Content

Lucrehulk "Duch"

Pierwsza Rada Jedi

Pierwsza Rada Jedi

Postprzez BE3R » 3 Sty 2017, o 21:44

W obszernej kwaterze należącej niegdyś do Samej Kapitan Mirandy Sweet. Obecnie była to jedyna czysta i w miarę spokojna lokacja umożliwiająca na bezpośrednią rozmowę zgromadzonych na pokładzie Lucrehulka Jedi. Znalazło się tu ich naprawdę wielu. Jaina Solo, twarz Rebelii i spadkobierczyni starego porządku. Tajemniczy Jon Antilles, oraz krewki Caleb Quade, narzekający nieco na nową protezę nogi. Czekali jeszcze na pojawienie się Mai'fach która miała przyprowadzić Zyma, oraz Na zapowiedzianych gości.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Probos Azad » 3 Sty 2017, o 22:51

Zym wkroczył do sali pod czujnym okiem Mai’fach. Jego kroki były niepewne, ale stał już o własnych siłach, podczas gdy jeszcze kilka godzin temu musiał korzystać z pomocy swojej opiekunki. Oddech miał płytki, jego układ oddechowy wciąż przyzwyczajał się do nowej maski helowej podarowanej mu przez rebelianckich lekarzy. Jej ustawienia różniły się od tych zaprogramowanych na jego starej masce. Ostatnia bitwa, a raczej zdarzenie, które miało miejsce u jej końca wywarło większy wpływ na jego zmysły niż na ciało. Kel Dor dopiero teraz zaczynał ponownie wyczuwać sygnały w Mocy, tak jak był do tego przyzwyczajony. Przez pierwszą godzinę po przebudzeniu, nie czuł nic. Po raz pierwszy w swoim krótkim życiu. Nie rozumiał natury Mocy i sposobu w jaki ją postrzegał. Jego rodzice zdążyli wpoić mu tylko podstawy szkolenia Baran Do nim odeszli, ale perspektywa utraty jednego z zmysłów, którego używał instynktownie od dziecka, była bardziej przerażająca niż najmroczniejsze wizje zesłane mu przez Moc. Uspokoił się dopiero gdy zaczął znowu odczuwać w Mocy, najpierw wytłumione szmery, jakby dochodzące zza solidnych ścian kosmicznego frachtowca i zagłuszane potężnymi silnikami, potem pojedyncze ciche nuty, aż w końcu muzyka galaktycznego życia rozbrzmiała ponownie, wciąż zagłuszana, ale wyraźnie słyszalna. Szczególnie teraz, gdy stał w towarzystwie trójki jedi i Mai’fach, cztery melodie to współgrały ze sobą, to zamieniały się w kakofonię.

Zym zamrugał oczami i nabrawszy głębszego oddechu, skłonił się przed trójką jedi.
- Mistrzowie, dziękuję za zaproszenie. Nie wiem na ile mogę się przydać w tym zgromadzeniu, ale… postaram się…- jego wzrok wędrował od Jainy do Antillesa, na moment zatrzymując się na Quade. Zym cieszył się, że maska zasłaniała jego twarz. Ukrywała przynajmniej część jego zdenerwowania. Jeszcze do niedawna nie przebywał z żadnymi innymi użytkownikami Mocy, a tutaj było ich aż czworo. Na dodatek wiedzieli o niej znacznie więcej od niego. Na cóż mógł im się przydać? – Postaram się pomóc, w miarę możliwości. – Kel Dor ponownie się ukłonił. Nim zdążył się powstrzymać, zadał nurtujące go pytanie. – Czy mistrzowie poczuli w czasie bitwy tę falę… Czegoś złego? – Zym skarcił się już w trakcie zadawania pytania. Oczywiście, że musieli to poczuć, ale na pewno nie zrobiło to na nich takiego wrażenia, jak na nim. To w końcu byli wyszkoleni jedi, a on najpewniej poruszał jakąś zupełnie trywialną kwestię, dla której nie było miejsca na takim zgromadzeniu.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Tzim A'Utapau » 3 Sty 2017, o 23:46

Jon spędził ostatni czas z dala od reszty. Pomagał droidom i załogantom w przygotowaniu sali, którą szumnie nazwano siedzibą Jedi. Nosił pakunki, sprzątał i wyłączył jakiekolwiek głębsze przemyślenia. Dopilnował, by w otoczeniu znalazło się tak wiele życia, jak to tylko możliwe. Skromne sadzonki w prowizorycznych doniczkach musiały póki co wystarczyć. Kiedyś, przy odrobinie pracy i dobrej woli wykiełkuje z nich strumień żywej Mocy.
Chciał zająć się czymś aktywnym, czymkolwiek, co pozwoli odgonić ciemne myśli po spotkaniu z Jainą. Nie potrafił stwierdzić jednoznacznie, jakie są jego odczucia. Nie umiał powziąć decyzji. Właściwie nie był nawet przekonany, czy lada dzień nie wsiądzie na pokład statku i nie odleci, by kontynuować dawną krucjatę na własną rękę - tak, jak uważał, że powinno to wyglądać. Bał się Jainy. Bał się jej zaufać. Jeśli jednakże faktycznie zmierzała złą drogą, tym bardziej powinien poczuć się w obowiązku, by być u jej boku. By zrobić to, co uważał za słuszne. Wiedział, że czeka go kolejna konfrontacja z Jainą, być może poważniejsza niż poprzednia. Na razie musiał z niej zrezygnować.
Pewnym było, że nie może tkwić w rozterce. Im szybciej podejmie decyzję, tym lepiej. Nie może udawać, że wierzy w sprawę Jainy, ponieważ nieszczere intencje nie zagwarantują sukcesu. Nie mógł też zostawić Jedi w największej potrzebie, ponieważ zaprzeczyłby całemu swemu dotychczasowemu życiu. Szukał Strażników Pokoju. A to, że mu się nie spodobali, kiedy ich znalazł, to jeszcze nie powód, by się od nich odwracać.
Walczyć dla tej tak zwanej rebelii?
Zaufać tej, w której dostrzegał Ciemną Stronę?
Uciec?
Został.
Został, ponieważ w najmniej odpowiedniej chwili fala ciemności i ciszy ogarnęła tych, którzy słyszeli Moc. Cholerny zbieg okoliczności. Zbiegi okoliczności nie istnieją. Cholerny nieistniejący zbieg okoliczności.
Jego prawdziwa motywacja, jak zawsze, skryła się za mglistymi wizjami i półsłowami. Jaina mogła uważać, że Jon zechce tworzyć dla niej przeciwwagę, być jej opozycją bądź rywalem - wszystko to było po części prawdą. Po części.
Został, bo był synem swego ojca. Ot, cała historia. Geny.

***


I oto nagle z samotnie przemierzającego galaktykę wyrzutka stał się wielkoszumnie zwanym mistrzem. Jona przerażała myśl o tym, jak niewiele jeszcze potrafi, a zarazem jak wiele mógłby nauczyć innych. Tylko czy niedouczony Jedi ma prawo przekazywać swą wiedzę innym?
Zym.
Zym potrzebował nauczyciela.
Niech ktoś inny weźmie na siebie tę odpowiedzialność. Jon nie był gotowy.
- Skąd wiesz, że to, co poczułeś, było wyrazem zła? - zapytał Jon zachrypniętym głosem Antillesa, człowieka bez twarzy i bez emocji.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez David Turoug » 3 Sty 2017, o 23:52

Michael Stardust przybywa z: [Nar Shaddaa] Bezimienny

Przez kilka godzin Stardust wraz z Ithroianinem oraz dwoma innymi członkami załogi YG-5000 nie ruszył się z lądowiska, na którym osiedli. Po złożeniu obszernych wyjaśnień, technicy pomogli naprawić lekki, koreliański frachtowiec. Gdy wszystko wskazywało na to, iż ruszą w dalszą podróż na Nowy Alderaan, jeden z członków załogi okrętu Lucrehulk podszedł do Bezimiennego i poprosił go na bok.
- Nasz, hmm kapitan, pragnąłby z tobą porozmawiać. Od razu mówię, że to nie negocjacje, krótka decyzja. Odlatujesz czy zostajesz? - spytał rosły człowiek.
Michael był zaskoczony takim obrotem sprawy. Owszem odkąd postawił stopę na "Duchu", co raz silniej wyczuwał silną aurę mocy, a raczej kilka źródeł jej emisji. Ktoś na statku zdecydowanie musiał być wrażliwy na to mistyczne pole energii, które otaczało wszystko. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, iż sam nie zachował koniecznej ostrożności, nie ukrywając swojej obecności w Mocy. Czy właśnie przez to był wzywany przez nieznanego kapitana? Decyzja była trudna, w końcu od Alderaanu dzieliło go nie więcej niż standardowy dzień lotu w nadprzestrzeni. Przypomniał sobie słowa ducha Mistrzyni Thane "zaufaj intuicji".
- Decyduj się człowieku. - ponaglił go członek załogi transportowca typu LH-3210.
- Tak, zostanę.
- Świetnie, w takim razie za mną.

