Content

Fregata "Czarna Fortuna"

Pokoje gościnne

Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 3 Sty 2020, o 23:30

Miało być pięknie, wejść zgarnąć fanty i wyjść. Informator wiedział dobrze co jest na pokładzie, nie przewidział tylko, że tak szybko wystartuje. Gra w chowanego w nieskończoność nie jest zbyt zabawna, zwłaszcza gdy siedzisz w małej przestrzeni i chcesz siku. Elena pewnie by dała radę, gdyby nie zamieszanie związane z atakiem piratów. W ogólnym chaosie ktoś wpadł na nią przypadkiem. Kilka ciosów później wyjaśniła mu że nie powinien nachodzić damy w toalecie. Z jakiegoś powodu nie zabiła rzucając się do ucieczki. Gra w chowanego jest znacznie trudniejsza kiedy przeciwnik wie, że gdzieś tam jesteś.

Sytuacja wyglądała na dosyć słabą. Fakt złapali ją i nie zabili, ba, nawet niespecjalnie poturbowali. Ale to?
- Cześć kocie.
Głos dobiegł gdzieś z tyłu i powoli otworzyła oczy, siedziała na podłodze pokoju, oparta plecami o coś twardego. Poruszyła rękoma i nogami, jej mobilność była mocno ograniczona. Spojrzała w dół. Wsadzili ją do worka i zawiązali pod szyją. Chuje. Spróbowała się odwrócić, ale worek najwyraźniej był przywiązany do krzesła. Pokój był urządzony z klasą, a jej wprawny wzrok wypatrzył kilka fantów godnych zainteresowania. Czy to ozdobna statuetka. stojący na stojaku miecz czy obraz zajmujący wyeksponowane miejsce. Takie rzeczy nie należały do najtańszych. W żadnym jednak przypadku nie mogły jej pomóc w obecnej sytuacji.
- Zapewne teraz próbujesz znaleźć swoje rzeczy, leżą na stole wystarczy wziąć - w głosie przebrzmiewała lekka drwina. Elena nie była w stanie rozgryźć akcentu. W końcu jej rozmówca pojawił się w zasięgu wzroku. Niewielki niebieski baryłkowaty słonik o dużych oczach i jeszcze większych uszach. Spoglądał na nią z góry stojąc z rękoma w kieszeniach.
- Złapała cię moja ekipa kocie, to pewnie wkurzy Marklona a i tak nie jest miły. Zatem zrób wszystko o co cię poprosi a może nie będzie bolało.
Ortolanin odwrócił się z zamiarem wyjścia. Ale jeszcze na chwilę się zatrzymał.
- Pięknie mu przywaliłaś.

Kiedy tylko mały mężczyzna wyszedł Fox została sama i jeszcze raz oceniła swoje szanse na ucieczkę. Siedziała w ciasnym worku z podkulonymi pod brodę nogami. Nie była związana ale worek przywiązano do krzesła a dodatkowy sznur szedł dookoła jej szyi. Gdyby tylko udało jej się uwolnić. Za nią leżały na stole jej rzeczy w tym także wierny wibronóż. Z pewnością wystarczyłby żeby uwolnić się z worka. Pozostał tylko drobny problem jak go zdobyć, i co zrobić potem.
Niesforne włosy wchodziły jej do oczu, ograniczając i tak już kiepską widoczność. Dobrze że chociaż zdążyła się wysikać...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 4 Sty 2020, o 02:34

"Czarna Fortuna" jawiła się blaskiem tysięcy jak nie setek tysięcy kredytów, każdego potencjalnego zainteresowanego kusiła, wabiła do siebie. Jakby przywodziła tylko bogactwo. Obietnice, czułe słówka i... Nic więcej. Majestat okrętu zaparł dech dziewczynie, która właśnie pośród zgiełku załadunkowego wślizgnęła się niepostrzeżenie. Krok pierwszy został zaliczony śpiewająco. Żaden z systemów alarmowych jeszcze nie zawył, nikt z załogi fregaty jeszcze jej nie widział, nie podniósł krzyku demaskując zielonooką. Wszystko poszło zgodnie z planem. Uzbrojona w wiedzę na temat swojego celu i przybliżonego czasu odlotu mogła lawirować korytarzami w poszukiwaniu łupu.
Jej zleceniodawca doskonale wiedział czego chce, i właśnie to było też celem, kredyty teraz sprawą drugorzędną zważywszy na przyspieszone tętno w każdej sytuacji, kiedy okoliczny patrol niemalże ją nakrył. Dziewczyna zamierała z wrażenia. — uda się? nie uda? — przeszło jej raz, drugi przez głowę gdy ponownie udało się jej uniknąć wykrycia. Zabawa w kotka i myszkę była tym, co jest ciekawe i zajmujące, jednak szybko się nudzi, gdy poziom trudności zaczyna drastycznie spadać. Tak było i w tym wypadku. Tak było i teraz, gdy ukryta przed wzrokiem kamer i patrolujących korytarz członków załogi "Czarnej Fortuny" Elena wyczekiwała odpowiedniego momentu, by zniknąć i więcej tu nie wracać. Sprawę utrudniła jednak ludzka fizjologia, przypomniała o sobie w najmniej oczekiwanym omencie, tak więc niemalże już z pamięci poruszając się po korytarzach, płynnie niczym kot i bezszelestnie udała się tam, gdzie Imperator piechotą chodzi. Wszystko to potoczyło się dość szybko, jak na jej gust zbyt szybko w takiej sytuacji. Toaleta, niespodziewana wizyta kogoś z załogi i odruch obronny, chrupnięcie zasugerowało wtedy, że czyiś nos został złamany. Uciekać, zniknąć, ponownie zaszyć się i przeczekać. Taki był plan, więc i kryjówka już upatrzona...
Tępy huk był wstępem do tego, co nastąpiło już później, zaszumiało i pociemniało. Jakby gdzieś tam świadomość uciekła w samoobronie przed większym cierpieniem? A może po prostu to pierwsze uderzenie miało ją wyłączyć niczym droida. Obolałe ciało sugerowało, że załoga nieco sobie poużywała w tym czasie. Szmer, szur. Ta pozycja była bardzo niewygodna. Podkulone niemalże pod samą brodę nogi i złożone ramiona. Jak długo brak przytomności pozwolił na opuszczenie tego ważnego fragmentu w czasie, tego wycinka, w którym załadowali ją do tego śmiesznego worka, który przywiązali do krzesła? Szyja spętana osobny, więzy uwierały i nie było to przyjemne, jednak tragedii nie było. Zdecydowanie nie.
Otoczenie było interesujące i zapraszające, jakby osłodą całej tej sytuacji była ekspozycja, dumnie wystawione artefakty, miecz który przykuwał oko oraz ta statuetka. Spieniężenie tego pozwoliłoby opuścić ten system i znaleźć się zdala od niebezpieczeństwa, jednak co po bogactwie, którego niebędzie można wynieść z okrętu, który był w trakcie podróży kosmicznej? Szanse na ocalenie tudzież ucieczkę były obecnie nie tyle równe zero, co po prostu poniżej. Dziewczyna nieprzychylnie skomentowała własną głupotę, w jedynym sanktuarium jakim był jej umysł spowity brakiem ciszą...
– Cześć kocie. – Właśnie tą samą, którą zakłócił czyiś głos, niszcząc jej błogość, jednak próbując się ruszyć złodziejka zdała sobie sprawę z tego, że właściciel był... Za nią? Zapewne. O ironio. Oczy rozszerzyły się i szarpnęła jeszcze gwałtowniej gdy zrozumiałą, że wszystkie jej narzędzia, każda sonda i nawet jej nóż, są gdzieś poza jej zasięgiem. Chwilowa panika ogarnęłą umysł dziewczyny, ułamki sekund, przyspieszony oddech przerwał ciszę, której zaraz zawtórował tajemniczy rozmówca. — Zapewne teraz próbujesz znaleźć swoje rzeczy, leżą na stole wystarczy wziąć. — kpina obecna w głosie raniła bardziej niż jakikolwiek oręż, tortura jaką mógł wystosować kapitan tego okrętu. Powoli właściciel głosu ukazał swe oblicze burząc wizerunek jaki El wykreowała w swoim umyśle. To? Coś? Ten mały... Orto.. Ortol... Słonik? On był jej oprawcą teraz? Los zakpił okrutnie.
– Twoja ekipa? — pomyślała patrząc z niedowierzaniem na to stworzonko przed sobą, kto by przypuszczał, że ten niepozorny słonik może mieć podwładnych? Ba! Całą drużynę, zespół? Kim jesteś? Chyba nie szefem ochrony, prawda? Towarzysz powoli zmierzał ku wyjściu z tegoż pomieszczenia. Komplement miał chyba rozluźnić atmoswerę? Możliwe, cichy chicot wyrwał się z piersi zielonookiej złodziejki jakby w odpowiedzi na jego ostatnie słowa. Po czym nastała cisza, ponownie właśnie to przeraźliwe wrażenie, ten nieodparty świst w uszach przebijający świadomość sprawił, że Ellie przymknęła oczy w zadumie. Ponownie oceniając swoje szanse na... Ucieczkę. Jaką ucieczkę? Czy to w ogóle teraz ma sens?
Błąd czy może oczko puszczone przez małego słonika w kierunku dziewczyny? Więzy uwierały szyję jednak... Tylko ją, ciasny worek był jedynie dyskomfortem dla kogoś tych rozmiarów. To zapewne będzie boleć bardziej jeśli się nie uda na czas. Czas, no właśnie tego nie miała za dużo, cokolwiek sprawiło, że jej strażnik właśnie opuścił pomieszczenie zasugerowało też, że powinna się pospieszyć. Skupienie wywołało zmarszczki na jej twarzy, szarpnięcie pomogło odgarnąć włosy na chwilę, nie mniej jednak te niesforne kosmyki zaraz wróciły na swoje miejsca, nieważne. Teraz absolutnie nie miało to znaczenia. Obolałe mięśnie aż stękały gdy jedna z rąk wsunęła się między kolano a brodę, próbując wydostać choć częściowo palce, to samo El uczyniła także z drugą ręką, dyskomfort był o tyle duży i nieznośny, że trzeba było znaleźć wsparcie w krześle, do którego jak na ironię była przywiązana.
Szorując własne dłonie i nadgarstki dziewczyna poszukiwała teraz supeł podtrzymując tę konstrukcję, wystarczy delikatnie go poluźnić, choć trochę, tylko po to, by uwolnić własne ramiona. Jeszcze troszkę, nieco błądząc po omacku udało się jednak natrafić na odpowiedni węzeł, szyja mogła wreszcie poruszać się normalnie. Odrobina komfortu, ale nie czas teraz na jęczenie, bo coś wytarło skórę. Piekło jak cholera, to fakt, jednak drugorzędny i małoważny w obecnej sytuacji. Ręce dalej pracowały próbując wślizgnąć się z powrotem do worka. Teraz mając już całkowicie mobilną szyję dziewczyna zmusiła własne ciało do wykonania dość karkołomnego zadania, obrócenia się, napierając worek by dać sobie jak najwięcej przestrzeni, to wystarczy. Krzesło było już widoczne, za nim stół, a na stole jej narzędzia. Ręce wystarczą na chwilę obecną. Ponownie zapiekło, zabolało, gdy palce znalazły się pod brodą, nastęnie przewędrowały wyżej wydostając się z worka, najważniejszym było teraz sięgnąć węzłów przy samym krześle.
Coś chrupnęło i przeskoczyło w ramieniu, które miało wykonać to zadanie, delikatny jęk wydostał się z płuc dziewczyny, która teraz z determinacją próbowała sięgnąć do odpowiedniego sznurowania. To nie mogło być niedopatrzenie ze strony jej oprawcy, wszystko poszło zbyt łatwo. Uwolnienie worka od krzesła było kolejnym krokiem na drodze do ucieczki stąd. Niczym kaleka czy też niepełnosprawny młoda złodziejka wdrapała się na krzesło, by obejrzeć ten stół dokładnie, wszystkie mięśnie wyły z bólu, wstrzymując oddech i pchając własne ciało chyba tylko siłą swojego umysłu udało jej się uzyskać dostęp do stołu. Pokracznie rzucając się na niego zbliżyła się do wibronoża, który aż prosił o użycie. Tak więc leżąc już pewnie w dłoni, wykonał swoje zadanie śpiewająco, niszcząc płótno i oswobodzając z obrzydliwie ciasnego więzienia.
Coś chrupnęło, coś przeskoczyło, coś jeszcze zawyło gdy Ellie prostowała się teraz i rozciągała. Wszystko było na swoim miejscu, nic nie bolało bardziej... Niż urażona duma, której podreperowaniem może być jedynie ucieczka z okrętu, ale gdzie w tym układzie są kapsuły ratunkowe? Gdzie właściwie zawędrowała ów fregata? Aby odpowiedzieć na to pytanie "kot" zbliżył się do drzwi, przez które chciał wyjść. Konsola wypluła dobrze znajomy kod ODMOWA DOSTĘPU, który tylko utwierdził uciekinierkę w przekonaniu, że aż tak łatwo być nie mogło.
Cicho wzdychając El zebrała swoje sondy, zrobienie z nich użytku wydawało się teraz najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. Taki zamek przeważnie miał czasomierz, który po kilku nieudanych próbach blokował interfejs przed interwencją, zamykając każdy z systemów jaki był dodatkowo podłączony, prawda? Błędne wpisanie kodu przywołało znów komunikat, i znów, i znów. Wreszcie upragniona blokada, czasu było bardzo niewiele, zamek zresetuje się w ciągu minuty, należało działać szybciej. Kolejne próby wydłużą tylko czas blokady, a to może już niesprzyjać. Tak więc dziewczyna ponownie dotknęła konsoli palcami poszukując maskownicy chroniącej chip kontrolny. Jest, tutaj. Nóż posłużył tym razem do delikatnego podważenia kawałka plastiku, dlaczego one zawsze są z tak słabego tworzywa? Ta myśl chyba nigdy nie przestanie jej bawić, owszem wprawne oko jest wstanie wychwycić ten moment, gdy struktura kłamie i wówczas odkryć, tę piękność jaką są układy scalone i wiązki kabli. Ale ale, poprzestając na tym można by wywołać alarm, dlatego należało się zmieścić w jeszcze 23 sekundach, odliczanych wraz z oddechem, margines błędu był niewielki, zawsze jednak istniał. Sonda znalazła się na swoim miejscu. Ciche kliknięcie wywołało uśmiech na twarzy. Dawno zapomniany, niezbyt szeroki, jednak uśmiech.
Poziom dostępu został zresetowany przy użyciu błędu w oprogramowaniu chipu kontrolnego. Na moment przed zwolnieniem blokady interfejsu klucz do zamka ukazał się na ekranie samej konsoli dotykowej. Wystarczyło tylko potwierdzić, gdy już zegar się zresetuje. Kolejny przyjemny dźwięk dla uszu złodziejki, drzwi ustąpiły technologii znacznie lepszej. Wolność. Słodka wolność... Moment.
Badając ekspozycje dziewczyna upewniła się, że żaden z systemów alarmowych nie jest podłączony ani do tej przepięknej statuetki oraz eksponowanego miecza, który może być wart więcej niż cały jej miesięczny dorobek. Sam artefakt znalazł swoje miejsce w małej sakwie, jaką miała przy sobie teraz, przepasała się ponownie, a miecz, oj ostrze też musiało opuścić swoją ekspozycję, problemem będzie zamaskowanie go, ale może jednak da się gdzieś je ukryć, może wrócić tutaj gdy już fregata wyląduje? Ale gdzie wyląduje? No właśnie, na co? Ważniejsza będzie kapsuła ratunkowa.
Z planem uformowanym w głowie i myślą jak się stąd wydostać dziewczyna opuściła to pomieszczenie wraz z pamiątkami, będąc jeszcze na korytarzu wydedukowała, w którą stronę powinna się udać, tak więc ruszyła przed siebie. Co było dziwne, właściwie nikogo z obsługi nie spotkała teraz, czy wydarzenie jakie miało miejsce na statku był aż tak ważne? Skręcając w następny korytarz wstrzymała oddech z wrażenia, oto w oknie tam, na końcu majaczyły symbole Imperium, więc fregata zawędrowała w niebezpieczną przestrzeń? Jeśli Ellie miała jeszcze jakieś nadzieje na ucieczkę, na powierzchnię planety, to właśnie zostały one rozwiane. Kapsuła! Tak, teraz ważniejsza będzie kapsuła! Jednak w tej sytuacji czy nie spróbują zestrzelić obiektu, który tak nagle opuści okręt? To było oczywiste, nie trzeba żyć bardzo długo by zaobserwować sposoby działania "miłościwie panującego" Imperium, nie trzeba mędrca z pustyni by to wiedzieć. Nie mniej jednak gdzieś należało się zaszyć, tylko gdzie? Może właśnie w owej kapsule?
Z nowym postanowieniem Elena ruszyła przed siebie unikając monitoringu i załogi, jeśli ktokolwiek patrolował teraz korytarze, należało albo go ogłuszyć, albo zniknąć z oczu. Plan prosty? Tylko wykonanie mogło leżeć.
– Myśl, myśl... — mruknęła do siebie rozważając swoje opcje z ukrycia, niefortunnie tym razem inna toaleta stała się kryjówką. Głowa uniosła się wyżej, ta krata wentylacyjna wydaje się być dość luźno zamocowana. Gdyby tylko delikatnie podważyć i odkręcić te śruby tutaj... Tak! Z brzękiem krata spadła na ziemię sygnalizując wszystkim, że coś tu się stało. To właśnie ten moment, w którym Elena po prostu czmychnęła do szybu, łapiąc jednocześnie ten kawał perforowanej blachy i mocując go "na ślinę i słowo honoru" za sobą. Teraz tylko oddalić się z miejsca zdarzenia...
//Pozostawię cliffhanger tutaj, gdyż co nie zostało wypowiedziane, może zostać wykorzystane, prawda?
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sty 2020, o 10:01

- Płacisz 100 kredytów.
- No dobrze miałeś rację, musimy poprawić parę rzeczy.
Mężczyzna wręczył chip kredytowy niewysokiemu ortolianinowi. Niebieska łapa przyjęła kredyty i zniknęła w kieszeni. Zakład to zakład. Obaj stali przed holoekranem pokazującym wyczyny panny Fox.
Dopa nigdy nie był w stanie zrozumieć tego co się działo w umyśle Marklona. Ten człowiek był niesamowicie praktyczny, i zupełnie pozbawiony uczuć.
- Szybko się uwolniła, całkiem gibka. - zagaił by kontynuować rozmowę i być może wyciągnąć jeszcze jakieś kredyty od współrozmówcy.
- Tak.
- ...
Pomysł wykorzystania dziewczyny do testu penetracyjnego był całkiem szalony, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Szef ochrony był jednak pewien swego. Obiekt wyglądał na utalentowany, w końcu ukrywała się prawie dwa dni na pokładzie i nikt jej nie znalazł. Należało zatem wykorzystać okoliczności a przy okazji przetestować zdolności potencjalnego nowego nabytku.
- nie wierzę. HłyHłyHły - ortolanin zaniósł się śmiechem widząc jak złodziejka pakuje do sakwy posążek i zabiera miecz. - lepiej żeby go nie zepsuła bo Vasto się wkurzy.
- To podróba, cenny jest tylko posążek.
- to u nas są kopie? - Maskey ciągle dowiadywał się czegoś nowego.
- Repliki, kosztują jakieś grosze, 20-30 tysięcy a wyglądają ładnie.
Kwestie takie jak wartość przedmiotów w otoczeniu huttów nabierały nieco innego wymiaru. W każdym razie obaj obserwowali jak złodziejka zbiera swoje rzeczy i podchodzi do terminala. Minutę później drzwi się za nią zamknęły. Ekran zmienił się teraz na plan fregaty z migającą na nim małą czerwona kropką.
- Szybka jest, trzeba jej było trochę dołożyć.
- Nie, na to przyjdzie czas, chcę zobaczyć co wie.
Sygnalizator wskazywał pozycję El i obaj ochroniarze nie mieli problemu z obserwowaniem na kamerach jej ucieczki. Człowiek stał i patrzył niczym marmurowy pomnik. Ortolanin od czasu do czasu wydawał chrumknięcia uznania.
- Kończymy, zmierza do kapsuły ewakuacyjnej. Tam ją wyjmiemy.
- A co jeżeli odpali?
- to zdejmiemy ja z ziemi. Jest dobra ale nie aż tak dobra.

