Content

Lucrehulk "Duch"

[LH Duch] - Na ratunek.

[LH Duch] - Na ratunek.

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lis 2018, o 00:53

Obudził się gwałtownie cały zlany zimnym potem. To nie mogła być prawda. Kontakt był tak bardzo wyraźny. Od lat się z nim nie kontaktowała, nawet po śmierci córki. A teraz. Dlaczego? Czuł jej cierpienie i bezradność. Był pewien, że to nie jest przypadek. Shiris nie kontaktowała by się z nim bez wyraźnego powodu. Sen w którym go wzywała pojawiał się już od kilku dni. Czy powinien odpowiedzieć na jej wezwanie? Miał swoje obowiązki, był dowódcą flagowego okrętu rebelii. Jego obowiązki… Ujął twarz w dłonie. Na pewno wiedziała o śmierci córki, jeśli on ją poczuł to ona… jak spojrzy jej w twarz jeżeli się spotkają.
Caleb podjął wiele trudnych decyzji w życiu, ta mogła być jedną z najcięższych. Wezwanie o pomoc z dnia na dzień stawało się coraz wyraźniejsze i bardziej rozpaczliwe. Shiris była na Zygerrii, a on znajdował się setki parseków od niej. Nie wiedział jak się tam znalazła ani co robiła, wiedział tylko że potrzebuje jego pomocy. Musiał…

Robiła co mogła lecz okrucieństwo łowców z którym się spotykała przerosło jej najgorsze koszmary. To co robiono z niewolnikami nie było nieludzkie, odkąd żyła nie spotkała się z takim okrucieństwem i pogardą dla życia. Ukryta pomiędzy setkami niewolnic, Shiris Astaris leczyła i pomagała swoim przymusowym towarzyszom ukrywając się przed oprawcami. Teraz jednak ktoś ją rozpoznał. Mogła walczyć lecz jej walka byłaby bezsensowna, przyniosłaby jedynie śmierć i cierpienie niewinnym. Pozwoliła się więc zawlec do pałacu królowej. Ta łaskawie zgodziła się jej nie torturować tak długo jak długo Shiris będzie służyć jako jej nadworny medyk. Jedi leczyła najgorsze szumowiny jakie nosiła ziemia.
- Nie, nie zgadzam się - wykrzyczała w twarz swoim właścicielom, kiedy przynieśli do niej ciężko rannego łowcę słynącego z brutalnych gwałtów. Mężczyzna zmarł a Shiris popadła w niełaske. Leżąc na łóżku z plecami pokrytymi świeżymi ranami od chłosty sięgnęła po moc. Znała tylko jednego człowieka, który żył i mógł jej pomóc.
Caleb…

Wizja urwała się nagle. Coś przerwało połączenie, Jedi wstał z łóżka na którym siedział. Był człowiekiem czynu i podjęcie decyzji było łatwe. Musiał tylko załatwić kilka formalności, w końcu był ważną osobą w Rebelii. Nadszedł czas działania.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Na ratunek.

