Content

Lucrehulk "Duch"

[LH Duch] Do startu! Gotowi...

[LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 28 Maj 2018, o 14:23

*** Zanim Quorn zorientował się, że nie ma go na Lucrehulku ***


Tak to był zdecydowanie dobry dzień dla Mata, zdecydowanie dobry dzień. Świadomość, że być może tym razem ta pokraczna istota nie wróci już tu wcale, rzuciła go w nieopisany entuzjazm. Nie będzie wykonywał poleceń jakiegoś pomyleńca. To poniżej wszelkiej godności.
Nie-Pierwszy Mechanik kroczył właśnie zadowolony głównym korytarzem kolosa. Rozglądał się po ścianach pogwizdując wesoło. Nagle napotkał po drodze jednego ze swoich pomagierów.
- Mat! Dobrze, że Cię widzę! Widziałeś gdzieś Quorna? - "znowu on" pomyślał, po czym spochmurniał
- Nie wiem gdzie on jest. Wedle tego co mi kazał, JA aktualnie zajmuję się usprawnianiem kanalizacji. Wedle jego mniemania w miejscach odpływu i recyklingu jest najbardziej uszkodzony kadłub, więc siedzę w brudach po pachy. Nie mam czasu - machnął ręką sugerując zażenowanie, po czym minął go szybko, a uśmiech wrócił na swoje miejsce.
- Czekaj no! Kapitan Quade wraca z misji. Trzeba przygotować statek do skoku. Góra mocno zaakcentowała, że nie ma żartów i kazała znaleźć tego robala.
- Powiedziałem, że nie wiem gdzie jest. Wracam do pracy - tak, Tommy pozwolił Matowi iść dalej. To prawda, po tym jak ten został zdegradowany otrzymał najgorsze zadanie i jego pomagier mu współczuł. Choć w sumie nie dlatego, że go robal specjalnie nie cierpiał. Pozorna konstrukcja odpływów i kanalizacji, była bardzo niestabilna i mocno sprzężona z najważniejszymi systemami okrętowymi oraz była to podstawa funkcjonowania załogi. Tylko ktoś z większym doświadczeniem mógł się zająć oceną tego miejsca. Kadłub w tych miejscach również został uznany po pierwszej analizie za skrajnie uszkodzony, a systemy elektryczne kompletnie niesprawne.
Mat jednak wiedział, do kogo się zwrócą, jak tej pokraki zabraknie...

I tak. Nie minął dzień, gdy został poproszony o zastępstwo. Pierwsze co zrobił to wysłał zasranych geonosian z ich droidami do jego roboty, a sam zajął się tym co uznał za słuszne. Musiał udowodnić, że jego pojęcie na temat techniki pól jest niezastąpione. W zaledwie kolejny dzień obliczania rekonstrukcji pola zoptymalizował działanie tarcz o kolejne siedem procent korzystając z tych kondensatorów zrobionych przez geonosian i wyśmiał przy wszystkich ich impotencje umysłową, że nie mogli tak zrobić od razu. Do hipernapędu się jednak nie zbliżył nawet... paskudny robal zaprogramował sterowniki w kompletnie pokręcony sposób. Gdyby tylko spróbował się wgłębić zauważyłby, że hipernapęd jest niestabilny i wymaga ciągłej uwagi. Miał się dopiero później przekonać, jakie są problemy przy jego uruchomieniu. A póki co zajął się usprawnianiem czujników podprzestrzennych.

***


Kapitan Caleb Quade wrócił z misji prawie bez żadnych strat. Porwanie jego nowej uczennicy nie odbiło się w jego wnętrzu bez echa. Korzystając z holonetu i paru innych źródeł wywnioskował dość łatwo, że ich załoga jest zinfiltrowana przez Czarne Słońce, czy też ktoś z ich załogi jest skorumpowany. Nie było innej opcji, porwali ją. Kobiety nie mógł odnaleźć w mocy, podczas swoich regularnych medytacji. Nie mógł być pewien, czy zginęła, ale na pewno nie od razu. Ich więź była powierzchowna i nie zdołała się umocnić, by teraz mógł być pewien jej stanu.

Zaś raport o walkach i zaistniałych sytuacjach jasno nakreślał, że ich położenie aktualnie straciło status ukrycia. To tylko kwestia krótkiego czasu, aż imperium uderzy na te koordynaty. Działać trzeba było natychmiast. Nie czekał. Osobiście wybrał się do kwatery-biura Mata, jeszcze tego samego dnia jego powrotu.
- Kapitanie - Mat wstał z biurka i zasalutował
- Gdzie jest nasz geonosiański inżynier? - zapytał patrząc się z ciekawością na człowieka. Ten zacisnął usta i odpowiedział szybko
- Nie mam pojęcia kapitanie...
- Czy aby na pewno? - jedi dostrzegł nutkę niepewności w głosie inżyniera. Nie powinno jej tam być.
- Tak kapitanie, w czym mogę pomóc? - odpowiedział Mat, musiał szybko jakoś temat rozwinąć. Jedi. Ponoć potrafili czytać w myślach. Kombinował jak tu wypełnić swoją głowę myślami o wszystkim tylko nie o tym co zrobił.
- Musimy dokonać skoku. Jak najszybciej.
- Tak. To nie będzie problem. Natychmiast się tym zajmę. Jak misja? - rzucił pytanie próbując odwrócić od siebie uwagę.
- Straciłem uczennicę. - odpowiedział krótko z nieodczytanym wyrazem twarzy
- Moje kondolencje. Słyszałem, że rebelianci nawet ją polubili, wielka szkoda - powiedział na oślep Mat. Właściwie nie miał pojęcia o co z nią chodziło. Wiedział tylko, że Quorn ją ze sobą przywiózł i pomagała czterorękiemu w kuchni.
- Teraz musimy skupić się na ratowaniu tego co mamy. Liczę na Ciebie - jedi uśmiechnął się smutno.
- Tak jest! - zasalutował, na co kapitan zareagował opuszczeniem jego kwatery. Mat odetchnął głośno i ruszył w stronę hipernapędu jakieś piętnaście minut później.

Jak dotarł do sektora hipernapędu, kolejne piętnaście minut później zastanawiał się w jakim języku Quorn to wszystko zrobił i nie rozgryzł tego. Programował na jakimś pośrednim poziomie. Zwykle robiło się sterowanie odgórne wysokopoziomowe, a zależności poszczególnych detalicznych elementów niskopoziomowe. Tego języka nie mógł po prostu rozgryźć, szczególnie, że działanie zdawało się być w niektórych miejscach absurdalne. Wedle jego wstępnych obliczeń, napęd nie miał prawa ruszyć. Wstępne testy sprawności wedle zaistniałej implementacji metod wskazały jednak gotowość maszyny do działania.
"Wszystkie systemy sprawne."
Jednak to cała masa kontrolek z różnymi światełkami sprawiła, że Nie-Pierwszy Mechanik się przeraził. Część wydawała się zupełnie zbędna albo po prostu z dupy wzięta, a podpisy nie miały dla niego sensu, a brzmiały groźnie:
"Kontrolowane krytyczne przegrzanie rdzenia regulacji"
"Zapadnięcie się pierwszej bariery równowagi wymiany energetycznej"
I wiele innych, zaś najbardziej widoczna była taka jebitna duża kontrolka z podpisem "Termoresocjalizator" i trzema kolorowymi guzikami pod spodem...
Ze wszystkiego najgorsze było to, że Pierwszy Mechanik oczywiście nie zostawił żadnej dokumentacji. Nic. Musiał to jakoś rozgryźć, przechodził wzrokiem po tysiącach linijek kodu i nic... a czas leciał...

***

... i leciał. Mijały dni, a Caleb nie otrzymał raportu gotowości od Mata. Ten w końcu poddał się i zaczął wprowadzać własne modyfikacje, kiedy to jego ulepszone czujniki wykryły zbliżający się nieduży obiekt w ich kierunku. Prawdopodobnie ktoś wracał z misji... Piloci eskadr myśliwskich zostali już poinformowani, żeby być w gotowości. Ktoś się pojawi za dwie godziny.

Minęły prawie cztery godziny... aż w końcu mały statek wyłonił się z nadprzestrzeni. Quorn był z powrotem, a eskorta już była przy jego statku...

Caleb ucieszy się z Twojego powrotu ^^, Mat nie. Eskorta przyjmie Cię bez problemu. Witamy w domu rozgość się:) A i hipernapęd wymaga Twojego intensywnego wglądu po działaniach Mata ^^ i ten tego trzeba podjąć decyzję, ale to później. Zatrzymaj się nad tym jak odzyskujesz swój tytuł Pierwszego Mechanika ;D
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 30 Maj 2018, o 13:33

- Jak to znowu wygrał Garll. Quorn nie rozumie - Quorn spojrzał się na sullustiańskiego mechanika, który rozsiadł się teraz wygodnie w kanapie i tryumfalnie założył ręce za głowę a na twarz przywołał najbardziej kpiarski uśmiech na jaki było go stać.
- Och... Quorn. Trzeci raz próbujesz tej samej taktyki. Kupujesz dwa Lucrehulki i pełno tych separatystycznych droidów myśliwców. Oblatałem Cię moimi jednostkami na wiele różnych sposobów a ty ciągle to samo. Uparty jesteś.
- Atak rojem to dobra taktyka - fuknął Quorn.
- Atak rojem może i jest dobrą taktyką. Ale Ty przy okazji chcesz taranować Lucrehulkiem.
- Taranowanie jest fajne... - sposępniał Quorn i uruchomił menu wyboru jednostek. - Quorn chce rewanżu.
- Znowu? To się robi nudne. No ale dobra... Hmmm... Zmienisz coś czy tylko wystawisz więcej Lucrehulków?
- Ej... Skąd Garll wiedział? Quorn chciał wystawić więcej Lucrehulków.
- Ech... No dobra... Jak tam chcesz...
- Teraz Garll zobaczy. Quorn będzie górą.

Jakiś kwadrans później po rozegraniu kilku kolejnych tur w hologrze bitewnej Quorn nie został górą. Garll się śmiał a pokonany geonosianin psioczył.
- Aaaaaargh! Jednostki chissów są przesadzone! Nie gram w to. Głupia losowa gra!


***

Lot powrotny z Quornem na "Ducha" był dla Garlla ciekawym doświadczeniem. Choć trochę trudnym. Geonosiański mechaniki był jednocześnie podobny i zupełnie nie podobny do Durosa Cada - jego wieloletniego partnera zawodowego i przyjaciela. Ta jednoczesność była intrygująca i Garll, pomimo początkowej niechęci do geonosianina, przyznał pod koniec lotu, że mógłby współpracować z Quornem na dłuższą metę. Jego dziwactwa wcale nie były gorsze niż pedantyczna dbałość o czystość i uganianie się za pannami, które miał w zwyczaju uskuteczniać Cad.
Garll musiałby się tylko trochę przyzwyczaić do bałaganu czynionego w każdym miejscu w jakim pojawił się Quorn, dziwnych nawyków żywieniowych, zapachu smażonego mięsa w każdym pomieszczeniu "Skyrunnera", resztek żarcia na klawiaturze, zdemontowanych osłon instalacji, wybebeszonej instalacji, zrobionych dziwnych obejść w instalacji, przewodów porozciąganych na podłodze, okazjonalnych snopów iskier tu i tam, dziwnych haseł wyszukiwań pozostawionych w przeglądarce holonetowej, bagatelizowania istotnych kwestii i ustaleń, upierdliwego czepiania się nieistotnych detali oraz - wymienione na końcu, ale bardzo mocno istotne - załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych przy niezamkniętych drzwiach od kabiny higienicznej.
W zamian Quorn oferował coś czego Garllowi zdecydowanie brakowało ostatnimi czasy. Inteligentnej i fachowej rozmowy na poziomie. Robal był diabelnie bystry i inteligentny i znał się na napędach i komputerach pokładowych. Robił to co prawda po swojemu i to w sposób dalece umykający standardowemu podejściu do prac związanych z utrzymaniem w ruchu statków kosmicznych, ale Garllowi to zupełnie nie przeszkadzało. Ba, nawet cieszył się, że ktoś w jego otoczeniu ma odmienne spojrzenie na dobrze znane mu tematy.
W oczach Garlla Quorn zaczął jawić się jako Kapłan Prostej Naprawy, Mistrz Improwizowanych Narzędzi oraz Król Efektywnego Majsterkowania. Nawet wtedy gdy rozwiązanie proponowane przez geonosianina wydawało się być totalnie głupie i "wyciągnięte z odwłoka" to przy głębszym zastanowieniu i wykonaniu obliczeń Garll musiał przyznawać Quornowi rację. Co więcej, to do czego Garll musiał dojść przy pomocy kilku godzin solidnego przeliczania i zastanawiania się, zajmowało Quornowi raptem kwadrans; intuicja Quorna do mechaniki była porażająca.
Z drugiej strony ostrożne planowanie Garlla skutkowało po prostu stratą czasu, podczas kiedy Quorn znacznie częściej narażał się na porażenie prądem albo oparzeniem rozgrzanym chłodziwem płynącym od reaktora.

