- Nie negocjuje, bo jeszcze nie wie, z jaką ofertą do niego przychodzę. Jestem skłonna wykonać zadanie po symbolicznej kwocie, potrzebuję tylko z nim porozmawiać. No to teraz ostro zagrała. - Nie patrz tak przystojniaku, to sprawa osobista pomiędzy mną, tym przeklętym Granem, zależy mi by go złapać prawdopodobnie jeszcze bardziej niż samemu windykatorowi, a znam pragnienia Huttów na tyle, by wiedzieć, że i Zordo pewnie się ucieszy. To mówiąc przekręciła głową tak, że lekku lekko opadło jej przez ramię trącając nieco odsłoniętą pierś. Skromny, długi płaszcz i tak odsłaniał więcej niż mógł. - Po prostu przekaż tą informację windykatorowi, kto wie, może i ty dzięki temu… coś zyskasz. Nie mówiła tego sugestywnym tonem, bo skropiony tymi feromonami jeszcze sobie za wiele pomyśli. Z tak pomarszczoną gębą mógłby mieć powodzenie chyba wśród emertyowanych pacjentek uzdrowisk. Teraz postawiła wszystko na jedną kartę. Weequay musiałby być chyba idiotą by choćby nie przekazać tej wiadomości. Można dać słowo – jeśli odstąpi mu wątpliwej przyjemności wejścia do loży, znajdzie go i wykończy po godzinach pracy. Za darmo, od tak dla własnej satysfakcji, za to, że tak bardzo utrudnia to wszystko, co teraz wydawało się bajecznie wręcz proste.