Content

Środkowe Rubieże

[Naboo] Mafijne porachunki

Image

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 19 Cze 2019, o 22:43

Aarayi zdało się, iż ich nowy towarzysz czół się w zamkniętym pomieszczeniu, jak złapany w pułapkę. Zdecydowanie był nieswój.
- Jak strill w klatce – zauważyła Gall
- Nie dziwię mu się. zamkniętym pomieszczeniu nasza przewaga liczebna zyskuje na znaczeniu – odparł Drattin – Zresztą tez bym był nieswój jakby mój statek przeorał kilka kilometrów lasu.
- To on się strzelał z Imperialnymi?
- Taaa, mam nadzieje że tak jak nas uznali go za trupa.
To nie była dobra informacja, Imperium mogło go szukać, ale nie mogli odwrócić się od swojaka. Aaraya spojrzała na pozostałych, potem ponownie na jej wzrok skupił się na wyraźnie spiętym Astadzie. Jeśli chcieli go do siebie przekonać musieli pokazać, że i oni mają do niego zaufanie.
- KUBŁY! – rzuciła krótko. Pobierając swoją komendę czynem, gdy jako pierwsza sięgnęła do hełmu. Podążyli za jej przykładem bez słowa, Drattin, Verd, Gall i z lekkim ociąganiem Aden. Wydało jej się, że kiedy zdjęli hełmy, Bat'rai nieco się rozluźnił. Po kilkunastu długich sekundach sam rozszczelnił kołnierz i szybkim, płynnym ruchem również zdjął swój buy'ce, przypinając go do pasa. Jego ręce wróciły jednak w pobliże kabur.
Aarayi i pozostałym ukazało się poważne oblicze wojownika. Ostre rysy, gęsta, choć krótko przycięta, czarna jak smoła broda, w której tu i ówdzie zaczynały pojawiać się siwe włosy. Wydawał się starszy od Drattina, trudno powiedzieć o ile. Pięć? Nie raczej dziesięć lat. Z pewnością robił wrażenie doświadczonego weterana.
Choć wyraz twarzy Astada wydawał się znudzony, Aarayi zdało się, iż jest to wystudiowana fasada. Mówiły jej to jego ciemno zielone oczy, spoglądające na nią i jej towarzyszy za gęstych ciemnych brwi. Miała wrażenie, że to świdrujące spojrzenie weterana może przejrzeć ja na wylot. Że czyta w niej jak w otwartej księdze i ze wszystkie jej niepewności i obawy są już nie do ukrycia. Ale teraz nie było już odwrotu, nic już nie ukryje ich reakcji, nie będzie rozmów na wewnętrznym kanale. Może to i dobrze, w końcu czy tego chcieli czy nie, wszyscy byli vode. A ten tu był aktualnie w podobnie kiepskiej sytuacji co oni kilka tygodni temu.
- Sugeruję usiąść, czeka nas długa rozmowa. – Uprzedziła – Ponadto z tego co słyszałam sporo dziś przeszedłeś, chyba przyda ci się odpoczynek. Może potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytała – Nie mamy ze sobą za wiele, ale coś do jedzenia i picia się znajdzie, podobnie jak opatrunki czy podstawowe leki.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Astad Bat'rai » 21 Cze 2019, o 00:18

