Content

Fregata "Czarna Fortuna"

Centrum dowodzenia

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 19 Sty 2020, o 22:26

Audiencja zakończyła się a sala wypełniona artefaktami i bogactwem znów wypełniła się ciszą przerywaną jedynie ledwo dochodzącymi jękami rozkoszy wielu ras i wielu płci. Dobrze, że załoga Czarnej Fortuny z reguły nie wiedziała co to godność. Na godności kredytów się nie zarabiało. Z powodu zakazu Marklona załoga szybko stworzyłą prowizoryczne namioty, w których powstało kasyno i burdel. Zastanawiające było kiedy powstanie również ring.
Vasto miał inne rzeczy na głowie niż powstające przybytki, z których odzyskiwał kredyty, włożone w naprawę. Prawdziwe Perpetuum Mobile. Teraz miał na głowie inne przemyślenia, ponieważ było to dziwne spotkanie. Dobrze wychowana ludzka samica wyglądająca na chodzącego śmiecia stała przed nim i tworzyła plan. Maniery szlacheckie a wygląd żebraczy. To zupełnie do siebie nie pasowało. Właściwie wiele rzeczy nie grało w obecnej sytuacji. Hutt zastanawiał się czy to zmęczenie czy poczucie bezpieczeństwa pojawiające się przez odzyskiwanie kontroli nad sytuacją sprawiało, że jego mózg był bombardowany kolejnymi myślami. Kiedy przestajesz myśleć jedynie o przetrwaniu nagle świat przestaje być monochromatyczny i odzyskuje kolory. Do tej pory na Syngii parł w jednym kierunku, jakby grał w czyjąś grę. Nadszedł czas by zmienić jej reguły.

Pełzł właśnie w obstawie ochrony do centrum dowodzenia. Łączność była odzyskana a okręt miał być gotowy rano. Ponownie miał kontakt ze światem i spływały coraz to nowe raporty dotyczące bieżącej sytuacji. Nareszcie miał wiele możliwości, zatem nadszedł czas przemyśleć i przeanalizować to co wydarzyło się do tej pory.
Zostali zaatakowani najprawdopodobniej przez Imperium. To samo Imperium pozwoliło im lądować na kontrolowanej przez siebie planecie. Wniosek był jasny, jeżeli to oni to nie chcieli zabijać go oficjalnie a jeżeli chcieli zrobić to po “cichu” to właśnie pakował się w sieć. Przemyślmy na spokojnie co mówił zarządca planety. Martwy szef wywiadu. Teraz całe spotkanie wydawało się absurdalne. Ten człowiek nie żył a jednak szefował na Syngii dodatkowo pierwszą jego sugestią był frontalny atak na bazę inkwizycji. ISB? Może? Jeżeli to oni to właśnie wkładał im blaster do ręki by wykonali egzekucję na hucie. Jeżeli złapią El i połączą ją z Vasto to będą mogli już oficjalnie wezwać ISD, które zmiotą z powierzchni ziemi jego, okręt i całą załogę. Dopóki jednak nie wykona ruchu mogli co najwyżej pogwizdać. W końcu jakby wyglądał frontalny atak na jednego z ważniejszych huttów w Qunaalac? Rada musiałaby zareagować i rozpoczęła by się otwarta wojna między kartelami a Imperium a póki co wszystko wskazywało na to, że nikt tej wojny nie chciał. Wszak jeszcze żył. Gdyby zabójcą miał być jego klan to przebywanie pod okiem Imperium było najlepszym co mógłby zrobić. Huttowie nie mordowali siebie nawzajem. Nie oficjalnie. Gdyby inne klany się dowiedziały to Qunaalac przestałby istnieć. Właśnie… inne klany. Nieważne kto by to nie był frontalny atak zakończyłby się wojną klanową. Wciąż żył więc jego rasa ciągle starała się być na zewnątrz zjednoczona. Ktoś spoza grona podejrzanych ale wtedy trzeba było jak najszybciej uciekać. No i ostatnia opcja. Imperium dogadało się z huttami. Takim wypadkiem w ogóle nie trzeba było się przejmować. Jeżeli to prawda to już nie żył. Kalkulacja była prosta. Czas odwołać akcję. Jeszcze nie teraz bo ISB mogło mieć wielu szpiegów. Niech obserwują holo-show. Nazwa planu El obecnie pasowała idealnie. Trzeba było tylko wprowadzić drobne zmiany. Zaczął od wezwania Dopy i Marklona do siebie. Zagrają na nosie, czułkach czy czymkolwiek innym jeszcze nieznanemu wrogowi. Nie chciał wzywać El. Była zbyt nisko w hierarchii i rozmowa z nią byłaby podejrzana. Musi jej kilka rzeczy pokazać i o paru sprawach powiedzieć ale dopiero gdy będą bezpieczni.

