Content

Mgławicowe Lato

[NCZG] Nieczyste zagranie

Image

[NCZG] Nieczyste zagranie

Postprzez Axis » 28 Sie 2016, o 15:55

Vixurowi Hornenowi dzień mijał bardzo spokojnie. Raporty nie pokazywały niczego odbiegającego od normy. Rebelianci nadal działali, ich akcje (choć niezwykle irytujące) w żaden sposób nie zagrażały pozycji Imperium. Badano ataki wywrotowe głównie dlatego, żeby ci na górze przestali marudzić, że wywiad nic nie robi. Standardowa procedura po sabotażach, dywersjach i innych działaniach buntowniczych przewidywała oddział szturmowców i grupę przypadkowych miejscowych skazanych na śmierć. Nie przynosiło to oszałamiających rezultatów, ale sprawozdania zawsze kończyły się frazą “winni zostali ukarani”. Zamykało to usta politykom, którzy próbowali wtrącać się w pracę wywiadu i tłumaczyć im, jak należy wykonywać robotę wywiadowczą. Generał Hornen miał ważniejsze sprawy na głowie niż szukanie chłystków, którzy parę razy do roku wysadzili coś kompletnie bez znaczenia, jak magazyn broni czy jakąś aptekę. Popijał właśnie whisky przeglądając nagie zdjęcia Twi’lekanek aresztowanych za coś, co na pewno zrobiły i co zostanie im udowodnione, gdy do biura wpadł zdyszany agent operacyjny. Przez dłuższą chwilę nie mógł złapać tchu, łapała go kolka po przebiegnięciu tych dwustu metrów od windy. Pochylił się i ciężko dysząc wyrzucił z siebie.
- Problem… kontakt zerwany… agenci, baza operacyjna… wszystko w głębokim gównie.

><><><><><><


Amar było spokojną planetą rolniczą, o ile komuś nie przeszkadza życie na takim zadupiu pod jarzmem Imperium. Zapadał już zmierzch, gdy pierwsze iskry spadły na przygotowany stos chrustu, grupa nastolatków urządziła sobie ognisko pod lasem. Siedemnastoletni Shaden Colton nie należał do najbystrzejszych osobników, miał jednak coś, co sprawiało, że wszyscy uznawali jego wyższość - negatywne nastawienie i mocny prawy sierpowy. Pozostali w ciszy obserwowali skaczące iskry, zmęczenie wyraźnie odbijało się na młodych obliczach. Ci najmłodsi zasypiali na siedząco i najchętniej znaleźliby się już w łóżkach. Była to jednak tradycja i coś co dzieciaki uznawały za akt buntu. Imperium rzuciło na planetę takie wymagania, że każdy pracował ponad swoje siły, by wyrobić normę. Ich rodzice, we własnym towarzystwie, zanosząc się śmiechem po tanim alkoholu, dyskutowali o tym, jak władze nie chcą im dać wolnego czasu. To właśnie dlatego dwa razy w miesiącu najmłodsi spotykali się na ognisku - piekąc podkradzione ziemniaki, jabłka i bumy - jak nazywano eksplodujące pod wpływem temperatury warzywa.
- Mama mówiła, że to dlatego, że jesteśmy dobrzy i mamy najlepsze jedzenie i wszyscy chcą jeść nasze warzywa i powinniśmy być dumni i więcej pracować, bo to robi nas jeszcze lepszymi i właśnie dlatego…
- Wszyscy wiedzą, że Margot nie wie co mówi. Dobrze pamiętam jak dwa miesiące temu twierdziła, że cztery imperialne myśliwce wylądowały nocą na zachodnim polu - chłopak na prawo od Coltona leżał na trawie i nawet nie otworzył oczu, gdy wszedł w słowo nerwowej czternastolatce - co jest oczywistą bzdurą, bo przecież zapadły by się w błocie na Wąskich Moczarach.
Wszyscy wokół zaśmiali się głośno. Dziewczyna spuściła wzrok na trzaskające płomienie i umilkła zupełnie.
- Prawda jest taka - odezwał się wreszcie Shaden, że to wszystko wina Rebelii. Słyszałem, jak dwóch Imperialnych rozmawiało na bazarze. Zarzucili nas wymaganiami, bo rebelianci wysadzają i kradną żywność. Oni sobie ucztują, a my tyramy ponad nasze siły. Pieprzeni buntownicy - zaległa cisza spowodowana głównie tonem wypowiedzi, jak i przekleństwem, które z łatwością wypłynęło z ust nastolatka. - Wszyscy kradną, ale Imperium to z nami sobie pogrywa, jak tak dalej pójdzie, to nie będzie komu pracować…
- Raczej nie jest tak źle - odezwał się jedyny dwudziestolatek, który brał udział w tych zebraniach, głównie z nudów i niechcianego obowiązku pilnowania najmłodszych - gdyby zaharowywali nas na śmierć, to byśmy tu nie siedzieli tracąc cenne godziny na dysputy o tym, jaki to nasz los jest ciężki.
- Co ty możesz wiedzieć? - barczysta blondynka podniosła się szybko, by móc spojrzeć na niego z góry - prowadzisz maszyny rolnicze, ile to wysiłku może kosztować?
- Spokój - wrzasnął Colton - nie jesteśmy tu po to, aby skakać sobie do gardeł. Musimy coś wymyślić, żeby pokazać swój sprzeciw przeciwko temu, co się dzieje. Rebelianci swoimi działaniami niszczą nasze życie, niestety nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić, ale za to możemy dać sygnał Imperium.
Zebrane dzieciaki popatrzyły po sobie, cokolwiek mówił Shaden nie miało najmniejszego sensu, nikt jednak nie odważył mu się tego powiedzieć.