Astad stał tak, z hełmem przypiętym do pasa i rękami zwisającymi luźno po bokach, obserwując swoich nowych znajomych. Przywódczyni okazała się istotnie młoda. Za młoda, jak na gust Astada, ale cóż... Czasy się zmieniają, nie da się mieć wszystkiego takim, jakim by się chciało, a już na pewno nie dowódcy. Mimo to musiał przyznać, że twarz młodej kobiety ma bardzo poważny wyraz. Oczy, przywodzące na myśl drapieżność, wydawały się... nie tyle doświadczone, co zmęczone życiem. Czujne. Same rysy twarzy były dosyć ładne, a włosy wojowniczka splotła w drobne warkoczyki. Praktycznie. Wciąż ciekawiła go jednak ta zbroja...
Reszta okazała się trzema mężczyznami i młodą kobietą, bardzo podobną do Me'senruus. Astad doszedł do wniosku, że muszą być ze sobą spokrewnione. Ajanar okazał się tylko trochę młodszym od niego facetem, z pięć, może dziesięć lat. Nic dziwnego, skoro był wtedy na zbiórce... Bat'rai nie widział tam nikogo bardzo młodego. Przymknął lekko oczy, by odpędzić niepotrzebne w tej chwili wspomnienia. Nie pamiętał twarzy Ajanara, ale wierzył mu. Nie było raczej innej opcji.
Jeden z dwóch pozostałych wojowników wyglądał na jasnowłosego Korelianina, tak przynajmniej wydało się Astadowi na pierwszy rzut oka, zwykłą mocą uprzedzeń. Facet, pomimo poważnej miny, miał wyraźnie figlarny błysk w zielonych oczach. To on zdjął buy'ce najpóźniej ze wszystkich. Ostatni mężczyzna wyglądem przypomniał myśliwemu członków Straży Śmierci z opowieści dziadka. Tak ich sobie przynajmniej zawsze wyobrażał. Ciemne włosy, wyraziste rysy, lekko ciemniejsza karnacja. No nieźle, będzie trzeba dużo rozsądku, żeby nie dać się stereotypom, pomyślał. Rozejrzał się jeszcze raz po każdym z osobna, szybko spoglądając wszystkim w oczy.
– Woda... woda byłaby dobrym pomysłem – odparł na pytanie dowódcy oddziału. Usiadł ostrożnie na miejscu, które mu wskazała. – Wiecie, zastanawiacie się pewnie, gdzie mój statek. Otóż w dupie. W sensie, zakopany w bagnie, utopiony. Ledwo stamtąd wylazłem. Przynajmniej Imperialcy mnie łatwo nie namierzą... – urwał, czując, że znowu zaczyna się rozgadywać w obecności innych Mando. Przeszedł więc do konkretów: – Bo sprawa ze mną ma się następująco. Nie jestem na Naboo bez przyczyny... Przyleciałem w celu spotkania się ze znajomą, a tu ni stąd ni zowąd wszyscy mi mówią, że zaangażowała się w jakiś spór i opuściła miasto. Wiem, historia jakich wiele, ale problem w tym, że to Imperialcy ją stamtąd zabrali... Mówię wam to tylko po to, żeby zakomunikować, że nie mam zamiaru do nikogo dołączać, dopóki nie upewnię się, że moja koleżanka jest cała. Bo zdrowa to na pewno nie, nie ma co liczyć.
Uznał, że nie ma niebezpieczeństwa w powiedzeniu tym vode tej części prawdy. Mogło się to wręcz okazać pomocne.
Image

Mhi draar baati meg'parjii se
Kote lo'shebs'ul narit
Awatar użytkownika
Astad Bat'rai
Gracz
 