Człowiek i Ortolanin wiedzieli, że ich szef nie lubi czekać. Już po kilku minutach drzwi się otworzyły wpuszczając do środka małego, niebieskiego stworka w szarym mundurze i wysokiego człowieka ze złamanym nosem ubranego w czarny mundur oficerski. Dopa jak zwykle mielił rękoma w kieszeniach uzupełniając energię a Marklon zionął drogimi perfumami, które miały zamaskować zapach alkoholu. Obaj ewidentnie byli zdziwieni nagłym wezwaniem, przecież rozkazy zostały wydane. Vasto milczał i tylko spojrzał znacząco na Marklona. Mimo, że takie środki były zbędne ten zgodnie z dobrze odczytanym życzeniem szefa wyciągnął z kieszeni dodatkowy zagłuszacz i go włączył a ochroniarze pokornie odsunęli się w dalsze rejony sali słysząc w interkomach jedynie szum. Teraz gdy miał pewność, że absolutnie nikt poza dwójką oficerów go nie usłyszy przedstawił im swoje przemyślenia.

Gdy zakończył podsumował:

- W związku z tym wszystkim musimy przestać ukrywać się i zacząć działać oficjalnie. Nie mamy powodu by się bać w świetle. Teraz jedynie cień może nam zaszkodzić. Zmiana planów. El niech się przygotowuje. Powiemy jej gdy zacznę działać a rozpocznę rozmowy gdy tylko będziemy pewni, że nie mamy już podsłuchów. -

Vasto wysłuchał ewentualnych pytań i wątpliwości swoich podkomendnych a jeżeli nie rzucili żadnego światła na sprawę i lepszego pomysłu do odchodzącego Marklona rzucił jeszcze:

- Zabierz zabawki Elenie gdy tylko wyruszymy. Nie rób jej krzywdy ale dokładnie sprawdź czy nikt poza nami nie ma możliwości namierzania jej. Te jej sondy są dla nas chwilowo zbyt ryzykowne ukryj je i zabezpiecz tak by nie były dla nas zagrożeniem. Na Nal Hutta im się przyjrzymy bardziej.-

Oficerowie przyjęli rozkazy pokornie. Marklon wyłączył zagłuszacz i wyszedł. Interkomy ochrony znów działały prawidłowo i wrócili na swoje miejsca bliżej hutta. Całe to zamieszanie sprawiło, że Vasto stracił dużo energii, którą teraz musiał uzupełnić. Wcisnął jeden z wielu ukrytych w leżu guzików i do pomieszczenia wjechały droidy umieszczając przed swoim właścicielem stół, nakrywając i co chwilę wnosząc coraz to bardziej wymyślne dania. Posiłek umilał mu zespół Ortolian grających na swoich tradycyjnych instrumentach, które wyglądały jak organy tylko zamiast klawiszy miały otwory, przez które ortolianie wdmuchiwali palcami powietrze powodując dźwięk. Rasa ta była znakomitymi muzykami a do tego pracowali za strawę. Jedyny minus ich muzyki był taki, że co chwilę któryś z muzyków schodził by coś zjeść. W rytm tańczyły również dwie twileanki. Ich stroje nie pozostawiały wiele wyobraźni a kształtne piersi podskakiwały z każdym dźwiękiem razem z wpatrzonymi w nie głowami ochroniarzy. Hutta nigdy nie pociągały samice innych ras jednak jego pobratymcy zawsze mieli wiele samic, które mogli upodlić, bądź ich wolę naginać do własnych potrzeb. Przede wszystkim chodziło o pokazanie swojej władzy i bogactwa a poza tym… tak kazał obyczaj.

