Content

R.I.P.

Anver Owen

Postaci martwe.

Anver Owen

Postprzez Anver Owen » 19 Lip 2013, o 17:00

1. Nazwa postaci: Anver Owen


2. Rasa: Firrerreanin/Człowiek

3. Profesja: Najemnik

4. Data i miejsce urodzenia: 16 ABY, Yaga Mniejszy

5. Usposobienie:
Anver jest osobą, w której od dłuższego czasu koegzystują dwie natury. Nie są ze sobą sprzeczne, nie wykluczają się też wzajemnie. Są po prostu różne.
Z jednej strony całkiem nieźle odnalazł się w przestępczym światku. Polubił oferowane przez Huttów swobodę i bezkarność, które rozluźniły jego zdyscyplinowany umysł. Pierwsze tygodnie na Nar Shaddaa, mimo ogólnego zanieczyszczenia księżyca, były dla niego jak powiew świeżego powietrza, nowa, kusząca perspektywa. Poszerzyły się jego horyzonty, nabrał - jak twierdzi - zdrowego pragmatyzmu oraz dystansu do zastanej rzeczywistości. Przeniknął do środowiska gwiezdnych szumowin i to tutaj rozwinął się jego charakter, jednak o całkowitej asymilacji nie mogło być mowy.
Odczuwa wyższość względem otaczających go oprychów i między innymi dlatego nie potrafi wybaczyć sobie własnej bezsilności. Mimo że jest ambitny, na drodze aspiracji staje mu apatyczna przyziemność, będąca wynikiem irytującego przyzwyczajenia do obranego trybu życia. W tej egzystencjalnej nieporadności dostrzega jednak pozytyw. Cierpliwość bywa nieoceniona w jego zawodzie, a kilkadziesiąt lat temu prawdopodobnie powstrzymała go także przed zrobieniem pewnej wyjątkowo głupiej rzeczy. Koniec końców, kto potrzebowałby się spieszyć w obliczu długowieczności?
W swoim fachu Owen dopuszcza się licznych czynów, dla wielu znajdujących się daleko poza granicą przyzwoitości. Nie neguje tego, a nazywa po prostu profesjonalizmem. Prywatne życie oddziela grubą kreską od pracy, która nie przysparza mu koszmarów i nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu.
Nie lubi fanatyzmu, podobnie jak każdej innej formy zaślepienia. Widział już wielu ćpunów, a choć natknął się także na niejeden daleko bardziej rażący widok, przeraża i obrzydza go sama myśl o własnym, potencjalnym uzależnieniu. Alkohol jest jedyną uznawaną przez niego używką.


6. Wygląd:
Dorastając na obdarzonej wysoką grawitacją planecie, a prawdopodobnie także za sprawą ojcowskim genów, Anver nie miał zbyt wielkich szans, by przekroczyć rekordy wzrostu wśród humanoidów. Mierzy sobie ciężko wywalczone 171 centymetrów, przy czym i tak prezentuje się całkiem postawnie, dzięki szerokim barkom, słusznej masie oraz delikatnie zarysowanej muskulaturze.
Oprócz tego wygląda bardzo młodo, co kontrastuje nieco z jego niskim głosem. Z ludzkiej perspektywy twarz Firrerreanina zdaje się należeć do uczniaka, który dopiero pozbył się trądziku, przez co w kontekście reszty ciała kojarzony jest po prostu jako solidnie zbudowany nastolatek. Wrażenie to stara się pomniejszyć, hodując stale kilkudniowy zarost.
W krótkich, pozostających w wiecznym nieładzie włosach mężczyzny spotyka się kilka akcentów brązu. Dominujący, ciemnokasztanowy odcień rozciąga się wzdłuż wierzchniej części czaszki, w miarę zbliżania do skroni subtelnie przybierając jaśniejsze tony. Zielone oczy, oprócz powiek osłaniane są także przez dwie mrużne błony, stanowiące wraz ze złotawą cerą jeden z dowodów pochodzenia Owena.
Na co dzień ubiera prostą odzież w kolorach piasków Tatooine, zakłada jasne, skórzane, wojskowe buty oraz przywdziewa brązowe ponczo, pod którym zwykle znajduje się pancerz. Poza tym na głowie obowiązkowo ląduje czarny kapelusz z szerokim rondem.


