Content

Lucrehulk "Duch"

[LH Duch] - Nieproszeni goście

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Kittani Levfith » 5 Kwi 2017, o 18:50

- Jeszcze mi nic nie zaproponował. Właściwie to wydawał się być zaskoczony faktem, że szukam tutaj miejsca dla siebie. Mieliśmy dokończyć naszą rozmowę i pewnie chodzi o moją funkcję tutaj, ale... teraz bardziej zaintrygowała mnie inna postać na tym statku. - Kittani wstała z łóżka Fenna. Poprawiła całe swoje ubranie jak i nawet włosy, najwyraźniej szykując się do wyjścia.
- Musisz tutaj jeszcze trochę poleżeć. Powiedz mi, jak mam ją odnaleźć. Chętnie z nią porozmawiam.

Odnalezienie zagadkowej kobiety okazało się być łatwiejsze, niż Levfith mogłaby przypuszczać. Z reakcji zarówno Borska jak i pozostałych osób obecnych na statku jasno wynikało, że Jaina jest jedną z najważniejszych osobistości w szeregach Rebelii, a może i nawet najważniejszą. Z tego też powodu każdy zapytany o wskazówki dotyczące poruszania się po statku w celu odnalezienia przywódczyni bez problemów potrafił jej wskazać właściwą drogę, która okazała się być trochę długa i prowadziła przez wiele pomieszczeń. Bardziej jednak dręczyły ją ciekawskie spojrzenia mechaników, strażników, pilotów czy też nawet piszczących droidów, które zdawały się być najbardziej zaintrygowane nowym człowiekiem na statku. Z pewnością nie były to nieprzychylne i złowrogie spojrzenia, jednak Kittani czuła się speszona czując na sobie tak wiele spojrzeń. Czy to dlatego że jest nowa, czy wręcz przeciwnie - wszyscy już wiedzą, że jest tą Kittani? Ostatecznie jednak dotarła do miejsca, gdzie powinna się znajdować Jaina. Po krótkiej weryfikacji tożsamości strażnicy pozwolili jej wejść do środka pomieszczenia, w którym znajdowała się kobieta.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 6 Kwi 2017, o 22:55

Gweek
Gamorreańscy wojownicy rzucili się na ratunek duszonemu kompanowi. Rozkaz Gweeka wypełniając przy tym co do joty. Ze wzniesionymi toprami rzucili się przez sterty śmieci rozrzucając je na bogi i rozbryzgując nogami śmierdzącą ciecz. Macka została odrąbana po kilku ciosach co została skwitowane okrzykiem ulgi ze strony Thurga i czymś na kształt pisku ze strony Dianogi.
Ta zresztą - w ramach kontraataku - wyrzuciła spod śmieci kolejne macki i zaczęła nimi wściekle młócić niczym biczami. Ciosy jakie zadawała sprawiły, że grupa gamorrean rozbiegła się porzucając broń w śmieciach i osłaniając głowy rękoma; świszczące ciosy zostawiały na ich ciałach szkarłatne pręgi a Thurg, który przed chwilą był duszony teraz dorobił się na twarzy pokaźnej pręgi.
Gweek i "jego skrzydło" miało tym samym otwartą drogę do pękatego cielaska Dianogi, które było teraz doskonale widoczne.

Kittani
Brunetka stwierdziła, że Jaina musi być tym typem osoby, która musi pozostawać w ciągłym ruchu. Gdy odnalazła tajemniczą kobietę na mostku ta od razu zaproponowała jej wspólny spacer - zmęczone ciało Kittani burzyło się na ten pomysł, jednak coś sprawiało, że ciężko było odmówić. I nie chodziło tutaj tylko o szacunek względem wieku.
Jaina chodziła szybko tak, że nawet dużo młodsza od niej Kittani miała problem z nadążeniem za nią. Jednak rozmowa, w jaką obie się wdały, była na tyle zajmująca, że brunetka szybko zapomniała o zmęczeniu.
Jaina czytała z niej jak z otwartej księgi. Kittani nie musiała za wiele mówić; jej rozmówczyni wyłapywała prawdziwy sens wypowiedzi zaledwie po kilku słowach bądź nie pełnych zdaniach. Czasem wystarczyło zwykłe "hmmmm", będące zwykle oznaką zastanawiania się, by Jaina znała już odpowiedź.
Kittani z kolei miała kompletny problem z jakimkolwiek wyczuciem emocji bądź intencji u Jainy. Nie wyczuwała w niej ani wrogości i nieufności, ani też przesadnego entuzjazmu. Był tylko spokój, który kojarzył się jej z szarością.
- Wiem już wszystko co chciałam. A nawet więcej - powiedziała Jaina zatrzymując się po raz pierwszy - Bothanin opowiadał o Tobie i twojej osobowości. Nie pomylił się co do Ciebie. Masz osobowość lidera. To wielki dar, ale też i duża odpowiedzialność. Już się o tym przekonałaś... Niestety nie był to ostatni raz. Ślad Twojego życia będzie znaczony ciężkimi wyborami. I czekają Cię one szybciej niż myślisz. Nie martw się jednak na zapas. Nie czas teraz na to. Odpocznij i zastanów się. Nabierz dystansu. Opłacz stratę... Dla większości Twoich kompanów mamy już zajęcie, albo niebawem będziemy mieć. Ty do tej pory stanowiłaś dla mnie zagadkę. Z Tobą miałam problem, bowiem Fenn i Borsk z pewnością będą mieli wobec Ciebie dalsze plany... Nie wiem czy powinnam się teraz pchać pomiędzy Was. Póki co jednak - póki Fenna nie ma, a Bothanin jest przykuty do łóżka udasz się do Probosa Azada. Poszukuje on uzdolnionych pilotów a Ty mieścisz się w tej kategorii. Poza tym... Lubisz to suko. Taki tam... młodzieżowy tekst.
- A... I nie wiem czy Telemachus przekazał już moją prośbę temu gamorreaninowi. Przyda mu się trochę szkolenia u mnie.

IG87F
Droidy drgnęły a zaraz potem zamarły w bezruchu. Komunikowały się, IG wykrywał transmisje a w strumieniu przesyłanych wiadomości pojawiły się takie stwierdzenia jak: "szaleniec", "on go rozbierze na śrubki", "ma przepalone obwody". Cześć droidów podchodziła jednak do słów IG87F bardziej pozytywnie. "Uratuje nas", "Wybawca", "Pogromca Robala".
W końcu astromech, który przywitał IG, zapiszczał cienko:
- Uważaj. Uważaj. Nie daj się podejść. On ma skrzydła. Atakuje z góry. Zakłada ogranicznik, a potem wyciąga co chce i zostawia Cię. To prawdziwy potwór.
W tym momencie komunikator IG odezwał się. Był to Garll, który go wzywał:
- IG87F, gdzie jesteś? Technik mówi, że gdzieś poszedłeś. Mam gotowe stanowisko dla Ciebie i zabieramy się za robotę. R4B3 się też o Ciebie pyta.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 7 Kwi 2017, o 10:41

