Content

Lucrehulk "Duch"

Kantyna okrętowa

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Cassian Crayar » 7 Kwi 2018, o 11:55

Choć Lucrehulk był w trakcie prac naprawczych, a także jego załoga nie przedstawiała się imponująco, to zrobił wrażenie na Cassianie, który nie miał nigdy okazji by kroczyć po maszynie tak ogromnej i skomplikowanej. Chłopak zastanawiał się skąd rebelianci byli zdobyć taką maszynę. Nie wyobrażał sobie, że mogli ją gdzieś zakupić, zresztą nigdy nie widział takiego okrętu i nie miał pojęcia gdzie można byłoby go dostać, a nawet jeśli, to nie chciał myśleć ile mogłaby kosztować. Wolał jednak nie być wścibski, zwłaszcza że był tu nowy i nie dopytywać się o takie szczegóły. Chwilowo wystarczyło mu, że dostarczył droidy i wiedział kto pośredniczy w ich zdobywaniu.

Kantyna świeciła praktycznie pustkami i oficer prowadzący bez problemu mógł się dostać do baru, zamienić kilka słów z Besaliskiem i zamówić im coś do jedzenia, wkrótce zresztą sprezentowano im posiłek, a chłopak poczuł, że po długim śnie i solidnym spacerze jest rzeczywiście głodny. Chłopak, podobnie jak Deera, skusił się na gulasz, a do posiłku wziął sobie zwykłą, czystą wodę. Choć atmosfera była dość swobodna, to Cass nie czuł się... normalnie. Czuł się dziwnie. Inaczej. Trochę nieswojo w miejscu i towarzystwie, które było do niego przyjaźnie nastawione. Być może wpływ na to miała otwarta przestrzeń za jego plecami, która wzbudzała w nim poczucie, że ktoś zaraz nafaszeruje go kilkoma strzałami z blastera. Jeżeli miał się zastanowić, to odkąd wpakował się w całą historię z Hypori, to już drugi raz siadał w tak nierozważny sposób. Nie wątpił, że jeżeli teraz go nikt nie zastrzeli, to za trzecim razem może nie mieć tego szczęścia.

- Eee... Jak się w to wpakowałem? - Cass zamrugał oczami wyrwany ze swoich nieco ponurych rozmyślań. - Hmm. Zostałem w to wciągnięty przypadkowo. Tak jak pan powiedział, Reisman zaproponował mi zlecenie, ale z jego słów wynikało, że miało być to całkowicie rutynowy lot... - Chłopak poruszył się niespokojnie na krześle. Nie był przyzwyczajony do swobodnych rozmówek, a już zwłaszcza w tak dużym i dziwnym towarzystwie, czyli oficera ruchu oporu, mocowładnego wilczura i pięknej kobiety. - Bardzo mu się spieszyło. Zresztą z tego co się dowiedziałem potem, to chyba stracił swojego pilota... Być może to nawet ten Nor Airwen. Osobiście nie do końca mi się to wszystko podobało i miałem przeczucia, że nie pójdzie to tak gładko jak powinno, ale nie miałem chwilowo lepszego zajęcia, a samo Hypori wydawało się dalekie od jakiejkolwiek kontroli Imperium więc za rozsądną ilość kredytów zdecydowałem się na ten lot. Deera i Wuuf wiedzą jak bardzo się pomyliłem, a gdy przybyłem nad planetę to i ja sam zdałem sobie z tego sprawę...Imperialna Korweta nie wzbudza nadziei co do gładkiego załatwienia transportu. Zresztą pewnie sami coś słyszeliście o tym co się tam działo... Potem już było tylko gorzej. Prawdę mówiąc do tej pory trudno mi uwierzyć, że na moim okręcie nie ma nawet rysy po całej tej przygodzie. W każdym razie jak się raz weszło w drogę Imperium, to można mieć pewność, że łatwo tego nie zapomną i siłą rzeczy skończyłem tutaj. A miała to być prosta robota... A wy sami, ten cały ruch oporu, długo działa? W sensie... Nie słyszy się o was zbyt wiele. A przynajmniej ja nie słyszałem.
Awatar użytkownika
Cassian Crayar
Gracz
 
Posty: 58
Rejestracja: 18 Lis 2017, o 19:12

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 8 Kwi 2018, o 19:36

Unrep z uznaniem wysłuchał historii Cassiana, który mimochodem stał się członkiem rebelii. Choć było w tym nieco przypadku, nikt nie mógł kwestionować dokonań Crayera, któremu pomogli Deera i Wuuf. Nieco przykrą wiadomością była informacja o śmierci Airwena. Niestety nie dało prowadzić się działań ruchu oporu bez ofiar.
W międzyczasie wszyscy raczyli się świetną strawą przygotowaną przez Besaliska. Deera również zdecydowała się na wodę, natomiast Gyar oraz Wuuf popijali aromatyczną herbatę z liści wroshyru.
- Tak, to dziwne, że Imperium zainteresowała się nagle Hypori, skąd mieliśmy niewielkie, ale jednak stałe dostawy droidów. Z holonetu wiemy, że nastąpiła blokada całej planety. Żeby tego było mało na Tatooine węszy ISB. - wtrącił Gyar, komentując obecną sytuację w Galaktyce - Wuuf coś się stało? Jesteś dosyć milczący.
- Jedzenie macie smaczne, dyskusja również przednia, ale chyba nie po to tutaj jesteśmy. Jaina nie uznała nas za zbyt ważnych by się spotkać osobiście? - spytał Shistavanin, nie ukrywając zirytowania.
- Jest teraz na spotkaniu, gdy tylko je skończy, podejmie was. - odpowiedział Gyar nie siląc się na sztuczną uprzejmość.
- Hej spokojnie, stoimy po tej samej stronie. - w końcu odezwała się Deera - Kto wie może w końcu sam Reisman zaszczyci progi Lucrehulka.
- Niby ta sama strona barykady, ale jednak preferuję działanie, miast ciągłego kontemplowania i dyplomacji. - burknął de Bika - A ty co o tym sądzisz Cass? Wolisz iść do przodu czy czekać nie wiadomo na co?
- Pochopne działanie przynoszą więcej szkody niż zysku, cierpliwość jest... - Gyar starał się nieco uspokoić atmosferę.
- Unrep, nie mów mi o cierpliwości... Byłem cierpliwy przez ostatnie kilkadziesiąt lat. - skontrował Wuuf
- Wystarczy, wystarczy, zachowajmy siły na imperialnych drani. - zakończyła niepotrzebny spór Twi'lekanka - Cassian, stresujesz się przed spotkaniem z samą Jainą Solo?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Cassian Crayar » 12 Kwi 2018, o 19:43

Cassian mógł się w końcu zająć jedzeniem gulaszu, ale szybko poczuł, że atmosfera przy stoliku zaczynała robić się równie gęsta co jego posiłek. Toteż wkrótce, zamiast w całości skupiać się na walorach smakowych, zaczął obserwować wymianę zdań między osobami siedzącymi przy stole. Niestety tym razem o nim pamiętano i Wuuf zadał mu pytanie.

