Content

Mgławicowe Lato

[OzR] Narada

Image

[OzR] Narada

Postprzez BE3R » 31 Sie 2016, o 18:50

Opowiadanie jest mocno powiązane z fabułą MM, dlatego też pozwoliłem sobie wykorzystać postacie uczestniczące w grze. Wszelki związek z realnymi postaciami i faktami jest niezamierzony.

NARADA


Niewielki apartament w jednym z olbrzymich wieżowców na planecie stał się miejscem spotkania najbardziej poszukiwanych dżentelistot w całej galaktyce. Strzelający w niebo budynek był jedną z dziesiątek podobnych konstrukcji wybudowanych na powierzchni. Stanowiły nie tylko schronienie dla licznych rzeszy mieszkańców, były także idealnym miejscem do wtopienia się w tłum. Wśród setek istot nikt nie znał swoich sąsiadów. Przywódcy Rebelii postanowili więc spotkać się w jedynym miejscu w którym na pewno Imperium nie będzie ich szukać. W sercu przemysłu, Kuat.
Gospodarzem i właścicielem niewielkiego apartamentu był czarnoskóry Keren Caldon. Wielki mężczyzna grający w Nega-balla, obecnie dowódca kontyngentu myśliwskiego Rebelii.
Witaj, piękna - nieśmiało i z pewnym ociąganiem do apartamentu weszła ponętna kobieta. Astarith Rauss zaświeciła biustem w oczy Kerena, po czym puściła do niego oko.
- Witaj przystojniaku, gdzie reszta?
- Deandra już leci razem z tym swoim Coenem, ponoć mają jakąś niespodziankę.
- A jedi?
- Jon ma przybyć wraz z Mistrzem Ind'ykiem, -
czarnoskóry lekko westchnął - nie ufam moczerom.
- Nie tylko ty, -
kobieta również nie wyglądała na zadowoloną - co z...
- Prawdopodobnie będzie jutro, razem z tancerką.
- Niezły harem tutaj zbierasz.
- Sąsiedzi nie takie sztuki już widzieli -
Wyszczerzone w uśmiechu zęby kontrastowały z czernią twarzy.

Kolejne minuty upływały na miłej dyskusji na tematy różne, jednak nie wynikło z tego nic znaczącego, szybko bowiem zjawiła się kolejna dwójka buntowników. Wytatuowana pilotka i kurierka wraz ze swoim niezbyt rozgarniętym partnerem. Wraz z nimi dotarł uroczy Tooke, Wielkookie stworzenie szybko podbiło serca bezlitosnych wojowników. Nawet zwana królową lodu Astaritch uśmiechała się ukradkiem kiedy myślała, że nikt jej nie widzi. Deandra niemal natychmiast zniknęła w kuchni zajmując się wyładowaniem zapasów żywności które przyprawiły gospodarza o nielichy wytrzeszcz zaś jej towarzysz zajął się ganianiem Tooke. Zabawę przerwał pisk komunikatora.
- Tak, rozumiem, wyślemy po was kogoś.
Pytające spojrzenie Kerena przeszyło Coena. Ten odłożył wyłączony komunikator.
- Aa bo nasi jedi władowali się w jakąś kontrolę i trzeba ich wyciągnąć. Ale skoro jesteś tubylcem to wtopisz się w tłum.
Przeszło dwumetrowy murzyn na planecie zamieszkanej przez Kuati nie grzeszących wzrostem i skłaniających się raczej ku żółtemu kolorowi skóry.
- Dobra pojadę
- ja pojadę.