><><><><><><


- Jak to zniszczono bazę? - Vixur podrapał się w swój podwójny podbródek. - To tajna jednostka, tylko najwyższe dowództwo wiedziało o jej istnieniu, a lokalizacja znana była jedynie nielicznym.
Mężczyzna krążył po pokoju operacyjnym od kwadransa powtarzając w kółko jedno i to samo. Wywiad właśnie wpadł w tak głębokie gówno, że jedynym wyjściem było pływanie po powierzchni. Generał miał w zwyczaju tuszować porażki i drobne wpadki swoich ludzi, ale z tym nic nie da się zrobić. Tajne laboratoria, najnowszy sprzęt, bazy danych o najwyższym stopniu tajności właśnie zostały utracone. To była katastrofa na skalę już nie światową a galaktyczną. Rebelia zadała tak mocny cios, że pozbieranie się mogło trwać nawet lata, utracone dane odnosiły się do wielu kluczowych i bardzo niebezpiecznych projektów. Implikacje tego faktu pozostały niezmienne, gdzieś tu w ich strukturach znajdował się kret i to bardzo wysoko postawiony. Tylko garstka ludzi wiedziała, co dokładnie się tam znajduje. Ktokolwiek ujawnił wiadomości na temat Bazy Alfa, musiał posiadać najwyższy poziom dostępu do tajnych informacji, a to oznaczało jedno… kontrwywiad w ciągu najbliższej godziny wpadnie i wdepcze ich wszystkich swoimi wypolerowanymi na błysk bucikami w brudną, świeżo zasikaną podłogę.

><><><><><><


- Wyjaśnij mi to jeszcze raz. Bo niezbyt rozumiem.
Shaden Colton westchnął ciężko, zacisnął dłonie w pięści. Powtarzał to już dwa razy, potrzebował jednak pomocy, więc mruknął pod nosem coś niezrozumiałego.
- Działania Rebelii we wszechświecie sprawiają, że żyje nam się gorzej. Podwajają nam normy, wydłużają godziny pracy i mają gdzieś nas rolników. Buntownicy to tak naprawdę złodzieje i lichwiarze, którzy myślą tylko o sobie - popatrzył po towarzyszach, jak na razie wszystko wydawało się w miarę logiczne - Cierpimy jednak w milczeniu. Nasze słowa nie docierają na górę i Imperium nie rozumie, jakim problemem są dla nas te długie godziny harówki. Trzeba zwrócić uwagę kogoś ważnego na naszą planetę, aby spojrzał na nas, na to co robimy, jak żyjemy i powiedział, że tak dalej być nie może. Potrzebne jest nam zatem wydarzenie, które bardzo głośno odbije się na Amarze.
Nastała cisza, której żadne z piątki słuchaczy nie chciało przerwać. Ostatecznie popatrzyli po sobie i po niemym głosowaniu wytypowali najstarszego, aby upewnił się, że dobrze rozumieją.
- Chcesz zatem powiedzieć - Wyrren nerwowo oblizał wargi - że ponieważ rebelianci ciągle niszczą imperialne zapasy, co prowadzi do zwiększenia naszych wymagań, zamierzasz zniszczyć tę fabrykę niedaleko naszej osady?
- Tak, dokładnie to zamierzam zrobić.