- Jeżeli mam być szczery, to wolałbym dokończyć swój gulasz - W tym momencie dziabnął widelcem kawałek mięsa. - Dopiero co tu przylecieliśmy i wszyscy mamy za sobą długą drogę i pełno atrakcji. - Cass wsadził mięso do ust i zmusił się do krzywego uśmiechu. Teraz przynajmniej mógł udawać dobrze wychowanego i zasłaniać się pełnymi ustami przed dalszą rozmową. Zasadniczo nie chciał stawać po stronie Wuufa i stwierdzić, że wolałby "iść do przodu". Wydawałoby mu się, że oznacza to mniej więcej "ładuj się na statek i wsypmy odrobinę piasku w machinę Imperium", a to mu się nie uśmiechało. Z drugiej nie chciał być tak bezpośredni i nie urazić de Biki. Nie do końca wiedział jakby mógł zareagować... Chwilowo był jego nauczycielem, a poza tym mógłby mu wyrwać głowę swoimi łapskami albo zamotać mu umyć jak jednemu z najemników w Zordo's Haven. Tak mu się przynajmniej wydawało.
- Stresowałem się jak pryskaliśmy z Hypori. Tak w ogóle, to kim jest Jaina Solo? Widziałem ją raz w Holonecie, ale poza tym, że jest waszą przywódczynią, to nic o niej nie wiem.
Awatar użytkownika
Cassian Crayar
Gracz
 
Posty: 58
Rejestracja: 18 Lis 2017, o 19:12

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 12 Kwi 2018, o 22:03

Przez moment, przy stole zapanowała cisza przerywana dźwiękami spożywania potrawy. Wuuf uznał, że lepiej zamilknie gdyż napięcie wśród sojuszników nie było wskazane. Również Unrep nieco spuścił z tonu, wyczekując aż ktoś przełamie impas i pokieruje dyskusję na inne tory. Niespodziewanie z odsieczą przyszedł Cassian, którego słowa o Jainie, wywołały totalny napad śmiechu.
- Co jak co, ale umiesz rozładować atmosferę chłopcze. - rzekł Gyar nie mogąc opanować rozbawienia.
- To prawda... - dodał de Bika, a jego śmiech był niczym wesołe szczekanie wyrośniętego psa - Nie słyszałeś także o legendarnym Hanie Solo i księżniczce Lei?
- Chyba jeszcze nie spotkałam kogoś, kto nie wiedziałby kim jest Jaina. - wtrąciła Deera - To córka Lei i Hana. Równie mityczna postać jak jej rodzice. Jeżeli dobrze kojarzę, to pamięta jeszcze czasy...
- Luke Skywalkera, swojego wujka. - dokończył Shistavanin, jednak nie zdążył dodać nic więcej, ponieważ rozsuwane drzwi kantyny otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny, a właśnie ona. Choć już siwowłosa, była pełna energii, a w jej oczach tlił się pełen energii ognik.
- Czas obszedł się z tobą łaskawie... - przerwał niezręczną ciszę de Bika, gdy przywódczyni Rebelii, podeszła do ich stolika.
- Widzę że i ty masz się nieźle Wuuf. - odpowiedziała miłym tonem kobieta, po czym przeniosła wzrok na Deerę, by chwilę dłużej zatrzymać go na Crayarze - Witajcie, jestem Jaina Solo. Z góry dziękuję wam za kolejną dostawę sprzętu oraz paliwa. Szczególnie cieszą mnie droidy medyczne oraz paliwo, którego ostatnio nam brakowało. Ale chyba przerwałam wam wesołą rozmowę, nieprawdaż?
- Dzień dobry pani Jaino. - bąknęła Twi'lekanka choć już zdarzało się jej widzieć Solo - To dla nas zaszczyt, że znalazłaś dla nas chwilę...
- Taa... - przerwał nieco sarkastycznie de Bika, jednak legenda ruchu oporu nie zwróciła na to uwagi.
- Moc przynosi nam naprawdę różne koleje, ale twoja obecność tutaj nie jest przypadkiem. Wyczuwam twój potencjał, ambicję i skromność, ale stawiasz na tej ścieżce swoje pierwsze kroki. - zmieniła temat Solo, kierując słowa do Crayara - Tak, Wuuf przedstawił ci podstawy i to bardzo szeroko pojęte. Jak się nazywasz? Nie krępuj się jesteś wśród swoich. Już zdążyły dojść mnie słuchy o twoim bohaterstwie. Wiedz że tutaj nie dostaniesz orderów czy dziesiątek tysięcy na swoje konto, ale każdy dobry czyn zostanie zapamiętany, a Moc tego nie zapomina. Oj, wybacz mój mentorski ton, przywara starszych osób, prawda Wuuf? Pozwolicie, że na chwilę się przysiądę...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Cassian Crayar » 14 Kwi 2018, o 22:34

Cassian nie spodziewał się, że swoim pytaniem wywoła takie rozbawienie, ale z uwagi na napiętą atmosferę, to może i dobrze, że tak się stało. Niestety nie dowiedział się niczego szczególnego o Jainie Solo. Wyglądało na to, że każdy coś o niej wiedział, a tylko on sam wychowywany był na takim odludziu, że ominęło go dość sporo z życia galaktyki. Chłopak obiecał więc sobie, że przy najbliższej okazji postara się nadrobić braki w swojej wiedzy. Na jego szczęście lub nieszczęście, z sytuacji wyrwała go właśnie Jaina, która nagle pojawiła się w kantynie. Nie dało się jej pomylić z nikim innym. Chłopak raz już ją widział w Holonecie, a nawet jeśliby widział ją pierwszy raz w życiu, to wymowna cisza jaka nagle zapadła była wystarczająca by zrozumieć kto właśnie przybył. I nie było w tym nic dziwnego. Jaina, mimo swego wieku, robiła wrażenie i czuć było, że posiadała "to coś".
Początkowo uwaga kobiety była skierowana na członków "jego załogi", ale szybko skoncentrowała się na nim i Cass poczuł się nieswojo pod jej spojrzeniem, przemową i pytaniami.
- Eee. Jestem Cassian. Cassian Crayar... Proszę pani. I nie jestem bohaterem, ja... - Co miał powiedzieć? Że tylko szczęściu zawdzięczał, że go nie zestrzelili, a podczas lotu się cholernie bał? Albo udawać skromną osobę? - ... dziękuję. Miło usłyszeć takie słowa z ust kogoś takiego. - Tak, to zdecydowanie lepiej zabrzmiało. - Eee. Wuuf to świetny nauczyciel. - Chłopak kolejny raz zmusił się do uśmiechu. Chyba coraz lepiej mu to wychodziło, choć nie miał lustra żeby to stwierdzić. - Mam tylko nadzieję, że dalej dane mi będzie kontynuować swoją naukę.
Awatar użytkownika
Cassian Crayar
Gracz
 
