Content

Fregata "Czarna Fortuna"

Mostek

Mostek

Postprzez Mistrz Gry » 1 Gru 2019, o 18:17

Wycie alarmów było nieznośne i zakłócało komfort wypoczynku Hutta. Z pewnością właściciel nie będzie zadowolony. Loca rozejrzał się krytycznym wzrokiem po swoich podwładnych. Większość z nich już dawno zapomniała jak wygląda prawdziwa bitwa, nic dziwnego że dostali srogi łomot. Raporty o uszkodzeniach spływały powoli na mostek, było źle, nawet bardzo źle.
- Systemy podtrzymywania życia uszkodzone, silnik drugi zdechł, czwarty ledwie działa z pierwszym nie ma kontaktu ale najpewniej nie działa, tylko trzeci jest w pełni sprawny. Na szczęście daliśmy radę zwiać w Hypera.
- to nie było szczęście
- Pozwolili nam?
- Tak sądzę, to było ostrzeżenie.
- Imperium?
- Najpewniej
- No to tym razem szefu trochę przegiął.
- Stul pysk, nie wiadomo kto podsłuchuje. Poza tym trzeba powyłączać te cholerne alarmy nic nam nie. ACHUTA!!

Gwiazdy znów stały się białymi plamkami, przeciążony generator hypernapędu dokonał żywota wypluwając jednostkę z nadprzestrzeni gdzieś pośrodku kosmosu. Była to o tyle dobra wiadomość że ewentualny pościg na bank ich zgubi. Była też zła. Do najbliższej stoczni były miesiące lotu. A Anda miał to szczęście, mógł zameldować swojemu pracodawcy że żyją.

Hutt siedział w swojej kapsule ewakuacyjnej od początku ataku. Teraz z godnością ją opuszczał przeciskając swoje cielsko przez nieco zbyt wąską śluzę, aż dziw że w drugą stronę poszło o wiele łatwiej. Trzeba będzie to poprawić, jak tylko rozprawi się z tymi którzy śmieli go zaatakować. Właśnie od początku zastanawiał się kto to mógł być. Wnioski zwłaszcza w połączeniu z ostatnią misją były niepokojące. Sytuacja wymagała osbistej interwencji. Ruszył korytarzem przy okazji oglądając zniszczenia pięknego niegdyś wnętrza. Im bliżej zewnętrznych pokładów tym uszkodzenia były większe. Musiał nawet raz zmienić trasę ze względu na wycięty cały sektor. W końcu dotarł do celu.


Brzęczek przy drzwiach zadźwięczał w samą porę by poinformować załogę o nadchodzącym Huccie. Trzeba było zdać raport i zmierzyć się z konsekwencjami. Vasto rozpoczął od przyjęcia godnej postawy i skinął dłonią. Drzwi się otworzyły ukazując nieco osmalone oblicze kapitana. Za nim w iluminatorze lśniły gwiazdy oraz przerażone oczy załogi.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Mostek

Postprzez Vasto the Hutt » 2 Gru 2019, o 00:17

Wszechświat po raz kolejny nie sprzyjał huttowi. Nie dość, że jego ukochany okręt został zniszczony to jeszcze nie wiedział kto otworzył ogień. Brak tak elementarnej wiedzy był dużym problemem dla Vasto. Nie wiedział gdzie szukać zemsty oraz na kogo teraz uważać. Wprawdzie miał swoje podejrzenia jednak przez przeszło 450 lat życia zdołał nauczyć się, że warto wstrzymywać się z pochopnością i maksymalnie ograniczać swoją niewiedzę - a tej było teraz aż nadto.
Od momentu kiedy opuścił swoją kapsułę ratunkową jego umysł nie był wypełniony nienawiścią czy złością. Wszak wobec kogo miałby kierować te emocje? Postanowił całą złość przelać na agresora gdy tylko dowie się kim on jest a tymczasem poruszał się zrujnowanymi korytarzami z mieszanką zawodu, zażenowania i smutku. Jego załoga go zawiodła. Myślał, że zatrudnienie doświadczonych weteranów zagwarantuje mu bezpieczeństwo a zapewniło jedynie olbrzymie straty. Rutyna sprawiła, że żołnierze zapomnieli jak się walczy.