Coen zmierzył wzrokiem Astarith która już zakładała kurtkę, odpowiedziała spojrzeniem od którego niejeden by popuścił w spodnie. Nie darmo jednak Coen był twardym rebeliantem. Zwyczajnie nie zrozumiał zawoalowanej groźby. Chwilę później leżał sobie wygodnie na podłodze a Tooka skakała mu po twarzy. Caldon i Rauss wyszli wyciągnąć jedi z tarapatów a niemłody już rebeliant zastanawiał się co go trafiło i dlaczego Tooka skacze mu po twarzy. Shelby skończyła już ogarnianie apartamentu i zgarnęła małe stworzonko z twarzy leżącego mężczyzny.
- Mięczak! - prychnęła pogardliwie, - Choć moje maleństwo zaraz mamusia położy cię spać.
- Akurat...
- Coen pozbierał się z podłogi siadając w spokoju na wygodnej sofie. Pół godziny później z pokoju sypialnego dobiegało głośne chrapanie, oraz nieco cichsze fukanie maleństwa. Mężczyzna ostrożne zajrzał do lodówki, niestety im bardziej tam zaglądał tym bardziej nie było w niej żadnego alkoholu. Ostatnia nadzieja umarła, gdy wtem śluza otworzyła się z cichym sykiem, równie szybko jak pojawiający się w dłoni mężczyzny blaster.
- Nie jezteźmy jedi których sukarcie... wybełkotał wchodzący mężczyzna nikczemnej budowy i w kapturze skrywającym twarz, po czym potknął się o stojące na podłodze buty i z niezwykłą gracją uniknął gleby wspierając się mocą. Za nim stał znany już Coenowi Mistrz Ind'yk z podejrzanie świecącymi oczami. Gospodarz wraz z najemniczką zamykali pochód.
- Mam prezenty, prawdziwa Sulustańska owocówka. - W dłoni Mistrza pojawiła się flaszka na widok której blaster Coena wrócił do kabury. Może ci jedi nie są tacy źli pomyślał rebeliant.
Reszta nocy upłynęła na kulturalnej wymianie uprzejmości i testowaniu płynów przywiezionych przez dwójkę Jedi. Okazało się że imperium przeprowadzało wzmożone kontrole i wprowadzenie się w stan nietrzeźwości było jedyną metodą na odciągnięcie od siebie podejrzeń. Cóż za poświęcenie z ich strony. Niestety efektem tego były pewne komplikacje których ujawnienie z pewnością nie przysłużyło by się rebelii. Zatem i teraz spuśćmy na nie zasłonę milczenia.

Rano po budującym śniadaniu i pozbieraniu ludzi z ziemi czy tez podłogi Coen został wysłany na poszukiwania najpotężniejszej z zaproszonych na obrady osób. Ponieważ Keren gdzieś w nocy zniknął, mężczyzna musiał zdać się na swój zmysł orientacji. Piętnaście minut później jego ścigacz zatrzymał się przed kolejną totalnie nie rzucającą się w oczy postacią w kapturze. Przynajmniej wzrostem się nie wyróżniała wśród Kuati. Zaraz, czy ona ma miecz w ręku? Nie to nie wibroostrze a jedynie prymitywna laska. Z pewną dozą nieufności Coen postanowił zagadać.
- Eeee, Mirax co ty wyprawiasz?
- Skąd wiesz kim jestem
- Prychnęła groźnie spod kaptura - Jestem tu incognito.
- możesz być sobie Ikobitą czy czym tam chcesz ale wskakuj do ścigacza zanim jakiś patrol zwróci uwagę...

W tym momencie mężczyzna zwrócił uwagę na cztery nogi wystające zza pobliskiego kosza, zdecydowanie nie chciał sprawdzać czy owe nogi w imperialnych butach nie należą przypadkiem do dwójki szturmowców z wybuchniętymi głowami. Tak jakoś mu się skojarzyło na widok czerwonego rozbryzgu na pobliskiej ścianie. Mirax z gracją wskoczyła do pojazdu. Kiedy Coen wyplątał ją już ze szlafroka i laski mogli wreszcie ruszyć dalej.
- Kurde nie mam kluczy
- To nie jest przeszkodą kiedy moc jest po naszej stronie
- powiedziała Mirax Dyskretnie wyrywając drzwi z futryną.
- Mieliśmy nie rzucać się w oczy... eee albo rób co chcesz. Mężczyzna ostrożnie przeszedł nad prętami i nawet mu brewka nie pykła kiedy usłyszał odgłos dartego materiału i soczyste plaśnięcie za plecami. Turbowinda była na szczęście na miejscu i mogli nią wjechać w trwającej ledwie kilka sekund ciszy.

