Content

Lucrehulk "Duch"

[LH Duch] Do startu! Gotowi...

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 16 Lip 2018, o 21:14

Myśliwce wlatywały do hangarów z zawrotną prędkością i rozbijały się po wielkiej przestrzeni statku. Ogień nienaturalnie buchał z kabin małych statków rozprzestrzeniając się po objętości hangaru. Płomienie wypełniały i płynęły przez korytarze statku. Jaina stała na głównym korytarzu biegnąc w kierunku zagrożenia, wraz z kilkoma rebeliantami. Ludzie krzyczeli w panice i strachu, ale ogień ich nie pochłaniał, mimo że płynął przez nich. Strumień gorąca dotarł i do Jainy, ale nic jej nie zrobił. Nie czuła tego, że pali się żywcem, choć i w jej sercu zrodził się strach przed śmiercią, będąc w centrum piekła. Tak jakby płomienie nie ją miały dotknąć. Ogień pędził z hangarów w stronę mostka i centrum Ducha. Jaina skupiła się.

Nie ma emocji jest tylko spokój

Mocą sięgnęła, chcąc wyprzedzić pędzącą pożogę. Zaczęła ją wyprzedzać, była blisko. Zaczęła dostrzegać, że ogień jednak zabijał, ale nie wszystkich, a ona czuła jak życia poszczególnych nieszczęśników się kończą. Nie mogła jednak dostrzec kto umierał, żar zwęglał ciała w zastraszającym tempie. Wizja zaczęła ją dręczyć, ale musiała ją przegonić. Musiała sięgnąć celu tego zjawiska. Płomienie nagle odbiły w kierunku Tutti. Żal chwycił kobietę za serce. Musiała jednak wytrzymać. Wizja prawie rozmyła się... Pożoga dotarła na mostek i wszyscy zginęli, ona też...

Wizja rozmyła się i zorientowała się, że trzyma uruchomiony miecz w ręce. Wroga jednak nie widziała w swojej prywatnej kwaterze.

***

- Telemachusie! - wywołała go na holo.
- Przekaż dyżurnym najwyższą gotowość, mają zameldować kto się spóźnił, niech będą uważni na wszelkie dziwne zachowania
- Dziwne zachowania? Jaino co się dzieje?
- Nie wiem... musimy wprowadzić stan wyjątkowy, to rozkaz... grozi nam niebezpieczeństwo. Od tej pory wszyscy mogą się poruszać tylko i wyłącznie dwójkami - mężczyzna nie pytał dalej, ufał osądowi jedi
- Tak jest - Jaina od razu połączyła się z Calebem

- Cad
- Jaino?
- Musisz pilnować by nikt nie majstrował przy komputerze pokładowym, mostek musi być pilnowany cały czas.
- Jestem tutaj
- Uważaj na siebie - oboje byli pewni nadchodzącego zagrożenia, oboje byli również jednak niepewni skąd ono nadejdzie. Rozłączyła się. Zdecydowała nadać ogólny komunikat

- Do wszystkich dyżurnych, zebrać całą załogę - stanowczy głos Jainy rozbrzmiewał we wszystkich sektorach Lucrehulka
- Ogłaszam mobilizację. To nie są ćwiczenia - musiała pogrupować załogę, jeśli ktokolwiek zachowywałby się teraz nie tak, zostanie to zauważone. Załoga zgrupuje się wedle zajmowanych przez nich kwater. Czuła, że musi działać teraz. A szpiega musi schwytać jak najszybciej inaczej... spłoną. Poczuła jednak pustkę, jakby nie zrobiła nic, co mogłoby zapobiec zagładzie z proroctwa. Uczucie rosło z każdą sekundą, jakby miała zaraz wyczerpać swój limit czasu, którego nie znała...

Wywołała połączenie do Quorna. Nie wiedziała dlaczego akurat z nim miała się skontaktować. Wiedziała, że prowadził śledztwo. Przeczucie nie mogło kłamać. To musiała być Moc. Coś już wiedział.