Postprzez Caleb Quade » 4 Gru 2018, o 00:38

U kogo jak u kogo, ale u Caleba nie wiele trzeba było od słowa do czynu. Gdy już wstał z łóźka, pobierznie przejrzał zawartość swojej kapitańskiej kajuty i zaczął planować kolejne kroki. Kajuta była w zasadzie taka sama jak każda kajuta na pokładzie Ducha, nie było w niej żadnych ozdob, same najpotrzebniejsze rzeczy. Postronny obserwator mógł się domyśleć, że należała do Jedi przez trzy zdalniaki lewitujące leniwie przy niewielkim biurku. Poczciwie maszyny treningowe wykorzystywane do treningów początkujących adeptów miecza świetlnego. Jedi nie wymyślił dla nich innego zastosowania, toteż maszyny aktywowały się gdy tylko sensory wykryły aktywację broni byłego Mistrza. Jadowitcie zielone ostrze rozświetlili półmrok pomieszczenia, rzucając cienie po ścianach. Miecz zatańczył w rytm wystrzałów kolejnych kłócących laserowych promieni. Quade był urodzonym wojownikiem. Zawsze lepiej wychodziła mu walka niż negocjacje. Chłód rękojeści uspokajał myśli, pomagał skupić się i spojrzeć na problem z innej perspektywy. Ciało poruszało się samo blokując kolejne laserowe bolty. Zdalniaki po kilku minutach rozgrzewki, przeszły na program dla zaawansowanych, zwiększajac tempo ostrzału, co raz zmieniając kierunek i miejsce gdzie celowały. Pirat Jedi musiał podkręcić obroty i w ruch poszedł drugi miecz. Błękitne światło zlało się z zielonym hucząc donośnie w małym pomieszczeniu. Miecze wirowały w dłoniach Caleba, chroniąc go przed pociskami. I chociaż ciało pozostawało na pokładzie Ducha, umysł był dalego stąd. Przypatrywał się scenom z wizji Shiris. Ból, cierpienie, smierć. Tak można by opisać w skrócie życie Caleba. Po Duchu nadal krążyły plotki jak to zdobył Imperialną korwetę celną, w pojedynkę wycinając w pień większość załogi... Bardziej zasnawiajacy był fakt jak osoba tak pacyfistycznie nastawiona do Galaktyki jak lecząca Jedi Shiris trafiła w łapy łowców niewolników. Brwi mężczyzny zeszły się ku sobie. Gniew narastał z każdą chwilą. W takich sytuacjach Jedi balansował na granicy Jasnej i Ciemnej Strony. Ścisnął mocniej rękojeści i wszedł na wyższe obroty. Klingi tworzyły w zasadzie jedną świetlną smugę, coraz szybciej i szybciej blokując każdy blasterowy bolt. Program zdalniaków miał swój limit i właśnie ten moment nadszedł. Wszystkie trzy fruwające kule wydały z siebie dźwięki ostrzegawcze i zaprzestały ostrzału, Caleb znów je przegrzał. Zdyszany i zlany potem miał już wizje tego co nastąpić musiało.

Nie tak wcale później Caleb zwołał krótkie posiedzenie oficjeli Ruchu Oporu. Fakt iż był dowódcą głównej bazy Rebeliantów utrudniał trochę sytuacje, ale nikt z obecnych tutaj nie był w stanie go zatrzymać. Czy to siłą czy też dyplomacją. Był coś winien Shiris i musiał ruszyć jej z pomocą. Jeśli misja powiedzie się, istniała mała szansa, ze uratuje więcej niż jedno istnienie. Zreferował wiec pokrótce co zamierza i gdzie się wybiera z naciskiem, że wylatuje jeszcze dzisiejszego dnia i czekał na głosy sprzeciwu.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [LH Duch] - Na ratunek.

Postprzez Mistrz Gry » 15 Gru 2018, o 19:10

Obowiązki, służba, zasady, odpowiedzialność. Był przygotowany na te wszystkie argumenty. Słyszał je już setki razy. Co ciekawe nie czuł żeby powstrzymywano go jakoś specjalnie natarczywie. Był dowódcą i wiedział co robi. Aver siedział za stołem i przyglądał się Calebowi.
- Jesteś pewien, że chcesz lecieć sam? Przydała by ci się eskorta, albo chociaż grupa uderzeniowa. Weź Brimlocków i Agavę.
Nie osłabi to zbytnio sił rebeliantów, zaś misja Caleba, zyska nieco więcej szans powodzenia. Zawsze lepiej mieć świadomość, że na orbicie wisi grupa uderzeniowa która wyciągnie cię jak zrobi się za gorąco. Dodatkowym argumentem za wysłaniem żołnierzy Rebelii była duża liczba potencjalnych rekrutów. Gdyby udało się ich uwolnić a następnie zwerbować choć część z niewolników jeden z największych problemów Rebeliantów został by rozwiązany. Aver liczył na efekty uboczne wysłania jednego z największych zadymiarzy jakich znał. Inni dowódcy nie byli tak optymistycznie nastawieni. Utrata Jedi zwłaszcza tak dobrego jak Quade, byłaby wielkim ciosem dla Rebelii.
- Może poczekasz na powrót misji z Gammory. Wtedy będziemy mieli więcej sił i środków by skupić się na kolejnym miejscu. - Spojrzenie i determinacja we wzroku Caleba spopieliły prośbę jeszcze nim zdążyła na dobre zagnieździć się w umysłach zgromadzonych.
- Przemyśl moja propozycję, nie musisz lecieć sam. Niestety nie mam zbyt wielu informacji o Zygerri, jeśli mielibyśmy więcej czasu.
Aver pociągnął łyk szlachetnego trunku, spoglądając na mężczyznę którego uważał za doświadczonego i rozsądnego wojownika. Wiedział, że nie może go powstrzymać ale nadal mógł wykorzystać całą operację dla wzmocnienia Rebelii. Caleb nie był głupcem, doskonale wiedział co mają na celu wysiłki jego towarzysza. Miał w ręku wszystkie atuty i decyzja o sposobie i czasie wylotu należała do niego. Propozycja była bardzo kusząca.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [LH Duch] - Na ratunek.

