przez Nicciterra » 25 Sie 2018, o 17:04
Słysząc wypowiedz Zaahra, rzeczywiście stało się jej lżej.
- taka Moc nie istnieje, w sensie karma. Chyba, że wszyscy Devaronie śpią w tych samych łóżkach co Mirialanie - rzuciła nieco szyderczo.
Jak mogłaby istnieć? Jej rodzina nikomu nie zawiniła, ani ona, a los ją spotkał podły za nic. Dawała dobro jako dziecko, a świat odwdzięczył się jej zupełną przeciwnością, aż zaczęła dawać zło. I czemu zawsze się myśli intensywnie o karmie jak ma się zrobić coś "złego"? Kobieta szybko zauważyła, że to tylko złudne wrażenie. Łatwo uwierzyć w coś co by się chciało, że istnieje. Niewidzialna sprawiedliwa siła, która scala ten świat. Można by pomyśleć, że słabeuszom i głupcom daje to otuchę i oprawia w wygodę, że robiąc bezmyślnie to co jest uważane za dobre, zakończy się dobrze, a zwykłe wystrzeganie się tego co uważane za złe, zapewni również pomyślność. Szkoda, że Jedi minionej epoki nie mogli sobie popatrzeć w teraźniejszość, kiedy słowo jedi oznacza zło, dla większości istot żywych.
Dla zabójczyni karma to była kolejna bujda, za pewnie bardzo lubiana przez miłośników Jasnej Strony. W końcu zrozumienie dobra i zła dla chisski było zdecydowanie bardziej pokrętne i uległo wypaczeniu przez czynny kontakt z Ciemną Stroną Mocy. Co innego rzeczywisty wgląd w Moc, a co innego wiara w bzdety.
- moja rodzina była pracowita i uczciwa. Łowcy niewolników ją zamordowali na moich oczach, a mnie porwali - powiedziała zimno, skrywając emocje. Odwróciła wzrok i przypadkiem udało jej się złapać kontakt wzrokowy z kimś z zabieganą Twilekanką. Kiwnęła porozumiewawczo głową i machnęła ręką, by ta sprawiła, żeby kufel Zaahra znów się zapełnił. Odezwała się ponownie:
- w dalszym życiu nie specjalnie ta moc, o której mówisz zdawała się ingerować. Ciężką pracą i poświęceniem tylko zdołało mi się odzyskać wolność, a los nadal mnie nie obdarował rekompensatą - zaśmiała się pod nosem na wydźwięk swoich ostatnich słów.
Nic by nie mogło zrekompensować tamtej straty. Stało się i trzeba było żyć dalej. Żadna siła tego nie zmieni. Posmakowała łyżeczką sorbetu i kiwnęła głową z aprobatą. Zimny deser rozpływał się w ustach, obdarowując język ulubionym kwaśno-słodkim smakiem
- no dobra, powiedzmy, że ten sorbet zrobił robotę - zażartowała, próbując się śmiać, ale tylko zdobyła się na skromny uśmiech.