Dwudziestokilkuletni mężczyzna w grafitowych szatach, przepasanych fioletowym pasem odprawił młodą Twi'lekankę nieznacznym gestem ręki. Na dziś miał już dość zielonej herbaty, a ta kelnerka, która pewnie od niedawna tu pracowała, była zbyt nieśmiała, by zainteresował się nią Zack. Zresztą miał jeszcze dziś przed sobą jedną jeszcze rozmowę.
Sebastian Gallia podobnie jak on był fascynatem artefaktów i dzieł sztuki, chociaż niekoniecznie uzyskany przedmiot kończył tak samo w przypadku jednego i drugiego kustosza.
Vellar wstał od stolika, poprawił strój, rzucił kilka kredytów i ruszył w stronę biura Sebastiana.
Podchodząc do drzwi Zacka zatrzymał jakiś Rodianin z karabinem w ręku, zapewne jeden z ochroniarzy Galii. Nie tracąc czasu na zbędne wyjaśnienia, Mroczny Jedi uczynił gest ręką i wypowiedział na głos:
- Panie. Zack Vellar, jeden z najznakomitszych poszukiwaczy artefaktów w całej Galaktyce.
Ta prosta sztuczka, której nauczył się w trakcie tajemnego szkolenia, zawsze podobała się Zackowi. Mógł sobie pozwolić na zaintonowanie, iż jest całkiem niezłym poszukiwaczem artefaktów, co jednak świadczyło o jego nieukrywanym narcyzmie.
Rodianin otworzył drzwi do biura swojego szefa i powtórzył mechanicznie to, co przed chwilą usłyszał przed drzwiami, kierując słowa do mężczyzny siedzącego za biurkiem.
Sebastian Gallia podobnie jak on był fascynatem artefaktów i dzieł sztuki, chociaż niekoniecznie uzyskany przedmiot kończył tak samo w przypadku jednego i drugiego kustosza.
Vellar wstał od stolika, poprawił strój, rzucił kilka kredytów i ruszył w stronę biura Sebastiana.
Podchodząc do drzwi Zacka zatrzymał jakiś Rodianin z karabinem w ręku, zapewne jeden z ochroniarzy Galii. Nie tracąc czasu na zbędne wyjaśnienia, Mroczny Jedi uczynił gest ręką i wypowiedział na głos:
- Panie. Zack Vellar, jeden z najznakomitszych poszukiwaczy artefaktów w całej Galaktyce.
Ta prosta sztuczka, której nauczył się w trakcie tajemnego szkolenia, zawsze podobała się Zackowi. Mógł sobie pozwolić na zaintonowanie, iż jest całkiem niezłym poszukiwaczem artefaktów, co jednak świadczyło o jego nieukrywanym narcyzmie.
Rodianin otworzył drzwi do biura swojego szefa i powtórzył mechanicznie to, co przed chwilą usłyszał przed drzwiami, kierując słowa do mężczyzny siedzącego za biurkiem.