Kilka minut później kobieta zniknęła z nagrań monitoringu skrywając się w szybach wentylacyjnych. Ze smutkiem musiała stwierdzić że konstruktorzy przewidzieli obecność szkodników w szybach i wspawali kraty oraz wąskie gardła. Ograniczony przez obcy obiekt przepływ powietrza powodował wzrost temperatury. Spocona i zmęczona musiała wyskoczyć na korytarz. Z prawej słychać było ciężkie kroki butów. Z lewej cisza, naturalnym wydało się więc udanie właśnie w tym kierunku. Zobaczyła przed sobą dobrze oznaczone włazy kapsuł ratunkowych. Nie był to główny korytarz zatem z pewnością należały do gości albo kogoś podobnego. Szanse na ucieczkę własnie znacznie wzrosły.
Ból w plecach pojawił się bez żadnego uprzedzenia, a towarzyszący mu dźwięk ogłuszacza był jej dobrze znany. Próbowała uciekać lecz kończyny znów odmówiły jej posłuszeństwa. Osiągnięciem było że padła na plecy nie na twarz.
- Cześć kocie.
Znajomy głos
- Byłem pewien że docenisz gościnę.
Ortolanin stał w otoczeniu czwórki najemników uzbrojonych po same nosy, gdyby nawet zdołała wyciągnąć wibroostrze na którym właśnie zacisnęła się jej dłoń...
- Niestety wyszłaś bez pożegnania, to niekulturalne.
Ogłuszacz uniósł się ponownie i wraz z trzaskiem wystrzału straciła przytomność.

Jakiś czas później.

Otworzyła z wysiłkiem oczy, nadal tam był, a ból przeszywał jej całe ciało. Niewiele się zmieniło od czasu kiedy ocknęła się po raz pierwszy. Całe ciało promieniowało bólem, chłosta była bardzo bolesna, a oprawca nie zwracał uwagi na krzyki i błagania, może dlatego że był droidem? Nie było to teraz najważniejsze. Najważniejszy był wysoki mężczyzna o kruczych włosach i czarnych oczach. Jego bladą twarz przyozdabiał teraz opatrunek skrywający mocno czerwony nos. TO jego walnęła w toalecie. Patrzył na nią z beznamiętnym wyrazem twarzy. Jej cierpienie i upokorzenie nie robiło na nim żadnego wrażenia. Ubrany był w czarny mundur przypominający jej mundury imperialnych oprawców. Obok stał droid B1 w radosnych pomarańczowych barwach, ktoś miał chore poczucie humoru robiąc z kata kolorową istotę. Droid trzymał w manipulatorze porażacz elektryczny.
- Skoro już mamy za sobą osobiste animozje. - Głos mężczyzny był nosowy, prawdopodobnie przez opatrunek - to możemy przejść do rzeczy.
Podszedł do wiszącej za ręce dziewczyny, gdy to robił zaskrzeczała jakaś maszyneria i serwomotor uniósł Elen tak by sięgała twarzą do twarzy mężczyzny. Gdy tylko się zbliżył wyczuła od niego woń alkoholu starannie maskowaną perfumami. Wspomnienia uderzyły ją niczym cios pięścią w twarz. Spróbowała go kopnąć szarpiąc się instynktownie, lecz jej nogi były również skute i unieruchomione. Mężczyzna spokojnie przeczekał krótki atak paniki. Kiedy dziewczyna się uspokoiła wrócił do zadawania pytań.

- Powiesz mi teraz kim jesteś, jak się tu znalazłaś i kto Cię wynajął. Jeśli będziesz grzeczna porozmawiamy o opcjach. Jeśli będziesz niegrzeczna.
Szok elektryczny przeszył udo dziewczyny, Krzyknęła. Dopiero teraz zrozumiała znaczenie koloru droida. Pomarańczowa plama oddaliła się.
- Jestem zajętym człowiekiem, więc nie mam dużo czasu, a naprawdę nie chcesz żebym stąd wyszedł. Zamieniam się więc w słuch.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 5 Sty 2020, o 21:49

– Jestem zajętym człowiekiem, więc nie mam dużo czasu, a naprawdę nie chcesz żebym stąd wyszedł. Zamieniam się więc w słuch. — Ostatnie słowa choć wypowiedziane dość beznamiętnie, to niosły ze sobą powagę. Bezduszną i bezlitosną prawdę na temat tego, że dziewczyna nigdy nie miała szans się wydostać z tego okrętu. I choć panika ustąpiła, to tętno nadal było podwyższone, po słowach Stonmala zapadła ta niezręczna cisza, przerywana tylko płytkimi oddechami wiszącej złodziejki. Ból jaki promieniował z każdego zakamarka jej ciała brutalnie przypominał jej o tym co miało miejsce kilkanaście godzin wcześniej. Całość nie była jakimś snem, w którym trwała, lecz brutalną rzeczywistością. Tym drapaniem z tyłu głowy, które nie pozwalało jej nawet na chwilę przestać myśleć.
"Zatem zrób wszystko o co cię poprosi a może nie będzie bolało." — Więc to o to chodziło temu małemu słonikowi, Ortolaninowi? (Chyba tak nazywała się ta rasa) Tym było to "kryptyczne" stwierdzenie, zapowiedź tego, co miało miejsce właśnie w tej chwili? Mężczyzna o kruczoczarnych włosach zdawał się być obojętnym na wszelkie jęki, czy też krzyki, ale nawet na to nie ma teraz już sił. Dziewczyna spojrzała mu w oczy tylko po to, by przekonać się o bezdennej pustce jaka w nich się kryła. Emocje nie istniały, wszystkie ruchy wyuczone, uczucia jakiekolwiek by nie były ukryte bądź stłamszone w masce powagi i, może, malującego się delikatnie zniecierpliwienia rozmówcy, który wolałby być gdzieś indziej i robić coś innego.
– A może jednak chcę żebyś stąd wyszedł? — rzuciła bezwiednie w odpowiedzi do mężczyzny złodziejka. Jakby nie rozumiejąc powagi sytuacji w jakiej się znalazła. — Czy w innym wypadku twój nos... — słowa nigdy nie opuściły jej gardła gdy ostry ból ponownie przeszył jej udo, pomarańczowa kropka była blisko, po czym oddaliła się. Całe to napięcie jakie przepływało w tamtej chwili przez jej ciało skutecznie ją usztywniło. Następne sekundy spełzły na łapczywym wciąganiu powietrza, nie było już krzyku, może delikatny chichot, który świadczył o wątpliwej poczytalności. Bawiło ją to? A może w jakiś chory sposób podniecało?
– Zła odpowiedź. — Krótko, zwięźle i na temat. Twarz nadal nie wyrażała niczego, zimne spojrzenie zasugerowało, że te ekscesy nie wywarły żadnego wrażenia na rozmówcy. — Zacznijmy raz jeszcze, kim jesteś? — rzucił mężczyzna tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Bezwartościowym śmieciem, który chciał chciał zaro... — impuls bólu zatrzymał ją w pół zdania, ponownie tyle wystarczyło, aby dziewczyna się zamknęła przynajmniej na chwilę. — No dalej... stać cię na więcej...
– Oczywiście, że tak. Nie mniej jednak nie chcesz się o tym przekonać... Śmieciu. Więc jak powinienem się do ciebie zwracać?
– El... Elena Fox... — słowa wypowiedziane przez złodziejkę były niemalże szeptem, a może to fakt, że właśnie zwiesiła głowę sprawił, iż była ledwo słyszalna przez swojego oprawcę. Ton zrezygnowania zasugerował jednak, że rozmowa chyba potoczy się zgodnie z oczekiwaniami mężczyzny sprawującego obecnie "pieczę" nad schwytaną. — Jaki to ma sens? Nie możesz po prostu mnie zabić?
– Żaden, jeżeli tak bardzo chcesz śmierci... A może jednak wolisz przeżyć, panno Fox? — Jego głos nie zdradzał żadnym emocji, w tamtym momencie chyba nawet nie zależało jej na rozpracowaniu tego człowieka, przegrała tę potyczkę, widok "zbitego psa" nie zmienił nic w sposobie mówienia, zachowaniu Marklona. Po prostu chciał jak najszybciej wydobyć z niej informacje, których potrzebował i zająć się ważniejszymi sprawami. Po co ta cała fasadka? Nie lepiej faktycznie zrzucić ją wraz ze śmieciami w przestrzeń kosmiczną i mieć problem z głowy? — Zatem, jak się tutaj znalazłaś?
– To akurat było dziecinnie proste. — Zielonooka spojrzała na mężczyznę przed sobą i... uśmiechnęła się szeroko, jej poobijana twarz, poturbowane ciało zdawało się kontrastować teraz tym grymasem, jaki właśnie się pojawił. — Macie żałośnie niskie standardy zabezpieczeń. Nigdy nie przypuszczałam, że coś tak banalnego jak załadunek będzie stanowić najlepszą drogę na pokład. Wasze systemy wykrywania to żart, jeśli można w tak prosty sposób je obejść i wmówić komputerom, że nie istnieję. — Wypowiedź przerwało tym razem kasłanie, El musiała wreszcie złapać oddech, gardło piekło, usta szukały choć odrobiny wilgoci w powietrzu. Oczy dawno straciły swój blask, ale stanowczo wpatrywały się w mężczyznę przed nią, jakby go oceniała? Szufladkowała? Ciekawe co może chodzić po głowie kogoś w tym stanie? — w końcu, całe dwa dni zwiedzałam Galaktykę na pokładzie jednego z bardziej luksusowych okrętów, prawda? — chwila niepewności zagościła na twarzy dziewczyny, gdy Marklon zbliżył się jakby reagując na tę prowokację ale ból nigdy nie nastał. Ciszę przerywało tylko dyszenie schwytanej. Więc strach jednak bierze górę nawet teraz? Czyli jakaś wola życia w niej została. — Musicie zdecydowanie zaktualizować wasze systemy, inaczej wpadek takich jak ta, będzie więcej... Jeśli wieść się rozniesie, że na pokład fregaty Huttów tak łatwo wejść... Czy "Jego Ślimacza Mość" może wie o mnie? — ostatnie pytanie padło tak nagle, tak niespodziewanie, że dopiero po chwili dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała. Zaciskając powieki odwróciła głowę na bok i już oczekiwała na kolejny wstrząs bólu... Który nigdy nie nadszedł. Zamiast tego poczuła ciężar dłoni na własnej głowie, zamarła w bezruchu nie wiedząc co zrobić w tej chwili. Odgłos bijącego serca przebijał się przez ciszę i jej własny oddech pełen strachu.
– Grzeczna dziewczynka, widzisz... To nie takie trudne. — Kpina obecna w głosie funkcjonariusza bezpieczeństwa szybko upewniła ją, że mężczyzna wcale nie pała żadnymi cieplejszymi uczuciami w stosunku do niej. Trudno się dziwić, w końcu jego nos już nigdy nie będzie tak "piękny" jak kiedyś. — Do rzeczy, kto cię wynajął?
– Nie wiem kto to. Najprawdopodobniej ktoś, kto chyba was nie lubi. — Odpowiedziała niepewnie Elena, wstrzymany przez moment oddech wskazał Marklonowi jej obecny nastrój dość wyraźnie, więc tak łatwo ją złamać? Cz może ona od początku była zepsuta? Szef Bezpieczeństwa nie powiedział nic, jakby oczekiwał, że ta będzie kontynuować. — Moim kontaktem był Rodianin o imieniu Nyth, nic więcej, pewnie to nawet nie było jego prawdziwe imię. Celem była sala tronowa Vasto.
– Sala tronowa? Kontynuuj, proszę, a może... Twoje szanse na przeżycie przekroczą granicę zera.
– I tak... Nie mam już nic do stracenia, prawda? — rzuciła beznamiętnie Elena, nawet nie patrząc już na swojego rozmówcę, głęboki oddech. Ciało powoli odpuszczało, a powieki stawały się coraz cięższe, sądząc po tym, że dziewczyna ma problem określeniem gdzie obecnie znajduje się jej partner do rozmowy, to za chwile straci przytomność? — W sali tronowej znajdowały się dwie rzeczy, na których zależało mojemu zleceniodawcy. Komputer przetrzymujący wszystkie dane dostępowe i kody do Banku Weteranów... Oraz... — dramatyczna pauza może i nie była konieczna, jednak złodziejka zaczynała mieć trudności z kojarzeniem faktów, zmęczenie? Stres w końcu zbiera swoje żniwo? Bardzo możliwe. — Schematy dotyczące Huttyjskiego Shell Armor.
– Doprawdy? — nuta zastanowienia się była obecna w głosie Stonmala, to zdecydowanie wymagało uwagi, Vasto musiał się o tym dowiedzieć jak najszybciej. Mężczyznę zaczęło intrygować, co ma jeszcze do powiedzenia. Cisza zasugerowała jej by nie poprzestawała na tej informacji.
– Macie egzemplarz na pokładzie, prawda? Głęboko wewnątrz jego oprogramowania zaszyte są także schematy. Wystarczy odpowiednio zaprogramowana sonda i można je pobrać. — Pytające spojrzenie ze strony funkcjonariusza ochrony spotkało się z nieco krzywym uśmiechem Ellie. — Zapewniam cię, nie znajdziesz tej sondy pośród moich rzeczy, ukryłam ją zaraz po dostaniu się na fregatę. Tutaj jej nie ma... Niestety... — urwała, na moment jej ciało nie wytrzymało, opuściła głowę jakby próbując wziąć oddech i ponownie skierować się w stronę rozmówcy. — chyba dostałam o raz za dużo w głowę, moja pamięć szwankuje. — Dodała po chwili, jednak czarnowłosy mężczyzna nie był o tym przekonany, blefowała, delikatne drżenie jej głosu zdradzało ją przed kimś, kto zjadł zęby w tym fachu. Kara mogłaby zakończyć tę rozmowę przedwcześnie sądząc po obecnym stanie Fox, a tego by nie chciał. Jego pracodawca z pewnością też wolałby się dowiedzieć jak coś takiego tyka, kto i dlaczego wiedział tyle na temat tego skarbu Vasto.
Funkcjonariusz bezceremonialnie przekroczył granicę przestrzeni osobistej i jednym pociągnięciem rozpiął bluzkę dziewczyny, ukazując liczne blizny po poparzeniach. Część z nich starsza, część świeższa, ciało przyozdobione było w różnych, losowych miejscach większymi i mniejszymi śladami poparzeń. Im niżej, tym było gorzej. Ktokolwiek miał okazję ją schwytać w dalekiej przeszłości chyba dobrze bawił się znęcając nad nią. nie mniej jednak na człowieku nie robiło to żadnego wrażenia, dokładnie wiedział czego szukać i gdzie. Chłód obecny w pomieszczeniu przywołał Elenę do świata rzeczywistego, w ferworze znów zaczęła się szamotać, jednak skutecznie unieruchomiona mogła tylko wierzgać. Na twarzy pojawił się grymas tak niekontrolowany tak prawdziwy i szczery, że musiał należeć do niej. Przez zaciśnięte powieki przelało się kilka łez, oddech momentalnie został spłycony, a pot wystąpił w odpowiedzi. Ręka Marklona jednak doskonale wiedziała gdzie ma się udać. Tak, w 99 przypadkach na 100 właśnie w staniku znajduje się ta "dodatkowa kieszeń". Nie trzeba być weteranem, żeby to wydedukować, zważywszy na fakt, że poprzedni skan przed przykuciem jej tutaj wykazał obecność ciała obcego właśnie w okolicy klatki piersiowej. To było kłamstwo, na którym szef bezpieczeństwa przyłapał ją po raz pierwszy. Czy ostatni? To się okaże.
– Mówisz o tym? — dłoń opuściła ten intymny obszar wraz ze swoją zdobyczą. Nie, oczywiście zapięcie bluzki nie było tym, czego dziewczyna powinna oczekiwać od niego. Prawda. Sam jednak dotyk, nawet jeśli nie mierzył w zadanie bólu czy też spełnienie własnych chorych żądzy, sprawił ból, psychiczny i dużo gorszy, znacznie silniejszy niż mógłby sprawić kat w postaci droida. To chyba wystarczyło, żeby całkiem ją złamać. Łzy lały się niemalże strumieniem, twarz odrzucona na bok i ukryta za grzywką, która opadła przysłaniając oczy.
– Zostaw... Mnie... — mruknęła przez łzy, wyprężona jak struna, co rusz dygocąc przez poziom temperatury, który był nie tylko niekomfortowy, lecz zabierał jej jeszcze te resztki poczucia bezpieczeństwa. Tak, czuła się naga, czuła się odarta ze wszystkiego, a jedyne o czym marzyła to uciec, schować się. Jej gra została złamana właśnie w tej chwili, maska pękła ukazując młodą dziewczynę, skrzywdzoną przez los, która nigdy nie powinna się tutaj znaleźć, niestety miała pecha trafić akurat na fregatę Vasto, jednego z dobrze sytuowanych Huttów, a z nim jak wiadomo, nie powinno się zadzierać. — Proszę... Nie...
Jej płacz, każdy ruch i każdy gest był obserwowany, oceniany jednak nie robił na nim wrażenia. Zimne i puste spojrzenie szefa ochrony rozwiewało wszelkie wątpliwości jego stosunku do pojmanej. Maska na twarzy funkcjonariusza nie zdradzała niczego. Jeżeli Marklon chciał dowiedzieć się czegoś więcej, to zdecydowanie musiałby dać jej czas na ochłonięcie, chociaż na tym etapie mogliby po prostu się jej pozbyć zachowując sprzęt, którego analiza może zająć czas, no właśnie czas, którego nie mają. Ona natomiast mogłaby przyspieszyć ten proces i pomóc w rozwikłaniu zagadki sondy, oraz tego kto ją wykonał i skąd wiedział o planach Shell Armor.

ponownie zostawię cliffhanger
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 6 Sty 2020, o 20:13

- Nie martw się nie zgwałcę cię. - Mężczyzna nie miał większych problemów z zauważeniem w którym momencie się załamała - Mam od tego ludzi. B11N status?
<skrr>- Skłamała dwa razy, prawdopodobieństwo 83% <skrr>
Mężczyzna skinął głową, jakby maszyna potwierdziła jego przeczucie.
- Widzisz, nie jesteś dość ładna by cię sprzedać jako niewolnicę. Masz zatem dwie opcje.
Odwrócił się tyłem dając tym samym znak, że jego bezcenny czas się skończył. Najwyraźniej nie miała za dużo do zaoferowania.
- Pierwsza to dalej ze mną pogrywać, i zapoznać się z mniej lub bardziej humanoidalnymi podwładnymi Maskey'a. Zwykle tak kończą odpady. Oni nie mają za dużych wymagań.
Szloch wyrwał się z piersi dziewczyny a po policzkach płynęły łzy. Cała się trzęsła z bezsilności, upokorzenia czy może wściekłości? Mężczyzny to już nie interesowało, miał ją w garści.
- Dlatego wybierzesz drugą opcję.
Zatrzymał się tuż przed śluzą, ledwie go widziała przez załzawione oczy. Mimo to jego słowa były bardzo wyraźne i zrozumiałe.
- Zrobisz wszystko co ci każę, opowiesz mi o wszystkim co wiesz, a wtedy zastanowię się czy pozwolić ci żyć. Teraz zajmie się tobą B11N, jeżeli spróbujesz uciekać zostaniesz surowo ukarana. Zrozumiałaś?
- Tak - zduszone słowo wyrwało się z zaciśniętego przerażeniem gardła. Pomarańczowa maszyna podeszła do wiszącej kobiety.
- Dobrze, doprowadź ją do porządku wracam za parę godzin, będziesz miała dość czasu na przemyślenie swojego postępowania, i przygotowanie się na konsekwencje kłamstwa.
Śluza otworzyła się i jasne światło oślepiło Elen, wydawało się jej że za drzwiami ktoś stał. Miała jednak poważniejsze problemy. Droid zwolnił uchwyty magnetyczne i z jekiem upadła na zimną podłogę. Rozciągnięte mięśnie bolały i nie działały najlepiej. Z resztą bolało ją całe ciało. pragnęła tylko stracić przytomność.
<skrr>- rozbieraj się<skrr>
- Proszę nie... tylko...
<skrr> rozbieraj się <skrr>
Płacząc i zaciskając zęby z bólu ściągnęła spodnie i bieliznę. Droid podniósł ją manipuatorem i nagą zawlókł w stronę niebieskiego pojemnika stojącego w kącie pomieszczenia. Po drodze minęli kilka urządzeń co do których przeznaczenia wolała się nie dowiadywać. Pojemnik był wypełniony jakimś lepkim świństwem. Maszyna podpięła nie broniącą się już złodziejkę do wysięgnika i założyła jej na twarz maskę. Ciemność otuliła znękany umysł dając jej wytchnienie...

