Content

R.I.P.

Reiner Spark

Postaci martwe.

Reiner Spark

Postprzez Reiner Spark » 22 Maj 2013, o 19:14

Image
Image
Uwielbia przechwalać się, robić wokół siebie sztuczne zamieszanie i znajdować sie w centrum uwagi. Uroku osobistego ma w sobie aż nadto, szczególnie, kiedy jest już po kilku. Co wydaje się dziwne i irytujące dla innych mężczyzn, kobiety lubią przebywać w towarzystwie Reinera, który swoją sprytną gadką umie zbajerować bez większych problemów. Widocznie coś jest w chłopaku, co pozwala mu z dużą łatwością przekonywać innych. Na dłuższą metę wielu znajduje jego towarzystwo jako uciążliwe, dlatego też jest on raczej typem nie posiadającym przyjaciół, lecz posiadającym jedynie użyteczne znajomości.
Sam jego charakter: bezczelność, nieszczerość , kpiarskie tekściki oraz bojowe nastawienie często prowokują bójki, a czasem nawet strzelaniny. Te jednak są nieodłącznym aspektem życia mężczyzny, który przyciąga kłopoty jak magnes. W jego jednak rozumieniu jest to tylko i wyłącznie codzienna rozrywka, która pozwala zachować formę. Mało jest rzeczy w galaktyce, których nie podjąłby się Reiner. Wyzwania, opały i gówniane sytuacje, są tym co napędza jego życie.
Jednym co trzeba mu przyznać to, że jeśli coś postanowi, to nieodwołalnie ciągnie to do końca. Nie cierpi Imperium.
Należy dodać, że uzależniony jest od nikotyny.

Image
Ciężko doszukać się czegoś specyficznego w aparycji Reinera. Kanciasta choć nieszeroka szczęka, za to szerszy podbródek i nos. Oczy niebieskie, niezbyt przyciągające uwagę, lecz z ukrytą głęboko iskierką. Wargi ma wydatne, dolną nieco bardziej wysuniętą. Włosy obcięte krótko. Część twarzy pokrywa lekki zarost. Nie ma sylwetki kulturysty, lecz jest dobrze zbudowany. Mierzy ok. 185 cm.
Zwykle chodzi ubrany w prosty strój, na który składają się niebieska, materiałowa koszulka z długimi rękawami, przeważnie zakasanymi do łokci, skórzane spodnie i szary płaszcz z kapturem sięgający kostek, bez rękawów. Rzadko kiedy rozstaje się ze swoją lekką, plastalową kamizelką, chroniącą jedynie tors i plecy. Lubi nosić okulary przeciwsłoneczne, nawet mimo braku słońca. Tym co rzuca się w oczy jest szeroki pas, z kaburą oraz karabin typu Firelance przewieszony zwykle przez plecy.

Image
- przeszedł szkolenie Imperialnej Inkwizycji (tropienie, walka z użytkownikami Mocy)
- przeszedł zaawansowane szkolenie bojowe w pistoletach krótkolufowych, karabinach szturmowych, zawsze najlepiej spisywał się w tych na średnie dystanse
- przeszedł podstawowe szkolenie w zakresie pilotażu imperialnych jednostek powietrznych, naziemnych oraz kosmicznych
- przeszedł podstawowe szkolenie medyczne
- "dar przekonywania" - mimo iż nikt nie określił by go znakomitym krasnomówcą, to często dziwnym trafem udaje mu się z łatwością wperswadować innym wiele rzeczy

Image
- pistolet blasterowy DL-22 + zapas amunicji
- karabin blasterowy GLX Firelance + zapas amunicji
- 3 granaty termiczne
- lekka plastalowa kamizelka antyblasterowa
- wibronóż
- translator
- holokomunikator
- cyfronotes
- niewielka torba
- elektroniczna karta płatnicza i 2500 CR oraz 500 łupi w gotówce
- papierosy

Posiadany dobytek:

