Przestrzeń rozbłyskała dziesiątkami wyładowań energii i wybuchów. Maszyny piratów splotły się w śmiercionośnym tańcu z Rebelanckimi. Myśliwce krążyły wokół siebie niczym wygłodniałe jastrzębionietoperze okładając się wiązkami boltów. Czasami zwyciężał pirat, znacznie częściej wygrywali piloci Żmij, jednak było ich zbyt mało. Do walki nie weszły jeszcze główne siły pirackie składające się z ciężkich frachtowców. Obrońcy szybko zorientowali się że fregata Corona nie stanowi zagrożenia, i najsilniejszym okrętem jest Nadzieja. To na niej skupił się ostrzał pirackiej artylerii. Wstrząsany eksplozjami frachtowiec parł do przodu dowodzony wprawnie przez Ramiusa. Kapitan wiedział że musi wytrzymać jeszcze chwilę zajmując przeciwnika. Niewzruszony wysłuchiwał raportów o spadającej mocy osłon i kolejnych uszkodzeniach poszycia. Liczył na swój plan...
Salwa rakiet trafiła w piracki frachtowiec co zaowocowało serią odłamków i rozbłyskiem ognia. Paul uśmiechnął się tryumfalnie. Osłaniane przez jego jednostki nie poniosły żadnych strat jednocześnie zbliżając się we w miarę sensownym szyku w kierunku swojego celu. Artyleria Citadela zrobiła wrażenie na piratach, niestety oznaczało to też ściągnięcie na siebie uwagi. W jego kierunku pomknęły dwa Tie-Uglies, TYE-wing oraz bliżej niezidentyfikowana kupa złomu. BXy postawiły zaporę ogniową, jednak manewry kapitana dążącego do zniszczenia YV-ki utrudniały im robotę. Pierwsza salwa torped pomknęła w kierunku Citadela.
Giniemy.. - Rdesta wykonała rozkaz przywódcy spoglądając na sytuację z boku widziała jak jej towarzysze desperacko walczą o życie, w chaosie bitwy nawet najlepsze umiejętności nie gwarantowały przeżycia. Sygnał z transpordera myśliwca Zyma znikł nagle. Kolejny towarzysz ginący za co?
-Zróbcie coś do cholery, ilu jeszcze naszych ma zginąć!! - wrzasnęła na otwartym kanale uderzając dłonią w kokpit z bezsilnej wściekłości.
Robimy, - odpowiedział jej spokojny i opanowany głos męski.
- Za Republikę! Za wolność!Patetyczne dźwięki hymnu
Nowej Republiki towarzyszyły pojawieniu się nowego gracza na polu bitwy. Eskadra Cieni uderzyła w swoim stylu, brutalnie, skutecznie i z morderczą precyzją. Staruszkowie w swoich maszynach bazowali głównie na zaskoczeniu, jednak dziesięć X-wingów współpracujących z Agavą nie było czymś co można zignorować, zwłaszcza jeśli wyszły na tyłach twojej Formacji. Kapitan piratów dowodząca z flagowego frachtowca miala ułamki sekund na podjęcie decyzji. Niestety było to zbyt mało. Torpedy uderzyły w kadłub rozszarpując poszycie i zabijając zarówno dowódcę piratów jak i niszcząc ich najsilniejszą jednostkę. Nie oznaczało to jednak zwycięstwa. Bandyci i tak walczyli pod dowództwem swoich lokalnych hersztów. Cienie miały zapłacić za swój udany atak cenę krwi. X-y wyszły z maskowania od razu ruszając z pełną prędkością, gdyby przeciwnik był tylko jeden nie miałby najmniejszych szans. Pirackich statków było zbyt wiele. W kuli ognia zginął C5 jeden z najstarszych pilotów pamiętający jeszcze czasy bitew po upadku Corusant. Jego towarzysze nie mieli czasu na żałobę, błysnęły aktywowane działka karmazynowe bolty pisały epitafium dla poległego wojownika.
