Content

Lucrehulk "Duch"

[LH Duch] - Nieproszeni goście

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 10 Maj 2017, o 08:33

Drzwi z cichym sykiem otwarły się szeroko. Gotowa do ataku banda wylała się z ciasnej przestrzeni i nic. Cicho, głucho, pusto. Wielkie zdziwienie oraz zmieszanie zalało prężne umysły knuropodobnych. Nawet świst upuszczonego dupskiem powietrza nie wyrwał z zadumy myślicieli.
Doskoczyli po chwili do pirackiej maszyny jak strill do kolcojeża. Tylko głupiutki Utrogg rzucił się bezmyślnie na długie, ostre kolce zwiniętego w kulkę stwora.
- No i uj z efektu zaskoczenia. Pomyślał na prędce wodzu.
Strzały wewnątrz statku zwolniły bloczki startowe oddziału abordażowego. Jeden za drugim wbiegalido środka ponad czterdziesto metrowej jednostki oczekując najgorszego.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 10 Maj 2017, o 09:02

Gweek spodziewał się najgorszego. I miał ku temu powody. Gamorreanie byli łatwym celem. Wielcy, mało zgrabni wskakujący niemalże pojedynczo do wnętrza promu musieli być łatwym celem. Ryzyko było duże. W tym jednak momencie nie było innego wyjścia jak zaatakować; zostając na płycie hangaru jego oddział został by bardzo szybko wystrzelany. Gamorreanie ruszyli.
Gdy Gweek znalazł się we wnętrzu promu prawie potknął się ciało Utogga, który z przestrzeloną gardzielą i wywalonym językiem pustymi oczyma wpatrywał się w sufit. Nie miał jednak czasu na zastanawianie się bo już pchali go do środka następni. Przeskoczył nad martwym kompanem i ruszył w głąb Gammy pchany przez falę knurzego potopu. Wskoczył do głównego przedziału i niewiele myśląc zaszarżował na najbliższy ruchomy cel jaki dostrzegł - dziewczyna z przepaską na oku i złośliwym uśmiechem na twarzy, która uniosła właśnie pistolet blasterowy do strzału. Biegnący tuż za nim Frog machnął ręką i w stronę kolejnego z piratów poleciał mały i szybko wirujący toporek, który wbił się w klatkę piersiową ofiary. Ofiara, niewielki rodianin, padła na kolana tryskając juchą niczym gazowany sok z pod korka. Zmarł w kilka sekund. Buj, biegnący zaraz za Frogiem padł rażony wystrzałem z blastera kolejnego z piratów; smród palonej skóry i tłuszczu momentalnie wypełnił wnętrze przedziału.
Gweek: dwie ofiary masz na koncie. I teraz tak: albo pacyfikujesz cały prom, i robisz wyrzynkę wszystkich piratów, albo wypierasz ich tylko z promu pozwalając im dołączyć do któryś z dwóch grup. Pierwsze rozwiązanie oznaczać będzie całkowitą eliminację trzeciej grupy piratów ale będzie Cię to kosztować czterech rannych towarzyszy. Jeżeli zdecydujesz się tylko na wyparcie będziesz miał dwie rany w oddziale.

Możesz też wymieniać rannych na umarłych w stosunku dwie rany do jednego zabitego. Przykładowo: Jub i Frog ranni, Thurg III martwy. Taki Deal. Rany możesz też wybrać na siebie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 21 Maj 2017, o 14:00

Gweek został wepchnięty do wnętrza transportowca. Popychany parł przed siebie ile natura dała.
Martwy grymas członka klanowej starszyzny mignął przed oczyma, mózg automatycznie skojarzył widziany obraz z groteskową miną martwego Jabby hutta - legendarnego gangstera namber łan w galaktyce.
Krótka prosta dzieliła go od piratki. Kilkunastoletnia dziewczyna, częściowo schowana za plastoidową ławą, spokojnie mierzyła w zbliżający się obiekt. Przepaska na oku ułatwiaĺa precyzyjne celowanie. Palec nacisnął spust. Jej uśmiech mógł świadczyć o pewności oddanego, kolejnego już strzału. Trzymany oburącz pistolet wypalił. Czerwony bolt po chwili lotu zgasł na na twarzy Gweeka jak pet wdepnięty w ziemię.

Potężnie zbudowany, czteroręki besalisk został przyparty do ściany przez atakujących. Porzucił dzierżony przez siebie karabin E-11, nieskuteczne przeciw knurom dwa pistolety blasterowe ELG-3A upadły z głuchym stukiem na pokład. Dobyty naprędce dwuręczny wibromiecz łatwo poradził sobie z pierwszym napastnikiem. Cięciem z prawej na lewą rozciął największemu Thurgowi (1) brzuch. Fałdy skórne rozeszły się pod naporem mięśni i flaków, jelita zaczęły się wylewać poza jamę brzuszną. Trzecia ręka wbiła sztylet w brzuch doskakującego Juba. Broń z zaciśniętą dłonią utkwiła w torsie na stałe. Jub przebił na wylot i przytwierdził kolosa do ściany włócznią. Ranni resztkami sił rozczłonkowywali przyszpilonego olbrzyma zostawiając za sobą wisząca, krwawą papkę.
Klatooinianin ostrzeliwał się zaciekle, aż do momentu śmierci trzeciego kompana. To on przeorał Bujowi plecory. Wraz z Chadra - fanką cofał się w stronę kokpitu i pilotów. Zepchnięta do defensywy dwójka obcych łatwo oddawała pola oszalałym z bólu gamorreanom. Myszopodobna zasadziła się w kajucie załogi na atakujących.
Thurg (2) z Jubem pognali na rufę za umykającym ukradkiem Sakiyanem. W maszynowni padło kilka strzałów. Głośny ryk - Nnniiiiieeeeeeeeee!!!!! przedarł się przez ściany i grodzie desantowca.
Strach sparaliżował członki, był znacznie silniejszy niż chęć dezercji. Odgłosy dochodzące z pokładu wręcz zmroziły im krew w żyłach. Byli bezbronni. Nie mieli nawet gdzie uciec. Operatorzy działek laserowych padli martwi na stanowiskach, nie wiedząc dokładnie co ich uśmierciło.
Tymczasem na mostku rozmawia dwóch pilotów:
- Słyszałeś to?
- Nooo. Co to było?
- Nie wiem. Sprawdź.
<skr> Co tam się dzieje? Medować!<skr>
<skr> Atakują nnnn.... pif... paf... bum...bum... bum... AaAaAa...
- nieliczne wystrzały, krzyki, dudnienie kroków powoli chchło. Rzężenie umierających w agonii też.
- Kurwa idą po nas!
<skr>- Brzytwiarz jeden lub dwa pomocy! Atakują statek. Już tu są! <skr>


Czas mocno zwolnił. Mówią, że wtedy całe życie przelatuje przed oczami. Jest to kłamstwo! Nie myśli się wtedy o niczym. W głowie panuje kompletna pustka. Nicość. Krwawa kula zjonizowanych cząstek mknęła na spotkanie z otwartym pyskiem Gweeka. Próba odchylenia głowy w prawo była daremna. Za wolno. Za wolny był by uniknąć postrzału. Przełożony w biegu arg'garok do prawej ręki wgryzł się w szyję kobiety. Umarła natychmiast. Na miejscu. Uśmiechnięta.