Posty: 73
Rejestracja: 6 Lip 2018, o 11:50

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 12 Lip 2019, o 23:21

Gdy wspomniał o potrzebie zaspokojenia pragnienia, Aaraya odpowiedziała jedynie skinieniem głowy, po czym usiadła, naprzeciw rozmówcy. Również pozostali znaleźli sobie miejsca na podłodze. Drattin siadł obok Aarayi. Aden dość dyskretnie obszedł pozostałych by zając miejsce obok Gall. Verd zaś znalazł sobie miejsce zdecydowanie bliżej Astada. Jego wybór mógłby zdziwić weterana, jednak wyjaśnił się niemal od razu, gdy młodszy Mandalorianin sięgnął do pasa po swoją manierkę by podać ją sąsiadowi. Chłopak uśmiechnął się przy tym nieznacznie, uśmiechem nad wyraz ciepłym, jak na mandaloriańsie standardy. Ciepłym i trochę dzieciuchowatym. Ponownie uświadamiając Astadowi jak młodzi są wszyscy, nie licząc Drattina i niego samego, zebrani.
Aaraya i jej towarzysze z uwaga wysłuchali Astada. Tylko Adenowi wyrwało się w którymś momencie niezbyt głośne „Szkoda statku…” ale Gall uciszyła go nieznacznym kuksańcem. Generalnie to co usłyszeli nie napawało Aarayi optymizmem. Rozumiała czemu Astad nie chce opuścić bliskiej mu osoby w potrzebie. Jednak, jeśli zamierzał wdać się w dalsze porachunki z Imperium, mogło to oznaczać poważne kłopoty dla jej własnych towarzyszy. Jeśli z jego powodu Imperium ogłosi blokadę planety, nie opuszczą Naboo tak szybko jakby chcieli i w końcu mogą zostać wykryci. Co gorsza, jeśli Astad wpadnie w ręce Imperium, lub jeśli będzie chciał przehandlować życie swojej przyjaciółki na informacje, istnieje ryzyko, że imperialni dowiedzą się o nich. Wiedziała, iż źle tak myśleć o innym Mandalorianinie, ale widział już jak część ludzi Thara zdradziła własną kulturę i własnego wodza, za imperialny żołd i obietnice dalszego mordowania w majestacie prawa. Więc czy jeden Mandalorianin nie sprzeda pozostałych za życie bliskiej swemu sercu osoby? Nie mogła tego wiedzieć. I nie mogła ryzykować.
- Nie powiem, to że nawet nie rozważysz dołączenia do nas to nie dobre wieści, ale Cię rozumiem. – Westchnęła Aaraya. – Ale fakt, że masz niedokończone sprawy właśnie z Imperium, to bardzo złe wieści. – nie była pewna co robić dalej. Przez chwilę przeszła jej przez głowę myśl, iż jeśli puszczą Astada wolno, zaprzepaszczą jedyna szansę na ocalenie tych wszystkich vode, którzy gniją w niewoli, rozsianie po całej galaktyce. Że stracą jedyna szansę na odbudowanie sowiej kultury, gdzieś z dala od Imperium. Ale stałą naprzeciw doświadczonego wojownika. Nie mogła wykluczyć, iż jedynym sposobem na skuteczne obezwładnienie go, byłą by śmierć Astada. A przed tym buntował się każdy neuron jej mózgu. Nie mogła by. A co, jeśli będzie musiała?
- Jak mówiłam rozumiem czemu chcesz najpierw zając się swoimi sprawami. Ale niestety nie mogę się na to zgodzić – powiedziała poważnie, ale spokojnie – Przylecieliśmy tu z Tharem Skiratą, by uwolnić naszych braci i siostry, przetrzymywanych na jednym z księżyców Naboo przez jednego z tutejszych mafiosów. Jego ludzie wyspecjalizowali się w handlu niewolnikami mandaloriańskiego pochodzenia. – wyjaśniła – Chcieliśmy ewakuować naszych i zniszczyć placówkę. Niestety osiągnęliśmy cel tylko w części. I to za wysoka cenę. To podłe miejsce przestało istnieć, a przywódca tej szajki stracił życie. Ale zanim zdążyliśmy ewakuować uwolnionych więźniów, w systemie pojawiła się flota Imperium, zwykły przypadek. Thar zginął, bo nie chciał nas porzucić. Po jego śmierci część Mandalorain, w tym mój bezpośredni dowódca, poddała się imperium i przeszła na ich stronę. Na resztę spadły bomby. Przeżyliśmy tylko my. – zamyśliła się na chwilę rozważając co powiedzieć dalej. Na szczęście Drattin przyszedł jej w sukurs.
- Udało nam się wydostać z gruzowiska i dostać na Naboo. Ale trafiliśmy z deszczu pod rynnę.
- Prosto do jednego z zastępców tego drania, którego udało nam się załatwić – wtrącił Aden
- Ale on już nie jest problemem – dodała Gall lodowatym tonem i mrożąc towarzyszy spojrzeniem, które nie zachęcało do kontynuowania tematu martwego bandziora.
- Ostatecznie trafiliśmy do człowieka, którego całkiem ucieszył przykry koniec jego największego rywala. – odezwała się plonowanie Aaraya – Nie jest to najciekawsza osoba i wstyd przyznać miał nas w garści. W pewnym sensie nadal ma. Od jego „dobrej woli” zależy, czy opuścimy te planetę ponadto może wiedzieć co stało się z tymi Mandalorianami, których sprzedano w niewolę i choć nie zdaje sobie z tego do końca sprawy, ale jest w posiadaniu czegoś co … co mogło by odbudować nasz lud - powiedziała w końcu. – Dla tego musimy wypełnić zlecone nam zadanie i usunąć jego pozostałych konkurentów. Wtedy będziemy mogli odlecieć.
Zamilkła na chwilę wiedziała ze teraz będzie ta newralgiczna część. Wcześniej zależało jej na zaufaniu Astada, zresztą sama też chciała je wobec niego żywić. Nadal chciała, ale coś ja powstrzymywało. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy. Czy to dla tego, że tak opętańczo bała się zawieźć. I kogo tak bardzo bała się zawieźć. Swoich towarzyszy? Garisa? Czy może nadal bała się zawieść umarłych.
- Na razie nie mamy Imperium na karku, sądzą, iż nie żyjemy. Ale jeśli zrobisz cokolwiek co sprowokuje ich do zablokowania całej planety, albo jeśli dowiedzą się, że jest nas więcej… Wszystko przepadnie. A na to nie pozwolę. – dodała śmiertelnie poważnym tonem. Jednak wewnątrz wciąż biła się z myślami.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sie 2019, o 19:10