Usiedli w ciszy i spokoju zastanawiając się nad sprawami najwyższej wagi, najbystrzejsze umysły Rebelii i Coen. Oraz jej zbrojne najemne ramie w postaci Astarith oraz Kerena bawiącego się z Tooka w "tikaboo" Mirax skoncentrowała całą swoją uwagę na wielkim czekoladowym pączku który powoli znikał pochłaniany przez potężną jedaj. Jon Antilles przekonywał zaś Ind'yka o konieczności pokojowego przeprowadzenia negocjacji z Imperium, na co ten ostatni z radością przystawał uważnie obserwując zabawy Kerena z Tooka. Z drugiej zaś strony Coen tłumaczył Deandrze że "totalnie się nie nawalił" zeszłej nocy i nie ma pojęcia czemu się go czepia skoro wszyscy żyją. Mirax dalej walczyła z pączkiem.
- Musimy używać mocy dla większego dobra,
- Tak, masz rację,
-Mistrz Indyk nie odrywał oczu od Tooka. Tymczasem Coen coś tłumaczył swojej partnerce.
- Więc nie ma co się nakręcać, z resztą dzisiaj nie będę pił, przecież obiecywałem
- Jak zawsze
- Jesteś jak imperium, normalnie
- Mogę dać jej blaster?
- Tooka nie ma chwytnych...

