Content

Zordo's Haven

[Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Image

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Atta » 18 Wrz 2011, o 18:54

Atta by nie być za bardzo z tyłu jednym haustem wypiła większą część swojego drinka. Musiała uważać by przypadkiem nie upić się zbyt szybko, bo niestety zabrakowie byli obdarzeni przez złośliwą naturę dwoma sercami, a nie dwiema wątrobami i alkohol potrafił uderzyć im do głowy, o czym dziewczyna już nie raz się przekonała w przeszłości.
- Nawet dama musi czasem odpocząć i pozwolić sobie na chwilę odprężenia. A gdzie można lepiej się zrelaksować jak nie przy szklance alkoholu w dobrym towarzystwie? - spytała retorycznie, po czym niespodziewanie zbliżyła głowę do swojego rozmówcy, gdyż wyczuła coś co chciała lepiej zbadać. Tą rzeczą były feromony wydzielane wcześniej przez kapitana, które dotarły do jej nozdrzy. Miały dziwny, ale przyjemny zapach, podobny do zapachu egzotycznych kwiatów z odległych planet. Już kilka wdechów wystarczyło, by sama poczuła się bardziej zadowolona z życia.
- Więc jakie jest pochodzenie Twojego pseudonimu? - wróciła ponownie do wcześniejszego tematu rozmowy odchylając głowę z powrotem do tyłu.
Awatar użytkownika
Atta
New One
 
Posty: 9
Rejestracja: 24 Sie 2011, o 00:49

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 21 Wrz 2011, o 12:59

- Pseudonim jak pseudonim, młoda damo - Zeltron niespodziewanie uciął temat, wyraźnie urażony dociekliwymi pytaniami. - Jeśli kiedyś zasłużysz, to opowiem ci o nim. Kiedyś.

- Pozwolisz zaprosić się na spacer? Chciałbym ci coś pokazać, Atto, coś najcenniejszego dla mnie na tej stacji, zapewniającego o wiele więcej radości niż przesiadywanie przy barze - wypalił po chwili niezręcznej ciszy i uśmiechnął się tajemniczo. Bez dodatkowych wyjaśnień ruszył do wyjścia, w geście zwycięstwa unosząc drink wysoko ponad głowę, niemal pewny że kobieta ruszy za nim. Nie wyglądała na typ nudnej, dokującej wyłącznie przy alkoholu na cały wieczór, tego Ithan był niemal w stu procentach pewny.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Atta » 21 Wrz 2011, o 16:11

Przez chwilę przeszedł jej przez głowę pomysł odrzucenia oferty tylko po to, by ukarać zbyt pewnego siebie zeltrona. Ostatecznie jednak po krótkim namyśle postanowiła zgodzić się na jego propozycje, co ukazała światu wstaniem z miejsca i pójściem śladem Ithana w stronę wyjścia. Czuła, że spacer z kapitanem nie będzie zwykłą stratą czasu. Wprawdzie miała inny plan na dzisiejszy wieczór, ale w świetle ostatnich wydarzeń nic nie stało na przeszkodzie, by trochę go zmienić.
- Mam nadzieje, że rzecz o której mowa okaże się równie interesująca jak Ty, Kapitanie - rzekła bez większych emocji do mężczyzny gdy już pokonała dzielący ich dystans.
Awatar użytkownika
Atta
New One
 
Posty: 9
Rejestracja: 24 Sie 2011, o 00:49

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 2 Paź 2011, o 18:02

- Nawet bardziej. Zapewniam – rzeczony Kapitan odparł lakonicznie i przyspieszył kroku.

Po przejściu co najmniej kilkudziesięciu krętych metrów korytarzy oczom Atty ukazał się sporych rozmiarów transporter, na który załadowane były trzy ścigacze. Z daleka wydały się w pełni sprawne i dobrze utrzymane, jednak podejście bliżej bezlitośnie rozwiało dobre wrażenie. Wiele przewodów i elementów było uszkodzonych, drugie tyle przestało być częścią maszyn jeszcze zanim Atta przyszła na świat.
- Wejdźmy dalej, jeśli pozwolisz. To jedynie stare pamiątki, niewiele warte jeśli chodzi o cenę rynkową. Ot, pamiątki z młodości.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Atta » 3 Paź 2011, o 17:01

