Content

Zordo's Haven

[Zordo's Haven]Arena pojedynków

Image

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Tzim A'Utapau » 30 Paź 2011, o 16:52

Rękojeść Controllera przykleiła się do lewej dłoni Satego. Poluzował palce, pracę nadgarstka wspomógł kciukiem. Pika nieznacznie powędrowała do góry, by drzewcami na wczesnym odcinku napotkać przegub prawej ręki gwardzisty. Nie był to cios wyprowadzony bezpośrednio z ramion, za siłę napędową posłużyło odbicie się broni od przedramienia. Z pewnego punktu widzenia Sate po prostu walnął jedną kończyną w broń, a drugą ją trzymał. Pchał FP w zgiętym łokciu aż do niskiego położenia, było to cięcie symulowane, w żargonie gwardzistów „kontrolowane” i nie tyle groźne, co mające nastraszyć przeciwniczkę by zbudować wygodny dystans. Nim lot ostrza się zakończył, prawa ręka posłużyła za hamulec, otarła się o trzon aż do momentu, gdy ten został schwytany w pewnym uścisku. Teraz grot zamiast lecieć w dół, wszedł w zakręt jak repulsorowy ścigacz mknący uliczką z dużą prędkością, ostatecznie zmieniający położenie i pokonujący trasę bokiem. Całości zawtórował protest ścięgien mężczyzny, ale one zawsze lubiły przesadzać. Dostawały wtedy solidną porcję adrenaliny i dawały spokój na kilka godzin, by wyrzucić z siebie żale w dogodniejszej dla Novy chwili.
Instynkt i żywioł. Na co one komu? 1212 walczył metodycznie. Był żądny krwi, owszem, ale nie jak Jastrzębionietoperz, jakim była kobieta po drugiej stronie piki. Zew Satego miał taki sam charakter, jak cały Nowy Ład. Brutalny, ale nie dziki. Śmierć prosiła o ofiarę, echo tego żądania kłuło mu skronie. Był to przyjemny rodzaj bólu, zwłaszcza dla takiego masochisty jak oponent niewolnicy. Poza tym, była jeszcze jedna siła pchająca go do zwycięstwa. Może nie tak romantyczna jak chęć przeżycia, ale potrafiąca śmiało z nią stawać w szranki. Duma.
Punkt i linia. Sztych w punkt, cięcie po krzywej. Metoda punkt i linia. Punktem był grot, linią dowolna płaszczyzna po której mógł się poruszać. Punkt inicjował cios, jeśli na tym się nie kończyło, rysowało się właśnie linię. Nieraz we wzorach godnych rzeźbiarza, dla którego tworzywem było światło. Ponoć w sztuce tej przodowali Calamarianie. Erg chętnie zobaczyłby kiedyś najlepszych rzeźbiarzy światła w Galaktyce. Rozszczepiali fale widzialne na tysiące odcieni i układali z nich cudowne kształty. Błędnym wyobrażeniem o broni drzewcowej było utożsamianie jej z narzędziem do prostych ukłuć. Piki Mocy funkcjonowały inaczej, mogły w odpowiednich rękach być równie finezyjne co świetlna wstęga w gimnastyce artystycznej. Punkt i linia, cios wstępny i właściwy. Finta i trup. Tym razem Erg nie machał bronią sztywno, ekonomia ruchów nie miała więcej zastosowania.
Yves odpowiedziała na mandaloriański salut, więc postanowił potraktować ją jak Mandaloriankę, szukać cech gardy oraz pracy nóg tych wojowników i przeciwstawić im konwencję Echanich. Była to jedyna riposta godna największego wyzwania, jakie stanęło przed nim pojedynczo. Czas, by się dziwić umiejętnościom wroga miał przyjść później, jeśli w ogóle planował nadejść.
Vibroostrza układały się tęczówkach mężczyzny w możliwe kombinacje, schematy z lekcji fechtunku, jeśli to co wyprawiano z kandydatami Imperialnej Gwardii można było rzecz jasna lekcjami nazwać. Pod wizjerem hełmu oznaczonego serią 1212 formowały się najbardziej prawdopodobne zagrożenia. Zignorował je, ponieważ Cinn popisała się jak dotąd bardzo bogatą wyobraźnią, owocującą zdolnością do niekonwencjonalnych zagrań. Jego ostrze szło od dołu i lewej strony w bok i nieco do góry. Erg mógł przypominać kosiarza, bo właśnie jak operowanie kosą wyglądała ostateczna wersja jego ataku. Efektem miało już nie być zwykłe pchnięcie, gwardzista chciał nasadzić Yves na swoją broń, dotknąć ją w dowolnym miejscu. Wnioskował, że podszedł do walki zbyt pedantycznie, chodziło o trafienie, a nie zadanie konkretnych ran. Musiał ją zahaczyć, nic więcej, tylko musnąć ostrzem, by energia grotu zamieniła ludzkie połączenia neuronowe w karambol jak na powietrznej autostradzie Potrójnego Zero.
Elementem wieńczącym skomplikowaną technikę ofensywną była praca nóg. Maskarada dobiegła końca, został zmuszony sięgnąć po najlepsze i wymagające największego wysiłku figury. Poprzednia zmyłka kroków, Appel, na niewiele mu się zdała. Yves zignorowała próbę przewidywania jego ruchów, po prostu improwizowała i to całkiem skutecznie. Ale nikt mu nie gwarantował, że tym razem całość się powtórzy. Ugiął kolana, stał luźno i nie zapierał się do siłowania w zwarciu. Szedł tempem na trzy, krok kontrolujący, krok właściwy, krok ciągnący cios jak najdłużej na jak najmniejszym odcinku. Gotów był w ten sposób ściągnąć kontr-parowanie. Raczej nie dałby rady uniknąć już ciosu, ale mógł powędrować ciałem w tym samym kierunku, co wrogie ostrze, opóźniając kontakt i zmniejszając impet ciosu. Gdy skakało się z dużej wysokości, uginało się kolana. Gdy leciało na ciebie vibroostrze, to tak jakbyś skakał z dwudziestego piętra na durabeton. Ale odruch pozostawał i warto było dopomagać szczęściu.
Sate już nie ograniczał się do oszczędnych ciosów z łokcia czy bioder. Uderzał całym sobą, od stóp przez skręt tułowia i ramiona aż do wygięcia szyi. Był sztywną, niezbyt mobilną figurą jakby z duragipsu tylko dla pozorów. Zachowywał je tak długo, że każdorazowe sięgnięcie po największe tajemnice zabijania były dla niego jak odczyt z holopamiętnika albo przeglądanie zdjęć w gronie rodzinnym przez filistrów Kolonii, którzy postanowili powspominać dawną wycieczkę na Rubież. 1212 nie miał zdjęć ani wspomnień innych, niż te dotyczące skutecznego odbierania życia, wpojonych metodami komputerowymi oraz tradycyjnym katowaniem do perfekcji przez sadystycznych preceptorów. Palpatine, dopomóż wiernemu do psiej śmierci i pozwól rozczłonkować tę szumowinę.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Peter Covell » 16 Lis 2011, o 13:23

