[Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

[Silus Targon]

Arystea chwilowo puściła mimo uszu spostrzeżenia obcego. Interesowało ją zadanie.
-Hmm... Taris - powiedziała spokojnie sama do siebie - z tego co ja wiem imperium ostro się uwzięło na tę planetę. A republikanie łatwo jej nie oddadzą...
Ci Archeolodzy, wątpię że w tej sytuacji będą się zajmowali wykopaliskami. Albo siedzą w swoich laboratoriach albo się już wynieśli.
-Wchodzę w to - odparła po chwili stanowczo oddając Matt'owi cyfronotes - Jeśli ma się to udać to musi być szybka akcja. Wolę nie być w pobliżu planety kiedy wojskowi zaczną strzelać do każdego cywila który im się nie spodoba

[David Turoug]

Matt Rooster wypił czwartą, ostatnią kolejkę koreliańskiej whisky. Jeszcze raz przejrzał cyfronotes i zwrócił się do Arystei:
- A więc wszystko jasne. Taris jest teraz w kiepskiej sytuacji. Na planecie toczą się walki piechoty i wojsk pancernych, a na orbicie jeszcze większa zadyma. Swoją drogą żadna z frakcji nie oszczędza tej planety. Mam tylko nadzieję, że nie napotkamy nikogo z Zakonu Jedi, ani tym bardziej Sithów...
Po ostatniej uwadze, kilka osób odwróciło się w ich stronę, ale gdy Łowca Głów przestał mówić, powróciło do swych poprzednich zajęć.
- Matt Rooster - rzekł mężczyzna, wyciągajac rękę w stronę kobiety - Zdaje się, że nie zdążyliśmy się przedstawić.

[Silus Targon]

- Arystea Silion - chwyciła rękę nowopoznanego.
-W takim razie nie mamy na co czekać.
Po tych słowach powoli zaczęli kierować się do wyjścia
-A tak na marginesie, gdybym uważała że jesteś podrzędnym frajerem szkoda by mi było strzępić sobie język - dodała z uśmiechem.

To przenieś nas. Jesteś adminem to będziesz wodzem gry

[David Turoug]

- Polecimy moim YT-2000 - rzekł Matt - Myślę, że jego modyfikacje pozwolą nam zostać niepostrzeżonymi. Lepiej, żeby Republika i Imperium zajęły się sobą. Większy problem możemy mieć z opuszczeniem planety. A więc w drogę.

Arystea Silion i Matt Rooster przenoszą się do: [Taris] Poszukiwania 'Pamiętnika' Mirandy Flembek II

[David Turoug]

Matt Rooster i Arystea Silion przybyli z: [Zordo's Haven] Biuro Sebastiana Galli

Nim dwoje łowców głów wkroczyło do kantyny, Matt wręczył Arystei kopertę oraz jedną butelkę, alderaańskiego wina.
- Lepiej dam ci to tutaj, niż w lokalu - rzekł Rooster - Tam jest zdecydowanie za dużo wścibskich oczu.
- Słuszny wybór - odparła krótko Silion.
Chwilę później oboje znaleźli wolny stolik i zamówili solidną kolację, niepozbawioną alkoholu. W trakcie konsumowania, Rooster cicho zagaił do swojej towarzyszki:
- Co powiesz na temat tego tajemniczego zlecenia? Sithowie, Jedi... medalion o niesamowitych właściwościach, no i oczywiście atrakcyjne wynagrodzenie...

[Silus Targon]

Arystea jak wcześniej zauważył Matt dość biernie przysłuchiwała się negocjacją.
-Wygląda ciekawie i zdecydowanie jeszcze bardziej niebezpiecznie - powiedziała miedzy jednym a drugim kęsem kolacji.
-Mam tylko obawy co do teoretycznych mocy które posiada ten artefakt. Jeśli to co Galla mówił jest prawdą...
-Powiedzmy że nie mam zaufania do Sith'ów- zmieniła temat rozmowy - I jakoś nie widzę Sitha w roli wypłacającego nam 100 000 kredytów. Oni mają swoje metody, zabić i zabrać.
-Ale nie ma co dzielić skóry na Rankorze. Myślę że można będzie się temu przyjrzeć bliżej - dodała z uśmiechem spoglądając na Roostera

[David Turoug]