Posty: 58
Rejestracja: 18 Lis 2017, o 19:12

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 16 Kwi 2018, o 11:49

Jaina nie musiała wgłębiać się w aurę Crayara, by wiedzieć że jest nieco spięty. Kolejny człowiek, który albo nie do końca wierzył we własne umiejętności albo wszelkie pozytywne okoliczności rozpatrywał w kategorii szczęścia, mimo iż wszystkim kierowała moc.
- Skromność to rzadka cecha w obecnych czasach, ale czasem warto postawić na siebie i reprezentowane wartości Cassianie. Zwykle na początku drogi każdy odczuwa obawy, jednak z czasem dobrze je przekształcić w naszą siłę. - odpowiedziała Jaina, a młodzieniec następnie przeszedł do krótkiej wzmianki o Wuufie.
- Coś podać? - zagaił do Solo, Pan Czteroręki, który nie czuł żadnego spięcia w obecności mistrzyni Jedi.
- Dziękuję, już jadłam. Hmm co do Wuufa, tak na pewno jest dobrym i zarazem niekonwencjonalnym nauczycielem. Przez te wszystkie lata na pewno wiele widział i wiele doświadczył.
- Darujmy sobie złotouste pochlebstwa Jaino. Chłopak ma potencjał, może wiele zdziałać. Nie można zmarnować jego talentu, musi poznać tajniki mocy, żeby chociaż potrafił bronić się przed siepaczami Imperium. - rzekł Shistavanin, po raz kolejny nieco zbyt ostrym tonem, jednak po chwili zreflektował się - Wybacz, po prostu nie przepadam za takimi dyskusjami wolę działać.
- Rozumiem, że na jakiś czas zostaniecie na Lucrehulku? Jeżeli tak, będę z tego powodu rada. Poza tym będziemy mieli okazję przedyskutować parę kwestii Wuuf. Tymczasem czekają mnie kolejne obowiązki. - mówiła Solo wstając od stolika, czując że na "Ducha" powrócił Caleb Quade - Rozgośćcie się, Gyar na pewno wskaże wam drogę do kajut. Na okręcie spotkacie wiele ciekawych osobowości, do zobaczenia.
Przywódczyni Rebelii opuściła kantynę, a pozostali kończyli posiłek. W międzyczasie Besalisk włączył projektor, na którym ukazała się czołówka newsów Holonetu. Standardowa imperialna propaganda, chociaż warto było wiedzieć co słychać u wroga. Jedną z głównych informacji była ta o zamieszkach na Onderonie, kolejna mówiła o wszczęciu poszukiwań za niejakim Michaelem Stardustem.
- Imperialne ścierwa. - burknął jedynie Shistavanin, wyciągając długie ręce w celu ich rozprostowania.
- Chcecie zjeść coś jeszcze, czy mogę wskazać drogę do kajut? Spokojnie, od razu uprzedzam, że kantyna to nie jedyne miejsce gdzie spędzamy wolny czas. Jest tutaj coś pokroju niewielkiej holobiblioteki, niestety zbiory są niewielkie, są też salki treningowe jakby ktoś chciał spożytkować swoją energię no i jakiś kącik majsterkowicza w hangarach też się znajdzie. - zaprezentował skromną ofertę Unrep - Poza tym, jak już wspomniała Jaina mieszka tutaj około 400 istot, więc jest z kim porozmawiać. Decyzja należy do was.
- Cass skoro zostałeś cichym bohaterem, może coś zasugerujesz? - zażartowała Deera, czekając na jego decyzję.
- Chyba czas odpocząć...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 1 Cze 2020, o 22:47

Daesh i Nantel po dwóch tygodniach spotykają się znowu w kantynie Pana Cztery Ręce. Przez cały czas zajęci byli swoimi sprawami i jak dotąd nie mieli okazji ze sobą porozmawiać.

- Nie dam rady. Nie potrafię. - Powiedział Mat po czym uniósł kufel z piwem do ust i przez kilka chwil Nantel mógł podziwiać grdykę przez, którą przelewa się pienista fala. - Nie dam rady. Ta skrzydlata łajza pewnie by dała radę, ale ja nie umiem grzebać w złomie. Lubię jako chociaż COŚ działa, tak żebym miał punkt zaczepienia. A tutaj to jest budowanie statku praktycznie od zera.
Nantel wiedział, że Matt - główny inżynier i technolog okrętowy Rebelii - miał rację. Jego "Horyzont zdarzeń" był wyjątkowo ambitnym dziełem, nie przeczył temu, gdzieś jednak wewnątrz siebie czuł, że musi tego dokonać. Myśl o statku nie dawała mu spokoju i jednocześnie pozwalała zapomnieć o Nadii i umożliwiała przyswojenie faktu, że ona ciągle żyje, gdzieś tam, w Mocy.
- Tego nie da się zrobić szybko. Jeżeli chcesz szybko to nie będzie dobrze. Jeżeli chcesz szybko i dobrze to nie będzie tanio. A oboje wiemy, że tanio to na chwilę obecną jedyna opcja dla nas. Prace będą trwały długo. Modyfikacje systemów, kalibrowanie wszystkiego od początku, uczenie komputera, że ma do dyspozycji inne podzespoły to będzie prawdziwy koszmar. Niesamowity wręcz koszmar. Ja temu nie podołam. Dlatego tym bardziej muszę odmówić Ci przydziału mechaników i droidów. Lucrehulk potrzebuje pełnej całodobowej obstawy, nie bardzo mamy możliwości by wydysponować Ci choćby jedną zmianę.
Nantel kiwnął tylko głową. Nie zrażał się, ale rozumiał Mata. Na start potrzebował robotników i droidów. Przydaliby się też pracownicy przeszkoleni do pracy w skafandrach do łatania poszycia. Jego projekt potrzebował tych zasobów najwięcej w pierwszej fazie. Lucrehulk miał dostęp do tego typu zasobów. Problem było jednak to, że stary nemoidiański okręt stale potrzebował dozoru. A mało tego. Wszędzie niosły się plotki, że okręt ma niebawem ruszyć w podróż. Niektórzy wspominali nawet o Korriban.

***

Kilka stolików dalej Tobler i Daesh'Rha siedzieli przy stoliku i spijali lekki i słodki napój z pianką. Zwał się "Czekolada na gorąco".
- Pracuję. - Mówił Tobler. - Myślę, że niebawem zacznę więcej rozumieć geonosiańskiego. Pracowanie z nimi jest nawet zabawne. I chyba nie przeszkadza im za bardzo, że się mało znam. A już na pewno weselsze niż całe to bagno jakie ostatnio mieliśmy za sobą. A ty jak tam?
Daesh zobaczyła w oczach Toblera radość. Cieszył się z jej postępów. Najnormalniej w świecie. Szczerze. Cieszył się. Trening i nauka pod okiem Mai'fach i mistrzyni K'ma były czymś co zdecydowanie przynosiły radość.
Choć na razie nie poczyniła wielkich postępów to informacja o tym, że "ona ma potencjał i zrozumienie dla tej materii" było dla niej wielkim wyróżnieniem. I też niespodzianką. Trening w Mocy obejmowała póki co absolutne podstawy, ale kilka sugestii ze strony Mai'fach i fakt, że jako weterynarz miała szczególnie rozwiniętą empatię i miłość do życia czyniło z niej idealnego kandydata na uzdrowiciela. Tak przynajmniej twierdziły obie jej nauczycielki; dodatkowe zajęcia z anatomii i pierwszej pomocy były więcej niż potwierdzeniem obranego kierunku nauczania.

