Ayle z tematu kupiec i hazardzista
Jaina weszła do hangaru i rozejrzała się. Po walce i zniszczeniach nie było już śladu; w ciągu ostatnich dwóch tygodni ekipy techniczne doprowadziły to miejsce do należytego porządku. Ważniejsze było jednak to, jak wiele spojrzeń i głów odwróciło się w jej stronę; aż dziw ją brał, że taka różnoraka mieszanka rasowa i kulturowa może, przesiadywać na jednym statku i tak dobrze ze sobą współpracować. Dawno nie czuła się tak wybitnie obserwowaną jak w tym momencie. W hangarze zebrała się prawie cała obsada Lucrehulka, która przybyła by usłyszeć oficjalne przemówienie Jainy odnośnie obecnego statusu działań rebelii. Ci ludzie zasługiwali na to by poznać prawdę. Mimowolnie odszukała wzrokiem Kupca Fenna. To od niego się wszystko zaczęło.
Frachtowiec "Bryza" przysiadł na płozach podwozia a po chwili opuścił swój trap. Po nim, na lśniącą płytę hangaru, zszedł gruby mężczyzna z brodą w towarzystwie zeltrona, który wywoływał w Jainie - nie wiedzieć dlaczego - skojarzenie z kartą Jokera w tali kart.
Podeszli do siebie, ostrożnie jakby za chwilę któreś z nich miało zaatakować. Stanęli na przeciwko sobie i uścisnęli sobie dłonie cały czas mierząc się wzrokiem.
- Zatem to Ty jesteś tą Jainą Solo. Tą sławną liderką Reblii. Ostatnią mającą coś wspólnego z wielkim rodem Skywalkerów. - Fenn uśmiechnął się. - Inaczej sobie Ciebie wyobrażałem.
- Och, weź przestań. - Jaina uśmiechnęła się i machneła ręką w teatralnym geście. - Choć, skoro wydobyłeś już na wierzch taką szczerość, to muszę przyznać, że moje wyobrażenia o Twojej osobie też były inne.
- Tak? - Zapytał z udanym zdziwiniem Fenn.
- Tak. Plotki mówiły o człowieku wielkim i silnym niczym Bantha. A tymczasem z Banthy to by się tylko zapach zgadzał.
- Ach. Jaina Solo kąsa. Dobrze. Znaczy, że Jedi nie są pozbawieni poczucia humoru. To dobrze rokuje na przyszłość. - Fenn zaśmiał się głośno tak, że broda zaczęła mu się trząść, a brzuch falować. Uspokoił się nagle i powiedział: - Tak zupełnie poważnie: z wielką chęcią skorzystałbym z możliwości wykąpania się. Na Tatooine woda to trochę deficytowy towar.
- Nie ma sprawy, ale wcześniej pozwól, że Ty i twój towarzysz...
- ...Ayle... - wtrącił kupiec.
- ... niech będzie, że Ayle - kontynuowała Jaina - przejdziecie wszelkie procedury bezpieczeństwa jakie nas tutaj obowiązują.
- Jasne nie ma sprawy. Powiedz mi proszę Jaino, czy dotarli tu już moi ludzie? Bothanin Borsk dokładniej?
- Tak. Właśnie skończył rekonwalescencję.
- Dobrze był sam, czy z kimś?
- Z kimś? Masz na myśli kogoś szczególnego? Kittani Levfith na przykład?
- Tak, ją. Udało mi się wpaść na interesujące tropy na Tatooine na jej temat. Nie jest tym za kogo się podawała. Podejrzewam, że nawet sama nie wie o tym dokładnie.
- Rozumiem. Czy powinnam ją aresztować?
- Nie... Póki nie skonfrontujemy moich rewelacji z nią nie ma takiej potrzeby. Wracając do ważniejszych spraw. Da radę ogarnąć tę kąpiel?
Kupiec Fenn stał w otoczeniu kilku swoich agentów, którzy niedawno przybyli z Tatooine. Był tam też pyskaty Borsk. Bothanin skończył włąśnie opowiadać dowcip po którym cała grupa wybuchnęła śmiechem. Jeżeli piloci Rebelii wydawali się Jainie być niedojrzałymi mężczyznami to agnetów Fenna musiała by nazwać dzieciakami; ich skłonność do ciągłych docinek i głupich dowcipów przekraczała wszelkie normy. Wiedziała jednak, że była to jedna z form panowania nad stresem, a to by oznaczało, że agenci Bothańskiej Siatki Wywiadowczej musieli żyć pod niebywale wielką presją.