Z policzka zwisał zwęglony kawał skóry. Mięśnie lewej części twarzy były szczątkowe. Czarny, mały otwór powstał z boku głowy. Po uchu nie została nawet garść popiołu. Z dziury w policzku wystawały zczerniałe zęby trzonowe. Sadza osadziła sie na widocznych gdzieniegdzie kościach policzkowych, skroniowej i oczodołu.
Bólu nie czuł. Żar bijący od głowy emanował na całe ciało. Wypalił wszystkie myśli i uczucia. Trawił od środka połączenia nerwowe. Nie miał siły krzyknąć, tak cierpiał. Jedno oko zarejestrowało ruch. Serce bezlitośnie tłoczyło adrenalinę w krwiobieg. Chwiejnym krokiem pobiegł bez broni za Thurgiem (3) i jeszcze kimś. Jak za mgłą widział upadajacego Frogga od broni repetującej z boku korytarza. Gołymi rękami zmasakrował o połowę mniejszą postać. Jedno uderzenie pięścią wystarczyło by Chadra-fanka padła ofiarą wendety pełnego nienawiści gamorreanina. Ale ciosów było więcej. Dużo więcej niż potrzeba.
Klatooinianin idąc tyłem potknął się i wpadł do kabiny pilotów. Został od razu posiekany jak drewno na opał przez Thurga (3). Pilot i oficer łącznościowiec błagali o litość we wszystkich znanych językach, trzeci - kapitan strzelił sobie w łeb na widok upiornego wodza-w-boju.
Nie da się wyobrazić i opisać słowami tego, co usłyszały drużyny abordażowe przez komunikator.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 24 Maj 2017, o 20:26

18+

Duszę się!
Nie widzę nic.
Nie mogę złapać tchu.
Nie mogę się RUSZAĆ!
Uff.. Wziąłem łapczywie pierwszy oddech, a później następne, gdy mięśnie klatki piersiowej podjęły pracę. Ciemność, widzę ciemność. Kręci mi się w głowie. Nie mogę otworzyć oczu. Powoli docierają do mnie dźwięki. Słyszę głosy jakby kwiczenie, i chrząkanie. Później był tylko przeraźliwy krzyk Fernidala. Przenikliwy i czysty, później charkliwy i gulgoczący. Słuchałem przerażony z zapartym tchem. Wreszcie zdobyłem się na otwarcie oczu. Pierw jedno, później drugie. Zamazany obraz powoli nabierał kształtów. Odrąbany i zakrwawiony łeb utai'a przesłaniał mi częściowo widok. Bez uszu, wydłubane oczy, obcięty nos. Reszta ciała powyginana pod nienaturalnymi kątami leżała tuż obok. Ręka, noga, mózg na iluminatorze. Krzyczałem co sił lecz żaden głos się nie wydobył. Nie wiem ile to trwało. Ten krzyk i masakryczny widok. Powoli obróciłem głowę, gdy tylko wróciło mi czucie w szyi. Zamarłem na widok wierzgającego w powietrzu Fern'a. Odcięli mu ręce od łokci w dół, rozkwasili nos. Zakrwawiona twarz, podbite oczy ledwo widzące. Spojrzał na mnie i błagał bym skrócił jego cierpienie. Wszedł trzeci knur, coś chrząknął i zamarłem z przerażenia.


Na pierwszy strzał i drugi poszły ręce człowieka. Przedramiona gładko opadły na podłogę. Cios w twarz uśpił pilota. Utai mógł mówić o dużym szczęściu. Dość szybko wyzionął ducha podczas naprędce wymyślanych tortur.
Zabić go? - rzekł Thurg (3) do Gweeka. Ten tylko kiwnął przecząco głową. Podniósł wiotkie ciało i trząsł nim, aż przywrócił mu świadomość. Oprawca miał wymyślniejsze plany względem przyszłości nieszczęśnika. Wsadził mu palce do ust, łapiąc za język.
- Aaaa Ochrypły, przeciągły krzyk wydobyły się jakby z głębi Gweeka. Pięścią wybił wrzeszczącej ofierze zęby. Złapał palcami drugiej ręki na nowo język i rwał tak długo, aż mięsień został wyrwany. Krew lała się strumieniem z rąk i ust.
Wchodząc do miejsca kaźni Jub trzymał w dłoniach garść granatów. Wciągnął kilka razy powietrze przez nozdrza.
- Czujecie? Dwójka gamorrean obróciła się i spojrzała na leżącego sluissa.
- Patrzcie! Chuj ze strachu się zesrał. Zarechotała cała trójka i postawiła na nogi otumanionego - strzałem z blastera - przerośniętego węża z rękami. Z pośpiechu zapomniał przestawić broni z ogłuszania na zabijanie.
Gweek czuł straszliwy ból. Tylko nienawiść i rządza zemsty go uspokajała. Skutecznie uśmierzała wzmagające się katusze. Zadawanie bólu znieczulało lepiej niż wszystkie znane mu środki farmakologiczne, alkohol czy inne używki. Zmuszony do myślenia zachwiał się na nogach. Tylko wściekłość utrzymywała w ryzach okaleczone ciało. Teraz przytłumiona, musiała zostać rozniecona na nowo. Wskazał ręką na kiść granatów w rękach Juba, z trudem wymawiając słowa do dziwnej istoty. Skonstruowanie zdalnie sterowanej, prowizorycznej bomby z dostępnych materiałów nie było dla Seclesa większym problemem. Widząc szansę przeżycia postanowił współpracować z barbarzyńską hordą. Nie miał nic do stracenia. To, czego od niego wymagali nazwałby amatorszczyzną. Nie takie cacka konstruował.

Gdy wszystko było już gotowe jedna ze świń rzekła w huttese do Fern'a - A teraz spierdalaj do swoich kumpli i powiedz coś widział. Z granatami na plecach wybiegł ze statku wymachując kikutami rąk na wszystkie strony świata. Z iluminatorów był przepiękny widok na hangary i uciekającego człowieka w kierunku jednej z grup abordażowych.
<skr> Tu kurwa Gweek. Mam statek i kapitana. Co dalej? <skr> Chwiał się na nogach gdy przemawiał w huttese. Każdy ruch szczęką przynosił nieznośne fale bólu. Kiedyś stwierdził, że basic go zabije. Miał nadzieję, że to właśnie przed śmiercią tego języka użyje. Siły go opuszczały, choć wiedział, że to nie koniec.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 26 Maj 2017, o 20:54

Grupa piratów pod wodzą pancernego aqualisha z furią przebiła się przez kolejne dwa hangary siejąc prawdziwy popłoch wśród załogi Hulka. Rebelianci niemalże rzucili się do ucieczki gdy okazało się z jak krwiożerczym, sprawnym i zdeterminowanym przeciwnikiem mają do czynienia. Strach przed piratami wzmagało też samo ich zachowanie się, które dalekie było od normalnego. Bowiem, nikt normalny podczas walki nie śmieje się histerycznie, nie opowiada żartów, gróźb i przekleństw. Piraci nie dość, że zachowywali się tak jak rozwydrzona grupa nastolatków w parku, to jeszcze na szybko dokonywali dość brutalnych egzekucji rannych i profanacji ciał zabitych. Tylko postawa Telemachusa sprawiła, że obrona nie załamała się i zamiast bezkształtnego odwrotu rebelianci w sposób zorganizowany oddawali pola.
Dopiero po opanowaniu trzeciego hangaru i napotkaniu pełnych sił jakie Telemachus zdążył zebrać zwycięski pochód piratów zatrzymał się.
Druga grupa napastników miała zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Bez zorganizowanego oporu ze strony rebeliantów działali zdecydowanie bardziej agresywnie; niemalże polowali na pojedynczych techników Hulka, którzy próbowali się ukrywać bądź przebić na drugą stronę walczących grup i połączyć się z siłami Telemachusa. Tą grupę piratów bardzo szybko zaczął pacyfikować IG87F.
Piraci - którzy w swym dzikim zadufaniu nie trzymali szyku i myśleli, że walka o "Ducha" była już wygrana - stali się łatwym celem dla precyzyjnego metalowego i bezdusznego zabójcy. Umierający piraci słyszeli jak droid sobie nuci i przerywa tylko na chwilę by oddać strzał. Ich zdaniem nie było to normalne.