Gramy dailogi. Przez dialogi poznamy rozwój dalszych wydarzeń:)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Nantel Grimisdal » 2 Cze 2020, o 15:46

Te dwa tygodnie szybko minęły. Nantela pochłonął wir pracy związanej ze sprzątaniem i porządkowaniem okrętu - oczywiście tyle, ile dało się w jego stanie. Pełno też było spotkań, a to żeby poszukać pomocy przy statku, a to z "nowymi" od Jokera, a to z Mai'fach, która uparła się sprawdzać jego stan. W tym wszystkim udawało mu się nie myśleć o tym, co utracił. Nie próbował jeszcze medytacji, by to przemyśleć, co wcale nie znaczyło, że nie próbował zrozumieć. Na pewno jednak pogodził się z tym, co się stało, dzięki czemu jakoś funkcjonował. Nie doszedł jednak jeszcze do siebie. Bał się. Od chwili przebudzenia nawet trochę nie siegnął w kierunku Mocy. Wtedy wyczuł Nadię i wiedział, że gdzieś tam jest. Ale bał się tego, co wyczuje w Mocy po tej stracie. Czy go nie pochłonie ta pustka? Nadia gdzieś tam była, ale jak to teraz będzie wyglądać? Czy Moc nie stanie się zbyt pusta? Nie zebrał się jeszcze w sobie, by się przełamać i tego doświadczyć.
Wykorzystywał spotkania takie jak to z Matem, by mieć wymówkę dla siebie.
- Mat, w pełni cię rozumiem. Też przecież od dziecka grzebię w statkach, choć przyznaję, że nie tak dużych. Nie możemy jednak odpuścić takiej szansy dla Rebelii. Kolejny okręt zdolny do skutecznej walki to dla nas konieczność. A tego złoma wyrzucenie z nadprzestrzeni w cieniu masy gwiazdy nie złamało. To dobry statek...
- Chyba dobry złom, więcej dostałbyś na skupie w demontowni...
- Gdzie tam, da się go poskładać - nie dał się rozpędzić Matowi w dalszych narzekaniach, przy okazji zamawiając dla niego i dla siebie jeszcze po piwie. - Z komputerem nie będzie tak źle. Musiałem wgrać do niego Q4...
- Co zrobiłeś?!
- No tak, siedzi tam na statku teraz. Dobrze się z systemem dogadał, właściwie dzięki niemu ruszyliśmy z tamtego zadupia. Teraz też przyśpieszy postawienie systemu od nowa. Ludzi do przenoszenia rzeczy z miejsca na miejsce też trochę znajdę. Joker wspominał, że nowym członkom jego oddziału przyda się trening siłowy. Części trochę mamy, choć przysałoby się zdobyć więcej. Zostaje kwestia mechaników i łatania poszycia w próżni i ogólnie prac montażowych. Małą grupę mechaników z tych więźniów się zrobi, ja mogę tym pokierować, ale to za mało. Potrzebuję twoich wskazówek co do większych okrętów no i ludzi.
- Których nie mamy...
- No ale jak już wspomniałeś o demontowni i złomiarzach - Nantel wypił łyk trunku i błysnął uśmiechem. - Co ty na to, że znajdziemy jakąś demontownie statków i gwizdniemy stamtąd droidy zdolne do pracy przy statkach w próżni? W tym czasie skierowałbyś ekipę do Horyzontu żeby już coś tam łatali, a ja bym pożyczył te blaszaki? Potem odciążą mocno nas wszystkich przy naprawach Lucrehulka.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Daesha'Rha » 2 Cze 2020, o 21:44

- Wiesz, chyba wreszcie udało mi się uporać z tym, co nas spotkało - powiedziała Twi'lekanka z pewnością w głosie - Mam na myśli to, że nauka pomogła mi trochę się uspokoić. I zapomnieć.
Zobaczyła w oczach Toblera błysk tęsknoty. Krótki i ledwie zauważalny, ale jednak.
- Podoba mi się ta nauka - powiedziała szybko, chcąc zmienić temat na bardziej przyjemny - W końcu robię prawie to, co przez całe życie chciałam. Tylko zwierząt tu mniej.
Gunganin uśmiechnął się i upił łyk z kubka. I on, i ona zawsze lubili słodycze. A słodyczy w tej "czekoladzie" nie brakowało.
- Dobrze sobie radziłaś z rannymi na tamtym statku - powiedział - A po odpowiednim przeszkoleniu... będziesz pomagać ludziom. Widać, że tutaj każda pomoc będzie przyjęta z wdzięcznością.
- Jestem z ciebie dumny - powiedział po chwili - Odkryłaś w sobie coś wyjątkowego, a teraz uczysz się to wykorzystywać. Robisz postępy i mam wrażenie, że znowu jesteś sobą. Tą małą, biegającą za świerszczami Twi'lekanką z Naboo. W końcu uśmiechniętą i pewną swojego miejsca w świecie.
Skóra na jej policzkach pociemniała w twi'lekańskim odpowiedniku rumieńca. Uwielbiała, kiedy Tobler mówił, że jest z niej dumny. Zawsze coś w niej wzbierało falą uczucia, kiedy przyjaciel ją chwalił. Tak, jak robił to dawno temu, kiedy uczył ją gungańskiego, albo opieki nad zwierzętami. Jego słowa sprawiały jej radość. Taką czystą, dziecięcą wręcz radość z własnych umiejętności i pochwały nauczyciela. Nagle poczuła, że cieszy się jego obecnością, tym, że rozmawiają, że razem piją słodki napój. Że po prostu żyją.
Zamiast odpowiedzieć, pochyliła się na krześle i przytuliła go.
- Nie rozklejaj mi się tu w środku kantyny.
- Wcale się nie rozklejam. Mam dobry humor po prostu.
- I wcale nie pociągasz nosem, co? Widziałem przecież. A tak w ogóle, przypomniała mi się historia. Wczoraj jeden Geonosianin...
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 20 Cze 2020, o 22:54

- No nie wiem... nie wiem. Strasznie mocno kombinujesz, Nantel. Uparty jesteś.
Mat uśmiechnął się. Spojrzał się na Nantela.
- Cóż mam Ci powiedzieć? Porozmawiaj z Boggiem. Może przydzieli Ci kilka B1 i geonosiańskich mechaników. Jeżeli ktokolwiek miałby Ci pomóc tutaj z tym... złomem... to tylko geonosianie. I hmmm...
Mat zamilkł na chwilę. Nantel poczuł dziwną falę smutku bijącą od pierwszego mechanika Lucrehulka.
- Droid Q4 należał do Quorna. Eeee... jego Pan już od jakiegoś czasu nie żyje. I nie wiem nawet czy ten droid wie o tym. Postaraj się zresetować jego pamięć. Teoretycznie maszyny i komputery nie mogą odczuwać smutku, ale wiesz to na pewno? Może lepiej będzie nie ryzykować jakiegoś niezrozumiałego buntu maszyn. A jeżeli ten droid choć w części odziedziczył osobowość swojego Pana to szczerze Ci współczuję.