Jedynie błyskawiczny unik pozwolił Deandrze uniknąć ciśniętego przez niewielki stworzenie małego noża.
- Bardzo szybko się uczy, No co! - Astarith wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Chyba mamy problemy z zaufaniem - warknęła Deandra.
Mirax zapewne mogłaby coś na ten temat powiedzieć, ale akurat miała usta pełne pączka. Szybko jednak sytuacja się ustabilizowała. Mirax skończyła jeść i wyglądała trochę jakby była w ciąży, Coen miał nadzieję że prócz wybuchania głów i ogólnie pojętej destrukcji kobieta nie potrafi czytać w myślach. Faktycznie nie potrafiła.
- Nie ufam ci Jon, myślę że chcesz mnie zastrzelić
- Cały czas ci pomagam, chronię cię i w ogóle a ty mi się tak odwdzięczasz? -
Po przeprowadzeniu dekapturyzacji dwójka potężnych jedi wyglądała całkiem znośnie. Coen siedzący obok starał się nie rzucać w oczy ale on również nie ufał tajemniczemu jedi.
- Ja mu nie ufam.
- to już zaczyna być nudne -
powiedział mistrz Ind'yk który został uznany za podejrzanego na samym początku i wyeliminowany z knucia. Siedział teraz nieco z tyłu bawiąc się z Tooka. Również Astarith spasowała, odejście starca będącego jej ulubionym przyjwrogiem zabijało całą radość z negocjacji. Pozostali dzielnie ustalali plan. Niestety niewiele z tego wynikało, w końcu wytatuowana kobietka zdecydowała się podsumować wypracowany plan.
- Młotki, - zaczęła delikatnie - Mamy dwójkę najpotężniejszych jedi w galaktyce...
"żyjących" -
dodał cicho Coen, ale Deandra zgromiła go wzrokiem z dołu. Ind'yk i Astarith nadal mieli wywalone, oboje obserwowali jak Tooka wcina chrupka.
- Zatem Rebelianci, zdobyli tajne dane których wykorzystanie... - tym razem wypowiedź kobiety przerwało głośne plaśnięcie. Wszyscy spojrzeli na wielkiego murzyna który chyba głuszył się facepalmem. Tylko Tooka nie zrażona dalej wcinała chrupka.
- ACHUTA!! Kittani, mieliśmy odebrać agentkę Kittani Levfith. - Astarith lekko drgnęła starannie przystrzyżona brewka. Keren tymczasem powoli zbierał się z podłogi.
- mamy jeszcze pół godziny, o ile jej prom przyleci na czas. Szybko musimy się zbierać, dane które przewozi są niezbędne do powodzenia naszego planu.
- Jesteś pewien że powinniśmy iść wszyscy? Może wysłać kogoś normalnego.
- Deandra nie była przekonana.
To doskonały pomysł ruszajmy. - Jon nie podzielał jej sceptycyzmu. - będzie fajnie.
Mistrz indyk czekał już w ubraniu podczas gdy panna Rauss upychała sobie we wszystkie możliwe zakamarki "zapasową broń" W końcu jednak wyruszyli, i nawet dotarli by na czas. Gdyby nie pewien drobny problem. Shorty czarnoskórego okazały się być zbyt kuse i niezbędna była ich wymiana.
- To zajmie tylko kilka sekund mam tu znajomą szwalnie... - Mężczyzna wyskoczył ze ścigacza.
- ... I to by było na tyle jeżeli chodzi o wydarzenia które nas tu doprowadziły. - podsumował swój dwudziestominutowy wykład mistrz Ind'yk. Mirax chyba zasnęła gdzieś w połowie zaś Tooka ewidentnie się nudziła w swoim nosidełku. Dawała temu wyraz ciamkając szlafrok śpiącej jedi. Zaś Jon ponownie się zakapturzył dzięki czemu mógł grać w grę nieniepokojony. Tymczasem Coen rozważał najmniej bolesny sposób samobójstwa. Jedynie Shelley z zainteresowaniem słuchała wywodu Mistrza.
- na sczerniałe kości imperatora.
Na horyzoncie pojawiły się jaskrawe pomarańczowe gacie, w gaciach znajdował się ich właściciel wyższy conajmniej o pół głowy od reszty populacji wielki murzyn.
-...
-...
- Ha mam cie Wonszu!!
- Jon był odwrócony tyłem do pomarańczowego zjawiska albowiem akurat grał w grę.
- Zajebiste maskowanie..
- Tylko takie miałem.
- jedźmy...
Zrezygnowany Coen ponownie wcisnął się na tylne siedzenie ścigacza między małą Wielką Jedi a Nosidełko Tooka.