Yves się cofała.
Przeciwnik zaskoczył ją trzeźwością myślenia i szybkością reakcji. Domyślała się, że i on absolutnie nie spodziewał się takiego uniku z jej strony, tym bardziej połączonego z błyskawicznym i nieczystym kontratakiem, lecz Krwisty Erg wspiął się na szczyt tego, co można na arenie pokazać.
Będzie dłużej spadał.
Na razie Cinn nie dopuszczała go na długość piki. Nie było to specjalnym problemem - gwałtowna szarża z jednoczesnym wymachiwaniem takim ciężkim cholerstwem w łapach nie była sprawą łatwą do wykonania - na pewno o wiele łatwiejszą do uniknięcia. Każdy zamach widoczny byłby jak na dłoni, więc miałaby aż nadto czasu, by odskoczyć w bezpieczne miejsce i zaatakować z nieosłoniętej flanki. Gorzej sprawa się miała z pchnięciami. Taki wypad można było wykonać bez wcześniejszej sygnalizacji, zaś długość broni Krwistego Erga dawała mu w takim wypadku dodatkowe kilkadziesiąt centymetrów zasięgu sztychu. Mimo wszystko, Yves wiedziała, że i takiego ataku jest w stanie uniknąć, a być może i wykorzystać go do wyprowadzenia kontrataku mającego spore szanse na zakończenie tego pojedynku.
W największych tarapatach znalazłaby się, gdyby przeciwnik zdecydował się wyprowadzić gwałtowne pchnięcie, po którym natychmiast przeszedłby do cięcia. Przy odskoku w bok pozwalającym na wyprowadzenie natychmiastowej kontry, mogłaby przypadkiem trafić prosto w zastawioną pułapkę. Nawet, gdyby jakimś cudem uniknęła ataku, z każdą taką próbą jej szanse na zwycięstwo topniałyby niczym śnieg na Tatooine. Niedobrze.
Spokojnym truchtem do tyłu zwiększyła nieco dystans od nieprzyjaciela, który najwyraźniej nie miał najmniejszego zamiaru ganiać po arenie*. Upuściła na ziemię krótkie, przypominające sztylet, wibroostrze trzymane w lewej dłoni i niemal teatralnym gestem zdjęła z głowy hełm, który wylądował kilka kroków od niej. Drapieżnie uśmiechnęła się do Krwistego Erga, po czym puściła oczko do przelatującego w pobliżu droida z kamerą.
Na trybunach zawrzało, gdy publika oszalała. Okrzyki, gwizdy, oklaski, tupanie nogami w podłogę i każdy inny dźwięk, jaki zdolny jest wydać z siebie podniecony tłum, zamieniły się w dziką wrzawę, ogłuszającą kakofonię dźwięków zdolną doprowadzić do szaleństwa. Yves doskonale pamiętała swoje pierwsze walki, gdy hałas ten uniemożliwiał jej działanie, sprawiał że każda cząstka jej, zamiast myśleć o walce, pragnęła jak najszybciej znaleźć się w cichym, przytulnym pomieszczeniu sypialnym.
Jakoś nie wyobrażała sobie, by Gwardzistów szkolono do walki na koncercie rockowym w świetle reflektorów.
Sięgnęła za siebie, po spoczywające na plecach długie wibroostrze o wygiętej, lecz dwusiecznej, klindze. Jej zwodniczy kształt był przyczyną śmierci niejednego z przeciwników Yves - a niewiele brakowało, a i ją zaprowadziłby na tamten świat. Tak czy inaczej, należał do jednych z jej ulubionych fantów wygranych na arenie Zorda. Ruchem palca uruchomiła baterię skrytą w rękojeści broni i w tej samej chwili przez klingę zaczęły przechodzić mikrodrgania o częstotliwości tak olbrzymiej, że ostrze zdawało się jarzyć własnym światłem. Zdecydowanie groźniejsza broń niż te nożyki używane na początku walki.
-Masz odwagę pokazać twarz!? - wykrzyknęła do Erga jednocześnie gestem dłoni zapraszając go do ataku. - Chcę ci patrzeć w oczy, ale wolałabym nie uszkadzać hełmu wybijając w nim dziurę!