Droid-Zabójca czekał na reakcję swych śmiałych słów. I doczekał się jej, wykrył transmisję a na jej częstotliwości występowały słowa, które odnosiły się z całą pewnością do Niego. Część była negatywnie nastawiona, a druga za to pozytywnie... Szczerze mówiąc, ten cały "Robal" musiał odwalić naprawdę poważne rzeczy, skoro tak bardzo się go boją. Szczególnie mają porównanie, że ten strach jest podobny do tego, który technik czuje wobec Niego.
Wtedy nadeszły kolejne słowa, a konkretnie ostrzeżenie astromecha... Opinia IG na temat tego kogoś w tym momencie stała się jeszcze groźna, choć na razie raczej nikt nie pozwoli mu na prowadzenie krucjaty przeciw Niemu. W tym momencie miał się odezwać, ale zamiast tego zrobił to komunikator, a konkretnie Garll.
- Jestem zajęty... Jak dużo masz części zamiennych dla droidów? Nieważne jakich. - odezwał się na razie przerywając rozmowę z robotami, przy okazji zadając dość ważne obecnie dla Niego pytanie. Bo może jakoś pomoże tym poszkodowanym maszynom.
- To jeden z worów mięcha. Mój prywatny mechanik. - zaczął wyjaśniać reszcie, co zaszło, oczywiście uprzednio wyłączając komunikator.. - Nic wam nie zrobi, boi się mnie jak Wy tego "Robala". A do tego mógłby was poskładać do kupy i może znalazło, by się lepsze schronienie dla Was. - dodał wyprowadzając swoją propozycję i czekając na reakcję.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Kittani Levfith » 8 Kwi 2017, o 22:25

Jaina była niesamowita. Kittani odnosiła wrażenie, że jest trochę ,,nie z tego świata" - i w pewnym sensie się nie pomyliła. Ciężko było jej przywyknąć do tego, że kobieta czyta ją niczym otwartą księgę podczas gdy ona sama nie mogła się o niej niczego dowiedzieć. Brak podstawowych informacji i ukrywanie się zazwyczaj denerwowały brunetkę, jednak w tym przypadku Levfith nie uniosła się gniewem. Odczuwała, że spokojna aura starszej kobiety mimowolnie udziela się i jej samej. Zapomniała już, jak to jest posiadać wewnętrzny spokój. Może czas, aby wreszcie nieco zwolniła? Czekała ją rozmowa z Jainą, Telemachusem, Fennem a gdzieś po drodze wyklarowała się możliwa do objęcia funkcja i związane z nią szkolenia. Brunetka zwyczajnie nie miała czasu na to, aby stać w miejscu.
- Gweek jest wyjątkowy, wiedziałam to od samego początku. ,,Fart" nigdy go nie opuszczał. - uśmiechnęła się na wieść o tym, że jej podejrzenia okazały się być słuszne. -Jaino, muszę Cię jeszcze o coś zapytać... Wierzę, że wskażesz mi właściwą drogę. - Kittani zaczęła nieco zmartwionym tonem, tym samym niejako pytając się o zgodę na dalszą rozmowę. Kobieta delikatnie kiwnęła głową i spojrzała na nią z uwagą. - Zapewne widziałaś ostatnią wiadomość z Courscant. Wiem, że to podstęp i próba zwabienia mnie przez Reese któremu wiecznie uciekam ale nie wybaczę sobie, jeśli komuś stanie się krzywda. Jestem rozdarta pomiędzy tym co czuję a tym, co podpowiada mi rozsądek...
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 8 Kwi 2017, o 23:37

Kittani
- Widziałam tą wiadomość. - Jaina westchła. - To dlatego chciałam z Tobą porozmawiać tak naprawdę. Chciałam poznać odpowiedź na pytanie, które sama sobie zadałam: co będziesz chciała zrobić? I tak naprawdę nie wiem. Widzę teraz, że nie da się odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Twoje czyny i osiągnięcia stawiają Ci pomiędzy Jasną i Ciemną stroną mocy. Twoje życie i poświęcenie wskazuje na to, że jesteś dobrą istotą. Jednak Twoje relacje z rodziną rzucają się na to cieniem. To sprawia, że jednocześnie czujesz, że powinnaś coś zrobić - wszak to Twoja rodzina, jednocześnie dużo bardziej jesteś przywiązana do Gwreka ot choćby. Gdyby to jego życiu zagrażało niebezpieczeństwo nie miałabyś takich wątpliwości prawda?
- Ta decyzja zmieni Cię i wpłynie na życie wielu osób. Niestety. Liderom przychodzi płacić wysoką cenę...
- Jedyne co mogę Ci poradzić to nie spieszyć się z decyzją. Przemyśl wszystko dobrze. Zbierz informacje. A potem... Potem nie oglądaj się za siebie.
- Jak człowiek powiedziałabym: leć, ratuj rodzinę. Jako polityk i lider rebeli: nie możemy poświęcać naszych zasobów dla tego zadania.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Kittani Levfith » 9 Kwi 2017, o 13:08

Sytuacja z Felucią była niejasna i pełna wątpliwości, budziła wręcz skrajne emocje. Kittani liczyła po części na to, że Jaina pomoże jej obrać odpowiednią postawę względem tych wydarzeń. Wydawała się być kobietą inteligentną a przede wszystkim bogatą w doświadczenia, którą otaczała aura spokoju i rozwagi. Najwidoczniej nawet i dla samej Jainy byłaby to ciężka decyzja do podjęcia. Pomimo wszystko brunetka z pełnym szacunkiem podziękowała jej za podzielenie się z nią swoimi przemyśleniami. Uważając rozmowę za zakończoną oraz nie chcąc niepotrzebnie zajmować jej czasu pożegnała się i ruszyła dalej przed siebie, rozmyślając po drodze o wszystkim, co ją dotychczas spotkało na Duchu.

Ciężko stwierdzić, jaki Kittani miała stosunek do Jedi oraz Mocy. Od dłuższego czasu był to raczej temat niespotykany na co dzień, opieczętowany mianem legend i plotek niewiadomego pochodzenia który był jej niemalże obcy. Z tego też powodu większość istot zwyczajnie w to nie wierzyła i rzucała pogardliwe spojrzenie na jakiejkolwiek wspomnienie owego tematu - niemalże wkładano je pomiędzy bajki dla dzieci. Na samym Courscant próżno szukać jakichkolwiek wzmianek o Mistrzach czy adeptach mocy. Imperium skutecznie maskowało wszelkie informacje podawane do publicznej informacji na ten temat. W innych stacjach kosmicznych fanatycy z całej galaktyki szeptaku coś po kątach, jednak nikt nie był w stanie zweryfikować ich słów i uznawano ich za szaleńców. Najprościej było więc przyjąć postawę, że Jedi zwyczajnie nie istnieją. Kittani nigdy nie widziała żadnego na własne oczy, a tajemnicza postać z dzieciństwa była jedynie mglistym wspomnieniem. Odruchowo przejechała dłonią po szyi upewniając się, że Kessum nadal jest na swoim miejscu. Teraz, będąc na Duchu i odbywając rozmowę z Jainą zwątpiła w to, w co zwykła wierzyć większość swojego życia. Czy ona sama faktycznie stała pomiędzy Jasną a Ciemną stroną Mocy?

Natłok myśli zaczął ją męczyć i zatrzymał w połowie drogi. Postanowiła zamiast wizyty w hangarze poświęcić najbliższy czas sobie - umyć się, najeść, przebrać, uporządkować swoje rzeczy ze Skyrunnera, być może odnaleźć współtowarzyszy i dowiedzieć się, jakie otrzymali zadania i przekazać knurowi wiadomość. To pozwoliło jej się na chwilę oderwać od decyzji, które musiała podjąć w najbliższym czasie i pozwoliło na chwilę odpoczynku. Ostatecznie nie znalazła ani Gweeka, ani IG. Spotkani technicy na samą wzmiankę o droidzie niemalże uciekali mówiąc, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Sam Garll niecierpliwie wyczekiwał pojawienia się ich współtowarzysza, nie potrafiąc wskazać jego położenia. Gweek przepadł w niejasnych okolicznościach po rozmowie z Telemachusem. Nie pozostało jej nic innego, jak poznać Probosa Azada.