***

Quorn wszedł do kokpitu gdzie siedział Garll, który liczył jeden z hipotetycznych problemów, o którym rozmawiali podczas partii hologry.
- Ty! Czemu jesteś mokry? Co to jest? - Spytał Garll gdy podniósł wzrok na geonosianina.
- Eeee... To nic.. Quorn regulował tylko zawór powrotu z reaktora. I... Tam... trochę wyciekło...
- Eeeee... - Garlla zamurowało. Operowanie instalacją reaktora podczas podróży w nadprzestrzeni było średnio udanym pomysłem.
- Nic się Garll nie martwi. Quorn lubi ciepłe chłodziwo. Jest takie cieplutkie... I dobrze smakuje...
- Eeeee... I... Ale Nic Ci nie jest?
- Quornu? Od chłodziwa? Nieee... On jak był mały to wpadł do kociołka z chłodziwem i nic mu nie jest.
- Nie... Nie... Zupełni nic...

***

Skyrunner usiadł na wyczyszczonej i błyszczącej płycie lądowiska w jednym z jasno rozświetlonych hangarów lucrehulka. Po chwili z wnętrza statku wyszli Garll i Quorn, którzy rozmawiali ze sobą. Quorn był rozsierdzony.
- Quorn, no nie gniewaj się już. Prawie wygrałeś tym razem...
- Pffffff. Nienawidzę Cię. Quorn nie odzywa się do Ciebie. Idzie sobie.
- Hahahaha... Weź już. Zabawnie brzmisz jak tak mówisz.
- PIERWSZY MECHANIK WZYWANY NA MOSTEK!!! - Głos Jainy Solo zwielokrotniony przez system nagłośnieniowy hangarów wyrażał więcej niż tylko niezadowolenie.
- Oj... Quornu chyba nakopią w odwłok. - Quorn sposępniał jeszcze bardziej.
- Nie pierwszy raz dzisiaj. Hahahaha. - Garlla nie opuszczał za to dobry humor. - Widzimy się potem w kantynie?
- Tja... O ile nie będą mu kazać czyścić kloak...
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 2 Cze 2018, o 12:41

***



Siedział wraz z dwoma pilotami Eskadry Żmij i popijał z nimi piwo, śmiejąc się w najlepsze. Wszystko... prawie wszystko szło zgodnie z planem. Wciąż nie mógł dorwać się do komputera pokładowego, ale zdołał rozeznać się o stanie załogi rebeliantów i ich kluczowych postaciach, no i o stanie ich statku-kryjówki. Rebelia była tak na prawdę wciąż tylko w zalążku. Prężnie rozwijającym się zalążku. Żeby tylko udało mu się nadać sygnał dla floty, kody dostępu znali tylko wybrani, a jeszcze się z nimi nie zaprzyjaźnił odpowiednio... lub wystarczy tylko przeciągnąć postój w tym miejscu przestrzeni kosmicznej jeszcze trochę, a flota Imperium sama się zjawi. Tylko, że jak sami przylecą to nie zapłacą mu ani kredyta... a mogli mu zaufać wcześniej. No nic, Czarne Słońce skorzystało.

Nagle dwóch pilotów otrzymało sygnał komunikatorów o natychmiastową gotowość.
- Wybacz, musimy się przygotować. Ktoś nadciąga, ktoś z naszych - mężczyźni uśmiechnęli się szerzej na ostatnie słowo i wyruszyli z kantyny w stronę hangarów. Jeden z nich przeciągnął się od niechcenia.
- Wiadomo kto?
- Jeszcze nie, były zakłócenia łączności, ale stawiam, że odnaleźli w końcu tego mechanika.
- Bądźcie ostrożni
- Dzięki, nie trzeba. To tylko mały frachtowiec. Damy sobie radę

Paliczki zacisnęły mu się mocniej na uchwycie kufla, acz jego mina wciąż błyskała szczerym uśmiechem w stronę jego kolegów od piwa. Odprowadził wzrokiem koleżków po czym minimalnie sposępniał.
Wciąż nie mógł się zbliżyć do hipernapędu, ale zdołał podmienić i uszkodzić co poniektóre zamienne części w magazynie. Oczywiście tak, że nie dało się tego na pierwszy rzut oka określić. Jego zaś największym sukcesem było pośrednie sprawienie, że Pierwszy Mechanik zniknął ze statku. Nie odważył się co prawda przekonywać swoich dobrych-znajomych-rebeliantów do zabójstwa geonosiańskiego inżyniera, ale zdołał się zbliżyć do zastępcy Pierwszego Mechanika. Głównym problemem, byli jedi stacjonujący na statku. Szkolenie podpowiadało mu, że są oni zdolni przeczuć bezpośrednie zagrożenia dotyczące znanych im person, potrafią też doskonale czytać intencje. I to wszystko teoretycznie. Poruszanie się wśród nich to było to wyzwanie na które czekał od lat. Robota jego kalibru.

Poczuł jak ciarki ponownie wędrują mu po plecach z ekscytacji. Od samych pięt, aż po pierwszy krąg szyjny.
"Lubię tą robotę, uwielbiam tą robotę"
Pora była by ruszyć.
Wstał spokojnie od stolika i obdarował, idącą przez środek kantyny blondynkę, swoim szerokim uśmiechem. Kobieta odwzajemniła przyjazny gest i machnęła ręką swojemu znajomemu... czas do pracy.

***


Spacer po znanym mu statku. Tak to był grechot Quorna. Optymistyczna atmosfera szybko zniknęła jak tylko dotarł na mostek. Caleb Quade stał blisko Jainy Solo, jakby miał być gotów by ją powstrzymać... od czegoś. Nieopodal stał Mat. Nie-Pierwszy Mechanik z założonymi rękoma wpatrywał się z nieukrywaną niechęcią na idącego obcego.

- Gdzieś był!? - przywódczyni nie wytrzymała i krzyknęła. Nie czekała jednak na odpowiedź, będąc niesłusznie pewna, że Quorn zrobił to z bliżej nieznanych powodów, ale jego powodów. Jej głos był jak grom i geonosiański inżynier tylko stał i słuchał.
- Cała Rebelia stoi na włosku, bo Cię nie ma! Nasz główny okręt nie może odlecieć! - Mat słysząc tą frazę, uniósł mimo wszystko kąciki ust. Zaraz Quorn usłyszy jego dzieło.
- Nie zostawiłeś żadnej dokumentacji. Nic. Bez Ciebie jesteśmy jak bez napędu, skazani na śmierć, czy o to Ci chodziło? Jesteś najlepszy, ale Twój brak dyscypliny sprowadza na nas za duże niebezpieczeństwo. Tolerowałam to bo ufałam, że docenisz, a Ty znikasz bez powodu. - kobieta wzięła głębszy oddech i dała sobie chwilę by się uspokoić. Musiała oczyścić umysł z emocji, które teraz jakby pojawiły się w jej głowie. Tylko spokój może ich uratować
- Wynikną z tego odpowiednie konsekwencje - warknęła zimno, a Mat już nie krył uśmiechu. Był pewien, że on będzie górą w tym rozdaniu.
- Pierw jednak skupmy się na ważniejszych sprawach... bieżących sprawach, które musimy wspólnie rozwiązać. - Jaina spojrzała porozumiewawczo na kapitana.
- Jesteśmy pewni, że mamy na pokładzie szpiega. Takiego z wyższej półki - Mat słysząc to od razu sposępniał i stracił dobry nastrój.
- Mat powiedziałeś, że byłeś pewien co do swojej modyfikacji czujników, prawda? - zapytała Jaina
- Tak. Jestem pewien
- Ufamy Ci. Mnie zaś przytrafiło się coś, co można tylko i wyłącznie uznać za wyciek informacji. Nasza misja zdobycia paliwa była znana tylko nam i załodze tego okrętu. I to nie całej załodze okrętu. Jednak na stacji moja podopieczna, poszukiwana przez Czarne Słońce, została porwana. Dziw mnie chwyta, że Imperium nas wtedy nie dorwało. To musi być jakiś indywidualista działający na zlecenie, nieimperialny szpieg, a najemnik - wyjaśnił Caleb
- To co robimy? - Mat rozłożył ręce, sugerując, że to poza jego kompetencjami
- Musimy współpracować. Nie możemy być pewni, czy kret odważy się dokonać sabotażu lub bezpośredniego ataku na nasz personel - kapitan popatrzył się na geonosiana, mając go na myśli, po czym obdarował go spokojnym uśmiechem, próbując rozładować stresującą atmosferę i dając mu w końcu dojście do głosu.
- Quorn co masz do powiedzenia na to wszystko?

Pamiętaj, że głównym priorytetem będzie jak najszybszy odlot w inne miejsce. Do dyskusji będzie jeszcze dochodzić kwestia wyboru miejsca. Czy ruszyć do stoczni zdobytej przez Caleba, by naprawić mniejsze jednostki, czy szukać duuuużej stoczni by naprawić w końcu porządniej LH. Nie kończ jeszcze tej rozmowy ;) ale możesz już wygwiazdkować wątek jak zabierasz się za hipernapęd, bo to na pewno będziesz robił
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 4 Cze 2018, o 13:58

- Gówno. - Powiedział geonosianin. Tym jednym słowem skwitował całą wypowiedź Jainy. Przy okazji udało mu się też podnieść napięcie o poziom wyżej.
Cisza jaka zapanowała pomiędzy rozmówcami była najgłębszą z najgłębszych. Jaina zrobiła minę wyrażającą pełne niedowierzanie temu co właśnie usłyszała. Spojrzała na Caleba, który zdawał się być równie zaskoczony co i ona. Na Mata nie zwróciła uwagi, choć ten, zakrywając ręką usta, z trudem powstrzymywał się przed wybuchem gromkiego śmiechu.
- Coś Ty powiedział?
- Gówno. To Quorn powiedział. - Rzucił Quorn wlepiając swe mechaniczne oczy w Jainę.
Jaina niemalże zrobiła się czerwona.
- Jaina wyraźnie słyszała. Gówno. Gówniaste gówno. To co Jaina powiedziała to Quorna to najgówniejsze gówno świata.
Jaina zamknęła oczy i zaczęła powoli równomiernie oddychać starając się by narastająca w niej złość odpłynęła. Caleb starał się jej pomóc posyłając w jej stronę Moc.
- Oddychaj. Spokojnie. - mówił do niej cicho łapiąc ją za rękę.
- Niech se Jaina poczyta-pogada z Probosem durosem. To się Jaina Solo dowie co się stało. Quorn tam się znalazł wbrew swej woli. I wiecie co? Ma teraz przez to dziure w skyrzdle. I świszczy jak lata... To takie dołujące...
- Wdech. Wydech. Jaino spokojnie. - szeptał cały czas Cad.
- Quorna poproszono, żeby przygotował Probosowi droidy na droge. - Kontynuował Quorn - To Quorn poszedł i mu załatwił. Załatwił, taaaaak, bo Quorn umie załatwiać. Kilka droidow, które trzeba było jeszcze przejrzeć. Odgrechocić je trochę. Quorna nikt nie pytał czy się dobrze czuje, nieee. Ciągle tylko Robal zrób to, zrób tamto, przestań śmierdzieć. Nikt nie pytał czy jest zmęczony albo kiedy spał ostatnio. Nieeee. Quorna nikt o to nie pyta. Quorn jest Robal i musi pracować. I Quorn pracuje. Ale mu ciężko było i przez przypadek zasnął na statku Probosa. Quorn chciał tylko na chwilę. Na godzinę.
Quorn nie do końca pamiętał jak znalazł się na statku Probosa, ale wersja z drzemką pasowała mu najbardziej. Poza tym z jakichś powodów wolał nie angażować Xori w wydarzenia, które się właśnie rozgrywały.
- I tak Quorn trafił na Enarc gdzie zjadł pysznościowego Porga i pomógł Probosowi w walce ze zbirami. Pomogli też IG87 i Garll. I tak Quorn wrócił z powrotem. Także... Ten... Quorn ma do powiedzenia tylko jedno: Gówno. I Quorn sobie teraz zaraz tutaj usiądzie i będzie chciał zobaczyć co Mat zepsuł jak go nie było. Bo wiecie... -
Quorn rozłożył skrzydła i jednym skokiem znalazł się przy Jainie i reszcie. - Nie po to Quorn robił, żeby inni psuli. A konweksencje może Jaina wsadzić Matowi w odwłok.
Quorn ominął ich powoli obserwując reakcje. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że teraz cała trójka liczyła w myślach. Zasiadł do konsolety a jego chitynowe palce zaczęły szybko stukać po klawiaturze.
- Nie można ich zostawić samych. Wszystko zaraz zaczną grzebać i ruszać. - Zaczął mówić do siebie gdy kolejne linijki kodów zostawały przez niego wklepywane do komputera. - Bo jak Quorn mówi, że nie wolno to nie jest ważne. Jak Quorn mówi, że nie to znaczy nie. Jak inni mówią do Quorna, Quorn nie rób, to Quorn nie robi. Ale oni mogą. Quorn może mówić ale to mówi Quorn. Jakby Jaina powiedziała to by Mat nie ruszał. Ale jak Quorn nie kazał, to Mat i reszta mogą se grzebać. Taaaak, oni Cię nie lubią. Wiesz o tym. Wiem. Ha. Oczywiście po co Mat grzebał w tych plikach. Te sterowniki nie działają i nie będą działać. Quorn zrobił obejście. Na styk. Nie ma oryginalnych części więc sterowniki będą sypać błędem... Po co... Po co? Mat to włączył i tylko system męczy się z błędami. Głupi Mat. Nie spyta. Nie zrobi nic pożytecznego... Grzebie a się nie zna.
- Hej! - Mat nie wytrzymał (Jaina i Caleb zbliżali się w liczeniu do 100) - Jakby była konkretna dokumentacja i byś robił według instrukcji to by wszystko było ok i nic bym nie zepsuł. Poza tym to czy coś zepsułem czy nie jest kwestią tylko Twojej opinii. Ja uważam, że dopiero teraz naprawiłem Twoje błędne i dziwaczne rozwiązania.
- HAAAA! Hahahahahahahha! - Quorn wybuchł śmiechem i przechylił się w fotelu tak mocno, że aż z niego spadł na podłogę. Nie przeszkodziło mu to i śmiał się dalej. - Hahahahahahahahahaaaa! Aleś Ty głupi Mat. Hahahahahaaaa. Zrobić coś według instrukcji. Hahahahahahaaaaa. Bo-jebne, jakby to powiedziała Connie. Hahahaaaa.. - Quorn rechotał tak mocno, że aż mu odwłok falował.
Chwilę to trwało wynosząc sytuację na nieosiągalne pułapy absurdu. Przestał nagle.
- Durny, głupi, Mat.
Podniósł się z ziemi i z powrotem wsiadł na fotel.
- Według instrukcji ten okręt powinien być już dwa razy zezłomowany. Jak chcesz pracować według dokumentacji to musisz mieć oryginalne części. A tych nie ma. A opracowanie nowej dokumentacji zajmie trochę czasu. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Albo Quorn robi, żeby Hulk latał, albo robi, żeby kretyni wiedzieli dlaczego nie lata. Wasz wybór.
To mówiąc odwrócił się do konsolety i na nowo zaczął stukać w klawiaturę.
- Już. Quorn przywrócił system okrętu do ostatniej znanej Quornu kopii zapasowej. Przez jakąś godzinę czy dwie hangary mogą się przez przypadek otworzyć na próżnię... Hahahaha... Żart. Nie otworzą się. Ale jakby Mat robił według instrukcji to by otworzył. Potem Quorn zrobi pełen skan czy oby na pewno jakieś idiotyczne pomysły Mata nie zostawiły większych szkód. Teraz... gdzie B1-ki Quorna, Bogg i Q4? Quorn musi z nimi pogadać... Czemu Jaina liczy? Coś się stało? Quorn powiedział coś nie tak? No to gdzie jest Quorna droid? Stęsknił się.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 5 Cze 2018, o 16:40