*chyba, że chcesz biegać, wtedy zedytuję :P
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Mistrz Ind'yk » 16 Lis 2011, o 17:40

Walka się zmieniała.
Adrien zrozumiał to, gdy przyglądał się następnym ruchom Krwistego. Opancerzony mężczyzna przeszedł do zupełnie innej taktyki, jakby w końcu rozpoznał przeciwniczkę na tyle, by skupić się na jednym stylu walki. A była to forma wyjątkowo ofensywna, w której wojownik zaczął gwałtowniej atakować swoją piką i wykorzystywać kroki napierające na przeciwniczkę. Erg ruszył do ataku, a jednak dla patrzącego nawet z tej odległości Herroha nadal był uosobieniem spokoju i rozwagi. Tylko teraz zmierzało to do szybkiej śmierci jednego z gladiatorów.
- Komuś znudziła się już widać ta cała zabawa - krzyknął do mikrofonu Quizan, próbując opisać swoje wrażenia publiczności. Ta jednak wyraźnie została pochłonięta przez żywioł zupełnie przeciwny spokojowi gwardzisty.
Po krótkiej chwili zobaczyć można było, że Yves także zmienia taktykę. Jedną ze swoich broni odrzuciła obok siebie, wyciągając potężne, zakrzywione wibroostrze. Tłum wył jeszcze bardziej, widząc cięższą i bardziej barbarzyńską broń w rękach gladiatorki. Spodziewali się zapewne starcia, którego nie zapomną co najmniej do następnego wieczora. Mandalorianka zrobiła jeszcze jedną rzecz, która zaskoczyła każdego widza, komentatora w wysokiej kabinie, a najpewniej także jej przeciwnika.
- Nie do uwierzenia - mówił Adrien do mikrofonu. - Cinn zrzuciła hełm, a dodatkowo nawołuje do tego Krwistego Erga! - powiedział, wyczytując słowa z obrazu, który pokazywał akurat twarz kobiety.
Dziennikarz patrzył na ruchy Yves, która zachęcała oponenta do ataku. W krótkiej chwili zastoju, w stronę obojga gladiatorów poleciały kolejne pociski z publiczności. Jakaś zjedzona do połowy kanapka trafiła nawet idealnie w wizjer leżącego na ziemi hełmu Mandalorianki. Herroh wątpił jednak w to, że którekolwiek z walczących zauważyło tę scenę, skupili się tylko na sobie i totalnej ofensywie.
Walka się zmieniała. Zmierzała do finału.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Tzim A'Utapau » 18 Lis 2011, o 01:52

***


Dwudziestodwuletni Sate Nova zgiął się w pół, oparł ręce na udach i wypuścił z ust strugę gorącej śliny, gęstej jak śluz huttów. Z brody i nosa kapał mu pot. Dyszał ciężko, oczy ledwo trzymały mu się w orbitach. Obok, dokładnie w takiej samej pozycji, stanął blondyn z wbitym na plecach oznaczeniem 1211. Obaj byli odziani w pełne polowe zbroje czerwonych szturmowców, za wyjątkiem hełmów i butów. Te porzucili już na początku biegu. Decyzja okazała się rozsądna. Za dwoma rekrutami rozpościerał się bąbel pola dezintegrującego. Niczym jarzeniowa pułapka na owady, rozbłysnął żółcią. Kolejny uczestnik biegu pożegnał się z życiem. Pole przestawało zmniejszać objętość na trzy sekundy za każdym razem, gdy schwytało ofiarę. A później rozpędzało się do ośmiu metrów na sekundę. Tempo było możliwe do wytrzymania tylko w pierwszych pięciu minutach testu. Biologiczny chronometr jednak twierdził, że mordownia trwała już przynajmniej pół godziny.
- Już... niedaleko - zauważył 1211.
- Nie zdążymy - ocenił chłodno Sate, prostując się. Mięśnie pulsowały mu jak w rytmie bębnów szalonego jizzmana.
1211 nie zrozumiał wystarczająco szybko. Łokieć Novy złamał mu nos. Sate ruszył do mety kuśtykając. Nie obejrzał się ani razu za siebie, nawet wtedy, gdy zdezintegrowane cząsteczki 1211 wydały głośny świst.

***


1212 nie pamiętał o tym wydarzeniu przez osiem lat, nie miał pojęcia dlaczego akurat teraz go uderzyło. Ale postanowił nie sprzeciwiać się starym, dobrym rozwiązaniom. Nie wolno było tracić czasu.
Zupełnie zignorował prowokację Yves, nie miał żadnego interesu w ukazywaniu twarzy. Zamiast demonstracji ku uciesze widzów, ruszył biegiem w stronę przeciwniczki, jak gdyby goniło go dezintegrujące pole. Tym razem mu się nie wywinie. Był gotów zabić lub umrzeć, innych rozwiązań nie brał pod uwagę. Mknął jak wariat, jak wygłodniały padlinożerca po miesiącach głodówki, zobaczywszy kęs krwistego mięsa. I rzucił się na Yves długim susem, jakby chciał jej wskoczyć na głowę.
Erg nie biegł do kobiety. Biegł na nią, po linii prostej, można było pomyśleć, że zamierza ją po prostu staranować.