W momencie gdy ujrzała maszyny Atta uśmiechnęła się sama do siebie. Naprawdę, ale to naprawdę kochała ścigacze. Była to jej jedyna pasja. Była uradowana tym, że oboje mają najwyraźniej podobne zainteresowania. Choć zaczęła się też zastanawiać, czy aby to spotkanie na pewno było przypadkowe, czy też może Kapitan zaczepił ją z pełną premedytacją mając w tym jakiś ukryty cel.
- Niezłe cacuszka - powiedziała, ale było to jeszcze w momencie gdy znajdowali się w znaczniej odległości od maszyn. Dopiero gdy podeszli bliżej, diametralnie zmieniła swoje zdanie.
"Co za chłam" - pomyślała i przeszła obok nich obojętnie. Swój własny ścigacz uważała za stary i prymitywny, ale przy tych tutaj nawet on był prawdziwym cudem techniki. W oczach Atty były to po prostu trzy duże sterty złomu. Aż żal było jej na nie patrzeć.
- Po ich stanie wnioskuje, że ta młodość musiała się skończyć dość dawno. - stwierdziła zgryźliwie, ciekawa jego reakcji. Skoro te ścigacze były dla niego tak cennymi pamiątkami, to powinien o nie dbać. A jeśli mu się nie chciało, to przynajmniej nie powinien pokazywać ich osobom postronnym.
Awatar użytkownika
Atta
New One
 
Posty: 9
Rejestracja: 24 Sie 2011, o 00:49

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 7 Paź 2011, o 16:39

Zeltron zaśmiał się donośnie na złośliwą uwagę Atty. Uwielbiał, kiedy kobieta słuchała zamiast być bierną w rozmowie, i wyłapywała szczegóły, które niejedna puściłaby mimo uszu.
- Masz rację, już kiedy przyszedłem na świat okazały się być kupą złomu. Słyszałaś kiedyś o Lidze Koreliańskiej? To wehikuły wszystkich dotychczasowych Dominatorów. Jeśli ktoś wygra pięć mistrzostw pod rząd, zostaje Dominatorem - wyjaśnił po chwili, świadomy, iż nie każdy może rozumieć żargon bardzo hermetycznej grupy, trzymającej się raczej w - jak nazywały to media - podziemiu.
- Prawdziwe cacka mam w swojej... nazwijmy to miejsce "bazą". Jeśli chcesz - wykonał teatralny gest ręką, zapraszając kobietę na pokład - zapraszam, z chęcią pokażę ci największe muzeum ścigaczy w galaktyce. A przynajmniej jedno z największych - zaśmiał się swobodnie, wydzielając przy tym mocniejsze, bardziej zróżnicowane i łatwiej wyczuwalne feromony niż poprzednio.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Atta » 8 Paź 2011, o 16:05

- Liga Koreliańska? Dominatorzy? Wybacz, nigdy o czymś takim nie słyszałam - stwierdziła bardzo teatralnie kręcąc przy tym głową. Tak naprawdę dobrze orientowała się w tym na jakich zasadach odbywa się liga oraz w jaki sposób zostaje się dominatorem, ale zbyt dobrze się bawiła udając osobę nieobeznaną ze światem wyścigów. Oczywiście zamierzała zdradzić swój fach, ale później, gdy nadarzy się ku temu odpowiednia chwila.
- Chętnie obejrzę pozostałą część kolekcji mimo tego, że jestem tylko zwykłą ignorantką w tej dziedzinie - dodała uśmiechając się szeroko. Uśmiech ten był efektem ubocznym tego, że zabratka z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Uważała, że w najbliższej przyszłości zostanie jedną z najlepszych zawodniczek w historii tej dyscypliny, więc takie zrównywanie siebie do ignorantki uznała za bardzo zabawne.
W każdym razie tajemnice bazy zeltrona czekały. Atta miała zamiar bardzo pilnie przyjrzeć się temu miejscu. Może ta znajdzie się coś godnego uwagi. Dziewczyna ruszyła powoli, podążając za zapachem feromonów mężczyzny.
Awatar użytkownika
Atta
New One
 
Posty: 9
Rejestracja: 24 Sie 2011, o 00:49

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Nikh » 21 Paź 2011, o 21:31

Przy barze siedział ciemnoskóry Natulolan. Jen powoli opróżniał szklankę soku. Co wieczór, od kilku dni przesiadywał w tym barze i miał nadzieję że ktoś przyjdzie szukać uzupełnienia drużyny, lub wolnego strzelca. No i byli tacy, jednak kiedy tylko się zgłaszał, oni patrzyli na niego dziwnie i mówili że szukają kogo innego, nawet nie pytając o jego umiejętności.