Poza czarnymi myślami aż do mostku towarzyszył mu szef ochrony Dopa Maskey wraz z kilkoma swoimi podkomendnymi. Ubrany w szary mundur Ortolanin. Wlókł się noga za nogą starając się utrzymać tempo swojego szefa momentami tracąc rytm w miarowym kroku cybernetycznych odnóży Vasto. Dopa był prawdopodobnie najbardziej karykaturalnym szefem ochrony w galaktyce. ponad dwukrotnie mniejszy od swojego pracodawcy niebieski stworek o wielkich uszach i trąbie sprawiał wrażenie skrajnej ciamajdy. Patrząc na niego można było odnieść wrażenie, że blaster w jego dłoni zaraz mu się wyśliźnie a sam przewróci się nie utrzymując tempa na swoich grubych, krótkich nóżkach.
Hutt widział w nim jednak inne cechy. Od zasłaniania ciałem jest każdy ochroniarz a Maskey do ochrony wykorzystywał swoje naturalnie wyostrzone zmysły a szczególnie węch i słuch, które były w stanie wyczuć przeciwnika, truciznę oraz zagrożenie kiedy oczy i systemy elektroniczne zawodziły. Posiadał również błyskotliwy umysł, który nieraz rozwiązywał problemy hutta oraz podobnie jak “najwspanialsza rasa w kosmosie” posiadał bardzo odporne ciało. Jego aparycja również była w oczach właściciela Czarnej Fortuny atutem. Nikt nie traktował go jako poważnego zagrożenia do momentu, kiedy strzał z blastera komicznie małego niebieskiego stworka wypalał dziurę w klatce piersiowej przeciwnika.

Gdy niewielka grupka dostała się na mostek za drzwiami czekała już osmalona kapitan Anda Loca oraz część załogi. Vasto przyjął najbardziej poważną i obojętną minę jaką tylko mógł. Wolno przewiódł swoje rubinowe oczy po przerażonej załodze zastanawiając się nad stratami w ludziach. Większość z członków załogi miała długi u hutta zatem wolał nie tracić podwładnych i ich pieniędzy a w praktyce po prostu siły roboczej tańszej od niewolnika. Gdy skończył taksować tą mieszaninę ludzi i obcych z wielu zakątków galaktyki zatrzymał wzrok na Pani Kapitan. Była zupełnym przeciwieństwem karykaturalnego Dopy. Wysoka i świetnie zbudowana, niesamowicie piękna, czarnowłosa Zeltronka roztaczała w koło siebie aurę spokoju, powagi i zaufania nawet pomimo czarnych śladów sadzy na różowej twarzy. Gdy tylko zobaczyła, że szef zatrzymał na niej wzrok zaczęła zdawać raport. Wyprostowana i wyprężona niczym struna recytowała informacje na temat kolejnych zniszczeń oraz potencjalnego celu podróży. Wszystko wskazywało na to, że nie mają dużego pola manewru i muszą skierować się na nikomu nieznaną Syngię.
Za dużo w tym wszystkim było niewiedzy a to irytowało hutta.
Poza tym jego umysł zaprzątały coraz to nowe myśli. Zastanawiał się chwilę jak ukarać załogę a przez myśl przeszło mu nawet zabicie części załogi, jednak byłoby to zupełnie nieekonomiczne.
Karcenie winnych zostawi na później. Załoga lepiej niech zajmie się dowiezieniem resztki fregaty na miejsce niż sraniem w gacie.

Po złożonym raporcie nie uraczył kapitan nawet skinieniem. Wyprosił zwykłych członków załogi i pozostawił tylko najważniejszych oficerów. Gdy wszyscy wyszli zaczął wydawać rozkazy obojętnym, chłodnym tonem. Zaczął od Loca.

    - Niech załoga gasi pożary i usuwa w miarę możliwości usterki. Spróbuj użyć dronów naprawczych do chociaż ustabilizowania silników.Jeżeli nie mamy wyjścia skieruj lot na Syngię i wytłumacz mi kto do nas strzelał.-

Następnie odszukał wzrokiem Harrgraya - starszego mężczyznę rasy ludzkiej, który odpowiadał za zdobywanie wszelkich informacji oraz zarządzanie danymi w organizacjach kontrolowanych przez Vasto.:

    - Wiesz jak nienawidzę nic nie wiedzieć. Dowiedz się wszystkiego co tylko możesz o planecie, na którą zmierzamy. Chcę wiedzieć wszystko co ma jakiekolwiek znaczenie. Kto ma tam władzę, jaka jest pogoda, jakie są potencjalne zagrożenia i co można cennego tam znaleźć, informacje na temat ewentualnych blokad, atmosfery, czy działań zbrojnych.-

Nie widział sensu dłużej strzępić języka i udał się do sali dowodzenia w nadziei, że jeszcze istnieje by wysłać wiadomość z informacją co zaszło oraz prośbą o pomoc. Każdy członek załogi doskonale wiedział gdzie go szukać.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52


Wróć do Fregata "Czarna Fortuna"

cron