Pikę trzymał jednorącz, grotem ku górze. Zamiast ją przekładać, wybił się na tyle wysoko, by móc nią uderzyć sztychem samym ułożeniem ramienia. Lewą dłoń wystawił przed siebie, nie bacząc co się z nią stanie. W akrobatycznej pozie wyglądał, jakby kontrolował grawitację, w rzeczywistości jednak liczył na to, że ta bardzo szybko go ściągnie w dół. Szybciej niż zdąży zareagować przeciwniczka. Wolna ręka była jak celownik, Sate leciał ku Cinn, jak gdyby chciał na niej wylądować, złapać ją szponiastym chwytem za gardło i wbić ostrze prosto między oczy. Był gotów ponieść koszty zrywu, spłacić zaciągnięty kredyt w zdrowiu. Liczył jednak na to, że wcześniej przygwoździ gladiatorkę do ziemi jak nabija się na wykałaczki karaluchy.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Mistrz Ind'yk » 30 Sie 2012, o 23:26

Gwałtowny atak gwardzisty zaskoczył wszystkich. Wyglądało na to, że mężczyzna wpadł w jakiś szał bitewny lub ubodły go słowa przeciwniczki. Tymczasem doświadczona gladiatorka po uzbrojeniu się w potężniejszą, efektowną broń jakby zamarła. Może cały czas czekała na odrobinę honoru i odwagi ze strony ERGa, który jednak nie miał zamiaru pokazywać swojej twarzy. Właściwie to miał tylko jeden zamiar i właśnie go wykonywał. Atakował.
- Niesamowity zwrot akcji! - krzyczał do mikrofonu Adrien. - Krwisty ER... - Reporter nie zdążył dokończyć tego zdania przed spotkaniem się dwójki walczących. Spadający z góry Sate Nova stworzył niezapomniany obraz, gdy celował swoją bronią w pierś kobiety w objęciach podniesionego powietrzem płaszcza. Przez głowę Herroha przemknęła krótka myśl o tym, iż ta scena z pewnością przejdzie do historii areny. A dzięki niemu być może i całych zawodów międzygalaktycznych.
Potężny gwardzista odziany w krwistoczerwoną zbroję spadający wśród fałdów podartej tkaniny na także atakującą z niższej pozycji dziewczynę. Siła i finezja, szybkość i zwinność odeszły w tym momencie w odstawkę. Pozostawała tylko walka i jej niesamowity finał.
Po chwili obie sylwetki objął czerwony płaszcz gwardzisty, przez co nie było widać finału walki.
- To chyba koniec... - powiedział Adrien do mikrofonu. Jego słowa poniosły się po zupełnie uciszonej publiczności. Nikt nie się nie odzywał, nikt nie rzucał w walczących czymkolwiek, nikt już nie przyjmował zakładów. Ponad tysiąc istot zamarło.
Dopiero po kilku oddechach ktoś cicho przeklął, gdy spod płaszcza zaczęła wypływać krew.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Peter Covell » 5 Sty 2013, o 03:06

Yves zdawała sobie sprawę z tego, co Krwisty Erg chce zrobić w momencie, gdy tylko znalazł się w powietrzu, celując swoją pikę w jej twarz. Wiedziała też co powinna zrobić, by uniknąć niechybnej śmierci.
I cholernie dobrze wiedziała, że nie zdąży.
Ułamki sekundy, jakie Sate spędził w powietrzu wystarczyły, by podświadomość Cinn przeanalizowała tysiące scenariuszy i wysłała do świadomości rozwiązanie sytuacji, w jakiej znalazła się gladiatorka. Niestety, jedyną odpowiedzią, jaką otrzymała był jej brak - wszystko wskazywało na to, że tym razem nie uda jej się wywinąć.
Liczyć mogła jedynie na łut szczęścia. Zamiast odskoczyć w bok lub do tyłu, jak chciałaby w pierwszym, samozachowawczym odruchu, ruszyła do przodu, niemal pod lecącego Erga jednocześnie wysuwając prosto przed siebie wibroostrze. Miała nadzieję, że gwardzista chybi głowy.
Jeśli nie, już po niej.

Tego, tak krótko, bo - UWAGA - nie chciałem zabić dynamizmu tej walki rozwlekłymi opisami :D :D :D
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Kelan Navarr » 14 Sty 2013, o 00:02

Miała nadzieję, że gwardzista chybi głowy.


Nie chybił głowy, Tau wins! Fatality! :)
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Zordo's Haven » 14 Sty 2013, o 00:15

Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Mistrz Gry » 19 Sty 2013, o 19:06

Dustin Yadrr przybył z: [Zordo's Haven] Doki

Dustin Yadrr został doprowadzony do przedsionka dla zawodników. Tam pod eskortą mógł wybrać sobie słabej klasy pancerz oraz otrzymać blaster. Był już gotowy do wejścia na arenę, jednak na niej wciąż toczyła się jakaś bitwa. Gdy zerknął na telebim, zauważył, że jakiś Rodianin właśnie zamordował znaną mu postać. Jedno zbliżenie wystarczyło, by 19-latek rozpoznał w denacie Rarę Bendak, która jeszcze 45 minut widziała się z nim w dokach Zordo's Haven.
- Nie miała łatwego przeciwnika. - usłyszał komentarz zza pleców.
- Owszem, ale przynajmniej zarobiłem 100 łupi-łupi. - dodał ktoś zdecydowanie radośniejszym tonem.
- No młody, niedługo twoja kolej. Jednak zanim wkroczysz na Arenę Gladiatorów Wielkiego Zorda, staniesz przed wyborem. - rzekł niebieskoskóry Twi'lek - Twoja koleżaneczka wybrała walkę na śmierć i życie. Gdyby wygrała byłaby wolna. Ty jednak możesz zdecydować się walczyć do ogłuszenia, Twojego lub przeciwnika. W takim wypadku będziesz musiał stoczyć minimum dwie walki i w zależności od ich wyników, Zordo będzie gotów zrezygnować z twych usług.
- Dobrze się zastanów synku. - mruknął, dobrze znany Faleen Horh - Jedna walka i może być po wszystkim, a w przeciwnym razie możesz nabawić się paru poparzeń i zostać gladiatorem. Hehe, jak ci nie będzie szło, to twoje walki pooglądamy przez najbliższe parę lat.
Młodzieniec musiał zadecydować o swoim losie. Jedna walka mogła oznaczać wolność albo śmierć. W innym wypadku wszystko zależało od tego czy zdoła wygrać pojedynki i godnie zaprezentować się publiczności. Czas mijał.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Reiner Spark » 19 Sty 2013, o 23:34