***

Quorn kończył już otrzymywać dane od droida przez sieć,. Miał już iść w stronę Jainy, kiedy to dostrzegł noktowizorem dziwne uwypuklenie we wnęce i mały wystający metalowy element szybko zmartwił geonosianina. Metalową ręką łatwo odkleił pozornie cienką gumowatą płytkę. Z tyłu płytki zauważył drobną elektronikę zbiegającą się w kierunku metalowego dzyndzelka. Wiedział jak to rozbroić, był to bardzo prosty mechanizm. Wiedział, jak rozbroić i nie uszkodzić. Po krótkiej analizie skanerem dostrzegł piękno prostoty. Ładunek zapalający w pierwszej swej fazie wybuchu miał wyrzucić sproszkowany metaliczny sód, który zapalał się i z rosnącym ciśnieniem wyrzucał śmiercionośny proszek coraz dalej. Bomba miała na celu przede wszystkim zabijać i nie uszkadzać szczególnie statku. Mógł jednak uszkodzić poważnie obrót powietrza w statku i filtry, skazując załogę na brak tlenu jeśli celem byłyby te delikatne urządzenia. Usłyszał niedługo potem komunikat ogólny i właściwie zaraz potem, jego holokomunikator zawył połączeniem alarmowym. To była Jaina.

***

- Frugo wiesz... nie powinniśmy kontynuować... - blondynka okazała dezaprobatę, choć byli w trakcie. Mężczyzna jednak nadal trzymał ręce w jej staniku i przycisnął mocniej do siebie. Pocałował ją w szyję i mruknął
- Daj spokój... To "na pewno nie są ćwiczenia"... Nie zepsują nam tego.
- Powinniśmy iść, oboje mamy daleko do naszych kwater... Twoja kajuta poza tym znajduje się dalej. Ten rejon statku z resztą jest niezamieszkany, jeszcze nas o coś będą podejrzewać... nie powinniśmy się tu zaciągać. - chwyciła go za rękę i zaczęła się powoli oswobadzać z jego uścisku od tyłu. Ustąpił. Nie rozebrali się całkiem, acz on siedział dalej w bokserkach i obserwował jak kobieta ubiera się z powrotem.
- na pewno następnym razem - pocałowała go w policzek i próbowała niewinnym uśmiechem pocieszyć mężczyznę.
- A idź... - facet machnął ręką wstał i zaczął się powoli ubierać. Kobieta wyszła widząc, że Frugo poczuł się urażony. No w końcu mieli romans od miesięcy, a to ona wciąż trzymała go na dystans i robił co chciała. Przeprosi go odpowiednio, bała się jednak, że rzeczywiście jest coś na rzeczy. Jaina nie robiła sobie nigdy żartów.

- Idź idź... Frugo już nie spotkasz... - uśmiechnął się z satysfakcją. Dokończył się ubierać i Sięgnął po swoją torbę. Wyciągnął mały nadajnik, podłączył mały wystający kabelek urządzenia do ekranu małego komputera. Chciał to zrobić nieco później, ale po akcji w hipernapędzie doszło do paru nieprzewidzianych przez niego zdarzeń. Miał duże doświadczenie i czuł, że zachowanie geonosiana było bardzo niebezpieczne, szczególnie, że zdołał go wybić ze swojej roli przez moment. Komunikat potwierdził jego obawy. Był jednak na to przygotowany. Nie mógł odebrać sobie tej pewności siebie, zawsze mu się udawało, bo był cholernie dobry. Odkąd pamięta.