***
Czy on w ogóle...?!
Nie ma emocji, jest tylko spokój
Nie ma emocji, jest tylko spokój...
***

- To jest niedorzeczne! - podniósł głos Mat i wyrzucił ręce do góry, kiedy usłyszał pytania Quorna. Dla niego czara się przelała, zdecydowanie.
- Właśnie stwierdziliśmy, że mamy szpiega na pokładzie, a Ty się zachowujesz jak nigdy nic! Kogo teraz obchodzi Bogg i Twój śmierdzący droid!? I nie zrobiłem nic wedle tej instrukcji, bo żadnej nie ma palancie! Jak Ciebie nie ma to trzeba jakoś żyć i ten statek musi funkcjonować wiesz? Może i jesteś lepszy, ale zobaczymy jak sobie poradzisz bez mojego wsparcia i moich ludzi. Tylko Ty i Twoi obsrańcy! Zobaczmy jak ogarniają tej burdel! Prędzej statek zamieni się w jeszcze większą stertę gówna. Pierdole to! - machnął ręką i skierował się ku wyjściu. Jaina już wystawiła rękę i miała stanowczo go ostrzec, lecz Kapitan ją powstrzymał.

- Niech idzie, pogadam z nim później.
- Brawo Quorn, powiedziałeś bardzo dużo rzeczy w nieodpowiedni sposób. To tak odpowiadając na Twoje pytanie - przyznała Jaina, kiedy obrażony Mat opuścił mostek. Była już nieco spokojniejsza, zapomniała, że musi podchodzić do tego przypadku w wyjątkowy indywidualny sposób. Rzeczywiście tylko spokój mógł ich uratować. A Quorn i jego spontaniczna niesubordynacja była przeciwnikiem kalibru wyznawców Ciemnej Strony. Solo jednak i nie takie przeszkody miała przed sobą.

- Co do Bogga archiwisty i Twojego Q4, oboje trafili na Gamorrę wspierając nasze działania. Wkrótce wrócą. Zaś twoi pobratymcy oraz droidy trafiły na niższy poziom statku, wedle zarządzeń Mata pod Twoją nieobecność... i właśnie zanim rozpoczniesz działania, skupmy się przez chwilę na fakcie Twojej nieobecności... - tak, to martwiło jeszcze bardziej. Bez niego aktualnie statek był niezdolny do standardowych manewrów, ledwo się nadawał na kryjówkę. Byli od niego uzależnieni, a osobowość miał daleką od racjonalnej. Może rzeczywiście znalazł się na statku nie z własnej woli. Ktoś mu w tym pomógł. Nie wyczuła w nim ani chwili wahania, jak przedstawiał jej swoją bulwersującą wypowiedź. Może i był kontrowersyjny, ale szczery. Miała jednak pomysł jak rozwiązać problem znikającego mechanika. Choć nie była pewna wyniku

- Chciałabym, żebyś nigdy już nie pracował do późna sam. Będziesz miał pomagiera. Od teraz przyjmiesz pod swoje skrzydło ucznia. Przyjdzie dziś do Ciebie jak będziesz zajmował się napędem. To młody i ambitny Chadra-Fan. Ma zadatki na mechanika i jest pracowity, bardzo miły i uczynny - poczekała, aż umysł Quorna przetrawi tą wiadomość.

- A teraz przejdźmy do rzeczy. Chciałabym, żebyś się zajął hipernapędem. Musimy polecieć do stoczni Barona. Na tym się skupmy, dobrze? Po prostu rób dalej swoje. Mat nie będzie Ci przeszkadzał, choć powinieneś pomyśleć nad próbą naprawienia waszej relacji, dla dobra statku. Jeśli statek ma kiedyś w końcu odzyskać pełną sprawność na pewno pomoże w tym pełna współpraca całego zespołu. Mat i jego drużyna mechaników stanowi połowę personelu zajmującą się tym statkiem pod względem technicznym. Potrzebujemy wszystkich.

*** Kantyna Ducha ***


Mat wparował do lokalu i od razu stanął przed ladę. Był czerwony od wściekłości, a co poniektórzy słyszeli jego narastające wrzaski, nim ten znalazł się tutaj. Pan Cztery Ręce już wiedział co mu podać. Ciemne piwo od razu się polało, a drink "Odmęty Pacyfiku" był już w drodze.
- Chrzanić to... dzięki - burknął do właściciela kantyny i łyknął zdrowo
- Biorę wolne, niech sami sobie radzą. Hah! Ciekawe czy moi chłopcy się ucieszą na jego powrót
- Co się stało Mat?
- Te!... Paskudne... - wyciągnął ręce przed siebie i obtoczył niewidzialną sferę palcami, jakby chciał coś określić nieokreślonego. Oczy mu wychodziły na wierzch, kiedy to zacinał się w wymowie i niemal nie opluł Czterorękiego, cedząc przez zęby słowa.
- Ta!... Wywłoka!... Ten!...
- Robal wrócił? - uśmiechnął się Besalik
- TAK! Właśnie on! - barman szybko ukrył uśmiech.
- Przybył i od razu ośmieszył mnie przy wszystkich. Znowu. Czuję się zbędny. Rzucam tę robotę. Zajmę się siedzeniem na dupie i udawaniem, że nic nie umiem.
- Ej przestać tak mówić, masz - podał mu longa do wypicia. Mat usiadł ciężko przy barze. Wyciągnął papierosa i odpalił. I znowu wrócił do palenia, jak tylko tamten wrócił.

Wnet zadzwonił jego komunikator
- Masz wolne!
- Mat? Pamiętasz co zauważyłem? Co mamy zrobić z napędem tego myśliwca? Coś szwankuje, przyjdziesz na chwilę?
- Masz wolne! Rób co chcesz...
- Mat? Jak wolne? - ten się rozłączył i uchylił kolejnego łyka. Dziś ma wolne... jutro... w pojutrze...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 6 Cze 2018, o 08:29

- Dlaczego Mat się zdenerwował? Quorn nie rozumie. Mówił prawdę.
- Quorn... Czy ty słuchasz co się do Ciebie mówi? - Zapytała Jaina. Zdenerwowanie powoli zaczynało przechodzić w rezygnację; bez wyuczonych technik relaksacyjnych gniew dawno wziąłby nad nią górę. - Skup się, proszę Cię.
- Tak, tak, Quorn słucha. Quorn wie. Quorn dostanie pomocnika. Quorn się cieszy. Chyba. Quorn jeszcze nie wie czy pomocnik będzie się cieszył. Mat się nie cieszył jak miał pracować z Quornem.
- Quorn. Spokojnie. - Jaina zrobiła coś co podziało przy ich pierwszym spotkaniu. Położyła rękę na jego ramieniu i posłała w jego kierunku Uspokojenie.
- Ooooo... - Quorn zareagował momentalnie. Jego ciało i myśli zwolniły. - Jaina znowu go dotknęła... Jak... Miło...
Caleb spojrzał na Jainę i uniósł pytająco brew.
- To... eee... to nic takiego. - Uśmiechnęła się nerwowo Jaina, jakby speszona tym co właśnie zrobiła. - Był zestresowany... i ten... potrzebował tego, no.
- Mhmmmm... Kolorki... - Quorn zaczął powoli obracać się na fotelu.
- Quorn. Jesteś z nami? - Zapytała Jaina zatrzymując fotel i zbliżając się do Quorna tak, że ich twarze prawie się stykały.
- Quorn. Posłuchaj...
- Quorn wie. - Przerwał jej kładąc swój chitynowy paluch na jej ustach - Nic nie mów... Nie jest głupi. Szpieg na statku. Uruchomić hipernapęd. Quorn to zrobi nie ma problemu. Jaina wie, że jej dotyk jest taki cieplutki? Robi orgazm w głowie Quorna. Connie mówiła, że dostaje orgazmu jak ją się dotyka.
- Quorn, proszę... Nie kontynuuj tego wątku. - Jaina wyraźnie się speszyła, za to na brodatej twarzy Caleba wyrósł złośliwy uśmiech.
- Jasne... Connie też się złościła jak Quorn o to pytał. To co, Quorn wie już co ma robić. Pójdzie rozruszać "Ducha" już czas. Quorn widział przed chwilą, że była dostawa paliwa od Stardusta. Quorn mu podziękuje potem bo bardzo dobrze zrobił. Mhmmm... Przez te oczy, te oczy zielone... Oszalałem...
- Jaino - odezwał się Caleb - nigdy pod żadnym pozorem nie dotykaj mnie. Obetnę Ci ręce.

***

Quorn wpadł do kantyny mamrotając do siebie ciągi wyliczeń liczb i wzorów. Co chwila rzucał też przekleństwa i marudzenie na to, że Q4 i Bogga nie ma na miejscu. Rozejrzał się po zebranych gościach i od razu wypatrzył przygarbione plecy osoby, której szukał. Podszedł do stolika odsunął krzesło i usiadł na przeciwko nieszczęśnika, który wpatrywał się tępo w blat stołu i nie reagował na ruch wokół niego.
- Mat. Mat... Nie śpij. - Powiedział Quorn. - Quorn potrzebuje Twojej pomocy. Sam sobie nie da rady. Quorn przyznaje racje Matu. Matowi. Matu? Tak się mówi Twoje imię? Quorn przejrzał logi operacji, które Mat zrobił. Niektóre były potrzebne i Quorn chciał je zrobić później. Ale jak Mat już je zrobił to dobrze. Bardzo dobrze. Quorn potrzebuje pomocy Mata. Nie ma nigdzie Bogga, Q4 ani nikogo z kim Quorn mógłby pogadać. Paliwo co Stardust przysłał trochę zanieczyszczone jest. Inne parametry trzeba dobrać... Ręcznie wszystko ustawiać. Filtry wyczyścić i przekalibrować. Dużo, dużo pracy. Jaina jakiegoś ucznia mu podesłała, ale Quorn kazał mu naprawiać bejedynki. Mały narazie mu nie pomoże. A Mat się zna. Quorn wie, że jest trudny. Quorn nie robi tego specjalnie. Quorn prosi Mata o pomoc. Co Mat na to?
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 6 Cze 2018, o 15:14

- Nie bądź głupi Cad - odparła Jaina próbując mu wyjaśnić spojrzeniem, że było to konieczne. Na co ten zareagował założeniem rąk.
- W takim razie działaj Quorn. Liczymy na Ciebie... I dobrze mieć Cię z powrotem. - powiedziała, uśmiechnęła się, po czym ruszyła w stronę wyjścia, a Caleb z nią, pozostawiając inżyniera i komputer pokładowy sam na sam.

