkowicie pospolite. Akurat te części ciało nie wyróżniają się niczym. Ma komplet ubrań roboczych, dwie ciemne peleryny i amatorską wykutą przez samego podczas treningu z bractwem asasynów.
7. Umiejętności:
Terl po szkoleniu w bractwie zyskał niesamowitą swobodność ruchów, porusza się prawie bezszelestnie a do tego ma niesamowitą koordynacje ruchową. Nienawidzi blasterów, więc umiejętność strzelanie ma żadną. Za to uwielbia wszelką broń białą od sztyletów przez wibroostrza aż do mieczów podobnych do mieczów świetlnych. Tak jak przystało na zabójcę potrafi niezauważenie w sprytny sposób dostać się w miejsce gdzie jest jego ofiara. Zabija je w sposób szybki niemal nie zauważalny. Po czym jak ujmują świadkowie jego zabójstw rozpływa się w powietrzu. Co niedokońca jest prawda. Terl po prostu wykorzystuje chwilę gdy świadkowie są zdezorientowani by uciec. Zabrak nigdy nie zabija świadków. Nie znosi niepotrzebnego rozlewu krwi. Nawet jakby się na niego rzucił obezwładniłby go i zostawił. Jest dość dobrym pilotem chociaż własnego statku nie ma. Miał tylko ściągasz na Iridoni, który zostawił opuszczając planetę.
8. Ekwipunek:
- wibroostrze
- kolekcja sztyletów
- prowizoryczna zbroja
- datapad na którym zapisuje dane na temat misji
9. Posiadany dobytek/majątek:
- ok 5000 kredytów
- mieszkanie w dolnej części Corusant
10. Historia:
Urodził się w typowej rodzinie na Iridoni wulkanicznej planecie znanej z świetnych pilotów i architektów. Ojciec był architektem. Niestety nie był on obdarzony niezwykłym talentem więc największym kontraktem jaki kiedykolwiek dostał to zbudowanie małego osiedla domków dla biedniejszej części Iridoni. Matka zmarła po urodzeniu Terla. Miał on starszego brata, który winił go za to, ojciec nigdy nie winił ale o 5 lat starszy brat na każdym kroku mu to wypominał. Młodszy z rodzeństwa miał z ojcem świetne stosunki natomiast starszy Zek nie cierpiał go. Terl nie mógł tego zrozumieć będąc dzieckiem, że jego brat może tak nienawidzić swojego ojca. Ojciec odkąd jego młodszy potomek przyszedł na świat, a jego ukochana zmarła miał problem by zapewnić odpowiednie życie. Więc, któregoś razu wziął pożyczkę z terminem spłaty 20 lat. Miał nadzieję, że synowie to zrozumieją i pomogą mu to spłacić. I tak żyli. Na pierwszy rzut oka mogliby się wydawać szczęśliwi ale niestety częste utarczki starszego syna z ojcem psuły miłą atmosferę. Z czasem to się zmieniło ojciec dostał duży projekt i pracował po 12 godzin dziennie więc bracia prawie go niewidywali. Umożliwiło to Zakowi dręczenie Terla, który przeżył wtedy szkołe życia. W szkole chłopak nie wyróżniał się. Kończył wszystkie klasy na 3. Po skończeniu podstawówki w wieku 12 lat wydarzyło się coś co zmieniło całkowicie młodego Zabraka. W czasie wakacji spędzał on całe dnie na dworze by nie przebywać pod dachem ze swoim bratem, któremu coraz bardziej odbijało. Stawał się coraz bardziej brutalny. Terla bił bez przerwy a i zdarzało się, że ojciec dotał, który nic nie mógł zrobić będąc od niego o półtorej głowy niższym. Pewnego dnia kiedy nie było ucieczki z domu bo była burza, wszyscy siedzieli w domu. Tak się składało, że ojciec też miał wolne. Atmosfera robiła się coraz gorsza. Zek miotał się po cały domu niewiadomo z jakiego powodu. W końca z całej siły uderzył ręką w ściany i krzyknął:
- Gdzie jesteś mała szara szmato. Ty gnido co zabrałeś mi wszystko co kocham.
Usłyszawszy to nieświadomy rozwoju sprawy Terl parsknął śmiechem, bo nie pasował mu taki ckliwy tekst wypowiedziany przez jego twardego brata. Ale po chwili uśmiech zniknął mu z twarzy. Zek z impetem wpadł do pokoju chwycił go za ubranie i rzucił w drugi róg pokoju po czym do niego doskoczył i zaczął go kopać. Dosłownie po chwili wpadł do pokoju ojciec. Przestraszony całą sytuacją powiedział:
- Zek natychmiast go zostaw! Co ty wyczyniasz ?
- Zamknij się! Wcale nie jesteś lepszy. Jak mogłeś dopuścić żeby ona zmarła ?
-A ty znowu o tym samym.
Wtedy w starszym z synów coś pękło. Rzucił się na ojca, przewrócił go na podłogę i zaczął okładać go pięściami. Terl nie mógł nic zrobić. Leżał w kącie cały obolały i we krwi. Po jakimś czasie odłos bicia ucichł. Zek wstał, podszedł do brata.