Pieprzeni rasiści... Nawet jego ziomkowie nie chcieli z nim pracować. To przez ten cholerny kolor skóry. Nawet wśród swoich czuł się obcy. A kredyty były mu pilnie potrzebne, jeśli chciał przebywać na stacji. Raz że musiał zapłaci za pokój, dwa że nie miał za co pić wieczorami. Teraz wolał jednak zachować trzeźwość. To był jedna z jego ostatnich szans. Jeśli mu się nie uda jutro będzie musiał lecieć na Coruscant, gdzie łatwiej znaleźć pracę, lub chociaż zacząć obrabiać banki. Do niczego innego się nie nadaje. Imperialni nie nauczyli go hodowli banth, ani jak obsługiwać farmy wilgoci. Co zrobić, takie życie.
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Sinaara » 12 Lis 2011, o 21:17

No i stało się, kolejny raz musiała zawitać do tej dziury. No dobrze – ten lokal nie był dziurą, był wprost stworzony do przeprowadzania tych interesów, które według powszechnej opinii uznawane są za nielegalne, a przez niezwykle konserwatywnych mieszkańców galaktyki nazywanych „godnymi stryczka”. Już przed samym wejściem ktoś wyzwał ją od kurew, co zgadzałoby się w wymiarze otrzymywania zapłaty w zamian za handel własnym ciałem, a ściślej mówiąc - palcami wskazującymi przerażająco często romansującymi z spustami wypucowanych rankiem blasterów.

Naciągnęła mocniej kaptur na głowę. Skóropodobny materiał zaszeleścił w jej smukłych dłoniach, krok za krokiem przesuwała się w głąb sali kantyny o cudownie brzmiącej nazwie „Legowisko Zordo”. Legowisko… kojarzyło jej się wpierw z wielgachnym Rancorem, o cuchnącej paszczy a później z gniazdem oślizgłych, śluzowatych robali. W zasadzie z tym drugim wiele by się nie pomyliła. Wszędzie tu pełno było glist i tasiemców żerujących na innych. Pośród nich – ona – wcale nie lepsza – modliszka. Piękna, pociągająca, co więcej – nieskromna, a w dodatku niebezpieczna. Smród palonych używek powodował u niej marszczenie się zgrabnego nosa. Za każdym razem przybywając do takiego miejsca zastanawia się czy nie lepiej byłoby włożyć maskę przeciwgazową. Z drugiej strony, posiadała irracjonalne przypuszczenie, że nosząc ją będzie ściągać uwagę otoczenia. No jasne, dopiero miała mniemanie o sobie, tak jakby nikt inny nie miał czegoś lepszego do roboty tylko śledzić kolejną spośród dziesiątek innych postaci z osłoną na twarzy. Wyminęła śmierdzącego w jej opinii Rodianina, starając się nie otrzeć o jego przepocony kubrak choćby na sekundę, potem zostało przejść obok krzykliwie ubranej Zeltronki, minąć czujne spojrzenie Trandoshańskiego łotra - bo przecież wszyscy gadowaci to łotry - i już miało się w miarę wolną drogę ku stolikom… O ile w ogóle znajdzie jakieś siedzące miejsce.

Było! Jak to dobrze, jeden ze stolików. W skali czystości – zapluty tylko do połowy. Wybrała oczywiście tą czystszą stronę starając się unikać kontaktu z wydzieliną na blacie. - Co tu się kurwa działo… Nie rozumiała, a raczej nie potrafiła zmusić się do akceptacji faktu, że nie każda rasa wygląda podobnie do niej czy chociażby tych nadętych ludzi. Czasem zdarza się, że z rozdziawionej japy spłynie trochę śliny, albo zbyt rozbrykane szczękoczułki pacną na lewo i prawo nieco śluzu. Zdarza się. Wolała kontakty z bardziej… humanoidalnymi istotami. Że co? Humanoidalny jest nawet Gamorreanin? Dupa – humanoidalny był dla niej ten, który swym wyglądem nie powodował ani chęci zobaczenia na powrót zjedzonego śniadania, ani nie jeżącego na głowie włosów… macek… cokolwiek… najeżonym zębiskami pyskiem. Miło byłoby gdyby miał minimum cztery palce, a w jego kręgu kulturowym nie wymieniałoby się uprzejmości uściskiem dłoni. Zaraz, zaraz… Myślicie, że do środka zawitała ksenofobiczna suka, prawda? Może trochę, ale swoje wiedziała na pewno – cholera wie, co kto wcześniej miał w łapie, a potem dotykasz tej dłoni i masz to na sobie. TO. Oj, oby nie było to to o czym część z was teraz pomyślała. Czasem wredne gówno jest bardzo zaraźliwe. U pana potwora z bagien może wywoływać katar – tobie upierdoli dłoń i to pół biedy jeśli amputacja skończy się na łokciu. Słyszała o takim przypadku, każdy słyszał. Ile w tym prawdy? Niewiadomo.