Kittani udaje się w stronę hangarów.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 10 Kwi 2017, o 10:27

Garll wszedł niepewnie do pomieszczenia, ostrożnie stawiając kroki, bowiem wszelkiego rodzaju ostrych kawałków złomu było w tym miejscu aż za dużo. IG87F mógł ignorować te elementy, ale cielista powłoka sullustianina nie była już tak wytrzymała.
Garll rozejrzał się po pomieszczeniu mamrocąc do siebie najgorsze przezwiska jakie tylko podsuwała mu wyobraźnia. Pamięć IG87F nie posiadała tak bogatych zasobów "nieodpowiednich słów". Chwilę to trwał, gdyż mechanik ze Skyrunnera przy każdym droidzie zatrzymywał się na chwilę; przy każdym też potrząsał głową. Był zdegustowany.
- I Czego Ty IG ode mnie oczekujesz? - powiedział Garll gdy zakończył obchód. - Tutaj mamy roboty tyle, że szkoda gadać. Nie wiem, nawet czy będę wstanie pomóc im wszystkim. Wymagają solidnych przeglądów, zaawansowanej diagnostyki, podzespoły nowe by musiały być, płyny eksploatacyjne. IG. Wszystko... Na Skyrunnerze nie mam tego za wiele. Ciebie poskładam do kupy i R4B3 może, ale to co jest tutaj? Będzie ciężko. Bardzo ciężko. To jest roboty na długie miesiące, a sam nie dam rady. Potrzebowałbym środków, części... A przecież Skyrunnera mam do wyremontowania. I jak znam, życie to zostanę z tym wszystkim sam. Nie mówię nie IG. Tylko widzisz bez Cada to to wszystko będzie... trudniejsze.
Sullustanian rozejrzał się raz jeszcze po otoczeniu. Zapadła przedłużająca się niezręczna cisza. W końcu Garll westchnął...
- Dobra. Bierzmy się za to... Co mi tam.
IG piszesz. Mozesz pokierowac teraz trochę grą. Możesz pokierować garllem.Naprawa Rabego, statku twój upgrade i naprawa droidów... wszystko to możesz poruszyć. pamietaj jedank że nie masz nieskończonych zasobów czasu i materiału (zwłaszcza w stosunku do droidów) na pierwszy ogień naprawicie może dwa, najmniej uszkodzone, ale reszta będzie musiała poczekać. Technicy rebelianccy nie będą czepiać, a jeden - ten który robił Ci przegląd - nawet pomoże. Dodatkowo dwóch niewolników z Gamorry też może pomóc trochę. w razie pytań PW. Post nie musi być na jutro, if you know what I mean
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 10 Kwi 2017, o 19:47

- Garll... Błagam. - zaczął droid-zabójca, prawdopodobnie pierwszy raz w swej egzystencji prosząc o coś. - Jeśli ktoś ma coś zrobić to tylko Ty... Spójrz co z nimi zrobił ten Robal. Nie mam zamiaru biernie obserwować, by ktoś tak traktował inne droidy. A szczególnie inny wór mięcha. - dodał a podczas tych słów Jego szkarłatne receptory zabłysły nieco bardziej. Po tych słowach wlepił swój największy sensor w sullustianina, oczekując odpowiedzi a szczególnie "Tak".

Wspomniany technik westchnął, by po chwili przekląć siarczyście i zerknął na obraz nędzy i rozpaczy, którym były te droidy... Przez kilka sekund je obserwował i co jakiś czas rzucał pod nosem tekstami, przez co biblioteka "nieodpowiednich słów" stale się powiększała.
- Pewnie tego pożałuję... Ale co mi tam... Niech ci będzie IG. - westchnął i wlepił swój wzrok w droida-zabójcę stojącego tuż obok. - To chodź, pójdziemy po narzędzia... Dużo narzędzi... - mruknął, jednak został zatrzymany przez chwytak 87F. Zerknął na niego pytająco, wyraźnie nie rozumiejąc jego intencji.

- Chodźcie za nami! - machnął do swych mechanicznych pobratymców zabójca i ruszył wraz z skołowanym Garrlem, który po kilku sekundach załapał co się tak właściwie dzieje, mimo wszystko podreptał za swym mechanicznym towarzyszem. A co do reszty maszyn... Po wymienieniu się uwagami w swym strumieniu przesyłanych wiadomości, a następnie ruszyły... Część optymistycznie nastawiona do "wybawcy", a druga uważając to za samobójstwo, bo na pewno czeka na nich robal.
--------------------------------------------------
Miejsce przed Skyrunnerem i w samym jego wnętrzu zamieniło się właśnie w istny warsztat, podobny do tych które można spotkać w Mos Espie... Niemal armia droidów na zewnątrz i najróżniejsze dźwięki dobiegające z wnętrza. Obecnie do tych dźwięków należało tylko i wyłącznie przygotowanie narzędzi. Sam IG za to był zajęty kompletowaniem zespołu technicznego, a ten stosunkowo szybko znalazł. Dobrowolnie zgłosiło się dwóch niewolników z Gamorry, ta dwójka i tak nie miała nic lepszego do roboty, a sami jak twierdzili mieli pojęcie w zakresie droidów... Trzecia i ostatnia persona, była chętna do pomocy ale zwyczajnie bała się IG, był to rebeliancki technik, który starał się przeprowadzić diagnostykę, bezskutecznie jednak ostatecznie ruszył pomóc. Tak też skompletowana drużyna była gotowa do pracy.
--------------------------------------------------
- Zacznijmy od tych dwóch R5. - zaproponował IG zapraszając wspomniane astromechy ruchem ręki, Garrl westchnął zerkając chwilę na części do R4B3, jednak nie miał siły dyskutować. Wiedział, że to nie ma sensu. Zresztą to były najłatwiejsze roboty do naprawy z tamtej góry szrotu, powinno zostać co nieco na inne, ważniejsze zdaniem Garrla sprawy.
Dlatego nie dyskutując drużyna techników wzięła się do pracy, IG podawał narzędzia a reszta trudziła się przy maszynach. Nie trwało to specjalnie długo, w końcu pracowało przy tym pięć ludzi, a droidy te nie były specjalnie zaawansowane w naprawie. W efekcie do grona sprawnych droidów dołączyły dwie R5, których euforia z powodu sprawności była... Ogromna.
--------------------------------------------------
Na kolejny rzut poszedł zasłużony R4B3, pierwszy droidzi towarzysz IG-87F dlatego chciał, by został naprawiony jak najszybciej. Prędkość prac była podobna, głównie ze względu na to, że części do tego droida były przygotowane, więc Garrlowi wraz ze swym zespołem szło nad wyraz sprawnie, dzięki czemu po pewnym czasie było słychać:
- Oh! Ja znowu żyję! IG Wspaniały, czy to pańska zasługa? - nie było zaskoczeniem, że R4B3 stwierdził, że to dzięki IG jest znowu działający, rebeliancki technik otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak Garrl machnął ręką. Uświadomił go tym, że nie ma sensu dyskutowanie o tym.
--------------------------------------------------
Na kolejny ogień... Poszedł sam IG... Jednocześnie z okrętem. Mechanicy skupili się na droidzie zabójcy, a astromechy w podzięce po otrzymaniu instrukcji, zaczęły zaczynać przeprowadzanie niezbędnych napraw na okręcie. Nikt się nie łudził, że dwóm R5 się uda, jednak do IG nie trzeba było wielu środków.
Początkowo Garrl chciał opróżnić nieco pamięć IG, jednak porzucił ten pomysł, po stwierdzeniu "Źle to się może dla Ciebie skończyć". Dostał także zaktualizowaną bazę danych i poszerzoną, jednak z powodu braku zdecydowania wciśnięto w jego pamięć to co się zmieściło. Naprawiono także generator osłon, który przywędrował z nim aż z Tatooine, teraz był sprawny i był w stanie chronić w jakikolwiek sposób. Ostatnią rzeczą była kąpiel olejowa i praktycznie była to najkrótsza część operacji naprawczych...
Po zajęciu się sobą, IG wprowadził resztę droidów do środka mówiąc im, że robal ich tu nie znajdzie, a nawet jeśli to zrobi to będzie martwy. Przy okazji dodał, że niech tu będą do czasu ich naprawienia. Po długim czasie wrócił cały zespół techników.
- Zrobiliśmy co się da... - westchnął zmęczony Garrl siadając ciężko na krześle i biorąc głęboki łyk wody. Obecnie panowała cisza na statku...
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 10 Kwi 2017, o 20:27