Po obfitej kolacji spędzonej w towarzystwie nagich tancerek, muzyki, ochrony i tak naprawdę w samotności męczony myślami hutt zasnął.

Od przedpołudnia należało zacząć działać. Najpierw bezpieczną linią połączył się z Plakotem a gdy bladoniebieski hologram pokazał huttyjskiego kochanka właściciel Czarnej Fortuny zdał pełny raport unikając tylko wzmianek o artefaktach i podejrzeniach wobec Imperium.

Następnie skontaktował się z przedstawicielem Rady Starszych i zdał oficjalny raport prosząc o udzielenie wsparcia, ponieważ jego okręt utknął na Syngii będąc wciąż w ogromnym niebezpieczeństwie.

Na koniec, po odczekaniu około godziny gdy informacje zdążyły się przebić do kogo trzeba i byli już pewni bezpieczeństwa Czarnej Fortuny pod względem sond szpiegowskich poinformował kapitana dowodzącego blokadą, że udało się naprawić okręt, dziękują za gościnę i właśnie odlatują.

Wszystko działo się oficjalnie. Musiał pojawić się w raportach, zostawić ślad po sobie i już nikt nie mógł zabić go nie zostawiając śladu a co za tym idzie gdyby Imperium go zaatakowało huttowie musieliby się zemścić. Tak kazał obyczaj.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 20 Sty 2020, o 21:05

Decyzja Hutta była z pewnością przemyślana, nie odpowiadała tylko na jedno pytanie. Co się stanie jeżeli Vixur nie kłamał? To pytanie ryło umysł Stonmala i nie tylko jego. Kiedy spotkał się z Dopą by ustalić szczegóły ewakuacji z planety był już pewien. Musieli działać i to na tyle dyskretnie by zabezpieczyć Vasto w razie ewentualnej katastrofy. Hutt wydawał się być pewien swego, skontaktował się z klanem, i poinformował imperium o swoich zamiarach. Nie przejęli się zbytnio Vasto żył, okręt był niemal sprawny i obecnie nic mu nie groziło. Nieco bardziej przejęła się Rada Huttów. Obiecali przysłać pomoc w ciągu najbliższego tygodnia. Jedynie Plakot wykazał zrozumienie i proponował okopanie się na planecie do momentu przybycia posiłków. Jak zwykle panikował. Vasto podjął już przecież decyzję. Wszyscy wiedzieli o jego sytuacji a ta wiedza była przecież najlepszym zabezpieczeniem.
Niezwłocznie rozpoczęto prace przy zwijaniu prowizorycznego burdelu i kasyna, robotnicy którzy nie zdołali przegrać wszystkiego mogli uważać się za zwycięzców. Nieliczni którym dane było uzupełnić szeregi załogi czuli się jak bogowie. Zaś wszyscy odetchnęli z ulgą na wieść o odlocie Hutta. Prawie wszyscy.

- Co za jebany nieufny glut. Myśli że mnie przechytrzy? Niedoczekanie. Larwa jedna.
Vixur był wściekły, wizja jego wolności właśnie oddalała się wraz z szansą na zdobycie klucza i Fregatą Hutta. Był pewien, że nie będzie musiał uciekać się do ostateczności. Cóż, Hutt był mu potrzebny.
- Łącz mnie z orbitą.

Tymczasem El siedziała obrażona w swoim pokoju, kiedy już wszystko było gotowe dowiedziała się po prostu, że odlatują i cała akcja jest odwołana. Bez słowa wyjaśnienia miała iść do pokoju i czekać na rozkazy. W dodatku zabrali jej wszystkie sondy. Wściekła nie miała się nawet komu wyżalić bo Alicja gdzieś zniknęła. Nigdy jej nie ma jak jest potrzebna. Mogła tylko czekać. I czekała długo. Dopiero nad ranem Alicja pojawiła się przynosząc rozkazy od samego Marklona. Były conajmniej dziwne.
- Powtórz jeszcze raz jesteś pewna?
- Przecież mówiłam. "Zebrać wszystkie klamoty i dyskretnie trzymać się w pobliżu najbliższej kapsuły ewakuacyjnej tu masz komunikator" Tyle.
- Ale dlaczego? - El nie rozumiała ściskając w dłoni cylindryczny przedmiot.
- Marklon nie może sprzeciwić się Vasto, ale przewiduje kłopoty, chce się zabezpieczyć. To normalne, powiedziała Alicja pakując się do małego plecaka. Trochę ubrań, racje żywnościowe i kredyty w gotówce. Była zdecydowanie pewna tego co robi, najwyraźniej nie był to pierwszy raz. El westchnęła i poszła w ślady starszej kobiety.