Frachtowiec Buura miał już wejść w nadświetlną gdy motywator hypernapędu zawiódł. Jednostka leciała teraz wprost na Fregatę Corona. Jej tarcze otrzymały już pierwsze trafienia informując boleśnie, że wojskowe turbolasery nie są tym co lubią najbardziej. Zwrot i próba ucieczki były jedynym sensownym rozwiązaniem. Jednak Buur nie był w ciemię bity. Wiedział że musi zaskoczyć wroga dlatego skierował swoją A-Z-Z-3 wprost na mostek Corony.
- Zapierdalać do maszynowni, napraw ten jebany motywator.
- Ta pieprzona kreatura napchała wszędzie mięsa, myślę że już je usunąłem.
- Lepiej żeby to była prawda. Frachtowiec trząsł się od trafień, z tej odległości nawet niewprawieni artylerzyści musieli w końcu trafić. Odpadające części poszycia były ostatnią rzeczą Jaką usłyszeli piraci zanim gwiazdy zamieniły się w smugi.
W ślady Buura i jego bandy zamierzało pójść więcej załóg. Nie wszystkim jednak było to dane. Frachtowiec Brzytwiarzy napotkał na swej drodze niepozorny holownik z podczepionym kontenerem. Co złego może się stać? Wyjaśniły mu to szybko dwie brzytwy osłaniające desant, a promy Gamma tylko pogorszyły sytuacją pirackiej jednostki.
- Lecą na nas
- przygotować się do abordażu, - piraci rozbiegli się na pozycjach przygotowując się do nieuchronnego starcia tymczasem Ferdek siedzący w nadlatującym holowniku miał inne plany.
- Brzytwy zdjęły im tarcze?
- Yup
- jebniemy torpedą?
- Yup
- Ognia...Spod konternera wypadły dwa spore pociski, które szybko się uaktywniły lecąc w kierunku HT-2200. Sporych rozmiarów jednostka dość szybko spotkała się z przeznaczeniem. W potężnej kuli ognia zagładzie uległa cała załoga. Ferdek i Owip byli pod wrażeniem.
- Ark coś ty tam wsadził?
- Nie, mam pojęcia, handlarz mówił, że do zdejmowania capitali, mamy jeszcze dwie takie jak coś...
- kurwa...
- Ano. Siedzimy na bombie. Nie niepokojone przez nikogo desantowce dotarły bezpiecznie do celu wyładowując swój desant. Piraci byli zbyt zajęci odwrotem z pola walki by zajmować się tak niegroźnymi celami jak jakieś desantowce. Nie dotyczyło to niestety Citadela lecącego jako osłona. Okręt zebrał na tarcze solidna dawkę batów. Gdy tylko pojawiły się posiłki piraci zwiększyli swój wysiłek zmierzający do wyeliminowania jednostki. Choć droidy robiły co mogły osaczony okręt dostawał coraz większą porcję batów.
- Ostrzał z lewej,
- widzę, nasz citadel zdrowo oberwał.
- Papa Cux, zobacz czy dasz radę zapewnić mu wsparcie.Para X-ów półbeczką odeszła w kierunku desperacko walczącego Citadela. Kerst zdecydował że zniszczenie YV-ki jest najważniejsze i jego baterie ostro skarciły piracką jednostkę. Kolejne salwy przebiły się przez osłony co zaowocowało
spektakularnym wybuchem. Tym samym jednak musiał nieco opuścić gardę. Nadlatujący TYE- odpalił kolejną porcję torped równocześnie obrywając z działek Citadela.
spadam, kurwa spadam
Mike!!
Potężna eksplozja urwała jeden z płatów kieszonkowego krążownika i zmiotła górna wieżyczkę. Systemy alarmowe zawyły informując pilota o dehermetyzacji kadłuba. Miał jedynie kilka chwil na uratowanie swojego życia...
