Content

Fregata "Czarna Fortuna"

Centrum dowodzenia

Centrum dowodzenia

Postprzez BE3R » 8 Gru 2019, o 19:37

Ukryty głęboko w trzewiach okrętu pokój, będący sercem jednostki, to tutaj Hutt podejmował najważniejsze decyzje i zarządzał swoimi wpływami. Tutaj także zbiegały się wszelkie źródła informacji, wyświetlane na wielu ekranach dane, cichy szmer komunikatorów i delikatne oświetlenie wyłaniały z półmroku dostosowaną do ciała Vasto leżankę. Wokół znajdowały się liczne terminale i pulpity przy których stali najwierniejsi z jego współpracowników. Nieco w koncie znajdowało się legowisko Maskey'a zwykle nie brał on czynnego udziału w naradach a jedynie dbał o bezpieczeństwo szefa podczas gdy jego podwładni pilnowali drzwi i korytarzy.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 8 Gru 2019, o 20:23

Gdy Vasto wszedł do pomieszczenia w środku już na niego czekali. Wszyscy byli na swoich miejscach. Galabrian, Harrgray i Marklon oraz usłużny jak zwykle Aefon'Rovil, który nie potrafił się pozbyć nawyków byłego niewolnika. W miejscu Andy lśnił odpalony holoprojektor, pani kapitan nadal miała ręce pełne roboty. Głowy zwróciły się w kierunku wchodzącego szefa, ale on sam spoglądał na wielki holoekran informujący o aktualnym stanie jednostki.

Kod: Zaznacz wszystko
Integralność kadłuba - 60%
- Rufa - 60%
- Śródokręcie - 70%
- Dziób -90%
Stan tarcz
- 50%
- emiter tarcz na rufie zniszczony,
- emitery prawej burty sprawne w 25%
Napęd - 1/4 bazowej wydajności podświetlnej.
Silniki jonowe
- 1 Zniszony
- 2 Zniszczony
- 3 100%
- 4 25%
Hipernapęd
- Podstawowy - zniszczony
- Zapasowy - Uszkodzony, nie znana przyczyna awarii.
Zwrotność
- Uszkodzone silniki manewrowe, wszelkie manewry wymagają dokładnego przygotowania i będą realizowane znacznie wolniej.
Uzbrojenie
- ciężkie emitery wiązki ściągającej - sprawne
- baterie podwójnych turbolaserów - sprawne
- baterie poczwórnych dział laserowych - Rufowe zniszczone,
prawa burta zostały dwie
lewa burta cztery
dziobowe, obie nieuszkodzone.
- podwójne, średnie działa jonowe Sprawne.
Hangary
- Nieuszkodzone,
- Myśliwce - sprawne
- Ciężkie myśliwce - sprawne
Systemy pokładowe
- Podtrzymywania życia = 65%
- Walka Elektroniczna - Zniszczony
- Namierzania celów - 70%
- Lądowniki repulsorowe -80%
- łączność 50%
- Łączność nadprzestrzenna - zniszczona

Załoga - 754
- Uzbrojenie = 90%
- Maszynownia = 40%
- Systemy = 80%
- Kadra = 90%
- służba i obsługa = 100%


Nie było najgorzej. Vasto zajął swoje miejsce a jego ochrona rozeszła się po pomieszczeniu. Dorady nie czekali długo. Zdecydowanie gorzej wyglądało to w oczach Stonmala. To on jako pierwszy zabrał głos. Nie miał dużo czasu na analizę ale wnioski były dosyć smutne.
- H'chu apenkee, mam złe wieści. - od razu przeszedł do rzeczy. - zostaliśmy zaatakowani po wyjściu z nadprzestrzeni przez nieznane jednostki bojowe. Celem były silniki i systemy napędowe. Przeciwnik zadał sobie sporo trudu żeby unieruchomić naszą jednostkę i zniszczyć system podtrzymywania życia. Na szczęście zdołaliśmy uszkodzić największy z wrogich okrętów i uciec w nadprzestrzeń.
- jednostki które nas zaatakowały to przerobione i uzbrojone frachtowce - Lopa dorzuciła swoje zdanie skrząc się w holoekranie.
- Tak, jednak zapis dziennika wskazuje na to że nie powinniśmy wyjść w tamtym miejscu z nadprzestrzeni. Ktoś musiał użyć generatora studni grawitacyjnej.
- to standardowa metoda piratów, - Horwoot był poddenerwowany w końcu stracił ponad połowę swoich ludzi, aż dziw że sam przeżył. Miał tylko lekko poparzone dłonie i chyba pozbył się owłosienia na dobre. Jajowata czaszka technika była teraz ładnie opalona.
- zwykle używają generatorów studni by łapać frachtowce z ich cennym ładunkiem, duże jednostki są w stanie przebić się przez studnię czując tylko dyskomfort ale mniejsze wpadają jak... - nagle urwał spoglądając na swojego towarzysza.
- Dziękuję za ten wywód, tu jest właśnie problem, "Fortuna" nie jest małym frachtowcem, a atak nie wyglądał na nieprzemyślany. Niewiele frakcji dysponuje tak zaawansowaną technologią by móc przechwycić okręt naszych rozmiarów.
- Ja wiem o jednej.
W centrum dowodzenia zapadła cisza. Syngia, planeta do której własnie zmierzali była jedną z Imperialnych planet. Człowiek kliknął kilka razy w ekran swojego terminala i na głównym holoekranie pojawiła się nowa informacja.

Kod: Zaznacz wszystko
Syngia to niewielka planeta znajdująca się na uboczu galaktyki, niegdyś zamieszkiwana przez liczna i kwitnącą cywilizację. Na rozległych równinach znajdowały się farmy, w lasach hasały dzikie zwierzęta zaś morza były pełne ryb. Społeczność skupiała się w kilkudziesięciu wielkich miastach oraz setkach wiosek rozrzuconych po całym kontynencie. Sielanka nie mogła trwać długo. Syngia była naznaczona mocą, wieki temu Lordowie Sith odkryli mroczną tajemnice planety budując na niej świątynię. Z tego też powodu nieszczęsna planeta stała się celem najazdu Sithów. Olbrzymie zniszczenia, śmierć milionów mieszkańców oraz liczne bombardowania planetarne odcisnęły piętno na tej żyznej planecie. Sithowie zostali wyeliminowani przez Imperium, jednak zniszczenia pozostały. Niedobitki potężnej niegdyś cywilizacji, żyją na gruzach swoich dawnych miast. Inwazja i okupacja wojsk Triumwiratu Sith, zaowocowała głębokim cofnięciem w rozwoju. Tam gdzie niegdyś żyli ludzie grasują bandy łupieżców rywalizując o łup z dzikimi zwierzętami, na morzach panują piraci łupiący odradzające się przybrzeżne osady zaś w lasach ponoć żyją kanibale. Nikt nie jest zainteresowany przywróceniem cywilizacyjnych osiągnięć Imperium na zniszczonej planecie. To ostatnie pamięta jeszcze powód dla którego Sithowie uderzyli na planetę. Dlatego też choć nie ingerują w życie na powierzchni, przestrzeń nad planetą jest pod pieczą Imperium.


- Dziwne, o planecie nie było zbyt wielu wzmianek a skoro byli tam sithowie to powinno się roić od łowców artefaktów i innych szumowin. Tymczasem nic, cicha sielankowa planeta.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 13 Gru 2019, o 00:45

Centrum dowodzenia przywitało Vasto olbrzymim holoekranem wyświetlającym stan jednostki. Wszystko wskazywało na to, że nie było najgorzej, jednak czarne myśli go nie opuszczały. Wciąż nie był pewien kto go zaatakował, Czarna Fortuna przypominała wrak a co najgorsze stracił wielu pracowników. Właściwie to zależało mu na kredytach, które w nich zainwestował albo byli mu winni. Na szczęście długi zawsze były dziedziczne, więc ktoś będzie musiał je spłacić. Zanim jednak uda się ściągnąć potomków dłużników i miernot do pracy, trzeba najpierw przeżyć i poinformować sprzymierzeńców o bieżących wydarzeniach. O ile Vasto wciąż żył to o nadaniu wiadomości na Nal Hutta bez łączności nadprzestrzennej mógł tylko pomarzyć.

Gdy podwładni rozmawiali między sobą zaduma opanowała umysł przywódcy Czarnej Fortuny. Rozłożył się wygodnie w swoim leżu, chowając cybernetyczne odnóża spoglądał na stojący przy jego leżu pancerz wspomagany “Shell Armor” i powoli dawał pochłonąć się czystej nienawiści. Na razie nieukierunkowanej, mocno rozproszonej po całej galaktyce. Nie lubił jak coś mu nie wychodziło. Wyobrażał sobie krew swoich wrogów spływającą po łączeniach zbroi. Czaszki rozłupywane przez jego wielki wibrotopór.
Wszystkie rasy mogły co najwyżej służyć Panom Nal Hutta. Myślał o czasach gdy huttowie byli rasą wojowników. 35 tysięcy standardowych lat temu sami walczyli o swoje, a właściwie o to co miało stać się ich. Czuł, że chciałby tam być, że urodził się nie w tych czasach co trzeba. Gdy wyobrażał sobie spotkanie z bliżej nieokreślonym oficerem wrogiej floty, któremu odgryza część głowy aż do żuchwy swobodnie opadającej bez oparcia na szyję ciało Vasto przeszedł zimny dreszcz.

-Ja wiem o jednej-

Doszło do niego, krótkie ale przeszywające zdanie. Szybko sobie przypomniał co robił w kabinie ewakuacyjnej i dlaczego uciekł zamiast walczyć. Paranoja jego życia polegała na tym, że im dłużej żył tym bardziej pragnął życia. Nie nudził się swoim bytem jak członkowie innych ras, którzy byli gotowi rzucić się w wir walki bez żadnych zabezpieczeń i szybko umrzeć w imię zasad, pomników, chwały. W oczach Vasto chwała nie istniała. Było tylko bogactwo i wpływy. Wszak jaką chwałę mają kurtyzany, które obsługują najbliższych doradców imperatora? A o ile większym wpływem na losy Imperium dysponują ponad najznamienitszych nawet żołnierzy?
Gloria nie istniała a powoli do Vasto zaczynało dochodzić, że mógł stać się częścią jakiejś większej rozgrywki, w której wcale nie chciał uczestniczyć. Odruchowo spojrzał na Dopę. Ortolanin był spokojny na swoim miejscu. Wydawać by się mogło, że przebywa w idealnym bezruchu, gdyby nie jego ręce poruszające się metodycznie w kieszeniach marynarki. Hutt doskonale wiedział, że jego szef ochrony właśnie je. Masakey właściwie nigdy nie przestawał tego robić. Jego palce zasysały potężne ilości pożywienia praktycznie przez cały czas.

Standardowe zachowanie podwładnego pozwoliło uspokoić myśli i ponownie skupić się na działaniu. Rubinowe oczy przebiegały przez litery raportu o Syngii, a z każdą kolejną linijką stawały się coraz większe. Pojawiało się wiele słów kluczy do duszy Vasto. W głowie nienawiść była wypierana przez chciwość.

Tekst miał prostą ścieżkę dla hutta. Sithowie-> artefakty-> piecza imperium nad przestrzenią-> niewielka konkurencja na planecie-> artefakty dla Vasto-> kredyty.
Zasadniczo nie mieli wyjścia. Musieli wylądować na tej zapomnianej przez cały cywilizowany wszechświat planecie chociażby po to żeby ustabilizować statek i nadać wiadomość.
Teraz jednak pojawił się większy cel - Wizja kredytów. To sprawiło, że uśmiech zagościł na obślizgłej twarzy szefa.

Dopiero teraz uświadomił sobie w pełni, że podwładni patrzą na niego i czekają na rozkazy. Nie ingerowali, nie odzywali się. Musieli się przyzwyczaić do tego, że bogowie czasem nie zwracają uwagi na robaki. A czasem tak relację z podwładnymi widział Vasto, choć skrzętnie ukrywał ten fakt.

-Nie mamy czego się bać. Nie wiemy kto był naszym przeciwnikiem jednak żadna z liczących się cywilizacji nie zaatakowałaby statku huttów w obawie przed reakcją rady starszych.-

Zaczął z delikatnym uśmiechem swój wywód.

-Musicie jednak być bardzo ostrożni i działać razem. Raporty wydają się całkiem pozytywne. Większość uzbrojenia działa prawidłowo. Myśliwce wciąż są sprawne. Systemy podtrzymywania życia funkcjonują-

Wyliczał starając się nie tracić morale w załodze.

-Nie mamy czasu do stracenia. Z tego co widzę na Syngii mamy sporo do zrobienia. Ando obieramy kurs na Syngię. Niech Twoi piloci czekają na rozkazy w myśliwcach a gdy tylko będziemy mogli połączyć się z dowódcą jakiegoś okrętu strzegącego orbity chcę z nim rozmawiać-

Gdyby poszło coś nie tak szybko wysłane do boju myśliwce mogłyby okazać się zbawienne.

-Haragrray znajdź Karoka i zróbcie wszystko co w waszej mocy aby Czarna Fortuna wyglądała na okręt bezbronny, który może w każdej chwili zakończyć swój żywot. Pamiętajcie tylko, że MÓJ okręt ma tylko tak wyglądać na wypadek gdyby ktoś chciał nas skanować. Wyślijcie również drony, które nie będą wam niezbędne do dalszych napraw. Szczególnie hipernapędu i łączności-

Po minie technologa widać było, że nie podoba mu się wizja współpracy z wielkim, gamorreańskim mechanikiem. Karok mówiąc delikatnie był debilem, jednak miał jakiś dziwny dar, który sprawiał, że z drobną pomocą kogoś inteligentnego potrafił robić mechaniczne cuda. Po prostu odruchowo wiedział która śruba gdzie pasuje. Z Haragrrayem nie pasowali do siebie zupełnie, jednak wspólnie potrafili wiele.

Vasto planował sprawdzić na ile problem leży po stronie Imperium. Podejrzewał, że atmosfery planety pilnują małe okręty. Jeżeli Imperium chce śmierci Vasto to widząc zniszczony statek po prostu spróbuje go zestrzelić nie spodziewając się obrony a jeżeli zaś to jakaś inna siła to pozwolą Czarnej Fortunie wylądować nie ryzykując skandalu związanego z wybuchającym, huttyjskim okrętem na ich warcie.