Dopa również nie próżnował, jego ludzie jak zawsze byli przy Vasto. Wiedział że z Centrum dowodzenia do kapsuł jest tylko kilka metrów korytarzem, wiedział też że Vasto nie jest sprinterem. Przeżycie Huta było dla niego priorytetem. Jego najemnicy wiedzieli co robić w razie nieprzewidzianych sytuacji. Wszyscy czekali na start. Nerwowość była wyczuwalna w powietrzu, nawet niewtajemniczeni w ryzyko członkowie załogi czuli że coś jest nie tak.

O wyznaczonej godzinie Anda przeprowadziła procedurę przedstartową, raporty z mostka były pomyślne, systemy sprawne. Silniki działały, brak problemów z poszyciem systemy w normie, łączność z orbitą jest. Zgoda na start jest. Szybkie rozkazy były od razu wykonywane przez obsadę. Silniki zwiększyły moc.
- Czarna Fortuna, zgłaszamy start po lądowaniu awaryjnym
- Przyjąłem, macie czysty wektor wyjścia 242
- Rozumiemy, startujemy.
Rozległ się krótki sygnał alarmów a przez cały okręt przeszła fala wstrząsów. To silniki repulsorowe unosiły olbrzyma w powietrze. Fregata powoli unosiła się z ziemi pozostawiając w niej głębokie ślady. Wszystko szło zgodnie z planem.
- Moc 50% wznosimy się ostrożnie, dopiero na orbicie można przyspieszyć.
- Sinik 4 i 2 lekko się grzeją, nic groźnego.
- Muszą tylko wynieść nas na orbitę, dadzą radę.
Wznosili się powoli, z trudem przezwyciężając ciążenie planety. Operacje startu i lądowania jednostek tych rozmiarów zawsze były obarczone bardzo dużym ryzykiem, ale Anda była zawodowcem. Podobnie zresztą jak jej załoga. Pięć, dziesięć piętnaście kilometrów, zbliżali się już do górnych partii atmosfery. Silniki pracowały na 75% mocy a okręt drżał. Byli tak blisko.

Cel w zasięgu, wznosi się zgodnie z przewidywaniami. Pozycja zajęta, rozpoczynam odliczanie. 10...9...8...
Strzelać na komendę. - Artylerzyści robili już to dziesiątki razy. Za każdym razem kończyło się tak samo, w tym przypadku problem stanowił fakt że obiekt miał spaść na planetę. To z pewnością będzie potężna katastrofa. Lecz rozkaz to rozkaz.
- 4..3...2...1
- Ognia.
Baterie jonowe krążownika Vibre błysnęły krótką salwą. Celem były silniki bezbronnej fregaty. Wyładowania jonowe uderzyły w cel z zabójczą skutecznością zakłócając pracę maszynowni i nagle odcinając ciąg. Byli za nisko.

- Achuta!!
Huknęło potężnie i nagle rozdzwoniły się alarmy na całym mostku. Konsolety wskazywały na uszkodzenie Silników 2,3 i 4
- Straciliśmy ciąg. Jedynka Max dawaj pełną moc!
- Straciliśmy jedynkę, jesteśmy za nisko.
- Maszynownia co się dzieje!!
- Silniki się zresetowały, zebraliśmy jonówką.
- Skąd nie było żadnych jednostek w pobliżu. Zaraz spadniemy. HOOORWOOT!!!
- Karok restartuje dwójkę biegnę odpalać jedynkę.
- Utrzymać za wszelką cenę stabilność jednostki!
- Ma'am tracimy wysokość, 30 km do powierzchni ... 25... 20!
- Powiadomić Pana Vasto o konieczności ewakuacji!!
- Aye!!
W maszynowni trwała rozpaczliwa walka o przywrócenie mocy silników. Odpalenie potężnych jednostek nie było kwestią sekund, ale właśnie sekundy się tu liczyły. Karok wlazł w mechanizmy urządzenia przygotowując krótkie obejście. Wywołanie spięcia powinno uruchomić silnik z pominięciem procedur bezpieczeństwa. Horwoot starał się osiągnąć ten sam cel przy użyciu bardziej cywilizowanych metod. Huknęło a w powietrzu pojawił się błękitny łuk elektryczny. Wyładowaniu towarzyszył Kwik i smród płonącej wieprzowiny. Silnik numer Dwa zawył i zaczął się uruchamiać.
- Karok ty debilu. Tak trzeba było. - Łzy ciekły po policzkach mechanika przyciskającego kolejne sekwencje na panelu kontrolnym. Już wiedział że nie zdąży. Knur miał racje.
- Mamy Dwójkę.
- piętnaście
- Pełna moc!!
- 25% nie da rady. Pani Kapitan?
- Opuścić okręt. Spierdalajcie!!
{opuścić okręt opuścić okręt}