***

- Eeeee... Ok. - Zniekształcony przez komunikator głos Telemachusa zdradzał spore zdziwienie. - Dobra robota, Gweek! Trzymaj pozycję. My zbieramy się do kontraataku. Nie daj im wrócić na statek. Jak masz rannych to spróbuj im pomóc, ok? Ej... Co jest, kurwa!?
Telemachus rozłączył się a w tym samym momencie dobiegł do uszu Gweeka głuchy huk eksplozji, który przetoczył się po hangarach z metalicznym echem. Było to znakiem, że okaleczmy pirat z granatami na plecach dobiegł do swoich.
- Gweek! To Twoja sprawka, prawda? Genialne zagranie!
***

Rebelianci zamarli z przerażenia gdy w ich stronę pofrunęły części ciał piratów niesione falą eksplozji. Gdy opadł dym i zaczęli wyglądać zza swych kryjówek dostrzegli, że ich przeciwnicy są strasznie poranieni i ogłuszeni. Aqualish chodził po pokładzie i szukał swojej ręki. Barabel leżał na podłodze i próbował rękoma zagarnąć do środka wylewające się na podłogę wnętrzności. Para kotowatych obcych leżała nieruchomo pod ścianą. Ich ciała dymiły. Po zabraku zostały tylko buty.
Piraci byli w nie mniejszym szoku jak załoga hulka. Jednak to załoga hulka pozbierała się szybciej. Nie czekając na żaden znak - a może właśnie ta eksplozja była tym znakiem -rebelianci ruszyli do kontraataku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 30 Maj 2017, o 09:58

Na prędce sklecone pozycje strzeleckie w znacznym stopniu uchroniły obrońców przed odłamkami i latającymi częściami ciała. Smród siarki i spalenizny szybko rozchodził się po hangarach. Ogień zaporowy ewoluował w pojedyncze laserowe wiązki. Paląca się sierść ewoka uczyniła zeń żywą pochodnie. Z piskiem przerażenia i wrzaskiem uciekał co sił w nogach w stronę gammy. - Skarwasany! Skarwasany!
Precyzyjny ostrzał ostudził zapał do walki ocalałych po eksplozji. Nautolanin półleżąc, podziwiał odłamek wielkości pięści wbity w bok. Aqualish ręki ne odnalazł, padając od kilku boltów w korpus. Duros ukrył się za resztkami skrzyń. Po wybuchu żywej bomby został odizolowany od reszty grupy. Wystająca, niebieska głowa była aż nadto kuszącym celem. Bliźniaczka odciągała stękającą z bólu siostrę od centrum strzelaniny. Nikto rzucił granat dymny dając chwilę na przegrupowanie obu walczącym stronom. Ishitib przejął dowodzenie, zarządzając odwrót. Rykoszety latały w każdym kierunku raniąc napastników i obrońców. Pierwszy oberwał kulisty droid , dymiąc gryzącym w gardło dymem. Telemachus dowodząc kontruderzeniem zabezpieczał odbity teren ogniem osłonowym.
¤¤¤¤
"Dobra robota?" Tylko tyle!?!? Jak cie spotkam to się policzymy ciulu! Na masakrę się nie pisał. Miał ochraniać Kittani, a po niej nawet śladu nie było. To obiecał Nurrze.
Myśl o żonie i prosiaczkach pozostawionych na Gamorrze oraz dziedzictwie jakie chciał po sobie zostawić ściągnęło go na pokład. Miał przeżyć za wszelką cenę i wrócić. Odnalazł medzestaw BioTech MedKit'a i zaczął aplikować sobie środek przeciwbólowy. Pierwszą igłę złamał na twardej skórze, płyn ze strzykawki wstrzyknął do pyska. Drugi zastrzyk zrobił w zgięcie łokcia, tam gdzie miał cieńszą tkankę. Jubowi zaaplikował w brzuch. Wyciągnął ostrze i do rany przyłożył kawałek syntskóry. Ból czaszki systematycznie się zmniejszał, umożliwiając wydobycie dźwięków. - Pilnuj. Usadzony na fotelu sluiss myślał, że to koniec. Zabrudził tapicerkę własnymi odchodami.
Thurg (3) pomógł Gweekowi zająć się resztą rannych. Najgorzej było z największym jego imiennikiem.
- Mamo, to ty? Mamo! Będę już grzeczny! Obiecuję! m---mmmm---mammm... - w kałuży własnej krwi i wnętrzności wyzionął ducha. Z pozostałymi nie było wcale lepiej. Obrazy martwych i rannych pobratymców będą go prześladować chyba do końca życia. Nie tak to miało wyglądać. No właśnie. Rzekł do kompana aby pilnował wejścia na pokład. Usadowiając dupsko na fotelu operatora działa najbardziej podobnego do tego, z którego strzelał na Ghotroc'u. Złapał za drążki, palce powędrowały na odpowiednie przyciski. Intuicyjna obsługa wystarczyła by wycelować i oddać pierwszy strzał. Dymiący ewok był za małym i zbyt szybki, aby go ustrzelić. Pierwsza salwa zatrzęsła podkładem olbrzymiego frachtowca. Konstruktor nie przewidział walk we wnętrzu statku. Spust był czulszy niż podejrzewał bądź znieczulenie zaczęło działać. Kilkumetrowa wyrwa w pokładzie powostała w miejscu, gdzie chwilę temu był mały wszarz. Ishitib nie miał tyle szczęścia. Zajęty osłanianiem własnych ludzi wyparował pożarty przez czerwoną wiązkę. Pocisk przeszedł na wylot durastalowej podłogi hangaru i ugrzązł gdzieś na terenie klanowej kwatery. Nie mogąc na czas przeładować doprowadził lufą pędzącego gamorreanina. Salwował się on ucieczką, widząc nadchodzącą klęskę. Ze zdziwienia rzucił swą strzelbę, padł na kolana i błagał o litość napotkanego pobratymca. Mając go na celowniku i muszce usłyszał z głębi pokładu - Wodzu, wodzu patrzaj co złapałem!
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 30 Maj 2017, o 22:20