><><><><><><


Stwierdzenie, że w budynku zapanowała panika, stanowiło bardzo duże niedopowiedzenie. Gdyby nie fakt, że sali konferencyjnej pilnowało kilku mało atrakcyjnych, dobrze rozbudowanych i milczących mężczyzn, zgromadzeni biegaliby bez opamiętania. Byłoby zdecydowanie prościej, gdyby byli czyści, ale nie byli. Każdy z nich miał coś na sumieniu, ci wyżej zdecydowanie więcej. Kontrwywiad miał bardzo mocne podstawy do przeszukania wszystkiego co chcieli. Vixur był na granicy ataku serca, który i tak go czekał w najbliższej przyszłości przy tak zaawansowanej miażdżycy. Mężczyzna miał na sumieniu wiele rzeczy, potrafił je jednak dobrze maskować. Nikt jednak nie mógł przewidzieć ataku Rebelii i utraty Bazy Alfa, jedynego miejsca, gdzie przechowywano bardzo newralgiczne dane. Generał miał stuprocentową pewność, że w poszukiwaniu kreta dowództwo odkopie wiele kontrowersyjnych materiałów. Hornen pociłby się ze strachu, gdyby już nie był mokry jak świnia. Wypuścił głośno powietrze i skoncentrował się na rozmowie dwóch techników, którzy żywo dyskutowali o zaistniałej sytuacji.
- Mówię ci, że to musiał być Vance. Znikał ostatnio bez żadnego słowa, co dwa tygodnie jak w zegarku. Kilka dni temu gruchnęła plotka, że ma romans.
- Vance? - technik spojrzał na kolegę i podrapał się w głowę - Ten idiota nie umie zdradzić żony bez wzbudzania podejrzeń, a co dopiero Imperium.
Generała zdziwiła lekkość z jaką dwóch mężczyzn rozmawiało. Nie szeptali cicho w kącie i mało ich obchodziło, kto usłyszał wyminę zdań. Jako technicy mogli mieć na sumieniu jedynie zaniedbanie, nie musieli się więc obawiać kontrwywiadu w przeciwieństwie do innych, wyżej postawionych. Dopiero teraz uderzyło Vixura, że jego ludzie mogą zdawać sobie sprawę z tego co robił przez lata i nie będą mieć żadnych skrupułów przed wyciągnięciem największych brudów. Jeśli to było możliwe, jego panika zwiększyła się. Mężczyzna po cichu zaczął liczyć, żeby inni dopuścili się jeszcze większych machlojek niż on.