7. Umiejętności:
• Firrerreanin - Jako cząstkowy przedstawiciel tej rasy, Anver posiadł zdolność szybkiej regeneracji ran oraz długowieczność, której górną bądź dolną granicę ciężko jest mu jeszcze określić. Oprócz tego jego narządy wzroku widzą w ultrafioletowym spektrum.
• Strzelec - Posiada niezłe oko, co przekłada się na jego umiejętności strzeleckie. Jest imponująco celny i choć prawdopodobnie potrafiłby obejść się z większością konwencjonalnych broni, umiejętność tę wykorzystuje głównie w połączeniu ze zwykłymi karabinami szturmowymi i wyborowymi (blasterowymi lub slugthrowerami).
• Żołnierz - Absolwent Imperialnej Akademii oraz, bądź co bądź, wojenny weteran, potrafi czytać mapy, przetrwać w niegościnnym środowisku i podkładać podstawowe ładunki wybuchowe. Przeszedł też elementarne szkolenie w walce wręcz, jednak w trakcie burzliwego życia jego „styl” uległ rozrzedzeniu, sprowadzając się obecnie do klasycznego mordobijstwa.
• Łowca niewolników - Dysponuje szerszą wiedzą na temat ras, cieszących się zainteresowaniem wśród amatorów taniej siły roboczej. Zna kilka słabych punktów typowo niewolniczego sprzętu i potrafi obchodzić się z neuronowym biczem.
• Pilot - Radzi sobie z kierowaniem swoopami.

Wspólny jest jedynym językiem, w jakim jest w stanie się wypowiadać, jednak rozumie huttese, rodese oraz kilka kluczowych zwrotów w jawaese i binarnym. Zapamiętał też całkiem sporo przekleństw i gróźb w kilku innych dialektach.



8. Ekwipunek:
• Pistolet soniczny Sil-50
• Nóż myśliwski
• Lekki, niekrępujący ruchów pancerz kompozytowy
• Datapad (aktualne mapy Tatooine i dużo mniej aktualne mapy kilku światów Zewnętrznej Rubieży)
• Bicz neuronowy o zasięgu czterech metrów
• Karabin blasterowy E-11 z paskiem
• Dodatkowy celownik optyczny do E-11 z ośmiokrotnym przybliżeniem
• Kilka ogniw energetycznych, chronometr marki Alliwon, komunikator, manierka z wodą, makrobinokulary, dokumenty i kilkanaście druggatów


9. Posiadany dobytek/majątek:
• Mieszkanie z garażem w Mos Espa (Tatooine)
• Droid agromechaniczny R4-D4
• Części zamienne i zestaw narzędzi
• Swoop Zefir-G (Zephyr-G) - czarny, ozdobiony po obu stronach wizerunkiem Kościogryza, z dwiema standardowymi torbami bagażnika zamontowanymi z tyłu (w torbach: gogle, kilka survivalowych racji żywnościowych, ogniwa energetyczne, sprzęt chłodzący, zapasy wody, ubrania, narzędzia, plastnamiot oraz karabin slugthrower Awanturnik [Adventurer slugthrower rifle] złożony wraz z kilkoma magazynkami w metalowej walizce)
• Imperialny Medal Honoru - pamiątka po bracie
• 6 000 kredytów