- ok 25 000 kredytów zdeponowanych pod fałszywym nazwiskiem na koncie w jednym z intergalaktycznych banków


Image
40 ABY - 56 ABY

Wychował się w domu, którego niejeden mógł zazdrościć. Nawet nie ze względu na zamożność rodziny, ale jej zżycie i ciepło, które panowało w domu. Nie znaczy, że była to rodzina idealna. Zdarzały się kłótnie mniejsze jak i te większe, aczkolwiek zawsze kończyły się kompromisowo. Atmosfera nie była sztucznie nadmuchana, co pozwolilo młodemu chłopakowi samodzielnie ukształtować swój charakter. Ojciec wychowywał go przyuczając podstawowych wartości, lecz dawał mu w wielu rzeczach wolną rękę. Gdy jeszcze jako dziecko zaczęły objawiać się jego skłonności do ściągania kłopotów, rodzice pozwalali mu rodzić sobie z opałami samodzielnie, wkraczając jedynie w ekstremalnych sytuacjach. Oczywiście były to tylko dziecinne błahostki, jednakże uformowało to w znacznym stopniu jego pewność siebie i niezależność w wielu aspektach późniejszego życia.

57 ABY - 59 ABY

To był okres dziecięcy. Gdy wszedł w wiek nastolatka zaczął się szczeniacki okres, kiedy to wszedł w kantynowe towarzystwo, które powoli ściągało chłopaka na dno. Już za małolata zdążył zaznać uciech podmiejskich burdelów. Do śmierci zastanawiać się będzie jakim cudem nie złapał wtedy jakiegoś syfu. Bójki o byle co były na porządku dziennym. Przyprawa, która niezwykle szybko zaczęła wyżerać mu szare komórki również przysparzała sporych kłopotów, a niecierpliwych dilerów nie zadawalały stałe stawki. Reiner nigdy nie miał prawdziwych przyjaciół. Jego charakter przyciągał innych, jednakże paradoksalnie, zarówno jako dzieciak jak i później, nie znalazł kogoś, z kim znacząco by się spoufalił. Często włóczył się z różnymi ludźmi raz bardziej okrzesanymi innym razem mniej. Pewnego dnia po ukradnięciu sporej sumy ojcu, nawiał z domu, zapominając o zadręczających się rodzicach.
Raz będąc porządnie naćpanym z ekipą miejscowych wyrzutków zapuścił się w dolne rejony, skąd ledwo uszedł z życiem przed członkami miejscowego gangu. Nie wszyscy jego towarzysze mieli tyle szczęścia co on. Mimo że stąpał po cienkiej linie, traktował to wszystko jako zabawę i sposób na życie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, zawsze w każdej knajpie był duszą towarzystwa.