><><><><><><


- Wszyscy wiedzą, co mają robić?
Shaden popatrzył na swoich towarzyszy w spokoju studiując ich twarze. Niewiele mógł z nich wyczytać, ale uznał, że bezczelne wpatrywanie się przekona ich, że opracowany plan jest doskonały. Zgromadzeni stanowili grupę jego najbliższych przyjaciół, czuł się jednak nieswojo w towarzystwie Aracha. Przerażał go wygląd xexto, żadna istota nie powinna mieć więcej niż cztery kończyny, nie było to naturalne. Pomijając oczywisty problem estetyczny, obcy stanowił bardzo cenny dodatek do grupy. Pozostali, czyli Wyrren, Rand, Leena i Aria, choć sceptyczni, bez większych zahamowań zdecydowali się pomóc Coltonowi w jego przedsięwzięciu. Chłopcy zrobili to, bo nie chcieli wyjść na mięczaków i stać się obiektem kpin, a dziewczyny postanowiły dać porwać się przygodzie i wreszcie należeć do grupy fajnych dzieciaków. Arach po prostu się nudził.
Nastolatki stały jakieś trzydzieści metrów od posterunku policji i jeszcze raz powtarzały plan w nadziei, że po którymś razie z kolei będzie lepiej brzmiał.
- Jesteś w ogóle pewny, że to mają?
- Przecież to policja, nie? Kto, jak nie oni, będzie mieć materiały wybuchowe?
Leena wydęła usta i zastanawiała się dłuższą chwilę nad jakąś mądrą odpowiedzią, choć było to z góry skazane na porażkę. Ostatecznie uznała, że nie ma sensu się kłócić, więc wzruszyła ramionami i poprawiła bluzkę, by lepiej uwydatniła nie do końca rozwinięte piersi.
- Tak, wiem co mam robić - odpowiedziała wreszcie na pierwsze pytanie - Aria i ja zajmiemy się wszystkim. Zróbcie tylko swoje.
Odchrząknęła, przeczesała palcami włosy przygotowując się mentalnie na to, co miało nastąpić. Przykleiła do twarzy uśmiech, który w jej mniemaniu miał być uwodzicielski, a następnie chwyciła młodszą koleżankę za rękę i pociągnęła ją ze sobą. Obydwie nieco nerwowym krokiem weszły na posterunek. Leena, jak na swoje szesnaście lat, była dość wysoka, więc pochyliła się nad kontuarem w taki sposób, aby dwaj siedzący za nim mężczyźni mogli obserwować zdecydowanie za duży dekolt bluzki, którą nosiła. Aria, będąc zdecydowanie niższą, nie mogła zrobić tego samego, dlatego oparła się łokciem o blat i zaczęła trzepotać rzęsami z niewiarygodną szybkością. Złożyła usta w dzióbek, wierząc że wygląda w ten sposób uwodzicielsko.
- Cześć chłopcy!
Wysoki, nieco piskliwy głos Leeny przywodził na myśl drapanie po tablicy. Aria milczała starając się jednocześnie puścić oczko i nadal trzepotać rzęsami. Ponieważ poległa na całej linii, zdecydowała się posłać zdumionym mężczyznom serię całusów.
- Jest tu dziś tak spokojnie, musi się wam strasznie nudzić. Możemy to zmienić, ja i moja koleżanka chętnie wysłuchamy opowieści o waszym bohaterstwie przy jakimś drinku…
Nie dane jej było dokończyć zdania, gdyż obydwaj policjanci popatrzyli po sobie z dziwnym grymasem na twarzy i podnieśli się. Doskoczyli do dziewczyn i chwycili je za ramiona, ciągnąć w głąb posterunku w stronę któregoś z pokoju przesłuchań. Jeden mruknął coś pod nosem o niskiej inteligencji dzisiejszej młodzieży.
- Głupie gówniary, jak rodzice się o tym dowiedzą, to skończą się takie głupie wybryki.
Trzy godziny później Leena i Aria opuściły posterunek w towarzystwie swoich ojców, żaden z nich nie miał zachwyconej miny. Biorąc poprawkę na kłopoty w jakich się znalazły, dziewczyny miały nadzieję, że było warto.

><><><><><><


Kontrwywiad działał bardzo sprawnie. Kilku oficerów i paru pomniejszych agentów operacyjnych zostało zakutych w kajdany i wyprowadzonych przez gromadę uzbrojonych mężczyzn. Zgromadzeni byli świadkami pierwszych aresztowań.
- Jak tak dalej pójdzie - gdzieś obok Vixura kolejny technik postanowił podzielić się z resztą swoimi mądrościami - to zamkną całe kierownictwo. Nic dziwnego, że buntownicy odnoszą sukcesy, skoro wywiad pozwala im działać w najlepsze.
- Całe kierownictwo? Ktoś tu musi wykonywać swoją robotę porządnie. Jesteśmy przecież w Imperium - odezwał się ponury echani - nie wierzę, że absolutnie wszyscy robią pod siebie, to nie jest możliwe, zorientowaliby się. Całkowicie nieczynny wywiad musi zwracać uwagę.
- No przecież mówię, że kierownictwo, nie? - technik oburzył się - przecież niższe szczebelki robią swoje. I jestem pewny tego co mówię. Nie słyszałeś, że zastępca kupił sobie nową posiadłość? To i tak nic w porównaniu z szefem, luksusowe wycieczki, tajemnicze zaginięcia więźniów, apartamenty rozsiane po całej galaktyce, drogi alkohol, a siedzi przecież na dupie za tym swoim biurkiem i przekłada dane z jednego folderu do drugiego - ktoś trącił go i wskazał palcem, Hornena, który stał tuż obok, mężczyzna wzruszył tylko ramionami. - I co z tego? Wszyscy w tym budynku wiedzą, że lubi zabierać do domu niektórych więźniów, myślicie, że kontrwywiad obchodzi, że to były same atrakcyjne kobiety? Już po nim i on dobrze o tym wie.