Otworzyła oczy, nad nią był błękit nieba, widziała chmury i słońce, ciepłe powietrze delikatnie owiewało jej ciało. Wokół słychać było dźwięki jakichś stworzeń podniosła się gwałtownie jakby budząc się ze snu. Czy to znaczyło że umarła? Gdy tylko usiadła uderzyła ją brutalna prawda. Była w celi, słońce i chmury były wyświetlane na holoekranie sufitowym, sama cela była pozbawiona okna, zastępował je wyświetlacz. Chory żart jakiegoś sadysty. Oprócz łóżka i toalety w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze wielka kamera umieszczona centralnie nad drzwiami i wpatrująca się w nią. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie że jest całkiem naga. Zaczerwieniona rzuciła się na poszukiwanie czegokolwiek nadającego się do ubrania. I znalazła. Suknię wieczorową, niebieską. Skurwysyny.
To był rekord ubierania się w suknię bez pomocy osób trzecich. Gdy tylko jakoś się okryła spojrzała w sufit. Wyświetlał się na nim obraz patrzącej do góry dziewczyny w niebieskiej sukience. Musiała przyznać że gdyby zrobiła coś z włosami byłaby całkiem... zaraz. Blizny na twarzy zbladły i były ledwo widoczne, po razach nie pozostał żaden ślad. Fizycznie czuła się doskonale. I wtedy zrozumiała.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 7 Sty 2020, o 05:05

Bacta! Ta obrzydliwa maź która przyniosła jej wówczas ukojenie i pierwszy od tylu lat spokojny, błogi sen, to właśnie była bacta! A więc prawdą jest, że Huttowie posiadają potężne zasoby. Zaiste. Głowić można by się nad tym długo, nie mniej jednak nie to zdjęło jej uwagę w tamtej chwili.
Elena ponownie spojrzała w oko kamery, która oglądała każdy jej ruch, najdrobniejszy gest. Niebieska suknia przylegała niemalże idealnie, długa do samej ziemi, w zestawie z nią były i długie rękawiczki pozbawione palców oraz bransolety na nadgarstkach doskonale współgrające z szafirowym odcieniem. Ona sama natomiast czuła się teraz jeszcze bardziej nieswojo. Suknia jakkolwiek piękna by nie była, nie pozostawiała wiele dla wyobraźni, ramiona oraz szyja były odsłonięte, plecy tuż za łopatkami także odkryte, a więc nie mogła już liczyć na cokolwiek, czym mogłaby się dodatkowo zasłonić. Smutek, czy może już teraz złość wywołał także fakt, że jej dekolt także do pewnego stopnia został odsłonięty. Niewielkie piersi może nie wylewały się z gorsetu wszytego w ubranie, jednak były uniesione i usztywnione. Sam element istotnie stanowił atut jednak Ellie to nie obchodziło w tej chwili. Przeglądając się zaczynała właśnie kipieć gniewem.
"Czy ten skurwiel na prawdę myśli, że jestem jego laleczką?!" — przeszło jej przez myśl, na jasnej skórze prócz wyraźnie teraz zarysowanych żył zaczęły uwidaczniać się także inne barwy, czerwień ozdobiła jej policzki i szyję, ciepło napłynęło do głowy wraz z gorącą, gotującą się krwią. Fox aż zadrżała patrząc na ubranie, jakim uraczył ją Stonmal Marklon. Funkcjonariusz bezpieczeństwa Huttów. — "Sama jesteś sobie winna kretynko..." — to smutne spostrzeżenie odzwierciedliło się w instynktownym wbiciu paznokci w nadgarstki. Latami piłowane i docinane odpowiednio "pazury" gdy chwila tego wymagała posłużyły do wyładowania stresu.
Elena po chwili poczuła to charakterystyczne wrażenie przebijanej skóry, ciepło jakie wystąpiło na koniuszkach świadczyło o tym, że dopięła swego. Krew spływała bardzo powoli, nie stanowiła zagrożenia dla jej życia, jednak była satysfakcją. Dziewczyna uniosła dłonie oglądając czerwoną ciecz wędrującą pomiędzy palcami. Przez moment zahipnotyzowana tym widokiem zapomniała, o tym gdzie jest i czego oni od niej chcą. Kolejny raz wbiła paznokcie w skórę, w tym samym miejscu. Ten impuls bólu przynosił jej ukojenie, odurzał do stopnia, w którym nie liczyło się już nic. Minuty upłynęły. Pora wrócić do stanu świadomości, brutalnej, okrutnej. Życie to dziwka. Zdecydowanie.
Złodziejka zbliżyła się do łóżka, na którym jeszcze przed chwilą leżała. Materiał, którym pokryty był materac został wykorzystany do zatamowania krwawienia, oraz wytarcia śladów z jej własnych dłoni, tak, rękawiczki nie ucierpiały na tym procederze, zdjęła je przed całym przedsięwzięciem. Teraz ponownie zakładając ukryła rany, jeszcze ciepłe i pulsujące. Chwila samotności została zakończona, gdy na horyzoncie pojawił się znajomy już kat w formie droida B11N. Ten sam, który badał jej stan podczas przesłuchania. Teraz wspomnienia wróciły i uderzyły ze zdwojoną siłą. Ponownie okazała się słabsza, dała się złamać, dała się zgiąć do woli tego człowieka, ze wszystkich ras, człowieka. Obrzydliwej istoty ludzkiej. Gniew ponownie wystąpił, silniejszy. Elena zrobiła się teraz już sina ze złości, która po chwili przerodziła się w dość chłodną mściwość. Zemsta przecież najlepiej smakuje będąc podana na zimno, prawda?
Włosy, należało zrobić z nimi porządek. Przeczesane dłonią i ściągnięte w dwa warkocze, które zostały podpięte przy użyciu spinek, jakie były przy sukni, chyba miały służyć jako ozdoba gdzieś indziej. Elena najwidoczniej uznała, że będą idealnie pasować do jej niecodziennej fryzury. Owe warkocze zostały splecione na krzyż ze sobą z tyłu głowy, z przodu tworząc wianek, "pędzle" na końcach przez moment stały na sztorc, po czym opadły na boki. Grzywkę przegarnęła na bok odsłaniając czoło, na którym od razu wystąpiły zmarszczki gdy B11N otworzył celę.
<skrr> – Proszę za mną, Panno Fox. <skrr>
Dziewczyna bez słowa ruszyła, skinieniem głowy dała tylko sygnał, że rozumie. Nie stawiała oporu, nie zamierzała. Jej uwagę zdjęło jedynie to chore przeświadczenie, że z tej sytuacji może wyjść jedynie nogami do przodu. Sama ta myśl jakby dodawała otuchy teraz, strach ustąpił chęci zaznania ulgi w cierpieniu. Ale najpierw, należy przefastrygować twarz mężczyzny dość skrupulatnie, wyłupić oczy, przegryźć tętnicę i zrobić porządek z oprawcą, gdyby tylko była szybsza od tego oddziału. Gdyby tylko nie pękła w tamtej chwili. W jej głowie obecnie panował chaos, który został wykorzystany przez najciemniejsze uczucia, jakie tliły się wewnątrz. Elena powoli przyjmowała tę mroczniejszą stronę duszy i pozwalała jej sobą zawładnąć, planując coraz to bardziej wykwintne sposoby zadania bólu i cierpienia. Jakby coś podpowiadało jej, że powinna wziąć ten odwet, że dopiero wtedy poczuje się spełniona, te myśli tak znajome, a jednocześnie niepasujące do jej natury. Niby kto inny przemawia? Jej złość była zimna, pozbawiona wyrazu, na twarz wystąpiła teraz maska, cyniczna i ironiczna zasłona, która nie powinna jej zawieść tym razem. Nie, umrze lub wyjdzie obronną ręką z tego starcia.
Korytarze, którymi droid prowadził złodziejkę zdawały się inne, mogłaby przysiąc, że nie była nigdy w tej części fregaty. Na pewno nie była, zapamiętałaby tak istotne szczegóły, zapamiętałaby to oświetlenie, przepaloną jedną z żarówek oraz oznaczenia na poszczególnych drzwiach, w końcu blok więzienny nie był na liście miejsc do zwiedzania. Teraz mogła podziwiać z kolei kunszt i przepych jakim charakteryzowali się Huttowie, we wszystkim co robią. Kolejne poziomy coraz bardziej wystawne. — Przerost formy nad treścią, drogi Vasto... — pomyślała oglądając ten mały światek dookoła niej, wnętrze statku potężnego... ślimaka. Kolejny korytarz był ostatnim w jaki skręciła zaraz za droidem, szła spokojnie i statecznie, tym razem nie potykając się choć ta suknia przyprawiała ją o ból głowy i nie tylko.
Zdaje się, że sala do której weszli miała być pomniejszą bankietową. Tutaj dostrzegła pośród przystrojonych stolików jeden, nakryty, dwa miejsca, kieliszki wypełnione winem oraz puste talerze, gdzieś tam dostrzegła także droida serwującego, który chyba właśnie wracał do kuchni po zamówiony posiłek. Nie to jednak w stoliku było najważniejsze, siedział przy nim jej oprawca, w tym samym mundurze, który zapamiętała, w tym samym, który świdrował teraz dziurę w jej świadomości. Nie, nie rzuciła się na niego choć miała taką ochotę, wiedziała dobrze, że mężczyzna musi mieć przy sobie blaster, zresztą także i droid musi służyć jako dodatkowe zabezpieczenie. Gniew ustąpił na chwilę, musiała przecież zachować twarz, w końcu i tak już pękła w tej "sali tortur". Z klasą obecną pośród wyższych sfer zbliżyła się do stolika, nie czekała by ktokolwiek odsunął dla niej krzesło, a następnie je dosunął z powrotem. Nie, na tę uprzejmość nie liczyła. W jej ruchach było widać, że kiedyś musiała pochodzić z bogatego domu, gracja z jaką obecnie poruszała się jasno o tym świadczyła. Każdy drobny gest i manieryzm tylko utwierdził funkcjonariusza ochrony w tym przekonaniu, nie zmieniło to jednak jego oceny w stosunku do tej dziewczyny.
Z chłodem obserwował, nie liczył się przecież z tym, że może w każdej chwili na niego się rzucić, nie zdecydowanie nie. Gdyby tylko spróbowała. No cóż, ludzie Maskey'a mieliby rozrywkę przez jakiś czas. Teraz natomiast należało przejść do rzeczy.
– Cieszę się, że zechciałaś do mnie dołączyć, Panno Fox. — powiedział przerywając upojną ciszę, w dłoni miał nie pistolet, a kieliszek wypełniony winem. Nie byle jakim. Ten odcień, zapach i faktura nie mogły zostać pomylone z niczym innym. Kolejne odcinki przeszłości odtworzyły się w głowie dziewczyny, która obserwowała jak ów człowiek upija właśnie łyk.
– Tarisiańskie, półwytrawne. — Skwitowała dosuwając krzesło i zajmując wygodniejszą pozycję, jednak z gracją. Nadal nie dała po sobie poznać, jak wściekła jest w tej chwili. Jej gra przerodziła się w coś innego. Ta nowa emocja może delikatnie nurtowała starego oficera, jego twarz nie wyraziła nic poza znużeniem. — Jak słodko, chciałeś bym poczuła się jak u siebie w domu? — rzuciła dość kąśliwie do rozmówcy upijając łyk i odstawiając kieliszek na swoje miejsce. — Po co ta cała szopka, Marklon? Nie prościej było podać mi "Nabuzowanego Tautaun'a"? z ekstra "pianką"?
– Wtedy jedyny pożytek jaki mógłbym z ciebie mieć, to ulżenie moim chłopcom. — Rzucił kwaśno mężczyzna upijając kolejny łyk.
To chyba wystarczyło, żeby naprężona struna jaką była teraz właśnie strzeliła. Z szybkością jakiej nie można było się po niej spodziewać Elena złapała za nóż wychyliła się przez stół mierząc w gardło siedzącego naprzeciw mężczyzny, tylko po to, by czołem dotknąć lufy blastera. Nawet jeśli był nastawiony na ogłuszanie, to by był właśnie koniec jej przygody w tym miejscu. Oczy pełne nienawiści, skrzące się limonkową zielenią sztyletowały niemalże człowieka przed nią. Wściekłość nie ustąpiła nawet na chwilę. Stonmal niewzruszony celował do niej. Nie powiedział nic. Całość sceny przerwał droid, który właśnie przyniósł coś, co Elena rozpoznała od razu. Tak nawet jeśli restauracja, w której pracowała nie była jakaś specjalna, podawane dania miały określać "wielokulturowość" lokalu. Klasyczny posiłek złożony z pieczonego goraka, przyozdobiony płatkami kwiatu Malla, zdecydowanie. Towarzyszyła mu sałatka, ziemniaki oraz jajko innego ptactwa. Mikstura zapachów przez moment odurzyła dziewczynę, oczy błysnęły w antycypacji gdy drugi z talerzy też został wypełniony, jej talerz. Znowu dała sobą manipulować, znów dała sobą pograć. Najpierw ją upokorzył teraz zabawił się jej głodem.
– No no... Takie zachowanie nie przystoi damie, prawda?
– Wal się. — Odpowiedziała automatycznie niemalże, powoli zatapiając nóż i widelec w pieczonym mięsie. — Co ciebie to obchodzi?
– Masz rację, to akurat nic. Bardziej zainteresowały mnie twoje sondy oraz ten zleceniodawca, którego wspomniałaś. Ufam, iż posiłek pomoże odświeżyć ci pamięć. Jeśli nie... Powrót do celi będzie tym o co będziesz błagać. — Słowa całkiem spokojnie opuściły usta, wypowiadane tak naturalnie, że Elena miała problem z ocenieniem emocji tego człowieka. Jego manieryzm był maską, wyuczony, skoro ona mogła grać w tę grę, to in on zamierzał. Jak na razie żadnej z ekscesów nie spotkał się z karą, jakiej powinna doświadczyć.
Kilkanaście minut upłynęło. Oboje jedli, oficer zdawał się nawet nie patrzyć na nią. Z drugiej jednak strony młoda złodziejka tylko szukała momentu by zaatakować, żadnych luk obecnie, a blaster był nie od parady, drugi raz nie zatrzyma go w ostatniej chwili, po prostu wystrzeli. Nie ma sensu ryzykować. Los nigdy jakoś specjalnie nie obchodził się z nią za dobrze. Nikt właściwie nie pamiętał o tym, kim była, nikt nie chciał nic poza korzyścią z niej. Tak więc czemu miało by być inaczej i tym razem. Czy pieniądze były tego warte? Czy zdrowie i życie nie są cenniejsze?
– No więc. Zechcesz kontynuować temat naszej rozmowy? Może przypomnę, kto cię najął? — błogość ustąpiła wraz z dźwiękiem jego głosu, od tej pory nie tylko ją przerażało każde słowo jakie on wypowiadał, ale także rozpalało ten nieznany gniew. Dyktowany lękiem, złość była ciężka do okiełznania, jednak udało się.
– Nie wiem, jak na prawdę się nazywa, kontaktowaliśmy się przez jednego z pośredników... — palec, który pojawił się na ustach dziewczyny wprawił ją w drżenie, oczy rozszerzyły się dość mocno, odbijał się w nich strach.
– Tę historyjkę już słyszałem. Interesują mnie fakty, nie mity. Twoje drugie ostrzeżenie. — Odpowiedział chłodno mężczyzna, dłoń wróciła na swoje miejsce, to jest właśnie kończyła okrawać goraka.
– Kiedy ja... na prawdę... nie wiem jak kim on jest.
– Ale wiesz jak go znaleźć, jak się skontaktować, w końcu miałaś zniknąć z naszego okrętu zanim ruszymy, prawda? — celne spostrzeżenie. Elena zesztywniała, jego intuicja i lata doświadczenia jeszcze nie zawiodły, podrzędny złodziej z pewnością nie jest żadnym przeciwnikiem. — Czy może jednak się mylę? Mam ci przypomnieć, co robimy z bezużytecznymi śmieciami?
– Proszę nie... — Jęknęła, jej gniew zniknął, zastąpił go lęk. Głęboki oddech. Każda opcja była teraz rozpatrywana ponownie, może jednak warto skończyć z sobą właśnie tutaj? Ulżyć sobie w cierpieniu i zapomnieć, że ktoś taki istniał? Kiedy ona nie ma odwagi zdobyć się na to cierpienie, które ostatecznie zakończyłoby wszystko. — Miałam się z nim skontaktować po pobraniu schematów Shell Armor, oraz zdobyciu kodów do Banku Weteranów. Ta zmodyfikowana sonda umożliwiała zrobienie jednego i drugiego, po obejściu systemów obronnych fregaty, oczywiście.
– Na co komu zbroja Huttów?
– Zbroja? Na nic, raczej zawartość jej oprogramowania.
– Przejdźmy zatem do tej ważniejszej części, Bank Weteranów.
– Chcesz wiedzieć jak planowałam się dostać do waszych systemów? — Zapytała Elena głos nadal jej drżał, jednak twarz nie wyrażała niczego, może poza pogardą dla człowieka, z którym przyszło jej dzielić stół. — Oprogramowanie w sali tronowej Vasto jest jeszcze starsze niż na reszcie tej fregaty. Nie wiem, dlaczego nikt przede mną nawet nie spróbował. To byłaby dziecinna igraszka tak właściwie. Oczywiście, to, że najcenniejsze dane znajdują się w tam dowiedziałam się od mojego zleceniodawcy. Najbardziej jednak zależało mu na kodach do Banku, jakby nie patrzeć pasja i nienawiść z jaką wypowiadał się na każdej nagranej wiadomości, czy też podczas holokonferencji jasno mówiły, że on chce pogrzebać Jego Ślimaczą Wysokość, Vasto. Nie dziwi mnie to właściwie, ale też nie obchodziło. I tak, dane są zakodowane, wiem o tym, ta sonda umożliwiłaby mi pobranie odpowiednich uprawnień i już jestem w systemie. — Dodała po chwili dziewczyna, wytężając zmysły by tym razem jej gra nie została tak łatwo przełamana, mówiła prawda? Nie miała interesu w kłamstwie tym razem, więc czemu tak otwarcie teraz o tym rozmawia?
– Czemu tak chętnie o tym mówisz?
– To proste... Beze mnie nie zrozumiecie jak ta sonda działa nawet za milion lat. Algorytm użyty do zakodowania panelu jest dość specyficzny, a tylko ja ją obsłużę. — Prawda, tutaj miała rację. Należało jednak dowiedzieć się czy i tym razem nie blefuje. Owe narzędzie pojawiło się na stole. Wymowne spojrzenie gospodarza zielonookiej zasugerowało jej. Miała udowodnić to, co właśnie powiedziała.
Sonda została poderwana i pochwycona w dłonie Fox, dziewczyna nacisnęła jeden z przycisków, o których istnieniu Stonmal nie mógł mieć pojęcia, mimo iż oglądał narzędzie tyle razy, żaden skan nie wykazał także nic poza standardowymi danymi na temat modelu, numeru seryjnego. Tajemniczy wydawał się tylko dodatkowy identyfikator w oprogramowaniu, nie wnosił nic, nie mówił tak na prawdę kto wyprodukował narzędzie, ale do tego technicy dokopali się dopiero po kilkugodzinnej analizie, w pierwszych fazach urządzenie przedstawiało się jako model marki Adno, co było niemożliwe, gdyż Korporacja Adno nie produkuje tego typu narzędzi.
Kilka kliknięć wyrwało funkcjonariusza z przemyśleń, może jednak faktycznie zabicie jej okaże się zgubne? Na czerwonym holopanelu oboje ujrzeli znaki, których nie rozumiało żadne z nich. Elena jednak niewzruszona wstukała dwa z jedenastu znaków jakich wymagała sekwencja, po czym ponownie nacisnęła na przycisk ukryty w urządzeniu, całość zniknęła, a sonda znów była tylko kawałkiem metalu. Następne kliknięcie uruchamiało dobrze znane menu w Basic'u. Kolejny przycisk WYJDŹ, został użyty to wyłączenia panelu. Złodziejka podała sondę szefowi ochrony i obserwowała go. Znalazł przycisk i go dotknął. Urządzenie rozbłysło czewienią, po czym zgasło. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Fox.
– Och, chyba wspomniałam, że tylko ja obsłużę tę sondę, prawda? Nie wiem jak to działa, on wytłumaczył mi jedynie, że jest to forma zabezpieczenia, przed nieautoryzowanym użyciem, podobno klonowanie nie przyniosłoby żadnego skutku.
– On? Opisz mi go.
– Zacznijmy od... Zakapturzony, wysoki, kaptur nie ukazywał niczego poza linią szczęki. Nie był człowiekiem, z pewnością. Nie wiem nawet jak mógł brzmieć jego głos, zawsze jakby przez szybę mówił... Ale... — tutaj zawahała się, jakby nie wiedząc co powinna powiedzieć. — Było w nim coś, co mnie przerażało. Co sprawiało, że nigdy nie chciałabym mu zajść za skórę. — Po tych słowach Elena bezceremionialnie wgryzła się w resztki goraka i dopiła wino. A więc to jest powód jej otwartości? Tak, rumieńce jasno świadczyły o tym, że obecnie alkohol zrobił więcej niż cokolwiek innego. Albo miała tak słabą głowę, albo organizm tym razem nie wytrzymał. — I... tak, jeśli cię to interesuje... mój drogi oprawco, któremu życzę jak najgorzej, za... upokorzenie mnie... pochodzę z Taris, mój kuzyn, psia jego mać niech smaży się w piekle zwyrodnialec, uwielbiał właśnie to wino.
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 7 Sty 2020, o 22:29

Stonmal obserwował jak jego nowy nabytek poddaje się błogiemu działaniu alkoholu. Dziewczyna była z pewnością ciekawym i wartościowym choć krnąbrnym nabytkiem. Obserwował jak je puszczając mimo uszu jej uwagi. To jak jesz wiele mówi o człowieku. Tu widział zaszczutego szczeniaka próbującego szczekaniem odwrócić uwagę od tego jak bardzo się boi. Nie obejdzie się bez obroży. Dziewczyna wlała w siebie kolejny kieliszek wina wartego najmniej kilkaset kredytów za butelkę była już nieźle wstawiona. Oficer dopił swój trunek i gestem dał znać kelnerowi że już wystarczy. Nie było sensu niczego zaczynać. Droid odprowadził Elenę do celi. Jak tylko dotarła do łóżka padła ścięta stresem i emocjami.