Nieopodal gupy agentów stał Ayle Dara - pilot "Bryzy", kanciarz, szuler i kobieciarz. I Joker. Nie potrafiła zrezygnować z tego porównania. Stał oparty w szelmowskiej pozie o ścianę i rozmawiał z jakąś blondynką (o, której wiedziała tylko, że przybyła z Gamorry i była ex-niewolnicą Hutta Urpy). Moc podpowiadała Jainie, że kobieta straci dla Aylego głowę.
Potem jej uwagę przykuł patrol trzech B1 uzbrojonych w zestaw narzędzi. Znała przebieg i historię wojen klonów i dzięki tym droidom i hulkowi poczuła się trochę tak jakby przeniosła się w czasie. Za droidami szedł Quorn który mówił coś (albo do siebie, albo do lecącego obok niego droida Q4; gwar był za duży by mogła to zidentyfikować od razu).(Geonosianin był kolejnym elementem, który przenosił ją w czasie).
Kolejne twarze: Mai'fach rozmawiająca z Telemachusem; milczący Jon i wiecznie obrażona Nicci; Ron i Jasmin (którzy zbliżyli się do siebie i chyba można było o nich mówić, że są parą); Garll, R4B3 i Bogg Archiwista dyskutujący zapewne o wyższości rasowej myśli technicznej. Jasmin uśmiechnęła się; czasem chciałaby mieć tylko takie problemy. Pan Cztery Ręce stał w dalszym rogu sali i dyskutował z kilkoma gamorreanami i bezskrzydłymi geonosianinami (na pewno kłócili się o przydział mięsa). Gweek stał nieopodal i tłumaczył coś gamoreaninowi z mechanicznym ramieniem, który był też opiekunem ewoka. Ex-piraci póki co zachowywali się nienagannie, choć przyjęcie ich na służbę nie obyło się bez negatywnych komentarzy wśród załogi hulka; na ich korzyść przemawiało to, że nikogo nie zabili podczas ataku.
Gweek po walce potrzebował intensywnej opieki medycznej, jednak Mai'fach stanęła na wysokości zadania. Nie dość, że połatała jego najświeższe rany to jeszcze zajęła się kilkoma źle złożonymi złamaniami. Gamorreański Wódz-w-Boju spędził w szpitalu blisko tydzień, ale gdy z niego wychodził był "jak nowy" jak sam o sobie mówił. Jaina wykorzystała czas, który Gweek spędził w śpiączce farmakologicznej i kontaktowała się z nim przy pomocy Mocy. Moc była w nim silna ale pozostawała w stanie głębokiego uśpienia; gamorreański wojownik potrzebował szkolenia by móc rozwinąć swój potencjał. Niestety było za późno na pełną naukę a i czas nie chciał współpracować; nie miała go ani Jaina ani Gweek. Toteż póki co musiało wystarczyć, że moc w Gweeku została rozbudzona. Fart powoli zaczął przeobrażać się w FART.
Obok Gweeka stał też milczący IG87F. Oboje oddali niebywałe zasługi podczas odparcia pirackiego abordażu. Oboje ponieśli ofiary i Jaina nie wiedziała w jaki sposób uhonorować ich za to wielkie poświęcenie. Zastanawiała się nad wprowadzeniem odznaczeń medalami tak jak dawniej robiła to jej matka, bowiem wszyscy na hulku zgodnie twierdzili, że bez morderczej precyzji IG87F i nie mniej morderczej gamorreańskiej bandy przebieg walki z piratami mógł zakończyć się wyjątkowo podle.
Najbliżej podestu stała Kittani Levfith i Probos Azad. Ta dwójka, oraz kilku innych pilotów, stała w kółku i wyglądała. Wyglądanie było ulubioną rozrywką pilotów, gdy nie siedzieli w swoich ciasnych kokpitach. Po Levfith nie było znać traumy jaką przeżyła.
- Skąd to wiesz? - Spytała Fenna. Teraz gdy był ogolony i wykąpany wydawał się być całkiem atrakcyjnym mężczyznom. Choć trochę niskim. - Jesteś pewny?
- Tak. Po tym jak uciekła z Tatooine zacząłem się nią interesować trochę bardziej. Wszak do tej pory była tylko anonimową tancerką i niewolnicą, a nie każdego dnia niewolnica potrafi się postawić w taki sposób. Ciężko było trafić na oczywisty trop, jednak w końcu udało mi się to. Zaczęliśmy od rodziny. Dość normalna. Ojciec matka i dzieciaki. Średnio zamożna rodzina z Courscant. No, normalna zdrowa komórka rodzinna Imperium. Z jednym czarnym wyjątkiem. Starszy przybrany brat Kittani imieniem Alyyn. Chłopak był problematyczny choć zdolny. Jako, że pochodził ze wcześniejszego małżeństwa nie dogadywał się ze swoją macochą i przybraną siostrą. A i z ojcem mu nie szło. Tenże Alyyn po uzyskaniu tytułu inżyniera wstąpił do Imperialnej szkoły oficerskiej. Szkołę ukończył wzorowo a potem rozpoczął służbę w Imperialnej flocie. Długo tam nie był bowiem zginął w trzecim roku swej posługi imperatorowi. Według oficjalnej wersji: wypadek podczas manewrów. Rodzina pożegnała się z synem i opłakała go. Tymczasem Alyyn żył. Przeszedł tylko do kontrwywiadu ISB. Odciął się od rodziny. I od tego mniej więcej momentu zaczął pracować dla Lojalistów i przybrał miano Koro Reese.