-Aefonie, ilu ludzi możemy umundurować odpowiednio i wyposażyć w środki transportu naziemnego gdy wylądujemy na planecie?-

Twilek pomimo lat spędzonych poza niewolą nie spoglądał huttowi w oczy. Z twarzą wlepioną w szarą podłogę pomieszczenia przesunął jedynie wzrok na podręczny datapad, kliknął parę razy i powiedział niepewnie:

-Sprzętu wystarczy dla wszystkich żywych Pan.. Szefie-

Prawie wysapał i po swoich słowach schował głowę jeszcze bardziej w ramionach, położył wzdłuż pleców zielone lekku i wgapiony w podłogę wycofał kilka kroków do tyłu chcąc najprawdopodobniej uciec przed czerwonymi ślepiami swojego szefa.
Ostatni rozkaz wydał Marklonowi, mówiąc jedynie w jego kierunku:

-Wszyscy na stanowiska-

Po czym pozwolił wszystkim zająć się wykonywaniem powierzonych zadań, a gdy już posłusznie robili co do nich należało rozłożył się wygodnie i patrzył na pancerz. Patrzył i pozwalał otulić swój umysł ciepłymi mackami nienawiści do swoich wrogów.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 22 Gru 2019, o 23:31

Okręt zbliżył się do planety, wyjście jednostki tych rozmiarów musiało wywołać zainteresowanie. W końcu na Syngii rzadko zjawiał się ktoś ważny. A linowa fregata z oznaczeniami Huttów nie mogła przewozić kogoś nieważnego. Imperialny patrolowiec ruszył niezwłocznie w kierunku nowego przybysza. Jego dowódca nadał prośbę o identyfikację co Anda z przyjemnością uczyniła. W końcu nie mieli się czego wstydzić. W eterze przez chwilę panowała cisza po czym dowódca IPVki poprosił o powtórzenie identyfikacji.

Ruch nad planetą choć był mizerny zamarł do reszty. Wszyscy wpatrywali się w nadlatującą fregatę zastanawiając się i snując kolejne teorie dotyczące jej pojawienia. Z daleka jednostka wyglądała na całkowicie bezbronną, pierwszy skan tylko potwierdził te przypuszczenia. Na mostku patrolowca zawrzało.
- Sir wygląda na nieuzbrojony bardzo duży jacht należący do huttów.
- sierżancie, jeżeli huttowie mają coś nieuzbrojonego to są to ich niewolnice i to nie wszystkie.
- ale odczyty...
- Odczyty mogą być nieprawidłowe, oni mają więcej kasy niż jesteś sobie w stanie wyobrazić, co za problem oszukań nasze skanery?
- Sir?
- Uśmiechamy się panowie i liczymy że dowiemy się co linowiec Huttów tutaj robi, może wcale nie przylecieli nas rozwalić.
- Pańskie poczucie humoru...
Podoficer urwał widząc twarz swojego dowódcy, tym razem porucznik nie żartował. Sytuacja Imperialnych jednostek nie była najlepsza. Nie było jednak powodów do niepokoju. Mieli przecież asa w rękawie.

Imperialne okręty zbliżyły się do Czarnej Fortuny, szybko Imperium zdało sobie sprawę z uszkodzeń jednostki. Niestety planeta nie posiadała stoczni naprawczej. Nawet największe miasto mogło mieć problemy z zapewnieniem wystarczających środków do naprawy poważnie uszkodzonej jednostki.

Tymczasem na pokładzie Czarnej Fortuny.

- Ruchy, ruchy, ruchy! - Dwudziestu pięciu zakapiorów spod ciemnej gwiazdy właśnie biegło przez hangar w kierunku promu. Wszyscy wyekwipowani w jednolite uniformy i uzbrojeni w najróżniejszy arsenał, częściowo zakazany w bardziej cywilizowanych regionach galaktyki. Maskey siedział na skrzynce z wyposażeniem i czekał aż jego ludzie dotrą na miejsce. Nie wiedział jeszcze jakie plany ma jego jadłodawca, ale z pewnością nie podobały mu się one. Owszem Ortolanie lubili zimny klimat, ale chodzenie a co więcej strzelanie do kogokolwiek zużywało energię. Nigdy nie osiągnie ideału, jeżeli będzie musiał marnować swoją energię na takie głupoty. Westchnął teatralnie przez trąbkę i zajął się przeglądem przybyłych najemników.

W maszynowni również nie próżnowano. Tylu motywatorów werbalnych Horwoot dawno nie wyemitował. W końcu udało mu się ogarnąć tego kretyna Karoka do roboty. Jakim cudem ta przerośnięta świnia ogarnia naprawę silników i nie ssie kabli z paliwem pozostało nierozwiązaną zagadką. W każdym razie świnia napierdzielała Zajebiście Wielkim Kluczem w zacięty zawór oporopowrotnika amortyzatora turbin. Jeżeli mu się uda odzyskają jeden z silników jeżeli nie. Cóż jakoś wyjaśni Vasto stratę mechanika.
JEB JEB JEB, ZGRZYT.
- Puściło - z dołu rozległo się radosne kwiknięcie, a silnik odzyskał chęć do życia. Całkiem możliwe, że była to chęć która właśnie opuściła Horwoota...

W centrum dowodzenia ponownie rozświetliły się ekrany. Do Hutta dotarły informacje od Andy która rozmawiała z patrolowcami jak i dobre wieści z maszynowni, dwójka mechaników zdołała naprawić kolejny silnik. Niestety reszta wieści nie była zbyt optymistyczna. Wezwać pomocy mogli tylko przez imperialne systemy łączności co z miejsca oznaczało utratę jakiejkolwiek prywatności. Vasto równie dobrze mógł ogłosić wszystkim swoim wrogom że leży i czeka aż mu skopią odwłok. Marklon silnie odradzał tą opcję.
- Szefie impy pytają o cel przybycia, mam im powiedzieć że zwiedzamy krajobrazy czy co?
- Widzą że ciut oberwaliśmy...
- Czemu?
- Bo mamy dziury w kadłubie i wylatują przez nie części statku?
- Racja, Kurde Nie pomyślałem - W pewnych kwestiach Loca nie był gigantem intelektu, być może dlatego jego córka... - Szefie to jakie rozkazy?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 28 Gru 2019, o 11:12

Czarna Fortuna sunęła w kierunku Syngii nieznośnym, ślimaczym tempem pozbawiona swojej pierwotnej mocy. Podziurawiona, praktycznie bez tarcz i z problemami z manewrowaniem.
W największej sali okrętu Vasto wciąż wpatrywał się w swój pancerz i wsłuchiwał w krzyki oraz kroki dobiegające z korytarzy. Oczekiwanie było nieznośne.
Pomimo tego, że chciwość i ciekawość wyparły złe myśli z jego głowy to wciąż wiercił się niespokojnie na swoim leżu wyczekując sygnału i rozmyślając. Wiedział doskonale, że jeżeli to Imperium chciało jego śmierci to właśnie z własnej woli skacze w paszczę sarlacca, z drugiej zaś strony ta paszcza w dość pokrętny sposób może uratować jego życie.

Po jakimś czasie do hutta zaczęły napływać optymistycznie raporty. Wszyscy byli gotowi, odzyskali kolejny silnik a Anda już rozmawiała z okrętami Imperium. Największym problemem był brak łączności nadprzestrzennej jednak o tym nie musiał wiedzieć “przeciwnik”. Nadszedł czas wyłożyć swoje karty i powiedzieć: “Sprawdzam!”.
Podejrzewał, że w okolicy nie było wielu podobnych huttyjskich jednostek, więc nie było powodu by się kryć i rozmawiać z przedstawicielami Imperium przez pośredników. Kazał oczekiwać na rozkazy, przywołał do siebie tłumacza i gdy tylko było to możliwe dołączył do rozmowy przez holoprojektor przybierając minę bantha prowadzonego na rzeź.

- Kapitanie, jesteśmy huttyjskim statkiem handlowym. Nie mamy złych zamiarów. -

Powiedział oficjalnie i bez zbędnych ceremoniałów. Pozwolił wykonać tłumaczowi swoją pracę i kontynuował:

- Zostaliśmy napadnięci przez piracką flotę. Nasz okręt jest krytycznie uszkodzony i bezbronny. Mamy zniszczone praktycznie wszystkie systemy. Na szczęście zanim przestała działać łączność nadprzestrzenna udało nam się skomunikować z huttyjską flotą. Mają niebawem pojawić się na Syngii i udzielić nam pomocy. -

Kolejna pauza pozwalająca na przetłumaczenie wypowiedzi. Vasto miał nadzieję, że systemy maskujące zadziałały prawidłowo i patrolowce nie mają pojęcia o faktycznym stanie jednostki. Obecnie dezinformacja była mu bardzo potrzebna. Gdy słowa Vasto zostały wypowiedziane w basic przez tłumacza kontynuował:

-Proszę o pozwolenie na lądowanie i możliwość ustabilizowania okrętu. Nasze systemy elektro-techniczne, generatory tarcz, systemy podtrzymywania życia i systemy obronne są niestabilne i możemy w każdej chwili zginąć.-

Dramaturgia była nieprzypadkowa hutt grał va banque i musiał lądować. Wątpił, żeby jakiś oficer zdecydował się pozostawić na orbicie huttyjski wrak mając przed oczami wizję nadlatującej floty. Rozwiązanie ryzykowne i tymczasowe ale ktoś na tej zapyziałej planecie musiał mieć sprzęt do łączności nadprzestrzennej poza systemami imperialnymi.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 3 Sty 2020, o 22:48

- Sir, wydaje się że nie ma powodu do niepokoju,
- Racja. Ten okręt nie jest w stanie nam zagrozić a już na pewno nie w obecnym stanie.
- Macie pozwolenie na lądowanie, w tych koordynatach - Oficer kliknął w kilka guzików - jest płaski otwarty teren na którym możecie wylądować.

- Tempy chuj. - Skomentowała poza ekranem Loca - myśli że jak ma mundur i trochę władzy to mu wszystkie laski wskoczą do łóżka.
- Anda, proszę cię.
- Geez, Dobrze Tato.. Załoga lądujemy, lepiej żeby repulsory były sprawne.

Imperialne Jednostki zeszły z kursu fregaty a ta z pewnym trudem zaczęła wchodzić w atmosferę. Zgodnie z przewidywaniami Pani Kapitan, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Tu i ówdzie tarcze nie dały rady powstrzymać naporu atmosfery powodując lokalne pożary w niedawno uszczelnionych sekcjach okrętu. tym razem walka z pożarami była zdecydowanie trudniejsza. Dostęp powietrza dodatkowo utrudnił walkę z ogniem a fregata miała naprawdę imponujące wejście ciągnąc za sobą smugi dymu. Ryk repulsorów był wręcz ogłuszający, nawet siedzący w swej centrali Vasto czuł się ogłuszony. A było to nic w porównaniu z piekłem mającym miejsce w maszynowni i na mostku. Załoga robiła co mogła by przeżyć to lądowanie. Po ponad minucie ryku i nieustannych wstrząsów jednostka przyziemiła z jękiem giętego metalu i solidnym uderzeniem.
Okręt wylądował a po chwili dudnienie ucichło. Ciszę zakłócało tylko wycie alarmów pożarowych.

- Żyjemy, wylądowaliśmy
- Pani Kapitan, wygląda na to że jakiś czas nie będziemy w stanie wystartować,
- Detal. Vasto powinien być zadowolony, w końcu żyje.
- a sprawdzał ktoś?

Vasto żył. Lądowanie wytrzęsło z niego kilka kilogramów, z resztą nie tylko z niego, Doopa właśnie pośpiesznie uzupełniał braki energii a jego chłopaki i dziewczęta podnosili się z podłogi wysyłając w powietrze sporą liczbę inwektyw i obietnic, głównie pod adresem Kapitan. Wylądowali i mogli rozpocząć naprawy, co prawda optymalnym rozwiązaniem byłby dostęp do stoczni, tym niemniej to miasto musiało wystarczyć. Holoekran ożył pokazując lecące w stronę fregaty speedery. W mieście musieli już wiedzieć o przybyciu Hutta, a sądząc po błyskach między poszczególnymi speederami, handlarze nie przebierali w środkach jeśli chodzi o wywalczenie sytego kontraktu. O ile się nie wybiją po drodze będzie z kim negocjować.
Nie wybili się, a przynajmniej nie wszyscy.

- Wasza oślizgłość, przybyli handlarze pragnąc zaoferować Ci swe usługi. - Stary Loca ciągle nie mógł się pozbyć swoich nawyków. - obaj czekają na audiencję u waszej wysokości.
Ortolanin skinął przyzwalająco trąbką, jego ludzie już wcześniej sprawdzili obu kupców, na co Ci ostatni zareagowali żywym oburzeniem. Oddali jednak broń i pewnie dzięki temu uniknęli pozabijania się nawzajem w poczekalni.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 4 Sty 2020, o 23:10

Reakcja oficera przeszła najśmielsze oczekiwania. Vasto spodziewał się większych problemów z pozwoleniem na lądowanie. Brak jakichkolwiek oporów ze strony Imperium dał nadzieję, że to może nie oni chcieli wykończyć hutta a przynajmniej nie oficjalnie.
Na razie knowania należało odsunąć na bok. Pierwsza część planu poszła nad wyraz gładko, więc zbliżała się druga. Lądowanie.

Nie można było spodziewać się przyjemnego dokowania w galaktycznej stoczni, jednak to co działo się teraz przeszywało przerażeniem umysł właściciela Czarnej Fortuny. Lądowali… Właściwie to spadali w dół. Dobrze, że z centrum dowodzenia nie widział tego co działo się na zewnątrz bo mógłby zejść zanim okręt znalazłby się na powierzchni. Dźwięki kroków i krzyki znowu wypełniły korytarze i odbijane od metalicznych powierzchni ścian dobiegały przerażająco zdeformowane i zmieszane z alarmami do układu słuchowego hutta a po jego ciele ze stresu spływały llitry śluzu. Czas płynął nieznośnie wolno a umysł Vasto kreował coraz to nowe myśli. Zastanawiał się co zrobi Andzie jak wylądują. Może za karę wyrwie własnymi rękoma cybernetyczne nogi jej ojca a potem wsadzi jej albo jemu w... Tylko jak to zrobi jak będzie martwy?