><><><><><><


Miejsce spotkania znajdowało się tuż obok tabliczki “Wstęp Wzbroniony”. Fabryka stała samotnie pośród niczego, otoczona zwykłą siatką. Żadne z nich nie miało pojęcia co się tu produkuje, wiedzieli tylko, że to tu stoi, ciągle działa i jest całkowicie zautomatyzowane. Dziewczynom udało wykraść się z domu, żadna jednak nie była zadowolona z konsekwencji uwodzenia policjantów.
- Dobra - Rand westchnął ciężko - to jaki jest plan?
Wszyscy spojrzeli na Shadena w oczekiwaniu, to był jego teatrzyk, także musiał mieć wszystko bardzo dokładnie opracowane. Chłopak uśmiechnął się krzywo i sięgnął do torby.
- Dzięki dziewczynom, udało nam się podkraść te granaty - wyciągnął cztery termodetonatory. - Podzielimy się na trzy grupy, każda dostanie co najmniej jeden granat. Wchodzimy, odpalamy i zwiewamy tak szybko jak się da.
Pokiwali głowami, wszystko wydawało się banalnie proste, ale dzięki temu nie mieli szans niczego popsuć. Colton uznał, że on oraz Wyrren, jako najstarsi, wezmą dwa granaty i udadzą się w centralną część budynku. Aria wraz z Arachem mieli udać się na lewo od wejścia, a Leena i Rand na prawo. Wszystko szło w miarę sprawnie dopóki szesnastolatka nie zaczepiła się o siatkę przez którą przechodzili i zawisła bezradnie na rąbku spódnicy. Chłopcy, nie siląc się na delikatność, pociągnęli ją na tyle mocno, że rozdarli ubranie. Dziewczyna wydała głośny pisk, gdy część ubioru osłaniająca jej tyłek została na ogrodzeniu.
- Niech to szlag. Muszę wrócić do domu i się przebrać, nie mogę tak iść na akcję. Co będzie jak mnie ktoś zobaczy?
- Żartujesz, prawda? - Colton poczerwieniał na twarzy ze złości spowodowanej nie tylko zachowaniem Leeny, ale też atakiem śmiechu pozostałych. - Podarta kiecka będzie najmniejszym problemem, jeśli zostaniemy przyłapani. Okradliśmy posterunek policji i chcemy wysadzić rządowy budynek, nikt się nie będzie przejmować tym, że widać ci tyłek.
- Ja się będę przejmować - naskoczyła na niego nastolatka - nie pójdę dalej w ten sposób. Nawet jeśli nas aresztują, to nie chcę żeby ludzie mnie tak oglądali, będzie mi wstyd, żadna szanująca się dziewczyna nie paraduje na wpół goła. Nie idę dalej w tym stanie, podsadź mnie, wrócę za góra czterdzieści minut.
Shaden zatrząsł się, był gotowy wybuchnąć w każdej chwili. Sytuację uratował jednak Rand, który szybko ściągnął z siebie sweter i podał go dziewczynie.
- Zawiąż w pasie, nikt się nie zorientuje.
Leena wzięła ubranie, szczerząc się jak idiotka na samą myśl, że podoba się chłopakowi. Ten nie zareagował na to w żaden sposób tylko odwrócił się i ruszył przed siebie. Grupa dotarła do wejścia, gdzie napotkali pierwszy poważny problem. Drzwi były zamknięte na łańcuch połączony dość solidnie wyglądającą kłódką.
- Co teraz?
- Koniec akcji? - Zapytał Wyrren powoli wymawiając sylaby.
- Nie, to tylko drobna niedogodność - przywódca od razu zaczął wprowadzać poprawki do planu. - Arach wdrapiesz się do tamtego okna i zbijesz szybkę, wejdziemy tędy.
Prościej było powiedzieć niż zrobić. Xexto wspiął się po ścianie i z braku lepszych alternatyw wybił szybę detonatorem. Szkło posypało się na czekających na dole, cudem kalecząc jedynie dwoje. Ze środka wydostał się przerażający smród. Cuchnęło gorzej niż latem na polu przy nawożeniu ziemi.
- Co oni tu produkują?
- Nie wiem, ale powinni być nam wdzięczni za zniszczenie tego czegoś.
Minęło kilka minut odkąd Arach zniknął w budynku. Shaden zaczynał się już niecierpliwić, gdy nagle zza rogu wyszedł zaginiony obcy. Nastąpiła chwila konsternacji, najszybciej opanowała się Aria, która zapytała.
- Skąd się tam wziąłeś?
- Tam są otwarte drzwi.
Padła szybka odpowiedź. Cała grupa podążyła za xexto. Dobrze się nawet złożyło, przez okno na tej wysokości trudniej byłoby im uciekać. Młodzież stanęła w drzwiach, wydobywający się odór był jeszcze gorszy niż wcześniej. Nie zastanawiając się dłużej, drużyna podzieliła się na pary i rozeszła w różne strony. Aria i Arach skierowali się w lewo, zdecydowali się wejść po metalowych schodach na kładki, które biegły wokół wielgachnych rur i przeróżnych zbiorników. Bardzo ostrożnie stawiali kroki, nie chcieli się zgubić. Zatrzymali się przy ścianie i bez żadnego powodu zdecydowali, że wysadzą ten konkretny fragment. Dziewczyna odbezpieczyła detonator z zamiarem rzucenia go w wybrane miejsce, gdy nagle z prawej rozległa się eksplozja. Nastolatka krzyknęła przerażona i upuściła ładunek, który wpadł do olbrzymiej, wypełnionej brązową mazią, kadzi.
- W nogi.
Zdążyła krzyknąć, gdy kolejny wybuch zachwiał kładką, na której stali. Para rzuciła się w kierunku wyjścia. Zbiegli po schodach i jak burza wypadli na zewnątrz, akurat w chwili, gdy odliczanie w pozostałych dwóch detonatorach dobiegło końca.