<Jaina> Znajduje się nieopodal Hangaru I w swojej prywatnej kwaterze.
<Madiss> Przebywa w ambulatorium na kontroli zdrowia.
<Othiss> Drugi geonosiański dron jest w Hangarze I i II z droidami
<Mat> Siedzi przy głównym komputerze
<Tommy> Naprawia światła na głównym korytarzu w sektorze hangarów III i IV
<Tutti> składa samotnie B-1 w hangarze III
<Caleb> Siedzi na mostku i medytuje sięgając mocą ku Matowi, czeka na ruch wroga
<Telemachus> W swojej kwaterze zajmuje się danymi załogi i administracją, uzupełnia notatki po szkoleniu rebeliantów. Wewnętrzna część statku.
<Quorn> Znajduje się nieopodal sektoru hangaru IV

Zakładamy, że zaczynając od jednego końca lucka sektory są poukładane tak:
Hangar I, Hangar II, Sektor Hipernapędu i maszynownia wraz z rozejściem do wewnętrznej części Lucka gdzie jest mostek i główny komputer, Hangar III i Hangar IV. Ograj rozmowę z Jainą, wysłucha Cię i zrobi co każesz. Czyli wszyscy zrobią co każesz za jej pośrednictwem. Macie trochę czasu nim terrorysta sprawi, że coś się stanie...
Dane tak jak w PW, jasno określają, że Frugo nie był człowiekiem. Przekonasz Jaine
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 13 Sie 2018, o 12:56