Rozmyślania przerwało lądowanie poprzedzone nagłym uderzeniem, które sprawiło, że Vasto zsunął się po własnych wydzielinach z leża i przewrócił na bok. Pocieszające było to, że nie tylko on leżał.
Kilkoro załogantów próbowało pomóc leżącemu szefowi. Wszędobylski śluz utrudniał zadanie i powodował, że przewracali się brudząc w klejącej mazi. Pomimo pomocy gramolił się zdecydowanie dłużej od pozostałych.

Nikt, nawet pomagający nie odważył się patrzeć na leżącego hutta. Wszyscy, przerażeni rozglądali się po bogato zdobionych ścianach i drogich pamiątkach zebranych w najważniejszej części okrętu. Gdy ciało Vasto znajdowało się w prawidłowym ułożeniu a nibynóżka pozwoliła na swobodne pełznięcie hutt uznał, że nic się nie wydarzyło. Cieszył się, że żył i postanowił bardziej zadbać o swoje przetrwanie. Podpełzł do swojego pancerza, przyłożył dłoń do jednej z płyt piersiowych. Zbroja delikatnie się rozszerzyła a następnie otworzyła. Śluz, który teraz mocno pokrywał jego ciało sprawił, że wślizgnięcie do shell armoru nie było żadnym problemem. Już po chwili durastal szczelnie okrywała go z każdej strony. Poczuł jak miliony igiełek łączą się z jego ciałem a on staje się jednością ze swoją zbroją. Wizjer wyświetlał informacje dotyczące egzoszkieletu.

Pancerz wspomagany nie był nawet draśnięty.
Poziom tlenu….PEŁNY….
energia…...PEŁNY…..
gniazdo ciężkiego karabinu blasterowego…….PUSTE…..
zasobnik bacta…….PEŁNY….
Pojawiło się jeszcze wiele informacji na temat stanu systemów. Wszystko działało poprawnie. Czuł, że jego zmysły są wyostrzone a ruchy zdecydowanie przyspieszone. Czuł się niezniszczalny.

- Wasza oślizgłość, przybyli handlarze pragnąc zaoferować Ci swe usługi. Obaj czekają na audiencję u waszej wysokości.-

Vasto uważał zachowanie Galabriana za żenujące, jednak przyjemnie łechatało jego ego. Zwłaszcza teraz gdy nie przypominał już mięczaka lecz matowoszarą ruchomą fortecę, durostalową śmierć.

-Przyjmę ich.-

Powiedział chłodno i spojrzał na starego Locę przez rubinowe wizjery. Zbliżył się do swojego oficera. Położył ciężką dłoń na jego ramieniu i dodał.

-Dla Ciebie mam inne zadanie. Ci którzy przyjdą podejrzewam, że będą mieli większość z rzeczy, które potrzebujemy. Ty weźmiesz jednak kilkunastu naszych najlepszych i ruszysz do miasta. Tam znajdź jak najciszej tylko możesz kogoś kto NAPRAWDĘ dobrze zna tę planetę i przyprowadź go prosto do mnie. Liczę na Ciebie. Nie rób hałasu i krzywdy nikomu. Gdyby coś się działo nie czekaj tylko informuj nas.-

Patrzył na swoje leże, które już kończyły sprzątać droidy, zwolnił delikatny uścisk z ramienia Galabriana.

-Proś ich do sali audiencyjnej.-

Rzucił jakby od niechcenia. Po czym przez komunikator wbudowany w pancerz przekazał rozkaz swoim oficerom żeby załoga się nie wychylała, obstawiała stanowiska bojowe i kontynuowała naprawy. Poza tym Harrgray miał jak najszybciej przygotować i przesłać listę potrzebnego sprzętu do napraw.
Nie wiedział co jeszcze czeka Czarną Fortunę na tej planecie i wolał nie ryzykować będąc i tak wystawionym na atak myśliwców.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 6 Sty 2020, o 15:42

Huttowie słyną z tego, że potrafią robić wrażenie. Vasto nie był w tym wyjątkiem. Nawet mimo uszkodzeń jego sala audiencyjna robiła wrażenie. Zdobione dziełami sztuki ściany, wysoki sufit i rozmiar pomieszczenia działały przytłaczająco. Uwagę odciągały zastawione zwykle jadłem stoły, teraz na skutek wstrząsu w lekkim nieładzie, oraz półnagie tancerki uprzyjemniające swą obecnością okoliczności natury. Jeżeli dodać do tego podwyższenie na którym zwykł leżeć Hutt mamy pełny widok tego co stanęło przed oczami dwóch dżentelistot które weszły do sali tronowej w eskorcie czwórki strażników. Pancerny Hutt spojrzał w dół ze swojego podwyższenia. Jego oczom ukazał się człowiek bliżej nieokreślonej nacji o rozbieganych oczkach złodzieja oraz bliżej nieznanej płci obcy wyglądający na skrzyżowanie jawy z nietoperzem. Istota była schowana w kapturze i ciężko był ocenić jej zamiary.
Aefon'Rovil podszedł do podwyższenia i stanął za władcą, podczas gdy obaj obcy zatrzymali się kilka metrów dalej. Twiellek zaanonsował przybyszy
- Pan Jeremy Hammond oraz Pani Orka. - mężczyzna na wszelki wypadek wskazywał na poszczególne indywidua które niezgrabnie dygały przed obliczem Hutta.
- Nasi dostawcy, najlepsi na planecie i niezbyt się lubiący co trzeba przyznać. Ich głównym celem jest zapewnienie naszemu panu jak najlepszego towaru po jak najwyższej cenie. Dlatego też pozwoliłem sobie przedstawić im listę części stworzoną przez Pana Horwoota.
Hut zwrócił swe oblicze na kupców, pierwszy pokonał przerażenie Hammond.
- Wasza eee wielkość eee, ja mam najlepsze części na planecie, niestety nie byłem przygotowany na statek tych rozmiarów. Eee część trzeba będzie sprowadzić no bo nie ma.
- Są są są. U mnie jest wszysstko tylko trzeba trosszkę poczekać aż ściągnę tak tak.
Zakapturzona postać raczyła się wreszcie odezwać głosem nieco piskliwym lecz donośnym.
- Gówno masz i gdyby mi się autoblaster nie zaciął.
- Sam gówno masz, tępy brutalu
- Zachowywać się przed obliczem Jego Wysokości!!
Dwójka niemal natychmiast ucichła zdając sobie sprawę, że nie są u siebie i olbrzymie kredyty mogą im przejść koło nosa. Tymczasem dzięki pancerzowi Vasto otrzymał wstępną wycenę zniszczeń. Sporo pozycji nadal świeciło na czerwono bądź pomarańczowo jako "brakujące" czy "w trakcie dostawy" Imperialny magazyn z pewnością dysponował by przynajmniej zamiennikami ale znając życie trzeba by kogoś zdrowo skorumpować. Pozostało liczyć że tych dwóch nie pozabija się w ramach walki o kontrakt. Co do zasady dysponowali oni zbliżoną pulą części, jednak niektóre pozycje były wyłącznie na oddzielnych listach. Wyeliminowanie jednego z handlarzy mogło stanowić pwewien problem.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 7 Sty 2020, o 23:05

Aefon zdecydowanie robił dobrą minę do złej gry. Anonsował dwóch kupców jak wielkich panów a okazali się zwykłym pospólstwem. Z drugiej strony czego można spodziewać się po humanoidach? Vasto jedynie westchnął niezauważalnie a Aefon cofnął się niewolniczym zwyczajem patrząc ciągle pod swoje nogi. Dobrze, że ostatnie wydarzenia spowodowały trochę zniszczeń w sali audiencyjnej bo inaczej tych dwóch handlarzyków pasowałoby do kapiącej bogactwem sali niczym... tych dwóch obartusów stojących poniżej Vasto do tego pięknego pomieszczenia.

Pomimo wyglądu wydawali się przygotowani. Wszystko wskazywało na to, że razem mieli większość, jak nie wszystkie części, które były potrzebne do tego, żeby ruszyć z naprawami. Zdecydowanie gorzej wyglądała ich chęć do współpracy więc hutt nie mając czasu na oczekiwanie na dostawy niewiadomo skąd postanowił połączyć ich siły a gdy w końcu się uspokoili zaproponował swoje rozwiązanie.
Brutalna prawda była taka, że Vasto dawno nie był w tak złej sytuacji. Czarna Fortuna uziemiona została w szczerym polu narażona na atak w każdej chwili zatem nie widział powodu by oszczędzać czy ryzykować swoje bezpieczeństwo. Wprawdzie niezbyt chętnie żegnał się z kredytami to o wiele gorzej wychodziło mu żegnanie się z własnym życiem a przynajmniej tak mu się wydawało.

- Panowie, kredytów wystarczy dla każdego. Zapewniam...-

Pancerz skutecznie uniemożliwił wykorzystanie mimiki więc z ulgą zrezygnował z uśmiechów a gdy tylko Aefon przetłumaczył pierwsze słowa z huttyjskiego kontynuował:

- Stawiam tylko jeden warunek.-

Brak mimiki nie likwidował możliwości budowania napięcia w rozmówcach więc wyczekał chwilę oceniając zniszczenia ukochanej sali. Rozrzucone jadło i ogólny chaos zakłócał spokój ducha jednak nagie tancerki robiły widać co w ich mocy aby dodać odrobinę "normalności" obecnej sytuacji. W końcu orkiestra gra do końca. Przemyślenia przerwał mu widok dwóch robaków stojących kilka metrów przed nim, o których prawie zapomniał.

- Będziecie współpracować. Obie dostawy mają do mnie dotrzeć. Macie to czego potrzebuję a pozostali kupcy, którym nie udało się dojechać mieli zapewne pozostałe rzeczy.-

Ostentacyjnie machnął pancerną ręką jakby chciał wskazać kierunek skąd przybyli, czy też po prostu wyjście z okrętu.

- Zatem jak się domyślacie potrzebuję Was a uwierzcie potrafię hojnie obdarować wiernych mi towarzyszy i przyjaciół.-

Widział jak oczy obojga rozszerzają się a dłonie wędrują do pustych kabur. Agresja w tych dwóch osobnikach była zapewne ciężka, bądź niemożliwa do okiełznania. Idioci.

- Wrócimy jednak do tematu współpracy. Jeżeli jeden z Was zginie to drugiemu zapłacę za części jedynie 20% ustalonej ceny. To co dubluje się na liście płacę po 60% obojgu z Was. Za to co dostarczycie mi spoza asortymentu dostępnego u Was płacę potrójnie. Dogadajcie się z tymi, których wyprzedziliście albo po prostu rozbierzcie okręty. Zresztą nie będę tłumaczył Wam waszej pracy. Części przysyłacie partiami tak żeby moja załoga mogła dokonywać napraw na bieżąco. Priorytetem jest napęd a jeżeli uda Wam się zdobyć wszystko o co proszę płacę każdemu z Was po 20 tysięcy kredytów ekstra. Oczywiście pod warunkiem, że oboje pozostaniecie przy życiu.-

Aefon prawie dostał zadyszki musząc przetłumaczyć wszystkie warunki umowy.

Nie było najmniejszego sensu oszczędzać w tym momencie, jeżeli chcieliby więcej Vasto był gotowy z bólem serca zapłacić. Liczyło się przetrwanie a to dla niego było to cenniejsze niż wszytko co posiadał.

Jeżeli to możliwe Vasto w przerwach na tłumaczenie wydaje rozkazy przez interkom: Marklonowi aby sprawdził dwóch kupców i Andzie aby wykonywała skan planety czy nie wykryje gdzieś okrętów potencjalnie posiadających możliwość łączności nadprzestrzennej
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 8 Sty 2020, o 21:54

Przemowa Hutta zszokowała handlarzy złomem. Wizja połączenia sił z tym, tu należy wstawić dowolną ilość epitetów o znaczeniu pejoratywnym, z konkurencji była straszna. Przez chwilę niemal nie rzucili się sobie do gardeł ale po chwili uspokoili się. Może to przez uzbrojonych po same rogi najemników, a może dlatego że Dopa wyjął łapkę z kieszeni i zrobiło się poważnie. W każdym razie od razu się uspokoili i po chwili namysłu Orka zadała pytanie.
- Jaką mam gwarancję że ssię nie dogadacie za moimi plecami? Jeremi to gnida i ossszust tak tak.
- Sama jesteś oszust stara wiedźmo!
- Cisza. Jego wysokość nie rzuca słów na wiatr, jak powiedział tak się stanie.
- A co z robotnikami i mechanikami dacie radę sami naprawić tak rozległe uszkodzenia?

Twillek zwrócił oblicze do swojego władcy, o tym faktycznie nie pomyślał i teraz czuł się dość słabo. Nie miał pojęcia ilu robotników będzie potrzebne w raporcie pytali tylko o części zapomnieli o mechanikach. Ta niekompetencja mogła go drogo kosztować.

W tym samym czasie wysłany do miasta zwiad napotkał pewne problemy z nawiązaniem kontaktu, albo nawiązał go aż za dobrze. Galabrian Wrócił na pokład i od razu wezwał do siebie Stonmala. Gdy mężczyzna wszedł do pokoju Zeltron włąsnie kończył nalewać sobie wina. Oczywiście znalazła się i porcja dla gościa.
- Jak źle?
- bardzo.
Obaj mężczyźni pracowali ze sobą wystarczająco długo by wiedzieć że nie ma sensu bawić się w gierki. Obaj mieli wystarczająco mocną pozycję by neutralizować wpływy drugiego. Dlatego też trwali w stanie zawieszenia broni. Zdecydowanie ułatwiało to rozwiązywanie problemów.
- Mów, nie mam czasu jestem w trakcie rekrutacji.
- Ta złodziejka?
- Tak ma potencjał, ale nie po to mnie wezwałeś.
- Mamy problem. Człowiek który trzęsie całą planetą chce się spotkać bezpośrednio z Vasto.
- Niech więc przyjdzie.
- Nie, to Vasto ma przyjść do niego.
- Co? Faktycznie, pułapka?
- Nie sądzę, raczej chęć pokazania władzy.
- Masz rację - człowiek pociągnął łyk z kieliszka. - nie ma znaczenia czy zabija go tutaj czy wywabiając na zewnątrz. Jakieś konkretne miejsce spotkania?
- Las. gdzieś z dala od miasta. Totalne zadupie, dostałem koordynaty.
- Dobre miejsce na precyzyjny ostrzał z orbity, nawet Shell armor nie wytrzyma trafienia z turbolasera.
- Nie pomyślałem o tym. Kontakt jest naprawdę potężny. To szef planetarnego wywiadu.
- Imperialny oficer.
Zeltron w milczeniu skinął głową.
- Skąd wiesz? Wywiad zwykle się nie afiszuje.
- Tutaj nie ma dużo wpływowych ludzi wszyscy wszystkich znają. Dlatego też miejsce spotkania jest na zadupiu. Mnie w każdym razie przekonał.
- nie może pójść ktoś z nas?
- Będzie negocjował tylko z głową, ręce go nie interesują. Muszę przygotować raport.
Mężczyźni usiedli i rozmawiali przez dłuższą chwilę rozważając kolejne wersje wydarzeń. W końcu raport dla Hutta był gotowy. W samą porę bo akurat kończyła się audiencja. Galabrian Zebrał kryształ i ruszył w stronę sali audiencyjnej. Stommal zerknął na zegarek i szybkim krokiem udał się w przeciwnym kierunku. Miał złe przeczucia.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 8 Sty 2020, o 23:08

Humanoidalne istoty. Płytkie, proste, dążące do jednej, no maksymalnie dwóch rzeczy. Oszukać? Naprawdę byli aż tak ślepi? Po co? Na ich ojczystej planecie? Prawda była taka, że prostota tych istot i napędzające je ambicje często były bardzo pomocne.