Jedno z wielu pomieszczeń Lucrehulka właśnie wyglądało jak sala tortur ISB, leżące gdzieniegdzie ciała już martwych istot oraz jeszcze większa ilość z których już ulatywało życie, a skąd było to wiadomo? Krzyki bólu skutecznie utwierdzały w tym... A grozę dodawał jeden dźwięk, który przebijał się przez hałas występujący w tym pomieszczeniu... Dźwięk, który nie pasował do obecnego nastroju i każda żywa istota mogła to stwierdzić.
- Du, du. Du, du. Du-duu. Du, du. Du, du. Du-Duu... - nucenie droida było tym dźwiękiem. Nucenie przy akompaniamencie wystrzału z broni blasterowej i kolejnych krzykach piratów...
Jednostka IG-87F będąca źródłem tych odgłosów czerpała niewiarygodną przyjemność z tego co właśnie robi. To nawet nie była walka... To była rzeź! Maszyna często nawet unikała strzału w głowę o wiele bardziej preferując korpus, wróg od razu nie ginie a jego krzyki są idealnym podkładem piosenki 87F... Jednak jedno było pewne, nie brał żadnych jeńców. Tylko ostateczna śmierć postrzelonego w pełni satysfakcjonowała procesor robota, nie mniej-nie więcej... W całej tej zabawie IG wydawał się nie dostrzegać żadnych rebeliantów, ignorował ich skupiając się na swym źródle rozgrywki... Cały czas krocząc naprzód i oddając strzały w zaskoczonych przeciwników, którzy myśleli, że to Oni są straszni... Byli w ogromnym błędzie, niesamowicie wielkim wręcz.
Część układu 87F dostrzegała tu pewną rozbieżność między jego stosunkiem do białkowców a innych droidów. W przypadku tych pierwszych to czerpał przyjemność z zadawania im bólu nucąc sobie przy okazji, a jeśli chodzi o droidy traktował ich jak braci i troszczył się o nich w podobny sposób. Jest to zaprawdę ciekawe.
Przestrzeliwując gardło jakiegoś przeciwnika "Chudziak" doszedł do pewnego wniosku, przydałoby mu się trofeum. Z tego co słyszał, jego towarzysz Gweek takie zdobył. A On, urodzony zabójca, nie może być gorszy. Znajdzie trofeum, które przykryje te świńskie... Ale do tego trzeba znaleźć godny tego cel. To nie może być pierwszy lepszy trup, których jest już dużo tutaj. Droida nie interesuje ściana wypełniona tysiącami ich części, jego interesuje jeden odzwierciedlający jego "Ja" i umiejętności... Tak! To byłoby doskonałe!
Przez ten cały czas nucił sobie i szukał kolejnych przeciwników... Jakie to przyjemne!
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 2 Cze 2017, o 14:08

Finał walk na pokładzie "Ducha" był łatwy do przewidzenia. W zasadzie cały atak i szturm mógł się skończyć tylko w jeden jedyny sposób: przegraną. Piraci mieli małe szanse na to by udało im się odbić swoją bazę. Choć początkowo wszystko wskazywało na to, że okrutnym napastnikom szczęście sprzyja to po włączeniu sie do walki oddziału Gweeka i IG87F wszystko zaczęło zmierzać do tragicznego i krwawego finału. Mordercza precyzja IG87F oraz mordercza dzikość Gweekowego Klanu były tym elementem, którego atakujący piraci nie przewidzieli w swych pospiesznych kalkulacjach.
Resztki obydwu grup abordażowych cofnęły się do hangaru w którym stał ich prom. Liczyli zapewne na możliwość odwrotu w przestrzeń kosmiczną. Tak się jednak nie stało. Nie mogło się stać, bowiem strzegła go banda gamorrean która całkiem sprawnie radziła sobie z obsługą broni pokładowej statku. Piraci zostali związani walką na trzech frontach i nie trzeba być wielkim strategiem by dostrzegać ogrom wpierdolu jaki ich czekał.
Ostatecznie - gdy było już pewne, że dalsza walka nie ma sensu - piraci rzucili broń i poddali się. Gdyby ich życie zależało od Gweeka bądź IG87F to pewnie wszyscy zostali by straceni na miejscu. Ostatecznie jednak - na całe szczęście dla piratów - dowodził Telemachus i to on zadecydował o przejęciu kapitulacji.
Pojmanych nie było wielu. Zaledwie czterech. Gamorreanin z mechanicznym ramieniem, oszalały ewok, trandoshanin w ciężkiej zbroi oraz rodianin.
Bitwa o hulka została częściowo wygrana; ciągle jeszcze trwała walka przestrzeni kosmicznej.

***

Telemachus podszedł do Gweeka i IG87F którzy stali przy promie. Gmorreanie wynosili właśnie ciała poległych towarzyszy a technicy Hulka kręcili się po hangarze i oceniali straty i zniszczenia powstałe głównie dzięki pomysłowemu wykorzystaniu broni pokładowej promu. Stary dowódca usłyszał jeszcze jak dwójka wspomina coś o Kittani; ani Gweek ani IG87F nie wiedzieli co się działo z dziewczyną podczas ataku.
- Gweek. I Ty droidzie. Wielkie dzięki. Okazaliście nam nie małą pomoc w tej sytuacji. Nie będę się silił na wielkie słowa, ale bez was czekała by nas znacznie gorsza przeprawa z tymi bandytami. Dobra robota. Tylko... - Telemachus zawiesił głos na chwilę.
- Nie możemy się doliczyć tego ich droida serii IG. On ciągle gdzieś jest na tym statku....
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 5 Cze 2017, o 16:42

Strzelanie z działek do wszystkiego, co uciekało w ich kierunku było zemstą za poniesione straty w ciężkim boju. Mało która, nawet słabo rozgarnięta istota by tak nie postąpiła z tego względu, że pokład niżej znajdowała się ich własna, nieco przywielkawa "melina". Ale który klanowy mądrala mógł to przewidzieć... Kapitulacja nastąpiła szybko, rozbrojenie i uwięzienie wystraszonych do cna bandytów było tylko formalnością. Mając czas dla siebie, okleił niechlujnie pół pyska i czaszki syntetyczną skórą. Spod opatrunku wydzielała się gdzieniegdzie ropna maź. Ciśnienie powoli uchodziło z Gweeka podczas oględzin wnętrza maszyny. Łzy napływały mu do oka gdy tak szedł w kierunku trapu. Co on sobie myślał, głupi. Byli kompletnie nie przygotowani na wizytę gości, choć i tak posłał swoich w bój. Bilans był niekorzystny: 3 martwych, trzech rannych i on sam na dopalaczu. Z żałości i smutku wyrwał go widok zbliżającego się droida. Jego głos był monotonny surowy, zimny, a broń wymierzona w pierś świniaka.
Gadaj gdzie Kittani. - ten tylko wzruszył ramionami, rozglądając się dookoła
Ni...Ma.