Połowa gamorreańskiej ekipy została rozbita, natomiast druga część ujrzała swą szansę na wbicie się w śliskie, lśniące cielsko Dianogi. Odklejające się od odnóż, organiczne odłamki oślepiały zaskoczonych łowców. Gęsta breja rozrzucana dookoła, plugawiła swoją siłą i smrodkiem ciała napastników. Biczowanie ramion skutecznie oddaliło bezpośrednie zagrożenie od "operacyjnego oka" pasożyta, zasadzającego się na nieproszonych gości.
Rozproszeni na boki i rozbrojeni gamorreańcy zamiast parować ciosy ostrzami i styliskami dwuręcznych toporów, porzucili swe "tarcze" na usypane w stosy hałdy ścierwa. Jedyną osłoną przed nawałnicą rozwścieczonej ściany - zbudowanej z macek - nawałnicy ciosów były ręce i wszelakiej maści góry złomu porozrzucane tu i tam na rozległej przestrzeni magazynu. Biedny Thurg zlinczowany po gymbie i tułowiu nie pałał entuzjazmem tak, jak na początku polowania. Miał biedak dość biczowania zafundowanego mu prze nieznanego dotąd wroga.
Przebrnięcie odległości dzielącej drugą część "skrzydła" od potwora została szybko zniwelowania i ostre części arg'garoków poczęstowały tą, właściwą część cielska monstrum, powodując rozległe rany cięte na odwłoku mieszkańca okupowanej, niezamieszkanej części okrętu . Ciosy wyprowadzane znad głowy knurów przypominały rąbanie pniaków drzew Gamorrańskiej dżungli. Odsłonięty na ciosy odwłok potwora uronił dużą kałużę krwawej wydzieliny. Zniszczone tkanki sflaczały, wypuszczając z siebie smrodliwą chmurę oparów. Macki wypchnęły witalną część nosiciela daleko od zagrożenia, same będąc celem uderzenia uciekającego celu. Z każdym wyrzutem cielska, byle dalej od gilotynowanych członków , stwór narażał się na pojedyncze capnięcia doskakujących przeciwników. Gnany strachem i bólem dziki mieszkaniec pokładów Ducha oddalał się systematycznie od atakującej grupy. Pościgowa grupa raz za razem kaleczyła macki zostawiane w "tyle" podczas ucieczki. Brodząca grupa w trzęsawisku przeróżnego śmiecia zapędziła w "kozi róg" nieproszonego gościa magazynu. Nastroszył się on w ostatecznym geście obronnym, wyrzucając przed siebie otwór gębowy uzbrojony w ostre zębiska. Reorganizacji uległa plemienna formacja, przyszpilając do kąta osaczoną zwierzynę. Trzymani z dala od "serca" stwora czekali na posiłki, szykując się do ostatecznego natarcia. Osłabiona ciosami, wykrwawiająca się Dianoga, opuszczała mdlejące macki poniżej poziomu wodnej brei. Kwestią czasu pozostał samosąd nad umierającą bestyją. Zmasowany napór zamaszystych ciosów przełamał kruchą obronę czterech mięsistych macek i otworu gębowego. Przeraźliwe wycie konającego potwora, wprawiło pokład w swego rodzaju drgania. Echo daleko niosło po opustoszałych pokładach ostatnie tchnienie nieproszonego gościa Ducha.

Dziewięciu kompanów dumnie niosło - przerzucone przez plecy - odrąbane macki zwierzyny łownej. Pochód otwierała gruba płyta blachy, robiąca za nosze dla korpusu ubitego ścierwa, wleczonego na plecach, przez dwójkę zielonoskórych jegomości idących na przodzie pochodu. Kierowali się oni ku "górze" okrętu. Gdzieś tam, w sercu Lucrehulka powinna mieścić się kuchnia polowa rebelianckiej bazy. Upaćkani śmierdzącą mazią klanowi współbracia parli do przodu, budząc wstręt i panikę wśród załogi precla. Jedynymi nawoływaniami wydobywającymi się z gardeł barbarzyńców było słowo O-biat! o-biat! o-biat!. Odrywani od zajęć, spłoszeni załoganci umykali na boki, wskazując kierunek pochodu nakręconej emocjami Gweekowej bandzie. Nie jedli od wielu godzin, oczekując uczty, godnej zwycięskie hordy.

Otwierające się drzwi turbowindy ukazywały przerażający widok. Martwe, otwarte oko Dianogi kierowało swe spojrzenie wprost na przybyłych. Siła wzroku budziła przerażenie i chęć ucieczki z tego miejsca u nieproszonych gości. Spoglądało przed siebie, wywołując ciarki na skórze. Obezwładniający strach był dopiero początkiem. To miejsce było nawiedzone przez złego ducha zamieszkującego tę część okrętu.

Głęboko w trzewiach frachtowca Konfederacji Niezależnych Systemów tkwiła mocno wbita w pokład włócznia, ostrzem skierowanym ku górze. Nabito nań szyję i "głowę" Dianogi. Od dziś, po kres istnienia Gweekowej hordy miała być to chorągiew klanowej społeczności Gamorrean.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 12 Kwi 2017, o 13:59

Gweek
Pan Cztery Ręce - właściciel okrętowej kantyny, główny kucharz rebelianckiej społeczności, traktujący swoją pracę z namaszczeniem godnym wyższej sprawy - najzwyczajniej w świecie porzygał się, gdy banda Gweeka wbiła się do kantyny taszcząc ze sobą obślizgłe i zaśmierdłe truchło Dianogi.
On i reszta jego kompanów byli z siebie dumni i w pewnym sensie spodziewali się, że zarówno Pan Cztery Ręce jak i przesiadujący w kantynie członkowie ruchu oporu wyrażą w jakiś sposób uznanie dla ich wyczynu. Tak jednak się nie stało. Większość wybiegła z kantyny; jakaś dziewczyna zemdlała.
Pan Cztery Ręce - gdy się ogarnął - wdał się w długą dysputę z Gweekiem argumentując, że przyrządzenie takiego mięsa mija się z celem. Ścierwojad mógł być pełen toksyn i pasożytów. Mógł źle się odbić na zdrowiu każdego kto spróbował by potrawy z jego udziałem. Na te słowa Gweekowi klanbracia wybuchnęli głośnym śmiechem przeplatanym jakimś komentarzami w gamorreańskim. I tylko dzięki obecności Zdalaniaka-tłumacza Pan Cztery Ręce dowiedział się, że na rodzinnej planecie "jedliśmy gorsze rzeczy".
Ostatecznie jednak - po interwencji Telemachusa - udało się przekonać Pana Cztery Ręce - by ten spróbował coś przygotować z tego mięsa. Albo przynajmniej części, która według jego rozeznania miała nadać się do spożycia.
***

- Gweek. - Telemachus podszedł do gamorreanina. Za jego plecami kilku gamorrean zastanawiało się jak przeciągnąć dianogę do wnętrza kuchni bez rozcinania jej na sali a inna grupa ze zdziwieniem oglądali sprzęt do czyszczenia podłóg i zastanawiali się jak tego używać. - Choć przyznam, że przytaszczenie Diangoi do kuchnie jest nawet trochę zabawne, to miałbym jednak prośbę na przyszłość. Nie róbcie tak więcej. Jak się uporacie z tą padliną tutaj to pamiętaj o pracy która Was czeka. Uprzątnijcie ten śmietnik przyślę tam potem do Was kilku techników. A z tym stworem to dobra robota, żołnierzu. Przynajmniej jeżeli chodzi o pierwszą część zadania. A. I mamy już względem Was plany, to jednak później. Najpierw załatwimy kwaterę.

