przez Gyar-Than Hadyyk » 14 Lut 2009, o 21:31
Jakiś czas później, w najciemniejszych zakątkach Stacji...
- Ciekawe, kiedy wreszcie wykituje. - mruknął Weequay, pracujący tu jako klawisz. Z paskudnym grymasem, który tylko pijany nazwałby uśmiechem, wsłuchiwał się we wrzaski jakiegoś mężczyzny, tłukące się echem po całym korytarzu.
- Póki co, nieźle się trzyma. - burknął w odpowiedzi strażnik, pilnujący drzwi, za którymi odgrywał się zlecony przez mściwego Hutta spektakl. - Ale na jego miejscu chciałbym umrzeć przed trafieniem w łapska Zordo...
- Każdy by wolał. Pewnie już niedługo pociągnie. Ale przynajmniej popamięta sobie to do końca życia! - zawołał Weequay, zanosząc się śmiechem. Podobnie uczynił Rodian... Obaj nie zdali sobie sprawy z tego, że mrożący krew w żyłach wrzask przerodził się w płacz...
* * *
- ...jesteś tego pewien, Zordo?
- Nie denerwuj mnie...
- Nic nie mówiłem. Stanie się tak, jak sobie życzysz.
- Tak, właśnie tak sobie życzę! Utrzymanie tego ścierwa przy życiu kosztowało mnie fortunę! Nie wspominając już o truciznach!
- Nie lepiej byłoby go po prostu zabić?
- Dla niego na pewno. Ale nie dla mnie. Niech zgnije tam, gdzie jego miejsce. Kalkulując optymistycznie, za jego występki dadzą mu... Gdzieś tak z sześćdziesiąt lat. A teraz precz z nim!
- Tak jest.
* * *
Uśpione widmo człowieka, na którego kiedyś mówiono Naa'en Kerdo, zostało w geście dobrej woli oddane przez Hutta w ręce Republiki. Choć niewiele zostało z samego najemnika - sama skóra, blizny i połamane kości - jego akta pozostawały tak samo grube. Zabójstwa, kradzieże, rozboje, szmuglerstwo... Dla każdego coś dobrego. Wystarczy na co najmniej osiemdziesiąt lat w celi. Naa'en trafia na Coruscant, gdzie zostanie skazany i osadzony w więzieniu.