-Dlaczego pytasz przyjacielu o robotników? Czyżbym niewyraźnie powiedział, że mam wystarczająco kredytów by opłacić to przedsięwzięcie? Jednakowoż, skoro już zapytałeś.-

Ponownie zawiesił się na chwilę i pozwolił tłumaczyć twilekowi. Co pozwoliło mu ocenić stan załogi. Czy zawsze trzeba robić wszystko samemu? Czy tak trudno się domyślić, że poza częściami warto wspomnieć o personelu? Skoro głównym mechanikiem jest skończony idiota to wiadomym jest, że nie będzie dysponował wystarczającą ilością podwładnych. Szybka kalkulacja. Przy założeniu, że chociaż połowa droidów jest sprawna i ma połowę potrzebnych istot to wciąż jest dużo za mało.

- Chciałem nająć wszystkich potrzebnych ale wezmę połowę z tego stanu od was. Nie pytajcie proszę ilu. Mam nadzieję, że znacie się na tym fachu.-

Tymi słowami chciał już zakończyć audiencję, jednak przed oczami wyświetlił się raport. Pilny. Szybko przebiegł przez niego oczami i nim jeszcze "goście" wyszli powiedział

- Jeżeli chcecie sprawdzić czy Was oszukam. Cóż... Moglibyśmy zrobić drobny test. Potrzebuję teraz jednej rzeczy. Działającego nadajnika nadprzestrzennego. Jak dostarczycie mi go w ciągu godziny to zapłacę Wam za niego 200% wartości i od ręki 30% zaliczki za wszystko. Nie zawiedźcie mnie. Co do ilości ludzi. Dajmy mojej załodze odpocząć. Bierzcie komplet potrzebnych.-

Teraz liczyło się tylko poinformowanie kogo trzeba o tym gdzie jest. Był właściwie sam i miał mocnego przeciwnika. Gdy tylko dogadał się z kupcami wydał kilka rozkazów.

-Dopa. Wyślij najlepiej wtapiających się w tłum załogantów. Niech obserwują tę dwójkę. Jeżeli okaże się, że współpracują z siłami Imperium musimy się ich pozbyć.-

-Oficerowie..-

Zwiesił na chwilę głos niby po to, by sprawdzić czy go słyszą ale tak naprawdę tylko po to żeby wyrównać oddech. Bał się. Bał się jak cholera. Tyle lat uciekał śmierci a ona pukała. BA! Waliła otwartą dłonią prosto we wrota Czarnej Fortuny. Może to tylko irracjonalny lęk ale w tej chwili musiał nie dość, że otworzyć te drzwi to jeszcze pójść w ramiona tego co było mu pisane. Właściwie nie było sensu w tym momencie siedzieć dalej w ukryciu.

- Spotkam się z nim. Zwykłe spotkanie jak z drugim huttem więc chcę mieć wsparcie wszystkiego co mamy, polecę transporterem w niewielkiej obstawie. Niech myśliwce będą gotowe a działa fortuny skierowane na miejsce, w którym się spotkamy. Gdybym przekazał koordynaty do strzału. Strzelajcie. Przeciągnijcie to spotkanie jak najdłużej się da. Jedna różnica. Spróbujcie ukryć siebie i ilu się da naszych poza okrętem. Niech zostaną tylko Ci, którzy są potrzebni, wyprowadźcie myśliwce, wymieszajcie się z robotnikami i zabierzcie to co najważniejsze. Na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał pokazać jak wielkie ma cochones i rozwalić Fortunę.-

O rozmowę nie musiał się martwić, linie były bezpieczne. Rozmów nie dało się przechwycić. Potrzebował jedynie czasu a go nie miał. Wentylacja pancerza działała ze zdwojoną mocą, ponieważ hutt zaczął się przegrzewać. Myślał ale chyba pierwszy raz od 300 lat miał jakąś blokadę w umyśle. Może o czymś zapomniał. Może coś jeszcze mógłby zrobić, jednak ruchów było tak mało. Zginie na polanie albo w swoim ukochanym okręcie. Właściwie.... żadna różnica.

1.Jeżeli udaje się ogarnąć łączność nadprzestrzenną Vasto łączy się z Kasto i swoim ukochanym (którego imienia zapomniałem a KP posiałem) podając planetę, na której się znajduje, opisuje walkę z piratami i prosi o jak najszybszą pomoc zarówno zbrojną jak i techniczną. Jeżeli się nie udaje tego ogarnąć. Trudno.
2. Bierze ze sobą niewielki ale najlepszy z możliwych i najlepiej uzbrojony oddział. Głównie złożony z istot odpornych na niskie temperatury panujące na planecie, montuje ciężki karabin blasterowy do pancerza, zabiera ze sobą wibrotopór i w ustalonym czasie wyrusza na spotkanie
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 11 Sty 2020, o 09:16

Tyrada Hutta była czymś czego zdecydowanie się nie spodziewali. Za to wzmianka o komunikatorze nadprzestrzennym wygenerowała niezdrową dawkę emocji. Sprzęt był niezwykle łatwy do załatwienia. Widmo kredytów stanęło przed oczami góry kredytów. Naprawa jednostki tych rozmiarów wymagać będzie... Dwójka skłóconych handlarzy wychodziła niemal ogłuszona ilością możliwości. Szybko też zrozumieli że trzeba będzie podzielić się z tymi którzy odpadli z wyścigu, czy to w skutek przypadkowej awarii speedera, czy też ostrzału blasterowego. Na Syngii nieszczęścia chodzą po mechanikach, można na przykład zatrzasnąć się w warsztacie albo przykuć do podnośnika. Teraz kiedy potrzebowali każdej pary rąk, czekało ich sporo trudnych rozmów.

Sam hutt oddalił się przygotowując swoje spotkanie z Imperialnym ważniakiem. Maskey osobiście wybrał czwórkę najemników. Rosłego Devouranina w ciężkiej zbroi wspomaganej z imponującym autoblasterem. Jego przeciwieństwem był kurduplowaty xexto w ponczo i czapeczce z daszkiem wyglądający jak karykatura najemnika. Niewielu żywych przeciwników miało szansę docenić umiejętności kurdupla. Całości dopełniały dwie bliźniaczki zwane Kraso-ta i Smert. Codru-Ji były niemal nagie jak przystało na niewolnice, ich kształtne czterorękie ciała były chronione przez tarcze energetyczne generowane przez obroże i pasy. Obie na pierwszy rzut oka były nieuzbrojone, pewnie dlatego że pierwszy rzut oka zwykle koncentrował się na cyckach, były to jednak pozory. W przeciwieństwie do ubioru ich umiejętności skrywały w sobie wiele niespodzianek. Ostatnim z Ochroniarzy był sam Ortolanin, tym razem narzucił na siebie coś na kształt worka na ziemniaki z którego wystawała tylko głowa oraz okresowo migały jakieś części ukrytego pod spodem wyposażenia. Głównie jednak dochodziło z niego chrupanie.
Skoczek który miał przewieźć Vasto na miejsce był już gotowy, jego pilotem był Dug, jeden z najlepszych jakich udało się kupić. Umiejętności pilotażu okupił niestety utratą umiejętności społecznych i teraz własnie wyzywał Mechaników Karoka którzy jego zdaniem za bardzo podkręcili ograniczniki. Wszyscy którzy mieli przyjemność lecieć z Dugiem wiedzieli że nie ma czegoś takiego jak za mocne ograniczenia, zwłaszcza kiedy wpadnie na pomysł wykonywania "awaryjnych manewrów"

Drugi oddział zabezpieczenia był dwunastoistotową ekipą wyposażoną we wszystko włącznie z wyrzutniami przeciwlotniczymi i przeciwpancernymi. Uzbrojeni po same czubki czego tam mieli, ruszali kolejnym promem i mieli stanowić osłonę w razie gdyby poszło coś nie tak.
Róznież na pokładzie hangarowym trwało przygotowywanie maszyn, bezpieczeństwa nigdy za wiele, więc prócz pary myśliwskiej w konfiguracji przechwytującej, uzbrajano i dwójkę bombowców. Piloci wprost nie mogli się doczekać odrobiny akcji, wyczuwając że dzieje się coś istotnego. Miejsce w którym Hutt miał się spotkać z informatorem, leżało poza zasięgiem okrętowej artylerii, wystarczyło jednak wychylić się zza wzgórza, by otrzymać wsparcie baterii z lewej burty. NIe wyglądało to najgorzej.

Komunikator nadprzestrzenny przyleciał na ciężarówce repulsorowej w 32 minuty, pojazd prowadził Hammond, wyglądał na zadowolonego mimo podbitego oka. Wyładowanie i zamontowanie sprzętu zajmie niestety kilka godzin, z resztą od miasta zaczął już płynąć sznur towarów i pracowników. Marklon stanowczo zabronił wstępu komukolwiek z poza załogi na pokład, zatem wokół jednostki powstawały prowizoryczne obozowiska robotników. Wszyscy w załodze mieli pełne ręce roboty. Prace rozpoczęły się w ciągu godziny przed wylotem Vasto, i mimo że nie mógł ich nadzorować bezpośrednio to z pewnością mógł polegać na Harrgray Horwoocie i Aefon'Rovilu obaj robili wszystko by jak najszybciej Przywrócić Czarną Fortunę w stan pełnej sprawności. Priorytetem było przywrócenie łączności.

Wyruszyli zgodnie z rozkładem, pierwszy poleciał prom bojowy z eskortą, dopiero pół godziny później wyruszył Hutt. Może i było to niepolityczne ale zarówno Stommal jak i Maskey nalegali żeby być na miejscu przed Oficerem. Vasto przystał na ich propozycję. W efekcie las w okolicy najeżony był jego ochroną, na pobliskiej górce umiejscowili nawet stanowisko E-weba i obrony przeciwmyśliwskiej. Sam Hutt wyglądał jak pancerny walec idący na wojnę. Siedział na niewielkiej platformie repulsorowej z bliźniaczkami u stóp oraz resztą ochroniarzy rozstawionej strategicznie. Czteroręki Thirr pilnował pleców Vsto, Dopa i Grzmot stali po bokach platformy, przy czym Ortolanin był równocześnie jej pilotem i wyglądał na zupełnie bezbronnego niebieskiego niewolnika.

- Wszystko gotowe, kontakt powinien się zjawić za 5 minut.
- Systemy sprawne, czas dotarcia myśliwców 12 sekund, Kimogile dolecą w 20, jesteście w zasięgu naszej obrony przeciwlotniczej, a przynajmniej tego co z niej zostało.
- Wsparcie na pozycjach.
- Lordzie jesteśmy gotowi. Sygnały bez zmian, wystarczy, że wypowiesz słowo a rozpętamy tu piekło. Artyleria Fortuny może osłaniać naszą ewakuację lądem, promy czekają jakieś 2 minuty drogi stąd, może być za mało czasu żeby do nich dotrzeć, - Dopa mówił spokojnie, zupełnie jakby miał pod kontrolą każdy kamień. - Nie mamy możliwości obrony przed atakiem z Orbity więc w razie czego musimy uciekać.
- Posterunek tango melduje że zbliża się limuzyna, skanowanie w toku.
- Już jest.