IG87F
Garll zasnął. Cisza jaka zapanowała w tej części Lucrehulka udzielała się na pokładzie Skyrunnera. A może było na odwrót? Tak czy inaczej było cicho. IG87F obserwował jak Sullustianin oddycha przez sen i jednocześnie analizował i katalogował dane które zostały mu wgrane.
Garll - jako mechanik i ogólnie osoba głęboko związana z techniką - wgrał IG pełno rozmaitych baz danych, które z powodzeniem mogły by się znaleźć w pękatych korpusach astromechów. Przez to IG87F "odkrył" w sobie nowe pokłady umiejętności. Z pewnością mógł być teraz lepszym pomocnikiem Garlla i ogólnie załogantem na Skyrunnerze. Jego komunikacja i kompatybilność z R5 mogła być teraz większa przez co ich wzajemne droidyczne relacje można by w języku organizmów węglowych określić jako "uprzejma życzliwość"; choć dla IG87F astromechy całościowo wydawały się być lekko zbzikowane, niektóre bardziej inne mniej, ale zawsze.
R5 obecnie kręciły się przy spalonej maszynowni składając z różnych zapasowych części potrzebne podzespoły do przywrócenia pełnego ciągu w obu silnikach podświetlnych. Pracowały w spokoju nie powodując przy tym znacznego hałasu, tak jakby chciały by osobnik, który okazał się być ich wybawcą mógł w spokoju dokończyć swój sen.
- Panie IG. - odezwał się R4B3. Jego metaliczny wydał się być nieadekwatnie głośny do sytuacji - Czy mogę się o coś zapytać? Gdzie jest, panienka Kittani? Czy coś jej się stało w tym wulkanie?
IG wyjrzał przez iluminatory na pokład hangaru i dalej na przesłoniętą polem ochronnym przestrzeń kosmiczną. Ostatni raz widział ją wiele godzin temu jak kręciła się wśród lądowisk i rozmawiała z jakąś kobietą.
I w tym momencie w kokpicie Skyrunnera coś się zaczęło dziać. Odezwał się jakiś cichy alarm...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 14 Kwi 2017, o 16:31

Rozmówiony zarówno z nadwornym kucharzem rebelii jak i naczelnym wodzem. Odwrócił się i podniósł mokrą szmatę. Rzucił nią w najbyliższego towarzysza. - Do roboty! Kuchta gada , że żarcia nie będzie jak nie posprzątamy.
Zaawansowana technologia nie zastąpi w zupełności personelu pomocniczego. Wiadra z wodą, szmaty i płyn do konserwacji powierzchni płaskich - podstawowymi narzędziami gamorreańskiej ekipy sprzątającej. Opustoszona sala i jej podłoże szybko nabierało poprzedniego wyglądu. Nawet smród trochę zelżał. Sprawność systemu wentylacji został poddany poważnej próbie. Wygłodniała grupka kończąc porządki, zasiadła w rogu pomieszczenia.
.
..
...
Połączone stoliki tworzyły jeden wielki blat na który poczęły wjeżdżać potrawy z Dianogowego mięsiwa. Otoczony z każdej strony rogatymi głowami, otwartymi pyskami i wystającymi rękami. Potrawy same w sobie wyglądały pięknie, nawet zapach nie odpychał tak bardzo jak przed przygotowaniem.
Pierwszy kęs wykrzywił ryj. Fetor stęchlizny bądź padliny był niczym w porównaniu ze smakiem. Panu Cztery Ręce nie można było odmówić talentu, pomysłu i kunsztu. Wszędzie tam, gdzie było mięso, przebijający smak był ten sam. Podsumować go można było jednym słowem. BŁOTO. Błoto w panierce, błoto na deser, błoto z warzywami, błoto na patyku, błoto w pucharku, błoto na gorąco, błoto na zimno. Błoto na danie główne, błoto jako przystawka, nawet zupa z błota była. Ale co mieli zrobić - no nic. Przeklinać i zjeść to, co im uszykowano.

Pierwszego wrażenia i drugiego nie zrobili dobrego. Chociaż po sobie posprzątali jak należy ale jako zapłatę podprowadzili kilka pustych wiader. Najedzeni do syta błotem udali się do swojej siedziby. Martwe spojrzenie oka tkwiącego na palu podnosiło na duchu. Widząc ogrom pracy i pagórki swoistych skarbów usypane po magazynie, szło się załamać. Przydałby się jakiś plan działania.
Resztki żywności i śmieci znoszono w jeden róg, natomiast złom w drugi. Metodyczne prznoszenie z miejsca na miejsce zalegających chałd na dwie, szybko powiększające się góry ukazało rozległą przestrzeń, jaką miała dysponować horda gamorrean. Najgorzej było z odławianiem ławic wszelakiego śmiecia, swobodnie pływającego w szlamie i brudnej wodzie.
Pracę przerwał krzyk wystraszonych techników. Mieli ciary na plecach, a widok oka zapierał dech w piersiach. Tak wypchać szyję Dianogi długim kawałkiem rury to trzeba umieć. Nowo przybyłych skierowano od razu do prac nadzorująco-pomocniczych. Technicy zajęli się odrębnymi zadaniami, bardziej konserwacyjnymi istniejącej infrastruktury. Wystraszeni i niepewni przy głośniejszym pierdnięciu, porzucali swe narzędzia ze strachu i panującej tu aury. Znaleziono przyczynę zalegającej wody - sącząca się wolno woda z kilku rur, zatkane odpływy kanalizacyjne, przeciekający miejscami sufit, wdzierające się krople smaru, paliwa, przeróżnych chłodziw i cieczy z hangaru leżącego powyżej tej sekcji okrętu. Pochłaniacze wilgoci pozostawiały wiele do życzenia, bo ich nie było wcale! Sprawdzono oświetlenie wyłączając jego nadmiar, zmniejszając tym zużycie energii. Punktowe oświetlenie nadało swoistego mroku, powiększając aurę strachu w tej sekcji Lucka. Naprawiono połączenia głośników z główną magistralą, kładąc pęki kabli odzyskanych z innej części okrętu, bo przecież komunikacja to podstawa. Innymi rzeczami mieli się zająć później i o ile będą mieli części zamienne i czas na ich instalacje. O naprawie uszkodzeń była tylko mowa, a jej nie wiadomy czas trwania był dyskusyjny, więc ktoś mógł się tym zajmować w czasie wolnym o ile mu się by chciało oczywiście.
Przeglądano złom, wyłapując co cenniejsze kąski, kierując resztę do prostej zgniatarki hydraulicznej czyli przemysłowej prasy mechanicznej. Gweek tyle zrozumiał z technicznego bełkotu nawet widział w tym pomysł na biznes, ale się na tym nie znał kompletnie.
Długie godziny zajmie ogarnięcie całej powierzchni do choćby stanu używalności. Hala, jaką stawała się była rupieciarnia, dawała ciekawe perspektywy. Tyle roboty przed nimi, a Pitoogg musiał jeszcze pójść na Solo. Ciekawiło go, kto miał tyle odwagi bądź był na tyle głupi, żeby stawać w szranki z samym "pogromcą Dżedaj". Będzie się działo. Miał czas odpocząć i w odpowiednim dla niego czasie ruszy bezzwłocznie na Solówkę.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 14 Kwi 2017, o 22:05