Dustin uśmiechnął się do Falleena i Twi'leka, po czym splunął im pod nogi. Gniew w nim wręcz kipiał. Jego towarzyszke spotkała śmierć, a to samo mogło stać się z Sertyńskim w najbliższym czasie.
- Nie potrzebuje waszej łaski. To tylko jedna walka, pokonam mojego przeciwnika, wyjdę stąd zanim się oglądniecie. I nie zapomne wam niczego co dla mnie zrobiliście... - odgryzł się. Tak naprawdę nie był pewny zwycięstwa nawet na 50 procent, jednakże powiedział to kierowany złością.
Być może od opuszczenia Dantooine nie minęło dużo, lecz Yadrr zmienił się znacznie od tego czasu. Wcześniej bałby się odezwać słowem, a teraz otwarcie groził oprawcom. Nieznany mu dotychczas świat mocno wpłynął na jego osobowość.
Stał teraz drżąc ze strachu i podniecenia, krew intensywnie pulsowała w żyłach, a serce waliło.
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Zordo's Haven » 20 Sty 2013, o 00:14

Najpierw przeczytaj treść wiadomości od MG. Jak rozumiesz, to przechodzimy do gry, jak nie rozumiesz to pisz na PM. Postaram się bardziej wyjaśnić

*****


Obaj ryknęli gromkim śmiechem, nic nie robiąc sobie z gróźb młodego Yadrra. Sytuacja mogłaby nie wyglądać dla nich różowo, gdyż Dustin otrzymał już blaster, jednak jego aktywacja nastąpi dopiero na arenie. Wybór walki na śmierć i życie, w przypadku 19-latka nie był zbyt rozważny. Nie miał żadnego doświadczenia w takich przedsięwzięciach, nie znał także rywala z jakim przyjdzie mu się zmierzyć.
W końcu młodzieniec został wpuszczony na trap i zjechał w dół. W dłoni dzierżył nieco wyświechtany DC-15s. Winda dotarła na miejsce, a mężczyzna postawił pierwszy krok na durastalowej podłodze "sceny". Trybuny nie były w pełni zapełnione, Zordo również nie zaszczycił swą obecnością widowiska. O dziwo, w niższym sektorze zasiadał... Pertian Sertyński, bez żadnych kajdan ani strażnika. Wszystko wyglądało na to, że jest wolny. Jak tego dokonał, nie wiadomo.
- Powodzenia mały. - krzyknął "Han Solo", dodając bez ironii - Śmieszny był z ciebie kompan.
- I oto pierwszy zawodnik! Dustin "MŁODY" Yadrr, absolutny debiutant i stoi przed szansą podboju areny, choć wielce prawdopodobne że stanie się pokarmem dla pupilka naszego wielmożnego, najmądrzejszego pana ZORDO! - ryknął spiker. Trybuny odezwały się buczeniem, najwyraźniej nie dając aprobaty Dustinowi.
- PI-KI-NIER! PI-KI-NIER! - rozległy się nieśmiałe okrzyki widzów, pamiętających czasy, gdy walczył tu słynny Renno Tresta.
- A teraz przywitajmy gromkimi brawami, przedstawiciela rasy Sarkan: KWELASA! - krzyknął jeszcze głośniej konferansjer - Ten ponad dwumetrowy stwór, to nowa nadzieja naszego przewspaniałego Zorda, który również debiutuje w zawodach!
Dwunożny gad, został gromko przywitany przez zgromadzonych. By podgrzać temperaturę, wykonał swego rodzaju rytuał, jakże charakterystyczny dla przedstawicieli tych istot. W nieznanym Yadrrowi języku, posłał mu kilka kąśliwych uwag i wykonał znany wszystkim gest, przejeżdżając kciukiem w okolicach szyi.
- Zasada jest prosta, zwycięzcą będzie ten, kto zabije przeciwnika. - kontynuował komentator. W międzyczasie na scenie batalii pojawiły się ruchome durastalowe ścianki o różnej wysokości, stanowiące osłonę dla zawodników, choć w każdej chwili mogły schować się pod podłogę. Oprócz tego uruchomiono kilka pułapek w postaci kolców czy też pól podłączonych do prądu.
- Blastery zostaną aktywowane za 5... 4... 3... 2... - zaczął odliczać komputerowy głos. Życie Dustina było tylko w jego własnych rękach bądź szponach Kwelasa.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Reiner Spark » 20 Sty 2013, o 01:26

Yadrr tak naprawdę dopiero teraz zdał sobie sprawę w co się wpakował. Jego życie wisiało na bardzo cienkim włosku, jednakże to nie obniżyło jego morale, a wręcz przeciwnie. Determinacja do walki o "być albo nie być" dodawała mu psychicznego wsparcia.
Nie zastanawiał się długo. Na początek żeby odwzajemnić jakiś gest na powitanie pokazał Sarkanowi środkowy palec. Gdy tylko z ust spikera usłyszał "jeden" wypalił ze swojego blastera kilka strzałów do przeciwnika, w tym samym momencie zrywając się i pędząc za najbliższą ściankę.
Przykucnął i przywarł do niej plecami. Wychylił się na ułamek sekundy zza bocznej krawędzi, aby ujrzeć czy przeciwnik również się schował, czy może zmierzał w jego stronę.