Mandalorianie mimo okoliczności, a może właśnie dzięki nim nie byli w stanie sobie zaufać. Mimo to prowadzili rozmowę wskazującą na pokojowe zamiary, może i mogliby gawędzić tak dalej gdyby nie drobne zewnętrzne okoliczności. Nad rezydencją zawyły dobrze znane silniki jonowe myśliwców TIE tym razem jednak towarzyszyło im znacznie głębsze i dostojne dudnienie promu szturmowego.
- Lecą na północ. najwyraźniej nie uwierzyli, że nagle zniknąłeś.
- Nie znajdą frachtowca.
- Ale jak będą szukać mogą znaleźć nas. - Uwaga Verda trafiła w punkt. Węszący wszędzie Imperialni byli ostatnią rzeczą której teraz potrzebowali.
- Ta twoja koleżanka, to też Mandalorianka? Warto dla niej ginąć?

Pytanie zawisło w powietrzu. Przez chwilę słychać było tylko oddalające się dudnienie silników desantowca oraz eskortującej pary TIE. To było dobre pytanie, Astad mógł być pewien że kontakt z Imperium na Naboo zakończy się w sposób zgoła nieprzyjemny. Obława na Mandalorian którą wywoła spotkana przed chwilą ekipa mogła mu poważnie zaszkodzić.

Budynek dawał schronienie przez obserwacją optyczną ale jeżeli imperialni wyślą sondy zwiadowcze... Musieli ruszać i to niedługo. Pytanie tylko w jakim składzie i w którą stronę. Z pewnością ostentacyjna demonstracja siły Imperium nie była obserwowana tylko przez nich. Araya mogła się tylko domyślać kto jeszcze nie ma interesu w spotkaniu imperium. Wytropienie szajki tubylców stało się jeszcze trudniejsze.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Astad Bat'rai » 18 Sie 2019, o 14:02

– Nie powiedziałem, że tego nie rozważę, tylko że zanim rozważę, muszę uratować przyjaciółkę – skomentował słowa Me'senruus. Słuchał dalej. W końcu doszedł do dosyć nieprzyjemnych wniosków.
– I to mówi przywódczyni grupki, której większość to banda młodzików – odparł na jej ostatnie słowa. – Bez urazy, ner vod, ale jestem wyszkolony do ukrywania się w dziczy, a coś nie sądzę, żeby chociaż połowa z was również cokolwiek z tego umiała. Rozumiem twoje obawy, ale będziesz musiała uwierzyć mi na słowo – prędzej zginę w męczarniach niż doprowadzę do sytuacji, w której Imperium zrobi coś innym Mando. Twój wybór, przywódco, uwierz, albo spróbuj odebrać mi broń. Tak czy siak, nie mamy tu chyba zbyt wiele czasu...
– Warto zginąć dla każdego, kogo cenisz, nieważne czy jest Mando – odparł Astad, patrząc w oczy temu, kto zadał pytanie. – Jeśli zaś chodzi o doraźną pomoc, zrobię co się da. Kiedy tylko pojawi się dla mnie możliwość pójścia tropem przyjaciółki, odłączam się od was. Nie zrobię nic, co mogłoby naprowadzić Imperium na wasz trop, a już na pewno są na to mniejsze szanse niż na to, że wy sami sobie to zrobicie. – Przerwał na chwilę. – A kiedy dowiem się, co stało się z Alerą, postaram się odnaleźć was ponownie i wam pomóc...
Nagle zagrzmiały silniki TIE.
– Shab... – mruknął Bat'rai. – Tak, macie rację. Nie sądzę, by zostanie tutaj było dla was korzystne. Sugeruję się stąd zabrać. I pamiętajcie, że mimo, iż wasza liderka ma starożytną zbroję, to ja posiadam tutaj, zdaje się, największe umiejętności przeżycia w lesie. Chyba że ktoś jeszcze...? Więc jeśli przyjdzie nam wysiąść z tego waszego ścigacza w środku... – Mandalorianin urwał, jakby coś sobie przypomniał. – Powinniście wiedzieć, że w drodze tutaj, mniej więcej w tamtym kierunku – wskazał ręką w odpowiednią stronę – widziałem oddział Gungan. Był bardzo dobrze uzbrojony i dziwnie się zachowywali. Ta informacja coś wam mówi?
Image