Landspeder podleciał i zatrzymał się kilka metrów od platformy Hutta. Maszyna wyglądała na sporą i dość drogą limuzynę. Lewitowała przez chwile, po czym otworzyły się drzwi i wyszedł z nich wysoki pomalowany na czarno droid.
- <skrr> Seria C-5PO, maszyna cywilna, pojazd jest opancerzony ale nie uzbrojony<skrr>
Otworzył on śluzę z której wkrótce wyjechał mężczyzna w sile wieku, siedział na dziwnym krześle a w rękawach munduru jak i pod kocem okrywającym jego kolana znikały liczne przewody. Najwyraźniej fotel był jego systemem podtrzymywania życia. Mężczyzna przy pomocy droida pokonał kilka metrów dzielących go od Hutta. Ochrona nie reagowała, człowiek nie stanowił zagrożenia.
-<skrr> Fotel podtrzymuje funkcje życiowe, jest to o tyle dziwne że mężczyzna wydaje się być fizycznie zdrowy, atrofia mięśni dolnych, organizm jest osłabiony, nie jest uzbrojony, nie wykrywamy ładunków wybuchowych. <skrr>
Fotel zatrzymał się i po chwili ciszę przerwał siedzący na nim mężczyzna.
- Skanowanie zapewne już się zakończyło, jak widzisz Lordzie Vasto nie jestem zagrożeniem, muszę jednak przyznać, że twoi podwładni perfekcyjnie zabezpieczyli miejsce spotkania. Nazywam się Vixur Hornen i jestem szefem imperialnego wywiadu na tej planecie.
Przychodzę z propozycją która może uratować życie nam obu. Zanim zaczniemy, pokrótce wyjaśnię moją motywację, nie oczekuję pełni zaufania, musimy jednak współpracować. - twarz mężczyzny drgnęła, a Vasto zauważył że całkowicie zignorował on wdzięki bliźniaczek, zaś by patrzeć na Hutta musiał zadzierać głowę co z pewnością stanowiło dyskomfort. Coś tu mocno nie grało, Imperialne szychy nigdy się tak nie zachowywały. Milczenie zostało uznane za przyzwolenie, zatem mężczyzna kontynuował.
- Byłem szefem wywiadu sektora w światach jądra, w skutek niefortunnych zdarzeń wrobiono mnie w zdradę. Mój przeciwnik zadbał o to bym nie zginął, a raczej abym cierpiał. Teraz jestem przykuty do tego fotela i nie mogę opuścić planety. Dostałem władzę nad wywiadem na tym zadupiu. - jego głos nabrał lekko gorzkiego zabarwienia. - mam pilnować by wieśniacy się nie buntowali i do czasu do czasu pomagać garnizonowi w eliminacji co trudniejszych celów. Dla Waszej wysokości może się to wydawać nieistotne, lecz łączy nas wspólny cel- opuszczenie Syngii. Obaj jesteśmy tu więźniami, ale tylko ja zdaję sobie z tego sprawę. Jeżeli mi pozwolisz wyjaśnię Ci na czym polega Twój problem.
- Mów więc - Translator przetłumaczył słowa z huttese na basic.
- Ta planeta to pułapka na łowców artefaktów, w polu zniszczeń są czujniki, nawet droid się nie prześlizgnie, na orbicie oprócz starych patrolowców jest Krążownik klasy Vibre, a na wypadek jakichś problemów garnizon jest w stanie ściągnąć zespół ISD. Wiem że już tu lecą. Jeżeli spróbujesz opuścić planetę zginiesz, i na nic zda się ukryte uzbrojenie fregaty.
- Oczywiście możesz mi pomóc.
- Oczywiście - przez twarz mężczyzny przemknął uśmiech. - Mogę pomóc Ci uciec z planety, ale nie za darmo, chce stąd odlecieć i tu dochodzimy do problemu. Aby uwolnić się od fotela i nie umrzeć potrzebuję klucza. I nie nie jest on ukryty na drugim końcu wszechświata, jest tuż tuż w Imperialnym garnizonie strzegącym świątyni. Przynieś mi go a pomogę ci uratować twe drogocenne życie.
Ostatnie słowa były wypowiedziane z lekką kpiną, pancerny kolos obstawiony przez ochroniarzy rozmawiał własnie ze starszym gościem na wózku. Mógł go zmiażdżyć jednym ciosem topora, co jednak jeżeli gość nie kłamał i rzeczywiście był tym za kogo się podaje. Czy na orbicie czekała śmierć? Przysłuchujący się tej rozmowie Dopa już uaktywnił komunikację ze Stonmalem. Musieli szybko sprawdzić tego Vixura.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 13 Sty 2020, o 00:18

Speeder z huttem na pokładzie już mknął do ustalonego celu. Wszystko wskazywało na to, że teren był perfekcyjnie zabezpieczony przez jego załogę. Z raportów Dopy wynikało, że właściwie nic nie może stać się złego jednak Vasto się bał. Zastanawiał się czy nie leci spojrzeć w oczy śmierci. Wprawdzie przeżył już kilka ludzkich pokoleń. Jednak jak mawiali apetyt rósł w miarę jedzenia i teraz nie miał zamiaru umierać.

Gdy w końcu dolecieli jego oczom ukazał się trup. Ktoś kto dawno oficjalnie umarł. Zdziwienie jednak błyskawicznie zmalało, ponieważ szef Czarnej Fortuny sam znał wiele sposobów na znikanie ludzi i nie tylko.
Kaleka szybko przeszedł do rzeczy. Zresztą sądząc po wieku i wyglądzie nie zostało mu za dużo czasu. Opowiedział o czekającym niebezpieczeństwie, własnym losie. Hutta niespecjalnie interesowały losy człowieka. Najważniejsze było to, że dawał jakąś nadzieję na opuszczenie planety w jednym kawałku, jednak nie wszystko było jasne zatem postanowił zapytać o najważniejsze dla niego sprawy. Pytał bez żadnych emocji, lustrując dokładnie rozmówcę. Pancerz wspomagany był idealnym rozwiązaniem do takich rozmów. Nie dość, że nie widać emocji to jeszcze można na bieżąco analizować zachowanie rozmówcy.

-W to, że na orbicie czeka Wasza flotą Panie jestem w stanie uwierzyć. Jak usłyszałem wiele wiesz o naszym położeniu a świadczy to, że posiadasz wiedzę i faktyczną władzę na Syngii. Jestem zatem ciekaw dlaczego sam przez swoich ludzi się nie oswobodzisz? Czym jest Imperialny garnizon dla wywiadu?-

Mężczyzna uśmiechnął się w bardzo smutny sposób. Stwierdzenie Hutta najwyraźniej ubodło go do żywego, albo oślizgły niczego nie rozumiał, albo co bardziej prawdopodobne chciał go zmusić do wypowiedzenia tego na głos.

-To nie moja flota, to że wiem o jej istnieniu jest już dużym sukcesem debili którzy pracują dla mnie na tym zadupiu. Moi podwładni to wyskrobki z samego dna. Ta planeta to miejsce zsyłki dla debili i nieudaczników, dlatego też większość rzeczy muszę robić sam. A ten cholerny fotel tylko mnie ogranicza. Tak, mam wpływy i władzę, w miastach i wszędzie gdzie nie sięga władza pieprzonej inkwizycji kontrolującej garnizon strzegący świątyni. Myślisz że rozmawiałbym z Tobą gdybym miał jakiekolwiek inne wyjście? -

Mężczyzna nieco się wkurzył, lecz szybko odzyskał kontrolę nad emocjami. Hutt wiedział że jest to gra, skan wskazywał na wysoki poziom stresu starszego oficera.

Okaleczyli mnie ale nie wyrwali mi kłów, nadal potrafię zrobić swoją robotę, nawet z tymi debilami. Mam kody które pozwalają przejść przez blokadę w przestrzeni, te kody mogą być twoje, jak tylko naprawisz swoją fregatę. Oczywiście nie mam ich przy sobie, uprzedzając jakiekolwiek głupie pomysły.

Hutt wydawał się zdawać sobie sprawę z trudności jakie musiał przezwyciężać ten ambitny człowiek, jak i z zagrożenia. To jak próba ujeżdżenia Rancora. Nie byłby jednak kolekcjonerem gdyby nie spróbował.

- Pułapka na łowców artefaktów? Więc tak jak podejrzewałem coś tu jest a bardzo chciałbym wziąć stąd jakąś... pamiątkę. Skoro chcesz uciec i jak zauważyłem znasz się na swojej pracy możesz mi pomóc.-

Tym razem ciśnienie mężczyzny zdecydowanie spadło, skoro Vasto się targuje, już myśli o potencjalnych korzyściach dla siebie. Hornen uwielbiał załatwiać swoje sprawy z istotami z podziemia, w grę nie wchodziły wtedy żadne sentymenty. Liczył się tylko zysk.
Oczywiście możesz przecież roznieść cała bazę imperialną. Z tym co masz na pokładzie nie będzie z tym większego problemu. Mają tam spore składowisko artefaktów sithów. No i jeszcze ostatnio przyleciało tu około trzydzieścioro studentów, mają robić badania archeologiczne, młodzi piękni wykształceni, pewnie dostaniesz za nich dobrą cenę na czarnym rynku niewolników.
Mężczyzna dyplomatycznie przemilczał że studentów jest już 28 po tym jak jeden z nich nieopatrznie włożył dłoń do sadzawki znajdującej się w świątyni i oszalał. Dopiero trzeci postrzał zdołał powstrzymać go od mordowania. Cokolwiek było w tej świątyni powinno tam zostać. Ale to nie on będzie ryzykował kontakt z artefaktami. Hutt może robić z nimi co chce.

Niewolnicy nie interesowali Vasto, zbyt wielu byłych niewolników służyło na pokładzie Czarnej Fortuny, jednak artefakty, które mógłby sprzedać były zdecydowanie bardziej zastanawiające. Nie miał zamiaru zabierać wszystkiego tylko to co wydawało się znajome. Nie mogli przecież trzymać wszystkiego zrzuconego na kupę. Poza tym Imperium to Imperium. Mają napewno skatalogowane katalogi więc artefakty też nie mogły leżeć nieopisane. Z drugiej zaś strony inkwizycja. Otwarty, zbrojny atak na mógłby zdenerwować kilka wysoko postawionych osób w Imperium. Może ktoś tam potrzebuje kredytów? Zapytał sam siebie.

-Rozumiem, że masz plan obozu, wiesz gdzie jest klucz i co jest kluczem i za chwilę mi o tym opowiesz. Będę potrzebował też danych strażników i kilka mundurów.-
Właściwie decyzja zapadła. Vasto nie miał zbyt dużo ruchu w tym momencie. Może kogoś udałoby się przekupić
.-

-Mam nadzieję, że w ucieczce będziesz mi towarzyszył mój nowy przyjacielu?-

Dobicie targu było coraz bliżej, siedzący na wózku człowiek skinął na swojego droida a ten otworzył schowek i wydobył z niego niewielki kryształ. Wyciągnął manipulator w kierunku Hutta, ten nie musiał długo czekać a Kraso-ta przejęła przedmiot wręczając go stojącemu za konsoletą Ortolaninowi.

-Plany bazy, liczba żołnierzy i cała reszta, mam nawet ostatnie trasy patroli. Pomijając AT-AT nie stanowią większego zagrożenia. Dane strażników nic nie dadzą, to zawodowcy, mundury oczywiście nie są problemem. Podaj tylko wymiary. Przejdźmy jednak do istotnych rzeczy.-

W dłoni mężczyzny pojawił się niewielkich rozmiarów hologram, w przestrzeni wyświetlił dość skomplikowanie wyglądający klucz kodowy.

- To jest wasz cel, jak tylko go dostanę odlatuję z tej przeklętej dziury. Jeżeli chcesz możesz się ze mna zabrać, błędzie bezpieczniej niż przebijanie się fregatą.-

Więc pozostaje do ustalenia już tylko cena.

- Opłacisz robotników przy Czarnej Fortunie. Poza tym mamy ustalone jak Ty Opuścisz planetę a My? Jak odlecę stąd to tylko na własnym okręcie.-

-Szanuję poczucie humoru w interesach. Już opłacam niektórych robotników pracujących przy Czarnej Fortunie. I z pewnością docenię fakt dobrowolnego datku w gotówce, powiedzmy 100 000 CR w zamian za umożliwienie odlotu. Wasza Lordowska Mość zapewne już wie, że nie jest pierwszym który ze mną o tym rozmawia, nadal tu jestem a to o czymś świadczy. Oczywiście możesz mnie wyeliminować. Ale wówczas twój grób znajdzie się na tej planecie, lub w jej okolicy. A ja będę musiał poczekać na kolejnego śmiałka. Możesz też być pierwszym któremu uda się opuścić Syngię z życiem. Proszę byś to przemyślał. Jeżeli będziesz chciał się ze mną spotkać, to samo miejsce dokładnie o 20. Wystarczy powiedzieć że chcesz się ze mną spotkać. Dowiem się.-

- Kredytów nie przekażę z góry. Dopiero gdy będę w bezpiecznym miejscu.-

- Twój wybór wasza Lordowska Mość.-

- Po klucz będziesz musiał przyjść do mnie sam Panie a rozmiary mundurów przekażę.-

Vasto nie miał zamiaru rzucać się w pułapkę gdy tylko wręczy klucz. Cała ta sytuacja była niezwykle niejasna. Nie miało to jednak znaczenia. Kaleka miał rację co do tego, że na orbicie może roić się od okrętów a dawał jednak nadzieję, że uda się uciec z Syngii.

Powrót mijał spokojniej. Lęki ustąpiły a liczne myśli zajęły głowę hutta. Musiał szybko wymyślić plan. A właściwie zarysować go swoim oficerom. Resztę załatwią za niego. Bycie bogatym miało swoje wielkie zalety. Zastanawiało go również o co chodziło z tymi 100 tysiącami kredytów. Ciekawe jakby miał je przekazać będąc gdzieś w galaktyce. Z drugiej strony kto by zaplątał sobie głowę klepakami.
Był rozkaz do wydania.

-Dopa razem z Marklonem i Harrgrayem stwórzcie oddział do zdobycia klucza. Plany i wszystkie dokumenty już masz. Misja będzie delikatna i zadanie jest proste. Potrzebujemy jednak istot odpornych na moc, które będą w stanie wykraść artefakty. Magazyn jest wskazany na planie. Niech nie biorą wszystkiego. Harrgray zna się na tym to opisze dokładnie co by nas interesowało. Oczywiście potrzebujemy też najlepszego złodzieja, który naprawdę zna się na swoim fachu. Gdyby coś poszło nie tak musimy mieć klucz. Reszta to tylko dodatkowy zysk.-
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 15 Sty 2020, o 06:29

Stonmal jak zwykle był przygotowany, miał przedstawić plan w ciągu kilku godzin od otrzymania danych. I rzeczywiście Przed obliczem Hutta w sali tronowej stanął sam szef wywiadu w towarzysztwie jakiejś istoty.
- To nasz najnowszy nabytek, przedstawi Ci swój plan odzyskania klucza panie.
El znalazła się w centrum zainteresowania.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 15 Sty 2020, o 23:24

Vasto na okręcie czuł się względnie bezpieczny więc ściągnął shell armor i rozłożył się wygodnie w sali tronowej otoczony najbliższą ochroną. Musiał przyznać, że brak blach ściśle przytwierdzonych do jego ciała i powiew powietrza po wilgotnej skórze był bardzo przyjemny. Nadszedł czas spotkania z tajemniczą El Fox. Jeszcze gdy był otoczony toną durastali w wizjerze wyświetlił się raport dotyczący nowej członkini grupy Stonmalla. Tekst był dość imponujący jak na kilka dni bytności na statku. Mimo, że Vasto nie traktował ludzi poważnie to ta istotka wydawała się całkiem ciekawa, choć zbyt młoda i niezależna jak na jego gust.
Ta niezależność zresztą doprowadziła ją do obecnej sytuacji i relacji jaką nawiązała z Marklonem. Musiała się jemu podobać jako samica skoro tak delikatnie ją traktował. Na szczęście młodość i zauroczenia to takie wady, które szybko mijają.