:
2, 6
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Zordo's Haven » 20 Sty 2013, o 01:52

Sarkanin dał się zaskoczyć niespodziewanym refleksem człowieka. Elektroniczny głos jeszcze nie skończył dobrze odliczać, a pierwsze bolty poleciały w kierunku Kwelasa. O ile zdołał uchronić się przed premierowym wystrzałem, o tyle drugi trafił go w lewe ramię, dosyć boleśnie raniąc. Obcy syknął z bólu i odgryzł się krótką serią, po czym schował się za wysoką ściankę. Niestety dla niego, Yadrr nie miał okazji przekonać się jak bardzo boli przyjęcie strzału na własny pancerz.
Na trybunach rozległ się jęk zawodu, a w stronę dwunożnego gada poleciały pierwsze przedmioty jak drobne monety czy zapalniczki. Ochroniarze jednak szybko spacyfikowali niezadowolonych fanów. Sarkanin ewidentnie zlekceważył mężczyznę, gdyż nie spodziewał się takiej szybkości u człowieka oraz wątpił w klasę kogoś tak młodego. Kwelas zerknął na ranę wyglądającą dosyć paskudnie, z lewego ramienia raczej nie zrobi już użytku w tej walce.
Tłum ponownie ryknął pytaniami "Gdzie jest PIKINIER?" bądź Kto wybierał walczących?". Nie mniej, rywal Dustina przegrał nie tylko pierwsze starcie, ale także stracił zdecydowaną część publiki, co nie oznaczało jednak że ta poprze 19-latka. Gad miał pewien plan, który opierał się na znajomości blastera DC-15s. Gwałtownie wyskoczył zza osłony, dwukrotnie wypalił w miejsce gdzie powinien znajdować się oponent i schował się za następną ściankę, znajdującą się mniej więcej w połowie drogi do Dustina Yadrra. Jego ruchy, mimo sporych gabarytów, były błyskawiczne i ciężko byłoby któremukolwiek z ludzi, dorównać Kwelasowi w sprincie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Reiner Spark » 20 Sty 2013, o 02:12

Yadrr uważnie cały czas uważnie nasłuchiwał. Wiedział, że to może być kluczem do zwycięstwa, ponieważ jesli przeciwnikowi uda się podejść bardzo blisko sytuacja może nie być zbyt wesoła, biorąc pod uwagę fizjonomię Sarkanina.
Jak na razie udało mu się postrzelić przeciwnika, to dawało mu niewielką przewagę, jednakże zdawał sobie sprawę, że wszystko może obrócić się o 180 stopni w jednym momencie nieuwagi.
Obrócił się twarzą do ścianki i jedną ręką dotykał jej powierzchni, w razie gdyby osłonka chciała się schować, będzie miał czas na szybszą reakcję.
Odczekał jeszczę chwilę. Wiedział za którą osłonką ścianką znajduje się przeciwnik, dlatego ogarnął wzrokiem pole walki i puścił się biegiem w prawo, w stronę takiej osłony, która znajdowała się pod kątem, z którego było mu łatwiej trafić przeciwnika. Oczywiście działało to w dwie strony, jednak Dustin zyskiwał element zaskoczenia, w przypadku, gdy Kwelas nie wyglądał akurat zza swojej ściany. W trakcie biegu, bardziej na oślep oddał 3 strzały, a będąc już za schronieniem, wychylając się zza lewej krawędzi oddał kolejne 3, tym razem bardziej wymierzone. Wciąż jedną rękę trzymał przyłożoną do ścianki.

:
4, 6, 1
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Zordo's Haven » 20 Sty 2013, o 02:31

Działanie Kwelasa przyniosło skutek jedynie połowiczny. Dobiegł do kolejnej osłony, jednak dwa strzały powędrowały wysoko nad głową Yadrra. Publiczność po raz wtóry żywiołowo wygwizdała Sarkanina i następne przedmioty zaczęły lądować wokół gada. W jednym z sektorów grupa ludzi, nieśmiało zaczęła skandować "MŁO-DY, MŁO-DY". Była to oznaka, że zgromadzeni widzowie szybko zmieniali swoje nastroje i nastawienie do walczących. Choć bitwa dopiero teraz rozgorzała na dobre, pierwsi hazardziści, zaczęli stawiać drobne sumy na 19-latka.
Kwelas odczekał chwilę i zamierzał podjąć szturm na pozycję oponenta, jednak w tej samej chwili, jego osłona momentalnie zjechała pod podłoże areny, wystawiając go na ostrzał. Dustin oddał dwie krótkie serię. Pierwsza trafiła tuż obok jego adwersarza, druga natomiast dosięgnęła celu. Dwa bolty raniły obcego w prawą łydkę i lewe udo. Po raz kolejny ból przeszył ponad dwumetrowego osobnika, gdyby Yadrr oddał jeszcze jeden strzał byłoby po wszystkim. Co więcej, on sam był przekonany że obie serie były złożone z trzech strzałów, jednakże przeliczył możliwości swojej broni. DC-15 mógł wystrzelić siedem boltów na sekundę, potem następowała przerwa. Należało jednak wziąć poprawkę, iż broń, z której korzystał człowiek, była już mocno zużyta.
W momencie gdy nikłe zaskoczenie wdarło się w umysł niedawnego towarzysza Pertiana Sertyńskiego, Kwelas odruchowo wystrzelił w jego kierunku, a sam przeturlał się za kolejną osłonę. Czerwona wiązka energetyczna, przeleciała tuż nad uchem Dustina, przypalając mu włosy. Ostatecznie wynik drugiego starcia był na korzyść istoty ludzkiej, a rany zadane Sarkaninowi były poważniejsze niż za pierwszym razem.
Gad za nową osłoną, zawył wręcz z bólu i przez króciutką chwilę zaczął masować umięśnioną łydkę, z której zaczęła kapać zielonkawa ciecz. Nieco lepiej było z udem. Pierwotny ulubieniec publiki miał szczęście, Yadrr chybił tętnicę o dwa centymetry. Wróg postanowił zmienić taktykę i pozwolił człowiekowi na wykonanie kolejnego ruchu, oczekując na jego błąd.
Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Reiner Spark » 20 Sty 2013, o 10:27