***


Skończyli się śmiać. Żart z geonosianinem był świetny. Był odpowiednią pożywką dla zmęczonej i zranionej psychiki. Cały ten statek, rebelia, wieczny ruch i gwar i ciąg zadań i obowiązków działał cuda. Oboje odżyli i czuli, że mają przed sobą nową przyszłość. Radość była w nich. Pomimo to nowe umiejętności Daesh pozwalały jej wyczuć emocje Toblera dużo wcześniej niż on sam chciałby to zdradzić. Przez cały czas trwania ich rozmowy czekała aż gunganin odsłoni karty.
Tobler spoważniał nagle; Daesh była gotowa.
- Posłuchaj. Nie wiem jak to powiedzieć. Więc może powiem szybko. Nie bardzo chce to zrobić... ale chyba tak będzie lepiej. Dla mnie. Dowództwo daje mi posadę na jednej z planet. Gamorr. Miałbym tam lecieć z najbliższym transportem. Chce to zrobić. Chce tam lecieć. Z dwóch powodów. Nie czuje się najlepiej w przestrzeni kosmicznej. A dwa... Twoje treningi coraz bardziej Cię pochłaniają. Nasze drogi chyba muszą się tymczasowo rozejść. Przynajmniej na czas treningu. Ja będę czuł się lepiej na twardym gruncie z myślą, że możesz skupić się na jednym. Czuję się już dobrze. Nie chcę Cię więcej spowalniać. Nie musisz się mną więcej opiekować. Masz nowe zadania.Ufff... Przepraszm. Długo się do tego zbierałem.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Daesha'Rha » 22 Cze 2020, o 16:56

Spodziewała się podobnej wiadomości. Domyśliła się, że Tobler ma coś na sercu kiedy wyczuła jego emocje. Niemniej jednak zrobiło jej się przykro. W końcu jej przyjaciel, najbliższa osoba, jaka została jej po ucieczce z Naboo, właśnie zaczęła się z nią żegnać. Nawet nie wiadomo, na jak długo.
- Tak myślałam, że wkrótce któreś z nas powie coś podobnego - odparła Daesha'Rha - Zresztą, Mai'fach mówiła mi ostatnio, że nie mogę się za bardzo przywiązywać, nawet do przyjaciół. Takie czasy - ciągle ktoś odchodzi.
- Przyjęłaś to lepiej, niż się spodziewałem - uśmiechnął się Gunganin.
- Mówiłam, że się przygotowałam - odpowiedziała uśmiechem - A po namyśle stwierdzam, że ja też będę pewniej się czuła, wiedząc, że pracujesz sobie spokojnie na jakiejś planecie.
Tobler złapał ją za rękę i uścisnął.
- Nie żegnamy się przecież na zawsze - powiedział, chcąc dodać im dwojgu otuchy - Albo znowu mnie przeniosą tutaj, albo ty polecisz do mnie. W każdym razie na pewno się jeszcze zobaczymy. W bliższej czy dalszej przyszłości, ale zobaczymy.
- Wiem, Tobler. Ale musisz mi obiecać jedną rzecz - powiedziała, poważniejąc - Masz na siebie uważać. Pamiętaj proszę, że gdyby cokolwiek się działo, masz mi się pokazać potem cały i zdrowy, rozumiesz?
Była pewna, że rozumiał.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Nantel Grimisdal » 24 Cze 2020, o 07:31

Słowa Mata trochę poprawiły mu humor, bo nie zostawił go mimo wszystko z niczym.
- Dzięki. Teraz mam już jakiś konkret, gdzie zacząć - kiwnął głową mechanikowi na pożegnanie.
Jednak drugą część jego wypowiedzi postanowił sobie dogłębnie przemyśleć. Trochę w swoim życiu droidów już ponaprawiał, więc wiedział, że potrafią wykształcić coś podobnego do osobowości. Nie zamierzał jednak kasować pamięci Q4. Był zdania, że wszystkie doświadczenia a i być może pamięć o Quornie, zwiększają możliwości kombinowania tego droida. O Robalu można było różne rzeczy mówić, ale na pewno był genialnym mechanikiem. Część z jego wiedzy mogła zachować się w pamięci droida, a to będzie im teraz potrzebne. Wykazał się tez podczas ich ucieczki. Będzie musiał jakoś się z ta maszyną dogadać, może go przygarnie? W końcu chciał go zostawić na tym statku. I tak nic przed nim się nie zatai, gdy jest podłączony do systemów. Postanowił odwiedzić transportowiec i porozmawiać z Q4, jak tylko załatwi sprawę z Boggiem.
Miał tylko nadzieję, że geonosianin będzie bardziej skory do pomocy niż Mat. W końcu Nantel dawał mu wyzwanie, wielu wtedy chciało udowadniać swoje umiejętności. Miał tez nadzieję, że robal potrafi choć trochę mówić w basicu. Gdyby była tu Nadia....
Nie - pokiwał głową. - Nie mogę do tego wracać... - wyszeptał do siebie niczym jakąś mantrę.
Już miał wyjść z kantyny, gdy kątem oka zobaczył Daesha'Rha siedzącą przy stole ze swoim przyjacielem. Z tego, co zauważył, potrafiła przekonywać do siebie istoty. Co by też nie mówić, w obecnej chwili na pewno emanowała z niej większa pewność siebie niż z Nantela. Może ona będzie potrafiła lepiej dogadać się z tymi robalami? Odczekał chwilę, aż ona i gunganin skończą swoje spotkanie i zaczną rozchodzić się w swoje strony.
- Hej Daesha, nie chciałabyś mi w czymś pomóc? Potrzebuję pogadać z kilkoma geonosianami. Wiesz, o statku i jego naprawie.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Daesha'Rha » 25 Cze 2020, o 10:06

- Chętnie - odpowiedziała - Geonosianie są całkiem sympatyczni.
Pierwszy raz od dłuższego czasu miała okazję porozmawiać z Nantelem. Ucieszył ją jego widok - wyglądało, że ma jakieś zajęcie, jakiś cel. Wiedziała, że coś takiego ułatwia mu pogodzenie się ze swoją stratą, pomaga mu odciągnąć myśli od tamtych chwil.
Grimisdal nadal jednak wydawał jej się przygaszony. Zapomnienie o śmierci Nadii kosztowało go wiele wysiłku i były takie chwile, że mężczyzna zapominał się kryć ze swoim smutkiem, a wtedy wszystkie uczucia uwidaczniały się. Niemniej jednak przez większość czasu Nantel panował nad sobą z podziwu godną stanowczością.
Naszła ją myśl, że czeka ją jeszcze wiele lat nauki, by móc odpowiednio pomagać wszelkim istotom w leczeniu fizycznych ran, ale znacznie więcej czasu potrzeba, by nauczyć się kurować te psychiczne.
- W jakim stanie jest ten twój statek? - zapytała, zanim wyszli - Bo wiesz, nie znam się na tym dobrze, ale wydaje mi się, że zwykła naprawa może mu nie wystarczyć.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Nantel Grimisdal » 25 Cze 2020, o 22:35

