Moje własne kredyty, pomyślał Sate. Właściwie po raz pierwszy w życiu coś zarobił. Jako szturmowiec jeszcze nie dostawał żadnej wypłaty, Imperium odkładało wszystko na jakieś konto, którego na oczy nie zobaczył. A jako gwardzista był ponoć bogaty. Ponoć, bo czerwoni nie dożywali z zasady emerytury, a jeśli już któremuś się udało i tak do końca życia był związany z wojskiem i nie musiał wydawać pieniędzy. Nova nie miał pojęcia, co mógłby zrobić z pieniędzmi. Chyba tylko kupić broń. Aż dziwne, że miliardy istot w Galaktyce tak ciągnęły do tych śmiesznych cyferek na wyświetlaczu.
PRS za to miał odmienne zdanie. Zaświergotał wesoło, sądząc, że szykuje się dla niego przegląd albo i jakaś modyfikacja. Naiwny droid.
- To wielkoduszne - stwierdził probot, bo Erg 1212 nie powiedział nic stosownego. Jak dla niego nie trzeba było tyle gadać. Umówili się, wykonał pracę, odebrał zapłatę. Dialog nie przekazywał już żadnej treści, powielał to co zostało ustalone.
***
- I co, pójdziesz się zabawić? - zadrwił mechaniczny towarzysz napędzany repulsorowym silnikiem, gdy gwardzista odbierał datapad z przelaną kwotą. Musiał restartować konto, którego używał kiedyś incognito. Jak na ironię, w banku teraz należącym do Nowej Republiki.
Erg przemyślał te słowa. Nie znał żadnej rozrywki, która mogłaby służyć czemuś pożytecznemu. Poza jedną.
- Organizują tu walki - odparł. - A ja nie mogę wyjść z wprawy.
- Zordo nie chciał cię wystawić - przypomniał PRS-1. - Poza tym to nielogiczne, by ryzykować życie. Jeśli zginiesz, nie wrócisz do Imperium.
- Jeśli zginę z ręki byle szumowiny, nie jestem godzien by służyć Imperium.
Poza tym, co zostało głośno powiedziane, Sate miał jeszcze jedną myśl, do której się uśmiechnął. Za walki też płacono. Spodobało mu się to całe zbieranie pieniędzy.
Sate Nova przenosi się do
[Zordo's Haven]Arena pojedynków