Nie przeciągajmy. Po co przyszła? Była umówiona z swym kontaktem. Jakieś zlecenie, ktoś znany, polecił komuś mniej znanemu, potem ten ktoś przekazał dalej i tak pocztą pantoflową, znajomy znajomego wskazał na nią jako idealną osobę do wykonania pracy. Jakiej? Jeszcze nie wiedziała. Zgadali się co do godziny i miejsca, teraz musiała postarać się o rekwizyt, po którym ją pozna. Upewniła się, że nikt nie dybie na zajęte przez nią miejsce i gdy otoczenie trochę się przerzedziło ruszyła do baru zamawiając dziwacznego drinka w karykaturalnie wysokiej szklance… kuflu… kur!%! mać, dla niej był to zwyczajny wielgachny wazon. Teraz konakt nie powinien mieć wątpliwości do kogo podejść – nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się pić z czegoś tak szkaradnego. Ona też nie miała zamiaru, po prostu postawiła to przed sobą czekając na tajemniczego klienta. Przyjdzie, albo ją wystawi- zdarza się, taka praca. Założyła nogę na nogę. Odsłonięte kolano wychyliło się zza rozcięcia płaszcza. Ruszała stopą w takt granego w tle rytmu. W oczekiwaniu umilała sobie czas oglądaniem wijącej się na podeście Twi’lekanki w skąpej tunice. - Ciekawe czy mogłabym tak skończyć…
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Sinaara
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 12 Lis 2011, o 14:05

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 13 Lis 2011, o 22:48

Kontaktem był osobnik gatunku w ogóle nieznanego Sinaarze. Prawdopodobnie przedstawiciel płci męskiej, ewentualnie obojnak. Owadzie kształty prezentował z czymś na miarę dumy, bynajmniej nie próbował wtopić się w tło. Podszedł do stolika nerwowo, co w jego przypadku nie wyglądał aż tak podejrzanie. Mówił o sobie w liczbie mnogiej.
- Jesteśmy Oooorrrraaaaalllllip. Dwunóg jest gotów na zlecenie?, dwunóg dostanie zapłatę - ledwo dawało się rozpoznać słowa w basicu emitowane spomiędzy długich żuwaczek. Robal miał w sobie coś z droida. Jedną z chwytnych odnóży położył na stole dysk. - Cel podpadł wytatuowanym, cel musi skończyć swoją działalność, cel musi zniknąć, cel jest dwunogiem, cel jest niewygodny, cel...
Owadzie dziwadło nie szczędziło sobie dalszych określeń. Sinaara dowiedziała się jeszcze, że cel "ma szybki statek" i "złe maniery". Wreszcie padło konkretne pytanie.
- Wytatuowani płacą dobrze, ale Oooorrrraaaaalllllip muszą znać cenę już teraz. Dwunóg przyjmuje, dwunóg dostaje pieniądze. Dwunóg nie przyjmuje, wytatuowani źli. Dwunóg skrewi, wytatuowani bardzo źli, dwunóg rozumie?
Trudno było rzec, czy kosmita groził Twi'lekance, czy miał po prostu nietypową manierę nazywania kiepskiej współpracy własnymi określeniami. Kostropate palce trzymały chciwie dysk, na którym widniały dokładne dane o obiekcie, który, jeśli kontakt prawidłowo wyraził myśli zleceniodawców, należało zlikwidować, czyli ujmując rzecz klasycznie bez zbędnych peryfraz: zabić.
- Dwunóg podoła?
Oooorrrraaaaalllllip zaszczerbiotał licznymi chwytakami, zdjął z tacy kelnera butelkę wyglądającą jak fajka do palenia t'baci i wlał jej zawartość do ust. Jego zachowanie zaczęło ściągać ciekawskie spojrzenia.


Jak widać, interesy z kontaktem nie należą do prostych. Wszelakie warunki należy negocjować teraz, później nie będzie okazji.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Sinaara » 14 Lis 2011, o 00:20

Mijały kolejne minuty, lecz nikt nie miał ochoty przysiadać się do nieznajomej z egzotycznym drinkiem. Sinaa’ra odliczała kolejne upływające chwile taksując swym złotym wzrokiem przemykających dookoła. Może to tylko paranoja, a może widziała w przechodzących obok zamaskowanych zabójców, szpiegów i psychopatów Może tylko czuła się idiotycznie siedząc sama z wyciągniętym z katalogu sztuki nowoczesnej naczyniem, kiedy to inni odwzajemniali jej spojrzenia. Co też chodziło im po głowach? Kolejne minuty, zrezygnowanie wdzierało się każdą możliwą drogą. Nie potrzebnie traciła czas, na tego bałwana. Trzeba było w ogóle się nie ruszać. Aż tu nagle…