- Pyskata ta mała.
[Pozerka, doprowadziła do wyłączenia układu nerwowego najszybciej jak mogła, boi się.]
<skrr> jej odporność na ból jest żałosna <skrr>
- Będzie jedną z was. Już jutro.
Przy stoliku siedziały trzy istoty, czwartą był stojący obok B11N. Szef ochrony z kieliszkiem wina skupiał się na niewielkim urządzeniu. Była to zdobyta na Elenie sonda. Odwrócił głowę do siedzącego obok niewielkiego humanoida. Istota uniosła lekko pozbawioną twarzy głowę i wzięła do ręki urządzenie. Zgodnie z przewidywaniem zgasło zaraz po uruchomieniu. Kallidahin zebrał nieco śliny z kieliszka z którego piła Elena, chwilę później użył rękawicy do imitacji kodu genetycznego. Urządzenie odpowiedziało zgodnie z przewidywaniami. Jego rozgryzienie było kwestią czasu, czasu którego nie mieli. Współpraca złodziejki zdecydowanie przyspieszy odkrycie źródła zagrożenia które mogło stać za atakiem na Hutta. Haker potwierdził podejrzenia. Urządzenie było czymś więcej niż prostą sondą.
- Szefie, nie potrzebujemy jej. - Kelner zmienił się w przystojnego młodzieńca. - jest nieprzewidywalna, a obroża utrudni jej wykonywanie obowiązków. Z resztą co to za złodziej na smyczy.
Przystojny mężczyzna zmienił się w białoskórego obcego o gadzich oczach i czerwonych włosach.
- Słaby pomysł, powiedział głosem Eleny i zaczął morfować w niewysoką brunetkę.
- Dość. Przestań się wygłupiać. Mam ją zabić?
- A tam zabić oddaj ją Dopie i jego mordercom.
[śmierć jest dla niej lepszym rozwiązaniem wiesz co z nią zrobią]
<skrr>- Prawdopodobieństwo całkowitego zniszczenia psychiki 98%<skrr>
- A co wy się tacy miękcy nagle zrobiliście? Przecież ona nawet nie jest ładna
<skrr> Ile znasz istot które ukrywały się na naszym okręcie przez dwa dni. Ile istot ukradło cokolwiek z tej jednostki? Ewok się nie liczy <skrr>
- Zgoda, ma talent ale jest miękka, jak chcesz sprawić by była lojalna? Zwieje przy pierwszej okazji.
- Powoli. Zapewnię nam jej lojalność. Znacie legendę o Księżniczce Lendzie?
[jesteś bardzo złym człowiekiem]
- Hahahahahaha.
<skrr>- Przygotuję sprzęt, rozumiem że czekamy do rana.
Istoty przy stoliku jeszcze przez chwilę rozmawiały o jutrzejszym wydarzeniu, wszyscy zgadzali się co do jednego. Nic lepszego nie dało się wymyślić.

Obudziła się czując zapach śniadania. Głowa bolała ja lekko ale wino już przestało działać. Pamiętała wszystko z wczorajszej kolacji i miała wrażenie że nie zrobiła najlepszego wrażenia. No i wygniotła suknię. B11N stał z tacą na której znajdowało się jedzenie. Bez zbędnej celebracji przystąpiła do konsumpcji. Po skończonym śniadaniu droid wyszedł informując ją że ma dwadzieścia minut na doprowadzenie się do porządku. Zaczęła się stresować, w końcu nic jej nie zrobił a obietnica kary wisiała nad głową. Naprawdę miała już dość bólu. Ledwie się umyła a wrócił droid, szybko wskoczyła w buty i ruszyła za maszyną przez korytarze. Tym razem nie szła daleko. Niewielkie pomieszczenie z oświetlonym fotelem na środku. Jak tylko go zobaczyła serce podeszło jej do gardła, widziała je do tej pory tylko w gabinetach lekarskich.
- Błagam.
Odwaga opuściła ją szybciej niż wczorajszy kac. Droid pozostał niewzruszony a z mroku za krzesłem wyłonił się Marklon.
- Wczoraj wyciągnąłem do ciebie dłoń, pięknie ubrałem, wyleczyłem zaprosiłem na kolację a ty? Ty mnie obraziłaś, nie tak traktuje się kogoś kto stara się ci pomóc. To mnie zabolało w środku.
- Proszę nie rób tego, nie, błagam powiem jak się obsługuje sondę, znajdę dla ciebie tego gościa, przepraszam byłam pijana.
Dziewczyna była przerażona ale jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Zgwałcą ją, nie ucieknie, może jeżeli rzuci się na Marklona ten ją zabije. Nie na pewno to przewidział. Czemu.
- Siadaj.
Droid pchnął ją w kierunku krzesła. Na sztywnych nogach podeszła do niego szepcząc cały czas jedno słowo. "Nie" Usiadła.
- Boisz się?
- Ta... tak.
- Już nie będziesz musiała.
- AAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Czyjeś ręce złapały ją za ramiona i nogi, wrzasnęła przerażona i po chwili było po wszystkim. Puścili ją zaczęli się śmiać. Zsikała się ze strachu. A oni zwyczajnie założyli jej jakieś dziwne majtki. Co?
Dotknęła bielizny i wrzasnęła z bólu spadając z krzesła. Elektryczny impuls przeszył jej intymność. Zwinęta z bólu zbierała się przez chwilę.

- Aktywny pas cnoty, zagwarantowaliśmy ci pełną ochronę przed tym czego się tak obawiasz, a przy okazji mamy wszystko nagrane. - Marklon wyjaśniał przeznaczenie gadżetu. - Każdy kto próbuje się do ciebie dobrać zostanie pokarany, łącznie z tobą. Oczywiście tylko jeżeli będziesz próbować go zdjąć bez odpowiedniego klucza, który przypadkiem wyląduje w bezpiecznym miejscu. Od dzisiaj pracujesz dla mnie i Pana Vasto. I będziesz grzeczną dziewczynką. Chyba że lubisz ból, dużo bólu. Oczywiście możesz też uciec, nie chcesz wiedzieć czym to się skończy.
Stała w środku zdezorientowana i zaskoczona. To było ostatnią rzeczą której się spodziewała. Niezrażony jej zaskoczeniem mężczyzna kontynuował tyradę.
- Poznaj swój zespół, jak już wiesz jestem szefem ochrony, ale prócz zwykłych sług mam też grupę do zadań specjalnych. Każdy z nas ma unikalną umiejętność. B11N już poznałaś. Mrkt to Kallidahin, jest naukowcem i najlepszym hakerem w okolicy.
Pozbawiona twarzy istota wychynęła z mroku i w głowie Eleny rozbrzmiał głos
[Witaj w zespole złodziejko]
Zanim zdołała odpowiedzieć, spojrzała wprost na siebie, jej sobowtór szybko zmienił się w białoskórego obcego o gadzich oczach i czerwonych włosach.
- Jestem Earcorht ale mów mi Ucho, jestem Shi'ido, i najlepszym szpiegiem w promieniu kilku parseków. Skromnie mówiąc.
- Jak zwykle, skromny. A teraz przedstaw się ładnie swoim nowym przyjaciołom. Ach i pamiętaj twoje nowe wdzianko można aktywować zdalnie. Zastanów się zatem zanim coś powiesz.

Otoczona przez czwórkę istot o których istnieniu jeszcze niedawno nie miała pojęcia oparła się o fotel. Nie miała pojęcia jak ani dlaczego ale chyba właśnie zawarła z nimi jakiś pakt. Tylko jak się z tego wyplątać. Spojrzała na Marklona, lepiej nie kazać mu zbyt długo czekać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 8 Sty 2020, o 02:31

Wszystko to wydarzyło się zbyt szybko, obrazy przesuwały się w głowie dziewczyny, która nadal była skołowana. Przeżyła starcie z potworem, psychopatą, którego nie interesowało absolutnie nic poza skutecznością. No właśnie skutecznością, widmo cierpienia mogło być motywatorem, a mogło także zburzyć resztki tego psychicznego bezpieczeństwa jakie złodziejka miała w sobie. Jej życie... zdecydowanie było dziwką, czy może raczej katem, który znęcał się nad ofiarą zamiast obciąć głowę i zapewnić spokój wieczny.
Ostatnie słowa Marklona przywołały ją do "Świata Żywych", kraina snów i majaczeń zniknęła w odmętach umysłu. Zielonooka wzięła głęboki oddech. To było bardzo dużo informacji do przeprocesowania, czasu miała jednak niewiele. Co powinna teraz zrobić? Ucieczka może skończyć się śmiercią w NAJLEPSZYM wypadku, w tym najgorszym... Zadrżała na samą myśl. Jeśli poprzednio płakała, to teraz już wrzeszczała wewnątrz własnej duszy. Tak kończą niewolnicy w tym wieku, nowoczesność i rozwój gówno ma do tego najwidoczniej.
Przekalkulowała swoje opcje jeszcze raz w głowie, z trudem udało się jej utrzymać kontakt wzrokowy, z każdą z istot jaka teraz do niej przemawiała. W jej umyśle rozbrzmiały słowa Kallidahina, o nich nigdy nie słyszała, absolutnie, przenigdy. Gdzieś tam pomiędzy lękiem i przerażeniem pojawiła się fascynacja, nie zdążyła mu jednak odpowiedzieć gdy kolejny kosmita wziął ją w obroty. Ucho zdawał się najbardziej przyjazny z nich wszystkich. Podsumowując. — Skurwiel i sadysta, droid równie psychopatyczny co jego właściciel, telepata oraz kameleon. Istny cyrk dziwadeł. Tylko po co komu taki śmieć jak ja? Nie prościej ukrócić moje cierpienia? — umysł wypełnił się niespokojnymi myślami, które w mig mogły zostać odczytane przez Mrkt'a, jakżeby inaczej. Niestety na tym etapie jej to nie obchodziło, wraz z tym z pewnością Kallidahin odczytał też uczucia, pełnię smutku oraz przerażenia ludzkiej dziewczyny. Istota zdawała się tak wątła, że aż nie pasująca do ich wesołej drużyny, której przewodził Stonmal Marklon. Ellie natomiast pozwoliła sobie na opanowanie bijącego serca, musiała się uspokoić. Co nie było łatwe gdy echo minionych minut jeszcze odtwarzało się w jej głowie.
– Ludzki śmieć, któremu najwidoczniej zbyt długo udało się oszukiwać systemy "Czarnej Fortuny". — Ból nie nastąpił, jeszcze nie teraz? To za chwilę? Coś przeskoczyło w głowie młodej złodziejki. Paznokcie momentalnie wbiły się w nadgarstki, jeszcze nie udało się jej przebić skóry, na twarzy pojawił się jednak uśmiech. Ta desperacka próba odwrócenia uwagi. — Elena Fox, możecie zwracać się do mnie El. — Dodała po chwili całkiem spokojnie, jej umysł buzował, oczy delikatnie zaszkliły się, jednak grymas nie zniknął. Ba, poszerzył się, wywołało to konsternację ze strony zebranych.
– Teraz już wiecie, kto poprawił nos kochanemu panu Marklonowi. — Czy to był błąd? Może, a może właśnie o to chodziło? Impuls bólu choć intensywny, był krótki. młoda dziewczyna upadła na ziemię dygocąc, po chwili delikatne łkanie przerodziło się w chichot. Tak, nikomu nie się nie przesłyszało. Podnosząc się z ziemi, po tej demonstracji Elena miała uśmiech na twarzy, delikatnie wykręcony jeszcze pozostałościami po elektryczności jaka płynęła jeszcze moment temu przez jej ciało. Kołysząc się, jej ciało nadal było słabe, stres wczorajszego wieczora i poranka nie ustąpił najwidoczniej. Zachowywała się jakby nadal była odurzona ale czym jeśli to nie alkohol? Wykonując piruet okręciła się dookoła własnej osi ponownie oglądając wszystkie zgromadzone istoty i... usiadła na fotelu.
– Chciałabym powiedzieć, że miło was poznać... — zaczęła półprzytomnie złodziejka, wszystkie pary oczu oraz receptorów teraz spoczęły na niej, a właściwie zakrwawionych nadgarstkach, które odkryła gestykulując w powietrzu rękami. — Ale niestety tak nie jest... W końcu każde z was jest... Ach, nie ma to znaczenia.
Cisza wypełniła pomieszczenie, to było dużo, za dużo dla niej, początek dnia w tym Piekle wcale nie zapowiadał się tak lekko. Jej umysł płakał, jej serce rwało się do słodkich objęć snu albo ukojenia śmierci. Dziewczyna przymknęła oczy i zwiesiła głowę, palce znów nacisnęły na nadgarstki. — Jestem słaba, ponownie dałam się zranić... — rozbrzmiały słowa, których sama była autorką. Tak prawdziwe, tak własne, a jednak tak odległe. Jakby to coś przemawiało jej głosem, wewnątrz jej duszy. — Pokazałam mu słabość, więc ją wykorzystał, najpierw torturował, potem upokorzył. Na koniec przebierał niczym laleczkę, zabawkę w jego rękach, a teraz to. Fałszywe poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Przy tym wszystkim to nagranie było chyba jedynie wisienką na torcie upokorzeń. Co mam pod kontrolą? Nic! Absolutnie nic! Jestem śmieciem! Ale nie pozwolę ci skurwielu odebrać mi godności śmierci, o tym kiedy zdechnę i w jak ciemnej dziurze na końcu Znanej Galaktyki mnie wyrzucisz razem z odpadami będę decydować JA! Nie odbierzesz mi tego. — Złość powoli kipiała w niej. Uczucie jakie podniosło ją uprzednio, teraz przemawiało ze zdwojoną siłą.
Dłonie ujęły skronie, dziewczyna usiadła teraz na fotelu, płytki oddech jasno mówił o jej stanie psychicznym, wewnątrz jej umysłu kołatały się tysiące myśli, sprzecznych ze sobą. Będący najbliżej Mrkt mógł to odczuć najmocniej, w końcu był telepatą. Jej umysł to czysty i niczym nie skażony Chaos, żadnej spójności, pozlepiane ze sobą uczucia i wspomnienia. Te dawne, rany zamknięte za haratowanymi stalowymi drzwiami, a także te bardziej współczesne. Nie było to nic, o czym Kallidahin by nie wiedział, dobrze zdawał sobie sprawę z tego, do czego zdolny jest Stonmal Marklon. Szef ochrony cenił sobie ponad wszystko swoją doskonałość, boskość i możliwość decydowania o losach załogi, jaką przyszło mu dyrygować na pokładzie. Kosmita nie mógł za długo pozostać w umyśle kogoś takiego. Jego wędrówka po wspomnieniach zakończyła się czymś, co mogłoby przypominać szloch. Czy jej współczuł? Nie umiał sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ta ilość okrucieństwa była nie do zniesienia, nawet po tak długim czasie naturalne odruchy Kallidahina jeszcze się odzywały. Każdy przecież zasługiwał na godne życie, prawda?
– Wybaczcie mi. Ostatnio zbyt dużo dzieje się w moim życiu i... jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tych wszystkich zmian. — Dodała po chwili dziewczyna, rozbijając tę atmosferę ciszy. Głos jej nadal drżał, jednak mówiła wyraźnie i nawet składnie. — Kiedy twoja kukiełka wystąpi przed szanownym Panem Vasto? — zapytała zwracając się bezpośrednio do funkcjonariusza. W odpowiedzi ujrzała pytająco uniesioną brew.
– Wtedy, gdy uznam, że jesteś gotowa do prezentacji. — Rzucił beznamiętnie mężczyzna, zimne spojrzenie oceniało niestabilną dziewczynę, nie, w tej formie nie spróbuje żadnych sztuczek. Próba ucieczki i tak zakończyłaby się w wiadomy dla niej sposób. Tak długo jak miał tę jedną kartę, mógł zrobić z nią co chce. — Czy coś jeszcze, Fox?
– Tak, cch... chciał... łam powiedzieć ci... — manieryzm, wstała z fotela i ukłoniła się! nie patrząc na niego, a jednak szorując czupryną w kierunku Stonmala, niemalże uderzyła czołem w ziemię przy tym ruchu. — Już kocham twój zespół, nie ma w nim największych skurwysynów Galaktyki, ludzi. Jestem tylko ja i... Ty, co psuje trochę kompozycję... — Oczy szeroko rozwarte, jakby oczekiwała kolejnego impulsu bólu. Po co to zrobiła? Dlaczego próbowała sprowokować tego psychopatę.
<skrr>– Panno Fox, zalecam uciszenie się. — Dobiegł ją metaliczny dźwięk syntezatora B11N, z jakiegoś powodu on interweniował zanim szef ochrony zdążył użyć kontrolera jej "smyczy". To ją zastanowiło, to było czymś, czego nie spodziewała się w tej chwili. Bezduszny droid oddalił widmo kolejnego impulsu elektrycznego, na długo?
– Dobrze... — ton głosu zmienił się diametralnie, wahania nastroju sprawiały, że ciężko było teraz zrozumieć, co właściwie się z nią dzieje, w jednej chwili wygłupia się i ciągnie na siebie gniew Marklona, w następnej uniżenie niczym sługa wypełnia rozkaz mechanicznej istoty.
Formalności oraz mały teatrzyk mieli za sobą, w głowie ta batalia jeszcze nie zakończyła się, sama Elena natomiast usiadła ponownie na fotelu, uznając, że nie wie co powinna z sobą zrobić. W końcu, teraz jest niewolnicą tego zwyrodnialca.

musisz mi wybaczyć, że tak krótko... autentycznie zaskoczyłeś mnie
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 8 Sty 2020, o 22:42

Pozwoliła się zabrać droidowi, wyprowadzić jak bezwolna marionetka. Kiedy mijała poszczególnych członków grupy nie czuła już nic. Czekała na to co nieuniknione. Tymczasem droid zaprowadził ją korytarzem do sporego pokoju, gdyby się rozejrzała poznała by pomieszczenie w którym wcześniej ukradła miecz i figurkę, oba przedmioty znajdowały się na swoim miejscu. Maszyna odprowadziła Elenę do łóżka, poczuła delikatne ukłucie i zapadła w głęboki sen. Sen pełen chaosu i strachu. Śniło jej się że to Marklon był jej oprawcą, innym razem że to ona torturuje samą siebie. Pragnęła uciec lecz im szybciej biegła tym wolniej się poruszała. Obudziła się nad ranem zlana potem. Rozejrzała się zaskoczona podciągając kołdrę pod brodę. Była naga, leżała w wielkim łóżku z pościelą która była pewnie warta zakupu kawalerki. Co się stało?
Pomieszczenie było znajome, to ten sam pokój w którym uwięził ją Ortolanin. Na stole leżały jej rzeczy, oraz jakieś jedzenie. Brakowało tylko ubrania. Owinięta prześcieradłem podeszła do szafy. Zignorowała rząd sukien skupiając się na czarnych obcisłych spodniach i koszuli, nie znalazła nic odpowiedniejszego niż czarne i bardzo wygodne buty, służące najwyraźniej do wędrówki po trudnym terenie. Szybko ubrała się. Ale przecież wczoraj, wydarzyło się tyle strasznych rzeczy. Pamiętała nie jest szalona.
Spojrzała w lustro, na twarzy nadal miała lekko wybladłe blizny. Skonfundowana odwróciła się spoglądając prosto na B11N.
<skrr>- Dobrze że już wstałaś. Ludzkie organizmy źle znoszą nadmiar bodźców.
- Wczoraj... to...
<skrr>- Nie wiem co zobaczyłaś, upiłaś się podczas kolacji i obrzygałaś Stommala, zdrowo za to oberwałaś.
- Ale zespół, majtki, ja...
<skrr>- Tak się dzieje po elektrowstrząsach, wyobraźnia potrafi nam płatać najgorsze figle.
-...
Nic nie rozumiała, była pewna że to wszystko się wydarzyło, ale przecież. Spojrzała na droida, był maszyną nie okazywał nawet cienia emocji. Jej palce odruchowo zacisnęły się na nadgarstkach trafiając w rany. Wtedy zrozumiała. Podniosła głowę.
<skrr>- To co sobie wyobraziłaś może się stać, lecz nie musi. Tak długo jak długo zależy Ci na naszym wspólnym dobru jest to tylko koszmar. Koszmary bardzo rzadko stają się realne. Masz tu wszystko czego potrzebujesz, a jeżeli potrzebujesz czegoś jeszcze wystarczy, że dasz znać. Droid spojrzał w bok. A do pokoju weszła starsza kobieta w skromnej sukni. Niegdyś z pewnością była piękna, lecz upływ czasu bezlitośnie dał się jej we znaki. Mimo około pięćdziesięciu lat wyglądała na zdrową i zadbaną.
<skrr>- To Alice, twoja służąca.
- Służąca?
Elen nie miała nawet kota. A teraz służąca patrzyła na nią ufnymi niebieskimi oczami. Z łatwością mogła by być jej matką. I co ona niby do cholery ma z nią robić.
<skrr>- Przywilej bycia członkiem zespołu.
Koszmar minionego dnia stanął jej przed oczami, powodując nagły skok adrenaliny i drżenie. Alice, podeszła do Eleny i lekko ją przytuliła, pachniała słodko i łagodnie, bezpieczna i ciepła. Kiedy
Otworzyła oczy droida już nie było.
- Chodź dziecko, zjedz coś i powiedz czy czegoś Ci potrzeba, Marklon nie jest najmilszym człowiekiem, spróbuj zapomnieć o tym co Ci zrobili. Jesteś już bezpieczna.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 9 Sty 2020, o 01:50