- Nie podoba mi się ta metoda
- Wcześniej nie miałam wyjścia, a tym razem nie mamy czasu. Wyjątkowo silnie reaguje na przepływ nisko wibrującej mocy. Zwykle to przynosi ukojenie i odprężenie, przydatne podczas przesłuchań, albo gdy ktoś cierpi wewnętrzne rozterki. On zaś zdaje się być podatny na to i wprowadza go to w... w...
- Orgazm?
- To złe słowo - odpowiedziała szybko w ramach reakcji na niewygodny temat.
- Nie jestem pewien co do tej metody Jaino, ale rozumiem pośpiech - podsumował Quade, który co prawda sam nie był święty. Korzystał z technik obu stron mocy. Nie lubił jednak manipulacji umysłu, gdyż za nimi szło zniewolenie, a to tępił całym swoim sercem.
- Co do tego szpiega-najemnika. Póki statek nie jest gotów, liczę że poświęcisz temu całą swoją uwagę
- Jasne Jaino. Zrobię co w mojej mocy. A ten cały Chadra-Fan... wiem o kogo chodzi. Jesteś tego pewna? On ma zaledwie piętnaście lat...
- To już dojrzały osobnik, jeśli chodzi o ich rasę nie martw się o to. Robił do tej pory za zwykłego sprzątacza, kiedy to Tommy poprosił go o pomoc. W jedną noc rozłożył cały myśliwiec na elementy pierwsze, bo mu tak w żartach mechanik kazał. Oczywiście odpowiednią uwagę otrzymali na temat robienia sobie żartów z istot innych gatunków... Tutti zaś nie ma nawet wykształcenia, to dziki talent. Podobnie jak Quorn.
- A jak z jego osobowością? Jest w stanie zdzierżyć Quorna? Widzisz co się stało z Matem...

*** Sektor hipernapędu ***


Mierzący niecałe dziewięćdziesiąt centymetrów, podobny do nietoperza z twarzy, obcy pędził na krótkich nóżkach. Szło mu to całkiem sprawnie i bardzo szybko pokonywał długość okrętu. Większość rebeliantów nie zwracała uwagi na małego sprzątacza. Toż to tylko kolejny zwykły pracownik kolosa, przy tym zwykły sprzątacz. Tło. Nikt szczególny. Nikt ważny. Zdawałoby się, ze statek bez niego mógłby równie dobrze funkcjonować jak i z nim.

Nikt, ale rebeliant.

Niziołek dotarł w końcu do szerokich na dobre kilka metrów drzwi do sektora hipernapędu. Wysoki szatyn spoglądał na małego lekceważącym wzrokiem.
- Mały, nic tu po Tobie. Sprzątać nie trzeba, wejście tylko dla upoważnionych - wartownik poinformował znudzonym głosem.
- Ja-jestem-tu-do-pierwszego-majstra! Będzie-mnie-pokazywał-mechanikę! A-ja-będę-pomagał-mu! - wyrzucił z siebie słowa niczym karabin, aż pilnujący facet musiał chwilę pomyśleć co miał na myśli właściciel piskliwego głosu.
- Nie wpuszczę Cię! Nie jesteś upoważniony - odpowiedział stanowczym głosem rebeliant
- Pozwól-mi-do-niego-gadać!
- Opuść to miejsce. Tracę cierpliwość - odpowiedział niemalże warcząc, kiedy to drzwi zostały otworzone przez kogoś w środku. Quorn przypadkiem usłyszał fragment rozmowy i ruszył na spotkanie

- Quorn ma teraz pomagiera. A Ty nie wpuszczasz pomagiera Quorna. Quorn mówił zostaw drzwi otwarte, ale Quorna nie słuchają, oczywiście. Głupie Strażniki, każdy tak samo śmierdzi. Głupie. Chodź - rzucił do przybysza krótko, a ten w mig znalazł się zaraz obok i zaczął obsypywać go słowami
- O!-to-pierwszy-mechanik! Ja-jestem-Tutti! Co-mogę-! - Quorn jednak mu przerwał, miał w głowie teraz co innego. Co go nurtowało. Wiele rzeczy strasznie się pozmieniały od ostatniego razu jak tu był. Zdecydowanie za dużo, nawet jak na możliwości Mata.
- Madiss, Quorna pracownik. Składa bejedynki. Będziesz składał dla Quorna bejedynki. Idź do niego. Powiedz, że Quorn kazał. Madiss posłucha. On nie strażnik. Madiss jest w sektorze hangarów I i II. Quorn może przyjdzie. - powiedział nadal mając w głowie ten problem niekontrolowanego rezonansu dwóch pól magnetycznych, co mu przeszkadzają w naprawie zmian wprowadzonych przez Mata. Coś z resztą się nie zgadzało. Od kiedy Mat wsadzał zepsute części? To bardzo nie pasowało Quornowi. Nie obejrzał się, a jego nowy uczeń popędził we wskazane miejsce
- Słucha się Quorna?
*** Kantyna "Ducha" ***


Mat wypił znacznie szybciej dawkę pacyfikacji niż powinien. Alkohol go lekko otumanił, a smutek wkradł się skutecznie w dominujący nastrój, wyrzucając złość gdzieś daleko. Wyłączył komunikator i siedział przy stoliku z zapchaną petami popielniczką i kilkoma pustymi szklankami.

Nagle się zorientował, że siadł ktoś przed nim. Jak podniósł wzrok momentalnie się przewrócił z przerażenia. To znowu on. Jego nemezis nie ma dość, przyszło dokończyć dzieła.
- Dlaczego tu przylazłeś?! Mało Ci?! - Mat zaczął się odpychać nogami od siedzącego przy stoliku inżyniera, jakby ten miałby zaraz go ubić.
- Przyszedłeś mnie wykończyć, tak?! Zostaw mnie!

W ogóle nie zwrócił uwagi na słowa Quorna, czy też może nie zarejestrował ich. Najwidoczniej alkohol skutecznie go odurzył. Kontaktował jednak. Próba dalszej komunikacji z pewnością będzie trudna, ale nie niemożliwa. Problem w tym, że Nie-Pierwszy Mechanik był uprzedzony do insektoida.

Jeśli decydujesz się na rozmowę "DZIŚ" z Matem, to napisz post, a potem zrób rzut, czy Cię zrozumiał. 1K20, wchodzi rzut powyżej 10. Jednak jeśli rzucisz poniżej 3 to Mat to uzna za kolejną próbę obrazy i tracisz szansę na udaną rozmowę z nim "dziś" i być może "jutro".
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 12 Cze 2018, o 11:14

- Mat nie rozumie Quorna. Mat słucha słów a nie ich znaczenia. Dlatego Mat się wkurza. Słowa są beznadziejne. Nie pomagają. Od słów można sie pokłócić. A od pokłócenia obrazić. A potem to już tylko zabić. Quorn to wie bo też się kiedyś wkurzał. Ale Gosk ze Sluis nauczył go, że słowa są do odwłoka.
- Weź... Odejdź...
- Nie-e, Quorn nie odejdzie. - Mówiąc to geonosianin położył rękę na dłoni Mata. Pijany mechanik spojrzał się na wpół przytomnie na chitynową kończynę i nie skomentował tego gestu; nie miał już sił.
- Mat... Mat niech się nie oburza tak. - Geonosianin kontynuował. - To jest mu niepotrzebne do niczego. Słowa. Niech Mat słucha znaczenia a nie słów. Taaaak, tak jak uczył Gosk. Znaczenie.
- Wypierdalaj Quorn.
- Tak, dobrze. Quorn zaraz będzie wypierdalał. Ale najpierw niech Mat rzuci okiem na te dane.
- Wypierdalaj, słyszysz?
- Dane, niech Mat spojrzy, Quorn prosi.
- Quorn, masz wypierdalać ode mnie. Sram na te Twoje dane.
- Mat, mat. Niech spojrzy na dane. To są części, które wymieniał Mat. Mat nie jest głupi i Mat nie wymieniłby złych części na źlejsze. Mat rozumie?
- He?
- Mat rozumie? Ktoś wymienia części. Ktoś wie jakie części wymienił Mat. I ktoś robi... sabotaż. Tutaj jest cała lista. Quorn już zaczął to naprawiać. Ale potrzebuje pomocy Mata, Mat rozumie? Quorn nie da sobie rady sam.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 12 Cze 2018, o 12:49

Nastrój Mata zdecydowanie negował wszelki sens rozmowy z jego nemezis. Jednakże jego odwieczny wróg zdawał się przedstawiać coś rzeczywiście istotnego. Początkowo sceptycznie podszedł do danych prezentowanych na datapadzie, ale czytając opisy i logi testów, zaczął dostrzegać coś, co nie tylko nie zgadzało się z jego założeniami, ale i potwierdzało teorie, dlaczego nie mógł w żaden sposób podejść do hipernapędu.
- Coś jest na rzeczy... - mruknął mimowolnie, taksując wzrokiem kolejne linijki tekstu.
- Ale niby jak? Nikt tak o nie ma dostępu do sektora hipernapędu... wynika z tego to, że sam musiałem takie części zamontować... - facet powoli zebrał się z podłogi, a jego umysł mimo, że przytłoczony alkoholem, skupił się na technicznej materii problemu. Podniósł krzesło i zasiadł z powrotem do stołu by przyjrzeć się danym dokładniej w dogodnej pozie. Założył nogę na nogę, a lewą ręką począł miętolić swoje lewe ucho. Twarz widocznie rysowała zamyślony zdziwiony wyraz. Podniesiona brew i wykrzywione usta podkreślały, jak bardzo facet skupił się na sprawie. Geonosiański inżynier siadł naprzeciwko, widząc, że rozmówca przestał go antagonizować, a przeszedł do rzeczy.
- To mogłoby wiele wyjaśniać... Nie mogłem rozgryźć Twojego obejścia oraz balansowania na stabilności całej konstrukcji. Taka ekstremalna inżynieria, to zwykłe proszenie się o śmierć. Widać jednak masz w tym niemałą wprawę. Cały czas widziałem problem z kompatybilnością i zamysłem całości... nawet nie dostrzegłem, że wstawiłem uszkodzone części... a były zapakowane oryginalnie, czy też w skrzynce odpowiednio oznaczonej... chyba, że jednak ktoś miał dostęp... - Mat zamilkł na dłuższą chwilę, jakby zaczęło do niego docierać wiele rzeczy naraz.

- Mat rozumie Quorna?
- Tak, tak, tak... - chwycił dwiema dłońmi datapad i jakby jedna linijka przykuła jego uwagę całkowicie
- To cholerstwo... Czujnik magnetyczny dla podstawy korpusu jonizującego... odczyt ma jakby generował własne pole... - Quorn pochylił się, a jego mechaniczne oczy wysunęły się łapiąc te kilka słów. Nagle doznał eureki.
- Quorn widzi! Przez to gówno jest ten gówniaty...
- ... rezonans magnetyczny! - dokończył Mat wraz z Quornem. Dwójka inżynierów, jak rzadko kiedy, była zgodna.

Tymczasem Pan Cztery Ręce obserwował, tą z początku źle zapowiadającą się scenę. Widząc, że dwie ważne postacie statku doszły jednak do porozumienia, postanowił nieco dołożyć swojej ręki do sprawy. Przygotował porcję mięsa z prażonymi orzechami i suszonymi warzywami oraz napar herbaciany z liści krzaku Cerheclum. Roślina ta powszechnie występująca na Rodii, miała działanie ocucające i rozbudzające. Pomagała pozbywać się trucizn z organizmu. Świetnie sprawdzała się na trzeźwienie i na kaca. Właściciel kantyny ruszył, by osobiście im to zaserwować.
- Na mój koszt i nie dziękować, coś widzę, że robotę macie - rzucił krótko i położył na stole potrawy z napojami. Zabrał też bałagan zrobiony przez Mata i wrócił do kuchni. Akt ten poprawił nastrój Nie-Pierwszemu Mechanikowi.

Dwójka inżynierów skupiła się wnet na dyskusji. Mat zniżył głos, chcąc ruszyć niebezpieczny temat. Zdołał z tego wszystkiego zapomnieć, że Quorn to jego główny rywal. Chęć kooperacji wzięła górę nad kompetencją.
- Nie ma szans, żeby ktoś się tak o kręcił przy hipernapędzie... chyba, że któryś z wartowników jest skorumpowany... Szpieg ten musi w takim razie mieć nieco więcej popleczników, mniej lub bardziej świadomych jego intencji... albo bardziej optymistyczna wersja, że po prostu dziadyga zna się na tym i sprytnie pouszkadzał części w magazynie... Tam już ma znacznie więcej osób swobodny dostęp. Wróćmy pierw do spraw najważniejszych. Z tego co mówiła góra, musimy jak najszybciej odlecieć - odkleił wzrok od datapadu i wbił go w mechaniczne oczy geonosiana. Wykrzywił się znów z niechęcią. Waśnie jednak wciąż miał z tyłu głowy.
- Dobra... powiedz mi jak Ty to widzisz, co trzeba zrobić. Niech będzie, że kierujesz tym syfem Ty - ledwo mu to przebrnęło przez gardło, ale już wiedział, że muszą współpracować. Ukryty wróg na statku to nie był błahy temat i mógł w związku z tym pójść na ustępstwa.