Kapsuły jedna po drugiej zaczęły się odrywać od kadłuba Czarnej Fortuny, wbrew rozkazowi Kapitan część załogi została walcząc do końca o utrzymanie horyzontalnej pozycji jednostki. Z hangaru wyleciała para myśliwców, zaraz za nią kolejna oraz jeden z promów. Anda Loca siedziała w fotelu kapitana. Wiedziała już że to koniec, zostały jej sekundy życia.
- Zdążyłem córeczko.
Odwróciła się uśmiechnięta w samą porę by jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem jej ojca.
Potem była już tylko ciemność.

Fregata rycząc i plując ogniem z dwóch działających silników mknęła w dół Anda zdołała zmienić kurs spadania jednostki celując z dala od miasta między góry. To było wszystko co mogła zrobić dla mieszkańców planety. Z nieba dosłownie sypał się deszcz kapsuł Nagle spadające kapsuły poczęły wybuchać. To automatyczne wieżyczki strzegące imperialnej bazy otworzyły ogień. Piloci myśliwców nie zastanawiali się długo. Laserowe bolty szybko dosięgły celu wywołując liczne pożary i eksplozje. Było ich jednak zbyt mało. Nieliczne kapsuły rozbiły się o zbocza góry lub wylądowały w pobliżu imperialnej bazy. Fortuna ścięła wierzchołek góry niedaleko świątyni po czym eksplodowała w dolinie za wzgórzami. Wybuch rozjaśnił niebo z dziesiątkami spadających kapsuł. Większość z nich zostanie zniszczona zanim dotrze do ziemi. Myśliwców było zwyczajnie zbyt mało by uratować wszystkich.

Kapsuła Vasto miała szczęście. Wylądowała bezpiecznie na terenie imperialnej bazy rozpierdzielając przy okazj główny generator i odcinając prąd w całym kompleksie. Chwilę później świat rozbłysł w wielkim wybuchu Czarnej Fortuny. Trzeba przyznać że Hutt potrafił zrobić efektowne wejście.
Nieopodal wylądowały jeszcze dwie kapsuły a kolejna eksplodowała w powietrzu tuż nad bazą. Imperialny garnizon najwyraźniej uznał się za zaatakowany, bo w kierunku leżących na ziemi kapsuł mknęły już promienie blasterowych boltów. Vasto Musiał szybko opuścić swoją kapsułę, w przeciwnym wypadku groziło mu przedwczesne przejście na emeryturę.

EL i Alice przeżyły lądowanie na planecie Siedzący z nimi w kapsule Stonmal był bardzo blady i tradycyjnie małomówny. Kiedy tylko kapsuła przestała się poruszać, mężczyzna natychmiast wypiął się z pasów i rzucił do włazu. Rozbili się nieopodal automatycznej baterii przeciwlotniczej. Widoczna w odległości stu metrów wieżyczka właśnie rozstrzeliwała kolejną kapsułę z rozbitkami z Fortuny.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Elena Fox » 22 Sty 2020, o 03:39