Ucieszyło go to, że twi'lekanka od razu się zgodziła. Dwie głowy zawsze wymyślą więcej argumentów w rozmowach. No i być może lepiej odczyta geonosian niż Nantel... przynajmniej dopóki był w tym stanie psychicznym.
- Wiesz, określiłbym to jako dumny dryf w przestrzeni kosmicznej - uśmiechnął się pod nosem. - Mówiąc wprost: nie działa tam prawie nic, ma pełno dziur, ale sam statek jest solidny. Takich rebelia potrzebuje i szkoda byłoby go rozebrać na części.
Nie chciał jej powiedzieć, że odbudowa okrętu, na którym tyle przeżył, z resztą nie tylko on, to jego cel, do którego dążenie pozwala mu zapomnieć choć na chwilę o bólu i stracie. Cel, który chce osiągnąć, by być przydatny i bez Mocy. No i w końcu odbudowanie takiego okrętu pozwoli na pewno w przyszłości uratować wiele istnień. Miał już kilka marzeń związanych z tą kwestią.
Gdy szli korytarzami do siedziby Bogga i reszty robali, kontynuował.
- W komputerze statku jest zainstalowany Q4. To dawny droid Quorna, jednego z geonosian, który niestety umarł bohatersko na Lucrehulku. Q4 jeszcze o tym nie wie, ale porozmawiam z nim. O ile nie zrobi mi buntu sztucznej inteligencji, będzie bardzo pomocny w porządkowaniu systemu. Razem z tym musimy przywrócić hipernapęd i podstawowe systemy. Do tego potrzebne sa robale i droidy. Gdy napęd zadziała, polecimy do stoczni rebelii. Nie jest duża, ale na ten okręt wystarczy. Tam go dopiero naprawimy jak należy. A w międzyczasie może zrobię jakiś skok po części na którąś z planet...
Dotarli do kanciapy robali. Znajdowała się przy warsztatach, pełnych części, rupieci i narzędzi. Samo pomieszczenie nie było zbyt duże i również było zawalone stertami... rzeczy. Zapach nie był najprzyjemniejszy, ale Nantel miał okazje przyzwyczaić się za młodu, gdy różni klienci przychodzili do warsztatu. W tym samym miejscu nauczył się też lawirować wśród stert urządzeń i maszynerii tak, by o nic nie zahaczyć. Jedyne co go dziwiło, to ta kanapa na szczycie jednej z gór,tuż pod sufitem. No i resztki pieczonych porgów na stole. Wszystkie robale najwyraźniej przed chwilą skończyły przerwę obiadową.
- Cześć Bogg! Przychodzę z wyzwaniem dla ciebie i twoich geonosiańskich kumpli. Mam okręt do naprawy i potrzebuje prawdziwych fachowców. Muszę załatać elektrykę i odbudować hipernapęd żeby dolecieć do naszej stoczni.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lip 2020, o 09:55

Bogg - podstarzały i stateczny geonosianin - odwrócił się w stronę Nantela. Z jego chitynowej twarzy nie można było nic odczytać; był zmęczony, wstępnie zniechęcony czy może po prostu już tak miał? Stojąca za Nantelem Daesh poczuła, że jest on po prostu stary. Nie wiedziała skąd, ale nagle po prostu był to fakt pewny jak to, że stała na metalowej kratownicy gdzieś w głębi Lucrehulka. Bogg miał też problemy z oddychaniem. O tym też wiedziała za nim w ogóle wychwyciła w tonie geonosianina cichy świsty o tym świadczący.
- Problem? Tak. Problem. Trochę roboty. Mat wspominał. Niech mówi. Wysłuchamy.

Po ostatnim "wysłuchamy" Nantel zauważył, że wpatrują się w niego wszyscy zgromadzeni wokół geonosianie. Było w tych spojrzeniach coś drapieżnie głodnego. Gdzieś na krańcach świadomości przypomniało mu się, że ta skrzydlata rasa lubi mięso. Wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać

***


Jakiś czas później (zdecydowanie za długi jak na możliwości Daesh) Nantel otrzymał od Archiwisty odpowiedź. Była ona zawarta na dysku, który trzymał teraz w dłoniach. Była to wersja "0" oprogramowania dla tego typu statków. Zwykle potrzebna była tylko przy pracy w stoczni, kiedy to kadłub był już zamkniętą całością, ale na statku dopiero zaczynano instalować poszczególne układy i podzespoły. Wersja zerowa była kasowana w momencie gdy na statku instalowało się docelowy komputer pokładowy. Wydajność tego programu była śmiesznie mała i szukając skali porównawczej wyglądało to tak jakby funkcjonowanie całego statku obliczać na urządzeniu o wydajności cyfro notesu.
- Zabierz to - mówił Bogg - uruchom na statku. Daj temu jedyny priorytet wykonawczy. Inne systemy uśpij. Przeanalizuj wszystkie błędy jakie wyskoczą i je napraw. Połataj wszystko co będziesz miał. Ma być zielono. Żadnego czerwonego komunikatu. Jeżeli będziesz musiał pruć ściany i układać kable na nowo zrób to. Będziesz potrzebował części... ale tego shooting stara możesz rozebrać. Dam Ci też dostęp do zużytych części po myśliwcach. Jak to zrobisz to wtedy ogarniemy napęd.

Nantel i Daesh pogadajcie. Daesh w którymś momencie dostajesz wezwanie do Mai fach. nantel konfrontacja z Q4 cię czeka. Bogg mówił, że osobowość droid wpięta bezpośrednio w komputer pokładowy sprawia, że cały statek może być odrobinę krnąbrny. "0" może mu się nie podobać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Nantel Grimisdal » 17 Lip 2020, o 11:11

Gdy tylko wyszli z siedziby robali, Nantel odetchnął. Po części dlatego, że był o jakiś krok do przodu i w końcu uzyskał konkretna pomoc. No i ktoś naprawi mu silniki. Jednak po części odetchnął też dlatego, ze trochę w tej kanciapie śmierdziało.
- Daesh, dzięki za wsparcie - uśmiechnął się do niej - Idę teraz zebrać ludzi do rozmontowania Shooting Stara, podczas gdy ja będę pertraktował ze statkiem. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało... Jeśli masz czas, to ciebie poprosiłbym o ogarnięcie sekcji medycznej na jednym i na drugim statku. Powiesz chłopakom, co i jak wymontować, na co uważać i te sprawy. Mogłabyś...
W tym momencie odezwał się komunikator twi'lekanki.
- Ach, widzę, że jesteś rozchwytywana.

***

Jakiś czas później Nantel był już na mostku i siadał przy konsoli, przygotowując się do trudnej rozmowy. Kilka standardowych minut wcześniej w hangarze poinstruował Jokera i jego nowych rekrutów, co i jak mają rozebrać z frachtowca, gdzie ułożyć i co mu przywieźć na transportowiec w pierwszej kolejności. Gdy da już znać, najpierw musiał przekonać statek do współpracy...
Kontrolki pulpitu głównego komputera świadczyły, że działa, choć w trybie awaryjnym. Q4 już poprzedniego dnia wyświetlił mu listę wszystkich błędów i awarii. Spędzili kilka godzin na analizie tych danych. Choć odpowiedzi wyświetlały się na konsoli, to Nantel mógł normalnie rozmawiać, droid odbierał przekazy głosowe.
- Cześć Q4 - droid odpisał na ekranie w odpowiedzi - Jest kilka spraw. Udało mi się przekonać kilku ludzi i geonosian do naprawy tego statku, ale... dowiedziałem się czegoś, co cię nie ucieszy. Twój pan, Quorn, niestety zmarł.
Po jego ostatnich słowach nastąpiła chwila ciszy, a potem nagle, bez żadnego ostrzeżenia wszystkie systemy się wyłączyły. Nantel poczuł, jak brak sztucznej grawitacji unosi go lekko ku górze. "Cóż, mogło być gorzej" - pomyślał.
- Q4 wiem, że tam jesteś i mnie słyszysz. Staram się rozumieć twoją stratę takiego genialnego pana. Może będzie to jakieś pocieszenie, jeśli powiem, że skonstruował cie bohater. Z tego, co się dowiedziałem, uratował przed śmiercią całą Rebelię przed zdrajcą. Wszystkim go brakuje. I wiesz..., nie ma szans żebym go zastąpił, ale... lubię cię. Jesteś dobry w te klocki, uratowałeś nam skórę tam w tej pustce pod tą olbrzymia gwiazdą. To właściwie ty dowiozłeś ten okręt razem z nami tutaj na miejsce. I co ty na to, żeby ten okręt był teraz twoim ciałem? Miałbyś całe mnóstwo możliwości, nowe zadania i wyobraź sobie... cały wielki okręt, tyle przestrzeni.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Daesha'Rha » 17 Lip 2020, o 22:04