><><><><><><


Vixur siedział za stołem i tępo wpatrywał się w blat. W drugim końcu pomieszczenia stał duros przeglądając jakąś dokumentację. Generał denerwował się i nie potrafił tego ukryć.
- Muszę przyznać, że inteligentny z pana człowiek - duros podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się delikatnie. - Przez lata, jakie służyłeś Imperium, nic nie wskazywało na to, że jesteś zdolny do takich rzeczy. Moi koledzy są mniej skłonni podziwiać twój geniusz. Najchętniej od razu by cię rozstrzelali, ale ja wiem, że drzemie w tobie wielki potencjał. Współpraca dobrze by wyglądała w twoich papierach, nawet biorąc poprawkę na okoliczności.
Hornen oblizał wargi. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, kontrwywiad chciał jego pomocy. Bardzo dobrze się składało, wprawdzie nie wiedział wiele, ale miał bardzo dużą wyobraźnię. Był gotów zmyślić co tylko się dało i pogrążyć każdego, kto mu przyszedł na myśl, aby wciągnąć się z tego bagna.
- Imperium może liczyć na moją współpracę.
Duros uśmiechnął się szeroko i usiadł naprzeciw generała szukając czegoś w datapadzie.
- Wiedziałem, że rozsądny z ciebie człowiek. Zacznijmy więc od czegoś prostego. Od kiedy służysz Rebelii?
- Co? - pytanie zbiło go z tropu, w głowie pojawiła się absolutna pustka. - Ja w Rebelii?
- Nie chcesz mi chyba wmówić - duros podrapał się w brodę - że zdradziłeś Imperium, bo tak ci się podobało. Umożliwiłeś rebeliantom działanie poprzez nieściganie ich, genialnym posunięciem było zabijanie lojalnych obywateli za działania bandytów. Ponadto uwolniłeś w trakcie swojej kariery - agent szukał czegoś przez chwilę w danych - czterdziestu ośmiu więźniów, którzy zniknęli nie tylko z aresztu, ale i z powierzchni planety. Ponadto bardzo mocno popierałeś projekt Bazy Alfa, co więcej byłeś odpowiedzialny za sprawdzenie terenu, na którym się miała znajdować. Doskonale znałeś jej położenie oraz zabezpieczenia. Plan zniszczenia tej jednostki był genialny, muszę przyznać, że nikt nie wpadłby na coś podobnego, a w każdym razie nikt normalny…
Duros spojrzał Vixurowi głęboko w oczy, generał miał kolejny atak paniki. Nagle zrobiło mu się zimno. Wszystko było nie tak jak powinno, nerwobóle w klatce piersiowej stawały się coraz silniejsze. Przełknął głośno ślinę.
- To nie tak, jak to mogę wytłumaczyć...
- Na pewno możesz - agent wszedł mu w słowo. - Trzeba mieć nie po kolei, aby zdradzać Imperium. Nie powinienem być nawet zaskoczony, że twoich ludzi poniosła nieco wyobraźnia. Muszę cię jednak poinformować, że nie wszyscy przeżyli.
Agent pokazał generałowi zdjęcia. Hornenowi od razu zrobiło się niedobrze, walczył z sobą, aby nie zwymiotować, nie zamierzał jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji.
- Tego rozerwała eksplozja, wszędzie flaki i spalone fragmenty ciała. Na tego zawalił się sufit, została po nim mokra plama, pocieszę cię, że oni nie cierpieli, umarli dość szybko. W przeciwieństwie do niej. Uwięziona pod gruzami utopiła się jak trzy czwarte ludzi przebywających w Bazie Alfa, ale przeciwieństwie do naukowców i techników, ją zalewało mniej więcej czterdzieści minut, o czym świadczy ilość płynu w żołądku. Nie mogę sobie wyobrazić co czuła…
Vixurowi zaczęły uciekać słowa. Zrobiło mu się duszno, miał problem z oddychaniem. Uczucie ciężkości w klatce piersiowej zwiększyło się. Mężczyzna miał problem ze złapaniem oddechu, zaczął gorączkowo łapać powietrze, gdy osunął się na podłogę. Chwilę później stracił przytomność.