***


Stardust maszerował pod opieką dwóch ludzi przez korytarze Lucrehulka. Dla ich bezpieczeństwa, zawiązali mu opaską oczy, choć jak na dobrze wyszkolonego użytkownika Mocy, nie miało to większego znaczenia. Nie musieli go nawet trzymać za ramię. Z każdym krokiem czuł co raz potężniejszą aurę, jednak nie potrafił teraz rozpoznać czy emanuje ona od jednej czy od kilku istot. W końcu zdjęto mu przepaskę i postawiono przed drzwiami.
- Jesteśmy na miejscu. Dalej idziesz sam. - poinstruował go mężczyzna, wyglądający na żołnierza. Chwilę później przekroczył próg pomieszczenia, w którym stało kilka osób. Jego wzrok momentalnie powędrował ku sędziwej kobiecie, jednak o młodzieńczym, niezwykle żywym spojrzeniu. Nie mógł jej pomylić z nikim innym. Oto Moc poprowadziła go do samej Jainy Solo, otoczonej zapewne innymi mocowładnymi. Mimo iż jego celem był Nowy Alderaan i odnalezienie holokronu Davida Turouga i poszukiwania innych Jedi, to obecnie jego plany uległy diametralnej zmianie. Odkąd po raz ostatni widział sędziwego Marilla Verg'iss'tea oraz chorego Sai Yan-Jima, nie miał kontaktu z żadnymi członkami Zakonu Skywalkera bądź ich potomkami.
Gdy Stardust wkroczył do sali, swoją wypowiedź kończył właśnie Kel Dor, którego nie znał. Nie miał pojęcia, kim była druga kobieta zwana Mai'fach oraz mężczyzną z protezą nogi. Tuż obok Solo stał jeszcze jeden Jedi. Choć Bezimienny nie był pewny, zaryzykowałby stwierdzenie, że ma do czynienia z legendarnym Jonem Antillesem, za którego Imperium wyznaczyło sowitą nagrodę, podobnie zresztą jak za Jainę.
Nim w sali zapanowała cisza, spowodowana pojawieniem się Stardusta, Antilles odpowiedział pytaniem Kel Dorowi. Widocznie debatowali na temat silnej emisji ciemnej strony mocy, jaką on też odczuł kilkanaście godzin temu, jeszcze na koreliańskim frachtowcu.
Choć temat podjętej dyskusji na pewno był ważny, mężczyzna był zaskoczony obecnością tych wszystkich istot. Zapewne oni byli bardziej przygotowani na przybycie kogoś takiego jak on. Nieco pewności dodawał mu fakt, iż razem z córką Hana i Lei, mieli pewnego wspólnego znajomego z Krainy Cieni na Kashyyyk, choć wątpił czy siostrzenica Luke'a Skywalkera miała tego świadomość.
- Witajcie... Jestem Michael Stardust, syn Tala Vapora, członka Zakonu Wielkiego Mistrza Luke'a. Mój ojciec zdołał wraz z garstką Jedi zbiec na okręcie typu Corona ku Dzikiej Przestrzeni, gdzie przeżył do 59ABY. - rzekł na jednym wydechu Bezimienny, a po krótkiej pauzie dodał - Ja również odczułem wielkie echo w Mocy.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Caleb Quade » 4 Sty 2017, o 01:24

Caleb był bardziej posępnym niż zwykle. Niby powinien się cieszyć. Niby. Ale wcale nie było mu do śmiechu. Co prawda przeżył kolejną bitwę, ale jej efekt nie był dlań do końca korzystny, choć sama w sobie potyczka takoż przebiegła. Quade nie raz już skarcił się w duchu za to, że zbyt wcześnie stracił koncentrację. Opuścił gardę i w efekcie stracił nogę. Tym razem geny nie uratowały mu tyłka. Obrażenia okazały się na tyle poważne, że kończyny nie dało się uratować. Może się starzał, może słabł Mocą... a może po prostu Moc tak chciała. Dać mu nauczkę, przypomnieć, że nie jest wszechwładnym władcą galaktyki, nauczyć pokory. Cóż, to temat na głębsze rozważania, na spokojniejsze czasy. Teraz należało zmierzyć się z innymi wyzwaniami i obowiązkami. A tych miało mu nie zabraknąć w najbliższym czasie.
Po pokonaniu floty "kolegów po fachu" i zajęciu ogromnego pancernika, osoby decyzyjne wyznaczyły go na tymczasowego dowódcę jednostki. Caleb po utracie swojego własnego statku odrobinę ucieszył się z nominacji. Dawno już nie dowodził i zajęcie się pokładową rutyną, którą tak lubił za starych, dobrych czasów automatycznie uspokajało pirata. Fakt, "Duch" nie był jednostką marzeń, ale nie mógł narzekać. To znaczy mógł i narzekał na ogólny stan pancernika, który wymagał ogromu pracy jeśli miał realnie przysłużyć się Rebelii. Poprawiła się też jego reputacja wśród bojowników o wolność. Po niezbyt ciepłym przyjęciu i kłopotach, które zaserwował konspiracji, wsławił się walcząc w obronie "Nadziei" oraz czyniąc cuda w bitwie o "Ducha", odbudował na nowo swój wizerunek. Jego doświadczenie jako dowódcy zaowocowało przyspieszeniem i unormowaniem prac porządkowych na pokładzie LH.
Kolejnym wyzwaniem jakim przed nim postawiła Jaina było wcielenie do Rady Jedi. Z tej nominacji cieszył się już mniej, niźli z tymczasowego dowództwa nad jednostką. Od dawien dawna trzymał się z dala od spraw formalnych Zakonu Jedi. Fakt, był doświadczonym Rycerzem a potem Mistrzem, ale lepiej czuł się na froncie, walcząc, albo na pokładzie okrętów dowodząc w bitwach. Nie oznaczało to jednak, że miał zamiar migać się od postawionych przed nim obowiązków. Przeciwnie, utrata nogi była dlań jasnym sygnałem - nadszedł czas aby zacząć dawać od siebie coś więcej.
W nie długim czasie po przejęciu Lucrehulka i zaadaptowaniu tej części jego pokładu dla Jedi, nadeszła chwila na pierwsze spotkanie Mocowładnych istot. W sali oprócz Caleba znajdowała się Jaina i tajemniczy Jon Antilles. Quade musiał przyznać, że tego drugiego jegomościa nie miał okazji jeszcze dobrze poznać. Z resztą nie miał na to czasu ani też większej okazji. Jego obecność tutaj była zgodna z wolą Solo, i to też wystarczało w zupełności byłemu piratowi. Do zebranych dołączyła również Mai'fach wraz z czułym na Moc przedstawicielem rasy Kel'Dor. Młodzieniec był jasnym punktem w Mocy, chociaż zdecydowanie brakowało mu umiejętności nad nią panowania. Kolejnym osobnikiem był niejaki Michael Stardust - przedstawiający się jako syn nieżyjącego już od dawna Tala Vapora. Tal Vapor... tak, Caleb pamiętał go jeszcze z czasów starego Zakonu Skywalker'a. Nie wiązały ich co prawda przyjacielskie stosunki, ale rysy twarzy zdecydowanie należały do potomka Vapora. Ostatni z przybyłych nosił znamiona szkolenia w zakresie posługiwania się Mocą, ale Quade powstrzymał się od wydawania osądów co do poziomu jego umiejętności.
- Można założyć, że tenże impuls czy też echo wyczuła każda wrażliwa na Moc istota po tej stronie galaktyki. To była silna emanacja - mruknął i postukał się po protezie - Pytanie tylko kto za nią stoi... - rzucił w przestrzeń bo nie spodziewał się, że ktokolwiek z obecnych tu zna odpowiedź na to pytanie.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez David Turoug » 4 Sty 2017, o 13:32