Szybko dotarli do kosmoportu gdzie lada moment miała pojawić się Agentka, Niestety w skutek krótkiego sporu ze szlabanem, a może z powodu za krótkich rączek pilotki, zmitrężyli nieco czasu próbując dostać się do środka. Gdy dotarli na lądowisko nikogo na nim nie było. Za to przy wejściu zebrał się pokaźny tłumek.
-Powiedz że to nie prawda.
- Zamknij się i chodź -
Keren wraz z Coenem spróbowali się przebić przez tłum, lecz ponieśli porażkę plecy widzów stanowiły mur nie do przejścia. Nie dla Mistrza Ind'yka. Znanymi tylko staruszkom sposobami, faulując, grożąc jęcząc i rozpychając się kościstymi łokciami przebił się do początku gdzie jego oczom ukazała się tańcząca Kittani.
Smukłe kocie ciało wiło się w rytm muzyki holoprojektora udającego orkiestrę zaś sporych rozmiarów czapka była niemal w pełni wypełniona czipami kredytowymi. Niektóre z nich były nawet zaślinione. Kittani kątem oka dostrzegła nie rzucającą się w oczy grupkę.
- Czy ty jesteś Klau'dia? - Zapytała śpiewnym głosem Mistrza Ind'yka. Na szczęście mędrzec nie stracił głowy i błyskawicznie odpowiedział.
- Wszyscy jesteśmy Klau'dia'mi
- zatem pójdę z wami. Koniec przedstawienia.
- Dziewczę pozbierało szybko odzienie i czapkę z kredytami ku niezadowoleniu tłumu. Tłum rzedł z każdą chwilą a po chwili jedynie kilku smętnych szturmowców przypominało o całym zbiegowisku. Kolorowa grupa udała się więc w kierunku Speederów. W drodze powrotnej, po tym jak już pokonali przeklęty szlaban, nic ciekawego się nie wydarzyło. Szybko i sprawnie dotarli na miejsce gotowi kontynuować naradę.
- Będziesz to jadł?
- Będę zamów sobie swoje.
- Wiesz że to nie to samo, ej Coen skoro pijesz to może nie będziesz tego jadł..
- Sam jesteś gruby.
- Skoro już to wyjaśniliście to mam coś ważnego do powiedzenia... W okolicy są świetne lody...
- Serio, Lody?
- Nie takie lody Kittani.
- Agugu?
- Tak, Tooka, to najmądrzejsze co dziś usłyszeliśmy.
- Dobrze w takim razie przedstawię wam plan...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA Tooka złapała motylka patrz jaki słodziak.
- Oww.
- Zachwytom nie było końca, a zgromadzeni robili wszystko co tylko mogli aby nie rozmawiać o planie. W zasadzie rozmawiali o wszystkim innym, począwszy od nowo wyklutego Wonsza Jona, a na niezwykłych umiejętnościach Tooka skończywszy. W tej sielankowej atmosferze upłynął niemal cały dzień i wieczór. Oczywiście nie obeszło się bez wizyty na lodach, zwiedzenia stolicy Kuat czy muzeum konstrukcji legendarnych Stoczni. Tylko raz przypadkowy patrol szturmowców zagadnął ich o przepustki, w odpowiedzi na co Mirax wysadziła szturmowcom głowy, będąc jednak na tyle delikatną by nie rozerwać również hełmów. Dwie bezwładne kukiełki opadły na ziemię zaś mała Wielka jedi uśmiechnęła się delikatnie. Jon nawet nie zająknął się na temat pokojowych rozwiązań zaś Astarith prewencyjnie przeszukała im zasobniki. Trupom kredyty i tak na nic się nie zdadzą. Wrócili więc do apartamentu i tu niestety nastąpiła kolejna niechlubna karta w historii przyszłych bohaterów Rebelii. Dość powiedzieć że niektóre Agentki są niegrzeczne a Jedi bez snu stają się upierdliwi. Gdy to wszystko przyprawimy odrobiną złośliwości charakteryzującej Astarith będziemy mieli wybuchową mieszankę której nie było komu wypić bowiem zarówno Coen jak i Deandra poszli spać. Znów nie było komu obmyślać zaawansowanych planów podboju imperium. Ostatnia nadzieja w poranku.

Powieki otwierały się jak zardzewiałe żaluzje, w głowie szumiało a komunikator informował że do odlotu promu zostało kilkadziesiąt minut. Kittani czuła że nieprzespana noc jej nie służyła. Potwierdzeniem tego był przeraźliwy wrzask, który wydobył się z gardła Coena na widok tancerki.
- No co, trochę jestem zmęczona, odeśpię na promie. - Powiedziała ruszając nieco przypominającym zombie krokiem w stronę łazienki. Chwilę później z wnętrza wydobyły się dźwięki pracy.. małej betoniarki? Dziesięć długich minut później oczom zgromadzonych pod drzwiami samców ukazała się piękna i promieniejąca urokiem panna Levfith, i trzeba przyznać zrobiła większe wrażenie niż żarówiaste spodnie Kerena.
-Ja ją odprowadzę do kosmoportu.
- Nie odprowadzisz
- Ale...
<C'tang>
- Coen się zepsuł, musisz jechać z Kerenem.
- ale przecież niczego nie ustaliliśmy.
- Nie ważne, tak czy inaczej tworzymy historię.