- Kittani. - powtórzył IG zerkając przez iluminatory na hangary... Dawno z nią nie rozmawiał, ostatnim razem właśnie w tamtym miejscu je widział w towarzystwie jakieś kobiety... Nie wiedział kogo i raczej nie obchodziło go to zbytnio. Droid właśnie miał odpowiedzieć, gdy usłyszał cichy alarm na pokładzie Skyrunnera... To nie wróżyło dobrze, więc wypadało sprawdzić.
- Udaj się na mostek i sprawdź stamtąd powód uruchomienia alarmu, ja sprawdzę przy wejściu co się dzieje. - polecił robotowi wstając i udając się we wskazane miejsce, nie miał broni blasterowej co prawda ale to nie zmieniało sytuacji, zawsze miał przy sobie wibrosztylet, a to może wystarczy... Miał wysokie umiejętności bojowe, a teraz jeszcze techniczne... W końcu mógł być bardziej przydatny jako załogant, cóż za ironia, że to właśnie do tej rasy czuł największy szacunek... Gauss a teraz Garrl, swoją drogą ciekawe co u jego najdłuższego właściciela.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 18 Kwi 2017, o 21:00

Namii bardzo szybko odnalazła się w nowym otoczeniu. Odnosiła wręcz wrażenie, że miejsce czekało na nią od momentu zbudowania neimodiańskiego okrętu. Ono było na nią gotowe tak jak ona na nie. Czekali na siebie aż od wojen klonów, kiedy jej jeszcze nie było na świecie. Tak przynajmniej myślała o całej tej sytuacji ona sam, wpatrując się w ciągi danych wyświetlanych na monitorach.
Była niewolnicą Urpy i z niewielką grupą wyzwolonych towarzyszy niedoli weszła na pokład Skyrunnera by odszukać dla siebie nowe miejsce w galaktyce. Miejsce, które dałoby jej nowy start w na nowo odzyskane życie. I tak właśnie się stało. Odnalazła to miejsce. Był nim stary hulk na którym potrzebowano ludzi do pracy.
Przez badania lekarskie przeszła bez najmniejszego zgrzytu; była młoda i silna a wulkaniczne pyły z kopalni Urpy nie zdążyły jeszcze zrujnować jej zdrowia. Po rozmowie z Telemachusem od razu wiadomo było czym będzie się na ogromnym hulku zajmować. Przydział, który dostała, był zwieńczeniem jej edukacyjnego wysiłku jakiego podejmowała się na Kuat, gdzie ukończyła cywilne kursy astronawigacyjne i techniczne. Była cennym nabytkiem wśród rebeliantów, posiadających znaczne problemy z wykwalifikowaną kadrą.
Namii pochyliła się na ekranem wyświetlającym pozycję okrętu i jego najbliższego otoczenia. Przekrzywiła głowę, tak jakby odrobinę inny kąt widzenia miał pomóc jej w interpretacji danych. Przesunęła się bliżej, przełączyła kilka parametrów skupiając działania radarów kierunkowych na interesującym ją fragmencie przestrzeni. Przejechała fotelem do innego stanowiska i zaczęła śledzić widmo zakłóceń. Coś się działo. Wiedziała to.
- Sir! Mamy kilka kontaktów na radarze... - Powiedziała w spokoju.

IG87F
IG87F nie posiadając w pełni skonfigurowanego złącza komputerowego wolał nie ryzykować błędnej transmisji danych i przez to ich złej interpretacji; Garll obiecał zająć się tym najszybciej jak się da tuż po tym jak odlecieli z Tatooine. Do tego czasu ciągle nie udało się tym zająć tak jak należy. Musiał zatem przystąpić do działania w bardziej konwencjonalny sposób. Sposób typowy dla "worów mięcha".
Poszerzona baza danych sprawiała, że IG87F wiedział co zrobić. Jego chwytaki - po raz pierwszy odkąd sięgał pamięcią - mogły w kompetentny sposób służyć do czegoś więcej niż tylko posyłania boltowej śmierci. Z wprawą zawodowego operatora przywołał obraz radaru na centralny ekran konsolety.
Czerwone światło receptora padło na ciąg danych. IG Nie potrzebował długich analiz. Obraz mówił wszystko. W najbliższej przestrzeni pojawiło się niewielkie zgrupowanie jakichś statków. Wtedy...

Gweek
... rozległ się alarm. Właśnie w tym momencie gdy Gweek pomyślał o wizycie u Jainy Solo. Alarm, który swym niskim i miarowym buczeniem przetaczał się przez wnętrze Lucrehulka, wzbudzał w jego pustych przestrzeniach złowieszcze echo.
Gweek wiedział co to alarm. Domyślał się, że dzieje się coś ważnego i niebawem miał dowiedzieć się co. Obawiał się tylko jednego. Jego chłopacy byli zmęczeni i miał nadzieję, że to co się miało wydarzyć nie będzie wymagało ich bezpośredniego udziału.
Thug podniósł ospałą głowę. Leżał w stercie śmieci, która niebawem miała zostać przesunięta do prasy hydraulicznej. Zasnął tam gdzie padł ze zmęczenia.
- Wodzu. Co się dzieje? Dlaczego taki hałas czynią, ha?
- Taaa... Daliby pospać - warknął Buj z głębi ich legowiska.
- No... Właśnie. Ja to miałem powiedzieć - zawtórował mu jego brat Jub.
- A co to? Czemu tak buczy? Iłu iłu? Co to? - Klanowy głupek Utrogg zdecydowanie zasługiwał na swój tytuł. Często oczy uciekały mu w zeza kiedy zdarzyło mu się mocniej użyć pomyślunku. Tak właśnie się stało po wypowiedzeniu tej kwestii.
- Alarm bojowy. Wszyscy na stanowiska. To nie są ćwiczenia. Nadlatuje wrogie pirackie zgrupowanie. Przygotować się do odparcia abordażu.
Gweek przełknął ślinę. Nie był do końca przekonany czy jego przemęczeni kompanii będą się teraz nadawać do walki. Jego komunikator odezwał się równie nagle co okrętowy alarm.
- Gweek! Tu Telemachus. Zbieraj stado i do hangarów! Mamy problemy!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 19 Kwi 2017, o 22:02

Syrena
Odebrał połączenie, bestialsko wyrwany z błogich rozmyślań przez alarm i pulsowanie urządzenia.
-Eee?. puk, puk. Popukał w urządzenie niepewny, czy dobrze odebrał połączenie i czy działa w takim hałasie.
- Topra.
Topra.
Yyyjj-usz yyyy-dymmm.