Quorn zobaczył Jainę na końcu długiego korytarza. Szła w jego stronę. Z miejsca więc ruszył lotem jej na spotkanie. Skrzywił się tylko jak poczuł ból w lewym boku; Quorn już do końca życia miał go odczuwać.
- Ech... Quorn się starzeje już. Kiedyś go nie bolało... - Powiedział do siebie. Umysł wyprał gdzieś fakt, że niedawno ciało zostało brutalnie doświadczone w eksplozji w hipernapędzie. I tak oto mechaniczne protezy były dla Quorna czymś naturalnym a ból w plecach to efekt szybko nadchodzącej starości.
- Kiedyś Quorn to mógł latać i latać... a teraz ledwo kilka metrów... i boli... - Mamrotał cały czas do siebie.
Jaina zatrzymała się w miejscu widząc, że Quorn ruszył jej na spotkanie, a gdy był już blisko przy niej, zawołała:
- Powiedz mi, że masz coś - W jej głosie wyraźnie dało się wyczuć nadzieję na dobre wieści.
- Oczywiście, oczywiście.... - Quorn wylądował przed nią i złożył skrzydła. - Bolą, trochę. Trochę nawet mocno. - Mamrotał dalej próbując dosięgnąć ręką do pleców by rozmasować bolące miejsce. - Aaaa... Quorn już wie co czuł rodainin jak go za trąbki ciągnął... Boli...
- Quorn... - Jaina była cierpliwa. Powoli uczyła się tego.
- Tak, tak, Quorn wie. Quorn ma nie mówić nie na temat. Ma nie gadać za dużo. Bo to rozprasza. Tak, tak. Quorn wie. No, to ten... Quorn coś znalazł.
Ostatnie zdanie wypowiedział konspiracyjnym szeptem i podszedł jeszcze bliżej Jainy, każąc się jej pochylić.
- Quorn odkrył, że na statku jest zmieniacz-skór. Quorn jest tego pewien jak dwa a dwa to cztery. - Geonosianin uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony; jak zawsze uśmiech był brzydki.
- Skąd to wiesz? - Jaina podchwyciła konspiracyjny ton i rozejrzała się wokół czy aby czasem ktoś ich nie podsłuchiwał. Byli sami.
- Ano stąd, że Madissa chciał zabić Miralianin. A Mirallianin przecież twierdził, że wcale tam nie był. W hipernapędzie znaczy się. I na początku to nic nie znaczyło. Przecież Mirallianin mógł kłamać, prawda? Ale wtedy przypomniała się Quornowi sytuacja jak pracował na stoczni w Sluis Van. I tam był w kantynie taki jeden pijak. Śmiesznie mówił i udawał różnych ludzi i na scenie zmieniał skórę. Quorn się bardzo śmiał, taaaak. On był zabawny. I Quorn wpadł na pomysł, że na Duchu mamy zmieniacza-skór.
- Hmmm... załóżmy, że masz rację. Mamy na pokładzie zmiennokształtnego. Ale skąd pewność? Wiesz kim on jest? Czy to ciągle ten Mirallianin? Mamy go aresztować?
- Nieeee... To nie on. To Frugo. Taki człowiek. Niby. Bo to jest ten zmiennokształtny. Quorn wie, bo oglądał wszystkich przez swoje mechaniczne oko i zbierał dane z obrazu termowizyjnego. I wysłał je do droida medycznego. Właśnie Quorn tutaj ma wyniki. - Geonosianin pokazał Jainie w dłoni nośnik pamięci. - Z nich wynika, że Frugo to nie Frugo. Prawdziwego Fruga chyba już nie ma.
- Ok. Dobra. Poczekaj. Powoli. - Jaina wyprostowała się, zamknęła oczy i wzięła kilka głębszych oddechów. Musiała po swojemu ułożyć sobie w głowie rewelacje Quorna.
- W takim razie aresztujmy tego Frugo. - Odpowiedziała w końcu otwierając oczy.
- Oj, nie, nie, nieeee... Nie możemy. Zły pomysł. Złyyy... - Quorn w tym momencie sięgnął do torby i pokazał Jainie znaleziony detonator. - Ten nie-Frugo jest sprytny. Porozkładał ładunki wybuchowe na hulku. Może je wysadzić raz-raz. Kiedy tylko chce. Trzeba go zneutralizować, ale nie można robić za nim obławy. Bo się spłoszy i jeszcze będzie chciał "Ducha" najcenniejszego rozwalić. Nie wolno. Niebezpieczne. On musi czuć niepewność, ale nie może mieć pewności, że wiemy, że on to on. Musimy udawać, że nie wiemy. Poza tym jak go spłoszymy, to może zmienić skórę i zaraz będzie udawał kogoś innego. Będziemy tylko gonić za własnym ogonem. To trzeba inaczej załatwić. Sprytnie.
- Sprytnie... Musimy uśpić jego czujność, to chcesz przez to powiedzieć?
- Tak.
- I obserwować by złapać go w odpowiednim czasie i miejscu, tak?
- Tak, dokładnie tak. Jaina jednak umie myśleć. Super. - Quorn zarechotał wesoło.
- To co w związku z tym zrobimy? - Kontynuowała rzeczowo Jaina, choć na jej twarzy też pojawił się cień uśmiechu.
- Aresztujmy Mata.
- Co? - Tym razem Quorn szczerze zaskoczył Jedi.
- Dobrze usłyszała, Mata. - Geonosianin pokiwał głową. - Tak, tak. Mata. Quorn chce by Jaina zaaresztowała Mata. I niech go publicznie oskarży. Niech powie, że Quorn dostaryczł dowody. I może też dodać, że jest głupi, ale to już opcja. Niech Nie-frugo myśli, że się pomyliliśmy...
- A wtedy on straci swoją czujność. - Jaina dokończyła zdanie Quorna. - Ale wiesz, że Mat cię za to zabije, prawda? Ledwo co się zaczęliście dogadywać. No i to nie załatwia sprawy. Ciągle mamy sabotażystę i nie wiemy jak go złapać.
- Tak. Da nam to tylko trochę czasu. Ale to ważne. Bo Quorn będzie mógł poszukać więcej ładunków wybuchowych, to raz. I przygotuje też drugą część planu. To dwa.
- Czyli jednak masz pomysł jak go złapać, tak?
- Ano... Coś tam Quorn wymyślił. Quorn ma pięć droidów IG-88 co to je Stardust przywiózł. Można je wykorzystać. Mają wybrakowane oprogramowanie ale Quorn ma też przy okazji kopię oprogramowania IG-87F. Da się go wykorzystać do uruchomienia tych droidów. Uruchomi się je i wpuści między załogę, by skanowały zachowania ludzi. Te droidy są w tym lepsze niż oczy Quorna więc prędzej zauważą anomalie filozoficzne...
- Fizjologiczne...
- Tak, właśnie. Filozoficzne. Przecież mówi. Wgra się im też bazę danych od droida medycznego i już te IG88 będą wiedziały jakiej sygnatury szukać. Znajdą tego nie-frugo i zabijemy go. Na przykład we śnie. Quorn z chęcią by go udusił, jakby Jaina nie chciała, co? A jakby co to oficjalnie te droidy będą wykonywać prace naprawcze. Tak jak bejedynki. Proste. Quorn jest taki sprytny... a wszyscy mówią na niego głupol. A Quorn nie jest głupol.
- Hmmmm... - Jaina zamyśliła się i spojrzała na Quorna. - Żal mi tylko Mata...
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Mistrz Gry » 30 Sie 2018, o 17:24