Technicy z daleka omijali prom. Wystarczyło spojrzeć dookoła, jakich dokonał zniszczeń. Na domiar złego, przy wejściu stali główni aktorzy wystrzałowej imprezy. Telemachus dołączył jako trzeci do wymiany zdań. Ciężko ranny nie czekając na reakcję droida, o dymiących lufach blasterowej broni, odwrócił się do mówcy.
- We życi mam te twoje podziękowania. - chrząknął w złości w ojczyźnianej mowie, dorzucając kilka obelg. Topornie przeszedł na huttese, aby go zrozumieć mogła pozostała dwójka. Rozważył możliwe opcje i tylko jedna była dobra. Druga ciut mniej. Bez opatrzenia rannych się nie obejdzie. Nawet jeśli, to zostanie ich góra czterech, pięciu. Idąc tym tokiem myślenia to nie mają odpowiedniej broni by ukrócić mordercze zapędy chodzącej kupy durastali. Może i bezpośredni cios w korpus lub cienki, świecący na czerwono łeb by coś dał, ale nie mieli pancerza co by wytrzymała ścianę ognia stawianą przez kumpla "Chudziaka". Więc pozostawało czekać. Lub wspólnie zapolować na dziada.
- To już twój problem. Żaden Gamorreanin więcej nie zginie. - wskazał na zgniłozielonych wynoszących ciała kompanów. - Może przerośnięty wynsz ci coś powie. Wyprowadzić go! - Z bebechów gammy wypełzł jeniec, zostawiając za sobą śluzowy ślad.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 5 Cze 2017, o 23:24

To było ekscytujące! A raczej tak mogliby nazwać białkowcy impulsy przechodzące po podzespołach IG, który swoją drogą miał ochotę na więcej... Ba! Już wymyślił podkład muzyczny drugiej zwrotki, swojej "piosenki łowieckiej". Tak czy inaczej był zadowolony, znalazł nawet trofeum... Jednego pirata, a będąc szczegółowym to większość jego kości. Procesor 87F doszedł do wniosku, że po przytwierdzeniu do pancerza będą idealnym elementem pokazującym "Ja" Droida, a konkretniej jego zamiłowanie do zabijania i sprawiania bólu przy tym.
Przy promie, którzy rzekomo dokonał wiele zniszczenia zjawił się dość szybko, ciągnąc wypatrzone truchło z kościami za sobą jak worek ziemniaków, oczywiście ciągnął się za nim krwawy ślad ale IG na to nie zwracał uwagi. Po co? Jemu to nie przeszkadza, a więcej roboty dla rebeliantów to nie jego problem. Po krótkiej wymianie zdań, przypałętał się białkowiec, Telechamus mu było na imię i szybko obraził maszynę...
- Jestem IG-87F, nie "Ty Droidzie". Żądam używania prawidłowej i pełnej nazwy, jest to moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Tyczy się to reszty z was, Wory Mięcha. - mruknął monotonnym, wypranym z emocji tonem na chwilę puszczając swe trofeum. Jednak nieco się ożywił, gdy usłyszał o innym droidzie IG. Co prawda nie lubił rozstrzeliwać innych maszyn, dlatego "negocjacje' są na pierwszym miejscu, ale jak będzie musiał to go trochę "zniszczy".
- Monitoring powinien zarejestrować w którym kierunku się udał. I chcę się tym zająć. Nie przyjmuje odmowy. - dodał i miał zamiar się tym zrobić niezależnie od sprzeciwów. - A i Gweek. Przypilnuj mojego trofeum. - rzucił do swego współtowarzysza, tylko jemu "ufając" pod tym względem.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 7 Cze 2017, o 09:53

Co prawda Muh widział wymarsz pierwszej grupy piratów, słyszał też doskonale przemarsz drugiej drużyny i aż dziwne, że oba IG'usy się nie spotkały. Pewnie byłby to piękny widok naparzających do siebie maszyn. Może w pełni zautomatyzowany i autonomiczny pirat miał inne plany? Na pokładzie frachtowca przestrzeni było dużo i namierzenie wrogo nastawionej jednostki, czającej się gdzieś w zakamarkach wymagało czasu.

Gweek nie zamierzał się nigdzie ruszać, tym bardziej , że został o coś poproszony. Trofeum rzecz święta - ma się rozumieć. No właśnie. .. Leżące zwłoki były trudne do identyfikacji. Trandoshanin, rodianin, człowiek , a może quarren? Marne są szanse na rozpoznanie przytaszczonego trupka. Nie byłoby zdziwienia, gdyby to był zlepek każdego z nich.
Tylko jak "to" podnieść lub przenieść. Jeszcze sobie rynce poburudzi . Dylematem tym nie zamierzał się dłużej przejmować, bo od intensywnego myślenia rozbolała go głowa. Po co komu potrzebny kolejny trup. Niech leży i kwiczy, bo przecież nigdzie nie ucieknie hłe hłe.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 9 Cze 2017, o 12:24

Gweek
Gweekowi zakręciło się w głowie. Dostrzegał wszystko wokół ale czuł jakby cały świat miał zaraz rozpłynąć się w wirujących smugach. Widział swojego zdalniaka, który od Tatooine wiernie towarzyszył mu w podróży i przekładał jego słowa na basic każdemu rozmówcy. Widział szkarłatnookiego IG87F, który zawsze kroczył swoimi mechanicznymi ścieżkami (nie inaczej było tym razem; IG odchodził od grupy ruszając na polowanie na swego pobratymce). Widział Frogga, swego zastępcę w klanowej hierarchii, który owijał sobie ramię jakimś opatrunkiem. Stary i gruby Ortogg ładował granaty do plecaka; łebski pomysł z granatową pułapką przymocowaną do pleców pirata był jego zasługą. Bracia Jub i Buj choć ciężko ranni wyszli o własnych siłach z promu a teraz niechętnie dawali obejrzeć swoje rany jakimś "chudziackim kobietom z rebelii". Thurg Mniejszy wraz ze swoimi imiennikiem Thurgiem Utopcem wynosili po trapie promu ciało ich kolegi Utrogga; klanowy głupek zakończył swoje życie w sposób idealnie je podsumowujący. Turg Utopiec śmiał się i żartował ale Gweekowi jakoś nie było do śmiechu.
Widział jak pojmani piraci są rozbrajani i pod strażą odprowadzani w głąb hulku. Widział jak Telemachus przygląda mu się uważanie i z przerażeniem wymalowanym na twarzy coś do niego mówi. Nie słyszał tego. W zamian usłyszał głos Nurry.
- Leć, mój wybawco. Z gwiazd do mnie przybyłeś i tam jest Twoje miejsce. Leć. Ci z klanu którzy będą chcieli polecą z Tobą. Za Tobą. Mój Wybawco... Leć...
Chłodna podłoga hangaru nagle stanęła pionowo. Świat przestał wirować a w zamian pojawiło się uczucie tonięcia i zapadania w długo oczekiwany sen. Nim ciemność pochłonęła do reszty świadomość Gweek zdążył zauważyć, że jego twarz jest bardzo gorąca i zimna podłoga rewelacyjnie mu ją wystudzi.