Kłopoty zaczęły się wraz z deficytem pieniędzy. Zarówno ciało jak i zniewolony umysł hedonisty zaczęły domagać się dostaw przyprawy, szlugów, alkoholu i zaspokajania popędów seksualnych. Brał przez krótki czas towar na przysłowiową krechę, lecz szybko odmówiono mu kolejnych pożyczek i zagrożono śmiercią, jeśli zbyt długo zwlekałby z oddaniem należności. Nastąpił najczarniejszy, okres w życiu, kiedy to Reiner ten jedyny raz zaznał strachu i otwarcie przyznał się przed samym sobą do błędu. Jego wieczna wesołość i towarzyskość skryły się głęboko na dnie serca. Bezpośrednimi skutkami odstawienia były m.in. utrata zębów i silne stany lękowe. Stał się wrakiem człowieka mając zaledwie 17 lat, zaprzepaściwszy raz na zawsze możliwość zdobycia wykształcenia i odziedziczenia po ojcu firmy maklerskiej. Jednakże odrobina godności, która mu pozostała nie pozwalała na powrót do domu jako syn marnotrawny. Po ponad roku nieobecności rodzice z pewnością musieli uznać go za zmarłego, a on nie mógł spojrzeć im ponownie w oczy.
Tułał się po dolnych zaułkach żywiąc czymkolwiek co pozwalało utrzymać mu się przy życiu. Pewnego dnia nastąpił przełom. Przymierając z głodu siedział pod dawno nie działającą już lampą, gdy stanęło nad nim dwóch mężczyzn. Jeden z nich był bezdomnym, który wskazał Reinera palcem, a następnie otrzymawszy kilka chipów, szybko zniknął ze spowitego mgłą pola widzenia młodego degenerata. Drugi natomiast był dobrze ubrany i miał pistolet przy sobie. Po krótkiej rozmowie prze komunikator wymówił kilka zdań na temat zniszczonego życia i zapłacie, która w końcu otrzyma po odstawieniu go gdzie trzeba.
Na miejsce szybko przybył ścigacz, który po jakimś czasie dowiózł ich do budynku, który ledwo pamiętał - do domu. Rodzice Reinera wypłakali w ten dzień więcej łez niż dotychczas w całym swoim życiu. Chłopak też. Szybko zapewniono mu opiekę lekarską i godne warunki, naprawiono zepsute ciało. Jednakże organy bezpieczeństwa zaraz po miesiącu leczenia w szpitalu, zadecydowały umieścić go w ośrodku odwykowym, uznając za niestabilnie psychicznego. Było to dla wszystkich absurdem, lecz nawet koneksje rodziców nie pomogły. 6 miesięcy - na tyle został zesłany młody narkoman. Rygor był ostry, z rodzicami widywał się rzadko. Ci jednak wybaczyli mu dawne grzechy, co sprawiło że chłopak zaczął odzyskiwać dawną energię do życia, tym razem już bez hedonistycznych zapędów. Ostatni tydzień odsiadki snuł się wolno, a los nie był tak łaskawy jak matka i ojciec. Okazało się, że spory czas temu minął termin zgłoszenia się do imperialnej armii, z której nadeszło wezwanie. Tylko przez niecały miesiąc młody człowiek mógł cieszyć się obecnością w domu, wśród swoich opiekunów. Imperialne służby zniknęły tak szybko jak się pojawiły, zabierając Reinera jako przymusowego rekruta, bez możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu.
Natychmiastowo przetransportowany został, wraz z wieloma jemu podobnymi, na planetę Bastion, gdzie miał zostać wyszkolony na przyszłego żołnierza, sługusa Międzygalaktycznego Imperium.