Stardust mimo stosunkowo młodego wieku, zdążył się sporo nauczyć. W końcu jego ojcem był Tal Vapor, który był jego pierwszym mistrzem. Drugą ważną nauczycielką była sama Sara Terago, której szczątki wraz z okrętem typu Corona znalazło Imperium w Dzikiej Przestrzeni około 68ABY. Bezimiennemu wydawało się, iż informacja o jego rodzicielu zastanowiła mężczyznę z protezą nogi, jednak mogło być to tylko wrażenie.
Michael czuł się nieco dziwnie, w końcu ciszę przerwał nieznajomy, jednak nie przedstawił się. Nawet Jaina czy też Antilles nie zdążyli go powitać, jakby jego obecność była czymś oczywistym. Co więcej rozmowa była kontynuowana, jakby nigdy nic. Ostatecznie Stardust przyjął to za dobry znak, w końcu nie potraktowali go jak intruza, choć jeszcze kilka godzin temu sterczał w hangarze Lucrehulka obserwując naprawy koreliańskiego frachtowca należącego do Ithorianina. Moc rzeczywiście bywa czasem nieprzewidywalna. Już dwukrotnie przeszkodziła mu w podróży na Nowy Alderaan, raz przez blokadę Jabiim, skąd miał ruszyć do punktu docelowego, a drugi raz gdy zepsuł się hipernapęd w YG-5000.
Jego wzrok ponownie spoczął na Jainie. Jak na ok. 60-letnią kobietę wyglądała nadzwyczaj młodo. Najbardziej charakterystyczne był jej brązowe, żywe oczy. Stardust mógłby przysiąc, że widzi w nich błyskające ogniki, jakby miał do czynienia z istotą o jakieś 35-lat młodszą. Choć nie był to dobry czas, Stardustowi przemknęło przez myśl pytanie, co z Jacenem i Anakiem Solo. Mimo to zachował to dla siebie, wiedział, że będąc tutaj, będzie miał okazję porozmawiać na osobności zarówno z córką Hana i Lei, jak i z tym legendarnym, nieuchwytnym Jonem Antillesem. Kto wie, może na "Duchu" przebywało więcej osób posługujących się Mocą. Teraz należało skupić się na głównym temacie zebrania.
- Choć nie lubię wyciągać pochopnych wniosków, to również jestem zdania, iż owa emisja Mocy, miała związek z czymś złym. Albo z czymś, co w nieodpowiednich rękach, może wywołać coś złego w Galaktyce. - dodał pewnym tonem Stardust omiatając swym wzrokiem wszystkich zebranych. Jego zdanie mogło mieć najmniejsze znaczenie, w końcu jako jedyny był tutaj kimś obcym, z zewnątrz. Pozostali prawdopodobnie wcześniej mieli ze sobą już do czynienia. Jeżeli jednak został tu poproszony, to uznał, iż ma takie samo prawo głosu jak inni, choć nie należało tego odbierać jako przejawu buńczuczności.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Probos Azad » 4 Sty 2017, o 15:27

Zym nie wiedział czy ma odpowiedzieć na pytanie Antillesa, powitać nowoprzybyłego czy też milczeć. Jego wzrok był wbity w podłogę. Muzyka mocy zafalowała gdy pojawił się nowy jedi. Jeszcze do niedawna Zym wątpił w istnienie jedi. To w końcu były tylko legendy, martwe legendy. A teraz zaczęli pojawiać się znikąd. Kto wie ilu jeszcze dołączy. Czyżby przed wzrokiem Imperium przez dekady zdołał się ukryć niemalże zastęp tych legendarnych mnichów i wojowników? Być może opowieści o ich umiejętnościach nie były przesadzone.

- Jestem... Zym. - powiedział nieśmiało do Michaela Stardusta. Nie miał tytułów czy pochodzenia, które mógłby dodać. Nie znał nawet imion swoich rodziców. Zwrócił się w kierunku Antillesa. - Przepraszam... Nie wiedziałem jak inaczej to nazwać. Tam było tyle złości i... nienawiści? Co to znaczyło i skąd się wzięło? - popatrzył w kierunku Jainy. Nikt z pozostałych nie podał satysfakcjonującej odpowiedzi, więc może stara jedi wiedziała z czym mieli do czynienia?
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sty 2017, o 22:34

Jaina powiodła wzrokiem po zgromadzonych, czuła moc która ją otaczała, łagodną przyjazna siłę, taka jak w latach beztroskiej młodości. Pobyt tutaj napawał optymizmem jak i nadzieją, nadzieją której tak bardzo potrzebowała rebelia. Wiedziała jak bardzo się różnią, była pewna że dzielą ich cele jak i drogi do ich osiągnięcia. Łączyło póki co jedno. Wszyscy byli zaocznie skazani na śmierć przez Imperialne prawo. Tylko za to że byli wrażliwi na moc. Ciche rozmowy powoli wygasały więc Jaina uznała, że pora na część oficjalną.

-Witam wszystkich a w szczególności panów panie Zym oraz Panie Stardust, jesteście mile widziani w naszych szeregach. Właśnie stajecie się świadkami czegoś wielkiego. Impuls który wszyscy wyczuliśmy świadczy o jednym. Użytkownicy Ciemnej strony Mocy żyją i mają się dobrze. W dodatku ich potęga jest naprawdę niebezpieczna. - Spojrzenie kobiety powędrowało ku Calebowi, by prześlizgnąć się po protezie - Musimy być czujni i zjednoczeni. Musimy tez podjąć decyzję jaką drogą pójdziemy.
- Zakon jedi wielokrotnie odbudowywano, i za każdym razem jego działania ponosiły klęskę. Musimy położyć podwaliny pod coś co pozwoli nam na śmiałe patrzenie w przyszłość. Właśnie dlatego was tu zaprosiłam. Chcę byśmy wszyscy wyrazili swoje opinie na temat wspólnej drogi. Przedyskutowali je i podjęli jak najlepszą dla wszystkich decyzję.


Jaina wystąpiła na środek niewielkiego kręgu. Jako gospodarz poczuwała się w obowiązku do przedstawienia swej propozycji jako pierwsza.
- Wiele myślałam nad naszą przyszłością, i obawiam się że pokojowa koegzystencja z Imperium jest niemożliwa. By żyć, będziemy zmuszeni walczyć. Jednak walka, walka zawsze prowadzi do Ciemnej Strony. Dlatego musimy skupić się na jak najlepszym kształceniu. W galaktyce są tysiące wrażliwych na Moc istot, powinniśmy je odnajdywać i szkolić. W odpowiednim momencie nie unikniemy konfrontacji lecz wtedy będziemy gotowi. Jedi jako zakon ponieśli klęskę. Musimy stworzyć nową formę i nową strukturę która umożliwi nam uchronienie się od błędów zakonu. - Kobieta wierzyła w to że reanimacja zakonu Jedi jest nonsensem, jednak nie miała skrystalizowanej propozycji tego co miałoby go zastąpić. Cofnęła sie delikatnie dając podwaliny do dyskusji, czuła przez moc że w pomieszczeniu znalazły się potęzne umysły które mogą podsunąć rozwiązanie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez David Turoug » 6 Sty 2017, o 16:37