Przekazał lakoniczny raport swojemu szefowi. Nawet nie zakończył połączenia tylko ryknął do swych towarzyszy. Przekrzykując rytmiczne "bicie w bębny" z głośników, oznaczające wymarsz na wojnę , zacytował bardzo znaną kwestię ze starego holofilmu widzianego w młodości, jeszcze na Tatooine w huttese:
- Jak ja tych kurwów nie lubię."
Wracając do zaistniałej sytuacji i meritum całego zamieszania, po części też odpowiadając na pytania współbraci rzekł
- Słyszycie?!?! Zbierać dupska w troki! Wołają nas do prawdziwej roboty.
Przypilnował, ażeby każdy miał przy sobie sprzęt - czyli broń pobraną z frachtowca, wcześniej porzuconą tuż po ubiciu dzikiego mieszkańca ich obecnej kwatery. Unikał odpowiedzi na pytania co ich czeka w hangarach, bo sam jej nie znał. Okazać miało się na miejscu. Zwartą grupą dziarsko kroczyli do miejsca zbiórki.
Głodny gamorreanin to zły gamorreanin.
Najedzony to... leniwy. Zmęczenie dawało się we znaki każdemu członkowi tej rebelianckiej komórki i było to widać po zaspanych ruchach niektórych indywidułów. Przypomniało mu się pewne powiedzenie "nie chcem, ale muszem". Tkwiło w tym ziarno prawdy, a czy ono urośnie - pokaże czas.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 24 Kwi 2017, o 13:43

Gweek
Prom Gamma, pod osłoną pirackich myśliwców, dostał się w pobliże ramion lucrehulka i skierował się hangarów. Działa laserowe olbrzyma nie zdążyły się jeszcze obudzić a gdy już artylerzyści przystąpili do działania piracka Gamma znajdowała się już w martwym polu ostrzału; prom mógł wejść do hulka bez przeszkód.

Pilot bez problemu wprowadził prom przez błękitnawe pole ochronne oddzielające hangar od zimnej przestrzeni kosmicznej. I nim na dobre osiadł na płycie lądowiska z jego wnętrza zaczęli wyskakiwać piraci. Pierwsza para - dwie młode ludzkie kobiety wyglądające na siostry bliźniaczki - od razu pobiegły w stronę najbliższej ściany ostrzeliwując przy tym parę techników; Ci wskoczyli w pośpiechu do korytarza i zamknęli za sobą drzwi tymczasowo odgradzając się od zagrożenia. Dalej na podłogę zeskoczył lekki i zwinny nautolianin uzbrojony w dwa noże wyglądające wyjątkowo okrutnie i rzeźnicko. I kolejni: niskawy i krępy aqualish noszący na sobie ciężką zbroję i równie ciężką wariacje na temat blastech T-21, barabel którego, głównym uzbrojeniem wydawały się być szczęki i pazury, nikto, duros i zabrak noszący bardzo podobne brązowe skórzane kurtki z kapturami oraz pasy z zasobnikami (najpewniej na granaty), gamorreanin z mechaniczną protezą ręki i absurdalnie wielką strzelbą blasterową, zmysłowa i drapieżnie wyglądająca para farghuli uzbrojona w fikuśne berdysze z ich rodzinnej planety i lekkie pistolety blasterowe, dziobaty ishtib z najzwyklejszą na świecie E-11stką oraz kulistym droidem latającym nad jego głową i na samym końcu ewok z włócznią i głośnym okrzykiem bojowym.
- Aaaaargh skurwesynty! - niewielki wokabulator na szyi ewoka tłumaczył jego słowa. - Co ty się odpierdalało jak nie było go tu, co? O! Ale czysto, czysto, jak kurwa mać. Dobrze. Dobrze.
Piraci rozbiegli się zajmując wszystkie możliwe kryjówki celujaąc lufy swoich blasterów w kierunkach z których mogli nadejść rebelianci.
***

Gweek opuścił głowę i zasunął kratę kanału. Naliczył trzynastu parszywych piratów, którzy rozbiegli się po pokładzie hangaru, który znajdował się bezpośrednio nad jego kryjówką.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 27 Kwi 2017, o 19:34

Potężne buczenie, jeszcze przed chwilą pobudzonych do życia silników jonowych powoli cichło w miarę zbliżania się do samych hangarów. Marsz wyewoluował w lekki trucht, później w zwykły długodystansowy bieg. Ponaglał ich pośpiech uciekających osób z miejsca umówionej zbiórki. Naprawdę dziwna sprawa jak dla zdezorientowanego stadka. Będąc już na miejscu dwójka zdesperowanych techników usilnie, wręcz nahalnie wpędziła ich do kanału serwisowego. Pachniało nawet przyjemnie, pękniej niż w ich kwaterze. Odpływ wszechobecnych, tłustych płynów tworzył kałuże niebieskawej barwy, kwaśny zapach chłodziwa był wszechobecny. Schodzili po kolei w dół po drabinie liczącej kilka stopni, tłocząc się przy wejściu. Durastalowa krata leżała tuż przy okrągłym otworze, z którego wystawał gweekowy łeb.
Pech chciał, że piraci wybrali bakburtowe ramię antycznego pancernika.
- Tam! Szybko!
Zaraz będą! Chować się! Migiem!
Firefek już tu są!
Spitalamy!
--- trzeba przyznać - ten advozse i człowiek naprawdę mieli jaja. Nie jądra, bo je mieć może każdy bądź się z nimi urodzić. Oni mieli prawdziwe jaja przez duże "J". Poczekali do ostatniej chwili, skutecznie odciągając uwagę piratów od gamorrean.

Zamknął właz, odgradzając się od mieszanki dżentelistot wysypujących się z otwartego trapu. - Ciiii ==== paaaa === tamm ^ ^ ^ . Uciszył na tyle ile mógł swoją ekipę. Świst wydychanego powietrza, ciche pocharkiwanie, sapanie, mruczenie ginęło w harmidrze silników transportera pracujących na jałowym biegu i krzyków rozbiegających się po kryjówkach zbirów.
- Ciiii musimy czekać. Miał nadzieję, że nic głupiego nie przyjdzie do głowy któremuś kompanowi. We trójkę stali na dole oboj drabiny, gotowi ruszyć do akcji. Gweek, stary Ortogg i młody Jub. Połączone atuty każdego z nich utrzymały status quo w krytycznym momencie
ataku na Lucrehulka


Odpalił komunikator wybierając ostatnie połączenie. Trzymał mocno w dłoniach urządzenie nie wiedząc jak zmniejszyć głośność, sycząc przy tym czule "Siiiii siii siii" . Telemachus odebrał osobiście i wnet pojął co się święci nie wypowiadając więcej niż jednego słowa.
- Siiii siiiii siiiii .... siiii duszo yh. Tuszo. Czo ropyć czo ?
- Czekajcie.

Knury się mocno zestresowały. Ich naturą było działanie, nie czekanie. Musieli być gotowi do szybkiej ewakuacji. Choć atak miał znamiona samobójstwa to mógł się udać. Taktycznie stali na straconej pozycji. Musieli wychodzić pojedynczo, góra po dwóch w dobrej synchronizacji. Podrapanie się po opancerzonym brzuchu uświadomiło o braku broni energetycznej i jej skuteczności w boju oraz umocnionej pozycji strzelców. Musieli zatem czekać w ciemnym tunelu prowadzącym nerf wie gdzie. Z bronią drzewcową pod ręką gotowi byli zaciukać na miejscu każdego, kto ich wypatrzy w tej mrocznej dziurze.

