Quorn leniwie kręcił się po stacji i zastanawiał się co z sobą zrobić. Dawno powinien być wśród załogi Buura i naprawiać prom. Ciągle miał sporo pracy do wykonania na nim i znaczna część osobowości Quorna - ta część która ubóstwiała pracę przy maszynach - rwała się do doku E i rozgrzebanej pracy, która na niego czekała. Miał co robić i w pewnym sensie cieszyło go to zadanie; nie musiał myśleć o tym jak się zachowywać, co powiedzieć a czego nie. Będąc skupionym na pracy był sobą. Nie musiał być kimś więcej. Nie musiał udawać. Tak samo jak na frachtowcu rebelianckim przy naprawie myśliwców. Liczyła się tylko praca a nie jakieś tam ideologiczne przekonanie, które próbowano mu włożyć do głowy. Musiał udawać wtedy, że rozumie o co chodzi. I musiał udawać teraz, że jest najzwyklejszym mechanikiem i że nie ma niecnych zamiarów wobec Buura. Za dużo tego udawania było.
I tym właśnie zajmowała się jego druga część osobowości. Udawaniem. A w zasadzie zastanawianiem się nad nim. I nie chodziło mu o to, czy Buura wie, że Quorn jest szpiegiem. Czy jego kamuflaż jest ciągle skuteczny i jak długo jeszcze będzie musiał się z tym wszystkim zajmować. Zastanawiał się na ile faktycznie czuje więź z Connie, z jej towarzyszami i z resztą załogi frachtowca. Dopóki znajdował się na frachtowcu, dopóki Jaina była blisko dopóty czuł pewnego ducha wspólnej sprawy i rozumiał idę działania dla większego dobra. Rozumiał, jednak w pełni przekonany chyba nie został. Cały czas to rozgryzał. Teraz gdy był sam odczuwał wszystko inaczej. Z daleka i jakby przez szybę. Miał wrażenie, że Quorn który przesiadywał w hangarze naprawiając myśliwce i ćwicząc tor przeszkód był dziwnym Quornem. Takim ze snu. Natomiast pojawienie się na tym Hulku było jak obudzenie się z tego snu.
- Taaak... - powiedział sam do siebie, zapominając się, że w sumie wokół kręci się trochę obcych. - Jak mu się czasem w głowie śni jak śpi...
Snuł się więc Quorn po stacji skapcaniały cały, z oklapniętymi skrzydłami i nawet nie zauważył kiedy trafił w okolicę Baru Pana Czterorękiego. Nie wiedział nawet jak a już był przy barze i wdrapywał się na stołek. Barman jak zwykle czyścił kufle.
- Ej.. podać Ci coś mały? Smętnie wyglądasz.
- Aaaa...
- Co nie idzie Ci?
- Aaaa...
- Buura Ci nakopał w złamany odwłok? - Czteroręki aż uśmiechnął się na wspomnienie Quorna spadającego razem z lampą na stoliki.
- Nieee... Pan Buura miły Pan. Dobrze traktuje Quorna taaak. Quorn lubi pracować dla Pana Buura. To dobre jest. Pan Buura dobrze płaci. Obiecał Quornowi dwa worki kredytów i górę miecha. Taaaak.... Mięso... Ej! Quorn dziękuje, Panie Cztery Ręce. Taaaak. Quorn bardzo dziękuje!!!
Szlaki po których krążyły myśli Quorna były niezrozumiałe nawet dla niego samego. Jeszcze przed chwilą nie wiedział, czy chce być rebeliantem a teraz właśnie stwierdzał, że zastanawianie się jest głupie i czas na jedzenie.
***
- Co Tu się do, kurwy nędzy, wyrabia!? - Buura przepchnął się przez tłumek swoich załogantów i stanął twarz w twarz z Quornem. - Ej... Kurwa. Robal. Co Ty odpierdalasz? Cały dok E jest w dymie!!! I co tak cuchnie?
- Cuchnie, cuchnie zaraz cuchnie... Pan Buura nie wie? To mienso jest! Pysznościowe pyszności. Robi łaskotki w gardle takie smaczniutkie. Quorn lubi i chce zrobić trochę dla Buura i jego załogi. Oni tacy mili i wzięli go do swojej załogi. Quorn się cieszy.
Mały skrzydlaty geonosianin uwijał się przy prowizorycznym ruszycie zrobionym z jakiejś starej chłodnicy. Na ruszcie piekły się i skwierczały kawałki mięsa. Zapach jaki roztaczał się wokół daleki był od cuchnięcia i tak naprawdę łatwo było dostać ślinotoku. Buura wpatrywał się chwilę w skrzydlatego insektoida po czym rozejrzał się po swojej załodze.
- A wy tu czego? Dałem Wam wolne na walki gladiatorskie a nie na stanie tutaj. Jak Wam się nie chce to cała powierzchnia doku do wyszorowania jest.
- Szefie... spokojnie... pójdziemy sobie zaraz ale chcemy spróbować. - odezwał się jakiś głos z tyłu.
- Tak szefie... chcemy spróbować. Red już jadł i było dobre i my też chcemy.
- Otacza mnie banda idiotów... Dobra róbcie co chcecie. Mam dobry dzień dzisiaj. Ale jutro dok E. Wszyscy. A Ty robal. Językiem.
- Tak jest! Panie Buura. Quorn będzie czyścił językiem. Tak jest! - Buura odwrócił się i zostawił ich samych. Załoga wyraźnie odprężyła się gdy ich lider zostawił ich w spokoju i dał im przyzwolenie na tą odrobinę samowolki.
Dobra... pierwsza porcja już już. Kto pierwszy? - skrzydlaty geonosianin uśmiechnął się do wszystkich.
***
Parę godzin wcześniej.
Quorn spojrzał na zieloną kulkę którą trzymał między palcami. Przez chwilę oceniał jej wielkość i potem - najwyraźniej zadowolony z oceny - wsadził kulkę w kawałek surowego mięsa który położony był na stole.
- Idealnie. - Powiedział Quorn obserwując swoje lokum. Wszędzie. Dosłownie wszędzie leżały kawałki mięsa. Wszystko było w mięsie utytłane. Wyglądało to tak jakby robal szykował jedzenie dla większej grupy osób. - Idealnie. hmhmhm... I dobrze, że to ostatni był bo Quornowi skończyły się już baboki w nosie. Teraz to oplujemy a potem posypiemy igiełkami od Pana Igiełki co Q4 dobry pomysł co? Mhmmm. Ludzie Buura tego nie wytrzymią. A Jaina powie Quornowi, że jest najlepszym robaliantem. Q4 wiesz co masz zrobić?
Droid zapiszczał strachliwie.
- Nie bój się. Jak zobaczysz kogoś to się schowaj. Otwórz Jasmine i przekaż, że ma wejść na prom. On jest gotowy do lotu. Chyba. Tylko poczekaj jak wszyscy się zmęczą. Quorn narobi dużo dymu.