Mimo wieku, Jaina emanowała niesamowitym, wręcz młodzieńczym duchem, który zapewniał zdecydowanie w działaniu. Do tego należało dodać karb doświadczeń oraz wrodzoną czułość na Moc, tak charakterystyczną dla rodziny z jakiej się wywodziła. Choć Jedi nie wierzyli w łut szczęścia, to wydawało się, że i on sprzyja 60-letniej Mistrzyni, w końcu jej ojcem był sam Han Solo. Moc rzeczywiście drwiła z planów ludzi, łącząc ich drogi, w zimnej pustce przestrzeni.
Solo nie zamierzała raczyć zebranych długimi, nudnymi przemowami, mającymi przekonać kogokolwiek do jej poglądów. Zamiast tego zaproponowała równą dyskusję, w której każdy z głosów się liczył. Nawet młody Zym i nieznany nikomu Stardust zostali zaproszeni na posiedzenie, swego rodzaju Rady. Czy można było jednak nazwać to Radą Jedi? Dla wygody taka nazwa pasowała idealnie, jednak czy każdy z zebranych utożsamiał się z poglądami Zakonu? A nawet jeśli tak, to którego? Tego któremu przewodził Luke Skywalker? A może tego z okresu gdzie na czele Najwyższej Rady stali tacy mężowie jak Yoda, Mace Windu czy Obi-Wan Kenobi? Zdaniem Bezimiennego, z wszystkich idei należało wybrać te najbardziej pasujące do obecnej sytuacji, jednak nie było to wielkie odkrycie. O tym wiedział każdy mocowładny zebrany na Lucrehulku.
- Jeżeli mogę zabrać głos. Zapewne twoje słowa Jaino są prawdzie i tysiące istot jest czułych na moc, jednak Imperium doskonale rozsiało strach przed jakąkolwiek jej emanacją. Wielu, nawet jeśli jest świadomych swego potencjału, chce go w sobie zadusić i zapomnieć o nim, by nie sprowadzić na swe barki szturmowców. Studiują holokron mego ojca, odnalazłem informację iż w Świątyni na Coruscant, przechowywano datakryształy z potencjalnymi Jedi. Pytanie czy komuś udało się jest zabezpieczyć przed tragedią sprzed lat. - zabrał głos Michael, jednak nie postąpił kroku w przód zostając w półokręgu, nie tytułował też kobiety mistrzynią - Przez ostatnie lata przebywałem na Kashyyyk i niestety nie wyczułem tam żadnego użytkownika Mocy. Podejrzewam jednak, że ci którzy przeżyli katastrofę Zakonu w 27ABY oraz ich potomkowie doskonale poznali umiejętność ukrywania swej aury, zresztą jak każdy z nas. Warto jednak pamiętać, że prócz czułych na moc, mamy sporo innych sprzymierzeńców. Jeden z nich przebywa w Krainie Cieni i podejrzewam, że w pewien sposób będzie ci bliski Jaino.
Stardust przerwał na chwilę, jednak pozostali wiedzieli, że nie skończył swojej myśli. Nie miał zamiaru sondować umysłów innych jak odebrali jego przemyślenia. Ostatecznie wszystko wyjdzie w dyskusji, podczas które pewnie nie raz i nie dwa będą się spierać. Najważniejsze by ostatecznie dojść do wspólnego stanowiska, na bazie kompromisów.
- Wracając do najważniejszej myśli. Miałem okazję szkolić się u boku mojego ojca Tala Vapora, jak i innej znamienitej mentorki Sary Terago. Oboje zgodnie uznawali, że formuła akademii jest dobra w przypadku gdy brakuje mistrzów do przekazywania wiedzy. Ponadto sprawdza się w najmłodszym okresie treningu. Z czasem ćwiczenia powinny przybierać indywidualną formę, której podstawą są relacje na linii mistrz-uczeń. Ponadto skupianie wielu mocowładnych, w jednym miejscu będzie ryzykowne, choć mobilna akademia w pewnym stopniu rozwiązuje ten problem. Niestety nie znam dobrze stopnia zorganizowania, może istnieje już jakaś placówka na krańcach Zewnętrznych Rubieży. Jestem ponadto zdania, że otwarte zaangażowanie się w bezpośredni konflikt z Imperium, z mieczami świetlnymi w dłoniach, nie przyniesie nam sukcesu. Dobra organizacja będzie stanowiła świetne podwaliny dla przyszłych działań, teraz jednak nie powinniśmy skupiać się na walce samej w sobie. - kontynuował Stardust, zmierzając do końca - Jeśli chodzi o dziedzictwo Zakonu jakie posiadam, które mogłoby nam pomóc, to mam holokron mego rodziciela, miecz świetlny Roberta Duine'a, wspomnienia Laertesa Basai oraz astrodroida R9 zwanego Hope, który posiada pełny dziennik pokładowy jednej z fregat typu Corona, którą dowodził Tal Vapor, do momentu jej zniszczenia w 59ABY. Wiem też gdzie przebywa Maril Verg'iss'tea członek Zakonu Jedi, choć zbliża się 90-lat, zachował jasność umysłu. Niestety gdy odbyłem z nim spotkanie, ze smutkiem wyrzekł, iż porzucił ścieżkę Mocy.
Choć materialny wkład jaki przedstawił wyglądał raczej mizernie, to przywołanie pewnych nazwisk, na pewno mogło przywołać falę ciepłych wspomnień u Jainy jak i Caleba, którzy znali Vapora, Terago, Duine'a czy Basai. Stardust przez moment wahał się czy opowiedzieć o swojej wizycie na Dantooine, gdzie znalazł dojście do dwóch podziemnych poziomów Enklawy Jedi, jednak ostatecznie z tego zrezygnował. Opowieść o wizji Mistrzyni Thane, nie była na razie niezbędnym wątkiem, choć zawierała w sobie jeden z celów jakie obrał Michael - Nowy Alderaan i odszukanie holokronu niejakiego Davida Turouga. Nie mniej, w tym momencie Bezimienny lekko pochylił czoło, co oznaczało podziękowanie za udzielenie mu głosu.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Tzim A'Utapau » 9 Sty 2017, o 22:02

Jon Antilles wystawił przed siebie rękę i kolejno odginał palce dłoni w brązowej rękawicy.
- Strzec pokoju. Chronić Republikę. Pomagać słabszym. Zachować równowagę w Mocy.
Gdy skończył wyliczenie, nachylił głowę, zatrzymawszy wzrok na podłodze. Podniósł spojrzenie dopiero po chwili, niepewnie, a pierś unosiła mu się pod szatą w rytm ciężkich, głębokich oddechów.
- Oto cel istnienia Jedi - dodał cicho.

***


Gdy słowa przebrzmiały i zostawiły po sobie jedynie pustkę, Jon zacisnął pięść i opuścił dłoń. Wystąpił do przodu krokiem pielgrzyma.
- Republika nie istnieje. Jak mamy ją chronić, skoro sama załamała się pod własnym ciężarem? To my byliśmy jedną z jej słabości. My doprowadziliśmy do jej upadku. My ją zawiedliśmy...
Spod kaptura wyraźnie zaznaczył się cienisty uśmiech.
- Pokój? - Jon wskazał palcem Jainę. - Nawet ona w niego nie wierzy. Być może pokój z Imperium nie jest możliwy. Ja sam w niego nie wierzę. Ale nie udawajmy, że kiedykolwiek go próbowaliśmy! Nasza droga, to droga zemsty, krew rodziców, prochy Republiki i skrywana uraza. Chcemy walczyć z wielkim potworem niczym bohaterowie i polec... bo wygrać nie możemy. Fen Daala nie jest Sithem, nie jest wrogiem takim, jak uczą holokrony. Czy mamy prawo do tej wojny? Czy mamy prawo podnosić rękę na władzę, która nastała bez udziału władców Mocy? Chronić, nie rządzić. Doradzać, nie rozkazywać. To ścieżka Jedi. Jeśli pójdziemy na wojnę, jeśli nawet rebelia wygra... Jedi będą przegrani. Zbudujemy nowy zakon na fundamentach Ciemnej Strony.
- Co więc powinniśmy zrobić? Pomagać słabszym? Strzec niewinnych? Zewnętrzną Rubieżą rządzą chciwi Huttowie. Niewolnicy przelewają się milionami na dzikich światach. Gubernatorowie uciskają całe cywilizacje. Być może tam jest nasze miejsce, nie na szczycie, a w brudnych kanałach, na wyzyskiwanych farmach i w dzielnicach miast, w których setki umierają z głodu. Wtedy jednak odwrócimy się od tych, którym dawniej przysięgaliśmy wierność i wolność. Ani Stara Republika, ani Imperium, ani Nowa Republika - nikt nie zdołał tak naprawdę chronić słabych.
Jon przycichł, pokręcił głową.
- Równowaga w Mocy - podsumował z ironią. - Jest nas jednak zbyt mało, by ją przywrócić. A każda droga na skróty wydaje się zła. Nie mamy czasu, by szkolić Jedi. Nie mamy sił, by jako Jedi walczyć z Imperium, a jeśli użyjemy do tego innych, jeśli staniemy na ich czele, zamienimy się w dyktatorów i nie będziemy się różnić od Sithów. Nie mamy nawet dość odwagi, by wyjść z ukrycia.
Jon wrócił na swoje miejsce.
- Jesteśmy w sercu Rebelii, która skąpie galaktykę we krwi - wyszeptał. - Słyszymy krzyk Ciemnej Strony, z którą powinniśmy walczyć. I jeszcze chcemy zbudować nowy zakon. To zbyt wiele naraz. Tych rzeczy nie da się pogodzić.
Jon znów zapatrzył się w martwy punkt.
- Imperium nie jest złe samo w sobie - powiedział wreszcie. - Przewodzą mu ludzie. Gdyby nas zaakceptowało, być może moglibyśmy je zmienić... od środka.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Caleb Quade » 10 Sty 2017, o 00:33

Quade przysłuchiwał się temu co mieli do powiedzenia inni. Każdy miał swoje racje, swoje doświadczenia, swoją ścieżkę. Czy uda im się osiągnąć kompromis, zdecydować to co jest najważniejsze, co powinni zrobić? Nie był tego pewien. Wiedział na pewno, że postanowienia zależeć będą od niego, Jona i Jainy. Mężczyzna nachmurzył się jeszcze bardziej ale postanowił się odnieść do tego co usłyszał. Spojrzał na Stardusta i przemówił:
- Nie sądzę, ażeby kryształy, o których wspomniałeś, te z Coruscant nadal istniały. Imperium zbombardowało Świątynie, nie został kamyk na kamieniu. Swoją drogą ułatwili nam, użytkownikom Mocy odrobinę egzystencję w okresie powojennym. Całe bazy danych Jedi zostały zniszczone, nam ułatwili ukrycie, sobie utrudnili poszukiwania. A co do Kashyyyk... tak się składa, że i ja przebywałem całkiem nie dawno na planecie-lesie. I w momencie gdy musiałem awaryjnie zeń się ewakuować spotkałem jednego obiecującego młodzieńca z potencjałem. Oraz kogoś kto również próbował zbiec z Kashyyyk, również czułego na Moc. Obaj nie żyją. Dom Wookiech skrywał więcej czułych niż myślisz, Michaelu.
Następnie przeniósł spojrzenie na Antillesa. Zgadzał się z nim w pewnych kwestiach, w innych miał odmienne zdanie:
- Są kwestie, w których zgadzam się z Tobą Jonie. Jest nas za mało by podjąć działania na kilku frontach. Szkolić? Mamy jednego potencjalnego ucznia, obecnego tutaj Zyma. Szukać innych? Nie wiem czy mamy na to środki. I nie zrozum mnie źle Jaino, ale nigdy nie spełniałem się w roli mentora dla przyszłych Jedi - co najwyżej jako fechmistrz. I to tyle jeśli chodzi o przekazywanie wiedzy innym pokoleniom. Zawsze bardziej byłem żołnierzem i oficerem floty niźli Mistrzem Jedi. Podczas ostatniej wojny między Imperium a Republiką tym się zajmowałem - dowodziłem na okrętach, walczyłem w bitwach naziemnych, pilotowałem myśliwce. Razem z Lisą byliśmy śmiercionośnym duetem. Zakon wysyłał nas tam gdzie mogliśmy zrobić najwięcej dobrego, czyniąc jednocześnie najwięcej złego. Zabijaliśmy. Zabijaliśmy często i gęsto ażeby inni mogli żyć. I tak też jest teraz. Odpowiedziałem na Twoje wezwanie Jaino - ale doskonale pamiętasz jak krwawy ślad ciągnie się za mną od Kashyyyk. I Ty to wiesz Jonie. Uważam, że jeśli mamy coś budować, niech w pierwszej kolejności będzie to Rebelia. A Imperium - jest złe. Gdyby nie było, nie spotykali byśmy się tu i teraz. Nie otaczali by nas zwykli ludzie, którzy chcą coś zmienić.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez David Turoug » 10 Sty 2017, o 01:56