Jesteście oboje pewni, że części mogły być zmodernizowane w magazynie lub i też bezpośrednio ktoś miał dostęp do sektora hipernapędu. To już jakaś poszlaka. Caleb jakby co jest do dyspozycji. Warto by go poinformować o wspólnych wnioskach. No i powtórzę najważniejsze - odlecieć trzeba jak najszybciej. Powodzenia ;)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 12 Cze 2018, o 15:05

Maszynownia wypełniona była hałasem, kłębami rozprężonej pary i pomarańczowymi światłami sygnalizującymi trwające prace dozoru technicznego. Wszystkie generatory okrętu pracowały na pełnej mocy; Duch szykował się do większego skoku w nadprzestrzeni i potrzeba było do tego wszelkiej możliwej energii jaką tylko dało się wycisnąć z tej wiekowej jednostki. Drgania pracującej maszynerii rozchodziły się po całej konstrukcji tak, że nawet na mostku czuć było, że "coś się dzieje".
Quorn i dwóch towarzyszących mu geonosian wspólnymi siłami podnieśli końcówkę węża transportowego do złącza przy głównym zbiorniku. Metaliczny odgłos zatrzaskującego się mechanizmu blokady oznajmił, że połączenie było szczelne.
- Świetna robota Panowie. - Wykrzyczał Quorn w rodzimym języku. Dwójka genosian pokiwała głowami z zadowolenia i uśmiechnęli się do siebie. Nie odpowiedzieli, mieli dosyć krzyczenia do siebie przez cały dzień. Quorn za to zdzierał gardło dalej. - Teraz idźcie do hipernapędu i sprawdźcie jeszcze raz wszystkie połączenia! Żadna kropla ma nie spaść na podłogę!
Geonosianie pokiwali głowami i ruszyli wzdłuż węża bacznie się mu przyglądając.
- Mat! - Quorn przycisnął włącznik nagłownego zestawu komunikacyjnego i jednocześnie wzbił się w powietrze; leciał w stronę pomostu technicznego gdzie ustawione były panele kontrolujące pracę zbiorników. - Mat! Zgłoś się. Podłączone już jest wszystko.
Quorn wylądował na kładce i złożył skrzydła. Stojąca obok panelu kontrolnego jednostka b1 nie zareagowała; miała reagować tylko na obecność nieuatoryzowanych osób. Quorn odciął maszynownie i praktycznie zamknął się w niej. On, jego geonosianie i połowa dostępnych b1 pilnowali by nikt inny nie kręcił się przy hipernapędzie. Nawet inne droidy.
- Quorn słyszę Cię. Widzę, że podłączenie nie sypie błędami.
- Tutaj też wszystko wydaje się być OK. - Rzucił w geonosiańskim przeglądając wskazania kontrolne na panelu.
- Nie kląskaj do mnie, Quorn! Po ludzku, proszę! - Rzucił Mat. Bez złośliwości.
- Quorn, przeprasza. Quorn mówił, że u niego wszystkie wskaźniki ok. Ciśnienie dobre. Pompy gotowe. Filtry też.
- Z tymi filtrami to przegiąłeś, wiesz o tym?
- Nieeee... Nie przegiął dobre były.
- I są Quorn. Ale byś musiał widzieć jak się wszystkie teraz na mnie patrzą.

***

Jaina nie była zadowolona. Po pierwsze Quorn przerwał jej medytację, po drugie zrobił to w jej prywatnym pomieszczeniu, po trzecie jego propozycja była niedorzeczna.
- Quorn. Twoja propozycja jest niedorzeczna. - Rzuciła do niego oschle.
- Quorn się domyśla. Ale przeliczył to. I Mat też. Przeliczenia się zgadzają. Mat i Quorn nie mogą się mylić. Potrzebują całego zapasu pończoch z Lucrehulka by zbudować złoże filtrujące...
- Dobra... Wiem. Nie zaczynaj na nowo tego wywodu. Zrozumiałam za pierwszym razem. Masz... To moja ostatnia para...
***


Mat i Caleb siedzieli na mostku. Nie-pierwszy-mechanik ściągnął słuchawki i spojrzał na Caleba.
- Panie kapitanie. Quorn meludje, że wszystko gotowe do skoku. Jak tylko nawigacja upora się z koordynatami możemy się stąd zabierać.
- Jasne. - Rzucił ekspirat i podrapał się po brodzie. - Coś wiadomo o sabotażyście?
- Niestety nie. Nikt nie wpadł odkąd Quorn zamknął maszynownie.
- Ciekawie...
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 13 Cze 2018, o 22:22

Mat i Caleb siedzieli na mostku. Nie-pierwszy-mechanik ściągnął słuchawki i spojrzał na Caleba.
- Panie kapitanie. Quorn meludje, że wszystko gotowe do skoku. Jak tylko nawigacja upora się z koordynatami możemy się stąd zabierać.
- Jasne. - Rzucił ekspirat i podrapał się po brodzie. - Coś wiadomo o sabotażyście?
- Niestety nie. Nikt nie wpadł odkąd Quorn zamknął maszynownie.
- Ciekawie. Przez te niecałe dwa dni popytałem na temat wartowników i sprzątających odpowiedzialnych za ten sektor. Powęszyłem i nic interesującego nie odkryłem. Wygląda na to, że sabotażysta, albo uszkodził elementy w magazynie, albo jest wyszkolony by radzić sobie z użytkownikami mocy... co akurat wydaje się niemożliwe... tylko imperium mogłoby takowego wyszkolić. A jak byłoby to Imperium to już dawno byłoby po nas.
- Chyba, że ma trochę lat i był czas kiedy się tego nauczył? - zgadywał Mat.
- Hmmm raczej nie. Nie ma żadnego przedstawiciela długowiecznej rasy z pośród wartowników i sprzątających co odpowiadali za sektor hipernapędu. Z drugiej strony nakreśla to pierwszą grupę istot, które trzeba byłoby mieć na oku... A zmieniając temat. Co myślisz o zniknięciu Quorna? - zapytał ni stąd ni zowąd Caleb, przyglądając się Matowi
- On jest totalnie zakręcony. Mogło się to stać przypadkiem - rzucił co mu na język się akurat naszło.
- Możliwe, acz pytam Cię o coś innego... Czy nie uważasz, że sabotażyście byłoby na rękę się go pozbyć? Widzisz, on dostrzegł problemy, których ty nie zauważyłeś z częściami. Usuwając go w pośredni choćby sposób, wystawił nasz statek unieruchomiony. Zastanawia mnie jednak jego główny motyw...
- Porwali Ci uczennicę. Nie mógł on nadać sygnału z tego statku. Komputer pokładowy jest pilnie strzeżony i chroniony skomplikowanymi kodami dostępu. Quorn sam programował. I tylko Kapitan, ja, Quorn i Jaina mają do niego dostęp aktualnie. Oznacza to, że to musiał być ktoś z ludzi, którzy z Tobą brali udział w misji. Na Nadziei nie ma aż tylu zabezpieczeń z tego co pamiętam i kody dostępu mieli też inni dowódcy. Mógł on nadać sygnał dla Czarnego Słońca z tamtego statku. Możliwe, że Imperium też nadał sygnał, lecz chyba go zlekceważyli. - wydedukował Mat, próbując jakoś zejść z tematu pozbycia się Quorna.
- Zwęziło nam się jednak grono wstępnie podejrzanych. Ci co byli ze mną na statku i teraz są na tym statku, to główny warunek i Ci co mają nieco lat na karku to drugi. Gorzej jeśli nie działa sam i ktoś go wspiera... Powiadom inne jednostki i przystąp do wyliczania trasy, rozpocznij skok. Ja muszę pilnie pogadać z Jainą.
- Tak jest panie Kapitanie - odpowiedział Mat, zaś Caleb nagle poczuł dziwne wibracje w mocy. Coś się działo nie tak.

***
Jainie nie był dany spokój. Ostatnie niecałe dwa dni owocowały ciągłym natłokiem informacji i bieżących problemów. Medytacja pozwalała jej jednak układać to odpowiednio. Nadawać priorytet. Decydować rozważnie i po pełnym przemyśleniu. Czuła jednak w mocy... mętność... w pobliżu, bardzo blisko...

Kiedy Caleb wkroczył do jej prywatnego pomieszczenia przywódczyni Rebelii wstała powoli z podłogi.
- Czujesz to? - zapytała poważnie
- Coś jest nie tak... czuję niebezpieczeństwo - odpowiedział Caleb, twierdząco kiwając głową.
- Wiesz już kto?
- Musisz pomóc mi ich zweryfikować. To jakieś trzydzieści osób.
- Podróż w nadprzestrzeni da nam czas na to. Napęd gotów?
- Mat dokona skoku lada moment.
- Czuję mętność, nieprzejrzystość... znacznie większą niż zwykle. Ktoś sobie pogrywa z nami. Musimy dokonać kwarantanny i tymczasowo zamknąć podejrzanych, do czasu wyjaśnienia sprawy.
- To może wywołać niemałe poruszenie... statek i tak ma mało ludzi... nie uważasz, że powinniśmy jakoś sprowokować go do działania? Wystawić mu przynętę.
- Nie mogę ryzykować życia Mata, ani Quorna.
- Może oni pomogą nam zadecydować?
- Nie - odpowiedziała krótko, po czym nastała cisza.

- Jak się sprawuje nowy uczeń Quorna? - po chwili Caleb ruszył temat z innej strony
- Tutti mi doniósł, że wysłał go do pomocy Madissowi, by droidy B1 składać... tylko raz z nim rozmawiał... zwyczajnie go przydzielił do pracy. Najwidoczniej zły pomysł miałam...
- Nie bądź dla siebie surowa. To Quorn. Może poświęci mu więcej czasu, jak sprawa z sabotażystą się wyjaśni.
- Uwierz mi jednak, że pomysł z kwarantanną nie jest najlepszy. Przez akcje Quorna i Mata z pończochami wywołało się drobne oburzenie. Nawet większe niż powinno... najwidoczniej gnida podżega rebeliantów przeciwko sobie... nie powinniśmy angażować całej załogi w śledztwo, to zwiększy nieufność między wszystkimi. Jeśli tu stracimy Rebelia osłabnie
- Rebelia zasługuje na prawdę i ją dostanie - zdanie Solo było ostateczne. Zaś rozmowę zakończyło nieplanowe gwałtowne szarpanie statkiem, kiedy to hipernapęd zawył z wysiłku. Skok się rozpoczął...


...Quorn zauważył nagle jak większość kontrolek alarmowych zaczęła razić w maszynowni, aż pomarańczowe światło zostało kompletnie wyparte krwistą czerwienią. Hałas alarmów wypełnił cały sektor, a podkomendni Quorna zgłupieli, klekocząc do siebie głośno i nerwowo. Jeden z bezpieczników zaworu płynu chłodniczego eksplodował rażąc dwóch geonosian przegrzanym olejem. Nieszczęśnicy wrzeszczeli w męczarniach. Panika była krok od eskalacji.
- Quorn!!! Co się dzieje!? Komputer sypie krytycznym przeciążeniem, hipernapęd zaraz wybuchnie!!! - darł się w słuchawce Mat, widząc odczyty, które jasno nakreślały zbliżającą się zagładę
- Zaniżam odgórnie rotacje energii!! Wyrównaj cholera ciśnienie w zaworach chłodniczych!! Szybko!! Spójność kadłuba w sektorze hipernapędu zaczyna drastycznie spadać!! Nie chcę ryzykować awaryjnego wyjścia z nadprzestrzeni!!

Obiecałem decyzję, prawda?
Masz do wyboru rozkazać awaryjne wyjście z nadprzestrzeni i ewakuację z sektora hipernapędu. Twoi pracownicy uciekają i robisz rzut 1k6 przed napisaniem posta
1-to dwa trupy(ci co teraz wrzeszczą) i ranni
2-jeden trup i dwóch rannych
3-dwóch rannych
4,5,6 - wszyscy uciekli
Wylatujecie "gdzieś" bez reszty statków z rozpierniczonym hipernapędem.

ALBO

Bierzesz sprawy w swoje ręce, lecz ryzykujesz własnym zdrowiem i życiem geonosian. Niekoniecznie może Ci się udać...
Pierw rzucasz 1k20
rzut 20 - udaje Ci się od razu, bez strat w ludziach. Hipernapęd stabilny w pierwszym poście
rzut 16-19 - ginie dwóch i paru rannych. Możesz dać sobie lekką ranę zamiast innym. Hipernapęd stabilny w pierwszym poście.
rzut 5-15 - ginie czterech i dużo rannych. Możesz dać sobie lekką ranę zamiast innym. Hipernapęd stabilny, lecz będziesz potrzebował wsparcia załogi.
rzut 1-4 - ginie ośmiu i masz panikę. Tylko dwóch się Ciebie słucha. Dodatkowo zadajesz sobie lekką ranę. Hipernapęd ledwo stabilny. Na pewno Ci przyjdą z pomocą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 14 Cze 2018, o 00:43

Wszystko było dobrze. Wręcz idealnie, przynajmniej jak na warunki leciwego "Ducha". Skok w nadprzestrzeń przebiegł wzorcowo. Quorn nawet pozwolił sobie na ciche westchnienie ulgi; nie był świadomy tego jak bardzo stresował się przed tym skokiem. Ale co miało pójść nie tak? Wszystko sprawdził wiele razy i wszystko było gotowe. Nic nie przeoczył. Niczego nie zostawił przypadkowi. Tylko, że jednak coś przeoczył.
Przeoczył i przez to coś się spierdoliło. Nie zepsuło. Nie uszkodziło. To nie była jakaś tam drobna niedogodność. Coś się spierdoliło.