10. Historia:


Na bliżej nieokreślonym etapie rozwoju cywilizacji Firrerrean, jeszcze przed niemal kompletną czystką etniczną tej rasy, zaaranżowaną w latach poprzedzających Bitwę o Yavin przez Galaktyczne Imperium, powierzchnię ojczystej planety rzeczonego gatunku toczyła odwieczna zaraza konfliktu. Walka o wpływy w pewnym regionie - istotnym bardziej z sentymentalnego, niż jakiegokolwiek innego punktu widzenia - przypadła w udziale dwóm klanom, połączonym długą, burzliwą historią. W czasach, gdy spór ów osiągnął swe krwawe apogeum, wychowywał się i dorastał przyszły przywódca jednej z jego stron.
Vald przyszedł na świat jako najstarszy potomek wodza Wallarów, przymierzany do roli jego następcy. Praktyka, jakkolwiek niezbyt wydajna w przypadku rasy tak długowiecznej, sprawdzała się w wojennych realiach, stanowiąc element układu odpornościowego dynastii. Poczucie obowiązku wobec wspólnoty wypełniało chłopcu znaczną część dzieciństwa, w czasie którego jego najbliższe otoczenie kładło ogromny nacisk na zapewnienie mu starannego wykształcenia i przygotowanie do objęcia przeznaczonego stanowiska. Kiedy więc Firrerreanin kroczył powoli ku dorosłości, ze strony nieprzyjaciela nadeszło niespodziewanie uderzenie wyprzedzające - w wyniku podstępu klanowi Ottoma udało się schwytać nie tylko niedoszłego dziedzica, ale także jego młodszego brata Feldora oraz ojca rodzeństwa - Sirdhona. Już następnego dnia przywódca Wallarów podpisał akt kapitulacji, zapewniający mu wolność, a zobowiązujący jego ród do licznych ustępstw względem zaprzysięgłego wroga. Gwarantem lojalności miała być odtąd permanentna obecność synów władcy - jedenastoletniego Valda i siedmioletniego Feldora - na ottomskim dworze.
Bracia spędzili w niewoli dziesięć lat. Trudno jednak powiedzieć, by dokuczały im okrutne warunki bytowe, czy też brutalne tłamszenie obywatelskich swobód. Przeciwnie - jak słusznie podejrzewał starszy z rodzeństwa - wśród mieszkańców galaktyki z pewnością nie zabrakłoby istot całkowicie wolnych, a jednocześnie niezwykle skorych do zamiany z którymkolwiek z dwójki. Vald mógł przecież oddawać się dowolnej aktywności rekreacyjnej, realizować w każdej dziedzinie sztuki, wedle własnego uznania spędzać czas wolny, a od trzynastego roku życia niemal nieskrępowanie dysponować także przydzielonym majątkiem. Stopa życiowa Firrerreanina nie tylko nie obniżyła się, ale uległa nawet zauważalnemu wzrostowi. Poznawał kulturę Ottomów, religijny obrządek, lokalną gwarę, geografię, kuchnię. Nowi nauczyciele przykładali wzmożoną uwagę do kwestii jego wykształcenia, wychowawcy rozpuszczali, przymykając oczy na pomniejsze wybryki. Jedyne ograniczenie stanowił absolutny zakaz powrotu do domu, a i to miało zmienić się już w najbliższej przyszłości.
Sirdhon Wallar stracił życie w niepokojąco niejasnych okolicznościach. Tam, gdzie jedni jako przyczynę śmierci wskazywali chorobę, inni dopatrywali się morderstwa, a sporą popularność uzyskały również teorie o wypadku czy samobójstwie. Niezależnie od dotykających także jego samego zarzutów, na świeżo zwolnionym, podległym sobie stanowisku, przywódca klanu Ottoma zdecydował się osadzić dwudziestojednoletniego Valda, prawowitego następcę ojca, na którego lojalność nieskrycie liczył. Młody wódz, początkowo przewidywalnie uległy, z czasem zaprzestał opłacania corocznego haraczu, umocniwszy się uprzednio na zajmowanej pozycji. Jego mimowolny zwierzchnik, rozdrażniony wymierzonym w ten sposób policzkiem, zażądał od Wallara natychmiastowej spłaty długu, aranżując dodatkowo upokarzające okoliczności zwrotu pieniędzy. Vald przystał na te warunki tylko po to, by w dniu rozrachunku rozkazać swym wojskom wystrzelenie do nogi ottomskich posłów, oficjeli oraz oddziału żołnierzy. Przystąpił wtedy do natychmiastowej ofensywy, przedzierając się przez strefę wpływów niegdysiejszego gospodarza, zajmując pograniczne miasta i czyniąc szybkie postępy w agresywnej ekspansji militarnej. Kolejne sukcesy, pierwotnie niezwykle efektowne, z czasem przyjęły nieco mniej zauważalny wymiar. Okres błyskawicznej kampanii dobiegł końca, a wyraźnie rysująca się linia frontu dała początek regularnej wojnie.
Decyzje podjęte przez nowego lidera nie były zaskoczeniem jedynie dla przeciwnika. Wiadomość o wojnie spotkała się z szokiem wśród wallarskiego społeczeństwa, w niedługim czasie przyczyniając się do rozkwitu paraliżującego ludność przerażenia. Spowalniający postęp ofensywy przekładał się na wzrost niepewności, a ta - w obliczu zbrojnej stagnacji - przerodziła się w końcu w powszechną histerię. Nastroje te wykorzystała rosnąca w siły frakcja proottomskich wywrotowców, podżegając do aktywnego sprzeciwu wobec krwiożerczych zapędów tyrana. Pierwsze zalążki buntu Vald brutalnie stłumił, wielotysięczne protesty spacyfikował, a politycznych przeciwników skazał za zdradę stanu na śmierć. Spięcia przybierały jednak na sile, a dowódcy wojskowi jasno dawali do zrozumienia, że nie mają zamiaru dopuszczać do wybuchu wojny domowej. W obliczu takich okoliczności Wallar nie dostrzegał innego wyboru.
Ustąpił.
Władzę, tym razem w charakterze przywódcy całkowicie marionetkowego, objął daleko bardziej zasymilowany przez klan Ottoma Feldor. Wydał on wyrok, skazujący jego brata i poprzednika, w podręcznikach historii nazwanego później Krwawym, na wygnanie z Firrerre. Upadły Vald opuścił ojczystą planetę okryty hańbą, w poczuciu bycia zdradzonym przez przedstawicieli własnego ludu.