Wszystko, co wydarzyło się zaraz po odprawie działo się zdecydowanie zbyt szybko i jeszcze bardziej chaotycznie niż Elena mogła sobie to wcześniej wyobrazić. Nie dość, że nie dopuszczono do realizacji jej planu, tak skrzętnie obmyślonego i poprawionego o wytyczne Vasto, to jeszcze teraz, co? Właściwie co się stało? Głowa była pełna myśli i niepoukładanych wspomnień z ostatnich godzin, jakby to był jakiś surrealistyczny spektakl, w którym brała udział. Choć, jak twierdził jeden z jej znajomych z Taris "Tego jeszcze nie grali". No właśnie! Z nią w roli rozbitka z kapsuły.
Przeżyli twarde lądowanie w jednym kawałku. Strat w ludziach, nie było. A szkoda, Stonmal na ten przykład mógłby zapaść się pod ziemię lub po prostu zniknąć i nigdy nie wchodzić do tej samej kapsuły. Będąc jednak w pobliżu Alicji, złodziejka starała się pocieszać tą myślą. Podwójnie sprawdziła, co ma przy sobie. Komunikator, racje żywnościowe, ubrania czyli podstawy. Ale... Także natrafiła pośród całego tego zgiełku na jeszcze jeden cylindryczny przedmiot. Mała sonda, która nigdy nie powinna do niej wrócić. Przedmiot oddany w użytkowanie przez jej poprzedniego pracodawcę. Urządzenie wyposażone w zmodyfikowane oprogramowanie, które... najwidoczniej mogło się teraz przydać.
W odległości niemalże stu metrów była widoczna jedna z wieżyczek garnizonu, do którego mieli się przedrzeć... Kto by pomyślał. Strzelała do ludzi Marklona i Vasto! Komu oni zawinili? Dziewczyna z przerażeniem patrzyła jak kolejne kapsuły padały. A jeśli w jednej czy drugiej był Ucho? Mrkt?
"Ej! Chłopaki, nie możecie tak umrzeć i mnie tu zostawić!" — przeszło jej przez myśl, w dłoni ścisnęła zmodyfikowaną sondę. Coś trzeba było zrobić! Jeśli istniała chociaż znikoma szansa. Zresztą bez nich nie włamie się do bazy, a przynajmniej będzie to trudniejsze! Trzeba jakoś im pomóc!
– Zostańcie tutaj, proszę, schowajcie się gdzieś... Tam, Alicjo. Tam będzie bezpiecznie, tędy żadna z maszyn kroczących nie będzie przechodzić, a patrol złożony z dwóch szturmowców raczej nie będzie stanowił problemu dla... — zawiesiła głos patrząc na Marklona, który właśnie lustrował otoczenie i pomyślał najwidoczniej o tym samym, patrząc w kierunku wskazanym przez zielonooką dziewczynę. — Szefa. Zajmę się tą wieżyczką. I nie, cicho, dajcie mi pracować. — Dodała po chwili i niemalże w tej sekundzie rzuciła się w kierunku, z którego bateria zdejmowała załogę Ślimaka.
Na nic się zdało wołanie służącej za nią. Fox zwyczajnie już jej nie słuchała i pędziła przed siebie. Serce w gardle, dusza na ramieniu, adrenalina uderzyła jej do głowy gdy zbliżała się do swojego celu. Rozbicie fregaty powinno wyłączyć zasilanie w całym kompleksie... a także okoliczna siatka zabezpieczeń nie miała prawa działać, chyba, że miała własne źródło prądu? Musiało tak być, skoro ta automatyczna bateria nadal funkcjonowała.
Sonda znalazła się w dłoni, kod został wystukany bardzo szybko. Niestandardowe menu pojawiło się na powierzchni konsoli urządzenia, Elena wcisnęła jeden z przycisków i zaraz wysunęła się wtyczka. W drugiej ręce nóż, który miał posłużyć do zdjęcia blachy. Tak samo jak w systemach zabezpieczeń, tak i tutaj, jedna ze ścianek to fałszywka.
Tuż przed samą wieżyczką dziewczyna odbiła na bok, przetaczając się przez ramię, z chwilą, w której się wyprostowała musiała dodatkowo wybić się kręcąc ewolucję w powietrzu. Niemalże wdepnęła w minę, obecny impet posłużył do wykonania jeszcze kilku salt po drodze do samego urządzenia. Dopadłszy do generatora tarcz wieżyczki świsnęła przez złącze wibronożem przerywając obwód zasilania, pole osłonne opadło, można było się dobrać do samej baterii.
Macając powierzchnię przeklinała obcięcie paznokci przez ludzi Marklona, teraz będzie trudniej, a nóż średnio się nadaje do badania. Metoda ręczna jest znacznie wydajniejsza. Wreszcie udało się odnaleźć maskownicę, której tak bardzo teraz potrzebowała. Wibrobroń z trzaskiem wpełzła między szczelinę. Ze stęknięciem dziewczyna szarpnęła odrywając blaszkę od reszty, tak, zawiasy były słabe, nawet bardzo. Nie to się liczyło.
– Cholera jasna! — warknęła do siebie widząc model układu. Tak, znała doskonale ten chip, dekodowanie go nie należało do najprostszych, margines błędu sprowadza się do "raz się pomylisz i mózg usmażony". Wprawdzie Elena rozbroiła już sporą część tych urządzeń w swoim życiu, ten model wyglądał na rewizję tego pochodzącego z Kamino, a dostarczanego między innymi na Coruscant. Zmodyfikowany na potrzeby militarne z pewnością miał jeszcze jeden wyzwalacz. Szlag by to trafił. — A już myślałam, że obejdzie się bez tego... Pieprzone impy. — Mruknęła do siebie podnosząc radiator układu sąsiadującego, odszedł z dość dużym oporem. Teraz trzeba było tylko... Nóż świsnął rozcinając przewód niedziałających już tarcz. Taki odłamek wystarczy do zamostowania z sondą.
Zgrabne palce sprawnie zmontowały most dla układu, następnie dziewczyna po prostu wepchnęła oba przewody między dokładnie jedenastą, a czternastą nóżkę układu chipu kontrolującego przerwania. Zamiast zdekodować wieżyczkę, będzie musiała ją usmażyć, tak więc wolną dłonią wystukała inicjalizację programu, który miał przeładować układ, uszkodzony chip wywoła spięcie, a błędy generowane właśnie przez IRQ spowodują awarię całości. Jeśli ten model zachowuje się tak jak poprzedni, to Elena ma dokładnie...
Zbyt mało czasu, pierwszy wybuch choć nie zagrażał jej życiu odrzucił ją kilka metrów w tył. Dziewczyna gruchnęła o korzeń plecami, coś chrupnęło, jednak nie pękło. Całe szczęście, zostanie kolejna blizna. Z pozycji leżącej natomiast obserwowała jak przeładowany układ właśnie smaży baterię. Udało się. Urządzenie przestało funkcjonować i w ferworze "sztucznych ogni". Przymknęła oczy gdy ostatni z wybuchów także mógł ją oślepić jasnym światłem.
Za dużo czasu na delektowanie się tym małym sukcesem nie było, w pewnej chwili złodziejka poczuła szarpnięcie i została poderwana z ziemi, Alicja była obok. Jej wsparciem okazał się Marklon. Zadrżała na samą myśl, ta bliskość z nim była czymś niepożądanym. Nie mogąc się powstrzymać po prostu stanęła bliżej służki, jakby chciała się za nią schować.
– Nie histeryzuj. — Mruknął do niej mężczyzna. Był zdenerwowany, choć nie na nią, tym razem. Cała ta sytuacja była bardzo osobliwa, co powinni zrobić dalej? Gdzie jest Vasto? Przeżył? — musimy iść dalej... — rzucił beznamiętnie patrząc w kierunku garnizonu.
Iść dalej, tylko dokąd? Tam? Czyli może jednak uda się spenetrować obiekt? W jakim był stanie? Fregata przecież spadła, ale z wnętrza kapsuły ciękżo było zobaczyć, gdzie dokładnie uderzyła. To, co działo się obecnie na powierzchni planety było niczym, w porównaniu do karuzeli w głowie dziewczyny. Wprawdzie przeżyła, ale jeszcze nie wie, jak opuści to miejsce i czy je opuści. Choć gdzieś tam wewnątrz miała to przeświadczenie, że jeszcze coś się musi wydarzyć, zanim ucieknie, że los zgotował jej jeszcze jedną niespodziankę...
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 23 Sty 2020, o 23:19