Mhi draar baati meg'parjii se
Kote lo'shebs'ul narit
Awatar użytkownika
Astad Bat'rai
Gracz
 
Posty: 73
Rejestracja: 6 Lip 2018, o 11:50

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 16 Paź 2019, o 22:50

Drattin i Aaraya milczeli, oboje wiedzieli, iż ich rozmówca maił sporo racji, choć żadne z nich nie powiedziałoby tego głośno. Aaraya chciała dorosnąć do pokładanych w niej oczekiwań, a Drattin zwyczajnie nie chciał obniżać i tak już niskiej samooceny swojego dowódcy. Również Gall choć mięśnie jej twarzy dziwnie stężały, utrzymała spokój. Wciąż miała do siebie żal o to jak bardzo pokpiła sprawę, gdy mieli chyłkiem okrążyć Astad’a. Słowa starszego Mandalorianina ewidentnie jednak podniosły ciśnienie młodszym wojownikom. Aden się nieco zapowietrzył starając się za wszelką cenę ugryźć w język. Jednak siedzący obok weterana Verd poderwał się na równe nogi.
- Bladego pojęcia nie masz z jakiego bagna Aaraya nas wyciągnęła! – odwarknął chłopak
- DOSYĆ! Verd, siadaj. – Teraz to Aaraya zerwała się na równe nogi gromiąc swojego towarzysza spojrzeniem. – Tego, że żyjesz nie zawdzięczasz mnie. Ocaliło cię te kilka dobrych metrów durabetonu nad głową i Olo.
Widać było, że wspomnienie nieobecnego Gunganina wystarczyło by Verd zapomniała o swojej niedawnej złości, szybko zastąpionej troską o przyjaciela.
- Ale… uratowałaś nas – odparł ciszej z niepewną miną
- Nie. – Ucięła krótko. W umyśle Aarayi przekroczony został pewien punkt krytyczny. Nie mogła zrozumieć, czemu ciągle przypisują jej osiągniecia których nie dokonała. I czemu powtarzają to z taką pewnością jak jakaś legendę. Czemu widzą w niej dowódcę, na którego się nie nadawała. Bohatera, którym nie była. – Powiedz to Zahremu, Rando, Myr’owi, Davenowi i Toriemu. Chciałam wyciągnąć stamtąd wasza ósemkę, nawet to mi się nie udało. Nie wiesz nawet czy oni nie żyli. A co, jeśli… Nie mogliśmy do nich wrócić… - Sama myśl, że mogli zostawić towarzyszyć pod gruzami prześladowała ją od samego początku, jednak starała się tym wcześniej nie troskać towarzyszy, ale teraz wszystkie obawy, i całe poczucie winy wylało się z niej szerokim strumieniem słów i myśli. - Jedyne co osiągnęłam to, to że Raganr nie posłał każdemu z nas blasterowego bolta w tył głowy. – Nie zauważyła nawet że również Drattin wstał powoli – Bat’rai ma racje, nie jesteśmy dość dobrzy, ja nie jestem. Nie jestem dowódcą, nie zasłużyłam na nic z tego co mam, na ten pancerz, na was, nawet na moje własne życie. Czemu wszyscy widzicie we mnie kogoś kim nie jestem. Czemu wybraliście mnie WY, Thar i Garris… - Aaraya zatchnęła się lekko, rzeczywistość jakby się wyostrzyła. Stała pośród swoich pracy, teraz już wszyscy włącznie z Astadem byli na nogach, a ona zrozumiała, że powiedziała o jedno słowo za dużo. Jednak nie to nurtowało ją najbardziej.
Tym co przerwało jej monolog, ucinając wylewający się z jej ust strumień wolnej świadomości był znajomy dźwięk. Grzmot silników TIE.
- Lecą na północ. najwyraźniej nie uwierzyli, że nagle zniknąłeś. – Odezwał się Verd – podsumowując to co słyszeli wszyscy.
- Nie znajdą frachtowca. – uspokoił go weteran.
- Ale jak będą szukać mogą znaleźć nas. – odparł młodszy Mandalorianin
– Shab... – mruknął Bat'rai. – Tak, macie rację. Nie sądzę, by zostanie tutaj było dla was korzystne. Sugeruję się stąd zabrać. I pamiętajcie, że mimo, iż wasza liderka ma starożytną zbroję, to ja posiadam tutaj, zdaje się, największe umiejętności przeżycia w lesie. Chyba że ktoś jeszcze...? - zrobił trwającą kilka sekund pauzę jednak nikt sienie odezwał. Gal wbiła wzrok w ziemie, Aden i Verd spojrzeli na Aarayę, a gdy ta nie zwróciła na nich uwagi, wciąż w milczeniu wpatrując się w Astada, obaj rzucili pytające spojrzenie Drattinowi, ten jednak tylko potrząsnął przecząco głową.
- Więc jeśli przyjdzie nam wysiąść z tego waszego ścigacza w środku... – Mandalorianin znów urwał, jakby coś sobie przypomniał. – Powinniście wiedzieć, że w drodze tutaj, mniej więcej w tamtym kierunku – wskazał ręką ku północy – widziałem oddział Gungan. Był bardzo dobrze uzbrojony i dziwnie się zachowywali. Ta informacja coś wam mówi?
Oczywiście że mówiło. Grupka Mandalorian znów w milczeniu wymieniła spojrzenia.
- No pięknie – mruknął Aden
- Przynajmniej już wiemy, gdzie ich szukać – odparł Verd, próbując znaleźć w tym wszystkim jakaś jasną stronę
- Tylko ze TIE też tam lecą – odparł Drattin
- To znaczy, że mogą ich spłoszyć – odparła Aaraya – Fierfek… Wypłoszą nam wszystkich. Musimy się pospieszyć. – podsumowała – Zbierajcie się sprawdźcie czy niczego nie zostawiliście i idźcie zapakować się do speedera – zakomenderowała. Pozostali Mandalorianie założyli hełmy i ruszyli wykonać polecenie Aaraya jednak została na miejscu. Drattin zatrzymał się na chwilę, ale dziewczyna tylko ponagliła go ruchem głowy.
- Musze z tobą pomówić – odezwała się ponownie zawracając się w stronę Astada. – Nigdy nie zamierzałam podważać twoich kompetencji. Jesteś od nas starszy i lepiej przeszkolony, ale niestety to, że ktoś jest doświadczony i przeszkolony nie zawsze znaczy, że jest też godny zaufania. Mój niedawny przełożony i prawa ręka naszego Mandlaora, miał i jedno, i drugie, a mimo to wybrał Imperium. Nie dziw się, że miewam problemy z zaufaniem… Od tego komu zaufam, a komu nie zależy los moich… braci – wyjaśniła. – Chce ich chronić za wszelką cenę. Więc rozumiem czemu chcesz ratować swoją towarzyszkę. Życzę Ci jak najlepiej… Naprawdę.
Urwała na chwilę, gdy huk silników znów przybrał na sile. Stali kilkanaście sekund w cieszy. A gdy dźwięk przycichł
- Musimy się zbierać. Jeśli uda nam się stąd wydostać w jednym kawałku weźmiemy kierunek na stację Zorda, to parszywe miejsce, ale poza jurysdykcją Imperium. Ten kto dotrze tam pierwszy zostawia wiadomość pozostałym. A co do teraz… Jeśli chcesz możemy Cię kawałek podrzucić speederem. Problem w tym, że my chwilowo zmierzamy na północ. Musimy złapać kilku Gungan.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Astad Bat'rai » 24 Paź 2019, o 20:00