60 ABY - 63 ABY

Nie miał czasu na rozczulanie się nad siłą, która skierowała go na nowa ścieżkę. Powtarzał sobie, że co się stało to się nie od stanie i z podniesioną głową stawiał czoło nowym wyzwaniom, a były one nieproste. Musztra, wyczerpujące treningi i szkolenia wypełniały mu cale tygodnie, a potem miesiące. W międzyczasie już klarowały się nowe trudności na życiowej drodze Reinera.
Mandalorianie, którzy bardzo szybko urośli w siłę wdali się w otwarty konflikt z Imperium, które lizało jeszcze zadrapania po wyczerpujących walkach z nieistniejącą już Republiką oraz jej poplecznikami. Siły szturmowe natychmiast zostały wprawione w ruch. Dlatego też przebywszy minimalny, możliwy okres przygotowawczy, młody żołnierz został skierowany prosto na front. Mając nieco ponad 19 lat, chłopak przywdział pancerz szturmowca, chwycił blaster w dłoń i brał udział w kolejnych potyczkach - zarówno tych mniejszych jak i większych okupionych ogromnymi stratami po obu stronach. Nie miał na uwadze żadnych wyższych celów. Nie uśmiechało mu się oddawać życie za Imperium. Nie miał żadnych zarzutów przeciwko obecnym władcom galaktyki. Ciężko trenował i walczył początkowo tylko by zapomnieć o błędach z przeszłości oraz rodzicach, od których został ponownie odizolowany. Z czasem takie życie weszło mu w nawyk, pochłonęło go.
Pierw uważany był za marne ścierwo. W swojej pierwszej bitwie otarł się o śmierć cudem jednak został uratowany. Gdy leżał bezbronny na polu bitwy, wpatrując się w lufę wycelowanego weń blastera i czekając aż śmierć nadejdzie z rąk stojącego nad nim wroga, niespodziewanie broń wyśliznęła się napastnikowi z uchwytu. Nie czekając ani chwili Reiner ocalił życie zabijając gołymi dłońmi zdezorientowanego Mandalorianina.
Z każdym dniem trwającej wojny, kolejnymi potyczkami zdobywał cenne doświadczenie, które szybko procentowało. Kurczowo trzymając się życia udawało mu się przetrwać.
W końcu w jednej z większych bitew dzięki zimnej krwi i przewidywalności udało mu się uratować prawie cały oddział zwiadowczy po wpadnięciu w zastawioną w lesie pułapce. Sam znakomicie pokierował odwrotem, gdy w pierwszej chwili zginął dowódca. Następnie mając na plecach ścigające ich jednostki zaplanował odwet i następnego dnia odpłacili się agresorom pięknym za na dobre wyżynając ich znacznie większy oddział w pień.
Dzięki temu zyskał przychylność przełożonych i wyróżnił się spośród szarych szturmowców.
Mandalorianie w końcu zostali pokonani, a Reiner z wieloma zasługami na koncie wspinał się z wolna aż do stopnia kapitana. Zawdzięczał to również szczęściu, gdyż wielu o wyżych stopnia od niego poległo w nie łatwej wojnie, a zamęt sprzyjał spontanicznym decyzjom.
Mężczyzna odniósł spore obrażenia od granatu termicznego w ostatniej naziemnej bitwie, dlatego też 3 miesiące spędził na rekonwalescencji. Gdy wrócił do służby z zapałem wziął się do pracy i ćwiczeń, mając chętkę na dalsze sukcesy jako wojskowy.
W okresie wolnym od konfliktów nie było już miejsca na heroiczne czyny podczas historycznych bitew, jednakże kierowany ambicją, a nie przymusem jak większość szturmowców, angażował się w każde możliwe przedsięwzięcia. Pozytywny charakter wpływał na morale innych, co czyniło go rozpoznawanym i lubianym wśród innych. Uważany był za nieco zbyt pysznego, lecz nieznającego barier, pogodnego i uzdolnionego żołnierza.
Trzy lata aktywnej służby zostały dostrzeżone. Nazwisko Reinera nie raz pojawiało się w pozytywnych raportach, które lądowały na biurkach siedzących wyżej. W końcu mężczyzna został skierowany do elitarnych służb, które były znane w całej galaktyce, jako bezwzględna Inkwizycja.

64 ABY - 67 ABY

Spotkał się tu z nieprzyjemną rzeczywistością. Wszelcy użytkownicy Mocy bez względu na wszystko byli przez nich likwidowani. Z reguły zabijali ludzi agresywnych, którzy atakowali pierwsi, wiedząc co ich czeka. O wiele rzadziej zdarzały się dzieci, które od małego okazywały oznaki Mocy i je również trzeba było likwidować. W takich sytuacjach, gdy Reiner wciskał spust, zamykał oczy i powtarzał sobie, że robi to dla większego dobra. Dopiero w późniejszych etapach życia zdał sobie sprawę ze swoich chorych ambicji i arogancji, które nim wtedy kierowały.
Przez lata służby w inkwizycji wyszkolony został, jak walczyć z przeróżnymi rodzajami przeciwników, nawet uzytkownikami Mocy - Jedi i Sithami. Przeszedł treningi, którym nie byli poddawani zwykli szturmowcy, które sprawiły, że oddziały inkwizytorów były cholernie dobre w tropieniu i niezwykle wszechstronne.