I w ten oto sposób wyruszyli w drogę powrotną, najpierw Kittani ochraniana przez Astarith i lodożernego Kerana, a następnie Mirax Eygan, niepozornie przemykająca cieniami. Kiedy tylko Coen nieco wydobrzał również on wyruszył w swoją podróż podrzucając po drodze Jona na Utapau. Jednak to już zupełnie inna historia.

Dziękuję Wam.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [OzR] Narada

Postprzez Mistrz Ind'yk » 1 Wrz 2016, o 02:25

- Czy ty jesteś Klau'dia? - Zapytała śpiewnym głosem Mistrza Ind'yka. Na szczęście mędrzec nie stracił głowy i błyskawicznie odpowiedział.
- Wszyscy jesteśmy Klau'dia'mi


Nie mogę ze śmiechu, jestem już na podłodze i turlam się :D .

odejście starca będącego jej ulubionym przyjwrogiem zabijało całą radość z negocjacji


A tu gratuluję pomysłu i uwielbiam :twisted: .

Opowieść wydaje się przednia, na pewno jeszcze bardziej boleć będzie wszystkich, że nie pojechali z nami. Następnym razem musicie się wszyscy poprawić! :) (albo zepsuć, na zepsutych też było miesjce 8-) ).

Pytanie tylko: czy jestem jakimś wyjątkiem, że zaskoczyło mnie, że Jon jest mocowładny? :roll:

P.S. Nadal leżę ze śmiechu :D :D .
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [OzR] Narada

Postprzez Axis » 1 Wrz 2016, o 11:02

Przy żadnym z nadesłanych opowiadań nie śmiałam się tak bardzo jak przy tym. Jak dla mnie rozbiłeś system. Nie umiem obiektywnie ocenić tekstu, bo znam kontekst, co prawdopodobnie czyni go lepszym niż jest w rzeczywistości. Niemniej doceniam m wysiłek i chylę czoła przed Twoją pomysłowością. Prawdziwy pastisz, jakiego nie spodziewałabym się w takim konkursie, dlatego dostajesz punkt za niestandardowe podejście do tematu.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [OzR] Narada

Postprzez Saine Kela » 2 Wrz 2016, o 19:10

Uśmiałam się przy tym tekście i to nieźle, tym bardziej, że jak napisała wyżej Axis od razu wyłapałam kontekst i przez to tekst był tym pełniejszy. Dlaczego u licha robisz ze mnie morderce? Przecież nikogo nie zabiłam*!

* myślałam, że nikt nie zauważył tych paru ciał...
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [OzR] Narada

Postprzez Kelan Navarr » 8 Wrz 2016, o 14:32

Wszystko już chyba o tym tekście napisano. Podobnie jak pozostali - bawiłem się świetnie i nawet zalałem biurko herbatą (to już mniej średnia zabawa), ale jedna rzecz została mi w głowie po lekturze. Jak odebrałaby go osoba z zewnątrz, kompletnie nieznająca występujących w nim postaci i wydarzeń, w których brały udział?
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [OzR] Narada

Postprzez Kittani Levfith » 8 Wrz 2016, o 15:28

Chudy jesteś okrutny. :( Chyba muszę sobie poprawić opinię na forum...

Ale +15 za Klaudię :D :D
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [OzR] Narada

Postprzez Rafael Rexwent » 8 Wrz 2016, o 16:57

Co do słów Kelana. Gdyby nie wcześniej zamieszczona przez bodajże Chudego historia opisująca (lekko podbarwiona) to co działo się podczas zlotu, to czułbym się zagubiony podczas czytania tego opowiadania i osobiście odrzuciłoby mnie to po gdzieś tak przy fragmencie z Mirax (co nie znaczy, że mam coś do Saine. W żadnym przypadku :D). Chociaż prawdę mówiąc i tak czułem się nieco nieswojo.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01


Wróć do Mgławicowe Lato

cron