- Co jest!? - Krzyknął Quorn i jednocześnie spojrzał na wskazania panaelu kontrolnego. Czerwień alarmów krzyczała w wielu, nakładających się na siebie oknach komunikatów. Błąd za błędem. Od razu odezwał się też Mat. Quorn ledwo go słuchał.
- Nie zawory. Mat się myli. Nie ma czasu. Nie ma czasu. Ktoś uszkodził hipernapęd. Rwie... Nie dobrze... Za dużo mocy chce pobrać a ma blokady. Dlatego się grzeje. Trzeba inaczej...
Zaczął szybko wyłączać poszczególne alarmy jednocześnie starając się przywrócić systemowi odrobinę stabilności. Nic to jednak nie dawało. Z każdym kolejnym alarmem panika zaczynała w nim rosnąć coraz bardziej. Sytuacja była krytycznie poważna.
Nagła eksplozja jednej z rur rzuciła nim o podłogę; podmuch wywołany różnicą ciśnień zmiótł go z pomostu technicznego. Było ciężko i bezwładnie.
Od razu spróbował się podnieść, choć miał bardzo utrudnione zadanie gdyż ślizgał się w lepkim i rozgrzanym chłodziwie. Chłodziwie, które zdawało się być wszędzie. Całe pomieszczenie ociekało nim. Opętańcze wrzaski umierających geonosiańskich braci wypełniły powietrze. Byli głośniejsi niż alarmy na statku. Quorn nie mógł im pomóc. Nie było na to czasu. Wybił się w górę lecąc z powrotem na pomost techniczny; w głowie miał cały czas myśl: "cholera, to mogłem być ja".
- Dawaj! Quorn! Dawaj! - Zaczął mówić do siebie jakby chciał zmusić swoje skrzydła do większego wysiłku. - Szybciej! Bezpieczniki. Reset. Odłączenie blokad bezpieczeństwa hipernapędu. Dawaj. Nieeee... Nie zdąży automatycznie. Nieee... Ręcznie. Ręcznie.
Kolejna eksplozja zerwała zapięcie przewodu paliwowego.
- Nieeee! Co się dzieje!? Mój statek nie umrze dzisiaj. Nieeee. Nie jak Quorn jest razem z nim. - W pierwszej chwili chciał ruszyć i przypiąć wąż z powrotem na miejsce, ale eksplozja panelu kontrolnego uświadomiła mu, że w tej chwili były rzeczy ważne i ważniejsze.
Ruszył biegiem wzdłuż kładki do miejsca gdzie w ścianie były zainstalowane blokady przesyłu energii do hipernapędu. Uwiesił się na pierwszej dźwigni i pociągnął ją na dół.
- Nie...
Trzask zamykanej dźwigni.
...rozwalisz...
Trzask zamykanej dźwigni.
...się...
Trzask zamykanej dźwigni.
dzisiaj!!!
Wraz z opuszczeniem ostatniej dźwigni hipernapęd miał nieograniczony dostęp do całej mocy statku. Jednocześnie komputer pokładowy nie widział tego zapasu. Hipernapęd mógł pracować stabilniej bo wykonywał tę samą pracę z większą rezerwą energii. Quorn jednak wiedział, że kupił sobie tylko czas. Część instalacji zaczęła sypać iskrami a dym i zapach ozonu momentalnie zaczął kręcić w nosie; czasu miał mniej niż sądził.
Zeskoczył na podłogę lądując przy tym brzydko; coś sobie zrobił w kolano. Wstał, ale kolejne silne szarpnięcie, rzuciło nim o ścianę gdzie nabił sobie solidnego guza. Jedno z jego mechanicznych oczu przestało działać. Lucrehulk zaczął wkraczać w agonalne przedśmiertne drgawki.
- Ok. Ok. Wszystko dobrze. Teraz tylko trzeba... - Eksplozja kolejnej rury nie pozwoliła mu dokończyć myśli. Zamiast tego krzyknął z bólu gdy kolejne rozgrzane chłodziwo wlało się na jego chitynowe ciało paląc w nim dziury. Gorąca ciecz wytapiała nerwy i niszczyła jakiekolwiek inne myśli i odruchy. Mógł tylko krzyczeć i myśleć o tym jak bardzo cierpi. Czuł brzydki zapach palącej się chityny.
- Nieeee! Nie rób tego Quornowi. To boli! - Zaczął się czołgać po podłodze. Skrzydła miał pooblepiane i nie nadawały się do lotu. Kolejna eksplozja ogłuszyła go.

Dopiero po chwili udało mu się odzyskać świadomość. Nie od razu też zorientował się, że ją stracił. Na jak długo? Tego też nie wiedział, ale raczej na krótko bowiem ciągle byli w nadprzestrzeni. Alarmy wyły potępieńczo ostrzegając przed przegrzaniem reaktora. Sięgnął ręką do zestawu komunikacyjnego. Paniczny krzyk Mata rozbrzmiał od razu.
- Quorn jesteś tam? Co się dzieje! Quorn?
- Mat. Mat. Licz... jakby Duch leciał na awaryjnym napędzie...
- Quorn, co? Nie mamy awaryjnego!
- Niech robi jak Quorn mówi.
Quorn rozłączył się. Wstał i choć sprawiało mu to silny ból, utykając ruszył przejściem do komory napędu. Po drodze podniósł jedną z metalowych rur. Do tego co planował nadałby się każdy odpowiednio zaostrzony kawał złomu. Ta jednak pasowała tak jakby tylko do tego była stworzona. Nawet w ręku dobrze leżała. Musiał teraz tylko wytworzyć dodatkowy opór na zasilaniu hipernapędu. Wszystko byle by stopniowo - nie gwałtownie - zacząć spowalniać prędkość lotu w nadprzestrzeni. Żadna automatyczna procedura tego nie przewidywała. To było niebezpieczne.
- Dobrze... - Powiedział Quorn uśmiechając się do siebie. - Zaraz polecą wolniej.
To mówiąc z całej siły wbił rurę w wiązkę przewodów zasilających hipernapęd. Prąd popłynął po rurze do dłoni geonosianina a potem przez całego jego ciało. Przykurcze mięśni wywołały nieprzyjemny dziki taniec. Chwilę to trwało.
- Nieeeee! Nieeeee! Mhm... łaskocze!
Nagłe potężne wyładowanie elektryczności rzuciło Quornem o ścianę. Praca hipernapędu ustabilizowała się. A alarmy zaczęły stopniowo gasnąć, choć Quorn już nie bardzo mógł to słyszeć. Leżał nieruchomo a jego ciało dymiło. Jego lewa ręka została wyrwana w łokciu (ciągle trzymała się iskrzącej rury).
- Quorn... Quorn... Zrobił... swoje...
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 14 Cze 2018, o 18:24

Adrenalina i szok spowodowanymi obrażeniami ustąpił osłabieniu, które wydzierało życie z geonosiańskiego inżyniera. Nagle zrobiło mu się biało w wizjerach, czy to może mózg odmawiał posłuszeństwa, za to pisk w uszach odprowadził go w niebyt nieprzytomności, cichnąc nagle...

*** Soundtrack ***


- Quorn... - głos w oddali powoli zbliżał się echem, próbując odgonić ciemność, ciszę i pustkę.

- Quorn... - brzmiał znajomo, bardzo znajomo i dawno go nie słyszał.

- Quorn... - próbował otworzyć swoje oczy, ale chyba mechanizm mu się zaciął. Jeden mechaniczny obiektyw jednak wysunął się do przodu, a soczewka została powoli odsłonięta. Mimo to obraz był rozmazany jakby bezpostaciowy, nierealny. Było strasznie ciemno i błędnik mu wariował. Gdzie on był?
- Quorn... - głos był blisko, a i postać nagle wyłoniła się z czarnej kołyszącej nim mgły. Rozpoznał od razu Connie. Lewitowała powoli i miała smutną minę i zamknięte oczy. Była już na prawdę blisko.
"Connie?!" - chciał krzyknąć, ale głos się nie wydostał z jego ust. A wysiłek ten spowodował ból w jego sercu. Blada kobieta zaś wyciągnęła w jego kierunku dłoń, by ten ją chwycił
- Quorn, chodźmy już... czekamy na Ciebie - poczuł wnet wewnętrzne pragnienie spokoju i obietnice ukojenia. Jedwabny głos jego martwej przyjaciółki sprawiał, że jego ręka sama się uniosła. Czuł też, że i on cały zaczyna się unosić...

Miał chitynową dłoń już położyć, gdy nagle usłyszał głośny szept z tyłu za sobą. Rozdarł on spokój i wniósł coś innego.
- Nie odchodź przyjacielu!... Proszę... - stanowczy głos należał do innej kobiety... był troskliwy i inny od głosu Connie. Był on pełen życia i strachu... strachu o niego... Zapomniał jednak kto to był... Próbując się skupić na właścicielce tajemniczego głosu, obraz natychmiast przed nim zupełnie się rozpłynął i znów porwała go ciemność...

***


Mat siedział z Calebem i Jainą w osobnym wydzielonym pomieszczeniu. Inżynier trzymał ręce na głowie i mówił z trudem i wielkim żalem.
- Wyjdzie z tego? - rzucił, kołysząc się na krześle nerwowo. Po tym jak geonosiański mechanik poświecił się by ocalić statek i pośrednio ich wszystkich, sumienie nie dawało mu spokoju. Wciąż miał przed oczami widok jego zmasakrowanego ciała w maszynowni, kiedy on pędził by dokończyć jego dzieła i zapobiec katastrofie. Zginęły tamtego zdarzenia cztery istoty. Dwóch jego kamraci od poparzenia i dwóch jego inżynierów. Tommy i Sadan. Kilku innych odniosło mniejsze poparzenia, sam Mat miał opatrunek od poparzenia na prawym policzku. Hipernapęd jednak był względnie stabilny i lot w nadprzestrzeni trwał dalej bez większych problemów.
- Nie wiemy - odpowiedziała Jaina
- Jego stan jest stabilny, lecz nie wybudza się ze śpiączki, kolejny dzień. Protezy ma sprawne i rany się goją poprawnie. Moc... Moc nie może mu pomóc - Wyjaśnił ponownie kapitan
- mówiłeś, że dowiedziałeś się czegoś na temat tego kto dokonał sabotażu
- to moja wina, że Quorn wylądował wtedy na statku Probosa - zwierzył się w końcu Mat
- co? - zapytał Caleb. No tak, Mat znacznie gorzej znosił humorki geonosiana.
- nie mogłem go znieść. Cały czas mnie poniżał i zajął moje miejsce! Tommy podał mi ten pomysł, żeby zrobić mu ten numer. A Sadan go wykonał... nigdy nie sądziłem, że jest on w stanie zrobić dla nas coś takiego... jestem do niczego - facet najwidoczniej miał się już rozkleić. Jedi spojrzeli po sobie. Mechanik szczerze żałował swojego czynu.
- najważniejsze, że powiedziałeś prawdę, Mat. Kłamstwo to rzecz która niszczy Rebelię... Republikę od środka. Jesteś tego świadkiem właśnie - Jaina położyła mu rękę na barku, dodając mu otuchy.
- szkoda, że dopiero teraz... - mruknął Caleb
- można było uniknąć tego nieszczęścia. Twoi martwi współpracownicy nie powiedzą nam z kim rozmawiali. Wygląda na to, że lubi wysługiwać się innymi. Dużo osób wparowało do maszynowni by ogarnąć ten bałagan... mógł też pomóc Twoim kolegom zginąć w trakcie chaosu. Śmierci dziwnie zgadzają się z tym co właśnie się od Ciebie dowiedzieliśmy. Musimy złapać go jak najszybciej. Gdyby nie interwencja Quorna, pozostalibyśmy bez hipernapędu i statek znów byłby wystawiony na przylot wrogów, kto wie jak długo. Nie dopuśćmy by jego poświęcenie... - Caleb mówił, kiedy to przerwał mu dźwięk nadchodzącego połączenia.
- Tak?
- Kapitanie! Roba... znaczy Quorn się obudził! - trójka słysząc to od razu się zerwała i ruszyła do ambulatorium.

***


Mechaniczne oczy wysunęły się zgodnie z życzeniem. Wziął z trudem głębszy oddech. Całe plecy i skrzydła wypełniły się bólem, aż jęknął. Widok metalowego sufitu ambulatorium nabrał w końcu rozdzielczości, po dłuższym skupieniu na mechanicznych oczach. Patrzył się do przodu i miał wysuniętą ku górze rękę, chyba miał coś chwycić... Coś się z nią nie zgadzało jednak... Dotknął jej swoją drugą obandażowaną dłonią i uświadomił sobie, że nie ma lewej ręki... że dotyka metalowej protezy. Uwagę wnet szybko skupił na spokojniejszym już szumieniu silnika w tle. Statek przetrwał. A skok trwał dalej...