Pokój gościnny zdawał się teraz najbardziej przytulnym miejscem na świecie, nękana jeszcze koszmarami, które widziała, które czuła i których doświadczyła przeszyły ją do żywego. Nadal istniała w tamtej pętli, nadal jej dusza krążyła wkoło tego, co się wydarzyło.
Ale czy to było prawdziwe? Z pewnością czuła ból! Z pewnością elektrowstrząsy były najprawdziwsze na świecie. Musiała, nie mogła przecież. Od tak zniknąć z tamtej rzeczywistości. To wszystko zdaje się być teraz takie nieralne, tak nieprawdopodobne. Jej umysł musiał przetworzyć kolejną dawkę informacji. Alice, B11N. Pokoje gościnne Vasto, czy ten świat oszalał? Czy to ona oszalała? "To co sobie wyobraziłaś może się stać, lecz nie musi..." — te słowa nadal gdzieś tam przebijały się przez jej umysł. Czy to jest delikatna sugestia? To, co kryło się za słowami droida sprawiało, że każdy mięsień na ciele się napiął. Nie, to nie mogło się tak skończyć, prawda?
Z zamyślenia wyrwały ją dopiero słowa służącej... No właśnie, co to znaczy? Alice, starsza pani przywołała ją do rzeczywistości polecając posiłek. Tak, jedzenie zawsze jest dobrym pomysłem. Wszelkie problemy zniknęły gdy dziewczyna przystąpiła do jedzenia. A posilała się łapczywie, niczym zaszczute zwierzę, połykała całe kęsy, nie patrząc na to, co inni powiedzą. Wszak poza Alice nie było tu nikogo. Ta natrętna myśl nie dawała jej spokoju, jednak głód skutecznie zagłuszył odruchy. W miarę jak jadła jej nastrój także polepszał się, choć było to nietrwałe i znikome. Czego nie można było powiedzieć o hałasie jaki towarzyszył pochłanianym kęsom. Od dawna nie miała okazji najeść się do syta. W końcu Huttowie umieją nawet gości swoich obsłużyć, a co dopiero załogę!
– Jeśli mogę coś powiedzieć. — Dobiegł ją głos starszej kobiety. Zielone oczy spotkały się z szafirowymi i mierzyły się wzajemnie. Pogodna twarz służki była czymś kojącym, na tym okręcie pełnym koszmarów. Elena uśmiechnęła się do niej delikatnie, choć z kawałkiem mięsa w ustach wyglądało to śmiesznie.
– Nooo? — wyrwało się z pełnymi ustami, emocje, jakich Fox nie ukazała już dawno. Jej głos zdawał się może nawet troche śpiewny teraz? Służąca natomiast przyłożyła palce do ust w geście chichotu.
– Proszę mi wybaczyć... Nikt Cię nie goni drogie dziecko, nikt nie zabierze tego co masz. Możesz być spokojna. — Delikatna sugestia została odczytana poprawnie przez złodziejkę, teraz wyprostowała się i użyła już sztućców, które miała na stole. Alice skinęła z aprobatą. Po czym... Czar prysnął gdy złodziejka nie umiała poradzić sobie z kawałkiem kurczaka, w ruch poszły dłonie, tak, to jest coś, czego z niej nie można wyplenić. Ptaszor oskubany do kosteczki. Coś tam jednak delikatnie zatliło się w jej ukrytym w skorupie sercu i właśnie to był moment, na którym dziewczyna przyłapała sama siebie. W odpowiedzi uśmiechnęła się i przymrużyła oczy. — Dobre intencje i zaufanie nie istnieją... — pomyślała pałaszując dalej, stare motto jakim zwykła się kierować. Dlaczego teraz miałaby opuszczać swoją gardę. Już raz okazała słabość, gdy wisiała przykuta, gdy oficer ochrony Vasto zrobił z nią co chciał, raz, drugi. Trzeciego razu nie będzie. Zdecydowanie nie.
Posiłek skończyła dość szybko, ciężko jednak powiedzieć, że z klasą. Z ust uciekło beknięcie, które sprawiło, że zaczerwieniła się patrząc na Alice, ta tylko zachichotała, w myśl tego Elena także pozwoliła sobie na chwilę odpoczynku i śmiech, bo przecież to było śmieszne, prawda? Tak więc w ciągu następnych minut schwytała wodę i spłukała wszystko to, co właśnie zjadła. Tak, to smakowało bardzo dobrze, zdecydowanie tego potrzebowała. Teraz należało zebrać myśli do kupy i rozejrzeć się.
Zielonooka błyskawicznie złapała za pas oraz sakwę, jedno i drugie znalazło się na biodrze dość prędko, pochwa na wibronóż, raz z jego zawartością także. Ostrze wyślizgnęło się z niej jeszcze na moment po to, by świsnąć w powietrzu. Nic mu nie jest, całe szczęście. Myślami odpłynęła zastanawiając się właściwie dlaczego nadal ma ten nóż, właśnie ten, nie inny. To narzędzie jako pierwsze posłużyło jej do zabicia swojego oprawcy. Ostrze błyszczało w sztucznym świetle. Dlaczego miała wrażenie, że niedługo ponownie go użyje?
Broń wróciła na swoje miejsce. Należało sprawdzić ekwipunek, sondy, datapad. Elektromagnetyczne wytrychy? Wszystko tam, gdzie powinno być. No właśnie! Gdzie jest ta jedna sonda! Gdzie jest to urządzenie, które dał jej zleceniodawca? Gdzie? Panika lekko dała o sobie znać gdy dziewczyna przetrząsnęła swoje rzeczy raz jeszcze i wysypała zawartość sakwy na ziemię. Skonsternowana służąca popatrzyła pytająco i odchrząknęła dość głośno, jakby po to, by zwrócić uwagę Eleny na siebie.
– Czy czegoś szukasz? Moje dziecko?
– Wiesz co... Właściwie tak! — zaczęła, drżenie głosu tym razem było celowe i świadome, przerodziłl się w energiczne wykrzyknienie. El wiedziała dobrze, czym było to, czego szukała. — Brakuje mi jednej sondy. Czyżby Marklon pozazdrościł?
– Jesteś pewna? — rzuciła Alice, w jej głosie odbijało się zmartwienie, oczy potwierdzały jej uczucia. — Stres potrafi zrobić różne rzeczy z naszym umysłem. Wydaje mi się, że B11N wszystko policzył i zgadzało się.
– Może tak... masz rację, Alice. Mogę tak do ciebie mówić, prawda? — odpowiedziała atakując także i pytaniem, znów przymrużyła oczy posyłając uśmiech służce. Niczym małe dziecko, które właśnie obdarzyło zaufaniem kolejną osobę.
– Ależ... Tak, oczywiście. — To pytanie zbiło ją z tropu. Starsza kobieta patrzyła przez chwilę na złodziejkę, dziewczyna chyba wzięła sobie do serca jej radę.
— Czy wiesz może, gdzie jesteśmy?
– Przepraszam, ale nie mam pojęcia. Może B11N lub szanowny pan Marklon będzie wiedzieć. — To jedno imię, które poznała na początku swojej przygody na "Czarnej Fortunie", to jedno, które utkwiło jej w pamięci tak mocno, że wspomnienia, koszmary i jej ból właśnie wróciły do niej. Przypływ adrenaliny był wyczuwalny, jednak tym razem dziewczyna nie dała się ponieść emocjom. Odwróciła się do służącej tak naturalnie jak tylko mogła, cała złość zniknęła z chwilą, w której spojrzała na jej twarz, ciepłą i pogodną, tak niewinna kobieta, na statku pełnym zwyrodnialców.
– W takim razie będziemy musiały go zapytać, prawda? Kiedy lądujemy? — rzuciła poprawiając jeszcze pas. Buty, które miała na nogach zapowiadały wizję wycieczki, takiej, z której może jednak nie wróci? Nie, z pewnością ten potwór przewidział i to. Wola życia powoli zaczynała wracać do złodziejki, było nie było zawsze jakoś udało się jej wyjść cało z opresji, z mniejszym lub większym uszczerbkiem na dumie, tak było i w tym wypadku. Nie może być słaba, nie może pokazać nikomu jak ją zranić.
– Niedługo, zapewne.
– To gdzie jest reszta wesołej ferajny? — Zapytała całkiem spokojnie, echo minionych wydarzeń jeszcze gorąco rozgrywało się w jej pamięci, nadal szukała tej chwili, w której mogła paść ofiarą "zmiany" rzeczywistości i "koszmaru". W tej chwili należało raz jeszcze ocenić sytuację. Bezpieczeństwo będzie w zasięgu już niedługo. — Sama nie bardzo mam ochotę spacerować po okręcie potężnego Ślimaka. Zaprowadzisz mnie? Łaaadnie proszę! — ponownie, jakby była kimś innym jakby ta cała energia gdzieś tam w niej istniała i tylko czekała na to by zostać uwolnioną, umysł nie przyjmował do wiadomości, a może puścił mimo uszu. — "Tym razem zagramy tak jak ja chcę, chichi..."
poszła modyfikacja, nie podobało mi się, już wiem czego zabrakło, plus, od teraz myśli dla ułatwienia będę już zapisywać w notacji ""
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 10 Sty 2020, o 21:01

Elena w towarzystwie Alicji zwiedziła niemal całą fregatę, od maszynowni w której trwały gorączkowe naprawy, po pokład handlowy który przypominał centrum zakupowe na Nar Shadda. Zwiedziła messę i kantynę oficerską. Oraz koszary z których szybko uciekła ścigana dość jednoznacznymi komentarzami. W końcu tego zwiedzania dotarły do specjalnych pomieszczeń, te konkretne należały do wywiadu Hutta, a konkretnie do ludzi podległych Szefowi ochrony. Kręciło się tam kilkunastu podejrzanych osobników różnych ras. Korytarz rozgałęział się i jego prawa odnoga zawiodła je idealnie do celu. Alicja otworzyła śluzę i wskazała Elenie drogę. Jej towarzyszka zajrzała do środka. W wypełnionym sprzętem pomieszczeniu świeciły się liczne ekrany. Przy niesamowicie zagraconym biurku siedziała jakaś pochylona istota. Gdy tylko złodziejka przekroczyła próg istota odwróciła w jej stronę głowę.
- [Zapraszam, wreszcie dotarłaś.] - W jej głowie rozległy się myśli obcego. -[chodź pomożesz mi]
Zaprosił ją do biurka i gdy podeszła zobaczyła że pracuje nad jej sondą. Zdołał obejść zabezpieczenia na tyle że sonda nie wyłączała się, mimo to nie potrafił złamać kodów. Wyświetlane informacje ie dawały żadnych ciekawych informacji.
- [potrzebuję twojej pomocy by dorwać tego łotra który zagraża naszemu panu]
Myśl jasno rozbrzmiała w jej głowie. Wspomnienia ostatniego koszmaru znów powróciły, cofnęła się przestraszona, skoro on czyta w jej myślach z pewnością wie już wszystko, czemu chce od niej hasło.
- [Nie słyszę twoich myśli, mogę jedynie przekazywać swoje. Podaj mi hasło to ułatwi sprawę]
Przełknęła ślinę. Istota, która na nią patrzyła nie miała twarzy, gładka jajowata głowa wyposażona była jedynie w parę oczu. Była niemal pewna, że to Mrkt najlepszy haker i naukowiec pracujący dla Stommala nie była pewna czy obcy nie bawi się jej kosztem, ale czy gdyby czytał w myślach byłby taki spokojny?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 11 Sty 2020, o 05:04

– A nie mówiłam? — Zwróciła się do Alice. Starsza kobieta tylko skinęła nie wiedząc co powinna odpowiedzieć. Zważywszy na to, że Ellie nie wykazuje zachowań, o jakich służka została poinformowana i przed jakimi przestrzeżona. Przed sobą miała może nieco nerwową ale obecnie dość zaciekawioną otoczeniem młodą dziewczynę. Zmrużyła oczy i uśmiechnęła do swojej obecnej "pani". Złodziejka odpowiedziała delikatnym grymasem, który mógł zostać odczytany jako uśmiech.
"W co ty pogrywasz? Na pewno nie słyszysz? Na pewno to działa tylko w jedną stronę?" — zapytała eter Fox. To jest Mrkt. To z pewnością on, jest taki sam jak w jej ostatnim koszmarze... Na samą myśl dziewczyna się spięła, lekko, po czym rozluźniła barki. Interesujące zobaczyć tę sondę uruchamianą przez kogoś innego. Wedle zapewnień jej pracodawcy urządzenie rozpoznaje tylko ją.
– Powiesz mi jak obszedłeś pierwszą warstwę zabezpieczeń? — Zapytała z ciekawości przyglądając się sondzie. Po chwili wzięła ją do rąk o zaczęła przełączać ekrany na konsoli.
[Może tak, może nie... Nie w tej chwili. Ważniejsze jest znalezienie właściciela tej sondy.] – Rozbrzmiało w jej głowie. Tak, może faktycznie? A może to jest fortel?
– Skoro jesteś specjalistą, to do czego ja ci jestem potrzebna?
– [Mógłbym sam łamać to hasło, jasne... Ale to zajęłoby zbyt wiele czasu, a na to nie możemy sobie aktualnie pozwolić.] — Myśli przekazane brzmiały, tak one brzmiały na prawdę poważnie, telepata zakończył to nutą dramatyzmu, który Elena uznała za absolutnie zbędny. Sama dobrze wiedziała, z jakim typem miała do czynienia...
Wracając jednak do dnia, w którym przyjęła zlecenie miała mętlik. Początkowo faktycznie jej pracodawca kontaktował się z nią poprzez Rodianina, każdorazowo zaliczka, zapłata za drobniejsze skoki. Raz nawet udało się jej odbyć wycieczkę z powrotem na Coruscant, Pan Ender z pewnością nie był zachwycony kradzieżą tak pokaźnej ilości danych. Och, zemsta jednak smakuje dość słodko. Potencjalne ryzyko wpadki, gdy NexTTech wdrożył nowe zabezpieczenia zdawały się podkręcać frajdę z tamtego najazdu. Wreszcie jednak jej zleceniodawca zdecydował się zaprosić ją na niemalże osobiste spotkanie.
Poruszał się zwiewnie, niczym cień, jego postura sugerowała, że nie jest człowiekiem. Płaszcz, kaptur, przymioty, które zapamiętała. Nie mniej jednak nie to utkwiło w pamięci dziewczyny. Aura, którą roztaczał ów osobnik. To uczucie wszechogarniającego przerażenia, które wżerało się w jej umysł w tamtej chwili. Jakby patrzyła w pustkę, której martwe serce biło, a oczy przeszywały na wskroś jej duszę i odczytywały wszystkie lęki, te podane na talerzu, stymulowały ten rodzaj posłuszeństwa jaki tylko mógł wywołać strach. Zwątpienie we własne bezpieczeństwo nastąpiło wówczas szybko. Każde jego słowo, każdy wypowiadany wyraz, każda instrukcja jaką wypowiadał, dosłownie wszystko składało się na to odczucie, że ma się do czynienia z kimś, komu nie powinno się zajść za skórę, kimś kogo zawiedzenie może skończyć się w najgorszym z koszmarów.
Samo to wspomnienie sprawiło, że Elena zadrżała z zimna, jakiego jeszcze nie odczuła, choć pamięta tylko kaptur i ton głosu, jej ciało przeszył ten niewypowiedziany rodzaj chłodu, który sprawiał, że musiała, po prostu musiała objąć własne ramiona.
– [Wszystko w porządku Eleno?] — zapytał Kallidahin. Zielonooka popatrzyła na niego gdy się odezwał. Ich spojrzenia spotkały się i wtedy zobaczył w jej oczach właśnie ten rodzaj strachu i znikome poczucie bezpieczeństwa. — [Spotkałaś go?]
– Tak, w porządku. I możesz mówić do mnie El. — Odpowiedziała po chwili wstrzymywania oddechu. Szmaragdowe zwierciadła rozszerzyły się ponownie, a z ust padło jeszcze pytanie. — Skąd znasz moje imię?
– [Zostaliśmy poinformowani, że będziesz teraz częścią zespołu.] — rzucił telepata. Tak, spodziewała się takiego wyjaśnienia.
– Pozwolisz mi? — Powiedziała po chwili zamyślenia Elena, po czym sięgnęła po sondę. W jednej chwili wyłączyła ją i zresetowała. Urządzenie znów pokazywało tylko i wyłącznie szczątkowe informacje na swój temat. Dokładnie oglądając je odnalazła ten jeden przycisk, który miał reagować tylko ona jej kod genetyczny. — Tak, jeśli się zastanawiasz, opowiedział mi ze szczegółami w jaki sposób mam tego używać. I nie, nie chciałbyś go spotkać w ciemnej alejce... — Oczywista pauza i zmiana tonu sugerowała Kallidahinowi, że złodziejka z pełnym przekonaniem mówi o swoim zleceniodawcy. Sonda w jej rękach zaczynała odpowiadać na komendy. Po chwili pojawił się znajomy panel, który przedstawiał sekwencję jedenastu znaków. Każde z nich nie przypominało żadnego znanego słowa, żadnej znanej głoski, jakby ten język nie istniał. Złodziejka niewzruszona tym faktem wstukała pierwsze siedem znaków z sekwencji. Chwila zastanowienia. Ostatnie cztery pojawiły się zaraz po tym. Niemalże automatycznie. Urządzenie wydało z siebie dźwięk, który sygnalizował poprawność wprowadzonego kodu.
Kallidahin sięgnął po urządzenie. Elena jednak nie zamierzała puścić, pytające spojrzenie spotkało się z delikatnym uśmiechem i błyskiem w przymrużonych oczach.
– Co się mówi? — zadźwięczał jej głos w pomieszczeniu, delikatnie jeszcze drżał jednak chyba w ten sposób próbowała rozluźnić atmosferę. Zanim telepata zdążył odpowiedzieć dziewczyna wypuściła sondę zostawiając ją w jego rękach. Dalsza część procesu odbyła się na stole, sonda została podłączona do aparatury, którą Mrkt miał tutaj. — Czy to wszystko?
– [Jeszcze nie wiem. Muszę przeanalizować to, do czego uzyskaliśmy dostęp. Dziękuję.]
Dlaczego właściwie się nie opierała? Sama chciała zadać sobie to pytanie, jednak instynkt przetrwania wziął górę, strach przed Marklonem, złość na człowieka, tak człowieka, obleśną istotę w tej małej Galaktyce, nijak się miały do tego, co czuła gdy przyjmowała zlecenie. Poziom ryzyka, obietnica niezapomnianych wrażeń, właściwie jej pracodawca się wywiązał z obu. Kaptur wywoływał ten odruch, który sprawiał, że za wszelką cenę chciała zrealizować to zlecenie i nie mieć już więcej nie wspólnego z nim. Coś drapało ją z tyłu głowy i sprawiało, że nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jej życie jeszcze zostanie wywrócone do góry nogami. Tego się bała, tego nie znała. Musiała jakoś się zabezpieczyć, czy "Czarna Fortuna" okręt horrorów będzie tym zapewnieniem? Niekoniecznie. Coś jej podpowiadało, że jeszcze będzie cierpieć przez własną głupotę. Przygryzając lekko wargę obserwowała swojego "kolegę" przy pracy. Częściowo z zainteresowaniem, a częściowo gdyż nie wiedziała, co z sobą zrobić tej chwili. Wpatrywanie się tępo w pustą przestrzeń z pewnością nie pomoże, rozpatrywanie tej sytuacji też niekoniecznie. Czy podpisała na siebie wyrok biorąc to zlecenie? Czy po prostu Szef Bezpieczeństwa był od niej lepszy? Gdyby był, to czy znalazłby ją przypadkiem w toalecie? Najgłupsza z możliwych wpadek w życiu Eleny, to co nastąpiło później było tylko gorsze.
Myśli nadal krążyły wkoło tego miejsca, tej sytuacji. Pomimo względnie przyjaznej atmosfery i ciepłej, pogodnej starszej pani, która towarzyszyła jeszcze teraz złodziejce, zielonooka nie zapominała, o tym co widziała, co przeżyła. Przestępując z nogi na nogę może delikatnie wyprowadzała z transu telepatę, który próbował się skupić, nie zwrócił jej uwagi, po prostu czynił swoją powinność...


