Tak to był zdecydowanie dobry dzień dla Mata, zdecydowanie dobry dzień. Świadomość, że być może tym razem ta pokraczna istota nie wróci już tu wcale, rzuciła go w nieopisany entuzjazm. Nie będzie wykonywał poleceń jakiegoś pomyleńca. To poniżej wszelkiej godności.
Nie-Pierwszy Mechanik kroczył właśnie zadowolony głównym korytarzem kolosa. Rozglądał się po ścianach pogwizdując wesoło. Nagle napotkał po drodze jednego ze swoich pomagierów.
- Mat! Dobrze, że Cię widzę! Widziałeś gdzieś Quorna? - "znowu on" pomyślał, po czym spochmurniał
- Nie wiem gdzie on jest. Wedle tego co mi kazał, JA aktualnie zajmuję się usprawnianiem kanalizacji. Wedle jego mniemania w miejscach odpływu i recyklingu jest najbardziej uszkodzony kadłub, więc siedzę w brudach po pachy. Nie mam czasu - machnął ręką sugerując zażenowanie, po czym minął go szybko, a uśmiech wrócił na swoje miejsce.
- Czekaj no! Kapitan Quade wraca z misji. Trzeba przygotować statek do skoku. Góra mocno zaakcentowała, że nie ma żartów i kazała znaleźć tego robala.
- Powiedziałem, że nie wiem gdzie jest. Wracam do pracy - tak, Tommy pozwolił Matowi iść dalej. To prawda, po tym jak ten został zdegradowany otrzymał najgorsze zadanie i jego pomagier mu współczuł. Choć w sumie nie dlatego, że go robal specjalnie nie cierpiał. Pozorna konstrukcja odpływów i kanalizacji, była bardzo niestabilna i mocno sprzężona z najważniejszymi systemami okrętowymi oraz była to podstawa funkcjonowania załogi. Tylko ktoś z większym doświadczeniem mógł się zająć oceną tego miejsca. Kadłub w tych miejscach również został uznany po pierwszej analizie za skrajnie uszkodzony, a systemy elektryczne kompletnie niesprawne.
Mat jednak wiedział, do kogo się zwrócą, jak tej pokraki zabraknie...
I tak. Nie minął dzień, gdy został poproszony o zastępstwo. Pierwsze co zrobił to wysłał zasranych geonosian z ich droidami do jego roboty, a sam zajął się tym co uznał za słuszne. Musiał udowodnić, że jego pojęcie na temat techniki pól jest niezastąpione. W zaledwie kolejny dzień obliczania rekonstrukcji pola zoptymalizował działanie tarcz o kolejne siedem procent korzystając z tych kondensatorów zrobionych przez geonosian i wyśmiał przy wszystkich ich impotencje umysłową, że nie mogli tak zrobić od razu. Do hipernapędu się jednak nie zbliżył nawet... paskudny robal zaprogramował sterowniki w kompletnie pokręcony sposób. Gdyby tylko spróbował się wgłębić zauważyłby, że hipernapęd jest niestabilny i wymaga ciągłej uwagi. Miał się dopiero później przekonać, jakie są problemy przy jego uruchomieniu. A póki co zajął się usprawnianiem czujników podprzestrzennych.
Kapitan Caleb Quade wrócił z misji prawie bez żadnych strat. Porwanie jego nowej uczennicy nie odbiło się w jego wnętrzu bez echa. Korzystając z holonetu i paru innych źródeł wywnioskował dość łatwo, że ich załoga jest zinfiltrowana przez Czarne Słońce, czy też ktoś z ich załogi jest skorumpowany. Nie było innej opcji, porwali ją. Kobiety nie mógł odnaleźć w mocy, podczas swoich regularnych medytacji. Nie mógł być pewien, czy zginęła, ale na pewno nie od razu. Ich więź była powierzchowna i nie zdołała się umocnić, by teraz mógł być pewien jej stanu.