Yadrr gorączkowo myślał co zrobić, dając tym samym chwile odpoczynku blasterowi. Cały czas nadstawiał ucha, lecz nie słyszał żadnych dźwięków kroków po durastalowej powierzchni. Zrozumiał, że ostatnie trafienia musiały dać się we znaki Kwelasowi i postanowił przyczaić się za swoim schronieniem. Mimo tego wciąż nie mógł uważać walki za wygraną. Byłby głupcem, gdyby tak zrobił.
Teraz zastanawiał się jak podejść oponenta i po kilku sekundach miał już plan. Sytuacja wyglądała tak, że Kwelas powinien być za osłonką, po jego lewej dłoni, więc jeśli spodziewał się on ataku to również od swojej lewej flanki.
Dlatego Dustin wychylił się na ułamek sekundy. Widząc, że Sarkanin dalej się chował ruszył w pół zgięty w pasie, dokładnie w lewą stronę idąc po okręgu. Tym razem nie biegł. Kroki stawiał niezwykle ostrożnie, tak aby przeciwnik nic nie usłyszał. Broń trzymał oburącz, wycelowaną cały czas w miejsce, gdzie zaraz mógł się pojawić blaster przeciwnika.
Zachodząc go od jego prawej flanki, powinien go zaskoczyć. Uczyniwszy tak ostatni krok przeskoczył i w momencie, gdy jego oczu ukazywała się postać odkrywająca się zza bariery, oddał 3 pewnie wymierzone strzały. Wolał nie zalewać przeciwnika całą serią, lecz dokładnie wycelować, ponieważ jak się już przekonał, broń mogła zawieść w niespodziewanym momencie.
Wcześniej zapewnił sobie zabezpieczenie - kilka kroków od niego znajdowała się ścianka, za którą migiem po oddaniu strzałów się przetoczył.
:
5, 5
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Zordo's Haven » 20 Sty 2013, o 13:19

Sarkanin i jego gadzi instynkt przetrwania wyczuwał, że coś jest nie w porządku. Ułamek sekundy przed tym, jak z prawej strony wyszedł Yadrr, Kwelas odwrócił się w tamtym kierunku. Obaj jednocześnie pociągnęli za spust, jednak obcy zachowywał się jak ranne zwierzę. Był jeszcze groźniejszy niż gdy był w pełni sprawny. Trzy bolty Dustina wyładowały się na ściance i podłodze, natomiast seria rywala smagnęła tuż obok człowieka, a ostatni strzał trafił go w okolicę serca.
Nie w pełni sprawny oponent 19-latka rzucił się w lewo za ściankę, dając możliwość ogniwom energetycznym na naładowanie się. Wiedział, że być może walka właśnie się skończyła, bo widział jak trafia w lewą część klatki piersiowej humanoida, a ta była stosunkowo słabym punktem u ludzi. Wolał jednak nie ryzykować i zaniechał próby ostatecznego, frontalnego ataku.
Na trybunach wrzawa podniosła się, publika ponownie zaczęła wspierać Kwelasa, wykrzykując jego imię. Jedynie część istot tej samej rasy co Dustin Yadrr głośno zabuczała. Byli i też tacły, którzy ciągle domagali się pojawienia "PIKINIERA", jednak na to nie było obecnie najmniejszych szans.
Trafienie odrzuciło młodego mężczyznę w tył, a on sam instynktownie złapał się za pierś. Postrzał odebrał mu dech, a ciemne plamy pojawiły się w jego polu widzenia. Wszystko wskazywało na koniec dzielnego towarzysza Pertiana Sertyńskiego. Sarkanin mimo swych ran, powoli wyjrzał zza swej osłony choć nie ujrzał adwersarza. Dustin w końcu głębiej odetchnął, okazało się że krucho wyglądający pancerz miał wytrzymałą podpinkę, co uratowało mu życie. Niestety łut szczęścia skończył się, następny postrzał w serce zapewne będzie śmiertelny.
Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Reiner Spark » 20 Sty 2013, o 14:37