Stardust wysłuchał z uwagą co ma do powiedzenia Antilles. On w odróżnieniu od niego, nie musiał przedstawiać się, ani eksponować swoich związków z Zakonem, który upadł w 27ABY. W Galaktyce słyszano różne plotki na jego temat, również na Kashyyyk, do uszu Michaela doszło kilka z nich. Zresztą istniało spore prawdopodobieństwo iż Jon jest po prostu legendą stworzoną ku pokrzepieniu serc tych, którzy marzyli o powrocie Jedi. Teraz Bezimienny naocznie mógł przekonać się, iż owy człowiek istnieje i ma się dobrze. Co więcej, bez zbędnego respektu odnosił się do Jainy, wręcz ignorując wcześniejszą wypowiedź Stardusta. Przedmówca nie był tym urażony, w końcu każdy miał swój pogląd na najbliższą przyszłość, jeżeli chodzi o organizację użytkowników mocy oraz ich stosunek wobec Imperium.
Syn Tala Vapora również połowicznie zgadzał się z tezami Antillesa. Przede wszystkim nie był zwolennikiem otwartego włączenia się do konfliktu i ruszenia z oręzem naprzeciw imperialnej machinie. Było ich zbyt mało. Musiał także przyznać rację, iż nie było możliwości skutecznego działania na wielu frontach, począwszy od walki z panującym w Galaktyce reżimem, przez szkolenie i organizowanie szeregów Jedi, po zwalczanie wszelkich przejawów Ciemnej Strony Mocy. Gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające należało zadać sobie pytanie, czy Moc sama w sobie miała jakiekolwiek strony? Jednak na te filozoficzne rozważania nie było obecnie czasu.
Bezimienny nie był jednak do końca przekonany, że Imperium nie jest złe. To co widział na Kashyyyku, a także zapisy z holokronu ojca oraz relacje ze światów uciśnionych przez tą władzę były jednoznaczne. Terror, strach i śmierć stała za wprowadzanie ładu i porządku na setkach tysięcy planet Galaktyki. Czy utworzenie kolejnej Republiki było rozwiązaniem? Stardust szczerze w to wątpił, raczej był zwolennikiem szerokiej autonomii systemów, które na lokalną skalę byłby połączone swego rodzaju uniami bądź federacjami. Nie był jednak politykiem i na pewno decydowanie o tym aspekcie nie leżało w jego gestii.
Po Antillesie głos zabrał Caleb. Starszy mężczyzna sprawiał wrażenie osoby, która chciałaby pokazać jakąś wyższość, szczególnie wobec Zyma i Stardusta. Może wynikało to z różnicy wieku, choć na pewno w ten sposób nie budowało się zaufania i autorytetu. Michael nie miał zamiaru wchodzić w polemikę dotyczącą potencjalnych Jedi znajdujących się na Kashyyyku, tym bardziej że kierując słowa do Jainy o przyjacielu, miał na myśli pewnego, znanego w całej Galaktyce Wookieego, a mówiąc o innych istotach czułych na moc miał na myśli ich ogół, a nie tych mających zamieszkiwać lesistą planetę. Ostatecznie rozmowę o nim postanowił przeprowadzić w cztery oczy z gospodarzem spotkania. Gdy Quade kierował następne słowa ku Jonowi, niespodziewany przybysz przeniósł swój wzrok ku milczącej Mai'fach, jednak kobieta nie wyglądała na osobę pragnącą zabrać głos w dyskusji. Być może czekała, aż wszyscy się wypowiedzą. Na sekundę spojrzał także ku Solo, ta mimo różnych opinii z uwagą wysłuchiwała pozostałych uczestników rady. Choć słowa Jona mogły zostać odebrane w formie zarzutu, Jaina bez problemów wytrzymała jego stalowe spojrzenie.
Zebrani mieli wiele wspólnych punktów zaczepienia, jednak istniało też kilka różnic. Spokojny Jon Antilles być może sugerował próbę dyplomatycznego rozwiązania sporu z Imperium, choć Stardust wątpił by Imperator zgodził się zalegalizować Moc i przestał zwalczać jakiekolwiek jej przejawy. Ponadto jeden z najbardziej poszukiwanych ludzi w Galaktyce, zadawał dużo pytań retorycznych, na które sam nie znał odpowiedzi. Przedstawił jedną ideę, by zaraz nakreślić przeciwstawną opcję. Kto wie, może sugerował tym samym, iż każdy powinien podążać swoją drogą i w jak największym stopniu użyć Mocy by pomóc najbardziej potrzebującym. Caleb jak sam wskazał, był wojownikiem, który w imperialnym rządzie widział zło, jakie należało zwalczyć i które było determinantem całego spotkania.
- Myślę, że w zbudowaniu Rebelii rolę większą od nas mają do odegrania ludzie, posiadający zaplecze, zarówno polityczne jak i finansowe. Owszem, świetnie gdy twarzą takich zrywów jest ktoś znany w galaktycznej skali. - mówiąc to Bezimienny skłonił się ku Jainie, a następnie Jonowi - Dzięki wam słabi i bezbronni mają nadzieję, że w ich obronie stanie ktoś mogący cokolwiek zmienić w ich ciężkim losie. Jednak bez odpowiedniego zaplecza i infrastruktury nie będziemy mogli osiągnąć większych sukcesów. Jeśli myślimy o wskrzeszeniu Zakonu, w jakiejkolwiek formie trzeba będzie rozpocząć szkolenie nowych adeptów, mimo małej liczby mentorów. Ponadto uważam, iż powinniśmy baczniej poszukać tych, którzy przetrwali kataklizm sprzed ponad 40 lat. Część jak Verg'iss'tea mogła porzucić ścieżkę mocy, jednak inni jak mój ojciec czy Sara Terago trwali dalej na straży Mocy, szkoląc nowe pokolenia Rycerzy Jedi. Oprócz tego warto przypomnieć sobie o dawnych placówkach Zakonu. Nie muszę mówić, iż należy to robić jak najostrożniej, gdyż Imperium dobrze wie, że właśnie w takich miejscach może nas zastać. Nim trafiłem tutaj, kilka dni temu udało mi się dostać do podziemnych poziomów Enklawy na Dantooine, których strzeże Duch Mistrzyni Thane. Wyższe kondygnacje są niestety zniszczone, a ruiny dodatkowo są chronione przez imperialnych agentów.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Tzim A'Utapau » 10 Sty 2017, o 22:05