Otwarte zakończenie! działaj :D
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 11 Sty 2020, o 16:52

Mrkt zdawał się być całkowicie pochłonięty rozpracowywaniem rozkodowanej przez El sondy. Pracował systematycznie zupełnie nie przejmując się stojącą obok złodziejką. Ta szybko zaczęła się nudzić będąc ignorowaną, zerknęła tu i ówdzie rozważając pożyczenie sobie jakiegoś urządzenia od mrukliwego mężczyzny. W końcu nie wytrzymała i opuściła pokój Hakera. Alicji nigdzie nie było a ona sama znajdowała się w niezbyt znanej części okrętu. Ruszyła korytarzem zmierzając jak jej się wydawało w kierunku swojego pokoju. Wtedy z głośników dobiegł głos jakiejś kobiety.
Przygotować się do lądowania, może trochę rzucać. Wszyscy na stanowiska. Zabezpieczyć niebezpieczne przedmioty

Komunikat został powtórzony jeszcze dwukrotnie w Hutese i jakimś języku którego nie znała. Najwyraźniej jednostka zamierzała awaryjnie lądować. Pytanie tylko gdzie i czy będzie mogła wykorzystać tą okazję do ucieczki.

Nagłe dotknięcie ramienia wywołało u niej paniczny odruch obrony, odwróciła się instynktownie i trzasnęła pięścią w twarz napastnika. Postać w szarej sukni cofnęła się trafiona natychmiast spuszczając głowę.
- Wybacz pani, nie chciałam.
Alcja, bo to ona była stała w poddańczej postawie gotowa przyjąć kolejne razy. El zadrżała na myśl o tym co zrobiła. Nie chciała przecież skrzywdzić swojej opiekunki.
- Przepraszam zaskoczyłaś mnie. Nie chciałam.
Zaczęła niezręcznie próbując równocześnie zatamować krew cieknącą z nosa starszej kobiety.
- Nie szkodzi, musimy już iść.
Alicja wyciągnęła chusteczkę i wytarła nią załzawione oczy i krwawiący nos. Tym razem z dużą dozą ostrożności ujęła El za rękę i poprowadziła ją korytarzami.
Szły szybko ale złodziejka nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia, Alicja byłą jej służącą o ona ją skrzywdziła. Mimo to nie uciekła została by zmierzyć się z konsekwencjami nie znając reakcji swej pani. Teraz zaś prowadziła ją korytarzem jakby nigdy nic. Dbała o nią. Ale dlaczego?
Dotarły do pokoju tuż przed rozdzwonieniem się alarmów. Chwilę później statkiem zaczęło straszliwie trząść mimo włączonych kompensatorów. Fox krzyknęła chwytając się swojej towarzyszki. Potężny wstrząs rzucił je obie na podłogę z szafek pospadały ozdoby zaś powietrze przeszywało bolesne wycie alarmów.

Alicja, która osłoniła El swoim ciałem leżała nieprzytomna na podłodze. Młoda złodziejka pierwsza odzyskała przytomność odrzucając krzesło które ogłuszyło jej towarzyszkę. W panującym wszędzie chaosie nikt nie zauważy jej zniknięcia. Wędrówka z przed kilku godzin pozwoliła jej zapoznać się na tyle dobrze ze statkiem że z łatwością znajdzie wyjście. Czy powinna skorzystać z okazji? Nieprzytomna kobieta nie była ciężka bez problemu się spod niej wydostanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 12 Sty 2020, o 02:55

Zbyt szybko. Zdecydowanie zbyt szybko się to wszystko wydarzyło. Awaryjne lądowanie zebrało swoje żniwo w postaci zniszczeń i... obrażeń. Dziewczyna wytarła krew z ust, w końcu to tylko draśnięcie. Alicji niestety nie poszczęściło się aż tak bardzo.
Elena spojrzała na nieprzytomną kobietę i z przerażeniem zrozumiała co miało miejsce właśnie przed chwilą. Obie wpadły do pokoju, jednak to Alice udało się ją osłonić przed większą ilością zniszczeń. Zamknęła oczy, jej serce zadrżało na sam widok. Dlaczego? Właściwie dlaczego? Po co? Czy ten świat oszalał?
Po chwili jednak złodziejka otrząsnęła się na tyle, by sprawdzić czy z jej służką wszystko w porządku, na całe szczęście była tylko nieprzytomna, kilka stłuczeń nie stanowi zagrożenia dla życia. Odetchnąwszy z ulgą ułożyła w głowie plan, cała ta sytuacja zdawała się działać na jej korzyść, fakt, że znalazły się w jej pokoju... To takie dziwne, mieć coś własnego poza nożem i sakwą... Obie były bezpieczne obecnie, jednak Fox planowała to porzuć.
Starsza kobieta nie była zbyt ciężka, na szczęście. Zielonooka lekko szarpiąc się sama ze sobą pociągnęła ją w stronę łóżka. Ująwszy pod ramię wyprostowała się i kołysząc dotarła do celu, po chwili spokojnie położyła na materacu i przykryła kołdrą.
– Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam... — Mruknęła do niej. Tak, zdecydowanie nie tak powinna się zachować, jednak co innego jej pozostało? Kolejne spojrzenie na pogodną, choć teraz podpuchniętą twarz Alicji sprawiło, że Ellie serce podeszło do gardła. Zamknęła oczy i wzięła jeszcze jeden głęboki oddech. To nie są jej uczucia, to nie są jej emocje. To jest słabość, nie może być słaba, w przeciwnym razie ten zwyrodnialec to wykorzysta.
Na stole znalazła serwetkę i coś do pisania, na szczęście tyle albo aż tyle. Ręka dość szybko przeszorowała po kawałku płótna delikatniej niż to było wskazane, jednak odcisnęła się na tyle wyraźnie, by można było odczytać litery.

Jeszcze raz bardzo przepraszam Cię za nos. Po prostu broniłam się, proszę wybacz mi. Na prawdę chciałabym móc się normalnie z Tobą pożegnać ale już nie będę miała szansy być wolna. Nie mogę zostać i nie chcę zostać. Nie po tym wszystkim, co zrobił mi Marklon...
Do zobaczenia... Kiedyś, nigdy...
El


Serwetka wylądowała z powrotem na stole, w takim miejscu, by po przebudzeniu się Alice mogła od razu ją znaleźć. Elena zdecydowanie dłużej już nie mogła tutaj siedzieć. Zmarnowała wystarczająco dużo czasu. Każda minuta poświęcona na coś tak trywialnego mogła oddalić jej szansę na ucieczkę. Drzwi zamknęły się za nią. Skupiona ruszyła zostawiając to wszystko.
Adrenalina uderzyła ze zdwojoną dawką. Trzeba było myśleć szybko, sprawnie. Tak ten korytarz był znajomy, zdecydowanie stąd przyszła wtedy. Ten czas na statku jednak nie przytępił jej zmysłów. Dziewczyna rzuciła się biegiem co rusz wymijając gruz, czy inne przedmioty, strzaskane obrazy, których służba jeszcze nie zdążyła sprzątnąć. Alarmy ucichły i było to najgorsze co mogło się wydarzyć. Cisza była wrogiem tej eskapady, złodziejka schowała się wewnątrz odnogi korytarza, gdy tylko usłyszała czyjeś nerwowe kroki. Obsługa biegała tam i z powrotem, zdaje się, że właśnie ludzie Vasto zaczęli miarkować zniszczenia i sprawdzać co przetrwało...
Wykorzystując otwarcie zaprezentowane przez mijających ją członków załogi Elena szybko przeskoczyła do następnego korytarza, następnie odnalazła jedną z elektronicznych centralek, sonda posłużyła do wpięcia się w system monitoringu na obszarze, który zamierzała teraz pokonać. Wystarczy wgrać małą pętlę złożoną kilku sekund spokoju na tym obszarze. Może przed uderzeniem w ziemię? Idealnie. Pętla została uruchomiona dość szybko, w końcu nie pierwszy raz złodziejka włamywała się do czyjegoś systemu zabezpieczeń, a Jego Ślimacza Mość niestety nie zadbał o najnowsze poprawki i aktualizacje, dlatego bardzo łatwo można było wykorzystać najstarszy trik z przesyłaniem pakietu... Gdyby tylko drogi Hutt zainwestował w porządne testy penetracyjne i odniósł się do raportów z podatności zabezpieczeń. Życie czasem jednak nie jest tak złe jak się maluje. Urządzenie zostało odłączone, a dziewczyna już pędziła przed siebie, tym razem nie była zmuszona do unikania wzroku kamer.
Raz, czy drugi na jej drodze stanęli ludzie z załogi Hutta, a właściwie to nawet nie wiedzieli o tym. Szybkim ruchem schowała się w następnym pomieszczeniu jeśli było otwarte, lub uskoczyła do innego korytarza czy, o ironio, do toalety. Tym razem mając na uwadze, by nie dać się zaskoczyć nikomu. Marklona nie było w zasięgu wzroku, tak więc musiał albo być na jakimś spotkaniu, albo zajmować się czymś zgoła innym.
Chyba wykrakała, albo pomyślała o nim w nieodpowiedniej chwili. Serce podeszło do gardła gdy kryjąc w kolejnym korytarzu zobaczyła go właśnie idącego stamtąd, w jej kierunku! Nie, Szef Bezpieczeństwa jeszcze jej nie dostrzegł, by za daleko. Trzeba wiać, zdecydowanie trzeba zniknąć mu z pola widzenia.
Tak więc złodziejka usunęła się z korytarza wracając na właściwą ścieżkę. Teraz starała się już nie zbaczać już z obranej drogi. Zgiełk i harmider jaki obecnie panował był jej na rękę. Kupcy przewalali się i przekrzykiwali jeden przez drugiego. Sala audiencyjna aż huczała. Perfekcyjne wyczucie czasu. Handlarze akurat rozchodzili się, to i złodziejka przyłączyła się do grupy, wtapiając w tłum ruszyła do wyjścia, prościej być nie mogło. Mały tłumek posłużył za zasłonę. Świeże powietrze, atmosfera. Wszystko to było teraz takie piękne!
Elena wypadła na otwartą przestrzeń niemalże dysząc. Pierwsza myśl zejść z głównej ścieżki. Zdecydowanie trzeba było schować. Las był taki piękny, niebezpieczny ale jednak dawał to schronienie przed zespołem Marklona, przed ludźmi należącymi do potężnego Hutta, któremu służył. Nie, trzeba było zrobić wszystko by jej nie odnaleźli.
Z sercem na ramieniu rzuciła się biegiem. Pędziła jakby sam diabeł ją gonił. Jakby koszmary, które widziała miały stać się prawdziwe. Zieleni coraz więcej, a ludzi coraz mniej. To było coś, co przyniosło jej ulgę. Zmęczenie zaczęło brać górę gdy oddaliła się na tyle, żeby nie widzieć już "Czarnej Fortuny". Wtedy zatrzymała się tuż przy większym, rozłożystym drzewie.
Uśmiech wypełzł na twarz, wewnętrzne dziecko na moment przejęło kontrolę. Należało się wspiąć na jedną z największych gałęzi. Tak też uczyniła, szeroki konar zastąpił jej siedzisko wysoko ponad ziemią, skąd mogła oglądać okolicę. Teraz jednak najbardziej liczył się odpoczynek.
Czy to fakt, że stres właśnie odpuścił? Mięśnie rozluźniły się gdy dziewczyna usiadła nieco wygodniej, dopiero teraz poczuła jak wszystko ją boli, dopiero teraz poczuła efekt ostatnich elektrowstrząsów. Całe ciało wręcz paliło i... Na dodatek oczy teraz piekły już od ilości wylanych łez. Elena zaniosła się płaczem, choć chlipała cicho, to było to bardzo intensywne. Ramionami objęła się i wsparta o drzewo płakała rzewnie. Udało się uciec, udało się zniknąć i może teraz będzie w stanie o tym zapomnieć. Nerwy zrobiły swoje. Nawet nie wiedziała kiedy usnęła. Jej sen był płytki i nie trwał więcej niż kilka godzin, podczas których na nowo przeżywała każdą ze swoich porażek, każdy moment gdy wpadła, każde cierpienie jakiego doświadczyła. Przysłowiową wisienką na torcie było spotkanie z Marklonem. Widziała siebie wiszącą w tym pomieszczeniu, w którym ją przykuli do ściany. Widziała jego rękę wdzierającą się na przestrzeń dość osobistą dla niej. Sonda... Została w rękach, czy może raczej mackach, Hutta, nie było to ważne, nie było to istotne. Dla zielonookiej nie liczyło się nic poza jej własnym bezpieczeństwem w tej chwili. Wizja współpracy z tym potworem nie była czymś przyjemnym. Jeżeli od niej by to zależało, to...
– Która godzina? — Zorientowała się, że dość długo była w objęciach snu. Zdecydowanie nie powinna przeciągać swojej wędrówki niepotrzebnymi postojami. Tylko właściwie gdzie ona jest? No właśnie! Drzewo pomoże jej po raz kolejny. Ostrożnie wspinając się wyżej Elena próbowała wychylić się ponad koronę. Może z tej perspektywy uda się odnaleźć jakąś stocznię, osadę, cokolwiek? Przynajmniej trzeba jakoś określić kierunek gdzie należy podążać. Dzień się jeszcze nie skończył. Istniała szansa, że jednak nie będzie na tak straconej pozycji jak przed kilkoma godzinami. Jeśli wieczór nastanie zbyt szybko to po prostu trzeba będzie przespać się na drzewie, tutaj jest bezpieczniej, a póki co Ellie nawet nie wiedziała na jakiej planecie się znajduje i z jaką fauną może się spotkać. Nerwowo wyglądała jakichś "znaków", sygnału, czegokolwiek co może posłużyć za punkt zaczepienia...


no, to mam nadzieję, że nie przesadziłem za bardzo...
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 12 Sty 2020, o 21:06

- Uciekła, nie jest zbyt bystra. - Mężczyzna nie wyglądał na zadowolonego - Myślałem, że ją już czegoś nauczyłem
- Daj jej szansę, zostawiła list.
- Tak, ma słaby punkt, cóż. Wyślę za nią Ucho, niech ją przyprowadzi.
- Jak uważasz, niech jej tylko za bardzo nie obije jeśli możesz nie mów mu co zamierzasz zrobić.
- Muszę, inaczej nam się nie uda. Potrzebujemy jego specjalnych zdolności.
- Rób jak musisz - powiedziała kobieta spoglądając w oczy Marklona, była jedną z nielicznych istot wiedzących ile kosztowała go ta praca. Wyszedł w milczeniu wydać rozkazy a do pomieszczenia wszedł B11N. Kobieta spojrzała na maszynę i uśmiechnęła się smutno.
- Uratujmy to zagubione dziecię.

Las niedaleko Czarnej Fortuny.

Okręt przestał już dymić, no przynajmniej w większości a handlarze z pobliskiego miasta rozpoczęli wyścig o pieniądze. Siedząca na drzewie dziewczyna ustaliła już że na drodze do miasta znajduje się fregata i sporo otwartej przestrzeni. Musiała zatem obejść szerokim łukiem otwartą przestrzeń. Wystarczy zejść z drzewa albo poczekać do zmroku i wtedy. Spojrzała na zegarek, nie miała pojęcia jaki czas panował na tej planecie, z pewnością jednak było zimno i zbliżał się mrok. Zamarznie tutaj.
- Złaź.
Spojrzała w dół, pod drzewem stał czerwonowłosy albinos machając do niej skanerem z migającym na nim punktem. Jak mogła o tym nie pomyśleć. Spojrzała w dół obcy nie wyglądał na gościa który jest cierpliwy. Ręka mężczyzny powędrowała do kabury na biodrze.
- Złaź bo cię zestrzelę i powiem że spadłaś.
- schodzę proszę nie strzelaj.
Zejście z drzewa było trudniejsze niż jej się wydawało i zajęło jej kilka dobrych minut. Mężczyzna cofnął się o dwa kroki. Krytycznie spoglądając na Elenę schował skaner do kieszonki przy pasie. Stała przed nim zmarznięta i przestraszona.
- Nie będziesz próbować uciekać?
Patrzyła na blaster. Po czym ponownie na niego.
- A gdybym nie miał broni? - Pas z blasterem opadł na ziemię. Elena powinna wyczuć pułapkę, co jednak miała do stracenia.

Rzuciła się do przodu wyuczonym ruchem wyciągając w locie sztylet. Obcy zrobił błyskawiczny unik uderzając ją w przelocie w łokieć. Sykneła z bólu przerzucając broń do drugiej ręki i tnąc za siebie na odlew. Usłyszała jęk bólu, przekoziołkowała i wstała na nogi. Mężczyzna krwawił z rozciętej dłoni. Rana była powierzchowna ale z pewnością bolesna.
- Dobra jesteś.
Uśmiechnął się przeraźliwie pokazując garnitur ostrych jak brzytwy zębów. Stanęła w postawie obronnej, zaskoczenie nie zadziałało, ucieczka nie wchodziła w grę. Tym razem to on zaatakował, przyjęła cios równocześnie wyprowadzając atak, zbił jej ostrze rzucając się w bok. Upadła tuż obok blastera sięgnęła po niego lecz jej zdrętwiała ręka odmówiła posłuszeństwa. Co on jej zrobił. Kolejne ciosy trafiały w czułe miejsca powodując paraliżujący ból upadła na kolana, wiedział że nie mogła się już bronić.
- Na tym polega K'tara skarbie. Niech Malkron mówi co chce, powinniśmy cię oddać najemnikom.
Obcy podniósł obezwładnioną i poobijaną Elenę i wsadził na Swoopa, w niespełna dwie minuty była z powrotem na pokładzie czarnej fortuny.

***

Mimo najlepszych chęci trzęsła się na myśl o spotkaniu ze Stonmalem. Wiedziała że nie będzie zadowolony. Oprócz "oporu przy odnalezieniu" nic jej nie zrobiono, nie zabrali jej nawet sztyletu. Po prostu siedziała w gabinecie swojego szefa i czekała. Wnętrze było spartańskie. Niemal puste biurko, dwa krzesła i jakaś szafka, tyle i aż tyle. Strach zaczynała już wypierać nuda gdy drzwi się otworzyły.
- Choć.
Automatycznie wstała i podążyła za mężczyzną, szanse na to że znów będą ją torturować były bardzo duże. Nie odzywał się po prostu szedł i znowu zaczęła się bać, nie szli jednak do sali tortur, poznała drogę szli do jej pokoju.
śluza otworzyła się a ona weszła do pomieszczenia. Stonmal podszedł do stołu i podniósł zapisaną serwetkę. Spoglądał na nią przez chwilę w końcu się odezwał.
- To było bardzo nieodpowiedzialne, ale urocze. Alicja zgłosiła się na ochotnika ponieść karę za ciebie. - Oczy dziewczyny rozszerzyły się gdy zrozumiała co w pomieszczeniu jej nie grało. Na łóżku leżała jej służąca.
- Nie rozumiem jej motywacji, najpewniej też cię lubi. To słabość, ale łatwa do wykorzystania. Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś głupiego zabijemy ją.
El nie słuchała podbiegła do łóżka by spojrzeć na skatowane ciało kobiety, Alicja wyglądała na ledwie żywą. Była jednak przytomna, otworzyła podeszłe krwią oko spoglądając na dziewczynę.
- El... - wyszeptała.
- To tyle, możesz się teraz zastanowić nad swoim postępowaniem i jego konsekwencjami. Jesteś jedną z nas, twoje decyzje pociągają za sobą konsekwencje dla nas wszystkich. Przemyśl to.
Marklon wyszedł zostawiając obie kobiety, złodziejka nie miała za dużego pojęcia o pomocy medycznej, z resztą nie wiedziała co zrobić nawet twarz Alicji była poznaczona razami. To była jej wina i to ona powinna ponieść karę, czemu ona to zrobiła. Czemu?

***

- Jeżeli do ciebie przyjdzie niech zapłaci za bacte.
<skrr>- Jak? Nie ma nic wartościowego
- Z pewnością coś wymyśli
<skrr>- Rozumiem, jaki poziom negocjacji.
- Maszyny - westchnął człowiek - 30%, nie przesadź tylko.
<skrr>- Zrozumiałem, potwierdzam.