Nie wierzyła własnym oczom. Jej informator był… tym czymś. W dodatku mówił, a raczej artykułował coś co przypominało podstawowy galaktyczny język. Zerknęła na niego lekko wydymając usta jakby miętosząc pomiędzy wargami całkiem soczystą wiązankę, niemniej nie mogła dać po sobie poznać wiele więcej. Robal widać był całkiem zadowolony z bycia istotą z pogranicza kuchennego koszmaru z największą fobią producenta pestycydów. Przypomniały jej się czasy dzieciństwa. Jej ojciec - prosty rolnik musiałby zatłuc to widłami. Żaden środek nie podziałałby na to szkaradztwo. Czerwonoskóra nachyliła się nad zaplutym blatem ryzykując zaczepienie choćby rąbkiem kaptura o te wielkie żuwaczki, ale inaczej się nie dało. Gdyby nie to, że owad mówił coś o złych manierach pogadałaby z nim językiem godnym najpodlejszych koszar, ale widać robolud aspirował do bycia czymś więcej. Jakby z nim dłużej porozmawiać to jeszcze wyjdzie na uduchowionego filozofa. Dziwadła psia mać…
- Rozumiem, Oooo… - zaczęła zawodzić starając się powtórzyć imię istoty. – Ciebie. 5 tysięcy zaliczki, 25 tysięcy po wykonaniu zadania. Odpowiada ci to? Być może nie postawiła sobie wygórowanej kwoty, jednak zabójstwa zwykle opiewały na podobne kwoty. Nie była nie wiadomo jaką diwą łowieckiego świata, musiała więc spuszczać z ceny. Normalnie zgodziłaby się za 35 albo 40 patyków ale teraz potrzebowała każdego grosza. Podołam… przybyszu. Przykro mi, że musiałeś się fatygować zapewne tylko po to by musieć się ze mną widzieć. - starała się być na tyle grzeczna i przymilna, na ile potrafiła, a może raczej chciała. Mogę wiedzieć kim są zleceniodawcy… jeśli to nie problem? Uśmiechnęła się miło, naturalnie – nie jak jakaś dziwka, po której od razu wiadomo, że czegoś chce. Obdarzała właśnie robala wzrokiem pełnym zaufania, dodatkowo ujęła w swe smukłe dłonie tchun – jeden z jej głowoogonów przesuwając po jego końcu paznokciami w sugestywny, choć nie wulgarny sposób. Być może wyglądała nad wyraz niewinnie, jak na najemnika, ale może istniała jakaś szansa, że to szkaradztwo ucieszy się z bycia traktowanym jak „normalny” mieszkaniec galaktyki. Może w swych fantazjach spał z takimi jak ona, może nie – warto było spróbować zadziałać na jego najniższe instynkty. Na pewno ich znacie – odwołała się do liczby mnogiej z jaką się ciągle przedstawiał w nadziei, że w ten sposób okazuje mu szacunek i zrozumienie – Mówiliście, że są wytatuowani, jesteś z nimi w stałym kontakcie, czy widujecie się rzadziej? Drążyła temat. Trzeba było korzystać z chwili jaką miała. Niby to niebezpiecznie wiedzieć kim są zleceniodawcy. Z jej doświadczenia wynikało jednak, że nie wiedzieć, jest jeszcze gorzej. Położyła drugą dłoń na blacie, dyskretnie wymijając wilgotne ślady, wykręcając nadgarstkiem w subtelny sposób podobny tancerce by sięgnąć po dysk. Nie chciała go zabrać – ułożyła dłoń w proszalnym geście podobnym do kielicha bądź tacy. Jej uśmiech poszerzył się. - Dalej robalu… współpracuj. - Można?
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Sinaara
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 12 Lis 2011, o 14:05