Hutt nie zdążył się jeszcze dobrze rozłożyć na swoim legowisku gdy jego szef bezpieczeństwa wprowadzał mizerną, niską zielonooką samicę o dziwnych czarno-białych włosach. Opisy Marklona nie kłamały, jednak gdy oczom ukazała się ta chudzinka wątpliwy zaczął być sens jej trzymania na okręcie. Cóż ona biedna miałaby niby zrobić.
Marklon Stonmal przedstawił ją a ona dygnęła. Właściciel Czarnej Frotuny spojrzał szmaragdowymi oczami na kobietę i postanowił na początku wyjaśnić kilka spraw.
- Mniemam, że wytłumaczono Tobie jak się do mnie zwracać. Tego już uczyć nie będę.-
Mówił oczywiście po huttyjsku a stojący obok sługa tłumaczył każde jego słowo. Od początku minę miał srogą i mówił jakby karcił własnego syna.
- Podstawową zasadą Twojej służby jest fakt, że pracuje się dla mnie a nie ze mną. Oby nigdy Ci się to nie pojebało.-
Zrobił tradycyjnie chwilę przerwy aby pozwolić tłumaczowi wykonywać swoją pracę a w międzyczasie przyglądał się najnowszej zdobyczy. Licha taka jakaś była.
- Pamiętaj o tym, że nie jesteś niewolnikiem. Jesteś wolnym człowiekiem w służbie Czarnej Fortuny i możesz odejść w każdej chwili gdy tylko spłacisz swój dług wobec mnie.-
Pomimo strachu przed szefem niektórzy ochroniarze zaczęli po cichu chichotać jednak przestali gdy tylko czerwone oczy zatrzymały się na jednym z nich.
- Dług, taaak. Jesteś mi winna kilka kredytów. Spójrz na swoje "dokonania". Podróżowałaś okrętem bez żadnego prawa, uszkodziłaś część załogi, w tym oficerów. Niektórzy z nich przez Twoje wybryki utracą swoją wartość. Zużyłaś dwa zbiorniki bacty, pobiłaś służkę do nieprzytomności, zmusiłaś moją załogę by zajmowała się Tobą a nie zarabiała kredyty dla mnie, więc jesteś mi winna ich wynagrodzenie. Nie wiem jeszcze dokładnie jak duży jest Twój dług, ponieważ bezprawnie wylądowałaś na obcej planecie w statku, który się rozbił. Nie posiadasz żadnego ubezpieczenia zatem partycypujesz w kosztach naprawy. Na ten moment do odpracowania masz jakies 300 tysięcy kredytów. Kwota oczywiście będzie aktualizowana i codziennie droid będzie motywował Cię do pracy nową kwotą.-
Prawda była taka, że Niewiele rzeczy sprawiało taką przyjemność huttom jak kredyty. Kredyty i władza a właśnie te dwie rzeczy miał teraz w swoich oślizgłych palcach Vasto. Nadszedł czas na raport. Zobaczymy co to stworzonko ma do powiedzenia.
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Elena Fox » 16 Sty 2020, o 01:37

Towarzystwo Marklona było wystarczające, by dziewczyna poczuła się niekomfortowo zajmując miejsce tuż obok niego. Formalności zostały wymienione, przedstawiać jej nie trzeba było. Ciężko by kapitan fregaty nie wiedział kim jest istota, która spowodowała tyle zniszczeń. To uczucie kluski w gardle rosło w miarę jak potężny Hutt mówił. Jej uszy wychwyciły kilka szczegółów, można by przysiąc, że zastrzygła nimi z wrażenia. Co? 300 tysięcy? Przed chwilą jeszcze B11N wspomniał o 237 tysiącach... Zagotowało się w niej, ale te emocje bardzo szybko opadły. Elena zdawała sobie sprawę z faktu, że tego ślimaka, jak i wszystkich przedstawicieli jego gatunku najbardziej na świecie podniecał ruch kredytów... Czy może ich gromadzenie i posiadanie, tak więc nawet jeśli Vasto wspominał o wolności, to ta nie istniała gdy długi rosły wykładniczo, chyba.
Czujny słuch dziewczyny wychwycił coś jeszcze w miarę wyliczeń Hutta. Jeśli wcześniej się zdenerwowała, to tym razem niemalże wybuchła. Na bladej twarzy rumieniec złości był bardzo widoczny. Jej mocodawca mógł oglądać jak ona zmienia kolor, ale co tak bardzo wyprowadziło ją z równowagi, że zapomniała o strachu? Przed chwilą jeszcze drżała w towarzystwie Marklona, teraz natomiast postąpiła krok przed siebie, oddalając się od mężczyzny, stanęła poza zasięgiem jego rąk.
– Wasza... Wielkość? — zaczęła dość niezgrabnie dziewczyna, po czym wyprostowała się i spojrzała w czerwone ślepia kosmity przed sobą. — Panie... Zgłaszam sprzeciw. — Powiedziała głośno choć spokojnie, atmosfera gęstniała z każdą chwilą, stojący za nią oficer zastanawiał się, co tym razem zamierza odstawić. Długo nie musiał czekać, gdy El odezwała się raz jeszcze. — Za swój stan, odpowiedzialny jest sam Pan Marklon. Nie zamierzam pokrywać z własnego wynagrodzenia kosztów leczenia kogoś, kto nachodzi damę w toalecie. Mam płacić za to, że broniłam się przed napaścią? — Nie zrobiła tego... Prawda? Szefowi Bezpieczeństwa się nie przesłyszało. Złodziejka intonowała niczym aktorka w przedstawieniu, dramatyzując. Na pokaz? Czy chodziło o to, by mu dopiec?
– Policzymy się później. — Usłyszała za swoimi plecami. Serce podeszło jej do gardła, jednak tym razem nie dała tego po sobie poznać, możliwe, że najwięcej w tym wszystkim zasługi miał fakt, iż stała odwrócona tyłem do Marklona i nie musiała oglądać jego twarzy. Ludzie... Są najpodlejszą ze wszystkich ras Galaktyki, a ten człowiek wywoływał u niej tak różne odczucia, że po prostu nie zawsze to kontrolowała, tym razem było podobnie, ręce wylądowały za plecami, złączone.
– Tak jakby twój nexu na smyczy gdziekolwiek uciekał... — Mruknęła nie odwracając się, miała dość, zdecydowanie każda minuta w tym pomieszczeniu sprawiała, że coraz bardziej odchodziła od zmysłów. Mężczyzna stojący za nią wcale nie poprawiał sytuacji. Jakby była sam na sam z Huttem. Wyglądałoby to inaczej. Teraz jednak potężny Vasto oczekiwał rezultatów w postaci planu. Dziewczyna spokojnie wyciągnęła swój własny datapad z sakwy i uruchomiła go w trybie zewnętrznym, rzucając holoobraz przed oczy obserwującego ją kosmity, a także Marklona. Kiedy ona zdążyła zgrać dane z ich komputera? To było zastanawiające, może jak już wychodziła? Może zanim spotkała się z nim przed salą tronową? Ciężko było stwierdzić.
– Cała operacja przewidziana jest na dokładnie pięćdziesiąt jeden minut, margines błędu zakłada dodatkowe piętnaście, gdyby coś poszło nie tak. — To mówiąc wyświetliła trasy patrolowe na ekranie, zaczynając gestykulować tłumaczyła, którędy zamierzają ominąć większe lub mniejsze przeszkody jakie los rozsiał na trasie do ich celu. — Mrkt będzie nas pilnował z bezpiecznej odległości, o tutaj. Do samego kompleksu wejdę jedynie z Ucho, a właściwie utoruję mu drogę. — Ponownie na ekranie pojawił się plan kompleksu wraz bunkrem u stóp świątyni. — Ten prefabrykat jest dość powszechnym modelem z liczą ilością niedociągnięć w zabezpieczeniach, które zamierzam wykorzystać. Co prawda na naszej drodze stoi siedem plutonów i maszyny kroczące, ale to nie będzie stanowić problemu. Ja wejdę do budynku podczas zmiany warty, to moment najmniejszej czujności, mój partner będzie grzecznie czekać i liczyć czas. W środku włamię się do systemu i umożliwię Kallidahinowi wpięcie się oraz pracę, początkowo tylko w bloku, w którym będę się znajdować. Monitoring nie stanowi problemu, Ucho wejdzie właśnie w tym momencie pod postacią studenta pracującego przy świątyni. Kamery go nie zarejestrują, bo będą pod moją i Mrkt'a opieką, prawda? — dziewczyna zatrzymała się tutaj i wzięła głęboki oddech, następnie złapała lewą dłonią prawy nadgarstek. Vasto nie mogło umknąć to drżenie, bała się, bardzo się bała. W oczach nie było tego widać, jednak ten jeden gest powiedział mu na prawdę wiele na jej temat, był pewien, że i on w pewnym stopniu i jego oficer wywołują u niej atak paniki na ten moment. To minie, jak już się przyzwyczai, to minie. Nie mniej jednak Hutt oczekiwał na dalszą część. — Następnie sabotujemy obydwa generatory prądu, główny jest tutaj, zapasowy tutaj. Zasłoną dymną będzie odcięcie zasilania, zapasowy generator nie ruszy, o to już się postaram. Mrkt przejmie kontrolę nad kompleksem dokładnie po tym jak uderzę do serwerowni. — Dziewczyna dość płynnie opowiadała o szczegółach operacji, którą nazwała "Lisimi Ogniami", żart, który niekoniecznie mógł zostać odczytany przez jej słuchaczy, był to ten rodzaj dowcipu, którym starała się dodać sobie odrobinę otuchy. Uważne oczy Hutta pilnowały każdego jej ruchu i analizowały ją. Jej plan był dość ambitny, czy był bez wad? Ciężko stwierdzić. Nie mniej jednak całość zakładała, że wejdą i wyjdą po cichu. Taka metoda ułatwi oddalenie się i da więcej czasu na wymianę między Vasto, a Vixurem Hornenem. Tak, zdecydowanie czas jest tym, czego powinni oszczędzać jak najwięcej.
Z rzeczy jakie jeszcze zdążył zauważyć przedstawiciel szlachetnej rasy to między innymi jej zacięcie do ryzyka. Tę ludzką dziewczynę ewidentnie podniecało to uczucie i przeświadczenie, że coś może się nie udać, że będzie musiała improwizować. Taka operacja była obarczona dość wysokim. Niepowodzenie w najlepszym przypadku oznaczało śmierć, w najgorszym, tortury, przesłuchanie, ostatecznie śmierć. Jednak nie to martwiło Hutta, brak rąk do pracy, brak kodów i możliwości odlotu z tej planety stanowiły problem. Dlatego też najrozsądniej byłoby przeprowadzić wszystko z jak najmniejszą liczbą ofiar po stronie przeciwnika oraz liczbą fatalnych potknięć po stronie duetu, który będzie działał. Przewidziała niemal wszystko, jej partner zabezpieczy Klucz kodowy, Kallidahin z bezpiecznej odległości będzie monitorował sytuację i uniknie złapania, ona sama natomiast będzie działać jako dywersja. Przez moment myśli Vasto skupiły się na tym kawałku czasu, tak istnieje też szansa na wzbogacenie się jeśli cała operacja zostanie przeprowadzona w założonych ramach czasowych. Ale czy warto? Czy ryzyko takiego "objazdu" nie będzie już zbyt duże?
Kolejną rzecz jaką zanotował podczas jej przemowy była ta pewność siebie, wiara we własne umiejętności. Czasem jest do pozytywna cecha, czasem może ściągnąć kłopoty na głowę. Elena mówiła dalej i wreszcie zatrzymała się na tym etapie, w którym powinni opuścić garnizon, plan ucieczki był opracowany, niewykluczone jednak, że może się zmienić sądząc po jej podejściu.
– Panie Vasto... Przepraszam za zbytnią śmiałość... — Powiedziała wreszcie na koniec, zawieszając głos nabrała powietrza w płuca i wypuściła je po chwili. Chyba trochę się uspokoiła. Na to wygląda. Patrzenie na potężnego Hutta i mówienie do niego zdawało się być tym, co ją powoli wyciszało. Ciekawe? Z drugiej jednak strony, każde chrząknięcie oficera powodowało nawrót tej paniki, choć nie dawała poznać tego po sobie, to kapitan "Czarnej Fortuny" doskonale to widział, zbyt długo żył, a chciał żyć jeszcze dłużej, by tego nie dostrzec. — Jeżeli zmieścimy się w założonym czasie istnieje też szansa, bym mogła spenetrować także tę świątynię, wygląda na bardzo starą. Niewykluczone, że zechciałbyś poszerzyć swoją kolekcję o kilka nowych pamiątek, prawda? — zakończyła pytaniem, którego zadaniem wywołała żachnięcie u Marklona, sądząc po jego spojrzeniu, nie pochwalał tego. W końcu był ekspertem, jego opinia była cenna, ale z drugiej strony pokusa zdobycia artefaktów, którymi zainteresowany był Hutt była dość silna.
Studiując te za i przeciw Vasto dowiedział się też jeszcze czegoś na temat Eleny. Panna Fox ewidentnie uwielbiała to co robi, a wizja szybkiego wzbogacenia się także działała jak motywator dla niej. Ten błysk w oku, gdy zdała to pytanie nie mógł być odczytany inaczej.
Pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze, prawda? Tylko dlaczego Elena czuła, że nie obejdzie się bez kary, pomijając wybryk z Marklonem, jej zbytnia pewność siebie mogła przesądzić o tym, jak jej nowy pracodawca będzie ją postrzegał. Ważąc swoje za i przeciw, rozgoryczenie wraz z radością z obecnej sytuacji doszła jednak do wniosku, że preferuje jego towarzystwo nad inne istoty. Potężny Ślimak wydał się jej teraz mniej straszny, gdy spojrzała na niego nieco bardziej przychylnym okiem, jeśli udało im się zawiesić wzrok po sobie dziewczyna delikatnie uśmiechnęła się jednocześnie mrużąc oczy dość powoli, po czym je otwierając. Niczym zwierzę, które próbuje coś powiedzieć swojemu właścicielowi, a co takiego? Tego Hutt mógł nie wiedzieć...


poprawki stylistyczne, czytając zauważyłem brakujące przecinki i kilka literówek. nic innego nie zostało zmienione
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Vasto the Hutt » 16 Sty 2020, o 22:50

Małe, przerażone zwierzątko, będące ludzką samicą stojące przed Marklonem trzęsło się i zahaczało pazurami o nadgarstki. Bała się. Nawet niewprawiony obserwator z zerową znajomością ludzkiej rasy widziałby, że ta istota jest przerażona. Ciekawe czy bardziej bała się hutta czy była tylko głupiutka. Reakcje Marklona tylko utwierdzały Vasto w przekonaniu, że tutaj chodzi jak zawsze wśród ludzi o kopulację, podświadome dążenie do rozpłodu i pokazanie kto trzyma między narządami ruchu mosznę. Podział płciowy był zupełną anarchią. Zapewniał przetrwanie przez pierwotne popędy, jednak zatrzymywał rasy w rozwoju. Wszystko było tylko kwestią pociągu rozrodczego. Żeby ludzka samica była lojalna wystarczyło trzymać jej potomstwo w garści a aby ludzki samiec był gotów umrzeć dla hutta wystarczyło przetrzymywać jego samicę. Vasto od lat obserwował ludzi, wystarczyło 5-10 lat obserwacji jednostki by wiedzieć jak będzie zachowywała się w odpowiednich sytuacjach. Ba! Taki czas wystarczył aby ukształtować młodego przedstawiciela gatunku do swoich celów. Nawet teraz gdyby się wsłuchać usłyszeć można było dobiegające jęki "tancerek", które miały pełne ręce (i nie tylko) roboty przy obsłudze przybyłych robotników, którzy w ten sposób marnowali wygrane kredyty z okrętowego kasyna. Gdyby nie możliwości rozpłodowe rasy ludzkiej to ten gatunek nic by w galaktyce nie osiągnął. Zresztą do czego doszedł? Kolejne Imperium, które niedługo runie?