IG87F
Droid pospiesznym krokiem opuścił hangar. Słowa Telemachusa o zabłąkanym pirackim droidzie zostały przyjęte przez IG87F niemalże jak rozkaz. Systemy logiczne i analiza własnych możliwości podpowiadały mu, że spotkanie z kopią samego siebie może "niewątpliwie szkodzić na zdrowiu przeciętnemu członkowi załogi tego statku". IG87F miał szansę załatwić to sam bez narażania życia innych. Choć zastanawiał się cały czas czy nie wezwać kogoś do pomocy. Gweek mu odmówił, jednak nie dziwił się tej decyzji. Sam też by inaczej kalkulował ryzyko gdyby miał przestrzeloną na wylot obudowę. Czy na statku był ktoś inny, kto dotrzymałby jemu kroku w walce? Tego nie wiedział.
Mógł poprosić Garlla o pomoc jednak w rankingu talentów bojowych jakie za w czasu ułożył sobie IG Garll zajmował miejsce o jedną pozycję wyżej niż R4ABE.
Potem przez komunikator odezwał się głos Telemachusa.
- IG87F nasi technicy analizują już nagrania. Podejdź do pierwszego wolnego terminalu danych i je pobierz. Szukamy dla Ciebie też planów Hulka.
Był jedyną "osobą", która oddalała się od Hangarów. Wszyscy, których mijał zmierzali w stronę hangarów i spieszyli się. Nikt nie wykazywał choćby cienia spokoju, który charakteryzował ruchy IG87F. Na statku wciąż było aktywne oświetlenie alarmowe choć syrenę, ktoś już szczęśliwie zdezaktywował.
- Hej, droidzie. - usłyszał za sobą męski głos. Obrócił się i dostrzegł trzech młodych mężczyzn pobieżnie dozbrojonych i wyekwipowanych w bojowy rynsztunek.
- Mamy iść z Tobą. Taki mamy rozkaz od Telemachusa. Mamy pilnować Ci... eeee... blaszanego tyłka. To jego słowa jakby co. Oddajemy się pod Twoje rozkazy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 12 Cze 2017, o 20:47

Obrazy przesuwały się same, zupełnie obojętnie zarejestrowane przez mózg. Mgła powolutku rozpościerała swe władanie nad polem widzenia umęczonej istoty. Zmęczenie, zmartwienia i troski ustąpił. Tak jak ciężar spadający po odcięciu więzów. To tak jakby zasiadał na chwilę, wzdychał i odpoczywał po ciężkiej robocie. Słodka rozkosz i czysta przyjemność. Zamyślony nad czymś głęboko, usłyszał mówiący do niego głos. Obrócił się w stronę dochodzącego dźwięku. Zamiast swej ukochanej zauważył, że leży, przylega do pokładu.
Orzeźwiająco chłodny metal stał się opatrunkiem w miejscu styku z pyskiem, zmniejszając uczucie spiekoty. Powieka opadła, dając ciemności rozpościerać swe władztwo nad zmysłami.

Stał na wzgórzu. Sam. Szum hulającego po pustyni wiatru niósł ze sobą uczucie spokoju i bezpieczeństwa. Widok krajobrazu jaki się przed nim rozpościerał był całkiem obcy. Nie rozpoznawał miejsca, dookoła niego nie było nic prócz wyrastających z piasku wydm. Było za jasno jak na noc, za ciemno jak na wschód słońca. Nieokreślona pora dnia, ni to półmrok ni to mgła. Coś, czego nazwać nie umiał. Dwa księżyce świeciły odbitymi promieniami pobliskiej gwiazdy, schowanej za nieboskłonem. Rozejrzał się. W odległości kilku kilometrów majaczyła lita ściana zieleni. Po dokładnym przyjrzeniu dostrzegł drzewa tak potężne jak na Gamorrze. Przed nim, między wydmami przechadzały się metrowej wielkości grzyby. Coś do siebie mamrotały w swoim języku. Zaangażowane rozmową znikły na dobre. Poczuł ciepłą rękę na swoim ramieniu. Normalnie by się wystraszył, ale wiedział kto jest jej właścicielką. Przypomniał sobie słowa, którymi go pożegnała. Nie chciał lecieć, ale klanowa matrona, jego małżonka i matka małych gamorrean wiedziała co jest dlań najlepsze. Nie chciał lecieć, zupełnie jak teraz. Coś mu umykało. Nie chciał się obudzić. Nakrył dłonią mniejszą rękę, mocno ścisnął. Powoli odwrócił się w jej stronę. Nie miała przepaski. Spoglądał jej głęboko w intensywnie zielone tęczówki, gotów w tej zieleni utonąć. Jej oczy lśniły. Błysk przeskakiwał co rusz z jednej źrenicy na drugą.
- Wiesz, że nie chcę lecieć.
- Wiem , ale musisz mi zaufać.

Chciał coś powiedzieć, ale mętlik w głowie siadł mu kluchą w gardle. Kołatanie serca ogłuszało, wpatrzone w siebie postacie trwały zahipnotyzowane. - A co, jeśli nie wrócę?
- Wrócisz. Tylko nie teraz. Wiem o tym, tak jak to, że masz coś do zrobienia. Rolę do odegrania, misję do wypełnienia. Wtedy dopiero się spotkamy ukochany mój.

Uśmiechnięta twarz Nurry zaczęła się rozmywać. Nie dając rozpaść się wizji, ucałował mocno i przytulił resztki rozmywającej się gamorreanki.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 13 Cze 2017, o 09:06

Odsunęła się od niego i rozmyła we mgle. Jej sylwetka jeszcze przez chwilę majaczyła przed nim jako niewyraźny cień a później nie było już nic. Gweek czuł jednak jej obecność. Miał wrażenie, że ciągle trzyma ją w ramionach, choć nigdzie nie mógł jej dostrzec.

Nie mogła być przy nim bo przecież leciał. Nisko. Nad wydmami po których biegło wielkie stado Banth albo zwierząt bardzo do nich podobnych. Wzleciał wyżej i zawisł w powietrzu obserwując żółte chmury i pomarańczowe słońce. Potem jednak coś przykuło jego uwagę. Coś w stadzie, które przepędzał. Zleciał więc niżej by się mu przyjrzeć i dostrzegł, że to nie są banthy tylko smoki krayt. Pełno smoków z jednookimi gamorreańskim jeźdźcami na plecach. Gdy Gweek przeleciał nad nimi z wielu gardeł wydobył się powitalny okrzyk.
- Huaaaaa! Huaaaaaaa! Niech będzie na wieki zapamiętany Gweek z klanu Nurra. Huaaaaaa! - Do powitania dołączyły także ryk i śpiewny terkot smoków.
Gweek pomachał do zebranych przed nim legionów i zszedł z mównicy. Armia była gotowa do wymarszu. Armia, która miała wkrótce ruszyć do walki o rodzinną planetę. Pożegnał się ze wszystkimi i wsiadł do Skyrunnera, którego prowadził Duros Cad.
- Chodź Gweek. Już czas. Muszę Cię zabrać na jeden z księżyców. Kittani i Nurra potrzebują Twojej pomocy. Na który księżyc chcesz lecieć. Na ten gdzie mieszka Nurra czy na ten gdzie mieszka Kittani? Musisz zdecydować. Nie starczy mi paliwa, żeby dolecieć i tu i tu.
- Piwo to moje paliwo. - Powiedział do Barmana. Ten spojrzał na niego i odpowiedział coś w języku, którego Gweek nie rozumiał. Nie było to jednak istotne bo postawiono przed nim wielki kufel piwa. Najlepsze piwo jakie pił na Tatooine od bardzo dawna.

- Rozbudź swą jaźń na moje słowa. Nie śpisz ani też nie śnisz. Nie jesteś też obudzony. Nie jesteś ani taki ani taki. Stoisz u progu do ostatecznego zjednoczenia się z mocą. Możesz też zawrócić do świata żywych. - Głos wydawał mu się bardzo mądry. Wiedział też, że należy on do Jainy Solo. Skąd? Nie miał pojęcia. Po prostu wiedział.
- Gdyby to tylko ode mnie zależało rozkazałabym Ci wrócić. Ale to Ty musisz podjąć decyzję. Wiem, że mnie słyszysz. Jesteś silny w mocy. Twój czas jeszcze nie nadszedł. Potrzebujesz pomocy i szkolenia. Potrzebujesz przede wszystkim pomocy. A wielu będzie potrzebowało Twojej pomocy. A teraz mnie posłuchaj....