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 14 Lis 2011, o 01:11

Oooorrrraaaaalllllip przez jakiś czas rozważał nowe słowo, w niezbyt bystrych oczach pojawiła się desperacka próba szybkiej analizy. Zaliczka? Nie! Dwunóg wyraźnie próbował go oszukać.
- Kredyty jako zapłata, kredyty po wykonaniu pracy, kredyty płacą wytatuowani - powiedział na obronę. Jego sposób wysławiania się powoli przestawał być egzotyczny, dało się coraz więcej zrozumieć. - Nie znamy wytatuowanych osobiście, przekazujemy zlecenia. Ale wszyscy o nich słyszeli. Oooorrrraaaaalllllip załatwią spotkanie, odbiór osobisty, tak! Osobisty odbiór kredytów. Dwadzieścia pięć tysięcy imperialnych kredytów*, zapłata. Tylko nie daj się zabić, dwunogu. Martwym wytatuowani nie płacą.
Owad zadrżał tylnymi odnóżami, puścił dysk.
- Załatwimy spotkanie na czwartym księżycu gazowego giganta. Oooorrrraaaaalllllip będą tu po wykonaniu zadania. Żadnych komunikatorów, żadnego łączenia. Nie lubimy holopasm, wytatuowani nie lubią holopasm. Bierzesz zlecenie, wykonujesz, Oooorrrraaaaalllllip będą wiedzieli czy dobrze. Nagroda będzie czekała u grubego Zorda. Patynowy Czerep wypada z interesu, Oooorrrraaaaalllllip wiedzą, czerwona pracowniczka bogata, wytatuowani zadowoleni, wszyscy zadowoleni.
Kontakt zabębnił palcami aż trzech odnóży po blacie, wyraźnie był z siebie zadowolony. Na dowód dziesięciokrotnie zastrzygł żuwaczkami, szybciej niż było w stanie zarejestrować ludzkie oko.

*przy oczywistym kursie na korzyść Nowej Republiki, faktyczna wartość nagrody jest niższa niż zażądano.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Sinaara » 14 Lis 2011, o 01:47

Czyli robal nie chciał nic słyszeć o zaliczce. Ten typ nie chciał dawać za wygraną, w dodatku nie chciał puścić pary z nogogłaszczek, szczękoczułek czy co on tam miał najlepszego w zanadrzu. Wszyscy czyli kto? Pierwsi nasuwali się na myśl Zebrakowie, o swych wymalowanych twarzach, ale przecież tatuaż mógł mieć dosłownie każdy. I jej się podobały, może nie miała śmiałości by zrobić sobie wzór na stałe, żyjąc ze świadomością, że tatuaż staje się taką samą częścią ciała jak ręka czy noga – bez odcięcia nie usuniesz. Mniejsza o takie problemy. - Żądacie bym wzięła zadanie w ciemno, nie biorąc zaliczki, nie komunikując się licząc, że wszystko będzie dobrze. Słuchajcie – wyeliminowała ze słownika na czas rozmowy z istotą to, że ta w ogóle posiada imię. Bezoosobowe zwracanie się do insekta nadawało dodatkowo bardziej oficjalnego tonu. Tym, że stwór pozoostawał obojętny na jej starania, nie bardzo się przejmowała. Był przecież ograniczoną szkaradą z cholera wie jakiej planety, dobrze, że w ogóle potrafił sklecać głoski. - Mam pewne zasady – chcecie dyskrecji – jestem w stanie wam ją zapewnić. Chcecie być ostrożni – pomogę wam… ale nie za taką cenę. 30 tysięcy i możemy mówić o tym, że zawarliśmy umowę. Na razie czerwonoskóra posiadaczka dwóch głowoogonów nie ruszała dysku. Nie chciała naciskać, nie chciała wyglądać też na taką, która jest na tyle zdesperowana by sięgać po każde zlecenie – nawet tak niekorzystne. Słuchała go uważnie. Domyślała się, że chodzi o czwartego satelitę Yavina. Nie wróżyło to dobrze, ale nie było też najgorszym z możliwych rozwiązań. Miała statek, powinna dać radę. Strasznie denerwowały ją te braki informacji. W zasadzie powinna odmówić i pewnie zrobi to, gdy straszydło odmówi jej 30 kawałków. Skoro tak bardzo zależy im na wykonaniu zadania, dlaczego oferują jedynie 25 tysięcy? Mogła od razu zaproponować większą cenę, teraz będzie sobie pluć w brodę. -Wiecie, zazwyczaj nie podejmuję się pracy w ciemno, ale ponieważ jakoś dobrze patrzy wam z oczu obniżę stawkę do 29 tysięcy, ale ani kredytu mniej. Rozumiemy się? Teraz była stanowcza i pewna siebie. Mowę ciała mogła sobie darować, ten osobnik zdawał się być na nią odporny.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Sinaara
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 12 Lis 2011, o 14:05

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 14 Lis 2011, o 13:37

Robal nie był najlepszym negocjatorem. Właściwie trudno było stwierdzić, czy aby na pewno rozumiał co się do niego mówi. Na atuty Twi'lekanki nie zwracał uwagi w ogóle.
- Zgoda. Wytatuowani zapłacą dwadzieścia dziewięć tysięcy za pracę. Hutt Zordo dostanie pieniądze. Hasło: "Boba Fett był niestrawny dla Sarlacca".
Uznając wydawanie dźwięków w skali słyszalnej dla rozmówczyni za skończone, Oooorrrraaaaalllllip ruszył dalej. Zawadził klientów swym chitynowym cielskiem, przeprosił grzecznie i zniknął z baru.