Więc jednak stało się - skurwiel mówił prawdę. Niewyobrażalny czarny scenariusz zaczął się spełniać razem z pierwszym trafieniem. Na szczęście Vasto przed startem założył pancerz by nie ryzykować życia w razie gdyby coś poszło nie tak. Zapobiegliwość okazała się zbawienna, ponieważ gdy rozpoczął się atak imperialnych okrętów nie było czasu na myślenie, każda sekunda była cenna a shell armor zdecydowanie przyspieszał jego ruchy. Dopa nie miał nawet chwili by przygotować plan. Zabrał ze sobą ochroniarzy, którzy po prostu zawsze byli najbliżej szefa. Rosłego Devouranina w ciężkiej zbroi wspomaganej z imponującym autoblasterem, kurduplowatego xexto w ponczo i czapeczce z daszkiem oraz dwie bliźniaczki zwane Kraso-ta i Smert. Z pomocą Ortolanina i czterem najbliższym ochroniarzom hutt błyskawicznie dostał się do kapsuły. Czarna Fortuna znowu płonęła a kapitan powinien być na okręcie do samego końca. Z tego właśnie powodu Vasto nigdy nie obwołał się kapitanem. Była nim Anda, która teraz zapewne żegnała się ze swoim ojcem i godziła z faktem, że właśnie umiera.