Jon nagle poruszył się niespokojnie.
- Kryształy... - mruknął do Caleba jak echo, miękko jak drapieżny kot. Następnie zwrócił się całym ciałem w stronę Michaela. - Datakryształy z nową generacją; spisy rodzin, dzieci Mocy i ich lokacje. Taaak. Masz rację. Możesz mieć rację.
Jon mrugnął, wyrywając się z jakiegoś bolesnego wspomnienia, czy też siłą woli wyrywając z niego to, o czym chciał powiedzieć. Jak gdyby stoczył walkę, w której usta wygrały z rozsądkiem.
- Datakryształy, o których mówicie, przynajmniej część z nich, zostały zabrane... zostały skradzione ze Świątyni Jedi na Coruscant przed jej upadkiem. Zrobił to Jason Manten.
Antilles schował dłonie w rękawy, jak gdyby od samego dźwięku imienia znienawidzonego mistrza Jedi w sali miał zapanować chłód.
- Szukałem śladów po Mantenie i jego łupach bardzo, bardzo długo - wyznał Jon. - Znalazłem niewiele. Nie wiem, czy to dobra droga. Czy powinniśmy niczym sępy lub Jawowie na Tatooine przeszukiwać galaktykę, zbierać śmieci i żyć historią. To, co było, jest ważne. Lecz nie wystarczy, by odbudować Zakon. Stare, rozsypujące się okręty, antyczne świetlne miecze. Hologramy dawno nieżyjących mistrzów. Ja również szukałem tych, którzy służyli Zakonowi oraz tych, którzy mogliby mu służyć. Znalazłem szalonych starców, młodych wojowników na krawędzi Ciemnej Strony i błądzących w oparach nauk, których korzeni nie rozumieli. A każdy jeden niesie ze sobą zagrożenie...
Jon wskazał w stronę milczącego Zyma.
- Powiedz mi, Michaelu Starduście, synu Tala Vapora, jeśli nawet przyjmiemy adeptów, to CZEGO mamy ich nauczyć? Jakim wzorem dla nich jesteśmy? Budować Zakon w ten sposób... to podążyć ścieżką Luke'a Skywalkera. Powielić jego błędy. Co więcej, nawet nie wiemy, czy chcemy Zakon odbudować. Nie tak, Lady Solo? Nie chcesz prawdziwych Rycerzy Jedi. Chcesz armii.
Jon ani razu nie zwrócił się do Jainy jej imieniem i tytułem Jedi. I teraz również tego nie zrobił.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Probos Azad » 11 Sty 2017, o 00:01

Zym słuchał z uwagą. Pod maską jego oczy rozszerzały się w zdumieniu. Nie rozumiał wielu rzeczy, ale to co dostrzegał to... pycha. Każdy deklarował niewiedzę, mówił o niemocy, a jednak dyskutowali o Rebelii, Republice, Imperium i Zakonie w kategoriach sprawczości, tak jakby od decyzji tych kilku istot miały zależeć losy galaktyki. Czy wszyscy przeszkoleni wrażliwi na Moc byli tacy? To było mu obce. Przeczuwanie i widzenie poprzez Moc było dla Kel Dora talentem i przekleństwem, ale nigdy nie uznawał tego za cechę, która dawałaby mu większą sprawczość niźli Probosowi, Hesmit, Shigarowi czy pilotom eskadry. Każdy miał zestaw umiejętności charakterystyczny dla siebie samego. Dla zebranych Moc była czymś co wynosiło ich ponad innych, nawet wtedy gdy cała Galaktyka obróciła się przeciwko nim. Być może to była jedna z przyczyn upadku Pierwszej i Drugiej Republiki? Sprzeczność między organizacją polityczną zbudowaną na ideałach równości, a religijnym Zakonem złożonym z istot przekonanych o swojej niezwykłości i wyższości, który miał Republiki bronić.

Czy Baran Do też tacy byli? Zym poczuł ukłucie smutku na myśl o utraconych rodzicach i tożsamości. Nie wiedział prawie nic o swoim dziedzictwie, w momencie śmierci rodziców był zbyt młody by znać ich imiona, a co dopiero poznawać sekrety tradycji Kel Dorów. Miał nadzieję, że mędrcy z Dorin pomimo swojej wiedzy i umiejętności byli inni od jedi zebranych tutaj, że rozumieli swoje miejsce w galaktyce jako współistnienie z istotami nie panującymi nad Mocą, a nie wynoszenie się ponad innych.

Z rozmyślań wyrwał go Jon. Zym poczuł się wywołany do odpowiedzi, pomimo tego, że to nie on był adresatem pytania.
- Imperium nie ma takich wątpliwości.- powiedział cicho. Skupił swój wzrok na Jonie. - Mają na służbie osobników panujących nad Mocą. Spotkałem takiego na Cestusie... On nie był tylko posłusznym narzędziem władzy... Zadecydował o losie gubernatora i całej planety. Wzbudzał strach i starał się odebrać Probosowi i innym ich wolną wolę... Zdominować i poddać sobie. Jeżeli to nie jest coś czemu należy się przeciwstawić, to nie wiem co jest. - ostatnie zdanie Kel Dor wypowiedział z niespodziewaną, nawet dla siebie samego, stanowczością.

-[i] Nie znam odpowiedzi na podnoszone przez was kwestie. Większość rzeczy o których mówicie jest mi obca i upłynie wiele czasu nim coś z tego pojmę, o ile w ogóle. Nie wiem czy chciałbym wstąpić do nowego Zakonu i zostać wyszkolony na jedi, chociaż chciałbym poznać Moc. Zrozumieć co moje umiejętności właściwie znaczą. Nie wiem też czy chcę brać udział w świętej krucjacie przeciwko Imperium, chociaż widziałem co ich władza oznacza dla nas, mieszkańców Rubieży. Będę dalej walczył z Imperium, ale nie dlatego, że tak każe mi Moc i nie jako rycerz z legend. Będę walczył, bo tak każe mi sumienie i lojalność wobec moich przyjaciół i towarzyszy. Dlatego, że mamy nadzieję na lepszą galaktykę, nie tylko dla tych, którzy władają Mocą. Być może w takiej walce faktycznie nie ma dla was miejsca i lepiej żebyście skupili się na poszukiwaniu odpowiedzi na wasze pytania dotyczące kształu i dziedzictwa Zakonu, nauczania i Mocy?
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Tzim A'Utapau » 11 Sty 2017, o 00:57

- Wygląda więc na to...
Jon Antilles zamarł, zdjął kaptur i uśmiechnął się smutno. Twarz, którą ukazał, była twarzą młodego człowieka, z którego zeszło długie, całymi latami potęgowane napięcie; o oczach, do których wróciło życie i od których odstąpiło zmęczenie.
Twarz Jona Antillesa - sekret, z którego uczynił potężną broń - była zwykłą twarzą zwykłego człowieka.
- Wygląda więc na to - podjął łagodnie - że to my powinniśmy uczyć się od ciebie, Zymie z Rubieży. Bo masz więcej oleju w głowie niż wszyscy Jedi razem wzięci.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez David Turoug » 11 Sty 2017, o 02:11

Wyglądało na to, że dyskusja rozgorzała na dobre. Jedynie Jaina Solo i Mai'fach wydawały się jedynie obserwować i wyciągać wnioski z wszystkich wypowiedzi. Być może Solo specjalnie dawała szansę przedstawienia swoich idei i problemów innym uczestnikom spotkania, by potem sprawnie wszystko podsumować i zaproponować jakieś rozwiązanie.
W duchu Stardust uśmiechnął się, słysząc jak Antilles potwierdza informacje o zaginionych datakryształach. Zastanawiająca była jednak jego znajomość ówczesnych faktów oraz wskazanie konkretnej osoby, która stała za skradzeniem owych pamięci przenośnych. Co więcej mówiąc o Jasonie Mantenie, Jon jakby na ułamek sekundy skrzywił się, a może jego aura Mocy na moment dała znać, iż owy Jedi był jakąś skazą. Pytanie czy w obliczu upadku Zakonu, przywłaszczenie kryształów było kradzieżą czy może zabezpieczeniem przed szponami Imperium. Jeszcze ciekawszą zagadką, było pytanie gdzie te wszystkie nośniki i holokrony mogą przebywać? Choć obecnie najbardziej poszukiwany człowiek w Galaktyce sceptycznie podchodził do grzebania w przeszłości, Michael uważał, że nie należy porzucać drogi poszukiwań. Wszystko po to by móc doskonalić swoje umiejętności, a następnie przekazywać je kolejnym pokoleniom.
- Pytasz czego powinniśmy ich nauczać? Jeżeli jednak nie będziemy tego robić, ich potencjał może zostać przejęty przez Sithów bądź podobną grupę, służącą ciemnej stronie mocy. Nie musimy im kazać zostawać Jedi, mimo to możemy ich ukierunkować. Oczywiście daleki jestem od tezy, że mają stanowić zbrojne ramię. - odpowiedział spokojnie Antillesowi Stardust, kierując wzrok w jego kierunku - Holokron Tala Vapora przekazał mi jedno z ostatnich przesłań Skywalkera, by nie popełnić jego błędu i nie angażować się do otwartego i bezpośredniego konfliktu zbrojnego z kimkolwiek. Wracając do nauczania, sam również nie czuję się na siłach by zostać czyimś mentorem. Możemy przekazywać wiedzę, z zakresu czucia mocy i bardzo ważnej umiejętności w obecnych czasach, jaką jest skrywanie własnej aury. Nauczanie bardziej zaawansowanych technik wymaga czasu, którego nie mamy oraz cierpliwości...
Chwilę po Starduście głos zabrał najmłodszy z zebranych Zym. To co powiedział mogło zaskoczyć wszystkich. Kel Dor nie był obciążony przeszłością, mógł też nie rozumieć omawianych machinacji i być może dzięki temu, pozbawiony subiektywnych odczuć, powiedział to co czuł sercem. Szczerość i mądrość jego słów była niezwykła jak na jego wiek, a przede wszystkim jak na doświadczenia związane z Mocą. Ważkość słów była tak wielka, że sam Jon Antilles odkrył swą twarz, zwykle skrytą w cieniu kaptura. Michael przyznał, że mężczyzna musi być jego rówieśnikiem i zapewne nie ukończył jeszcze 30 standardowych lat. Pomimo znaczącego gestu ze strony tajemniczego Jedi i delikatnego rozprężenia, rada nie była zakończona. W zasadzie nic nie zostało ustalone, a większość czekała na głos Jainy, atakowanej od czasu do czasu licznymi pytaniami i zagwozdkami.
W owych pytaniach przodował Antilles, który według Stardusta balansował na krawędzi taktu. Z przewertowanych gigabajtów danych, Bezimienny dobrze wiedział, iż zwrot "Lady" nie jest formułą odnoszącą się do kobiety z Zakonu Jedi, a wręcz przeciwnie, do przedstawicielki Sithów. Choć Rada nie miała być kurtuazyjnym spotkaniem, a sam Michael nie tytułował Jainy per "mistrzyni", to wzajemne poszanowanie mogło stanowić klucz do porozumienia i wyciągnięcia konstruktywnych wniosków dotyczących najbliższej przyszłości.
- Jaino, czy mogłabyś odpowiedzieć na nasze pytania i zarazem przedstawić swoją wizję najbliższych miesięcy? Czego oczekujesz od nas? Czy rzeczywiście jak mówi Jon widzisz w nas i przyszłych Jedi głównie wojowników? - Stardust starał się w zwięzły sposób zebrać kilka najważniejszych niejasności, wiedział jednak, iż Solo może poczekać na kolejne wypowiedzi. Na parę ostatnich minut zamilkł Caleb Quade, który jako jedyny przewyższał swym wiekiem i stażem w Zakonie Skywalkera, organizatorkę specyficznej rady.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Mistrz Gry » 12 Sty 2017, o 22:16