Mężczyzna opuścił salę tortur udając się do ambulatorium, tam też wydał stosowne rozkazy zerknął na Skaner, dziewczyna jeszcze była w pomieszczeniu. Pora zając się swoimi sprawami. Czemu nic nie może być proste. Mruknął pod nosem udając się do swojego gabinetu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 13 Sty 2020, o 04:15

Konsekwencje jej działań nie ściągnęły bezpośrednio na nią gniewu Marklona, czy też innych członków załogi "Czarnej Fortuny". Pomijając obite mięśnie, nacięty łuk brwiowy w afekcie. W starciu z Uchem, kosmita był piekielnie dobry, wstyd przyznać, był szybszy od niej. A może to zmęczenie dało jej popalić? Może to stres? Cokolwiek to było. Teraz zostało doliczone do listy porażek złodziejki. To wszytko, co się wydarzyło... Jakby rzeczywistość znów z niej zakpiła, wracając do pokoju przygotowana była na karę... Ale nie na to. Dziewczyna skakała teraz między Alicją, a toaletą, próbując chociaż obmyć jej twarz. Zielone oczy oglądały skatowaną służkę. Nie powinna się tak czuć, nie powinna mieć wyrzutów sumienia. Więc dlaczego? Dlaczego akurat ta starsza kobieta wywołała u niej takie odczucia? Co to za uczucie?
Po policzku spłynęła jeszcze jedna łza, dlaczego ktoś musiał cierpieć za nią? Do tej pory jej własna głupota, jej działania odbijały się echem na jej zdrowiu, psychice. To, co tliło się w niej było na prawdę paskudnym uczuciem, to coś nie dawało spokoju, ilekroć spojrzała na bezbronną kobietę leżącą teraz na jej łóżku serce jej pękało. Coraz mocniej drapało ją wewnątrz. Gdyby mogła, po prostu odwróciłaby się teraz i wyszła zostawiając to za sobą. Nie może, nie da rady, nawet jeśli ucieknie to ją złapią, a Alicję... Zabiją. Marklon powiedział wyraźnie jak to się skończy. Głęboki oddech, dziewczyna ponownie spróbowała pomóc chociaż oczyścić twarz służki.
– Przepraszam... — mruknęła do niej, nie wiedząc właściwie czy Alice ją słyszy, czy może zasnęła z wycieńczenia. Cierpiała, na prawdę bardzo cierpiała, a to sprawiało, że i Elena nie mogła sobie tego wybaczyć. Gdyby tylko chodziło o nią, o jej ból, nie byłoby tak źle. Dlaczego więc przez jej egoizm oberwał ktoś tak niewinny? — naprawię to... Obiecuję ci. Jeszcze nie wiem...
Urwała, myśl była szybsza niż jej słowa, bacta. Gdzieś tu jest przecież pomieszczenie medyczne, nie jedno, ale z pewnością najbliżej jest to, w którym ją trzymali. Do którego ją wprowadził B11N, droid i jednocześnie członek zespołu.
Droida znalazła w jedynym pomieszczeniu, do którego, o ironio, drogę pamiętała doskonale. Sala przesłuchań, przez nią nazywana "salą tortur zwyrodnialca". Mechaniczna istota aktualnie nastawiała aparaturę, sprawdzając jednocześnie stan ramion oraz narzędzi. Wszystkie kontroli jarzyły się zielenią. Pracownik sali bez przejęcia osobą potarganej i brudnej złodziejki dalej zajmował się sprzętem. Tak, takie miał instrukcje w końcu.
– B11N... Dobrze pamiętam, tak? — powiedziała przerywając błogi stan zwany ciszą. Nadal drżała i dygotała na samą myśl, czego droid może chcieć od niej?
<skrr> – Tak, życzysz sobie czegoś? — zapytał, ton nie skrywał żadnych emocji, w końcu był droidem. Ciężko czytać uczucia kogoś, kto ich nie posiada. Elena zadygotała gdy pomyślała o tym, jak może się skończyć jej wycieczka tutaj.
– Pomóżcie Alice, proszę... Macie tutaj stację z Bactą, nie jedną na pewno. — Rzuciła choć głos jej się łamał. Pora przygotować się na to, co będzie musiała wycierpieć w zamian.
<skrr> – Zasoby naszego Pana Vasto są bardzo cenne, masz coś, co możesz zaoferować. Panno Fox? — był bezwzględny, zdecydowanie dał jej do zrozumienia, że tak łatwo nie ucieknie tym razem. Nawet jeśli nie przed nim, to przed swoim sumieniem także.
– Ja... Nie wiem... — niemalże wyszeptała. Serce podeszło jej do gardła. Dłonie zacisnęły się w pięści. Nie może wiecznie unikać odpowiedzialności, prawda? — odpracuję to, każdy kredyt jaki będzie trzeba. Zrobię co każecie, proszę. Nie chcę żeby Alice obrywała za mnie...
<skrr> – To niewiele, i tak jesteś już dłużna szanownemu Panu Vasto sporą sumę, będziesz pracować na prawdę bardzo długo, twoje słowa nie niosą żadnej wartości...
– Na pewno jest coś, co mogę zrobić! Powiedz mi proszę! — Nie wytrzymała, wrzasnęła po chwili łapiąc się na okazaniu emocji w tak oczywisty sposób. Krótki wdech i wydech. Ellie położyła dłoń na swoim sercu i opuściła głowę, jakby zastanawiając się co powinna zrobić. — Pozwólcie mi to naprawić, proszę...
Droid niewzruszony nadal klikał po ekranach, każąc zielonookiej czekać następne kilka minut, które były wiecznością, wiecznością w cierpieniu. W stanie, którego sama nie rozumiała, wyrzuty sumienia były chyba nowością, poddenerwowana przestępywała teraz nogi na nogę. Limonkowe spojrzenie śledziło każdy ruch mechanicznej istoty. B11N wreszcie odwrócił się do niej.
<skrr> – Wysokość długu i wszelkie dodatkowe koszty pozostawiam Panu Vasto do ustalenia, po przedstawieniu mu stosownego raportu na twój temat, Panno Fox. Czeka cię również spotkanie z Panem Marklonem.
– To znaczy... — zadrżała słysząc to ostatnie, przełykając ślinę ponownie zaczęła świdrować wzrokiem mechaniczną istotę, który po prostu wykonywał swoją pracę. Zdrowie Alice jest ważniejsze. Pierwszy raz pomimo strachu i obawy przed tym, co ten zwyrodnialec może jej zrobić chciała coś zmienić, to uczucie było takie inne, tak niepodobne do tego co czuła wcześniej. Bała się, na prawdę bardzo się bała tego, co się wydarzy później, ale teraz starsza kobieta i to, że cierpiała przez nią liczyło się bardziej. — ... że pomożecie Alice? — paznokcie wbiły się w nadgarstki raniąc skórę, dziewczyna nawet nie poczuła kiedy to się wydarzyło. Dopiero ciepło sprawiło, że zwróciła na to uwagę. Jednak był to tylko moment, nie odpuściła.
<skrr> – Nic nie jest jednak za darmo... Ktoś ją odprowadzi do pomieszczenia medycznego.
– Tylko mnie nie zabijcie w międzyczasie... Martwa się wam nie przydam do niczego, prawda? — Rzuciła już nieco innym tonem. Tę zmianę droid wyczuł i przeanalizował jako mechanizm radzenia sobie ze stresem. Poranione ręce były też efektem jej urazów z początku życia w samotności i wiecznym uciekaniu. Jak wymagać stabilności od kogoś takiego? Dlaczego Pani Alicja i Pan Marklon starali się ją utrzymać? B11N to nie obchodziło, miał swoje rozkazy, miał swoje zadanie do wykonania. Tym razem poszło łatwiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Elena w ten sposób zagłuszała swój stres, radziła sobie z bólem psychicznym. Były to niebezpieczne czynniki, które mogły sprawić, że pęknie na misji i nie będzie co z niej zbierać. Droid jednak nie uznał za stosowne skomentowania tego.
<skrr> – Na twoim miejscu przygotowałbym się do wymarszu, Panno Fox. Pracę zaczyna pani z tą chwilą.
Odetchnęła słuchając go. Gdzieś tam w jej głowie nadal kołowało się z powodu tego, co zrobiła. Z powodu tej całej operacji, w jaką została zamieszana przy udziale jej, już byłego, zleceniodawcy, który bardzo miał na pieńku z Jego Ślimaczą Mością. Ulga? Wymieszana z wewnętrznym poczuciem dumy? Jej uczucia obecnie były bardzo łatwe do odczytania, moment, w którym droid zakomunikował, że Alice otrzyma pomoc medyczną był tym, na co czekała. Dlaczego tak bardzo przejmowała się kimś innym? Dlaczego ta starsza pani wywołała u niej takie odczucia? Dlaczego?
To pytanie nie opuściło dziewczyny, gdy wyszła i ruszyła do swojego pokoju uczynić tak, jak polecił B11N, mijając nosze z jej służką, która teraz najwidoczniej nadal spała. Twarz miała pogodną, jednak będąc tuż obok, Elena mogła przysiąc, że służąca uśmiechnęła się delikatnie. Oczy złodziejki odprowadziły "eskortę", sama natomiast wpadła do pomieszczenia i zaraz znalazła coś innego na przebranie. Pas i sakwa wylądowały na łóżku, jak i cała reszta jej ubrań, została jedynie w bieliźnie i zaraz przykryła się kołdrą co by za bardzo nie rzucać się w oczy kamer. Bo przecież ciągle tu były, prawda? Monitoring nie opuszczał jej przecież na krok.
Weszła do szafy, z której poprzednio wzięła czarny uniform. tym razem poszukała czegoś innego. Dopasowane spodnie, koszula ze stójką idealnie przykrywająca dekolt, na szyi pojawiła się chusta, w kolorze zgrywającym się z jej oczami, była limonkowa, wertując odmęty garderoby Elena natrafiła także na coś, co mogło uchodzić za spódniczkę. W końcu, przekraczało magiczną granicę 32 centymetrów i można było się tym przepasać dość skutecznie osłaniając pośladki przed ciekawskimi oczami. Całości dopełnił szeroki pasek, który przytrzymywał na poziomie bioder ową spódniczkę. Wygodne buty znów wróciły na miejsce, a na dłoniach pojawiły się rękawiczki bez palców. Pas trzymający wibronóż oraz sakwę z powrotem zagościł na swoim miejscu. A ostrze wróciło do pochewki na biodrze. Komplet sond nie opuścił nigdy torby.
Będąc w tej przebieralni Elena miała sporo czasu na przemyślenia, teraz analizowała każdy ruch. Ucho, tak się nazywał... Był świetny w tym co robił, był szybki, zwinny. Z pewnością, gdyby czuła się lepiej dałaby radę przed nim uciec, ale czy to miało znaczenie jeśli jej ruchy były śledzone? Niewykluczone, że jeśli nie ubrania to po prostu jej wszczepili jakiś rodzaj urządzenia namierzającego, och, dlaczego w swojej ignorancji nie wzięła tego pod uwagę? Kosmita wykorzystał jej nieuwagę, zbyt wielką pewność siebie. W końcu przecież skopał jej tyłek aż miło, kolejna rzecz, którą będzie musiała zmienić i może...
– Kretynka... — warknęła patrząc w odbicie i oceniając własne stłuczenia, nic, co będzie boleć dłużej niż powinno. Jednak dało jej do myślenia, teraz musi stać się silniejsza, jeśli nie dla siebie, to chociażby dla Alice, służki, która wywróciła jej życie swoją obecnością, kobiety, w której widziała częściowo siebie. Tym razem nie umiała odpuścić, ta myśl, że ktoś niewinny umrze przez nią była nie do zniesienia. Cisza wspomagała nadmierne myślenie, analiza sytuacji stała się zadaniem, któremu poddała się niemalże bez reszty w ciągu tych kilkunastu minut. Coś jej nie pasowało w tych wydarzeniach. Coś nie dawało jeszcze spokoju. Spojrzała teraz na serwetkę. Była to chwila, ale zarejestrowała moment, w którym Marklon ją podniósł. "To było bardzo nieodpowiedzialne, ale urocze." — Powtórzyła jego myśli, a właściwie głos tego zwyrodnialca zadźwięczał jeszcze raz w jej głowie. Urocze? Kolejna forma manipulacji z jego strony? To jedno słowo utkwiło jej w pamięci wypowiedziane przez niego. — Jesteś beznadziejna, on cię skrzywdził, od samego początku nie zrobił nic poza bólem, teraz jeszcze Alicja będzie ofiarą jego widzimisię... — powiedziała patrząc w odbicie, nie licząc tych sińców jej ciało miało się dobrze... No prawie, nadal obolała jednak już sprawna, ciepło statku zrobiło swoje najwidoczniej, postanowiła opuścić pomieszczenie, w locie jeszcze łapiąc szklankę wody, spłukała ostatnie zmartwienia oraz zwilżyła gardło. Należało... No właśnie co? Należało być grzeczną? Należało słuchać tego oprawcy? Dlaczego...
Lekko zamyślona opuściła pokój i ruszyła korytarzem, niemalże automatycznie w kierunku pomieszczenia, w którym powinni znaleźć się też inni członkowie załogi, Ucho, Mrkt, ich poznała, B11N nadal przebywał w sali tortur. Ostatnie wydarzenia nadal grały w jej głowie, tak więc nawet nie zauważyła gdy wpadła na kogoś z obsługi okrętu, przepraszając szła dalej. Jej głowa była pełna odczuć o jakich istnieniu nie zdawała sobie sprawy, aż do teraz. Ale jak mogła tym razem uniknąć kary? Jak mogła uciec? Nie dało się, byli na obcej ziemi, Vasto z pewnością w jakiś sposób zabezpieczył się i znów ją namierzą, do tego teraz jeszcze Alice może ucierpieć, a właściwie stracić życie przez nią. To nowe uczucie męczyło ją do żywego, nie umiała go odpędzić, tak więc z ulgą oglądała jak droidy wiozły jej służkę do pomieszczenia medycznego.
– To wszystko jest takie popieprzone... — mruknęła do siebie mijając kolejny korytarz. Wreszcie zbliżała się do celu. Trzeba było zrobić dobrą minę do złej gry i założyć maskę pewności siebie, maskę, która ostatnio cierpiała i nie potrafiła ukryć jej uczuć. To było upokarzające i straszne jednocześnie. Głęboki oddech i za następną śluzą zniknęła wewnątrz pomieszczenia...


zostawię to tutaj. widziałem post Vasto ale będę mieć parę pytań zanim dam swój odpis tam, chyba że podsumujesz i podlinkujesz temat Vasto? Powiem ci, że opisanie jej przemyśleń było tutaj najcięższe, skoro strach powoli zanikał teraz pojawiło się coś nowego co sprawiało, że jej głowie panuje chaos

a no jest PEŁNIA, ten księżyc mnie drażni do stopnia, w którym nie mogę spać...
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 13 Sty 2020, o 22:08

Stali tam wszyscy, z Szefem na czele wiedziała, że musi wytrzymać. Weszła tam z udawaną nonszalancją, gotowa na przyjęcie kolejnej porcji razów, w końcu jej się należały. Ale zgromadzeni nie zwrócili na nią większej uwagi. Stanęła pod ścianą przyglądając się wyświetlanym przez Hakera planom imperialnego posterunku.
Położony w lesie u stóp góry był otoczony przez sieć automatycznych wieżyczek przeciwlotniczych oraz mniejszych wartowni. Teren patrolowały Speedery i pojedynczy AT-ST. Te patrole były bardzo łatwe do uniknięcia. Trudniej było się dostać do samego wnętrza posterunku. Budowla z prefabrykatów była standardowym kompleksem modułowym mieszczącym w przybliżeniu pluton szturmowców i kompanię żołnierzy oraz kilka maszyn w tym AT-AT. Pojazd kroczący był zapewne główną siłą uderzeniową bazy. Prócz niego standardowe uzbrojenie obronne podwójny turbo, oraz kilka autoblasterów. Całości dopełniały porozrzucane po okolicy małe punkty umocnione. Wejścia do świątyni pilnował sporych rozmiarów bunkier. Stonmal spoglądał na plany i po chwili pojawił się niewielki prostokąt.
- Tu znajduje się nasz cel. Klucz kodowy. Waszym zadaniem jest spenetrować kompleks wykraść klucz i powrócić na pokład Fortuny.
- Jakie podejście?
- Nie zależy nam na tym żeby nie zostawiać trupów jeżeli o to pytasz. Nadal nie ma powodu do zbędnej przemocy.
- Głównym problemem będzie samo dostanie się do kompleksu. W tak małym garnizonie wszyscy się znają, zaś zdobycie działającego pancerza może być kłopotliwe.
-Co w takim razie mamy zrobić?
-Oprócz załogi jest tam podobno grupa studentów, możemy to jakoś wykorzystać. Muszą przecież opuszczać garnizon by prowadzić prace w świątyni.
- Mamy speca od włamań, niech się wykaże - Ucho cofnął się nieco wskazując Stonmalowi stojącą z tyłu dziewczynę.

El znalazła się nagle w centrum uwagi. Jej ubiór wydał się jej nagle słabą ochroną. Musiała się przemóc. Stanąć przed nimi i udowodnić swoją wartość, pokazać to w czym była najlepsza.
-[dajesz El, jakie mamy opcje]
Nabrała powietrza w płuca, da radę dla siebie dla Alicji i by pokazać Stonmalowi że nie jest nikim. Patrzyła na mapy i plany a w jej głowie kiełkował już plan. Genialny brawurowy plan który zaprowadzi ją przed oblicze samego Hutta.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 14 Sty 2020, o 04:57