Ograj scenę, zaraz do Ciebie przyjdą. Pozostało tylko dwóch Twoich geonosiańskich kamratów na statku i Madiss jest ciężko ranny, leży obok Ciebie w tym samym miejscu. Jesteś bohaterem...


szpieg... jednak nadal grasuje.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 15 Cze 2018, o 11:28

Quorn usiadł na łóżku. Miał wrażenie, że ta prosta czynność zajęła mu całe wieki. Podczas tego procesu piszące sygnały aparatury medycznej poinformowały droida medycznego o tym, że pacjent - który w sumie nie powinien się jeszcze za bardzo ruszać - rusza się. Wysłużona TB-2 w białych barwach ruszył do stanowiska Quorna.
- Pacjent nie powinien się ruszać. To nie wskazane.
Quorn zignorował metaliczny głos droida. Nie żeby zrobił to specjalnie. Po prostu był na tyle otumaniony, że nawet nie zarejestrował obecności mechanicznego medyka.
- Pacjent powinien zostać w łóżku. - Oprogramowanie droida nie radziło sobie za bardzo z pacjentem, który "improwizował" i nie chciał być posłuszny.
- Quornu wyrwało rękę... - Powiedział do siebie dalej ignorując natarczywego droida, który stał już metr od Quorna i domagał się atencji swojego pacjenta. Pacjent tymczasem podniósł mechaniczne ramie bliżej oczu i przyglądał się jak pracują jego nieosłonięte podzespoły, gdy otwierał i zamykał palce nowego nabytku. Test przerwała fala bólu. Ramie nie zagoiło się jeszcze i organizm ciągle bronił się przed ciałem obcym.
- Proszę zostać w łóżku. - TB-2 nie poddawał się.
- Co? - Quorn dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie jest sam.
- Proszę zostać...
- Madiss. Co Madiss tutaj robi?
Najstarszy geonosiański robotnik, który przyleciał na hulka razem z Quornem, spał spokojnie. Maszyny do, których był podłączony pikały cicho i rytmicznie, stąd Quorn wysunął wniosek, że z jego podwładnym było wszystko ok.
- Jak jest cicho... i mało piszczy... to jest dobrze... - powiedział Quorn opuszczając nogi na podłogę i ostrożnie zsuwając się z łózka. Ruszył ostrożnie do łóżka kolegi. Asekuracja jaką wykonywał na oparciach łóżek, krzeseł i sprzętów czyniła z tego pozornie łatwego zadania coś na kształt wspinaczki wysokogórskiej.
- Madiss? Madiss nic Ci nie jest? Quornu chyba się udało... Nam się udało... Statek lata dalej.
- Proszę wrócić na swoje miejsce.
- O droid. Kiedy tu wszedł? - Quorn w końcu "odkrył" obecność TB-2
- Proszę wrócić na miejsce. Implementacja protez potrwa. Wymagane jest ograniczenie ruchu jednostki do minimum.
- Eeee... Protez. Jakich protez? Czemu liczba mnoga? Quorn ma ramie tylko.
- Ramie i nowe oko.
- Co? - Quorn dotknął się twarzy. Najpierw lewą ręka, ale gdy uświadomił sobie, że mechaniczną ręka pozbawiona jest zmysłu dotyku, zmienił na prawą. Pod placami wyczuł nową protezę oka. Większą od poprzedniej. Nieproporcjonalnie większej.
- Gdzie jest tamto oko?
- Gniazdo protezy uległo zniszczeniu. Trzeba było wymienić.
- Eeeee... Jest coś czego jeszcze Quorn nie wie?
- Jednostka powinna oszczędzać mięśnie skrzydeł. Lewa para została poparzona. Zdolności do aktywnego lotu zostały ograniczone.
- Nieeeeee
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 18 Cze 2018, o 17:28

Naturalna ciekawość Quorna nie pozwoliła, by obeszło się bez odruchowej próby lotu, co skończyło się uniesieniem się i natychmiastowym upadkiem na odwłok. Podrażnione rany zapłonęły bólem, a osłabiony organizm zareagował negatywnie. Quorn ujrzał ponownie biały ekran...

***

W bandażach i opatrunkach geonosianin prezentował się znacznie lepiej. Mat tym razem nie musiał powstrzymywać się od wymiotów, widząc leżącego Quorna. Blizny i deformacje na jego ciele z pewnością będą wyglądać strasznie. Pewnie zostanie proszony o to, by tą płachtę co niekiedy narzucał na siebie, zaczął nosić już zawsze.

Zastali go leżącego na środku ambulatorium, droid za bardzo nie wiedział co zrobić, lecz Mat z Calebem ostrożnie umieścili nieprzytomnego z powrotem na łożu. Czekali jakiś czas, kiedy to zorientowali się, że droid najwidoczniej doznał przeciążenia ośrodka decyzyjnego. Stał w miejscu w bezruchu obracając swój manipulator na lewo i prawo. Zdecydowanie wymagał uwagi, albo chociaż wyczyszczenia pamięci i ponownej reaktywacji.
- co jest nie tak z tym droidem? - zaczęła Jaina.
- jego oprogramowanie jest niekompletne. Nie mam czasu na dokończenie tego... statek ważniejszy - wyjaśnił szybko Mat, przyglądając się Quornowi. Zawsze było coś do zrobienia na tym statku. I brakowało ludzi, a szczególnie ludzi, którzy coś potrafili. Teraz zginęło kolejnych kilku. Tommy to był dobry chłopak, Sadan może nieco zbyt narwany, ale za to bardzo pracowity... Ich śmierci trzymały Mata w smutnej zadumie, kiedy stawał sam przed lustrem.
- rozumiem... - powiedziała Jaina, zaś wybudzający się ponownie Quorn zwrócił uwagę zebranych.
- Quorn nie lubi białego światła - wymamrotał, wysuwając działające mechaniczne oko.
- Jak się czujesz? - zaczął Caleb
- Quorn nie lata i Quorn nie ma ręki - zaklekotał po swojemu, nadal walcząc z powracającą świadomością.
- Znaleźliśmy Cię na ziemi. Droid pewnie kazał Ci się nie ruszać, a Ty i tak nie posłuchałeś - powiedział Mat unosząc brwi. Wnet przeszedł do rzeczy
- Hipernapęd hula i jesteśmy w trakcie skoku, wszystko dzięki Tobie. Potrzebny jest Twój wgląd jednak, mam odczyty o stopniowym opadaniu mocy, powolnym, acz niepokojącym. Musisz się słuchać tego droida, wiem, że jest głupi, ale tak szybciej odzyskasz sprawność. I muszę powiedzieć, że Twoi ludzie wykazali się bohaterstwem. Ten, który leży obok Ciebie właściwie uratował Ci życie, po tym jak dopilnował by proces chłodniczy wciąż przebiegał i nie uległ krytycznemu przeciążeniu, wyciągnął Cię z pożaru co rozpętał się po usunięciu blokad przez Ciebie. Pomógł też przeprowadzić akcje gaśniczą w trakcie której o mało nie zginął... Dwójka Twoich towarzyszy jednak zginęła od poparzeń, przykro mi - poczekali aż geonosian przyjmie tą wiadomość.
- Czwarty ma się dobrze i aktualnie monitoruje zachowanie hipernapędu.
- Wiele wam zawdzięczamy - odezwała się Jaina smutnym głosem
- Chciałabym, żebyś się posłuchał tym razem i odpoczął. Wnet podejmiemy temat złoczyńcy. Musimy go złapać przed zakończeniem skoku. Jeśli byś czegoś potrzebował masz komunikator tuż przy biurku.

***

Leżąc i obserwując sufit pomieszczenia, usłyszał nagle cichy klekot Madissa. Ciężko ranny odzyskał świadomość, na co droid zareagował zdziwieniem i kolejną porcją rozkazów do pacjenta.
- Quorn ocalił statek. Rój byłby dumny z Ciebie. Rój chciałby mieć Quorna ze sobą. Tylko, że niektórzy w Roju głupi są. Nie widzą, że jesteś geniuszem. Mógłbyś wynieść Rój ku chwale. Cieszę się, że pracujemy razem i właśnie... Widziałem coś ważnego - mówił z dużą trudnością, ale brzmiał tak jakby musiał coś przekazać
- Wróg jest na statku. Widziałem go podczas pożaru. To musiał być on. Widziałem jak pchnął człowieka w ogień, później zaatakował mnie. Miał zieloną skórę. Twarz w masce tlenowej. Chyba samiec. - chciał coś jeszcze powiedzieć, acz ucichł, tracąc siły. Aparatura wciąż pikała, że jego stan jest stabilny, ale musiał być bardzo słaby i zasnął ponownie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 21 Cze 2018, o 14:45

Quorn miał do Madissa jedno pytanie. Tylko jedno.
- Madiss, czy człowiek przeżył?

***

Szedł powoli mniej uczęszczanym korytarzem Lucrehulka rozglądając się po nim. Sprawdzał nowe oko, które wprowadzało odmienny, odrobinę zniekształcony obraz. Droid medyczyny kazał Quornowi pospacerować, by przetestować działanie nowego implantu. Na nadgarstku prawej ręki miał przypięte urządzenie, które zapisywało dane, na podstawie, których Tb-2 miał później dokonać korekty wzroku. Póki co Quorn widział podwójnie a prawa półsfera wydawała się być znacznie ostrzejsza i bliższa niż lewa. Poza tym ruch był teraz jednym z zaleceń przyspieszonej kuracji powrotu do zdrowia więc Quorn po prostu chodził. Unikał przy tym jak tylko mógł spotkań z innymi członkami załogi Lucrehulka. Czasem jednak Ci chcieli go odnaleźć.

- Co za, gówno, gówno... Gówniaste gówno. O, Telemachus! - Quorn zatrzymał się na moment widząc (podwójnie) jak rebeliancki oficer zbliża się w jego stronę.
- Hej, Quorn. Już jesteś na nogach? Nie do zdarcia jesteś. - Zaczął Telemachus przywołując na twarz szeroki uśmiech. - Cały okręt nie może się doczekać kiedy się im pokażesz! Ty i Twoja załoga dokonaliście cudu!
- Taaaa... Quorn wolałby chyba... aaaa nie ważne... - mruknął geonosianin.
- No co Quorn? Czemu jesteś taki smutny? Nie masz powodu... - Mężczyzna zatrzymał się przed Quornem i spojrzał na niego z góry. - Wszystko wydaje się goić dobrze. Tak mówił droid.
- Nie masz powodu, Telemachus mówi? Nie masz? Quorn ma powody. Quorn chce się zabić... Quorn gówno widzi, ledwo łazi i jeszcze ma metalową łapę... No dobra... łapa jest fajna... ale reszta ssie... I to mocno.
- Ha ha ha. Żartwoniś z Ciebie Quorn! Dobrze, że ten wypadek nie zabrał Twojego kapitalnego poczucia humoru... - Telemachus chciał być zabawny ale zwątpił w połowie wypowiadanego właśnie zdania. Mina Quorna, jego postawa i ślady poparzeń jakie miał na swoim ciele skutecznie wytrącały ostrze humoru z ręki Telemachusa. - Naprawdę kapitalne... - Dokończył po cichu i już jakby tylko do siebie.
Próba Telemachusa związana była z prośbą Jainy; Quorn po wypadku był nie swój (łagodnie rzecz ujmując) i Jaina stwierdziła, że okazywanie mu serdeczności powinno przyspieszyć powrót do normalności. Więc Telemachus spróbował (bo przyszła jego kolej na rozmowę z geonosianinem).
- Niech się Telemachus nie wygłupia... Quorn nigdy nie mówił kapitalnych żartów...
- No może... Ale słuchaj. Naprawdę wszyscy chcą Ci podziękować!
- Nie ma za co... Quorn ledwo co nie zabił wszystkich... To była jego wina. Jego. - Quorn sięgnął prawą ręką do góry i zaczął się bić pięścią po głowie.
- Przestań. Nie bij się.
- Jego wina, jego wina, jego, jego, jego. Tak zepsuć obliczenia... Głupi Quorn, głupi...
- Przestań! Krzywdę sobie zaraz zrobisz jakąś.
- Głupi... Głupi... Głupi...
- Quorn przestań! Naprawdę!
- Krzywdę? Hę? Większą niż spalony odwłok i skrzydła, że nie może latać za bardzo? Bo go bolą? Że nie widzi dobrze? Że sztuczne oczy są zimne i bolą to teraz jeszcze nie widzą dobrze? Który, Telemachus jest prawdziwy? Ten środkowy?
- Przestań nie jest chyba, aż tak źle? To znaczy wiem, domyślam się, że cierpisz i naprawdę mi przykro... Ale wiesz... Twoje rany wymagać będą trochę czasu!
To mówiąc chwycił za rękę Quorna i zatrzymał kolejny cios w głowę.
- Przestań już... Uspokój się. Quorn...
- To jego wina... Quorn nie naprawił Lucrehulka jak trzeba. Poza tym... Quorn wie... Już wszystko. Widział dane Quorna jak leżał. Droid medyczyny mu pokazał... Quorn ma guza. Quorn umiera. Ale tak... jest tak jak mówi Telemachus... Quorn z tego wyjdzie...

***

Quorn nie pracował. Nie fizycznie. Nie mógł. Wszystko go jeszcze bolało, ale siedział przy komputerze i ogarniał schematy instalacyjne i mówił co gdzie ma być podłączone. Chcieli jak najszybciej wyrównać spadki mocy. W maszynowni pracował, oprócz niego Mat, Garrl i Madiss.
- Madiss.. Madiss.. Quorn sobie właśnie przypomniał coś co mu mówił jak leżał w ambulatorium - odezwał się Quron - powiedz wszystkim kogo widział wtedy w trakcie pożaru. Nie spiesz się.

***

- Cierpi. - Powiedział Telemachus do Jainy gdy przez monitoring obserwowali pracę czwórki mechaników. - Wyraźnie to czuć jak się z nim rozmawia.
- Hmmmm... - Jaina była zamyślona i szczególnie intensywnie wpatrywała się w postać skrzydlatego geonosianina. - Cierpi. To prawda. Ale to dla niego nie nowość.
- Co? Hmmm... Te rany wyglądają poważnie. Ręka...
- Masz rację. Wyglądają. Quorn coś kombinuje. Robi to specjalnie. A ręka? Ich anatomia różni się od ludzkiej dość znacznie... Zapewniam Cię, nie boli go to aż tak bardzo jakby bolało człowieka.
- Czyli Quorn coś wie?
- Wie i zaczął już działać...
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 21 Cze 2018, o 21:16

Madiss dochodził do siebie bardzo długo, a Quorn nie mógł otrzymać od niego potrzebnej mu odpowiedzi. Nie nudził się jednak, w oczekiwaniu na jego pobudkę. Hipernapęd wciąż wymagał ciągłego monitorowania, ale był stabilny. Nikt też nieproszony nie kręcił się w sektorze hipernapędu, czy generatora. Miejsca newralgiczne statku, gdzie można było mieć pośredni dostęp do tych sektorów, też został zabezpieczony przez wybranych ludzi Caleba. Sam Jedi mozolnie i powoli zapraszał kolejnych to na przesłuchanie...