- Czyli Kittani przez cały czas uciekała przed własnym bratem? Czy wiedziała o tym?
- Nie. Myślę, że w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego kim jest Koro Reese. Nawet gdyby zobaczyła jego twarz w holonecie nie musiała by go rozpoznać. Koleś zmężniał. Wydoroślał. Za to Reese doskonale zdawał sobie sprawę z tego kim jest jego ofiara.
- Jak myślisz? Miało to wpływ na to jak Kittani była ścigana?
- W sensie, że dawał jej fory? Nie wiem. Możliwe.
- A jeżeli tak, to co chciał przez to powiedzieć?
- Tego nie wiem tym bardziej, ale odpowiedź z pewnością czeka na nas na Feluci.
- Z pewnością. Damy radę to rozgryźć. - Rzuciła Jaina.
- Ok. Pozwól, że ja przekażę te ponure wieści Kittani. Zresztą, jestem też jej winien gratulacje: udało się jej wyprowadzić mnie w pole. Choć, kto wie jakby cała ta sprawa wyglądała teraz gdyby na czas oddała dane. - Ostatnie zdanie Fenn rzucił jakby do siebie.
Jaina wkroczyła na podest. Wszyscy zamilkli i zaczęli się w nią wpatrywać. Odezwała się dopiero po chwili. Jej twarz - zazwyczaj pogodna i spokojna - była teraz zimna i nieprzystępna.
- Nie będę mówić długo. Nie będę też owijać w bawełnę, bowiem zupełnie nie ma to sensu. Sprawy powinny zostać przekazane w sposób prosty. To co tutaj usłyszycie jest największą tajemnicą galaktyki. Nie jest to bezpieczna wiedza, jednak pozostawianie was w błogiej nieświadomości będzie jeszcze gorsze. Słuchajcie uważnie bo nie będę powtarzać. Quorn! Do ciebie mówię. Cicho bądź.
- Dzięki Fennowi i jego siatce wywiadowczej weszliśmy w posiadanie informacji o grupie, która sama siebie określa mianem Lojalistów. Istnieje ona wewnątrz Imperium i zrzesza ludzi wszelkich specjalności i stopni a których głównym celem jest zachowanie spójności Imperium i wyplenienie korupcji, wszelkimi możliwymi sposobami. Są znacznie bardziej fanatyczni w swoich działaniach niż sam Imperator. Lojaliści zamierzają wykorzystać Nas do swoich celów. Nie zamierzam się na to godzić. Dlatego będziemy musieli zintensyfikować nasze wspólne działania. Nie to jednak jest najgorsze.
- Imperium, a w zasadzie Lojaliści, po raz kolejny sięgnęło po superbroń. Tym razem nie będzie to okręt, stacja bojowa czy super działo. Sięgnęli po największą potęgę w galaktyce, po Moc.
- Organizacja, która zamierza użyć nowej superbroni, jest zaszyta głęboko w strukturach Imperium a jej członkowie rozpoznają się wykorzystując tajne hasła i symbole, nie wiemy do czego ma służyć ich tajemnicza broń, lecz jej efekty możemy widzieć na Taris. Tak.... To zupełnie pewne. Zaraza Rakghuli na Taris to dzieło Superbroni.
- We wszystkich raportach odnośnie tej sprawy przewijało się nazwisko Mirax Eygan i podejrzewamy, że albo ona jest tą Superbronią albo jest osobą kluczową dla tego projektu. Na chwilę obecną wiemy o niej tylko tyle, że ostatnio widziano ją na Taris a Lojaliści stracili nad nią kontrolę. Zupełnie nie mamy pojęcia w jaki sposób można działać Superbroń, ale nie mamy jeszcze rozszyfrowanych wszystkich danych. Być może wkrótce dowiemy się więcej. Póki co wracajcie do swoich zajęć i sprawdzajcie skrzynki kontaktowe. Przewidujemy przydział nowych zadań dla wszystkich. Dziękuję. Rozejść się.