Niedługo po rozmowie Jainy z Quornem, nastąpiła eksplozja, która pochłonęła dziesięciu rebeliantów w tym Frugo, który powinien tam być na zbiórce. Sytuacja na statku stała się jeszcze bardziej spięta po kolejnych ofiarach. Chodzenie dwójkami jednak zdawało się zapobiec problemowi dalszych eksplozji. Niedługo później plan Quorna ruszył... a zmiennokształtny wciąż był nie złapany

***


Ciągły niepokój, strach o życie, awarie, ciągłe naprawy, a po wszystkim wracał do kajuty zjebany totalnie z energii. Wypompowany do zera. Mimo to zawsze znalazł chociaż chwilkę na swoje hobby. Choćby tuż przed snem.

Mat właśnie ustawiał sobie swoją ulubioną kolekcję figurek Wojowników Fantastycznej Galaktyki na półeczce w kajucie. Limitowana edycja, w całej galaktyce jest wydanych chyba tylko sto zestawów. NA CAŁĄ GALAKTYKĘ! A on miał wszystkie. Właśnie tak. Trzeba było podkreślić, ze kolejne figurki wydawano z bardzo dużym odstępem czasu i była to rzeczywiście rzecz rzadka i niesłychana, by mieć całykomplet.
Dziś skończył pigmentować ostatnią z figurek. Tak, wreszcie znalazł chwilę czasu, by dokończyć dzieła. Tyle czasu spędzonego przy mikroskopie, lecz teraz... taaak... figurki wyglądały jak żywe.

Niezwyciężona Andromeda - humanoidalna kobieta z sześcioma rękoma w złotej zbroi z onamoryxu o głowie psa. W każdej ręce trzymała długi metalowy pręt, który mógł miotać ognistym promieniem, co trawił nikczemnych a niewinnych oszczędzał. Fabularnie stała po dobrej stronie i pilnowała sprawiedliwości w galaktyce.

Władczyni Ostrzy Atahya - w czarnej pelerynie kobieta-ptak w zbroi zrobionej z nanoostrzy. Zamiast włosów miała pióra, którymi potrafiła miotać z ogromną prędkością na wielkie dystanse. Potrafiła się teleportować i polowała na innych bohaterów. Nie chciała ich jednak zabijać a upokarzać. Była najgorszym charakterem i dziką kartą. Raz pomagała dobrym, raz złym. Byle jedni nie mogli wygrać zupełnie

Pogromca Demonów Syrius - W holograficznej zbroi z nicieni energetycznych, stał na przedniej straży wielkiej bramy Hamagus, otwartej dawno temu przez upadłego Aurona. Jego zbroja pozwalała mu przemieszczać się w dowolny sposób i używał zwykłych pięści do niszczenia wrogów. Czasem opętywał go szał i zapominał się po której stronie miał walczyć.

Imperator Aegon Mocarny - był zwykłym Kaaleshi, który miał zasiąść zaszczytu równania się z bogami. Był zwykłym wojownikiem, lecz za nim było wielu. Podbił całą galaktykę i dowodzi ogromnymi siłami zdolnymi walczyć z bogami. Kiedyś był dobrym charakterem, ale stał się zły.

Mistrz Świętego Młota Siggsuz - niczym prawa ręka Andromedy, stworzony z replikującego się metalu, potrafi przybierać różne kształty, lecz zawsze walczy młotem. Fabularnie stanowił jednak mięso armatnie.