Znowu leciał nad wydmami. Tym razem jednak siedział na powiększonym zdalniaku, który mruczał basowo i co chwila powtarzał niskim głosem jakieś słowa i tytuły z przeszłości: "Wasza knurowość, wasza brzuchatość, Wasza nicość".
Gweek coś mu odpowiadzał, jednak nie rozpoznał własnych słów.
Wtedy obok niego na kuli pojawiła się Nurra, mówiła jednak głosem Jainy Solo.
- Twoja intuicja nigdy Cię nie zawodziła, Gweeku. To dar od Mocy. Wielki dar. Wyczuwasz zagrożenie, widzisz przyszłość. Potrafisz ją ubiegać. Robisz to instynktownie i zupełnie nieświadomie. Dawniej, gdy było nas więcej, taki dar jak Twój dałby Ci miejsce w zbrojnym ramieniu zakonu Jedi. Byłbyś wielkim wojownikiem. Teraz jednak ten dar sprawia, że jesteś wodzem-w-boju. A w zasadzie Wodzem. Bije od Ciebie potęga. Bycie Wodzem to coś znacznie, znacznie większego od bycia Wojownikiem. Twój dar pomoże Ci w tym. Musisz tylko trochę lepiej go zrozumieć, a Twoje decyzje w boju będą nieomylne.
Nurra z głosem Jainy zeskoczyła ze zdalniaka i wylądowała na piasku. Nie wiele myśląc skoczył za nią...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Gweek » 20 Cze 2017, o 14:39

Zdarzenia przeplatały się ze sobą, wcześniejsze nie wynikało z poprzedniego tylko zakrzywiało jakikolwiek sens widzianych obrazów. Leciał nad bezkresami pustyni, gwizd wiatru rozdmuchiwał ziarna piasku, pobudzając je do życia. Ożywcze tchnienie kruszonych wiatrem przez wieki skał, było w istocie efektem ślepego pędu jeźdźców pustyni. Gnali gdzieś napędzani obecnością... wodza? władcy? króla? Tego nie był pewien jak i tego, do kogo przemawiał. Stojący przed nim słuchacze mieli skupione twarze, wzrok wlepiony w sylwetkę wystającą ponad tłumem. Pancerze lśniły, broń ustandaryzowano na jedną modłę, aczkolwiek każda była inna, indywidualizmem nacechowana. Wymownym gestem pożegnał tłum, oddalający się w otchłanie. Sam też odszedł w swoją stronę mamrocząc coś do Cada w niezrozumiałym języku. Gwiezdna holomapa jaśniała pośrodku, po wejściu na pokład. Oślepiając swym blaskiem rozpościerała obraz dwóch miejsc. Dwóch domów, tak różnych od siebie, jak może być dzień różny nocy. Jedno miejsce prowadziło do zapomnienia i ciemności, w której można się zatracić. Drugie do blasku, chwały i nieograniczonych możliwości. Mrugnął okiem. Szedł długim, ciemnym tunelem na końcu którego drgało powietrze jak w upalny dzień czy na pustyni. - Do baru panie! Do baru!. i był tam sącząc eliksir młodości . Naprzeciw stał potężny wookie ledwo trzymając się na nogach. Haust piwa, trzy przysiady i buszek z tytoniowej fajki. I tak do momentu, aż rywal padł pod ciosami alkoholu.

Odpowiedź na to pytanie była jedna, jedyna. Oczywista z możliwych. Żyć! ŻYĆ WIECZNIE! Tak kurczowo trzymał się życia, że słowa Jainy wydały mu się kpiną. Nikt nie lubi, by z niego się drwi, tym bardziej w stanie niemożności wykonania jakiegokolwiek ruchu. Słuchał uważnie kierowanych wyłącznie dla niego słów próbując coś powiedzieć. Ktoś mącił mu w głowie blokując myśli i słowa. Skutecznie.

Patrzył na siebie z góry, z trzeciej osoby. Nie mógł nic zrobić, tylko obserwował. Zastanawiał się czy to on, czy nie on. I znów ten głos. Miał rację, kobieta miała rację w tak wielu sprawach. Przed oczami strzelały mu momenty z życia gdy Fart był przy nim. Częściej niż się spodziewał, raz po raz dobrze Gweekowi doradzając czy ostrzegając przed rychĺym zgonem. Widział więcej niż pająki z tysiącem oczu, słyszał głośniej jakby mu zaraz miało bębenki wysadzić.

- Czymże jest ta Moc jak nie intuicją lub przeczuciem?
- Ano tym, co zaraz ujrzysz.

I znów leciał przdd siebie. Razem ze swoją wybranką, która zaskoczyła w dół. Nie mógł pozwolić jej tak odejść. Musiał ją złapać, zatrzymać, cokolwiek. Spadając, widział siebie z góry. Siedzącego w ciemnicy, ze skrzyżowanymi nogami . Przed sobą miał mały trójkącik, z niego przemawiała postać. Zniekształcony hologram był jak żywy, odpowiadając na zadane pytania. Przymrużył oczy, by rozpoznać postać, a obraz się zmienił. Czytał z filaru o sobie samym. Tylko facjatę miał jakąś takà niepodobną. ... poszukiwany żywy lub martwy, najlepiej martwy... bardzo niebezpieczny i uzbrojony... wysoka nagroda... wróg Imperium i Huttów.... Dokończył zdanie i siedział w celi medytując. Spokojny, zrelaksowany, na coś czekał. Może na to co teraz widział? Strzelał do "białych pancerzy" jak mawiano na szturmowców. Co strzał - to trup. Broń była potężna, jak jego trupio zielona sylwetka. Zabijając wszystkich dookoła ocknął się przed plutonem egzekucyjnym. Spoglądał w lufy wycelowanej broni. Jak na komendę padły strzały, lecz Gweekowa ręka się uniosła, strzały zrykoszetowaĺy w losowych kierunkach. Szturmowcom w czarnych zbrojach pękać zaczęły pancerze. Lufy powykrzywiały na boki, krzyki agonii mąciły ciszę. Tym razem to wokół niego siedziała gromada Gamorrean - braci i sióstr. Słuchały jak ojciec czyta im starożytne teksty. Rozejrzał się ponad głową skupionego mędrca, ślad czssu odcisnął na nim swe piętno. Tylko Nurry ujrzeć w swych projekcjach nie mógł. I znów zaczął spadać w dół.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 23 Cze 2017, o 14:12

- Jak oceniacie swoje szanse na przeżycie prawdopodobnej konfrontacji? - zapytał droid swych nowych... Podkomendnych? To słowo raczej pasowało. Po tych słowach zapanowała cisza od maszyny, w tym momencie procesor sam obliczał ich przydatność. Wniosek na razi był taki, że mogą być podajnikami ogniw do blasterów oraz tarczami, jednak nic innego nie wychodziło ze wstępnych obliczeń.
- Według mnie są niskie, ale może przeżyjecie. - dodał nic nie robiąc sobie z tego, że prawdopodobnie demoralizuje ich. Zamiast tego podszedł do terminala i po podłączeniu się do niego zaczął zgrywać mapę okrętu oraz nagrania. Potem pozostaje przeanalizowanie ich i wykalkukowanie, gdzie zaginiony droid się znajduje. Ale jednego nie można było odmówić, IG-87F czuł w tej chwili coś co białkowcy nazywają podnieceniem. W końcu po tak długim czasie nadejdzie moment konfrontacji, z kimś kto może mieć umiejętności i oprogramowanie celownicze na podobnym poziomie.
- E-e-e-e-e y-y-y-y e-e-e-e-e, a-a-a-a e-e-e! - nucił sobie jakąś melodię słyszaną przy wejściu do kantyny... Pod czarnym bąblem czy coś takiego. Nucenie w sumie stało się nieodłącznym elementem jego osobowości.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 23 Cze 2017, o 23:39