- zdejmuje tą abnominację
- Przyjąłem, Osłaniam.Papa Cux wszedł na ogon ostatniego z Tie Uglies posyłając w jego kierunku masę energii wystarczającą do zasilenia niewielkiej kolonii. Pilot Tie odszedł świecą w górę, jednak staruszek był na to przygotowany. Ściągnął przepustnicę, zawisając na chwilę nieruchomo w przestrzeni, wyczekał moment kiedy przeciwnik będzie musiał dokończyć manewr przelatując przez jego pole ostrzału. Karmazynowe bolty ze śmietelna precyzją dosięgły celu przetapiając metal, ciało i kości. W intensywnej kuli ognia w jaką zmienił się myśliwiec pirata nie było nic epickiego. Ot kolejne zestrzelenie zasilające konto weterana.
Tymczasem Caleb i Keren mieli nieco spokoju, w mocno postrzelanych maszynach spełnili swoje zadanie, głównie dzięki pomocy pilotów Azada. Caleb leciał nieco wyluzowany ścigając niedobitki pirackiej eskadry gdy nagle poczuł potężny impuls mocy. Ból nie obezwładnił go tylko dlatego, że instynktownie zareagował stawiając potężną tarczę. Niestety kosztowało go to utratę koncentracji. Maszyna trafiona kilkukrotnie przez wieżyczkę uciekającej jednostki stanęła w płomieniach. Ciężko ranny jedi ciągnąc za sobą ogon dymu i części ruszył w kierunku Nadziei.
Rebelianci wygrywali, po utracie przywódcy, zorganizowany opór piratów padł, nie mieli już za co walczyć, więc uciekali każdy w swoją stronę. Dobijanie ostatnich walczących trwało raptem kilka minut. Były to jednak minuty dość krwawe. Frachtowiec sojuszniczy, dwie maszyny Żmij oraz czterech pilotów z eskadry Cieni oddało swe życie w końcówce zwycięskiej bitwy. Nie licząc licznych rannych pilotów i uszkodzonych maszyn. Rebelianci zwyciężyli zyskują swoją nową bazę operacyjną.
***
Pokłosie bitwy było znaczące, Rebelianci stracili kilkunastu pilotów, dwa sojusznicze frachtowce zostały zniszczone* zaś okręty nabawiły się nowych uszkodzeń. Z bitwy najlepiej wyszły załogi abordażowe, opuszczony przez obrońców Lucrehulk był łatwym celem i jego opanowanie zajęło kilka godzin. Nie licząc starcia z pewnym Droidem bojowym i towarzyszącymi mu najemnikami abordaż przebiegł bez zakłóceń. Przez pole szczątków co i rusz przelatywały statki wyszukując śladów życia, w ten sposób Probos odzyskał Zyma, zaś kilku piratów utraciło wolność. Zdobyte uszkodzone statki trafiły do przepastnych trzewi Lucrehulka jednak zwycięstwo smakowało gorzko.
Jaina również zdała sobie sprawę z ofiary jaką złożyli sojusznicy Rebelii jak i sami rebelianci. Jednak nie to było najgorsze. Potężny impuls ciemnej strony który odczuli wszyscy Jedi był ostrzeżeniem, coś lub ktoś przebudził potężna pradawną magie. Czuła jak potęga ciemnej strony eksploduje gdzieś w przestrzeni. Jon również to wyczuł, podobnie jak Caleb którego ta nagła eksplozja ciemnej strony kosztowała utratę nogi. Niewielka rada Jedi doszła do wniosku, że w chwili obecnej nie mają możliwości ani sił, by zmierzyć się z nieznanym Sithem. Caleb i Jon postanowili zostać z Jainą by szkolić potencjalnych kandydatów na jedi. Rebelia musiała odbudować siły.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryDziękuję za grę tym co odpisali.
*Czy jednym ze zniszczonych frachtowców będzie Citadelka Rafa zadecyduje jego następny odpis w tym temacie. <papug> święta są.
Probos i reszta, będzie można spamować w temacie Statki i Okręty jak się pojawi.
Caleb - Masz o jedną nogę mniej niż jak zaczynałeś.
Tau - będziesz uczył Wanna be Jedi na LH (póki co jest Zym)