Postprzez Caleb Quade » 27 Gru 2018, o 00:24

Propozycja Avera był bardziej niż kusząca. Tak czy inaczej potrzebował sposoby aby wydostać się z planety, a szarża Brimlocków mogła zrobić więcej dobrego niż przypuszczał. Choć nadal priorytetem dla mężczyzny pozostawało odnalezienie Shiris to i Mistrzowi pomysł pozyskania nowych rekrutów kołatał się z tyłu głowy. Nie miał zamiaru spierać się jeśli chodziło o pomysł zabrania ze sobą wsparcia. Wiedział, że w pojedynkę raczej nie zdoła wyzwolić wszystkich niewolników.
- Agava i wsparcie Brimlocków na pewno będzie przydatne - mruknął z delikatnym ukłonem w stronę generała. Opór pozostałych stłumił jednym spojrzeniem. Wiedzieli, że nie zdołają go zatrzymać, a argument czekania na większe siły raczej go rozjuszył niż przysniusł spodziewany efekt.
- Czekanie nie jest nam na rękę, tym bardziej, że zabierając jeden okręt i najlepszych komandosów jakimi dysponujemy to i tak wystarczające osłabienie Rebelii - odpowiedział tłumiąc ostatni nadziei w oczach Jainy. Przywódczyni Rebelianów pokiwała tylko głową i nie oponowała więcej. Nie słysząc więcej sprzeciwów, Quade burknął tylko na pożegnanie:
-Ruszam za sześć standardowych godzin. Niech Moc będzie z Wami - po czym opuścił salę narad.

***


Kilka godzin później Agava z Calebem, Brimlockami oraz załogą ruszyła w drogę ku Zygerii. Od czasu misji do stoczni Barona skład załogi okrętu się nie zmienił. Pierwszy oraz jego podkomendni zdążyli już poznać Caleba toteż ruszali na misję z nieco mniejszym niepokojem niż za pierwszym razem. Quade znów awansował na dowódcę tej małej jednostki i wydawał kolejne polecenia. Zarządził serię trzech krótkich skoków mających na celu oddalenie ich od "Ducha|, po czym zlecił wyliczenie koordynatów skoku bezpośredniego na Zygerrię. Kiedy jednostka rozpoczęła podróż ku ich ostatecznemu celowi, opuścił mostek i udał się na odprawę z Komandosami. Pokrótce opisał ich misję, przedstawiając cel i ich rolę. Nie wiedział jeszcze jakie powitanie czeka ich na niewolniczej planecie, jednak miał zarys kilku koncepcji, w zależności od sytuacji.

Lot przebiegał spokojnie. Najbardziej niepokojące były obrazy, które raz na jakiś czas nawiedzały Mistrza. Obrazy bólu, strachu i niepewności. Shiris nie wiedziała, że po nią leci a on nie chciał ujawniać się zbyt wcześnie. Postanowił, że nawiąże kontakt gdy dotrą do Zygerii w jednym kawałku. Nie często mu się to zdarzało, ale starał się medytować. Musiał oczyścić umysł z niepotrzebnych emocji. Z biegiem czasu do jego aury wracał spokój, a zaburzone linie Mocy powoli wygładzały się na powrót płynąc wartkim strumieniem. Pojedyncza zmarszczka zakłócenia przerwała prostą linię, gdy zapiszczał alarm - Agava wychodziła z nadprzestrzeni.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [LH Duch] - Na ratunek.

Postprzez Mistrz Gry » 29 Gru 2018, o 22:47

Agava wyszła z nadprzestrzeni a w iluminatorach zalśnił niewielki i jeszcze odległy punkt. Zygerria. Do wejścia w studnie grawitacyjną mieli jakieś dwie godziny lotu, Kapitan był bardzo bardzo przezorny.

Akcja przenosi się do [Zygerria] Na ratunek
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Lucrehulk "Duch"

cron