Nieco później, kilkanaście lat po Bitwie o Yavin, jako Tanthir Owen poślubił on Anę Corso.


Małżeństwo Owenów oparte było na kilku filarach, z których tym najmocniejszym wydawała się być spajająca rodzinę wiara w ideały Imperium. Tanthir, pracownik administracyjny wysokiego szczebla w stoczni na Yadze Mniejszej, był gorliwym zwolennikiem Nowego Ładu i modelowym wzorem patriotyzmu w czasach, kiedy dalsze losy państwa nie były jeszcze zbyt pewne. Ana, dziecko reform z początku dekady, piastowała stanowisko podprefekta miejskiego na tej samej planecie, stawiając swe pierwsze kroki w politycznej karierze. Oboje nieprzeciętnie ambitni i zdeterminowani. Dzieliło ich niewiele, ale to właśnie różnice okazały się mieć kluczowe znaczenie.

Urodzony w roku 16 ABY Anver dorastał u boku starszego o dwa lata brata, Kirta, w środowisku do bólu hermetycznym. Yaga Mniejsza, miejsce narodzin rodzeństwa oraz jeden ze światów kluczowych dla przetrwania Imperium, a położony tuż przy jego terytorialnej granicy, należała siłą rzeczy do wąskiego grona najbardziej zmilitaryzowanych planet w galaktyce. Potencjalne zagrożenie nie zajmowało jednak zanadto uwagi młodego chłopca, który nieświadomy bliskości konfliktu czuł się w swym domu niezwykle pewnie. Obecność szturmowców skutecznie ugruntowała w nim poczucie bezpieczeństwa, a odnoszone na przestrzeni lat sukcesy w kampanii przeciwko Republice umocniły jedynie ten nastrój.
Jako iż Owenowie należeli do osób zamożnych, ale nie obdarzonych przesadną ilością wolnego czasu, nie poświęcali go też zbyt wiele swojemu potomstwu. Anver nigdy nie czynił im z tego powodu zarzutu. Nauczony szacunku względem swych opiekunów wierzył, że wyrażanie wdzięczności wobec zapewnienia mu tak wysokiej stopy życiowej należy do jednego z jego obowiązków. Większość czasu niepoświęcanego nauce spędzał więc na zabawie w towarzystwie Kirta, najbliższej osoby, z którą łączyło go posiadanie dziwnej, naocznej błony. Przy okazji rocznicy urodzin któregoś z nich, w trakcie polowania - jednej z niewielu tradycji rodzinnych, próbowali nawet poruszyć ten temat z ojcem. Napotkawszy jednak stanowczy opór, jakże charakterystyczny dla ich rodzica, bez głębszych refleksji postanowili odpuścić.