W jednej chwili Yadrr nie wiedział co się dzieje. Huczało mu w głowie i czuł nieprzyjemny ból w klatce piersowej, a oddech sprawiał mu trudność. Zorientował się szybko, że leży na ziemi, więc poderwał się błyskawicznie na nogi i dopadł najbliższej ścianki. Odczekał chwilę, aż szok minie. Wtedy zdał sobie sprawę, że żyje dzięki pancerzowi, który jakimś cudem wytrzymał strzał, lecz teraz w okolicach serca widniała wypalona, jeszcze lekko dymiąca dziura.
Odetchnął. Szczęście w nieszczęściu. Równie dobrze mógł być już martwy. Musiał szybko pozbierać rozbiegane myśli, uspokoić się. Z trudem, lecz z powodzeniem opanował trzęsące się ręce, a oddech po chwili wrócił do normy, choć ból w mostku wciąż tępo pulsował.
Teraz od jego skupienia zależał los całej walki. Przypomniał sobie o pułapkach, które mogą utrudnić mu życie, dlatego oczy miał szeroko otwarte, by obserwować dokładnie cały obszar, nie tylko wokół przeciwnika, ale także wokół siebie.
Powtórzył swoją taktykę. Poruszając się biegiem po okręgu zmieniał kąt względem którego znajdował się od Sarkanina. Cały czas starał się mieć obok siebie osłonkę, za którą mógłby w razie niebezpieczeństwa wskoczyć i poruszać się w miarę szybko i cicho równocześnie. Kwelas oczywiście mógł przewidzieć, że Dustin ponowi taktykę, jednakże nie mógł wiedzieć, z której strony zaatakuje.
Kiedy tylko przeciwnik lub jakaś część jego ciała stała się widoczna dla oczu Yadrra, ten od razu wypalił 3 boltową serię z blastera, po czym rzucił się za jedną z wysuniętych osłonek, w międzyczasie zasypując taką ilością energetycznych pocisków na jaką mu pozwoliła bateria. Cały czas starał się pamiętać o kolcach mogących niepostrzeżenie wyskoczyć spod ziemi.

:
6, 1, 1
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Zordo's Haven » 20 Sty 2013, o 14:54

Kwelas nie zdążył się uchylić, jego refleks, choć sam Sarkanin nie chciał w to wierzyć, osłabł. Obcy przyjął dwa strzały w czułe miejsce na brzuchu, nieosłonięte twardszą tkanką skórną. Ryk jaki wydarł się z jego ust, zdołał przedrzeć się przez wrzawę tłumu. Gad, z którym Zordo wiązał spore nadzieję, przestał stanowić jakąkolwiek wartość, o czym świadczyło opuszczenie trybun przez paru pośredników Hutta.
W desperackim akcie rywal Yadrra rzucił się za kolejną osłonę, jednak i tam nie opuścił go pech, gdyż uruchomił zapadkę uwalniającą toksyczny gaz. Gdyby był człowiekiem, zapewne gra by się skończyła, jednak gadzi układ oddechowy funkcjonował nieco inaczej, a zielonkawa chmura spowodowała jedynie osłabienie niektórych receptorów Kwelasa. Dustin z czterech starć jakie można było wyodrębnić w bitwie, trzy na pewno wygrał, choć sam o mało nie stracił życia po przyjęciu bolta w okolice serca.
- "MŁODY", "MŁODY", "MŁODY" - grzmieli kibice domagając się szybkiego zakończenia walki.
- Tak proszę państwa, kto wcześniej stawiał na tego szczawika, może zarobić sporą fortunę! - ryknął spiker - Jednak nie skreślałbym przedwcześnie Gadzinę!
Zielonkawa krew Sarkanina obficiej zaczęła ciec z rany na tułowiu. Obcy wiedział, że jeżeli chce cały wyjść z tej jatki musi szybko zabić człowieka i udać się do punktu medycznego. Niespodziewanie wychylił się zza osłony i posłał jedną, długą serię ku Yadrrowi. Ten musiał zauważyć nienaturalne ruchy adwersarza oraz pochyloną sylwetkę. Rozstrzygnięcie batalii było blisko, skoro gad zdecydował się na desperacką ofensywę.

[mg]Jak dobrze trafisz Kwelasa, to wygrałeś. Pamiętaj jednak, że wystarczy jeden bolt w Twoje serce i też jesteś martwy.[/mh]
Awatar użytkownika
Zordo's Haven
New One
 
Posty: 279
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:29

Re: [Zordo's Haven]Arena pojedynków

Postprzez Reiner Spark » 20 Sty 2013, o 15:16

Kolejna trafiona seria. Dustin na razie bez poważniejszych obrażeń wychodził z zabójczego pojedynku, choć ból w klatce przypominał mu, aby nie poddawał się euforii i zachował zimną krew.
Zdawał sobie sprawę, że jeden celny strzał przeciwnika, pomimo jego stanu, może posłać Yadrra na łopatki. Nie zamierzał do tego dopuścić. Chciał wyjść stąd żywym, udowodnić Sertyńskiemu, że może okazać się przydatny. Wychylił dosłownie kąt oka za ściankę i udało mu się dostrzec chmurę gazu, za osłonką, gdzie ukrył się Sarkanin. Jego ruchy i reakcje z pewnością były dużo wolniejsze niż wcześniej, a ból i szybka utrata posoki zapewne dawały o sobie znać.
Zamknął oczy i wyciszył swój umysł oczami wyobraźni widział całą sytuację, wydawało mu się wręcz, że widzi przeciwnika, który zamierza wychylić się zza durastalowej planszy i oddać desperacką salwę. Mogło mu się tylko wydawać, lecz właśnie w momencie, gdy to zobaczył, wystawił sam blaster, bez narażania tułowia na obrażenia i wystrzelił kilka, miał nadzieję, zabójczych pocisków energetycznych.
:
2, 2
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

PoprzedniaNastępna

Wróć do Zordo's Haven

cron