Szszsz ziu szczsz iłu czszsz zakłócenia płynące z urządzenia przerwały ciszę komunikatorową. Przyciskając na pałę różne klawisze i guziczki wreszcie trafił na odpowiednią kombinację cyfr.
- Gar? Gal syszy? Tu Gwek. Gark? Jeste w khangarakh. Chypa popsute. . I tu przerwał łączność z jedynymi znanymi mu osobami na pokładzie tej kupy rdzy i odpadków. Rdzawych odpadków.
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 2 Maj 2017, o 11:03

Alarm... Właśnie wył alarm, IG nie potrzebował wiele czasu, by zinterpretować co się dzieje. Głównie ze względu na to, że ciąg danych miał przed sobą. Widocznie zbliżał się wróg, a gdy jest wróg oznacza to też zabijanie, czyli czynność którą program IG uwielbiał najbardziej. Od momentu wylądowania nie mógł nikogo zastrzelić dla zabawy, ale w końcu przyszedł czas, gdzie wyśle trochę boltów o jednym przeznaczeniu.
- Garll wstawaj! - rzucił droid na tyle głośno, by ten na pewno usłyszał, teraz miał prosty cel. Wziąć swój ekwipunek i rozerwać się, przy okazji musi udowodnić swoją renomę przed tymi rebeliantami, bo nie wszyscy jeszcze drżą na jego widok. A to musi zmienić.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 2 Maj 2017, o 13:24

IG-87F
Nim Garll się zerwał i zaczął przejawiać oznaki trzeźwego myślenia minęła dobra minuta. Sullustianin skrajnie zmęczony po wcześniejszej robocie nie odzyskał jeszcze pełni sił a obudzenie go w momencie gdy zapadał w najlepszą fazę snu było niegodnym dopełnieniem całej sytuacji. Garll klął jak opętany nie do końca rozumiejąc co się dzieje.
- Co to za hałasy, kurwa mać! Ja się pytam! Chce się zdrzemnąć, czy to tak wiele?!
IG-87F nie słuchał go jednak. Był już w głębi Skyrunnera i zbierał swój ekwipunek sprawdzając przy tym jego stan i zapas ładunków.
- IG kurwa! Co się dzieje! Co to za alarm? - Sullustianin cały czas wykrzykiwał swoje oburzenie. W tym samym momencie odezwał sie też komunikator IG.
- Gar? Gal syszy? Tu Gwek. Gark? Jeste w khangarakh. Chypa popsute... - To był Gweek. Informacja jaką próbował przekazać knurzy wojownik była mało precyzyjna; Lucrehulk to były prawie same hangary.
Gweek
- Gweek. - Telemachus nawet przez komunikator brzmiał całkowicie spokojnie i pewnie. - Zostajecie na miejscu. Zaraz ich tam ostrzelamy i mam nadzieję, że wciągniemy trochę głębiej. Jasne? Dam jeszcze znać. Czekajcie cierpliwie. Liczę na Ciebie Gweek.
Telemachus rozłączył się.
Gweek spojrzał na swoich kompanów. Byli zmęczeni ale w ich oczach, rozwartych pyskach i nerwowym przebieraniu nogami dostrzegał wielką chęć do walki i wykazania się. Banda była gotowa i oczekiwała tylko na słowo swego wodza-w-boju.

Hangar
Początek starcia był niemrawy. Pierwsza grupa piratów pod dowództwem pancernego aqualisha ruszyła w stronę szerokiego przejścia do kolejnego - bliźniaczego hangaru. Tam też czekał na nich niewielki komitet powitalny złożony z naprędce dozbrojonych techników i dwóch żołnierzy. Wymiana ognia była krótka i nie spowodowała strat po żadnej ze stron; tyle tylko, że nie nawykli o walki technicy cofnęli się w głąb hangaru oddając pole piratom a powietrze w hangarach wypełniło się dymem i zapachem zjonizowanego powietrza.
- Nacierać, kurwa! Robić miejsce następnym. - Aqualish twardo pchał swoich podkomendnych do ataku. - Ruszać dupy! Raz!
Z wnętrza promu zaczęli wyskakiwać kolejni piraci. Pancerna grupa trandoshan, kilku ludzi, rodianin otoczony polem energetycznym, bliżej nie określona jednostka typu IG oraz nieprzeciętnie wysoki Quarren. Wszyscy uzbrojeni po zęby i wyglądający tak jakby startowali do konkursu na "największego zakapiora galaktyki".
Druga grupa piratów, nad którą dowództwo przejął Quarren, skierowała się w stronę drzwi za którymi zniknęli technicy. Rodianin przyklęknął przy panelu kontrolnym i już po chwili stały one otworem dając dostęp piratom do korytarza prowadzącego w głąb statku. Piraci ruszyli ostrożnie na przód; póki co nie napotykając oporu.
Gweek hanagar jest wolny możecie wychodzić. Zastanów się którą grupę chcesz zaatakować. nie wiadomo też czy prom opustoszał już czy jeszcze ktoś tam czeka.
IG maszerujesz na pałę czy próbujesz się z kimś porozumieć? Telemachus? Gweek?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 4 Maj 2017, o 19:31

Z pokładu gammy wysypał się kolejny oddział piratów, kierując się w przeciwną stronę niż pierwsza grupa. Nie udało się dostrzec bydlaków plugawiących jego włości. Słychać było jedynie ciężkie, wojskowe buty, serwomotory poruszającego się droida oraz wydawane rozkazy. Klekot niesionej broni, odbezpieczanie, sprawdzanie stanu ogniw i niewątpliwy szturm na ich dom stał się faktem. Powoli nastała cisza. Z zadumy i oczekiwania wyrwało klanbraci kilka wystrzałów i okrzyków z głębi hangarów. To pewnie był ustalony znak od ludzi Telemachusa. Czas ruszyć do akcji.
Decyzja była trudna. Nie było czasu na dyskusję, więc sam podjął decyzję by udać się ciemnym tunelem w stronę desantowca. Po dłuższej chwili, idąc wzdłuż ściany, dotarli do turbowindy serwisowej. Lekka, czerwona poświata bijąca od włącznika przywołującego kabinę, nakłaniała do wciśnięcia i tak uczyniono. Moment trwało, aż drzwi otwarły się zalewając jasnym światłem oczy Gamorrean. Wpakowali się do środka, zmuszając środek transportu do uniesienia do góry poprzez wciśnięcie właściwego guzika z odpowiednią strzałką.
- Atakujemy statek! Szykować się do boju!
Gotowi do abordażu czekali, aż drzwi się otworzą.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 8 Maj 2017, o 13:45

Gweek i jego bandy nikt nie zauważył. Cały knurzy klan uzbrojony po zęby wyjeżdżający windą towarową na poziom hangaru tuż obok promu nie został dostrzeżony przez nikogo. Nikogo. Nie padł żaden strzał ani okrzyk. Nie było nawet twarzy, która by mogła się w ich stronę obrócić. Byli tylko oni - stłoczeni na podeście windy - piracka gamma i odgłosy strzelaniny dobiegające z głębi hulka. To wprawiło w konsternację wszystkich członków małej gamorreańskiej społeczności. Gweek wręcz czuł jak cała banda myśli co teraz mają zrobić. Któryś nawet smrodliwym pierdem wyrównał ciśnienie ustrojowe, taki był zacięty w tym myśleniu.
Ruszyli w stronę promu. W kilku opasłych susach grupa znalazła się przy trapie i nim Gweek zdążył zarządzić co mają zrobić dalej Urtogg wskoczył na pomost promu i z okrzykiem i toporem uniesionym w górę wbiegł do wnętrza. Gweek i jego kompanii byli tak zaskoczeni tym zachowaniem, że na chwilę ich zamurowało. Usłyszeli głośne: "Co jest kurwaaaaa..." a zaraz potem kilka strzałów z blasterowej broni.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Lucrehulk "Duch"

cron