Twi'lekanka nie podejrzewała, że mechanicy mogą być aż tak... niepoukładani, ale zrzuciła to na karb ich pochodzenia. Miała tylko nadzieję, że swoją pracę wykonują z większą troską, niż tą okazaną ich kanciapie.
W drodze do Mai'fach rozmyślała nad prośbą Grimisdala. Wprawdzie poprosił ją tylko o "ogarnięcie" sekcji medycznej, ale i tak poczuła się dumna, że to do niej zwrócił się z tą propozycją. Miała być odpowiedzialna za ambulatorium na statku. Ciekawe zadanie.
Ucieszyło ją też to, że Nantel wydawał się tryskać dzisiaj większym entuzjazmem, zwłaszcza po wizycie u Geonosian. Miał przed sobą cel, miał zajęcie - coś, co odciągało go od złych myśli, a to było najważniejsze.
Pochłonięta planami urządzeń medycznych, które trzeba będzie wymontować ze statku Nantela, Daesha'Rha dotarła do pomieszczenia, w którym miała się stawić. I dopiero wtedy tchnęła ją myśl, że prośba o spotkanie była równie niespodziewana, co zagadkowa.
- Mistrzyni - przywitała się Daesha'Rha, wchodząc do środka.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lip 2020, o 08:33

Mai'fach skrzywiła się. Nie lubiła być tak nazywaną. Parę razy już to tłumaczyła Daesh. Odłożyła cyfronotes, na którym, jak spostrzegła twilekanka, widniały instrukcje ćwiczeń fizycznych.- Wiesz... Technicznie nie jestem Mistrzynią. Mogłabyś tak nazywać nieobecnego Stardusta, kapitana tego statku czy samą Jainę. Ale nie mnie. Co prawda uczę Cię... jednak nie uważam bym zasługiwała na ten tytuł.
Znajdowały się w niewielkim - choć schludnie urządzonym pomieszczeniu - które mogło być albo jej biurem albo sypialnią. Ciężko było się zdecydować bo patrząc na biurko i kilka medycznych holowykresów na ścianach odnosiło się jedno wrażenie z kolei patrząc na pościelone łóżko i wazon z ususzonymi kwiatami drugie.
- Dzisiaj spróbujemy czegoś... Innego. Sama przez to przechodziłam gdy zaczynałam i myślę, że Tobie też to pomoże bo nasze talenty i instynktowne rozumienie Mocy zdają się być podobne. Zatem. Ściągnij ten pas. I wszystko co może krępować Twoje ruchy pójdziemy pobiegać. Tylko najpierw sięgnij po moc. Powoli. W skupieniu. Rozbudź ją w sobie.
Daesh. Mai fach zapodaje Ci ostry wysiłek fizyczny. Zaprasza Cię na rundę SROGIEGO biegania po statku. Z przeszkodami i zakamarkami. Opisz to ładnie a nagroda będzie... Myślę, że znaczna.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Daesha'Rha » 19 Lip 2020, o 18:02