- Widzisz ile jesteście warci ? Nic. On już nie żyje. Teraz czas na ciebie – w jego oczach można było dostrzeć żółty blask nienawiści. Zanim zdążył po raz kolejny kopnąć Terka ktoś zaczął pukać do drzwi. Zek się przestraszył.
- Spróbuj komuś powiedzieć co tu się stało. To obedrę cię ze skóry. Zamknął za sobą drzwi i poszedł otworzyć gościu. Po chwili Terl usłyszał głos swojego brata:
- Panie władzo ja nie wiem co tu się działo, że aż sąsiadka pana wezwała. Dopiero wróciłem do domu od kolegi. On może potwierdzić. W domu byli tylko mój brat i ojciec.
- Może i tak ale w każdym razie chcę rozejrzeć się po domu. Mogę? – zapytał policjant.
- Oczywiście – odpowiedział zaniepokojony Zek.
Po chwili oficer wszedł do pokoju gdzie leżało ciało ojca. Pierwsza reakcja policjnata na rozwaloną twarz architekta były wymiociny. W tym czasie Zek zdążył już zacząć płakać i położył się na ciało ojca krzycząc.
Terl, który zaczynał odzyskiwać sprawność nie wiedział co powiedzieć. Był tak zszokowany, że wiedział tylko że jest w beznadziejnej sytuacji. Oficer po otrząśnięciu się wezwał posiłki. Młodszego brata zabrali na posterunek a starszy dostał opiekę psychologa, która nie była mu potrzebna bo gdy Terl obejrzał się za siebie będąc wyprowadzany widział już wredny uśmieszek na twarzy brata. Na policji go przesłuchali. Nikt mu nie uwierzył. Nie miał alibi a jego brat miał je bardzo mocne. Tak więc po niecałym miesiącu w sądzie zaczęła się jego sprawa. Sąd już w pierwszej rozprawie orzekł że Terl zostanie powieszony za tydzień chyba że ktoś do tego czasu wpłaci kaucje o wysokości 10 000 kredytów. Chłopak już mentalnie się przygotowywał aż tu nagle do jego celi weszli strazę mówiąc mu że został wykupiony przez tajemniczego łowce nagród Varika Plmarego. Zdezorientowany chłopak został zaprowadzony na statek. Po drodze obok doku spotkał swojego brata trzymanego przez ochroniarzy. Widocznie chciał się wyrwać i sam wymierzyć „sprawiedliwość”. Wprowadzili go na statek gdzie przy wejściu stał szarmancko wyglądający łowca nagród.
- O a oto nasz zabójca. Zostawcie go gdziekolwiek – powiedział Varik.
- A co my jesteśmy twoimi psami – odpowiedział klawisz.
- Moimi może nie ale psami to na pewno.
- Odszczekaj to!
- Zostawcie go i spieprzajcie.
Rzucili go przed statkiem i klnąc wrócili do budynku więziennego.
- No no. Taki sławny młodociany zabójca a taki słaby. Wstawaj. Za 5 minut odlatujemy.
Terl wstał nic nie mówiąc i ruszył za Varikiem.
- Zacznijmy od tego, że nie wierzę, że to ty mogłeś zabić swojego ojca. Po pierwsze masz 12 lat a po drugie oprócz wzrostu to ty jesteś zwykły cherlak.
Chłopak dalej nie odpowiadał. Był zbyt zawstydzony żeby wdać się z nim w konwersację.
- Nie bój się chłopie. Wykupiłem cię bo wiem że nie ty to zrobiłeś. Tylko dla tego. Mam zamiar zrobić z ciebie mojego pomocnika i paradoksalnie mojego przyjaciele – mówiąc to klepnął go po plecach uśmiechnął się i podał mu rękę – Zgadzasz się na to?
- Tak – odpowiedział Tel lecz na jego twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu – Ale tylko wtedy jak pomożesz mi pomścić ojca innym razem możesz mnie już teraz zabić.
Tak więc polecieli oni na Tatooine gdzie znajdowała się siedziba jego bractwa. Terl spędził tam 5 lat na ciężkich treningach. Wtedy zaprzyjaźnił się z Varikiem i odnalazł w nim namiastkę ojca. Na początku szkolenia był daleko w tyle za pozostałymi adeptami bractwa. Ale już po roku został najlepszym z nich wszystkich. I gdy po pięciu latach został pełnoprawnym członkiem bractwa. Wyruszył razem z Varikiem na Corusant aby zacząć swoją pracę. Tak minął kolejny rok jego życia dokonując dwóch samotnych mordów. Na nieuczciwym kupcu i złodzieju. W reszcie „prac” pomagał Varikowi. Lecz któregoś razu Varik wyruszył na samotną misję na której został zabity. Dowiedział się o nim bo dostał wibroostrze swojego mentora z przyklejoną karteczką : „ Zbliżam się kochany braciszku”.