Decyzja Anvera o zasileniu szeregów imperialnej armii nie była zaskoczeniem dla nikogo - kiedy tylko ukończył ogólnokształcącą szkołę, jako osiemnastolatek w ślad za bratem poddał się procesowi rekrutacyjnemu wielkiej militarnej machiny. W przeciwieństwie do Krita, który swoją karierę rozpoczął w marynarce, postanowił zaciągnąć się do piechoty - spełniwszy w trakcie wstępnych badań wszystkie kryteria Korpusu Szturmowców. Trafił do akademii na Corulagu, gdzie rozpoczął się jego intensywny, dwuletni trening.
Chłopak posiadał wszelkie zadatki na solidnego strzelca wyborowego: miał niezłe oko, był opanowany, cierpliwy, zdyscyplinowany. Ukończył więc nastawione głównie pod tym kątem, specjalistyczne szkolenie i został przydzielony do jednego z wielu oddziałów piechoty.
36 rok ABY był okresem schyłku kampanii wymierzonej przeciw Republice. W ciągu kilkunastu lat sytuacja polityczna na galaktycznej scenie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i niegdysiejszy kolos uginał się teraz pod przytłaczającą przewagę zaprzysięgłego wroga. Anverowi, który rozpoczął swą służbę właśnie teraz, przypadło w udziale kilka, w większości łatwych zwycięstw, a nim zdążył się obejrzeć, wojna dobiegła końca. Od tego momentu zwykle pełnił przydział przy mniej lub bardziej istotnych placówkach wojskowych, raz na jakiś czas biorąc udział w nieco szerzej zakrojonych operacjach. Tymczasem z dala od niego samego, na ojczystym świecie - Yadze mniejszej, rozgrywała się sprawa kluczowa dla przyszłości całej rodziny.
Dzięki rozprężeniu, powstałemu na skutek kapitulacji Republiki, w zasięgu wpływów Imperium znalazły się kolejne światy wymagające stałej kontroli politycznej. Matka Anvera budowała swoją pozycję latami, pnąc się po szczeblach kariery powoli, ale konsekwentnie, a grupa życzliwych osób szeptała w jej towarzystwie o zbliżającej się wielkimi krokami promocji. Przed objęciem tak bardzo wyczekiwanego stanowiska gubernatorki, postanowiła więc najpierw wyprać kilka brudów.
Ana Owen już od jakiegoś czasu podejrzewała swego męża o mały sekret. Podczas gdy po dwóch dekadach wspólnego życia jej twarz zdążyły ozdobić liczne zmarszczki, Tanthir wydawał się nie postarzeć choćby o jeden dzień. W tajemnicy przed małżonkiem, metodami iście konspiracyjnymi, pozyskała próbkę jego materiału genetycznego i wysłała do laboratoryjnej analizy. Wynik testu potwierdził jej przypuszczenia - osoba, za którą wyszła dwadzieścia kilka lat temu, z całą pewnością nie należała do rasy ludzkiej. Była Firrerreaninem.
Skandal obyczajowy wisiał w powietrzu. Już wkrótce cała sprawa stałaby się oczywista dla szerszego grona, i to nawet bez dowodu w postaci wyniku badania DNA. Czas zdecydowanie działał na niekorzyść Any, która nie mogła dopuścić, by w ręce jej politycznych przeciwników dostała się amunicja tego kalibru. Przyparta do muru, przedstawiła zgromadzone fakty mężowi, w wyniku czego w domu Owenów na kilka godzin rozpętało się piekło. Następnego dnia Tanthir zniknął bez śladu, matka wyczerpująco przedstawiła całą sytuację swym synom, a bracia pojęli, że już niedługo przestaną być mile widziani w obrębie terytorialnym Imperium.
Mimo że Anverowi pozostawał do emerytury jeszcze rok, nie niepokojony przez nikogo, w spokoju doczekał się końca służby. Po pięciu latach przygody z wojskiem, w stopniu kaprala przeszedł do cywila i zgodnie z umową nawiązał kontakt z bratem, który emigrował do Przestrzeni Huttów kilkanaście miesięcy wcześniej. Z dala od dawnego domu mieli rozpocząć nowe życie.