Desha'Rha spodziewała się treningu - codziennie się go spodziewała - dlatego nie podejrzewała niczego poza zwykłą przebieżką po statku. Czas miał pokazać, jak bardzo się myliła.
Zgodnie z poleceniem zdjęła pasek i kurtkę, pozostając w spodniach i luźnej koszuli, czyli zwyczajowym ubraniu do treningów. Stanęła w luźnym rozkroku, opuściła swobodnie ręce wzdłuż tułowia i zamknęła oczy.
Nabrała powietrza, głęboko, do samej przepony. Przy wydechu skupiła się, sięgnęła, zaczerpnęła. Zamrowiły palce, a za chwilę poczuła, jakby krztusiła się wodą. Delikatnie dotknęła Mocy w sobie, pobudziła ją i zaraz doznała znajomego ciepła, rozchodzącego się od brzucha we wszystkie strony.
- Jestem gotowa - powiedziała, chociaż po wzroku Mai'fach stwierdziła, że niepotrzebnie.
- Idziemy - rzuciła niefrasobliwie kobieta i wyszła od razu z pomieszczenia.
W korytarzu bez słów zaczęła biec. Twi'lekanka ruszyła za nią, zbita nieco z tropu. Spodziewała się rozgrzewki, rozciągania, czegokolwiek. Zamiast tego od początku musiała pamiętać o prawidłowym oddechu.
Mai'fach biegła spokojnym truchtem, pozwalając, żeby Daesha'Rha dotrzymywała jej kroku. W biegu wyminęły kilku ludzi, ci jednak pokręcili tylko głowami. Przyzwyczaili się.
- Zobaczymy dzisiaj, czy uda ci się dotrzymać mi kroku - rzuciła kobieta, nie przerywając truchtu - Spróbuj nie zostać w tyle.
Po tych słowach przyspieszyła. Znacznie. Wyciągała nogi daleko, pochylona lekko w przód i, zaskoczywszy uczennicę tą nagłą zmianą tempa, wysforowała się przed nią.
Daesha'Rha uśmiechnęła się pod nosem, przewidziawszy podstęp. Zapowiadał się męczący bieg.
Zaczerpnęła tchu, po czym przyspieszyła.
Szybko zauważyła, że doścignięcie kobiety nie będzie łatwe. Mai'fach wpadła w okolice kantyny, z której wychodzili własnie członkowie załogi. Sprawnie wyminęła pierwszych ludzi, obracając się, skacząc z nogi na nogę i nie tracąc przy tym rytmu. Twi'lekanka wpadła w większe zagęszczenie ciał, potrąciła kilka osób i w przelocie rzuciła przeprosiny tym, którzy boleśnie zderzyli się z pokładem.
Mai'fach nie zamierzała zwalniać. Kiedy Daesha'Rha zbliżyła się do jej pleców, skręciła gwałtownie na skrzyżowaniu korytarzy. Twi'lekanka ledwie wyrobiła na zakręcie, zgubiła na chwilę krok.
Znalazły się w pobliżu magazynów. Korytarz rozszerzył się, ale większą jego część zajmowały skrzynie i pakunki z żywnością, częściami i wszystkim, co potrzebne do przeżycia na Lucrehulku.
Mai'fach w biegu odbiła się od pierwszej napotkanej skrzyni, przeskoczyła ją sprawnie, podwijając nogi. Daesha'Rha zrobiła to samo, tylko odrobinę obijając sobie kolana. Następną przeszkodę kobieta pokonała, prześlizgując się po niej na barku. Daesh wykorzystała pobliską paletę, wybiła się z niej i przebiegła po skrzyni. Mai'fach tymczasem przeleciała saltem nad niesioną przez kogoś rurą i skręciła na rozwidleniu w lewo.
Daesha'Rha wpadła na rurę, odbiła się od niej rękoma i przeskoczyła. Zanim rura uderzyła o ziemię, a przekleństwo niosącego ją dobiegło, skręcała w korytarz.
Mai'fach obejrzała się przez ramię i krzyknęła:
- Szybciej, bo nie zdążysz na kolację!
Przyspieszyła. Wyrównała oddech.
Jakiś hangar, pełen naprawianych części, myśliwców i sprzętów. Mai'fach biegła między snopami iskier i chmurami pary. Daesha'Rha zaczynała się męczyć.
W kolejnym korytarzu poczuła, że zaczyna jej brakować tchu. Próbowała przyspieszyć, ale poczuła się jak w śnie, w którym próbuje się uciekać, ale nogi nie chcą się ruszać. Tutaj nie chciały ruszać się szybciej.
Ciśnienie krwi pulsowało bólem w skroni, gardło robiło się suche. Dała sobie spokój z oddychaniem nosem; sapała jak chory falumpaset. Ale biegła dalej. Mięśnie chyba wreszcie się rozgrzały.
Mai'fach zawsze powtarzała, że wszystko siedzi w głowie. Trening, to tak naprawdę nie połowa sukcesu. Najważniejsza jest głowa. Trzeba zerwać blokady, wmówić sobie, że można szybciej i więcej. Wszystko było w głowie.
Biegły jeszcze jakiś czas, kiedy pierwszy kryzys wreszcie minął. Daesha'Rha nabierała powietrza dokładniej, podrzucała głową jak klacz, żeby strząsnąć z nosa krople potu. Mai'fach pędziła.
Twi'lekanka zrównała się z kobietą, ale nawet nie spojrzała na nauczycielkę. Najważniejszy był teraz oddech.
Mai'fach klepnęła ją w ramię i wskazała na odnogę przed nimi. Skręciły razem i zbiegły po schodach. Kobieta znowu wysunęła się na przód. Poprowadziła ją po niższym pokładzie.
Schody pokonywały jeszcze kilka razy. W końcu dotarły do maszynowni. Wymijały mechaników, przeskakiwały przez wały korbowe, rury, złącza i przewody. Skakały między kładkami łączącymi przejścia nad otwartymi kanałami z elektryką. W końcu wydostały się z labiryntu, wbiegły po schodach (pieprzonych, wysokich, niekończących się schodach), wpadły do kolejnego hangaru. Daesha'Rha zaczęła rzęzić; płuca i kolana paliły żywym ogniem. Mai'fach nie zwalniała.
Dwóch Geonosian przed nimi niosło ogromny kawał szkła, pewnie na jakiś iluminator. Oczywiście musieli zagrodzić im drogę do następnego korytarza. Wielkie szyby zawsze musiały pojawiać się na drodze. Stała kosmiczna.
- Uważaj! - krzyknęła Mai'fach, po trosze do uczennicy, po trosze do Geonosian.
Robale dostrzegły zagrożenie. Zaczęli klikać coś w swoim języku i obracać szybę równolegle do nich. Mai'fach padła na ziemię, prześliznęła się pod szybą i znalazła w korytarzu. Geonosianie nadal próbowali obrócić się ze swoim ładunkiem, ale Daesha wpadła na ścianę korytarza, odbiła się od niej za plecami jednego z robali, skoczyła jak kot i zamortyzowała upadek przewrotem przez bark. Poderwała się na wszystkich czterech kończynach i rzuciła za kobietą. Nigdy jeszcze nie udał jej się taki manewr. Dodało jej to animuszu.
Mai'fach obejrzała się ponownie przez ramię, uśmiechnęła półgębkiem. Skręciła raz, drugi i zaczęła zwalniać do truchtu.
Daesha'Rha dogoniła ją i też zwolniła. Zatrzymały się przed biurem kobiety.
Mai'fach nie wyglądała na zmęczoną, może trochę zdyszaną.
- Całkiem nieźle - powiedziała kobieta - Nie zgubiłaś się. Nie, wstawaj, wstawaj. Nie siadaj, mówię, bo zakwasów dostaniesz. I tak dostaniesz, ale musisz uspokoić oddech.
Daesha'Rha posłusznie nie usiadła. Nogi miała jak z waty, ale uspokoiła oddech, chodząc w kółko po korytarzu. Kiedy płuca i głowa przestały tak strasznie boleć, poczuła się nawet zadowolona. Nie wiedziała tylko, czy bardziej cieszyła się, że wytrwała do końca, czy z tego, że Mai'fach łaskawie zakończyła mordownię.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: Kantyna okrętowa

Postprzez Mistrz Gry » 23 Lip 2020, o 09:01

Ekrany zgasły. A zaraz po nich całe podświetlenie tablic i punktowe światło w kokpicie. Potem na korytarzach Shooting Stara zapanowała głęboko ciemność. Nantel poczuł ukłucie paniki. Dziwnie rozmawiało się z "czymś". Bo Q4 był "czymś" nie "kimś"; nie zostawiał śladu w Mocy. Zupełnie nie wiedział co zamierza droid. Co w jego krzemowej logicznie zaprogramowanej osobowości w tym momencie się rodzi. Jakże obce w kontakcie była dla Nantela droidzie jestestwo. Znał wszakże maszyny. Obcował z nimi przez większą część swojego życia. Odkąd jednak Moc wzrosła w Nantelu poczuł się nagle bezradny; zapomniał co to znaczy, życie bez niej.
Statek zamilkł. Wyłączył się. Przestały pracować wentylatory, przekaźniki i inne podzespoły. Ucichły pompy i na końcu z cichym wizgiem odłączył się główny generator. Statek wyłączył się w sposób niemalże ostateczny.
Potem jeden z ekranów ożył. Pojawił się na nim napis.
- Jednostka gotowa do transferu.
Nantel czym ładniejszy opis napraw ( w zakresie określnym w rozmowie z Boggiem) tym ciekawsza nagroda:)

Daesh. Dopisz do karty nową umiejętność: Wytrzymałość fizyczna i koordynacja podsycana Mocą.


- Na dzisiaj koniec. - Powiedziała Mai'fach wchodząc pod prysznic. - Jutro od rana powtarzamy kurs. Ale potem... Prosty egzamin medyczny.
W kabinie obok oddawała się rozkoszy jaką dawały strumienie gorącej wody. Ostatnie słowa Mai'fach. Zaniepokoiły ją odrobinę.
- Moje słowa zaniepokoiły Cię. Wyczuwam to. Wiesz, że nie powinnaś się tego obawiać. Nie możesz pozostawać niezdecydowana.
Do tej pory Mai fach uczyła o Mocy i Medycynie jakoby ogólnie. Zasugerowała Ci jednak że powinnaś skupić się na jednym tylko. A) Leczenie, operowanie chirurgia. Mniej mocy a więcej wiedzy medycznej B) skupienie się na Mocy i uspokajanie organizmu pacjenta. Leczenie przy pomocy Mocy. Opcja A jest łatwa i szybka dlatego zostanie Ci czas na trening innej umiejętności. Opcja B jest trudna i mozolna. Nie zostanie Ci czasu na trening innej umiejętności. Pisz. Opisz Prosty Egzamin Medyczny z dnia następnego. Zaskocz mnie a będzie nagroda:)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Lucrehulk "Duch"

cron