><><><><><><


Fabryka na Amarze nie była fabryką, jak wydawało się młodym rolnikom, tylko oczyszczalnią ścieków. Pierwszy wybuch uszkodził konstrukcję Bazy Alfa, którą Imperium zbudowało tuż pod ziemią. Kolejne eksplozje rozsadziły rury i zbiorniki, w wyniku czego nieczystości zaczęły spływać w dół. Napór brudnej wody przebił się przez sufit tajnej jednostki i zalał ją niemal całkowicie. Wilgoć uszkodziła elektronikę oraz okablowanie. Ludzie znajdujący się w bazie zostali albo uwięzieni i się udusili z powodu braku przepływu tlenu, albo zostali zalani i utopili się w nieczystościach.
Rand został zmiażdżony przez beton spadający z sufitu i zginął niemal natychmiast. Leena miała mniej szczęścia, uniknęła ciosu w głowę, co ocaliło jej życie, ale nie na długo. Mimo rozpaczliwych krzyków, nikt nie przyszedł jej z pomocą i spływające ścieki ostatecznie doprowadziły do jej śmierci. Wyrren zginął w eksplozji, gdy Coltonowi wypadł drugi z detonatorów wprost pod nogi towarzysza. Jedynie Aria i Arach wyszli mniej więcej bez szwanku. Zostali jednak aresztowani i zesłani na roboty.
Jedynie przywódca grupy pozostał na Amarze. Shaden się uratował, w głębokim szoku uciekł z terenu oczyszczalni i zawędrował w głęboki las. Trzy dni zajął mu powrót do domu. Stracił swoją niezachwianą pewność siebie. Do końca życia nawiedzało go wspomnienie rozerwanego ciała towarzysza, a poczucie winy za los reszty ostatecznie doprowadził go do samobójstwa pięć lat później.
Vixur Hornen zmarł na zawał serca w trakcie przesłuchania. Pośmiertnie został oskarżony o zdradę stanu. Przypisano mu całą winę za wydarzenia na Amarze i zamknięto sprawę. Rebelia w żaden sposób nie wzięła udziału w zniszczeniu Bazy Alfa. Mimo to Imperium uważa tę akcję za największy sukces buntowników od początku trwania konfliktu.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [NCZG] Nieczyste zagranie

Postprzez Mistrz Ind'yk » 1 Wrz 2016, o 11:25

Bardzo fajne, że podjęłaś motyw raczej rzadko pojawiający się w GW, czyli odpowiedzialności za czyny rewolucyjne na większą skalę. Rebelia robi sobie, co tylko chce, a inni cierpią i im się nie podoba - super. Fajne jest też poprowadzenie narracji dwoma torami, Vixur Hornen szczególnie przypadł mi do gustu. Jest żywy, realny i cwaniakuje jak tylko się da :) . Mam za to jeden wielki zarzut do historii buntowników. Skoro była tam oczyszczalnia ścieków, to znaczyłoby, że postacie w świecie GW wydalają! A jak dobrze wiemy, na statkach nie ma toalet, oni nie mają takich potrzeb :D . Poza tym czytało się fajno :) .

