Niewielki fragment przestrzeni drgnął, potem się zapadł i wypluł z siebie stary frachtowiec serii 720. Statek przez chwilę dryfował bezwładnie a potem uruchomił silniki podświetlne i ruszył przed siebie, wprost do swojego celu, którym był wielki i opasły okręt Lucrehulk majaczący w oddali.
- Radar. Z nadprzestrzeni wyszła właśnie niewielka jednostka. Nie mamy jej w systemie i nie podaje nam naszych kodów. Kurs 301 odległość 13 km.
- Przekaż informacje Azadowi. Niech podrywa skrzydła. Obsługa broni pokładowych w pełnej gotowości. Próbujcie połączyć się z tym statkiem.
- Sir. Ten statek też właśnie to robi.
- Tak? To się dobrze składa. Dawać mi tą transmisję na interkom. Posłuchajmy co to za gagatki.
Frachtowiec bardzo szybko doczekał się reakcji na swoje pojawienie się. Trzy myśliwce typu Y-wing wyleciały z hangarów "Ducha" i ruszyły na spotkanie nieproszonego gościa. Piloci sprawnie ustawili swoje maszyny za lecącym intruzem i w takiej formacji odprowadzili go aż do samego hangaru. Pilot 720tki wprowadził maszynę do wnętrza wielkiego okrętu z wprawą zdradzającą spore doświadczenie.
- Hej, poczekaj. - Powiedział Mai, zauważając Telemachusa idącego w tym samym co ona kierunku. - Mężczyzna zatrzymał się i uśmiechnął się do niej.
- Widzę, że też jesteś ciekawa.
- Tak. Ciekawa. I zaniepokojona. Wiesz, jak ja.
- Wiem. Chodźmy.
Ruszyli razem przed siebie idąc przez chwilę w milczeniu, które pierwsze przerwała Mai.
- Ten frachtowiec. I ta załoga. Wychodzi na to, że przekaz Jainy działa.
- Możliwe... Choć wiesz... Niepokoi mnie to trochę. Jeżeli mogli odszukać nas jacyś uchodźcy to z pewnością Imperium też da radę. Nie wiem czy jestem z tego powodu zadowolony. Musimy ruszyć stąd tę krypę. To raz, a dwa. Musimy ostrożniej zdradzać nasze położenie. Nie zdziwiłbym się gdyby w tej ekipie znalazł się szpieg.
- Może i tak. Sprawdzimy wszystko na badaniach. Quorn się nie odzywał czasem?
- E... Nie. Co Ci teraz do głowy z nim strzeliło?
- Eeee. Nie, nic tak pytam tylko. A ekipa Caleba?
Kittani wyjrzała przez przedni iluminator na pokład jasno rozświetlonego hangaru gdzie zebrała się już spora liczba różnych istot, których cecha wspólną było posiadanie broni. Broni która wycelowana w tym momencie była w statek, a w zasadzie na trap, który właśnie się opuszczał.
Garll przełknął ślinę. Gweek, IG87F i kilku niewolników, którzy zmieścili się w kokpicie "Skyrunnera" nie wydobyli z siebie żadnego dźwięku; choć każdy czuł się podobnie: jak nieproszony gość.
- Załogo frachtowca "Skyrunner" wyjdźcie ze statku. Powoli. Bez nerwowych ruchów.
- Eeee... Borsk nie powiedział, że może nas tu spotkać aż tak miłe powitanie... - rzucił markotnie Garll.