Rodzeństwo odnalazło dla siebie azyl w Przystani Zorda, kosmicznej stacji orbitującej wokół planety Nal Hutta. Młodszy z Owenów do środowiska przemytników, łowców nagród i gwiezdnych piratów podchodził z początku dość sceptycznie, ale koniec końców umiejętności strzeleckie były jedną z niewielu rzeczy, jakie był wstanie zaoferować galaktyce. Obyty w realiach przestępczego półświatka Kirt posiadał już stałą robotę, w jednej z nadwornych organizacji właściciela stacji. W interes ów zamierzał wkręcić brata, jednak ten potrzebował czegoś więcej, niż rekomendacje najbliższego członka rodziny. W ten właśnie sposób, jak to często bywa, były zawodowy żołnierz został najemnikiem. Anver podejmował się różnych zadań, z których większość oscylowała wokół zabicia jednej, bądź kilku osób. Zmusiło go to do podniesienia kwalifikacji i uelastycznienia się nieco w swym rzemiośle - zadania wymagały często dużo bezpośredniejszego podejścia, niż to, do którego zdążył się już przyzwyczaić, powszechniejsza stała się więc jego współpraca z karabinem czy pistoletem blasterowym. Działając w przypadkowych grupach cyngli zauważył jednak, że praca tego typu, pomijając kosmetykę, nie różni się zanadto od jego doświadczeń z Imperium. Ludzie byli inni, ale wszystko i tak sprowadzało się do jednego. Po pewnym czasie wyrobił sobie w środowisku opinię całkiem solidnego fachowca, a drzwi do współpracy z bratem w końcu stanęły przed nim otworem.
Kirt, jak nietrudno się domyślić, był pilotem. Nie pracował jednak w biurze podróży turystycznych. Kadet Imperialnej Akademii trudnił się w tym okresie niewolnictwem, a robotę Anverowi załatwił właśnie w swej gildii. Zatrudniająca rodzeństwo organizacja należała do typu o dość ekskluzywnym charakterze dystrybucji. Nie działali masowo, gromadząc potencjalnie pożądane obiekty i odsprzedając na światach Zewnętrznej Rubieży. Zamiast tego wyspecjalizowali się w spełnianiu konkretnych potrzeb rynku, zaspokajając jego nastawioną na jakość niszę. Przyjmowali zlecenia, czasem podpisywali kontrakty, następowała faza wywiadu i planowania, a wkrótce jedna z kilkunastu niezależnych komórek przystępowała do realizacji zamówień. Właśnie w tym miejscu zaczynał działać młodszy Owen. Firrerreanin stał się częścią jednego z oddziałów szturmowych - do jego głównych obowiązków należało więc przede wszystkim sprawne zabezpieczenie ładunku i sprowadzenie na pokład łowieckiego statku. W kokpicie czekał oczywiście Kirt.
Bracia, jeśli nie oddelegowano ich akurat do jakiegoś zadania, większość czasu spędzali lawirując między Przystanią Zorda, a Nar Shaddaa, największym księżycem Nal Hutta, gdzie wynajmowali swe całkiem przestronne apartamenty. Starszy z rodzeństwa stosunkowo szybko zasymilował się z otoczeniem. Wyszumiawszy się w ciągu pierwszych kilku lat przymusowej emigracji, znalazł w końcu stałą partnerkę, ustatkował się. Irvin - ludzka pielęgniarka jednego ze szpitali na Księżycu Przemytników, a przede wszystkim wybranka serca Firrerreanina - wydała mu na świat potomka, ochrzczonego Punem - po jej pradziadku. Wspólnie tworzyli jedną z normalniejszych rodzin w okolicy, pomijając oczywiście niechlubną profesję mężczyzny. Anver nie miał tyle szczęścia, choć nigdy go nie szukał. Cieszył się swobodą, jakiej nie zaznał nigdy w imperialnej przestrzeni, wiódł rozrywkowe, niezobowiązujące życie i nie zamierzał tego zmieniać w najbliższej przyszłości.
W roku 52 ABY na Przystani Zorda zakończyła się budowa nowej areny pojedynków, co dało początek wyścigowi zbrojeń wśród właścicieli gladiatorów. Z różnych zakątków galaktyki poczęto ściągać przedstawicieli co bardziej egzotycznych ras, jednak ci, którzy na walkach zjedli swe zęby, postanowili postawić na te bardziej sprawdzone dżentelistoty. Padło, rzecz jasna, na Mandalorian. Niestety, wybór ten był o tyle niefortunny, że ów wojowniczy lud zaczynał przygotowywać się do kolejnej agresywnej ekspansji. Łowcom niewolników łatwo było się więc sparzyć i właśnie ten przykry los spotkał nieprzygotowany do regularnej bitwy oddział Owenów. Po stosunkowo łatwej pacyfikacji niewielkiej, podróżującej samotnie, mandaloraińskiej grupy, znikąd pojawiły się jednostki gwiezdne ich wściekłych do czerwoności kolegów. Salwy jonowe doprowadziły do niemałego zamieszania na pokładzie statku - więźniom udało się uwolnić, a mimo że każdego z nich ostatecznie wybito, jeden zdążył przedrzeć się do kokpitu i ostrym narzędziem śmiertelnie ranić pilota.
Kirt uratował załogę i umknął napastnikom, by wyzionąć ducha w ciągu kilkunastu następnych minut.