Astad słuchał Me'senruus z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Kiedy wszyscy wstali, on też to zrobił. Inna postawa byłaby brakiem szacunku dla pobratymców. Nie skomentował jej słów. Zamiast tego skupił się na problemie, który poruszył jeden z młodszych Mandalorian, kiedy usłyszeli TIE.
Na prośbę przywódczyni zatrzymał się. Ajanar chciał zostać, ale odprawiła go. To dobrze.
– Spokojnie, ner vod, wszystko rozumiem – odrzekł na jej słowa, patrząc jej w oczy. – Jest to bardzo dobra postawa. Nikomu nie ufaj. Jeśli Mando jest spoza twojego klanu, trzeba traktować go, jakby mógł mieć na nas kontrakt. Właśnie dlatego byłem dla was taki surowy... Przepraszam za pewne zbyt ostre słowa – dodał po chwili milczenia. Nie przyszło mu to łatwo. Nie przywykł do przyznawania się do błędu. – Jeśli jednak pozwolisz mi udzielić sobie jeszcze jednej rady, będę zobowiązany. Masz u nich posłuch. – Spojrzał w stronę wyjścia. – Szanują cię i niektórzy nawet podziwiają. Zostałaś ich przywódcą, i czy ci się to podoba, czy nie, jesteś przez to za nich odpowiedzialna. – Powoli położył jej lewą rękę na ramieniu. – To nieprawda, że nie potrafisz ich ochronić. Cały czas to robisz, a ja to widzę. Wyraźnie. Nie możesz więcej dać się ponieść chwilom słabości takim jak ta przed chwilą. Musisz być dla nich wzorem. Ideałem. A niewiele ci brakuje. Nieważne, ile błędów popełniłaś. I ile popełnisz. Ucz się z nich i z każdym dniem, z każdą godziną stawaj się lepszym Alorem. Jesteś im to, jak widzę, winna. – Zakończył, zauważywszy, że chyba zbytnio popuścił wodze wewnętrznemu przemądrzałkowi. Tak kończyło się długie przebywanie w towarzystwie jedynie droida astromechanicznego. Ach, gdzie ta Aleraa...