Tyle ode mnie, nie oceniam, bo sam startuję ;) .
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [NCZG] Nieczyste zagranie

Postprzez Quorn » 1 Wrz 2016, o 11:27

Nieczyste zagranie. Tytuł nabiera głębszego znaczenia po lekturze. :)
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [NCZG] Nieczyste zagranie

Postprzez BE3R » 1 Wrz 2016, o 20:35

Muszę przyznać, że śmiałem się na głos zarówno przy czytaniu fragmentów jak i skończonej całości. Axis wróciła do formy, i muszę przyznać że jest to wysoka forma.

Zgromadzeni stanowili grupę jego najbliższych przyjaciół, czuł się jednak nieswojo w towarzystwie Aracha. Przerażał go wygląd xexto, żadna istota nie powinna mieć więcej niż cztery kończyny, nie było to naturalne. Pomijając oczywisty problem estetyczny, obcy stanowił bardzo cenny dodatek do grupy.
:lol: :lol:

Albo klasyka

Grupa dotarła do wejścia, gdzie napotkali pierwszy poważny problem. Drzwi były zamknięte na łańcuch połączony dość solidnie wyglądającą kłódką.
- Co teraz?
- Koniec akcji? - Zapytał Wyrren powoli wymawiając sylaby.
- Nie, to tylko drobna niedogodność - przywódca od razu zaczął wprowadzać poprawki do planu. - Arach wdrapiesz się do tamtego okna i zbijesz szybkę, wejdziemy tędy.
Prościej było powiedzieć niż zrobić. Xexto wspiął się po ścianie i z braku lepszych alternatyw wybił szybę detonatorem. Szkło posypało się na czekających na dole, cudem kalecząc jedynie dwoje. Ze środka wydostał się przerażający smród. Cuchnęło gorzej niż latem na polu przy nawożeniu ziemi.
- Co oni tu produkują?
- Nie wiem, ale powinni być nam wdzięczni za zniszczenie tego czegoś.
Minęło kilka minut odkąd Arach zniknął w budynku. Shaden zaczynał się już niecierpliwić, gdy nagle zza rogu wyszedł zaginiony obcy. Nastąpiła chwila konsternacji, najszybciej opanowała się Aria, która zapytała.
- Skąd się tam wziąłeś?
- Tam są otwarte drzwi.


:)

Oby tak dalej.
Technicznie nie mam się do czego przyczepić, natomiast po kolejnym przeczytaniu doszedłem do wniosku, że to jednak dramat nie komedia. Z pozoru kretyński dowcip zniszczył co najmniej kilkadziesiąt dobrze zapowiadających się karier i istnień. Taki trochę śmiech przez łzy.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [NCZG] Nieczyste zagranie

Postprzez Saine Kela » 4 Wrz 2016, o 13:19

Zgodzę się z puszką. Czytając nie raz się uśmiechnęłam, ale potem, jak byłam już po lekturze całości, to musiałam stwierdzić, że opowiadanie jest przerażające na swój sposób. Co więcej, wystarczyła tylko jedna osoba, by doprowadzić ostatecznie do prawdziwej tragedii. To o czymś świadczy.
Ale opowiadanie mi się podobało i ma w sobie pewne przesłanie, które widać po krótkim przemyśleniu.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [NCZG] Nieczyste zagranie

Postprzez Kelan Navarr » 8 Wrz 2016, o 14:26

Nie owijając, powiem że to opowiadanie podobało mi się z grupy NCZG najbardziej. Wszystko jest tu na swoim miejscu i aż żal, że mimo wszystko dość krótkie i powierzchowne. Z przyjemnością przeczytałbym wersję rozszerzoną z bardziej zarysowanymi portretami nastoletnich bohaterów historii, jako że tutaj nie było na to za bardzo miejsca. Nie wiem czemu, ale czytając tę historię na myśl przyszły mi dzieła pokroju Super8, tyle że w bardziej pesymistycznym wydaniu. Takiego połączenia z SW jakoś sobie nie przypominam, co w połączeniu ze świetnym wykonaniem, totalnie mnie kupiło.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13


Wróć do Mgławicowe Lato

cron