IG87F
IG87F zgrał dane do swojej pamięci i przez krótką chwilę analizował je (żołnierze w tym czasie stali i z bronią uniesioną do strzału rozglądali się wokół). Informacji nie było tego dużo i po chwili wiedział już w którą stronę ruszył wrogi brat bliźniak. Niepokoiło go to, że na jednym z nagrań droid znika w cieniu. Było to ostatni raz kiedy kamery monitoringu widziały swój cel. Wychodziło na to, że droid ukrywa się jakimś polem kamuflującym. Oprogramowanie odpowiedzialne za rachunek prawdopodobieństwa przez krótką chwilę wyliczało co daje większą szansę na przetrwanie: kamuflaż czy na wpół rozładowane już tarcze ochronne. Wynik nie był zbyt optymistyczny.
Wiedział gdzie iść (wyższe poziomy hulka nad hangarami gdzie zlokalizowane były kwatery załogi; według logów ze systemu kwatery nie były jeszcze przez nikogo obsadzone i nie powinno tam nikogo być). Jeżeli oprogramowanie wrogiej jednostki nie zostało znacząco zmodyfikowane to IG87F najpewniej szedł prosto w pułapkę. Tak podpowiadało mu zastosowanie zwykłej analogii; on by najprawdopodobniej zachował się tak samo.
Mapy, które otrzymał były zaktualizowane* i przedstawiały całą masę szczegółowych informacji dotyczących wszelkich możliwych instalacji znajdujących się w najbliższym otoczeniu. IG87F rozczytywał je bez problemu i był nawet wstanie komunikować się w ograniczonym zakresie z systemami statku**. Zastanawiał się przez chwilę czy jest wstanie jakoś to wykorzystać.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 24 Cze 2017, o 00:01

I się zaczęło... Sytuacja obecnie nie była zbyt optymistyczna. Wroga jednostka prawdopodobnie posiadała nieznany typ kamuflażu, po przeciwnej stronie barykady były generatory osłon z niezwykle wątpliwą wydajnością. Maszyna zakładała, że to daje mu jeden "darmowy" strzał do przeżycia, góra dwa. Ale czy to ważne biorąc pod uwagę, że On sam może wystrzelić ogromną ilość pocisków w jeden konkretny punkt, w ciągu... Krótkiego czasu. Dlatego bezpieczniej było założyć, że nic mu nie daje.
Tak czy inaczej... Teraz kierował się do kwater załogi, pustych. Trzeba było opracować plan, a ten już istniał w procesorze droida.
- Poruszamy się w grupie, każdy obserwuje inny kierunek. Nasz przeciwnik jest wyposażony w kamuflaż, dlatego w razie zauważenia czegoś podejrzanego od razu oddajcie strzał. Oraz poruszamy się powoli, zawsze przy osłonie. - polecił swojej grupie, wydawało się to najlepsze rozwiązanie obecnie.
A więc czas zaczynać... Bez specjalistycznego sprzętu się nie obędzie. Na szczęście jego twórcy zamontowali w nim coś przydatnego na takie momenty. Wpierw trzeba było przelać większą część zasilania do sensorów ruchu, to one będą kluczowe w tej konfrontacji. Każdy kamuflaż może zostać wykryty przez urządzenie tego typu, a jeśli nie... Do akcji wchodzi termowizja, mimo wszystko seria IG wydziela pewne ilości ciepła co pozwala je zaobserwować, na zakamuflowane też powinno to działać. Na sam koniec nastroił swe receptory słuchowe, teraz powinny być czułe niczym wtedy w Zielonej Grocie, lub nawet bardziej.
Tak przygotowany ruszył, jego grupa poruszała się mając broń wycelowaną w czterech kierunkach i starała się przyklejać do ścian i innych osłon, by zminimalizować szanse trafienia. W tym samym czasie jeden z wielu rdzeni IG-87F próbował stworzyć połączenie z systemem statku w tej sekcji, konkretniej przeciwpożarowym. Plan był taki, by aktywować zraszacze gdy będą się zbliżać do jakieś części tych kwater. Na razie co 10 metrów, w imię ostrożności. Woda powinna pomóc zlokalizować przeciwnika lub przynajmniej za pomocą dźwięku zlokalizować jego położenie.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez Mistrz Gry » 24 Cze 2017, o 00:36

***

IG87F nie zdziwił się gdy z zza zakrętu korytarza padł strzał, który śmiertelnie poraził jednego z żołnierzy; młody mężczyzna zwinął się niczym raniony piorunem. W tej samej chwili do receptorów IG87F dotarł dźwięk toczącego się po podłodze granatu. IG wychylił się, momentalnie namierzył toczący się śmiercionośny ładunek i strzelił do niego. Granat oczywiście wybuchł, jednak był za daleko by wyrządzić jemu i jego podkomendnym krzywdę. Przez krótką, chwilę widział IG8X który cofał się w głąb jakiegoś pomieszczenia; otaczało go migotliwe pole kamuflażu. Pole chyba nie lubiło się z wodą ze zraszaczy, stąd to osobliwe migotanie, które bardziej zdradzało niż ukrywało.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Nieproszeni goście

Postprzez IG-87F » 24 Cze 2017, o 00:51

Wynik operacji: Jeden ranny, a raczej prawdopodobnie martwy. A dochodziła jeszcze jedna rzecz... Namierzenie przeciwnika. Był to idealny moment do uderzenia bo wrogi IG był idealnie widoczny dzięki zastosowaniu systemu anty-pożarowego.
- Koncentracja ognia. - rzucił krótką komendę i wychylił się w raz podkomendnymi, by rozpocząć kanonadę boltów w kierunku wycofującego się droida. I efekt tego ataku był pozytywny. Wróg otrzymał kilka trafień co sygnalizował dym i iskry, jednak nie były to strzały, które zakończą walki... Do tego jeszcze daleko. Wrogowi udało się schować za osłoną...
IG-87F także musiał jakąś znaleźć, by móc kontynuować natarcie z małym ryzykiem. Najbardziej oczywistym był postrzelony rebeliant, młody nie miał szans na przeżycie więc to będzie dobra, żywa tarcza.
- Osłaniajcie mnie, kontynuujcie ostrzał w tamtym obszarze. - polecił oddając strzał w stronę rannego, by go dobić. Nie było sensu, by był dalej żywy skoro i tak zaraz umrze. Potem pozostało uniesienie go i zastosowanie go jako tarczy, dopiero potem drużyna mogla ruszyć do przodu. Rzecz jasna w tamtym obszarze IG uruchomił system anty-pożarowy, to jest podstawa taktyki.
Image
Awatar użytkownika
IG-87F
Gracz
 
Posty: 161
Rejestracja: 19 Sty 2016, o 00:18

PoprzedniaNastępna

Wróć do Lucrehulk "Duch"

cron