Zaś raport o walkach i zaistniałych sytuacjach jasno nakreślał, że ich położenie aktualnie straciło status ukrycia. To tylko kwestia krótkiego czasu, aż imperium uderzy na te koordynaty. Działać trzeba było natychmiast. Nie czekał. Osobiście wybrał się do kwatery-biura Mata, jeszcze tego samego dnia jego powrotu.
- Kapitanie - Mat wstał z biurka i zasalutował
- Gdzie jest nasz geonosiański inżynier? - zapytał patrząc się z ciekawością na człowieka. Ten zacisnął usta i odpowiedział szybko
- Nie mam pojęcia kapitanie...
- Czy aby na pewno? - jedi dostrzegł nutkę niepewności w głosie inżyniera. Nie powinno jej tam być.
- Tak kapitanie, w czym mogę pomóc? - odpowiedział Mat, musiał szybko jakoś temat rozwinąć. Jedi. Ponoć potrafili czytać w myślach. Kombinował jak tu wypełnić swoją głowę myślami o wszystkim tylko nie o tym co zrobił.
- Musimy dokonać skoku. Jak najszybciej.
- Tak. To nie będzie problem. Natychmiast się tym zajmę. Jak misja? - rzucił pytanie próbując odwrócić od siebie uwagę.
- Straciłem uczennicę. - odpowiedział krótko z nieodczytanym wyrazem twarzy
- Moje kondolencje. Słyszałem, że rebelianci nawet ją polubili, wielka szkoda - powiedział na oślep Mat. Właściwie nie miał pojęcia o co z nią chodziło. Wiedział tylko, że Quorn ją ze sobą przywiózł i pomagała czterorękiemu w kuchni.
- Teraz musimy skupić się na ratowaniu tego co mamy. Liczę na Ciebie - jedi uśmiechnął się smutno.
- Tak jest! - zasalutował, na co kapitan zareagował opuszczeniem jego kwatery. Mat odetchnął głośno i ruszył w stronę hipernapędu jakieś piętnaście minut później.
Jak dotarł do sektora hipernapędu, kolejne piętnaście minut później zastanawiał się w jakim języku Quorn to wszystko zrobił i nie rozgryzł tego. Programował na jakimś pośrednim poziomie. Zwykle robiło się sterowanie odgórne wysokopoziomowe, a zależności poszczególnych detalicznych elementów niskopoziomowe. Tego języka nie mógł po prostu rozgryźć, szczególnie, że działanie zdawało się być w niektórych miejscach absurdalne. Wedle jego wstępnych obliczeń, napęd nie miał prawa ruszyć. Wstępne testy sprawności wedle zaistniałej implementacji metod wskazały jednak gotowość maszyny do działania.
"Wszystkie systemy sprawne."
Jednak to cała masa kontrolek z różnymi światełkami sprawiła, że Nie-Pierwszy Mechanik się przeraził. Część wydawała się zupełnie zbędna albo po prostu z dupy wzięta, a podpisy nie miały dla niego sensu, a brzmiały groźnie:
"Kontrolowane krytyczne przegrzanie rdzenia regulacji"
"Zapadnięcie się pierwszej bariery równowagi wymiany energetycznej"
I wiele innych, zaś najbardziej widoczna była taka jebitna duża kontrolka z podpisem "Termoresocjalizator" i trzema kolorowymi guzikami pod spodem...
Ze wszystkiego najgorsze było to, że Pierwszy Mechanik oczywiście nie zostawił żadnej dokumentacji. Nic. Musiał to jakoś rozgryźć, przechodził wzrokiem po tysiącach linijek kodu i nic... a czas leciał...
***
... i leciał. Mijały dni, a Caleb nie otrzymał raportu gotowości od Mata. Ten w końcu poddał się i zaczął wprowadzać własne modyfikacje, kiedy to jego ulepszone czujniki wykryły zbliżający się nieduży obiekt w ich kierunku. Prawdopodobnie ktoś wracał z misji... Piloci eskadr myśliwskich zostali już poinformowani, żeby być w gotowości. Ktoś się pojawi za dwie godziny.
Minęły prawie cztery godziny... aż w końcu mały statek wyłonił się z nadprzestrzeni. Quorn był z powrotem, a eskorta już była przy jego statku...