1. Nazwa postaci: Geralt z Kashyyyk
2. Rasa: Anomid
3. Profesja: Zawodowy hazardzista: specjalista gry w sabaka.
4. Data i miejsce urodzenia: 50 ABY mała wioska na Kashyyyk
5. Usposobienie: Walczy tylko jak naprawdę musi, ale kiedy to robi idzie na całość, często demolując przy tym otoczenie. Małomówny przynajmniej do pewnej dawki alkoholu we krwi.
6. Wygląd: Napakowany Anomid. Ma mechaniczną lewą rękę z sześcioma palcami (aby nie różniła się od prawej). Chodzi w białych szatach i ma srebrny aparat głosu.
7. Umiejętności: Biega długodystansowo, ale nie jest zbyt dobrym sprinterem. Walka mieczem (ze świetlnym też by sobie poradził) i nożem. Pilotuje ścigacze i śmigacze ale nie radzi sobie z statkami. Posługuję się basiciem, mandaliorańskim i shyriiwooka (dzięki specjalnemu aparatowi głosu, który sam przerobił) . Mistrzowska gra w sabaka.
8. Ekwipunek:
-blaster DC-15s
-ukryty blaster w mechanicznej ręce podobnie jak u droida typu B2
-aparat głosu
-5 tysięcy kredytów
-zestaw kart do gry w sabaka
-dwa wibroostrza
9. Posiadany dobytek/majątek:
-mały dom z dużym hangarem na pojazdy na planecie Yablari.
-mnóstwo kredytów na różnych kontach.
-2 ścigacze 2 śmigacze i 1 x-wing (sam nie wie po co bo nie potrafi pilotować, ale wygrał więc ma)
10. Historia:
Jego historia zaczęła się zanim jeszcze się narodził. Kiedy jego rodzice udali się w podróż poślubną. Na statek napadli wówczas piraci. Małżeństwo skryło się w kapsule ratunkowej, jednak ta nie do końca była sprawna i rozbili się na Kashyyyk. Rozbitków znaleźli Wookie z pobliskiej wioski kilka dni później narodził się mały Amonid któremu nadano imię Geralt. Nie mieli szans wydostać się z Kaashyk, w wiosce nikt nie posiadał pojazdu, a i podróżni rzadko tu bywali. A pobliskie złoża żelaza zakłócały jakąkolwiek łączność. Geralt dorastał wśród Wookie przez 16 lat dzięki temu stał się najsilniejszym Amonidem w galaktyce. Jako dziecko lubił słuchać legend i mitów o Jedi i Sithów i chociaż w nie wierzył, to marzył o własnym mieczu świetlnym. W wieku 13 lat przerobił aparat głosu wraz ze swoim przyjacielem Agromem, aby mógł porozmawiać z nim w shyriiwooka. 3 lata później pokłócił się z rodzicami. Nadarzyła się w końcu możliwość opuszczenia wioski, powrócił do niej na krótko stary mieszkaniec, aby odwiedzić po latach rodzinne strony. Geralt chciał skorzystać z okazji i wyrwać się z wioski, ale rodzice postanowili zostać. Wybiegł wściekły z domu i biegł tak przez 3 godziny, w końcu się zatrzymał usiadł pod drzewem. Spojrzał w stronę wioski zobaczył kłęby dymu ruszył w drogę powrotną, jednak po paru minutach upadł z wycieńczenia i krzyknął ze wciekłości i zemdlał. Obudził się po kilku godzinach i zobaczył twarz Agroma.
-W końcu się obudziłeś- zawarczał
-Ta. Co się stało?
-Napadli na nas, grupa bogatych ludzi postanowiła się zabawić i zapolować na Wookie, wybrali naszą wioskę bo była mała na uboczu, bezbronna. Zabili wszystkich uratowałem się tylko ja i on- wtedy Geralt dostrzegł że jest na pojeździe i że steruje nim owy Wookie który powrócił do wioski.
-Masz szczęście, usłyszeliśmy twój krzyk.
Geralt pogrążył się w smutku, zdał sobie sprawę, że już nigdy nie spotka rodziców, a ostatnią rozmowę wykrzyczeli do siebie (Geralt nigdy nie opanował migowego języka Anomidów). Zapłakał.
Dotarli do dużej osady która prowadziła handel z innymi układami.
-Muszę opuścić Kashyyyk- warknął do Agroma- na zawsze.
Uścisnęli się wzajemnie i odeszli każdy w swoją stronę. Agrom do najbliższej kantyny a Geralt na lądowisko, aby się zatrudnić na jakimkolwiek statku i opuścić planetę. Podszedł do kapitana statku, który akurat kończył załadunek.
-Pan jest tu kapitanem? -spytał
-Tak, a kto pyta?
-Ja.
-Co za ja masz jakieś imię?
-Geralt.
-Geralt ...?
-Hmmm Geralt z Kashyyyk.
-Tak poprostu?
-Tak.
-Ja jestem kapitan Jack Kenway. Czegóż chcesz ode mnie?
-Chcę się wyrwać z tej planety. Nie mam pieniędzy, ale mogę przydać się w załodze.- Jack zmierzył go wzrokiem. I zastanawiał się. Poczym rzekł
-Wyglądasz na silnego, jak na Anomida. Potrafisz się bić.
-Wychowywałem się wśród Wookie od urodzenia, więc chyba tak.
-Ha ha ha- zaśmiał się Jack- ok wezmę cię na próbę ale uważaj będę miał na Ciebie oko jak wywiniesz jakiś numer to Cię zastrzelę rozumiesz.
-Tak proszę pana.
Do lecieli na Nar Shadda. Tam Geralt opuścił załogę statku. W kantynie wdał się w bójkę z łowcą nagród za co trafił do paki. I statek odleciał bez niego. Jednak łowca z którym się bił dostrzegł jego talent i wziął pod skrzydła. Przez dwa lata uczył się posługiwania bronią, pilotowania pojazdów na ziemnych i gry w sabaka. Na jednym ze zleceń jakiś trafili na człowieka który posługiwał się mieczem świetlnym. Kiedy Geralt to zobaczył totalnie go zamurowało, zdekoncentrował się i ów mężczyzna wykorzystał w tym swoją szanse i odciął mu lewą rękę w tuż za łokciem. Było to jedyne zlecenie którego nie wykonał. Kiedy wrócili na Nar Shadda zbudowali wraz z złotą rączką (tak nazywali speca od gadżetów dla łowców) specjalną protezę reki z ukrytym blasterem.
-Szkoda, że nie odciął mi całej ręki w ramieniu mógłbym mieć schowek na miecz świetlny.
-Zabawny jesteś a poco ci on, skoro nie masz miecza?
-Zdobędę, zobaczysz. I wtedy utnę sobie całą rękę aby mieć schowek.
-Nie jesteś normalny, wiesz?
-Jestem Anomidem wychowanym Wookie, tak wiem.- uśmiechnął się poszedł do siebie.
Przez następne dwa lata latał po galaktyce, w poszukiwaniu miecza świetlnego, dorobił się majątku na grze w sabaka, wygrał też kilka wyścigów ścigaczy, a kilka przegrał, osiadł na rodzinnej planecie swojego gatunku kupił mały domek z hangarem. Raz wygrał nawet X-winga po czym stwierdził "I co teraz kurwa z nim zrobię". I tak czas zleciał do 70 ABY. Nie odnalazł miecza za to ma fajne zabawki w hangarze. A jego historia dopiero się zaczyna.
11. Inne
Nie jest wrażliwy na moc.