Anver pożegnał brata, przekazał wdowie część swoich oszczędności i porzucił etat w gildii łowców niewolników. Potrzebował natychmiastowej zmiany, chwili oddechu, jednak z oczywistych względów jego wybory w dalszym ciągu ograniczała przeszłość. Usłyszał w końcu o zesłaniu któregoś z krewniaków Zorda na pewną mało znaczącą planetę Zewnętrznej Rubieży. Sprawa wyglądała na oczywistą - Hutt nie dogadywał się z irytującym członkiem rodziny, więc najzwyczajniej postanowił się go pozbyć, przydzielając stanowisko na upokarzająco marginalnym świecie. Z perspektywy Firrerreanina przedstawiało się to obiecująco - spokojna robota, łatwe pieniądze i sporo czasu na przemyślenie kilku kwestii, a przy odrobinie szczęścia być może także przyjemny klimat planety. W ten sposób trafił na Tatooine - największe zadupie w galaktyce.
Robota u Yarlo - bo takie imię okazał się nosić rzeczony Hutt-zesłannik - nie była co prawda urzeczywistnieniem marzeń, ale spełniła oczekiwania Owena. Pełniąc początkowo rolę jego ochroniarza, dość szybko podjął decyzję o przeniesieniu się na ulicę, zniechęcony upierdliwymi natręctwami przełożonego. Anverowi odpowiadała za to zdroworozsądkowa polityka kartelu, na którego usługach się znajdował. W swej przestępczości nie byli nachalni - wyznaczali ludziom jasne granice, zawierali wiążące kontrakty, dotrzymywali słowa. Porządek był jedną z tych rzeczy, które jako dziecko Imperium potrafił docenić, a zwykli mieszkańcy Tatooine z pewnością także potrafili wyobrazić sobie o wiele gorszy los. Kierowany nostalgią mężczyzna powrócił nawet do polowań, wstępując do myśliwskiej loży. Zajęcie to przywracało jego duszy spokój, lecz nie podchodził do niego nazbyt poważnie. Ot, zwyczajne hobby.
Pustynna planeta miała być krótkim epizodem w życiu Firrerreanina, po którym wziąłby się w garść i zaczął zajmować czymś sensownym. Rację mieli jednak ci, którzy określali ten świat dziurą. Owen spędził tu zdecydowanie więcej czasu, niż życzyłby sobie na początku. Wszystko wskazywało na to, że utknął.
Obecnie, poszukując sposobu na wyrwanie się z marazmu, ponownie para się najemnictwem, luźno związany z organizacją Yarla.

11. Inne:
Image
Awatar użytkownika
Anver Owen
Gracz
 
Posty: 39
Rejestracja: 19 Maj 2013, o 20:30

Re: Anver Owen

Postprzez Mistrz Gry » 8 Kwi 2018, o 18:41

Najemnika smutny los
Strzał z blastera prosto w nos.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do R.I.P.