Początkowa cisza w eterze była niepokojąca, ale koniec końców wszystko dobrze się skończyło i wydano im zgodę na lądowanie. Cassian wolał nie myśleć co by się stało gdyby uznano, że nie są tu z polecenia Reismana. Na szczęście wydano im zgodę na lądowanie i mógł poprowadzić swój statek do wskazanego hangaru. Podróż zakończyła się szybko, bez komplikacji i sukcesem. Gdy więc YT-2400 dotknął stabilnego podłoża Lucrehulka, Cass odetchnął z ulgą. Po całej zawierusze z Hypori, Imperium i zdobywaniem kodów, to wszystko wydawało się nierealne.
- Oho... Widzę, że i tutaj wszyscy się doskonale znają. - Mruknął do siebie chłopak. Było to troszeczkę irytujące, gdy każdy z każdym się znał, a on sam był jakby na doczepkę. Mimo wszystko młody polubił Gyara. Co prawda sprawiał wrażenie typowego, imperialnego żołnierza, ale w końcu ktoś go docenił. Zero wymówek, zero gadania o jakiś ideologicznych pobudkach. Zwykła, solidna pochwała. Czy do tej pory coś takiego usłyszał? Może i ktoś coś mruknął lub warknął pod nosem, ale zrobiło mu się jakoś lepiej na duszy, gdy ktoś obcy go pochwalił. - Z kantyny chętnie skorzystam. Po porządnym śnie porządne... Śniadanie? Albo obiad. A co do statku, to nie wydaje mi się żeby potrzebował przeglądu. Na ostatnim postoju wszystko było w porządku i sprawnie działało, a po drodze nie mieliśmy żadnych problemów. Poza tym mój astromech zrobił się ostatnio strasznie "wojowniczy" i nie wiem czy zniósłby wizytę kolejnych obcych na pokładzie... Jeżeli jednak znajdzie się osoba, która będzie chciała zaryzykować spotkanie z tym obwodem nerwów, to śmiało, zapraszam...
Cassian Crayar przenosi się do: Lucrehulk - Kantyna okrętowa