Rooster dokończył pieczeń z Banthy i zamówił kolejną szklankę koreliańskiej whisky. W międzyczasie odpowiedział Arystei:
- A moim zdaniem Sithowie będą skłonni zapłacić sumę. W historii już się zdarzały takie przypadki, że panowie spod ciemnej strony mocy opłacali łowców głów czy nagród. Zresztą ten medalion ma dla nich ogromne znaczenie. Atmosferę podgrzewa też to, iż Jedi pragną tego artefaktu, choć oferują mniejszą kwotę...
Matt przerwał na chwilę swoje rozważania, gdyż właśnie próbował manaanskich małż w sosie własnym, popijając to oczywiście swoim ulubionym trunkiem. Gdy przełknął kilka kęsów, wrócił do rozmowy.
- Więc wyrażasz chęć wzięcia udział w wyprawie na Tatooine? - spytał Rooster - A może masz jakiegoś znajomego łowcę, który zabrałby się z nami? Przydałoby się jakieś wsparcie...

[Silus Targon]

- Jeśli się uda zarobimy nieźle tak czy inaczej. Nie jestem tylko przekonana co do stron którym powinniśmy przekazać artefakt. Ale tym będziemy się martwic jak już będziemy mieli to w ręce.
-Wchodzę w to. Co do znajomych, nie posiadam takich. Jeśli tu nikogo nie znajdziemy znowu będziemy musieli odwalić całą robotę sami...

[David Turoug]

- Byłoby nierozsądne, gdybyśmy uderzali po kolei do każdego wolnego Łowcy Nagród, z zapytaniem, czy weźmie udział w naszej eskapadzie - rzekł Rooster - Wolałbym, żeby to był ktoś niepozorny i niezbyt konfliktowy. Nie potrzebny nam psychopata, który strzela do wszystkiego co się rusza, a jedyną wartością dla niego są kredyty...

[Silus Targon]

-Jakoś do Ciebie podeszłam a psychopatą nie jesteś - odparła żartobliwie
-Szczerze mówiąc nie widzę tutaj narazie nikogo kto mógł by nadawać się do takiej roboty. A czas nam ucieka. A Ty do tej pory wszystko robiłeś sam? Nie masz nikogo zaufanego w zanadrzu?

[David Turoug]

Rooster skrzywił się słysząc pytanie Arystei, Matt uznał, że Silion nie zna go jeszcze na tyle, by opowiadać jej o swojej przyszłości.
- Łowca nagród by przetrwać, nigdy do końca nie może nikomu zaufać - rzekł spokojnie mężczyzna - Zbyt duża wiara w uczciwość innych może doprowadzić do zguby. A co do utraty czasu, nie mam zamiaru wyruszać tam w dwie osoby. To nie jest jakiś durny pamiętnik, poza tym na Tatooin mimo wszystko nie ma takiego chaosu jak na Taris...

[Silus Targon]

Arystea skrzywiła się trochę słysząc odpowiedz. Sama obdarzyła go pewną miarą zaufania ale chyba bez wzajemności.
-Proponuje żebyśmy się zatrzymali na planecie i przespali w jakichś normalnych warunkach. W tym czasie może wpadniemy na jakiś pomysł albo przemyślisz sprawę. W końcu to niezły kawałek kredyta. Szkoda by było gdyby ktoś nas uprzedził - Arystea zakończyła w tym momencie jeść i przetarła usta. Matt jeszcze coś przegryzał. Widać było po jego minie że myśli intensywnie
-Może nie wszystko stracone - pomyślała uśmiechając się delikatnie sama do siebie

[David Turoug]

Rooster rzeczywiście postanowił przemyśleć sprawę jeszcze raz. Pomimo, że nie zawsze najważniejszy był czynnik pieniężny, tym razem chodziło o 100 tysięcy kredytów, i bardzo ciekawą misję...
- Dobrze... - rzekł, po dłuższej chwili milczenia - Jeżeli będziemy siedzieli na tej stacji jeszcze parę dni, niczego nie wskóramy, a tam będziemy mogli przynajmniej powęszyć. Liczę też na to, że na planecie znajdziemy jakiegoś współpracownika. Podejrzewam, że to będzie największa akcja w jakiej będę brał udział... Być może odbije się sporym echem w galaktyce. Coś chciałabyś dodać czy wyruszamy na Tatooine?