Aż w końcu nastąpił kolejny zwrot o 180 stopni w życiu 27 letniego wtedy mężczyzny. Oddział Reinera wysłany został na Taris. Podejrzewano, że mieszka tam osobnik, który może być zamieszany w kolaborację z rebeliantami. Ci wciąż raz po raz dawali o sobie znać. Wciąż było gorąco na temat zamachu na imperatora. Ruch oporu podobno miał jakieś powiązania z przetrwałymi pogrom Jedi, dlatego tez skierowano tam inkwizycję.
Jak zwykle jako członek oddziału otrzymał strzępy informacji. Zadanie było jasne przesłuchać i zlikwidować cel. Mężczyzna stanął jak wryty, gdy zobaczył tak znajomą, a zarazem ciężką do rozpoznania twarz na bilboardzie promującym firmę maklerską.
- Ta dzielnica... - słowa te pulsowały w jego świadomości. Dziwne uczucie ogarnęło inkwizytora, gdy oddział stał przed turbowindą mającą wywieźć ich w górne partie ogromnego apartamentowca... Apartamentowca, który tak dobrze znał. Maszerując piętrem, na którym zatrzymała się winda, spoglądał na Taris z góry, jak spoglądał stąd nie raz. Otłumaniony stał z karabinem wycelowanym w drzwi, które miały otworzyć się, gdy haker z ich ekipy złamie kod zamka. Wszedł jako pierwszy nie wierząc temu co się właśnie dzieje. Zanim wkroczyli jego koledzy Reiner wskoczył do salonu i wcisnął przycisk zamykający awaryjne grodzie. Opuścił broń i wszedł szybko do salonu o dużej, łukowej, szklanej ścianie po lewej stronie.
Normalnie nie dałby się zaskoczyć, jednakże w obecnym stanie ledwo mógł się ruszyć. Cios nadszedł z prawej strony. Potężny kopniak zaparł mu dech w piersiach i zwalił z nóg. Tylko zbroja inkwizytora uchroniła żebra przed złamaniem. Jego własny ojciec zaciskał ręce na szyi Reinera, tuż pod hełmem, który miał na głowie. Nie mogąc wydusić słowa wpatrywał się z przerażeniem w twarz taty. Wtedy nad jego ramieniem ujrzał matkę celującą z blastera.
- Zastrzel go! - krzyknął podstarzały mężczyzna, lecz w następnym momencie czerwony bolt rozbił się na czaszce kobiety, w połowie ją stapiając. Koledzy z oddziału odciągneli wijącego się w agonii wdowca od Reinera i posadzili go na krześle. Chłopak podniósł się cały roztrzęsiony, zebrał broń. Wszystko działo się niezwykle szybko, tylko czas wokół niego wydawał się płynąć wolno. Kapitan już przesłuchiwał ofiarę co chwila zadając jej wymierzony cios w twarz. Przesłuchiwany tylko się uśmiechnął i powiedział coś o truciźnie w zębie. Reiner wciąż jakby naćpany, ściągnął hełm, a ojciec w przerażeniu, spogladnął ostatni raz na swojego syna, a ten z niedowierzaniem patrzył na jego śmierć.

68 ABY - +

Szybko rozeszła się po Taris wieść o wybitym oddziale inkwizycji i znanym inwestorze, który podobno kontaktował się z ruchem oporu. Mieszkańcy nie mogli jednak wiedzieć o tym, iż jednego ciała brakowało.

Jakieś pół roku po tym zdarzeniu wśród gangsterskich społeczności można było usłyszeć o nowym Łowcy Nagród, który podobno podejmował się każdego zleconego zadania i wykonywał je bez zająknięcia. Znany był z apatii do imperium, a mówili na niego Rain...
Image
Awatar użytkownika
Reiner Spark
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 25 Lis 2012, o 14:03
Miejscowość: Kraków

Re: Reiner Spark

Postprzez Mistrz Gry » 8 Kwi 2018, o 17:17

Zaginął w galaktyce,
nikt nie wie gdzie jego grób.
nie zapłacze dziewczyna
pozostał tylko chłód.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do R.I.P.