Rugolf Podstępny - ten który zawsze korzysta i podjudza innych do czynienia rzeczy, które się źle skończą. Jest tylko duchem, który jednak potrafi przyjmować dowolną postać. Używa tylko słów, jednak to wystarczy by sporo namieszać. Żywił się chaosem i widokiem zniszczenia. Złośliwa postać. Jako figurka był w swojej ulubionej postaci Hutta bez twarzy.

Przeklęty Rycerz Sugho - strzelał ze zmiennokształtnego karabinu i posiadał inteligentny pancerz, który się formował w miejscach gdzie miało dojść do uderzenia. Był najgroźniejszym złoczyńcą, prawą ręką Imperatora

Auron Tworzyciel - był najstarszym z bogów-bohaterów. Będąc u szczytach swojej formy poniosła go fantazja i otworzył bramy piekieł skąd wydobywały się ciągle potwory chcące pochłonąć wszelką rzeczywistość. Teraz był tylko starcem, który znał historię. Wiedział też jednak jak stworzyć rzeczy, które się dla innych wydawało, że się nie da.

Wpatrywał się tak w postacie ze swojej ulubionej historii fantasy i odetchnął dumnie, kiedy to do kajuty wpadł nagle Telemachus z Jainą i czterema uzbrojonymi ludźmi. Wszyscy celowali w niego z karabinów.
- Jesteś oskarżony o zdradę gnido! Poddaj się natychmiast! - warknął Telemachus. Był bardzo wściekły. Kiedy Jaina mu wyjaśniła, że to Mat jest zdrajcą. Nie mógł w to uwierzyć. Jaina kazała go jednak pochwycić.
- Że co?! - odruchowo się schylił ze strachu, a wystrzelone wiązki ogłuszające trafiły w wystawę Mata. Przed jego oczami objawił się widok kruszącej się o podłogę Niezwyciężonej Andromedy.
- Nie! Pojebańcy! Zabiję was!!! Zabi... - krzyczał cały czerwony i wkurwiony na maksa, kiedy to kolejne strzały dosięgły go i powaliły bezwładnie na ziemię. Rebelianci zabrali "zdrajcę" do izolatki. A Jaina zastrzegła sobie prawo, że tylko ona może go przesłuchiwać i nikt oprócz niej nie ma tam wstępu. Z resztą Quorn wygenerował jej klucz elektroniczny i tylko ona miała go w posiadaniu.

Wszystko szło wedle planu. Quorn mozolnie i osobiście zajmował się kwestią programowania droidów do tego zadania. Czas mijał, a Geonosiański mechanik poznał wszystkie lokacje bomb zapalnych i mógł jeśli chciał, tak je rozbroić, żeby nie dało się tego poznać w jakimkolwiek systemie. Był tam prosty mechanizm, który można było łatwo oszukać i wysyłać fałszywy sygnał, że niby wszystko jest OK.

Część przeprogramowanych droidów zaczęła funkcjonować. Ludzie nadal chodzili dwójkami. Z czasem, analizując dane Quorn mógł stwierdzić, że wśród załogi go nie ma... a jego aktywność ucichła.
Dużo czasu zajęło im rozbrajanie jak i programowanie i wszystko. Zbliżali się do końca podróży. Zostało im niecałe czterdzieści godzin do wyjścia z nadprzestrzeni.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] Do startu! Gotowi...

Postprzez Quorn » 7 Wrz 2018, o 11:43

Sytuacja sabotażysty drastycznie zmieniła się podczas swoich kolejnych działań. Szybko się zorientował, że popełnił za dużo błędów i załoga zaczęła przeciwdziałać. Postanowił przeczekać sprawę i nie wychylać się, aż do końca skoku. Shi'ido był zdecydowanie świetnie przygotowany na prawie każdą okazję i niezmiernie pewny siebie. Obserwował właśnie minikamerą jak jeden z droidów sprzątających wraz z jakimś człowiekiem. Czuł telepatycznie jego nieco smutne nastawienie i zażenowanie czekającą go robotą. Nikogo nie szukał. Rewelacja.