Jaina nadal milczała spokojnie wysłuchując obelg pod swoim adresem wypowiadanych przez Jona Antillesa. Może i różnili się mocno w postrzeganiu mocy i przyszłości mocowładnych w galaktyce, ale czy wypowiedzi mężczyzny nie były prostą drogą do zagłady. Jaina nie zabrała głosu, zrobiła to Mai'fach. Cicha i spokojna na co dzień kobieta zawrzała gniewem słysząc słowa wypowiadane przez byłych jedi.
- Jestem Mai'fach, - przedstawiła się krótko, - uzdrowicielka, samouk. Jestem z Rebelią od jej początku. I nie wierzę w to co słyszę. Może i władasz mocą Jonie Antilles, ale jesteś zwykłym tchórzem. "Imperium nie jest złe" Powiedz to towarzyszom Zyma, powiedz to tym których składałam do kupy po torturach. Istotom, które już nigdy nie będą w stanie normalnie żyć. Cierpiały tylko dlatego, że pojawiły się w złym miejscu o złym czasie. Imperium w imię swej bezduszności dokonuje straszliwych zbrodni a naszym obowiązkiem jest im przeciwdziałać. Walczymy nie tylko za siebie, walczymy za tych którzy nie mogą zrobić tego sami. Naprawdę jesteś tak arogancki żeby uważać, że Rebelia potrzebuje Jedi? Ci ludzie poradzą sobie bez was. - Powiodła oskarżycielskim wzrokiem po stojących w kręgu postaciach. - Ilu rebeliantów jest wrażliwych na moc, promil? mniej? A mimo to walczą w imię wyższej sprawy. My mamy nie tylko możliwość im pomóc ale i obowiązek. Jakie znaczenie mają teraz filozoficzne rozwiązania?
Mai wyciągnęła dłoń w kierunku Caleba,
-Ty, wybiłeś niemal całą załogę imperialnej fregaty, ściągnąłeś imperium na pirackie stocznie. Twoje sumienie obciążają setki ofiar, jesteś wojownikiem który potrafi zabijać i dowodzić Walczyć za ideę i prowadzić do zwycięstwa.
Wyciągnięta dłoń Mai wycelowała w Zyma
- Jesteś pilotem, walczyłeś z imperium za swoich towarzyszy, za wolność od imperialnego wyzysku. Dzięki tobie i twoim towarzyszom Cestus może przez chwilę rozkoszować sie namiastką wolności. Co jednak będzie warte wasze poświęcenie jeżeli światów takich jak Cestus są setki tysięcy.
Ręka Mai'fach, wycelowała w Jona.
- A ty kim jesteś, jakie są twoje zasługi dla walki o wolność i sprawiedliwość? Co zrobiłeś dla Rebelii czy innych. Potrafisz tylko pluć jadem i wieszczyć upadek. Nawet on, - dłoń Mai'fach wskazała na Stardusta, zrobił więcej dla Rebelii niż ty.

- Dość. - Jaina, delikatnym gestem dłoni powstrzymała Mai, - nie jesteśmy tu po to żeby się spierać, jesteśmy tu po to by wypracować najlepszy kompromis. Masz rację w jednym Jonie. Imperium nie rządzi sith i śmierć imperatora nie rozwiąże naszych problemów. Naszym celem jest pozyskiwanie nowych uczniów i budowanie nowej nadziei dla nas i dla galaktyki. Spory które prowadzą donikąd są nam zbędne. Otwarta walka z Imperium jest samobójstwem, i nie nie potrzebuję wojowników. My potrzebujemy polityków, rekruterów, mediatorów i dyplomatów. Potrzebujemy wszechstronnie wyskolonych inteligentnych istot wierzących w nasz cel. On - wskazała na Zyma - jest naszą nadzieją. Przyszłością, to dla niego i jemu podobnych powinniśmy przechowywać swą wiedzę by móc ją później przekazać. Jak to zrobimy. nad tym właśnie radzimy. Kobieta zamilkła pozwalając zgromadzonym przyswoić sobie jej słowa.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Tzim A'Utapau » 13 Sty 2017, o 00:35

Jon spojrzał na Mai'fach tak, jak gdyby pojawiła się znikąd, jak gdyby widział ją pierwszy raz i dopiero teraz zdał sobie sprawę z jej obecności. Przekrzywił głowę niczym droid medyczny skanujący pacjenta, mrugnął, gdy zarzucono mu tchórzostwo, i tym drobnym znakiem widać było, że ten jeden zarzut naprawdę go dotknął.
Słysząc słowa uzdrowicielki nie zmienił wyrazu twarzy i nic nie odpowiedział. Zupełnie nic. Nie było to miejsce ani czas, by przerzucać się zasługami.
Skupił całą uwagę na mówiącej, poczuł ją synestetycznie i nadał barwy jej słowom. Mai'fach, posiadaczka pięknego imienia, silna Mocą i obdarowana rzadkim talentem Uzdrowiciela. Samouk. Żywy dowód na to, jak łatwo wypaczyć nauki Jedi i jak niebezpieczne jest to, dokąd zmierzają Dzieci Mocy. Jakże łatwo poddała się gniewowi.
"Używać Mocy". Mocy się nie używa, nawet Jensaraai to rozumieli. To ona używa ciebie. Jensaraai wierzyli w szarość, a Jon miał im wiele do zarzucenia. Nigdy jednak nie zamordowaliby piratów, by osiągnąć własny cel. Mai'fach była więc przy nich ciemniejszym odcieniem szarości.
Mai'fach słyszała słowa Jona, ale ich nie słuchała. Zrozumiała ich treść oraz kontekst, lecz nie cel. Co innego Jaina. Ta przynajmniej zachowała się godnie.
Jon więc milczał. I tylko się uśmiechał.
- Ciemna Strona nigdy nikogo naprawdę nie uleczy - powiedział w końcu na głos, choć trudno stwierdzić, czy były to słowa skierowane do Mai'fach, do Jainy, czy luźna myśl wyrwana z transu pokręconego strumienia świadomości Jona. - Nigdy. Nikogo.
- Jeśli to, co mówisz, jest prawdą - powiedział Jon do Jainy - jeśli Jedi mają wspierać twoją rebelię tak, jak wspierali Republikę; mądrą radą, uczciwą dyplomacją, potężnym słowem i obronnym mieczem, jest szansa. Jeśli jednak waszym celem jest napadanie na okręty piratów niczym watażkowie Rubieży, okradanie szumowin, mordowanie tych, którym odbieracie prawo do życia relatywnym systemem moralnym i ślepa walka z Imperium bez względu na środki i konsekwencje, to Moc was nie wesprze. Jeśli Jedi dołączą do walki i użyją Ciemnej Strony, bardziej bałbym się naszego zwycięstwa z Imperium, niż przegranej.
Jon spojrzał na Jainę smutno.
- Postawiliście... postawiliśmy pierwszy krok ku złemu. A miejsce, w którym się znajdujemy, jest tego pomnikiem i powinno stać się przestrogą. Dawna Rebelia to idea równości, to liderzy, którzy nigdy nie pozwoliliby na coś, co się dziś stało, to wreszcie legalna władza, spisane prawo. Dawna Rebelia to legenda. Chcecie stworzyć legendę? Nie idźcie na skróty.
- Jedi wsparli Republikę w Wojnach Klonów. Zakon Upadł. Jedi wsparli Nową Republikę w walce z Imperium. Zakon upadł.
Jon nie dodał, że w obu tych upadkach uczestniczyli na pierwszym planie Skywalkerowie, a teraz trzeci Skywalker prosił znów o to samo. W jego oczach Jaina i tak już wiele straciła. Nie miał zamiaru podburzać jej autorytetu. Miał zamiar zmusić ją do decyzji.
- Może pisane nam umierać i stale się odradzać jak mityczne feniksy... a może Galaktyka doszła wreszcie do momentu, w którym nas nie potrzebuje, po raz pierwszy od tysięcy lat i powinniśmy się wycofać. Tak myślałem, dopóki nie pojawiło się to echo Ciemnej Strony.
- Jeśli chcesz pomocy Jedi, Jaino Solo, zarazem masz zamiar stać na czele Rebelii, musisz oddać zakonowi jego autonomię. Możesz być mistrzynią zakonu albo dowódcą rebeliantów. Musisz się zgodzić, by Jedi funkcjonowali niezależnie od... tej Rebelii. Rycerze Jedi mają być rycerzami, a nie żołnierzami. - Jon po raz pierwszy zwrócił się do Jainy jej imieniem. - Nie będziesz kierować zakonem, jak długo twa ścieżka będzie ścieżką wojny, ponieważ taka droga zawiedzie nas w ciemność. Dyplomaci, mediatorzy i obrońcy. Jak powiedziałaś. Nauczymy Mocy tych, których zdołamy, damy im wolność wyboru. A kiedy to wszystko się skończy, osądzą nas Moc i historia. Wybierz.
Po długim wywodzie Jon Antilles znów zwrócił się do Zyma.
- Będę cię uczył Mocy, jeśli nadal tego pragniesz - powiedział nagle. - Ale tylko pod warunkiem, że użyjesz jej, by bronić innych. Nie zaś, by niszczyć i skutecznie zabijać. Co ty na to, nasza nowa nadziejo?
I mój Punkcie Przełomu, dodał w myślach.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez David Turoug » 13 Sty 2017, o 15:48