***

Kantyna wróciła do swego alkoholowego marazmu. Dane z dysku były bardzo dobrze zabezpieczone, nie dało się ich odczytać bez pozytronowego komputera i to takiego, który posiadałby wyjątkowo wysoką moc obliczeniową. Sinaara nie była pewna, czy nawet procesor pokładowy jej frachtowca by sobie z tym poradził. Ktokolwiek krył się z określeniem "wytatuowani", miał dobry sprzęt albo po prostu dość środków na fachowca. Potrzebny był rasowy slicer.
Zniecierpliwiony barista zdobył się wreszcie by podejść do czerwonoskórej, wcześniej wyraźnie się bał zbliżyć ze względu na wielkiego owada. Oooorrrraaaaalllllip, pomimo braku roztargnienia, nie należał do istot, z którymi chciało się wejść w zwadę. A gdzieś w Galaktyce musiała być planeta, na której żyły miliony mu podobnych. Aż dziw, że znaną przestrzenią nadal władały humanoidalne dżentelistoty. Co o tym decydowało? Ludzie, wbrew pozorom, nie mieli wcale najlepszych predyspozycji do stania się jednym z najliczniejszych gatunków Galaktyki. Taki Oooorrrraaaaalllllip na przykład... głowę można było dać, że w ciągu roku doczekiwał się setki potomków. A było tego więcej, znacznie więcej. Inteligentne giganty wielkości krążowników, kolonie mikroskopijnych cywilizacji. Kiedyś ponoć wszystko należało do Huttów. Z obecnej perspektywy trudno było w to uwierzyć. Ale wszechświat lubił się zmieniać. Możliwe, że za kolejne tysiąc lat Coruscant stanie się siedliskiem Oooorrrraaaaalllllipopodobnych, a o Twi'lekkach nikt nie będzie pamiętał.
Póki co jednak prym wiodły dwunogi. A jeden z nich wyjątkowo podpadł komuś, kogo stać było na usługi Sinaary.

Datakarta wyświetla na razie jedynie podstawowe informacje o celu: imię, nazwisko i wizerunek. Resztę informacji może odczytać tylko dobry komputer. Jeśli opuszczasz stację, następny modpost będzie w dokach.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Sinaara » 14 Lis 2011, o 14:04

Więc jednak 29 tysięcy. Idealnie. Ucieszyła się, choć nie była to radość dziecka witającego się właśnie z paczką łakoci. Na jej twarzy nie było nawet cienia zadowolenia, kiwnęła głową biorąc dysk do ręki. Zaraz szybko zacisnęła na nim palce. Widziała jak robolud niknie w tłumie, teraz została z problemem sama. Po stosownych formalnościach udało jej się odczytać personalia. No to świetnie… szukaj igły w stogu siana. Reszta potrzebowała zapewne deszyfrowania. Podstawowe aplikacje cyfronotesu nie radziły sobie ani z obróbką formatu, ani niczym innym. Będzie potrzebowała czegoś mocniejszego. W przerwie pomiędzy biciem się z myślami a powstrzymaniem chęci bicia dysku pomyślała sobie o haśle. Kto mógł ułożyć tak dziwaczny tekst. - To jakiś żart? – nie chciała sobie odpowiadać, po prostu wzięła co miała wziąć ze sobą i odeszłą od stolika kolejny raz poprawiając kaptur na głowie. Miała nadzieję, że za kantyną nie będą czaić się na nią jacyś podejrzani zamachowcy. Może była przeczulona, może to tylko nadmiar ostrożności, ale dyskretnym ruchem odbezpieczyła jeden z swych blasterów śpiący cicho w kaburze przy udzie. Może uda się odczytać dane na frachtowcu. - Oby to nie był jakiś wirus… tak, chyba można było śmiało powiedzieć, że była paranoiczką. Wszędzie spodziewała się ataków, zamachów i temu podobnych atrakcji, mimo, że nigdy coś podobnego się jej nie przytrafiło. No dobrze – parę razy ktoś chciał zrobić jej krzywdę, ale nikt nie czaił się w mroku jak cień by wbić jej nóż w plecy. Blokada kilku mięśniaków była wystarczająco namacalna i skuteczna niż eteryczny ninja z pogranicza jawy i snu. Zapłaciła za wazonik, wyszła z kantyny ku dokom i tyle ją widzieli.