*** Siódmy dzień skoku ***

- Frodis Melmar - Caleb podał dłoń Mirialanowi. Facet był dobrze po czterdziestce, a tatuaży na twarzy miał niewiele. Siedzieli w małej klitce służącej do przesłuchań. Zwykle w niej jedi przesłuchiwali nowych rekrutów i ochotników.
- mistrzu jedi?
- wybacz to całe najście i wymóg. Przeprowadzamy śledztwo i proszę o zachowanie tego w tajemnicy
- chodzi o ten cały zamach? Awarię?
- tak... zbieram informacje kto gdzie był i co robił. Możesz się tym ze mną podzielić?
- O-oczywiście. W trakcie awarii byłem w swojej kajucie - Caleb mimo woli rozszerzył oczy. Kłamał? Niemożliwe. A jednak nie pokrywało się z to z tym co mówili inni. Trzy osoby potwierdziły jego obecność, że był zaangażowany w gaszenie pożaru. Jednak nie kłamał, mówił szczerze,
- zajmowałem się przeglądaniem danych na datapadzie. Tutaj on jest - pokazał mu dane.
- Mat kazał mi to zrobić. Co prawda jako konserwator powinienem ruszyć i pomóc. Zaniechałem jednak tego... przepraszam. Słyszałem, że dwóch zginęło w pożarze...
- Czy wychodziłeś z pomieszczenia później?
- Jak już się wszystko unormowało, poszedłem do kantyny dowiedzieć co się stało - to się zgadzało. Quade Wpisał kolejne notatki do swojego datapadu
- dziękuję Ci za poświęcony czas. To wszystko. - ekspirat się uśmiechnął i zaprosił go do wyjście z pomieszczenia od przesłuchań. Moc była mętna... tak jak Jaina mówiła... cały czas. Nie zgadzało mu się coś... musiał się skonsultować z Jainą.

***


Madiss w końcu opuścił ambulatorium. I tak oto mógł dołączyć do reszty w maszynowni. Geonosian zaczął swobodnie klekotać do Quorna w ich języku. Opowiadał cały przebieg zdarzeń. Reszta nie wiedziała o czym mowa
- Jak awaria zaczęła zbliżać się do punktu kulminacyjnego Hothon i Fikhs zostali śmiertelnie poparzeni przez rozerwanie zaworu. Ty ruszyłeś ratować hipernapęd. Ja pozostałem i pilnowałem termoresocjalizatora, zaś Zeqon spanikował i opuścił stanowisko. Musiałem ogarniać trzy stanowiska naraz. Ty zaś zdołałeś jakimś cudem powstrzymać zapadnięcie się ostatniej bariery energetycznej. Spięcie spowodowało rozsadzenie nagle przegrzanego paliwa w jednej z pomp. Nim zdołałem pompę wyłączyć z obiegu, prawie wszystko było w ogniu. Musiałem wyciągnąć Cię z pożaru. Odblokowałem drzwi i wyniosłem Cię za drzwi głównego sektora. Dwóch mechaników od Mata, Mat, Jaina, byli już na miejscu. Jaina Cię zabrała. Reszta ruszyła gasić pożar. Dobiegło do nas jeszcze piątka ludzi i mirialan. Musieliśmy się przebić przez ogień jak najszybciej do łącznika paliwowego i panelu kontrolnego, by to nie uległo spaleniu. Przebijając się przez ogień, kolejny zawór z chłodziwem oblał kogoś. Słyszałem krzyki, ludzie coś do siebie wołali. Ja zaś zauważyłem, że zielonoskóry popycha człowieka. A ten wpadł do ognia. Wnet rzucił się na mnie, bo ledwo zdążyłem zauważyć co się właśnie stało... tak to wyglądało.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 27 Cze 2018, o 10:17

- Quorn. Hipernapęd jest stabilny. - Zakomunikował Mat wpatrując się w swój ciąg danych wyświetlanych na jednym z monitorów.
- U mnie też jest, ok. Powiedział Garll obserwując swoją część kodu na innym urządzeniu.
- Tak-u-Tuttiego-też-jest-dobrze. - Zaskrzeczał chadra fan obserwując skrzynię z bezpiecznikami i przełącza mocy, które Quorn rozłączał podczas "incydentu".
Droidy b1 posprzątały pomieszczenie, także po zniszczeniach i pożarach pozostały tylko minimalne ślady w postaci okopconych ścian i zapachu dymu i zjonizowanego powietrza, z którym system wentylacji sobie nie radził. Dla wprawnego oka ogrom zniszczeń miał być ciągle czytelny. Nie dało się przywrócić wszystkich elementów do swego pierwotnego kształtu podczas lotu w nadprzestrzeni, w tak krótkim czasie i gdy brak oryginalnych części zamiennych. Toteż improwizowane rozwiązania dosłownie biły po oczach. Nieosłonięte przewody wykonywanych na szybko obejść, improwizowane bezpieczniki pościągane z różnych sekcji okrętu, droidy i ich części podłączone jako zamienniki w miejsce zniszczonych stanowisk kontroli. Było tego dużo.
Geonosiański mechanik przestał wpatrywać się w sufit i poprawił się w fotelu. Rzucił swoim większym okiem na zebranych wokół niego kolegów po fachu. Wszyscy wokół przyglądali się Quornowi z lekkim niepokojem. Nie zachowywał się tak jak on zwykle był się zachowywać. Nie łaził między nimi, nie wtrącał wszędzie swojego wścibskiego geonosiańskiego nosa. Nie mówił, że wszyscy robią coś źle i on zrobił by to lepiej.
- No... To dobrze. - Powiedział w końcu i sięgnął ręką do datapadu i zaczął przełączać dane wyświetlane na urządzeniu.
- Quorn... Co z Tobą? - Zapytał Mat. - Mamy wszystko gotowe, nie cieszysz się?
- Meeh... Nuda. - Rzucił Quorn i zakręcił się w fotelu. - Tutaj to już chyba wszystko zrobione... Trzeba tylko jakoś jeszcze odkryć jedną rzecz... O... Właśnie... O... Quorn ma pomysła! Róbcie dalej swoje.
Geonosianin zeskoczył z fotela i kuśtykając ruszył do wyjścia z maszynowni.

***

- Gdzie to jest? Gdzie to jest? - powtarzał do siebie Quorn przetrząsając swoje graty ukryte w jego "kajucie". Kajutą był jeden z nieużywanych schowków w pobliżu szybów wentylacyjnych. Quorn podłączył sobie dam prowizoryczne oświetlenie i znosił wszystkie rupiecie i części z całego lucrehulka jakie uznawał za ważne. Nie ważne z jakiego powodu, zresztą chyba nikt by tego nie zrozumiał.
- Moje piękności. Wy moje piękności. Gdzie jesteście... No gdzie. - Quorn podnosił co chwila inny przedmiot a gdy okazywał się nie tym co potrzebował, rzucał go za siebie. - Oooooo... No dalej. Gdzieś tu mam.
Dopiero w drugiej stercie znalazł to co potrzebował. Stare gogle z podglądem w różnych zakresach. Wziął je do reki i obejrzał powoli i ostrożnie.
- Moje wy skarby... Taaaaak.
Wygramolił się ze sterty gratów i ruszył w stronę ambulatorium.

***


Mat szedł pogrążonym w mroku korytarzem z kantyny na mostek; chciał przed snem jeszcze coś sprawdzić. Choć po całym dniu sprawdzania wydawało się, że kryzys z hipernapędem został zażegnany.
- Cześć. - Usłyszał nagle wokół siebie.
To był Quorn.
- Niech Cię! Robal, co Ty tutaj robisz.
- Och nic... Quorn chciał tylko coś Matowi powiedzieć.
- Eeeee... Co chciałeś powiedzieć?
- Quorn wie kto jest sabotażystą.
- No... To... Kto nim jest?
- Quorn chciał, żeby Mat wiedział. Caleb i Jaina już wiedzą. I jutro Quorn ogłosi.
Po tych słowach Quorn wycofał się w głąb korytarza i ruszył w swoją stronę. Przyjrzał się raz jeszcze reakcji organizmu Mata zarejestrowanej (i nagranej) w podglądzie termowizyjnym. Geonosianin uśmiechnął się do siebie i ruszył "straszyć" następne cele na swojej liście.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lip 2018, o 22:15

Brakowało mu, brakowało tylko jednego kroku. Cholerny Caleb pilnował Mata jak oczka w głowie. Zielonoskóry został aresztowany, jako podejrzany. Zbyt szybko... Zbyt szybko do tego doszło... jedi rzeczywiście byli sporym problemem.
- Quorn wita - zaskoczył go wychodzący z kajuty Pierwszy Mechanik.
- Hej, co mogę dla Ciebie zrobić - odpowiedział naturalnie obdarowując geonosianina spokojnym uśmiechem.
- Quorn wie. Quorn widział - coś mu się nie podobało z jego pewnością siebie.
- Co widział?
- Quorn wie kto jest sabotażystą - "Ciekawe niby jak?!" Brew mu drgnęła niespokojnie, ale prawie niezauważalnie dostosował się do wypowiedzi
- Kto to taki? Wiesz kto jest sprawcą?
- Wiem, ale jutro ogłoszę. Chcę by Frugo wiedział - takiej zagrywki nie spodziewał się od pozornie głupiego "Robala" Ten zaś ruszył dalej, jakby nigdy nic. Sabotażysta poszedł w jego ślady idąc w drugą stronę. Zaskoczony był pewien, że ten go właśnie zdemaskował. Był na to jednak przygotowany, cholerny Madiss musiał przeżyć...



"Frugo" poczuł jak przechodzą mu ciarki po ciele. Chęć mordu wypełniła jego umysł jak i ciało. Dawno nikogo nie sprzątnął tak raz a dobrze. Plan właśnie przeszedł do kolejnego etapu nieco za szybko, ale nie szkodzi.

Quorn dostrzegł zmianę w ciele człowieka. Do tego jego mordercze spojrzenie, ukradkowo rzucone kiedy mijał róg korytarza, zdradziło jego zamiary. Geonosianin już długi czas nie czuł takiej morderczej aury bijącej od kogoś, nie żeby go to sparaliżowało, ale dało do myślenia. Był właściwie pewien, przeczucie nie mogło kłamać.

"Nie doceniłem go... zbyt bardzo skupiłem się na jedi...". Sabotażysta jednak miał plan awaryjny, a cała sytuacja mogła jeszcze przejść na jego korzyść. Porażka nie wchodziła w grę.

***

Jaina zerwała się nagle z fotelu, kiedy pisała korespondencję na datapadzie. Do tej pory spokojnie leżący na stoliku świetlny miecz, wskoczył jej do ręki. Czuła... Czuła, że komuś kogo zna grozi śmierć... tutaj na statku...

Jesteś właściwie pewien kim jest aktualnie infiltrator. Dzieli was dobre dwadzieścia metrów, ten udał się w drugą stronę statku. Na Luckerhulku tylko Ty masz trafne podejrzenia aktualnie. Decyzja na PW, krótkie streszczenie jakie podejmujesz kroki, a dopiszę drugą część postu... ostrożnie... :twisted:
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 6 Lip 2018, o 22:40

Quorn zatrzymał się w głębi korytarza i skrył się w jednej z wnęk. Potem wyjrzał w ciemność i przestawił wzrok w tryb noktowizyjny; chciał mieć pewność, że Frugo za nim nie szedł. Dla pewności nadstawił jeszcze ucha i dopiero wtedy, gdy usłyszał kroki oddalającego się człowieka, odetchnął z ulgą.
- Już, już, już dobrze. - Powiedział po cichu do siebie. - Zaraz, Quorn wszystko będzie wiedział. Ktoś z nich musi być nim. Ktoś z nich.
Poczekał jeszcze chwilę a potem ruszył w głąb Lucrehulka szukając standardowego złącza komputerowego; wiedział, że w pobliżu było jedno serwisowe gniazdo. Przyspieszył kroku.
Skrzydła drgały mu z podniecenia. Oddychał też odrobinę szybciej.
- Kiedy Quorn był ostatnio tak zaaferowany? Co? Jak ratował Jasmin? Wtedy? Czy może jak się bił z Buurą Ghotalem, hę? Nie, nie... a może jak wrócił na Geonosis? Taaaak... Quorn się wtedy denerwował. Ale poznał tam Connie. I jak miała ta druga? Ta co zginęła? Derik umarł... i cholera Quorn nie pamięta. Ale poznał Connie. Connie robi dobre kanapki... O! Jesteś wreszcie.
Geonosianin dotarł do gniazda i podłączył się do sieci lucrehulka. Chwilę później do czekającego droida Tb-2 popłynęły dane z obrazu z termowizji.
- Przeanalizuj to. Ktoś z nich jest zmiennokształtnym.
Quorn odczekał, by postęp ładowania danych dobił do 100% a potem odłączył się i z miejsca ruszył w stronę kwatery Jainy Solo.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Następna

Wróć do Lucrehulk "Duch"

cron