Wystąpienie Mai'fach było dosyć nieoczekiwane i burzliwe. Kobieta widocznie doszła do granicy cierpliwości, szczególnie jeżeli chodzi o poglądy prezentowane przez Jona, który w mniej lub bardziej bezpośredni sposób atakował Jaine i jej idee. Gdy palec uzdrowicielki wskazał Stardusta, mężczyzna praktycznie nie zareagował. Nie zgadzał się ze stwierdzeniem, że cokolwiek zrobił dla Rebelii. Gdyby tak było, nie nosiłby pseudonimu "Bezimienny" i nie wahałby się ruszyć ku Światom Jąra, w których nigdy nie był. Dopiero ostatnie tygodnie stał pod znakiem jego podróży szlakiem zaginionych Jedi.
Chwilę później sama Jaina postanowiła zakończyć nerwowe wyliczanie Mai'fach, zabierając głos. W głównej mierze stanowił on odpowiedź na zarzuty i wątpliwości Antillesa. Nie mniej udało się przyjąć obowiązujące ustalenia. Przede wszystkim należało podjąć szkolenie istot czułych na Moc. Ponadto Solo, przynajmniej na owej naradzie, oświadczyła, iż nie zależy jej na wojowaniu samym w sobie. Mową o politykach i dyplomatach, powtórzyła właściwie wcześniejsze słowa Michaela. Na końcu podkreśliła rolę Zyma, jaką miał odegrać w przyszłości. Stardust nie śmiał jednak ocenić, czy w młodym Kel Dorze było coś, co pozwoliłoby przechylić szalę zwycięstwa w stronę rebelii.
Kontr wypowiedź Jona ponownie była oparta na odniesieniach do przeszłości. Jedi ze stanowczością podkreślał zgubne skutki stąpania na granicy Ciemnej Strony Mocy. Bezimienny przez moment zastanawiał się, czego musiał doświadczyć mówca, że tak bardzo przestrzegał przed mrokiem. Aura Jainy Solo nie miała nic wspólnego przed niedawną emanacją zła, jaką odczuli wszyscy mocowładni. Czy mimo tego, najbardziej poszukiwany człowiek w Galaktyce, obawiał się córki Hana i Lei? Oboje posiadali bardzo silne osobowości, przez co tarcia między nimi były nieuniknione. Stardust uznał jednak, że spory często pomagają dostrzec szersze spektrum problemów, niż jednostajna, zgodna dyskusja.
Milcząca postawa Caleba Quade była zastanawiająca. W końcu jego doświadczenie mogłoby przynieść wiele korzyści dla organizacji przyszłego, Nowego Zakonu Jedi. Jednakże firrerreanin przyjął pozę milczenia, jakby odpowiedni moment na zabranie przez niego głosu jeszcze nie nadszedł. Gdzie w tym wszystkim znajdował się Bezimienny? Być może w jego wypadku Moc nietrafnie skierowała go na pokład "Ducha". Gdyby statek Ithorianina był sprawny, właśnie dolatywałby do Nowego Alderaanu. Skoro jednak był już na Lucrehulku, przed jego opuszczeniem, miał nadzieję porozmawiać na osobności z Jainą. W końcu mógłby przekazać jej wiadomość od wspólnego znajomego z Kashyyyk. Na chwilę obecną przysłuchiwał się wymianie zdań między Antillesem a Solo oraz propozycją dla Zyma od Jona, by ten został jego uczniem.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Pierwsza Rada Jedi

Postprzez Caleb Quade » 13 Sty 2017, o 19:47

Im dalej w las tym ciemniej, zdawać by się mogło. Tak właśnie z grubsza wyglądała pierwsza Rada Jedi. Jon przekonywał do swoich racji widząc tylko zagrożenia płynące z zaangażowania czułych na Moc w konflikt zbrojny. Przytyki i słowne zaczepki których Jon nie szczędził, zdawały się spływać po Jainie. Jej spokoju nic nie mogło zmącić. Najbardziej milcząca do tej pory osoba przebywająca w sali postanowiła zabrać głos. Mai'fach włączyła się do dyskusji z impetem sztormu. Jej słowa niesione przez Moc emanowały pasją i wiarą w słuszność sprawy. Oto stała przed nimi prawdziwa Rebeliantka, z krwi i kości. Wierzyła w słuszność sprawy, oddała się jej całkowicie. Jej słowa spadły na Jona, jednakże ciężko było stwierdzić czy mężczyznę równie mocno wierzącego we własne przekonania przemowa ta zrobiła jakiekolwiek wrażenie. Antilles do mistrzostwa opanował maskowanie uczuć. Caleb również został wspomniany.
- Jestem kim jestem - mruknął tylko. Wiedział, że jego aura była nieklarowna. Daleko mu było do ideału Jedi, ale też nigdy nie zapuścił się niebezpiecznie blisko Ciemnej Strony. Owszem, używał jej przymiotów do osiągnięcia pożądanych rezultatów, ale panował nad tym. Tyrrada Mai'fach trwała by nadal gdyby nie przerwała jej Jaina. Rzeczowo wyznaczyła istotne dla niej sprawy. Caleb zmrużył oczy, jednak nie oponował. Wiedział, że to Jon odpowie pierwszy. I tak też było. Z niezmąconą wiarą parł naprzód, starając się przeforsować swoje postulaty. Tak jak i wcześniej Caleb zgodził się po części z tajemniczym mężczyzną, w innych aspektach miał odmienne zdanie.
- Jon, Rebelia, którą wspominasz nie była wcale tak bez skazy jak uważasz. Robiliśmy różnie rzeczy, czasami dobre, czasami złe. Zawsze w jednym celu - dla większego dobra - wtrącił. Nie miał pojęcia jak wiekowy jest Antilles, nie wiedział czy swoją wiedzę czerpie z opowieści, czy był naocznym obserwatorem. Caleb zaś widział i przeżywał pierwszą walkę o wolną galaktykę. Brał w niej czynny udział. I był pewien tego co przed chwilą powiedział. Wojen nie dało wygrać się bez brudzenia sobie rąk. Caleb zamilkł i trawił kolejne słowa Jona. Nawoływał on ażeby Jaina wybrała - przywodzić Rebelii lub Zakonowi. Jej odpowiedź mogła być kluczowa. Rzucił przeciągłe spojrzenie na wciąż delikatnie uśmiechniętą Solo i chwilowo nie oponował. Osobiście wiedział, że nie chce angażować się w nauczanie. Jego życie było walką - i jedynie tego mógł uczyć. On sam, zbyt blisko balansował na pograniczu Jasności i Ciemności ażeby przekazywać dalej wiedzę o Mocy. Czuł, że więcej ma do zaoferowania Rebelii samej w sobie niźli Zakonowi Jedi.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Następna

Wróć do Lucrehulk "Duch"

cron