Nie wiem czy dobrze rozumiem, mam napisać posta w dokach i tam czekać na twój odpis, tak? Najwyżej jak coś będzie nie tak, to usunę posta.

jest ok -> Sinaara przenosi się do [Zordo's haven] Doki
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Sinaara
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 12 Lis 2011, o 14:05

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Raphael Festus » 20 Sty 2012, o 23:24

"Kieł Mroku" powoli zbliżał się do doków Zordo's Heaven.

- Patrolowiec " Kieł Mroku " do kontroli lotów stacji orbitalnej, odbiór. - Powiedział do interkomu Raphael.
- Kontrola słucham. - wydobyło się z głośników.
- Proszę o zgodę na lądowanie i koordynaty podejścia.
- Dostajesz zgodę na lądowanie w hangarze 13. Wysyłamy Ci koordynaty. Witamy w Zordo Heaven.
- Bez odbioru.

Po kilku minutach Kieł stał zaparkowany w hangarze, a z trapu wychodził Raphael.
Zabezpieczył statek i ruszył w głąb stacji.
Pierwszy raz był na takiej stacji dlatego czuł się lekko nieswojo. Po długim spacerze i przejściu wieloma korytarzami, które wydawały się nie mieć końca trafił do kantyny "Legowisko Zordo". Był pod wrażeniem różnorodnością ras istot obecnych w środku.
Raphael podszedł do jednego z barów, zamówił drinka i zagadał do barmana :

- Szukam jakiejś pracy, może słyszałeś o jakiejś ciekawej robocie ?
Zapytał barmana i czekał na jego reakcję...
Awatar użytkownika
Raphael Festus
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 19 Sty 2012, o 17:32

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 21 Sty 2012, o 00:22

Barman spojrzał na młodego mężczyznę i rzucił opryskliwą odpowiedź:
- Kolejna młoda dupa, której marzy się, że zostanie poszukiwaczem przygód, podbije damskie serca i zdobędzie fortunę - wyszydził Raphaela. W tym momencie kolejny klient chciał złożyć zamówienie, lecz Daradren postanowił skończyć rozmowę z młodym.
- I do tego wyglądam Ci na maszynę strzelającą najlepszymi informacjami za zupełną darmochę? - mówiąc to, wykonał gest ręką, pokazując jej otwarte wnętrze. Po tym szybko odwrócił się do następnego klienta, i zaczął go obsługiwać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Raphael Festus » 21 Sty 2012, o 00:32

- Czekaj, czekaj ! - złapał barmana za ramię. - Po co od razu taka wrogość.
Nie zrozumieliśmy się. - mówiąc to Raphael wyciągnął z kieszeni parę kredytów i położył na ladzie. - Mam nadzieję że informację będą coś warte.
Awatar użytkownika
Raphael Festus
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 19 Sty 2012, o 17:32

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Mistrz Gry » 21 Sty 2012, o 00:41

Barman wyglądał na mocno wzburzonego działaniem Raphaela. Szybko strząsnął dłoń nieznajomego i odezwał się do niego ostro.
- Zabieraj te łapska, koleś! - po czym rozejrzał się szybko dookoła i wyciągnął ręce po kredyty. Zabrał wszystkie kredyty położone przez młodego mężczyznę na stole i powiedział: - Teraz już nie jestem zły za szarpnięcie,... ale czuję, że możesz się postarać bardziej, poszukiwaczu artefaktów.
W oczach Grana pojawiła się iskierka, która na chwilę je ożywiła, jakby barman był zadowolony z posiadanych informacji o nowoprzybyłym na stację.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Postprzez Raphael Festus » 21 Sty 2012, o 00:52

Raphael nie spodziewał się takiej reakcji. Lekko go to podirytowało, ale nie dał się wyprowadzić z równowagi barmanowi.
- Nie bądź pazerny przyjacielu bo daleko Cię to nie zaprowadzi, a uwierz że wiem o czym mówię. - powiedział spokojnie do barmana, a w myślach przypomniał sobie walkę z Gorsem, kiedy to jego wuj łakomy na kredyty zabronił mu odlecieć z Tatooine. Wtedy Raphael zabił go ale po tej walce została mu pamiątka w postaci blizny od wibronoża na policzku.
- Tyle kredytów na początek wystarczy, a jeżeli te informację będą cenne dostaniesz więcej. - Mówił spokojnie, wykorzystując wszystkie swoje umiejętności perswazji, które zdobył we wcześniejszych latach.
Awatar użytkownika
Raphael Festus
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 19 Sty 2012, o 17:32

PoprzedniaNastępna

Wróć do Zordo's Haven

cron