Idealnie, żeby tylko tu wszedł to mógłby się zamienić i wrócić z droidem. Przybrał postać jednej ze skrzyń w tym rzadko odwiedzanym pomieszczeniu. Droid i zaraz za nim człowiek zatrzymali się tuż przy wejściu do pomieszczenia
- Co? To tutaj mam sprzątać? - młody pryszczaty rebeliant nie był zachwycony. Droid stał i stał. Wydał z siebie jakiś dźwięk i ruszył dalej korytarzem, jakby nigdy nic.
- Zaczniemy od czyszczenia kolejnego pomieszczenia? Dobra... - zmiennokształtnemu nie pozostało nic jak czekać.

***


- Mamy go! - Jaina podskoczyła na krześle z radości, siedząc wraz z Quornem w kantynie. Byli w trakcie posiłku. Pokazała mu datapad z informacją, że namierzyli żywy obiekt zgodnie z podejrzeniami, musiał być to jakiś zmiennokształtny mało znanej rasy w galaktyce. Mieli go na wyciągnięcie ręki. Z tamtego pomieszczenia nie było ucieczki.
Quorn wziął datapad do ręki i spojrzał się na wyświetlane na nich informacje. Był ostatnio bardzo zmęczony. Cały ten sabotażysta dawał mu się mocno we znaki. Dodatkowo czuł coraz mocniejszy ból głowy. Dawno nie czuł się tak źle.
- Co to mi tu Jaina pokazuje - mechaniczne oczy zaczęły śledzić ciąg tekstu. Po krótkiej chwili Quorn uśmiechnął się. Jaina wyglądała tak jakby miała zaraz eksplodować ze szczęścia; niczym nastolatka po pierwszej randce z wymarzonym chłopakiem.
- Jest w... - zaczął Quorn ale Jaina dokończyła za niego.
- W kiblu, Quorn! Ten gnój jest w kiblu!
- Quorn chciał użyć ładnego słowa. Jaina tak brzydko mówi. - powiedział
- Sranie Quorn! Nie czas teraz na ładne słowa. Musimy go aresztować! - Jaina sięgnęła po komunikator. - Telemachus. Bierz patrol i idź pod pokład Hangaru III do sekcji sanitarnej. Droid Quorna namierzył tego popaprańca. I...
Jaina zawiesiła na moment głos i widać było, że nad czymś się zastanawiała. Quorn spojrzał się na nią wyczekująco. Chyba wiedział o czym myślała w tej chwili liderka rebelii. Ich spojrzenia spotkały się; Jaina wyczekiwała podpowiedzi od geonosiańskiego mechanika.
- Jaino, Jaino jesteś tam jeszcze? - Odezwał się Telemachus z komunikatora.
Quorn kiwnął głową potwierdzająco.
- Tak jestem... Telemachus. On wyrządził nam wiele krzywdy. Jeżeli będzie stawiał opór... nie wahajcie się.
- Jasne Jaino. Zrozumiałem.

***


Tego wieczoru zmiennokształtny sabotażysta zginął w strzelaninie w pomieszczeniach sanitarnych pod pokładem III hangaru. Ponoć nie zdążył nawet podciągnąć spodni. Cała załoga hulka przyjęła z radością wiadomość o zakończonym zagrożeniu. Ulga i rozprężenie jakie pojawiły się później były naturalną odpowiedzią na okres przepełniony niepewnością i brakiem zaufania nawet do najbliższych przyjaciół; wszak zmiennokształtny mógł w każdej chwili stać się jednym z nich.
Nikt nie dał oficjalnego rozkazu, więc teoretycznie wszyscy byli na służbie, ale świętował każdy.
Quorn poszedł do Mata i przeprosił go. Ten go wyzwał na czym tylko świat stał ale potem poszli do kantyny się napić. Był też z nimi Garll. Było wesoło. Tego dnia wypito za zdrowie żyjących i za pamięć o zmarłych. Rzadko rebelianci mieli okazje do takich chwil odprężenia, a nawet jeżeli już to miały one gorzki posmak jakiejś straty.