[Silus Targon]

-Tak. Dla pewności wole lecieć swoim statkiem. Nie wiadomo co nas tam spotka. A tak poza tym znasz mnie chyba na tyle, ja jestem gotowa - powiedziała spokojnym głosem. Wiedziała że do tej akcji przydał by się jeszcze ktoś jednak ale wtedy była by to jeszcze jedna gęba do wyżywienia.
-zobaczymy jak będzie - pomyślała czekając na ruch Roostera

[David Turoug]

- A więc polecimy w dwa statki - rzekł Rooster - Nie mam zostawię tutaj mojego YT-2000. Myślę, że najpierw powinniśmy wybrać się do Mos Eisley, gdzie ostatnio widziano medalion. Jeżeli tam nic nie znajdziemy zostanie nam stolica Bestine oraz Anchorhead, Mos Espa, Mos Ethna i Mos Zabu. Do zobaczenia na miejscu.
Po tych słowach oboje Łowców Nagród ruszyło do doków, by własnymi środkami transportu dostać się na Tatooine.

Matt Rooster i Arystea Silion przenoszą się do: [Tatooine] W poszukiwaniu legendarnego medalionu Sithów

[Jack Welles]

Faye z Rekiem przybyli z [Zordo's Haven] Prywatna Loża Hutta Zordo

- Myślę, że najbardziej uczciwie będzie jak ty weźmiesz 9k, a ja 9,5k - stwierdziła Faye, po czym jednym haustem przełknęła wysokoprocentową zawartość szklanki - W końcu utrzymanie statku kosztuje, a i ty dostaniesz gratis swój własny transport... A tak ogólnie to gdzie teraz się udasz kowboju? - spytała się zapalając pierwszego papierosa od zaczęcia misji...

[Luk Seven]

- Zgoda - odparł Rek i oczy się mu zaświeciły na myśl o tym, że dostanie statek za darmo - udaję się nareście na załużone wakacje - odparł dość przyjaznym głosem, a następnie dopił alkohol do końca, wziął swoje 9tyś. cr. i wyszedł z baru w kierunku własnego statku, płacąc po drodze barmanowi i wyleciał ze stacji kosmicznej udając się w nieznanym kierunku...

[Jack Welles]

- "Nic tu po mnie" - pomyślała Faye, obserwując w milczeniu wychodzącego mężczyznę.
Po powrocie na swój statek, Spike ściągnęła z siebie pancerz i siadła w kokpicie. Z głośników zaczęła lecieć psychodeliczna odmiana elektro rocka, a powietrze wypełniło się dymem papierosowym
- Hej mały! - krzyknęła - Gdzie się schowałeś?!
Odpowiedział jej gniewny pisk dochodzący z wnętrza statku.
- Oj nie gniewaj się... - westchnęła kobieta odpalając napęd - Nie było innego wyjścia... Z resztą nie ważne... Zgadnij gdzie polecimy - do kabiny pilota wtoczył się ciężko "Chubby" i z wyraźnym zainteresowaniem skierował na swoją właścicielkę swoje robotyczne oko.
- Na Tatooine słonko! - stwierdziła z uśmiechem Faye kierując statek poza hangar stacji kosmicznej...

Faye udała się do [Tatooine] W poszukiwaniu legendarnego medalionu Sithów

[David Turoug]

Matt Rooster przybył z [Tatooine] W poszukiwaniu legendarnego medalionu Sithów

Frachtowiec YT-2000 wyszedł z nadprzestrzeni w okolicach Nal Hutta. Matt Rooster, który odniósł swoją drugą, na dodatek najbardziej bolesną porażkę w karierze Łowcy Nagród, zamierzał udać się do kantyny "Zordo's Den" w celu znalezienia nowego zlecenia. Uznał, że najlepszym lekarstwem na niepowodzenie, będzie realizacja innych planów. Pobyt na Tatooine nauczył go, że nie należy ufać nawet poznanym Łowcą, z którymi kiedyś wykonało się jakieś zadanie.
Długowłosy, blond mężczyzna pozostawił maszynę w jednym z doków, a sam skierował swe kroki ku kantynie. Tam usiadł przy ladzie, zamawiając "Czerwonego Karła" i począł przyglądać się wyścigowi smigaczy o Grand Prix Nal Hutta...

[Renno Tresta]

Kierowany ciekawością Renno przestąpił próg podejrzanej kantyny. Widział to miejsce po raz pierwszy i nie mógł ukryć swojego zachwytu. Uwagę awanturnika przykuły przede wszystkim roznegliżowane tancerki (Co jak co, ale ten Hutt zna się na ładnych babkach, pomyślał Tresta), a także ogromna ilość trunków do wyboru i masa ciekawych istot, głównie zbirów z półświatka.
- Taaaak... Wiem już, gdzie spędzę emeryturę. - szepnął Renno sam do siebie.
Nie spiesząc się i obserwując bywalców, awanturnik podszedł do lady i zamówił szklaneczkę czegoś mocniejszego. Popijając, obserwował z lubieżnym uśmiechem na ustach tancerki.