Ostatnimi czasy zbyt często przemyślenia nachodziły hutta a młoda kobieta właśnie dukała plan, który wbrew pozorom był całkiem niezły. Nie była tak głupia jak myślał, jednak doskonale ocenił jej niezależność i skłonność do ryzyka. Dodatkowo próbowała zirytować Marklona. Nie zachowywała się racjonalnie. Jeszcze nie... Szef Czarnej Fortuny spojrzał tylko gdy wykonywała psztyczek na swojego szefa ochrony i pokręcił delikatnie głową by ten nie reagował. Jeżeli nie przystosuje się sama to zajmie się nią osobiście a to nie będą już wygłupy i łaskotki Stonamala. Udał, że puszcza mimo układu słuchowego uwagę Pani Fox a gdy skończyła postanowił zaproponować kilka poprawek i odnieść się do jej wypowiedzi.

- Po pierwsze, dług nie podlega negocjacji, przynajmniej na razie.-

Mówił to z zupełną obojętnością w głosie, El zrobiła na nim wbrew pozorom dobre wrażenie jednak nie chciał tego pokazywać. Dobrze, że sala była wypełniona zagłuszaczami i nie istniało ryzyko podsłuchania.

- Po drugie zapewnimy Ci wsparcie, Twój plan jest zbyt brawurowy jak na wagę tego zadania. Razem z Tobą w kilku grupach wyruszy oddział, który stworzą Dopa z Marklonem. Około 20-40 istot w strojach maskujących. Nie wchodzą z Tobą do obozu i trzymają się z dala chyba, że coś pójdzie nie tak. Będziesz też miała wsparcie z Czarnej Fortuny i myśliwców jeżeli zajdzie taka konieczność. Wyruszysz dopiero gdy Czarna Fortuna będzie sprawna zakładając powrót na jednostkę maksymalnie o godzinie 19:30. -

El zdecydowanie musiała nauczyć się huttyskiego, przekaże jej nauczyciela, jak się będzie dobrze spisywała to może 50% pensji belfra hutt dołoży od siebie? Translacja i przerwy były czasem irytujące.

- Po trzecie, musisz stworzyć kod, który podmienisz z oryginałem. Wolałbym, żeby przeciwnik nie zorientował się, że w ogóle tam byliśmy. W samym obozie realizujesz swój plan. Wchodzisz z tymi, których uznasz za odpowiednich.-

Kontynuował i przez chwilę zamyślił się nad jej długiem, który mógłby bezpowrotnie przepaść gdyby zginęła i zasmucił się szczerze.

- Nie idziesz po artefakty, są bardzo cenne jednak niezwykle dla ludzi niebezpieczne. Jeżeli Marklon nie zdecydował się Ciebie po nie wysyłać nie powinnaś po nie iść. Chyba, że udało by Ci się zdobyć katalog zebranych artefaktów i wybrać tylko te, które nawet Tobie nie zrobią krzywdy, jednak to raczej nie jest możliwe. Pamiętaj o priorytecie. Jesteś dla nas zbyt cenna... Poza tym witaj w domu.-
Image
Awatar użytkownika
Vasto the Hutt
Gracz
 
Posty: 29
Rejestracja: 29 Wrz 2019, o 22:52

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Elena Fox » 18 Sty 2020, o 02:31

"Po pierwsze, dług nie podlega negocjacji, przynajmniej na razie." — Choć Elena nie rozumiała Huttyjskiego, a większą część pracy robił tłumacz to sama wypowiedź Vasto delikatnie nią wstrząsnęła. Skarcił ją, najzwyczajniej jak małe, nieposłuszne dziecko. To było... Dziwne, mimo iż mówił o pieniądzach. O długu jaki ma. Sam ton wypowiedzi nie sugerował surowości bezdusznego pracodawcy czy właściciela niewolników. Nie, i to było właśnie zastanawiające. Obojętność była aż nadto widoczna, zaintonowana. Miał taki sposób bycia... Lub także była to gra. Które z rozwiązań jest prawdziwe? Tego dziewczyna nie była pewna, a myśl została z nią gdy potężny Hutt dalej kontynuował swoją tyradę. Patrzyła wówczas na niego w milczeniu, wsłuchując się w każde wypowiedziane przez tłumacza słowo, a także próbując zrozumieć ton wypowiedzi jaki krył się za jego słowami. Doskonale to maskował, więc utrudniał odczytanie swojej osoby.
Vasto miał potężne zasoby, w ludziach, w pieniądzach, w sprzęcie. Co właśnie zasugerował złodziejce wspominając o wsparciu, jakiego jej udzieli. Taki plan zapasowy. Czy w ten sposób chciał powiedzieć, że martwi się o nią? Nic nieznaczącego śmiecia? Czy może po prostu zabezpieczał swoje kredyty, których nigdy by nie odzyskał jeśli zielonooka polegnie. Ciężko stwierdzić, Fox założyła, czy słusznie to jeszcze się okaże, że jak każdego ślimaka, tego tutaj interesują pieniądze. Nie warto przecież robić sobie nadziei, że jest inaczej. Więcej działań skierowanych by ją utrzymać poczynił jednak mężczyzna stojący za nią, ale to był temat, którego Elena wolała unikać. Zbyt wiele w jej głowie było niepoukładane, zbyt dużo emocji i bodźców już zdążyła doświadczyć podczas swojego pobytu na "Czarnej Fortunie". Stonmal Marklon nie był osobą, którą chciałaby mieć blisko w swoim życiu. Jego obecność, każdy oddech i każdy dźwięk jaki wydał z siebie lub szmer jego ruchów sprawiał, że drżała i nie było to podniecenie lecz strach. A wraz z nim też i postanowienie by udowodnić tego człowiekowi, że jest dużo lepsza i skuteczniejsza niż mu się wydaje. Udowodnienie mu, że nie będzie nigdy już mógł czynić z nią, co mu się podoba. Wprawdzie poznała Alice, która mimo tak krótkiego czasu była jej niemalże przyjaciółką. Ta myśl utrzymywała ją teraz w postawie stojącej przed Huttem.
Kolejne punkty przyjęła do siebie, dość osobiście. Dlaczego nie pomyślała o sfabrykowaniu Klucza kodowego i wstrzyknięcia go do komputera w garnizonie? Jakby się nad tym zastanowić, Mrkt będzie jej musiał pomóc w uzyskaniu odpowiedniego algorytmu, długość klucza oraz rodzaj szyfrowania wraz z wartością binarną będzie musiał się zgadzać, czy treść i suma kontrolna... To już inna sprawa. Tego nie ogarnie nikt jeśli nie zweryfikuje na komputerach jednej czy drugiej stacji orbitalnej. El ubodło to, z jaką łatwością jej mocodawca wytknął oczywistą wadę. No tak, przecież trzeba podstawić coś w zamian, sumy muszą się zgadzać, stworzenie takiego klucza może zająć kilka godzin pracy, choć nie musi... jeśli weźmie się do pracy razem z telepatą, jako najlepszy haker z pewnością pomoże jej w tym zadaniu.
Jeśli dziewczyna dalej miała wątpliwości czy wywarła dobre wrażenie, to teraz już zniknęły. Była pewna, że spaliła swoją szansę, zamilkła i wręcz wstrzymała oddech słuchając Hutta dalej. Tak każdy punkt godził w niezależność i stopniowo zmniejszał ryzyko jej brawurowej wycieczki. Wewnętrznie zapłakała przez własną głupotę, choć na zewnątrz starała się tego nie okazywać. Jej maska stabilnie była osadzona na bladej, porcelanowej wręcz twarzy, nawet rumieńce już nie występowały.
Wzięła głęboki oddech, gdy Vasto zabronił jej przechadzki do świątyni. Zabolało, smutek wymieszany ze zdenerwowaniem objawił się w jej duszy i umyśle. Jakby te myśli nie do końca były jej. Poczuła to mocniej niźli chciałaby lub mogłaby się spodziewać. Czy to ciekawość, czy coś innego tak nęciło jej osobę? Czym było to ukryte pragnienie. Chęć wzbogacenia się zdecydowanie była też motywatorem. Dlatego Elena odetchnęła z ulgą gdy jej pracodawca dodał to ostatnie zdanie. Te słowa, które zasugerowały jej nadzieję, na odbycie tej wyprawy jednak. A więc należało przejrzeć katalog i pod okiem Mrkt'a wybrać odpowiednie "zabawki", które przyniesie przedstawicielowi szlachetnej rasy... ślimaków.
Świat stanął w miejscu gdy usłyszała ostatnie słowa Vasto. "Poza tym witaj w domu." — Czym było to uczucie, które właśnie w tej chwili chciało się wydostać z niej? Serce zadrżało przez moment. Choć obojętność słów Hutta była zarysowana mocno, a tłumaczenie skutecznie zabiło nastrój, to jednak samo zdanie, wypowiedziane przez niego sprawiło, że Elena przypomniała sobie dzieciństwo. Widziała siebie, gdy funkcjonariusze powiadomili... Ją, nic nierozumiejącą wówczas, brata jej ojca o tym, co miało miejsce. Widziała siebie pragnącą uciech przed rodziną, a gdy to jej się udało... W ten czy inny sposób to trafiła na nowe kłopoty. Karuzela trwała w najlepsze. Dom dziecka i każdego dnia marzenie by zniknąć, przestać istnieć, uciec, schować się lub po prostu umrzeć. "Dom", to puste słowo, jak większość wypowiedzianych przed chwilą. Jak większość tego, co miało miejsce. Nawet Alicja mogła nie być prawdziwa, wszystko to mogła być skrzętnie uknuta intryga, która ma doprowadzić do jej złamania, w końcu Marklon już raz zrobił z niej lalkę, co przeszkodzi by zrobił to drugi raz? A to byłby ten jeden za dużo, tego mogłaby nie przeżyć.
Z prawego oka przetoczyła się delikatna, drobna łza, która ciągnąc po policzku spadła na ziemię, to był ten moment, który Vasto wychwycił, dokładnie z brzmieniem ostatniego zdania. Jakby to wywoływało u niej jeszcze inne odruchy? Tragiczna przeszłość? Z pewnością, żadnych akt na jej temat nie ma, ona nie istnieje, jest takim samym śmieciem jak większość jej podobnych. Teraz natomiast Hutt mógł dodać kilka dodatkowych faktów do jej osoby. Elena Fox, złodziej, panna nikt, ktoś kto dostał trefne zlecenie od jednego z przeciwników Vasto. Życie bywa skomplikowane, ale to nie znaczy, że tak łatwo można od niego uciec czy je zmienić. Trzeba iść dalej. Głęboki oddech. Zielonooka otarła twarz i mruknęła coś do siebie. Z ruchu warg jej mocodawca nie odczytał niczego.
– Przepraszam... Panie... — powiedziała całkiem spokojnie choć głos delikatnie zadrżał. Czy była bliska rozpłakania się w tej chwili? Możliwe, jednak nie to było problemem. — Zrozumiałam, postaramy się z Mrkt stworzyć fabrykat jeszcze przed wyruszeniem, na miejscu. Może katalog też uda mi się uzyskać, to z pewnością nie wrócę do Ciebie z pustymi rękami, Panie. — Ostatnie zdanie wypowiedziane było spokojnie, wręcz z gracją wyższych sfer. Dziewczyna zakończyła wypowiedź delikatnym dygnięciem, pochylając głowę nisko. Więc umiała być kulturalna? Jej ruchy i zachowanie świadczyły o odebraniu szkoły dobrych manier. Mówiła niczym dama i jak taka starała się zachowywać. Podniosła głowę powoli, pozwalając włosom na ruch i ułożenie się ponownie w swojej właściwej formie, to jest bałaganu, który z niewiadomych przyczyn nadal potrafił sterczeć niemalże pionowo. — Zrobię, co w mojej mocy by Cię nie zawieść... i spłacić jak najszybciej. — Dodała po chwili nadal nie łamiąc postawy i gestykulacji.
Nabierając powietrze w płuca Elena pozwoliła sobie na chwilę ciszy, to było męczące, przypomnieć sobie jak należy się zachować przy klasie wyższej. Jak należy postąpić z dostojnikiem. Wprawdzie to był Hutt, ślimak, którego interesowały kredyty, jednak teraz był u władzy, od jego skinienia palcem zależało jej życie, zależała jej przyszłość teraz. Zielonooka postanowiła spróbować raz jeszcze wywrzeć dobre wrażenie na nim teraz wykorzystując lekcje, których udzielono jej jak jeszcze była dzieckiem. Choć jej obecny styl życia i tryb wcale nie dają możliwości na takie działanie. Należało okazać mu szacunek, dać do zrozumienia, że jest najważniejszą istotą w jej życiu i praca dla niego będzie jej priorytetem. Nawet jeśli tak nie jest. Nawet jeśli jedyne, o czym marzyła to ucieczka. To schowanie się na drugim końcu Znanej Galaktyki. Ten koszmar był czymś, co sprawiało, że jej serce płakało. Z drugiej jednak strony, już niedługo będzie mogła znów zatańczyć ze śmiercią i ryzykiem. Sprawdzić czy przez te kilka dni zardzewiała, czy może jednak trudności pozwoliły jej wzmocnić się.
Audiencja chyliła się ku końcowi. Dziewczyna spokojnie oddychała patrząc na Vasto i oczekując jeszcze kolejnych instrukcji. W końcu to on jest osią tej operacji, Marklon organem wykonawczym, a ona wraz ze swoim zespołem środkami do celu jakim była ucieczka z tej planety. To gdzie właściwie są? Do tej pory nie uzyskała odpowiedzi na to pytanie, choć zapewne nazwa i tak nie powiedziałaby jej nic więcej ponad to, że nigdy wcześniej tu nie była. Dłonie wylądowały przed nią splecione i oparte na wysokości paska, który nawiasem był szeroki, zdobił spódniczkę, przykrywającą spodnie, które wydobyła z tej szafy w jej pokoju. Tak, ona zdecydowanie dobrze czuła się okryta od stóp do głowy. Jej ciało nie było i nie będzie nigdy niczym, co chciałaby eksponować, co chciałaby aby zostało dotknięte przez kogokolwiek. Nigdy, przenigdy więcej. I choćby musiała umrzeć za tę myśl. Nie pozwoli już nikomu... Zdecydowanie nie. Cisza natomiast stała się męcząca do stopnia, w którym odgłosy z innych komnat zaczynały być słyszalne. Jęki i zawodzenia "tancerek" wprawiły Elenę w zakłopotanie. Przez moment przeszła jej myśl, że mogła skończyć tak jak te dziewczyny. Powstrzymała się od drżenia, jednak wewnątrz niej pojawiło się też to postanowienie, by nigdy nie dopuścić do takiej sytuacji. Jeśli będzie musiała, to odbierze sobie życie. Czucie tego wszystkiego, tego kłamstwa własnego organizmu nie jest niczym, co chciałby doświadczyć ponownie.
– Czy... Mog... Mogę już iść? — zapytała niepewnie, tak, zdaje się, że te odgłosy sprawiały, iż czuła się niekomfortowo, a może to stres robił swoje? — chciałabym rozpocząć przygotowania. — Już pewniej, bardziej stanowczo. Jej umysł i serce są zdecydowanie pełne chaosu, po tej operacji będzie trzeba poczynić przygotowania, by nad tym chaosem zapanować, poukładać go. Teraz liczyło się jednak powodzenie całej operacji.