Dziewczyna początkowo sprawiała wrażenie jakby nie słuchała nikogo, głos Stonmala był czymś, co niemalże dosłownie raniło jej uszy i przy okazji duszę. Ilekroć pomyślała o nim, tyle razy w jej oczach była ta scena, i rzeczywistość i fikcja. Jej ciąg myśli został przerwany jednak bardzo szybko. Plany wyświetlone na jednym z holoekranów, na drugim trasy patroli. Ucho, bo tak nazywali najlepszego szpiega, wywołał ją niczym nauczyciel do odpowiedzi przy tablicy. Cholera...
Kociokwik. Chyba inaczej nie da się określić tego jak poczuła się w tamtym momencie. Wszystkie mięśnie na ciele naprężyły się, na bladej twarzy pojawił się rumieniec sugerujący zakłopotanie czy może też tremę. Zaskoczył ją, drugi raz tego samego dnia ją zaskoczył i przez to, teraz ona zatańczy tak, jak kosmita jej zagra. Drżenie po chwili ustąpiło. Głęboki oddech, zamknęła oczy. Zgromadzeni wpatrzeni w nią. Szef Bezpieczeństwa nadal badał dziewczynę przed sobą, spojrzenie mówiące, że jest sceptyczny co do jej umiejętności zarysował się bardzo wyraźnie. Ta lekka pogarda z jego strony chyba wystarczyła?
"Ja ci jeszcze pokażę..." – pomyślała patrząc wprost na niego. Wraz ze zmianą nogi, którą się podpierała zmienił się także grymas na twarzy dziewczyny. Lekki uśmieszek zagościł. Elena popatrzyła w pierwszej chwili na Marklona, później na Shi'ido, który ją wrobił. Komplement z jego ust? Akurat. Dalej pamiętała tamte uderzenia i kopnięcia. Był szybki. Gdyby tylko zimno jej wtedy nie przeżarło.
– W nagrodę skopię ci tyłek przy pierwszej możliwej okazji. Ucho. — Chichot towarzyszył jej wypowiedzi, zmiennokształtny wnet zrozumiał do czego piła. Na jego twarz wypłynęło coś, co można uznać za grymas uśmiechu. Wyzwanie zostało przyjęte. Odrobina satysfakcji w ruchach zielonookiej była łatwa do odczytania. — Ktoś zna dokładne liczby?
– Kompleks może pomieścić siedem plutonów, jesteśmy na totalnym zadupiu Galaktyki, więc wątpię by pluton liczył więcej jak 15 osób. — Odpowiedział Shi'ido. Teraz on popatrzył na ludzką dziewczynę.
– To działa na naszą korzyść i... niekorzyść jak już zauważyliście nie ma opcji by puszki siebie nie znały i nie kojarzyły wzajemnie. Ale o tym za chwilę. Z tego co widzę ścieżki patrolowe są dość stałe, zmiany na trasie czy odchyły są niewielkie, więc możemy śmiało obrać taką trasę. — Tutaj palec dotknął holoekranu wskazując szczegółowy przebieg ich planowanej ścieżki. Byli na imperialnej ziemi, nie ma opcji na użycie jakichkolwiek środków transportu, zostaliby od razu wykryci, przynajmniej takie przypisy towarzyszyły plikom jakie oglądała w międzyczasie na drugim monitorze. — Przejdziemy się wzdłuż tego leja. Ufam, iż sprzęt przygotowany przez Jego Ślimaczą Mość pozwoli nam na komfortową wędrówkę... Jeśli dobrze widzę mamy ponad pięćdziesiąt kilometrów do zrobienia, z przysłowiowego buta, gdyż jak wynika z waszych raportów, strefa zakazu lotów ciągnie się aż dotąd. Słabo, prawda? Kto lubi piesze wycieczki?
– Do rzeczy, Fox. To jesteśmy w stanie wydedukować i bez twojego udzielania się. Więc? — głos Marklona przerwał jej przemowę, choć tym razem kosztowało ją to wiele, nie złamała się. Kolejny oddech i już chciała mówić dalej.
– Nie gorączkuj się tak... Ludzie, wiecznie z nimi kłopot. — Elena mruknęła tonem naburmuszonej kilkulatki, tym razem wyszło świetnie, gdyż, nie licząc szefa, reszta zachichotała. Taki żarcik, drobnostka, a jednak się udało. Sama rozluźniła się nieco bardziej. — Więc, wykorzystamy zmianę warty do przedostania się do bunkra, który jest u podnóża tej... To jest świątynia prawda? Nieważne. Straż powinna być w tym czasie najmniej czujna, minuta, dwie wystarczą. Oczywiście nie wejdziemy frontem. Większość modułowych prefabrykatów jest projektowana na jedno kopyto... A z tego co widzę to jest model, który jest już został wycofany, prawdopodobnie produkcja zbyt wiele kosztowała no i nowe technologie wyparły toporny projekt. Nie wiem, strzelam. Tak więc, włazy serwisowe będą rozmieszczone w kilku miejscach. Tu. Tutaj, a także... Uwaga uwaga... Tutaj. Szok, prawda? Oczywiście wykorzystam ten. Nie patrzcie tak, one zostały zaprojektowane tak by... Jak się te prosiaczki nazywały. Ugnaughty! Tak, mogły wejść, jak wiecie, byli najlepszymi inżynierami, utrzymanie układów, praca "za kulisami" fabryk, biurowców itp to było głównie ich zadanie. Mój wzrost się zgadza, nie mam takiego ryjka, myślę, że bardziej nie muszę szpecić własnej twarzy. Ten bunkier jest połączony z docelowym blokiem siecią kabli jak widać, ukryte sprytnie są tutaj. Tu także i tu. Nie mniej jednak monitoring oraz patrol lotniczy na pewno przeszkodzi we wspinaczce na dach. Najłatwiej byłoby podpiąć się pod jeden z przekaźników, ale na to nie ma opcji... Mrkt, pytanie jaki maksymalny zasięg mają twoje urządzenia? Jesteś w stanie zdalnie uzyskać dostęp do sieci wewnętrznej prawda? — zapytała nagle dziewczyna patrząc wymownie na obecnego telepatę. W końcu był najlepszym hakerem, warto by skorzystać z jego talentów. Wyświetlona holomapa ukazywała najbliższą okolicę, stok oraz podnóże góry i świątynie. Bunkier wyglądał na bardzo mały w porównaniu do posągów. Było w nich coś, co na chwilę przykuło uwagę złodziejki, jakby odnalazła dodatkowy sens. Jakby coś tam gdzieś drzemało, może skarby! Może tajemnica! A może jedno i drugie? Ekscytacja wzięła górę na moment,
– [Taka odległość będzie wystarczająca, ale musisz zapewnić mi przekaźnik gdziekolwiek.] — Elena przygryzła wargę, gdy wskazał miejsce, po chwili jednak zwróciła się ponownie do hakera.
– Odliczysz siedem minut od momentu mojego zniknięcia w bunkrze i zeskanujesz tę częstotliwość. Natomiast o wjazd na monitoring nie proszę, to załatwię we własnym zakresie. — Cwaniackiemu uśmiechowi towarzyszyła też zabawa jedną z sond komputerowych, którą dziewczyna miała przy sobie. — Będę też potrzebować planów wnętrz wszystkich modułów, choć z tego co kojarzę, to tu powinna być główna serwerownia, tutaj stacja monitoringu, główny generator będzie tutaj. Niestety nie posiada sterowania zdalnego, wyłączenie go spowoduje uruchomienie zapasowego, który będzie... Tu, albo tu. Dlatego w pierwszej kolejności wepniesz się w i pobierzesz plany wnętrz z tego sektora, powinieneś uzyskać dostęp od razu lub po prostu zeskanujesz najbliższe kilka bloków, o te. Ułatwi mi to poruszanie się, a Ucho wejdzie frontem.
– Przecież mówiłaś, że nie wejdziemy tędy.
– My nie... Ale biedny i zagubiony student wracający z prac przy samej świątyni już tak... Ty liczysz trzynaście minut zanim wejdziesz przez przez główną bramę. — błysk w oku sugerował skorzystanie z umiejętności zmiennokształtnego kosmity przed nią. Earcorht otworzył nieco szerzej oczy, teraz do niego dotarło. Więc jednak słuchała jak rozmawiali? — to jest, jak już zapętlę monitoring, to mi da trochę czasu na dotarcie do zapasowego generatora, będę potrzebować sześciu minut żeby zabezpieczyć go przed uruchomieniem w najmniej odpowiedniej chwili...
— [W jaki sposób zamierzasz to zrobić?] — zapytał telepata. Grymas na twarzy dziewczyny zmienił się jeszcze bardziej, zamrugała oczami jakby próbowała go kokietować w tej chwili.
– To jest moja słodka tajemnica. — Rzuciła niemalże śpiewnym głosem. Zadowolona z siebie i swojego chytrego pomysłu na finałowy akt. — Mój przyjaciel mim w tym czasie uzbrojony w te wytrychy ruszy do głównego generatora. Tak, nie będziemy tracić czasu na szukanie klucza serwisowego. Te wytrychy mogą go zastąpić. Ucho odmierzy dokładnie cztery minuty, tyle jest mi potrzebne na dotarcie do serwerowni i zaczęcie zabawy. — Małe urządzenie pojawiło się w między palcami zielonookiej. Nonszalancko żonglowała trzema takimi po chwili, po czym dwa z nich wylądowały w rękach Earcorht'a. — Pierwszy jest do drzwi, nie wierzę, że go nie uszkodzisz, tak więc masz i drugi. Może wiecie, a może nie ale ten model prefabrykatów jest znany z dużej awaryjności sieci elektrycznej więc nikogo nie zdziwi kilka minut braku prądu. Ja w tym czasie powinnam znaleźć się już w serwerowni i będę przygotowywać ci wejście, Mrkt. kolejne trzy minuty dla mnie. Dlatego jeden z twoich przekaźników muszę mieć przy sobie. Ty mając dostęp będziesz nam otwierał każde drzwi i ostrzegał przed zbliżającymi się patrolami... Chyba nie planujecie nikogo zabijać? To ma być czyste, jakby nigdy nas tu nie było, prawda? Zła wiadomość jest taka, że systemu alarmowego nie możemy całkiem wyłączyć, nadal zostanie ręczny wyzwalacz. Kamery będą w twoim posiadaniu gdy Ucho włączy z powrotem prąd. Jakiś strumień im wrzucisz... zapętlisz dwie minuty może maks, tylko tym razem w całym kompleksie. Mając dostęp do sieci prześledzisz którędy sygnał idzie dokładnie do naszego celu, obok powinna być mała centralka, tu masz zakres portów, na których na pewno jest wyzwalacz. Nie zdziwię się jeśli zabezpieczyli także te... Więc do wyboru będziesz miał taki wąski zakres. Dasz radę zmieścić się w maksymalnie ośmiu minutach, prawda?
Chwila przerwy towarzyszyła wzięciu oddechu, Elena usiadła na krześle i zaczęła rozglądać się za wodą, opróżniła całą butelkę jej podaną, dość głośno, żadnej gracji. Widać i słychać było, że żyła na ulicy, łapczywie siorbała, jakby ktoś miał jej odebrać ten napój.
– Musicie mi wybaczyć, dawno tyle się nie nagadałam. Dobra, wracając, oczywiście wejście do tego bloku będzie strzeżone... Strażników trzeba będzie jakoś wywabić... Lub przedostać się tędy. Tutaj powinno być dojście, właz serwisowy. Powinnam dać radę się tędy dostać. Przejście zajmie mi ok dziesięciu minut. Mrkt będzie monitorował każdy nasz ruch, z poziomu sieci imperialnej, a także będzie monitorować pozycję mojego nadajnika, bo przecież zostałam zachipowana niczym udomowiony Nexu, prawda? — na samą myśl gotowało się w niej. Tak pięknie dać się oszukać za pierwszym razem. Do tego drugi raz wpaść w tę samą pułapkę, ale nie dała tego po sobie poznać, najbardziej na świecie marzyła, by to się skończyło. Koszmar najwidoczniej musiał trwać, jeśli jednak go przetrwa. Udowodni temu zwyrodnialcowi, że jest coś warta, ba więcej niż mu się wydaje. — Będziemy potrzebować na pewno zakłócaczy sygnału elektrycznych, a także funkcji życiowych, przynajmniej do czasu, aż Mrkt wyłączy skanery w kompleksie. No i... — wymowne spojrzenie na ekran prezentujący raport z używanych częstotliwości przez ten garnizon. — Wisienka na torcie. Żadnej komunikacji, chyba, że będzie to absolutnie niezbędne lub Mrkt będzie miał kontrolę nad skanerami w kompleksie. Gramy według zegarka pięćdziesiąt jeden minut na wejście do środka. Czasy rozpiszemy dopiero pod garnizonem. Nie możemy ryzykować przechwycenia sygnału przez skanery imperialne. Z budynku wyjdziemy przemieszczając się już wzdłuż korytarzy serwisowych. Widzicie ten łącznik... Tutaj będzie przejście do naszego punktu startowego. Całość to szybkim tempem jakieś piętnaście minut na ucieczkę. — Były oczywiście rzeczy, o których dziewczyna nie zamierzała im mówić. Jej plan zakładał także dostanie się po kosztowności, jej umysł był niemalże wabiony zdjęciami świątyni, w której było, nie było może znajdzie coś cennego, może uda się jej choć trochę zmniejszyć dług u Hutta, tym samym zbliżyć się do prawdziwej wolności.
– Wszystko pięknie i ładnie... Ale co jeśli coś pójdzie nie tak?
– Hmm, zmienisz się w jakiegoś przystojnego szturmowca i mnie obijesz, ale nie do nieprzytomności... Najbliższemu patrolowi powiesz, że mnie złapałeś i każą ci mnie odprowadzić do bloku więziennego, żeby przesłuchać na następny dzień, a z kolei tutaj. To już będzie sieć korytarzy. Jeśli dostaniemy się dokładnie tu, to jesteśmy wolni. Gorzej, że nie jestem pewna dokąd może prowadzić ten korytarz, wygląda jakby wracał wgłąb góry. Myślę, że Mrkt zapewni nam istotne szczegóły. Nie mniej jednak jeśli wszystko pójdzie nie tak... To będziemy improwizować, choć przed tym powinnam się zabezpieczyć jeszcze w bunkrze.
– Zbyt ambitne rozwiązanie to to nie jest.
– Ucho... Jesteśmy na zadupiu, wątpię by ci debile mieli chociaż cień inteligencji. Tak szczegółowych informacji nie zbiera się na myślących jednostkach, prawda? — pytającym akcentem skończyła swoją wypowiedź. Chyba rozwiewając wątpliwości. Plan zakładał wejście i wyjście całkowicie po cichu, chyba, że coś się wykrzaczy. Elena natomiast podeszła jeszcze raz do holoekranu oglądając plany i kombinując czy jeszcze o czymś nie zapomniała. Obecność Marklona zdawała się jej nie przeszkadzać, tak mogłoby się wydawać z początku, dla wprawnego oka samego Szefa Bezpieczeństwa było oczywiste, że ona po prostu forsuje się by nie uciec i nie schować się przed całym światem lub chociaż za plecami telepaty Mrkt czy zmiennokształtnego Earcorht'a. Ambitnie podeszła do tematu. Ale czy to miało szansę się powieść? Zero zbędnej przemocy, takie motto przyświecało tej misji, i faktycznie ona to przewidziała.
– Będziemy potrzebować komunikatorów, choć zdecydowanie użycie ich to ostateczność, czas zaczniemy odmierzać dopiero na miejscu. Twoje przekaźniki też się przydadzą, teoretycznie wystarczy jeden, ale ryzyko uszkodzenia zawsze istnieje tak więc dasz mi ich kilka, prawda Mrkt? — Dziewczyna mówiła nie odrywając wzroku od ekranu. Dalej unikała spojrzenia swojego obecnego pracodawcy, dalej w jej głowie huczało od wspomnień, dlatego teraz należało to wyprzeć. Reszta załogi nie mogła nie zauważyć, że ile razy szef chociażby drgnął Elena delikatnie szarpnęła głową, jakby wodząc za nim i pilnując by nie był za blisko. Uwadze nie uszło też wbicie paznokci lewej ręki w prawy nadgarstek. Co prawda nie na tyle skutecznie by przebić się przez skórę. Jednak złodziejka co chwilę ściskała coraz mocniej, jakby nie wiedząc co robi. Teraz oczywiście ponownie wertowała zdjęcia oraz plany. — Jakieś pytania? — rzuciła odwracając się do reszty. Ręce schowała w kieszeniach, choć czerwoną kropkę uważne oko spostrzegło. Także drżała dość subtelnie, ledwo dostrzegalnie, ale czy to ze strachu przed Stonmalem? Czy zmęczenia?


znów nie mogę spać. nie ma planów budynku to improwizowałem, masz PW w którym część rachunków jest wyjaśniona, wspomniałeś o modułowych budynkach to wykorzystam to :)
zostawię to tu, w końcu mieliśmy omówić plan... wydaje się być prosty do zrealizowania
wtopka z tagiem, musiałem dołożyć [
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Mistrz Gry » 15 Sty 2020, o 06:26

W miarę jak Elena mówiła, zespół słuchał z coraz większą uwagą. Plan nie był idealny i wiele rzeczy mogło się w nim zwyczajnie nie udać, z pewnością miał szanse powodzenia. Dużą szansę powodzenia. Stonmal był zadowolony, na tyle że pozwolił sobie pociągnąć z piersiówki. Jego inwestycja zdawała się zwracać. Tknięty nagłym wspomnieniem notował sobie w pamięci uwagi do planu uważnie obserwując swoją najnowszą podwładna. W końcu zabrał głos.
- Skoro już się zorientowałaś, że nie uciekniesz to myślę że ten problem mamy za sobą. Pozostaje jeszcze jeden. Pamiętam co zrobiłaś podczas testu. - Oczy dziewczyny rozszerzyły się z przerażenia - Zajebałaś statuetkę i miecz. Nie chce żeby się to powtórzyło, żadnego biegania za łupami. Zgarniamy to po co przyszliśmy. Jeżeli się uda dostaniesz tyle forsy że kupisz sobie co tam chcesz.
<skrr>- Ośmielam się zauważyć że zadłużenie Panienki Fox wynosi 237 tys kredytów.
- CO!?
<Skrr> - mogę przedstawić rachunek.
- Spokojnie, potrącimy ci połowę wynagrodzenia. I tak zostanie ci dość.
Paznokcie wbiły się w nadgarstki co również nie umknęło uwadze załogi. Dziewczyna była zwyczajnie zła, choć spodziewała się takiej zagrywki w końcu pracowała dla Hutta.
- Za godzinę idziesz ze mną do Pana Vasto. Masz być w formie i wyglądać przyzwoicie. B11N opatrz ją i przytnij pazurki. Jeżeli to się powtórzy przy Lordzie zostaniesz ukarana. Sam dywan w jego sali tronowej jest wart więcej niż twój cały dług, nie chcesz go zakrwawić.
El spłonęła rumieńcem, Marklon po raz kolejny ją obnażył przy wszystkich. Tym razem reakcja zespołu była dla niej zaskakująca. Nie śmiali się z niej, raczej martwili tym że może rozgniewać Lorda. Dopiero teraz zaczęła się bać.

W pokoju czekała już na nią Alicja z obiadem i bardzo poważnym wyrazem twarzy. Twarz ta była niemal całkowicie wyleczona, B11N we współpracy z bactą czynili cuda. El rozpromieniła się na widok służącej.
- Nic Ci nie jest. Ja...
- Nie powinnaś tego dla mnie robić, nie po to Cię ratowałam. Teraz jesteśmy w tym razem. Od Huttów się nie odchodzi.
- Alice ja...
Kobieta nic nie powiedziała tylko mocno przytuliła do piersi małą złodziejkę. Trwały tak dłuższą chwilę bez słowa pozwalając uczuciom na ochłonięcie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pokoje gościnne

Postprzez Elena Fox » 15 Sty 2020, o 22:45

Właściwie kiedy ostatni raz miała okazję przytulić się? Schować w czyichś ramionach i zniknąć? Chyba nigdy, jeśli nastąpiła kiedykolwiek taka chwila, to mogła jej już nie pamiętać. Dziecko, które zostało zabrane do najbliższego kuzynostwa. Te kilka minut w ciszy było właśnie tym brakującym elementem jej duszy. Tą odrobiną błogości i beztroski w nieprzyjaznym świecie.
Serce zabiło mocniej, gdy Elena zdała sobie sprawę z własnych myśli, z tego, co czuła w tym momencie. Czy aby na pewno? Czy to jest prawda? Ale prawda nie istnieje, zdrada, cierpienie, ból owszem. Powoli opuściła objęcia swojej służki. Podniosła głowię i uśmiechnęła się do niej mrużąc oczy.
– Pomogłaś mi, dla odmiany pozwól pomóc sobie. — Powiedziała dość cicho, nutka jakiejś nadziei obecna była w jej głosie. Choć nadal nie umiała nazwać, ani zrozumieć sama siebie. — Poza tym dalej nie mogę darować sobie, że Cię wtedy uderzyłam.
– To nic wielkiego, broniłaś się przecież.
– Ale...
– Ciii... Teraz zjedzmy coś i zastanowimy się jak zrobić dobre wrażenie na Panu Vasto.
Obie przedstawicielki płci pięknej wymieniły się spojrzeniami zanim usiadły do posiłku. Zielonooka jadła, Alicja natomiast kręciła się po pomieszczeniu spełniając swój obowiązek wobec nowej członkini załogi "Czarnej Fortuny". W międzyczasie jeszcze zamieniły kilka słów ze sobą. Choć jak się przekonała, złodziejce z trudem przychodzi mówienie o czymkolwiek, jeśli nie udaje, jeśli nie gra, to jej słowotok ogranicza się do szczątkowej ilości słów, wypowiedzianej nieśmiało, z naiwnością dziecka, które musiał dość szybko zacząć radzić sobie samo.
Posiłek skończyła dość szybko i zanim się obejrzała naczyń już nie było w pokoju. Służka uwijała się sprawnie i szybko.
– Ellie, na pewno chcesz to zrobić? To niebezpieczna wyprawa.
– Na tym właśnie polega zabawa. — Rzuciła z uśmiechem zielonooka. Niemalże śpiewnie, po tonie głosu służąca wywnioskowała, że Elena ma teraz zadziwiająco dobry nastrój, a może to wizja następnego skoku zrobiła swoje? — poza tym, beze mnie są skazani na porażkę lub wejście i wyjście z wielkim hukiem, gdzie to drugie oznacza, że czasu na opuszczenie planety będzie niewiele. — Dodała po chwili szczerząc się do lustra i sprawdzając czy nic między zębami nie utknęło. Po chwili jednak ruszyła do garderoby, zatrzymując się tuż przed nią zdecydowała, że nie ma sensu się przebierać w nic innego. Obecny zestaw był odpowiedni. Tylko ewentualnie trzeba coś zrobić z włosami. — "Poza tym, nic tak bardzo nie wkurzy Marklona jak udowodnienie mu, że JESTEM LEPSZA od niego, ale o tym nie musisz wiedzieć, Alice." — Dreszcze wystąpiły gdy wspomniała słowa tego człowieka. Jakie podejście? Oczywiście takie, by nie zabić nikogo, bezsensowny rozlew krwi nie prowadzi do niczego. Elena natomiast wspominała też to paskudne uczucie, które zadecydowało o tym, że chciała, koniecznie chciała zachować swoją pozycję u boku gangstera, Bilgwestera Endera. Proste zadanie, dorwać dzieciaka, który wykonywał dla niego zadanie, nic nie podejrzewając wpadł wówczas w jej pułapkę... Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, co gotowa była zrobić. To było straszne.
Na moment się zawiesiła, zatrzymała w miejscu i zatraciła w chwili. Ponownie wróciła do własnego wnętrza i próbowała zrozumieć. W jej myślach odegrały się jak na przyspieszonym filmie sceny z jej własnego życia. Patrzyła na to, jako ktoś obcy. Wróciła do początków swojej kariery, oglądała każdą z nieudanych akcji. Rozpamiętywała każde uczucie i cierpienie jakiego wtedy doznała...
– El? — głos wyrwał ją z zamyślenia. Zamrugała i popatrzyła zdziwiona na Alice. — Chyba, nie każesz Panu Vasto czekać, to by było niewskazane.
– Racja! – Rzuciła energicznie po czym zebrała najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła z pomieszczenia oglądając się jeszcze za starszą kobietą, a przy okazji zastanawiając nad tym, co się z nią dzieje? Czy odnalazła w niej bratnią duszę? Przyjaciółkę, której nigdy nie miała? Kogoś, kto nie ocenia jej ze względu na przeszłość. Kogoś kto, jak na razie, nie zdradził jej i nie okazał nieszczerości. Co był na prawdę bardzo dziwnym i niecodziennym doświadczeniem. – "Dobre intencje i zaufanie to puste słowa..." — przypomniała sama sobie, choć gdzieś tam pojawiła się nuta zwątpienia w te słowa.
Zielonooka zniknęła za drzwiami, w korytarzu już czekał jej nowy szef, Marklon. Nadal nie umiała opanować tego drżenia, jakie towarzyszyło jej gdy tylko go widziała. Strach wymieszany z gniewem i chęcią odegrania się na nim może nie brały już góry, jednak były obecne. Teraz natomiast oboje ruszyli w kierunku sali tronowej Vasto, potężnego Hutta, którego Elena będzie mogła wreszcie poznać...

Wraz z Marklonem Elena przechodzi do Sali Tronowej Vasto
Awatar użytkownika
Elena Fox
Gracz
 
Posty: 44
Rejestracja: 27 Gru 2019, o 02:55


Wróć do Fregata "Czarna Fortuna"

cron