Przez niewielki wizjer Vasto widział mrowie wystrzeliwanych kapsuł, które były zestrzeliwane jedna za drugą przez obronę Imperium. Pewien symbol właśnie przestawał istnieć. Właściciel spadającego statku doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego reputacja bardzo ucierpi na tym zdarzeniu, co gorsza ucierpi również majątek. Na szczęście to co najcenniejsze zawsze było przy nim. Informacje i wszystkie dane dotyczące posiadania zapisane były w pamięci pancerza wspomaganego, chociaż również jego centrala na Nal Hutta posiadała serwer z większością informacji.

Wszystko odbywało się tak szybko, że hutt nawet nie miał czasu zastanowić się nad tym co się dzieje, natłok myśli, który męczył go jeszcze niedawno ustał. Nie denerwował się, właściwie nic nie czuł. Teraz w głowie miał jedynie pustkę, w której cichym echem rozbrzmiewało jedno słowo: "Umierasz!"

Podróż zakończyła się tak nagle. Gwałtowne uderzenie, otwarcie kapsuły i... ciemność. Pojazd Vasto zniszczył generator. Wizjer w pancerzu szybko przekazywał informacje na temat obecnej sytuacji. Doskonale wiedział gdzie się znajduje i zdawał sobie sprawę z tego, że oto nadszedł kres spokojnego życia. Już się nie bał. Teraz jego umysł wypełniała tylko czysta nienawiść i żądza zemsty. Doskonale wiedział kto strzelał i kto jest jego wrogiem. Ściskając mocno wibrotopór w dłoniach rozejrzał się wkoło siebie.
Baza nie była zbyt duża, zapewne ze wsparciem Fortuny poradziliby sobie z nią w ciągu chwili. Teraz jednak mógł być pewny jedynie piątki ochroniarzy i tych kilku kapsuł, które wylądowały w pobliżu.

- Wszyscy do świątyni!-

Krzyczał do interkomu w nadziei, że ktoś go słyszy. Był to jedyny punkt, który był widoczny dla wszystkich i każdy mógł do niego się kierować.
Posiadali element zaskoczenia, który musieli wykorzystać. Musiał przygotować bezpieczną drogę dla wycofujących się.

-Dopa kieruj załogę do świątyni, musimy osłaniać odwrót. Przejmujemy tę bazę!-

Vasto nie miał czasu do stracenia. Najpierw ukryli się za niewielkim wyłomem, nie było sensu stać pośrodku ostrzału. Był wściekły i musiał podjąć walkę. Automatyczny ciężki blaster przymocowany do jego odwłoka wykaszał bezlitośnie kolejne sługi imperium otwierając drogę ochroniarzom do stojącego nieopodal At-at. Maszyna nie była przygotowana do walki więc xexto wraz z bliźniaczkami pod osłoną pozostałych spróbowali ją przejąć albo zniszczyć przy pomocy materiałów wybuchowych.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 26 Sty 2020, o 16:35

Akcja przenosi się na [Syngia] It's a trap!!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Fregata "Czarna Fortuna"

cron