zostawiam to tutaj. Mistrzu działaj :D
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Mistrz Gry » 19 Sty 2020, o 09:18

Po audiencji Vaasto mógł być zadowolony, nowy nabytek był krnąbrny i pracował dla jego wroga, a wiadomo że trzeba trzymać wrogów blisko siebie. Stonmalowi dobrze zrobi delikatne przytarcie nosa. Lepiej żeby nie popadał w rutynę. W końcu odpowiada za jego bezpieczeństwo. Sądząc po odgłosach praca trwała 24 godziny na dobę. Hutt udał się z powrotem do swojego centrum dowodzenia. W końcu naprawili łączność i mógł powiadomić Huttów. Wiedział, że ma wrogów gotowych poświecić wiele by go dopaść, informacje o sondzie i jakimś mocowładnym też nie poprawiały sytuacji.
Vasto mógł się wreszcie zapoznać z pełnym raportem Marklona. Ten nie wykluczał obecności Sondy na pokładzie z przechwyceniem i atakiem. Mrkt jeszcze nad nią pracował, a to samo z siebie coś znaczyło. Raport nie wykluczał nawet uderzenia sił imperialnych, a to nie zdarzyło się już od bardzo dawna. Jego szpieg zakładał najbardziej optymistyczny wariant jako zwykły atak piratów. Doradzał by nie liczyć na szczęście. Atak najpewniej był celowym działaniem obecnie nieznanej siły. Począwszy od Huttów i rozgrywki politycznej lub ekonomicznej, a na Imperium skończywszy. Niestety dopóki byli tu uziemieni Stonmal nie mógł zebrać informacji od swojej siatki szpiegowskiej. Samo przeczytanie nagromadzonych przez kilka dni raportów zajmie masę czasu.

- Łączność w pełni przywrócona i zabezpieczona panie. - Twillek tradycyjnie płaszczył się przed swym pracodawcą - koszt napraw zamknie się w niespełna dwóch milionach kredytów. Jeżeli nie stanie się nic nieprzewidzianego będziemy gotowi do startu jutro rano. Choć Pan Stonmal doradza opóźnienie startu do oczyszczenia pokładu ze wszystkich urządzeń szpiegowskich. Zidentyfikowaliśmy kilku szpiegów w szeregach robotników.


Ten sam czas kwatera Szefa bezpieczeństwa.

- Zatłukę tą sukę, robiła sobie ze mniw żarty przy Vasto. - Mężczyzna był wyraźnie wściekły, stojąca na stole butelka była już w połowie pusta. - Dopa mi tego nie daruje, kurdupel jebany.
- Uspokój się, jest ci potrzebna, poza tym jest jeszcze zagubiona.
- wszystko odszczeka, B11N zadba o to by nie zdechła.
- Zainwestowałeś w nią już dużo czasu, i pieniędzy, nie spierdol tego teraz. - Kobieta była stanowcza i zabrała butelkę. - Dość, masz być trzeźwy podczas akcji.
- Nie pozwalaj sobie. Mogę...
- Uderzysz mnie? -zaśmiała się uroczo- no właśnie. Masz problem bo ona jest podobna do mnie.
- Podobna do ciebie? To dlatego...
- Tak. Przemyśl to i wytrzeźwiej.
Natarczywy sygnał komunikatora przerwał rozmowę, identyfikator nie pozostawiał wątpliwości co do dzwoniącego. Kolejny sygnał. Stonmal wiedział że musi odebrać. Głową skinął kobiecie która natychmiast opuściła pomieszczenie.

<skrr>- Cześć, co tak długo? Czaiłeś się na kogoś w toalecie? - Niebieski łeb z trąbką lekko falował uszami co oznaczało najwyższe ukontentowanie u Ortolan. Marklon wiedział że tak będzie. Co gorsza wiedział że nie jest w stanie nic na to poradzić, przynajmniej na razie.
- Stul uszy i do rzeczy, chodzi o grupę?
- Tak, mam tylko pięćdziesięciu ochroniarzy, jak wyślę z Tobą czterdziestu zostanie mi tylko szczątkowa ochrona. A na pokładzie będą obcy. - Dopa od razu przeszedł do rzeczy. - Vasto ma rację że potrzebujesz wsparcia, pytanie czy dwie drużyny wystarczą?
- W założeniu nie będzie potrzebna żadna, w rzeczywistości nie sądzę żeby dwudziestu naszych dało radę Imperialnemu garnizonowi.
- Pięćdziesięciu też nie da.
- Dwie drużyny wystarczą żeby osłaniać odwrót. Z resztą musimy się jeszcze przygotować, tam są miny i całkowity zakaz lotów w promieniu 50 kilometrów od obiektu. Muszę opracować plan dostarczenia tam naszych.
- Pracuj. I pamiętaj Vasto będzie niezadowolony jak chudzina się zepsuje.
- Nie martw się o nią.

Ekran zgasł.
- Fiefrek!

Ten sam czas Leże Hakera.

Mrkt jak tylko usłyszał co ma zrobić zdrowo się wkurwił. Elena stała i czekała aż mu przejdzie nie bardzo wiedząc co może zrobić. To było dziwne doznanie ponieważ twarz obcego nie wyrażała żadnych emocji w przeciwieństwie do myśli dudniących jej w głowie.
- [skąd niby mam widzieć co zakodować na kluczu, czy ja wyglądam na wróżbitę!]
- Tak trochę, - nieśmiało weszła mu w słowo El
- [Bardzo kurwa śmieszne, wiemy jak wygląda klucz, nie wiemy co jest na nim zakodowane, to może być wszystko. Achuta! żaby to]
- Damy radę,
- [jasne, jak zawsze, wrzuci się tam jakieś gówno najlepiej porno z Chevinami. Fiefrek]
Złość Mrkta była uzasadniona, nie mógł tak po prostu zignorować życzenia Hutta, a samo shakowanie systemów Imperialnej bazy będzie wystarczająco trudne. Nie mieli żadnych pewnych informacji a jedynie przypuszczenia. Tyle rzeczy mogło się nie udać. No i będzie musiał opuścić swoje leże. Spojrzał na swoją towarzyszkę, dziewczyna była ponoć włamywaczką więc.
- [co tak stoisz, bierz się do roboty]

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Centrum dowodzenia

Postprzez Elena Fox » 19 Sty 2020, o 22:15

Jak na komendę, dziewczyna zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu narzędzi. Fakt, nie mieli czym zperparować zawartości, ale to chyba nie było teraz ważne, prawda? Przez moment Elena zastanawiała się nad tym, czego właściwie może użyć, skoro mają wszystkie potrzebne materiały to teraz wystarczy to poskładać. W pamięci miała cały czas obraz klucza, jaki Bilgwester prezentował jej swego czasu, to był jej cel. Takie urządzenia są dość powszechne. Więcej czasu złodziejka zmarnowała na rozmyślaniu co faktycznie umieścić wewnątrz, komentarz telepaty częściowo ją rozbawił, zważywszy na fakt, że nie wiedzieli co powinno znaleźć się wewnątrz. Jej plan nie zakładał podłożenia prefabrykatu, właściwe to nawet nie wiedziała, czemu na to nie wpadła, może emocje?
A może po prostu stawiała wszystko na jedną kartę, albo się uda i odleci stąd, czekając na karę, która i tak jej nie ominie, w końcu ośmieszyła Marklona przed Vasto, który nawet nie zareagował, ba właściwie zabronił Szefowi Bezpieczeństwa zrobić z tym cokolwiek. Tak, drobny gest jej wówczas nie umknął. Z drugiej jednak strony, jeśli im się nie uda, zostanie schwytana, jej śmierć poprzedzą tortury. Pytania, na każde odpowiedź będzie brzmieć "Nie wiem", sama El natomiast będzie liczyć się z faktem, że pocierpi sporo zanim w końcu ją zabiją. Co też jest swego rodzaju wybawieniem, bo jaka żywa istota chciałaby pracować całą swoją egzystencję za jeden błąd jaki popełniła? Jaki człowiek chciałby cierpieć i nie mieć możliwości uwolnienia się od koszmaru. W jakiś sposób musiała się wyswobodzić, prawda? Tylko jak? Poprzez śmierć? Sama ta myśl przyprawiła ją o dreszcze. Nie chciała tak marnie kończyć egzystencji. Jednak trzeba coś wymyślić...
Kilka godzin upłynęło jej przy stole z własnymi myślami, urządzenie wyglądało obiecująco. Ujęła je w dłonie i rozłożyła przed Kallidahinem.
– Da radę? — Zapytała hakera przygryzając lekko wargę. W prawdzie miała okazję widywać takie klucze, kilkanaście nawet udało jej się skraść, ale większość z nich nie była własnością Imperium, więc i ten może być niewypałem.
– [Popraw to jeszcze tutaj i chyba będziemy gotowi, więc poza moimi przekaźnikami czego jeszcze będziesz potrzebować?] — zapytał telepata. Dziewczyna usiadła obok wykańczając swoje dzieło i podała je Mrkt'owi, który szczęśliwie zrobił swoje ładując... wspomniane wcześniej holowideo oraz kilka innych smaczków. Najzwyczajniej zasypując ogromną ilością śmiecia pamięć tego nośnika. Chwilę później wziął się za zakodowanie go sekwencją jaką niegdyś wykradł przy okazji innego zlecenia. Tak, w ten sposób samo odszyfrowanie treści zajmie trochę czasu, a zanim oni się zorientują, załoga "Czarnej Fortuny" będzie już daleko poza granicami Syngii.
– Właściwie... Chyba tylko komunikatory i zakłócacze sygnału. Jakoś musimy nie dopuścić do wykrycia zanim nie wepnę Cię do sieci. — Odpowiedziała, po chwili rozpoczęła poszukiwania sprzętów jakie mogły jej się przydać. Część urządzeń wylądowała w jej sakwie, kilka z nich postanowiła zanieść jeszcze Shi'ido, skoro to z nim będzie wyruszać na tę bardziej niebezpieczną część.
Skoro o niebezpieczeństwie mowa. Elena z niecierpliwością małego dziecka wypatrywała tej chwili, gdy wypuszczą ją w teren. Gdy będzie mogła ruszyć i działać nieskrępowanie. Badając własne możliwości. Tak więc ostatnie minuty przed odprawą spędziła wałęsając się po pracowni Hakera, którego nawet już nie irytowała, zaczął ignorować ją, w końcu miał swoje zadanie i też musiał się przygotować.
– [Gotowe.] — Powiedział Mrkt podając klucz dziewczynie. Elena obejrzała go, po czym wrzuciła do torby.
– Dzięki. To chyba czas na odprawę, prawda? — zapytała po chwili, uśmiechając się delikatnie do niego. — Wiem, że najchętniej zostałbyś tu gdzie jesteś. Zdaję sobie z tego sprawę, jednak bez ciebie to może się nie powieść, potrzebny jest mi ktoś, kto będzie nadzorował całość i nas pilnował. Ucho potrafi zmieniać kształt prawda? Ale nie oszuka sensorów w bazie. Ja nie mam takich umiejętności jak ty. Więc proszę, nie gniewaj się już. Dobrze? — Powiedziała do niego, niemal tak ciepłym tonem na jaki udało jej się zdobyć. Tak, Kallidahin mógł zauważyć wyraźną różnicę w jej zachowaniu, w stosunku do ludzi była zdecydowanie bardziej zdystansowana, czy wręcz wroga, albo okazywała strach wymieszany z tą zadziornością, w kontaktach z nim, Ucho i innymi kosmitami była inna, jakby bardziej rozluźniona, spokojniejsza.
Ich myśli zostały przerwane poprzez wezwanie, jak cała reszta zespołu mieli teraz stawić się na odprawie. Zgodnie z informacjami jakie uzyskali, niedługo fregata będzie w pełni sprawna. Tak więc to będzie start ich operacji. Zielonooka nie mogła się już doczekać, jej serce drżało z każdą minutą, a całość zdawała się wydłużać do wieczności w czasie, jakby w jej umyśle właśnie wszystko nabrało ślimaczego tempa...


wyjątkowo krótko, bardzo źle się z tym czuję, lol
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Następna

Wróć do Fregata "Czarna Fortuna"

cron