***

Quorn leżał nieruchomo na łóżku wpatrując się w miejsce gdzie wręga łączyła się z płytą sufitu. Nie było tam nic szczególnego. Ot, trochę spawu, kurzu i podrdzewiałej stali. Jednak było mu błogo i spokojnie i zupełnie nie chciał zmieniać ułożenia ciała. Więc patrzył i rozmyślał oddając się błogiej fali wytchnienia. Spokój jaki w nim tkwił harmonizował się z całym lucrehulkiem, który wisiał teraz spokojnie w pustce kosmicznej po zakończonym locie w nadprzzestrzeni.
Quorn był sam i otulała go cisza. Nikt go nie szukał i wszystko co miał na dzisiaj zrobić zrobił. Dawno nie czuł się tak dobrze. Dawno nie miał tak, że nie musi nigdzie iść i czegoś zrobić. Miał spokój i poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
- Hej. Cześć Quorn.
Drgnął i uśmiechnął się słysząc znajomy głos. Spojrzał w kąt pomieszczenia i zobaczył tam Connie. Dziewczyna siedziała na podłodze opierając brodę o kolana.
- Hej, cześć Connie. Jak się masz? - Odpowiedział cicho i znowu spojrzał się w sufit. W powietrzu poczuł zapach powietrza na Manaan.
- U mnie wszystko dobrze Quorn. Już od dawna jest u mnie wszystko dobrze.
- To dobrze, dobrze. Quorn się cieszy.
Connie nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się. Quorn westchnął.
- U Derika wszystko dobrze? - zapytał po chwili przerywając ciszę.
- Tak. Powiedział, że nakopie Ci do dupy jak do nas dołączysz.
- Hehe... Cały Derik. Nic się nie zmienił.
Quorn zaśmiał się na głos a Connie do niego dołączyła. A potem zmilkli. Na nieokreśloną długość czasu. Pojawienie się dziewczyny przywołało liczne wspomnienia. Wspomnienia, które wlewały w niego jeszcze większą pogodę ducha. Czuł, że teraz mógłby wszystko. Bliskość dziewczyny napełniała jego zmęczone ciało niespotykaną dotąd energią. Czuł się euforycznie dobrze. A jednak nagle poczuł dziwny smutek. Coś było nie tak. Jakaś mała rysa pojawiła się na pejzażu jego szczęścia i momentalnie zamieniła się w wielką szczelinę burząc dotychczasowy ład i porządek. Spojrzał na Connie i chyba dostrzegł na policzku dziewczyny łzę. Choć ta nadal się uśmiechała. Chwila olśnienia przyszła nagle. Wiedział. Nie nazwał rzeczy po imieniu. Nie musiał. Wiedział. Znowu spojrzał w sufit.
- Connie...
- Tak, Quorn?
- Ale Quorn chciałby jeszcze tyle zrobić... Dzisiaj nie, ale jutro... Lucrehulk wymaga napraw... Tyle by Quorn jeszcze chciał zrobić.
- Każdy by chciał, Quorn. Każdy.
Geonosianin pokiwał głową ze zrozumieniem. Rozumiał co się z nim działo. Szczelina zaczęła znikać i błogość na nowo wlewała się w jego umysł. Nie bał się.
- Quorn dziękuje. Quorn się cieszy, że Connie przyszła po niego.
- Wiem Quorn... Ale nie ma się czego bać. Będzie dobrze.
- Qourn się nie boi.
- Wiem. To jak? - Connie pojawiła się przy łóżku Quorna i położyła rękę na jego dłoni.
- Do startu... Gotowi... - zaczęła.
- ...start. - Dokończył Quorn wydając ostatnie tchnienie.

Pogrążył się w błogą nieświadomość. Ostatnią myślą w głowie była dziwna lekkość i posmak dziwnego suszonego mięsa zakupionego na jednym z targowisk na Manaan. Zasnął ze swoim brzydkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. I takim go znaleziono następnego dnia nad ranem.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Poprzednia

Wróć do Lucrehulk "Duch"