Oboje wojowników poszło w stronę reszty kompanii. Po drodze Me'senruus wytłumaczyła mu ich obecne zamierzenia.
– Poprosiłbym o tę krótką podwózkę – odpowiedział. – Mam tutaj do załatwienia jeszcze jedną sprawę...
Image

Mhi draar baati meg'parjii se
Kote lo'shebs'ul narit
Awatar użytkownika
Astad Bat'rai
Gracz
 
Posty: 73
Rejestracja: 6 Lip 2018, o 11:50

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lis 2019, o 22:36

Speeder wyładowany Mando ruszył w kierunku domków gungan. Astad wysiadł jak tylko oddalili się od rezydencji. Nie zamierzał ponownie spotykać się z Gunganami, miał swoją misję i uparcie dążył do jej realizacji. Jak zawsze zresztą. Mandalorianie pożegnali się szybko a po chwili jedynie powoli wstające źdźbła trawy były świadectwem rozstania. Bat'rai w lesie czuł się niczym Kaadu na stepie.

Ruszył w głąb lasu kierując się na miejsce, w którym spodziewał się natrafić na Imperialną bazę. Nie było to trudne. Imperium aż promieniowało sygnałami swej obecności. Szlak wiódł przez dzicz co pomagało mu uniknąć wykrycia i spowalniało tempo wędrówki. TIE jeszcze kilka razy przeleciały nad głową mężczyzny. Niebo było dziś wyjątkowo ruchliwe. Zmrok zdecydowanie utrudnil wędrówkę, mógł oczywiście użyć systemów swojej zbroi i bez przeszkód iść dalej. Był to jednak drobny sygnał dla organizmu. Zmęczenie też dawało o sobie znać.


Araya nie musiała się przynajmniej martwić o jego bezpieczeństwo. Co innego jej własna drużyna. Pojazd był sporym i ryzykownym środkiem transportu. Nawet kryjąc się pod drzewami zostawiał jasny ślad termiczny. Zapewne to było powodem zwabienia imperialnych. Para TIE z wizgiem przeleciała im nad głowami przecinając niebo z niezwykłą prędkością.
- Wykryli nas. Patrzcie!!
Z tyłu widzieli lecący w eskorcie kolejnej pary TIE Imperialny desantowiec klasy Lambda. Komuś najwyraźniej zależało na ich dorwaniu.
- Gazu w głąb lasu
- Stracimy szansę na spotkanie Gungan!
- Alor, jakie rozkazy, nie mamy dużo czasu.
Twarz w hełmie obróciła się w stronę kobiety. Czy chciała czy nie ufali jej i wierzyli w nią znacznie bardziej niż ona sama.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 7 Sty 2020, o 01:25

- Aden DO LASU! – Powtórzyła z mocą, poczuła, jak krew zaczyna szumieć jej w żyłach, a serce bije szybciej. – Znajdź największą gęstwinę może trochę nas zagłuszy.
- Ale Gunganie? – odezwał się głos w słuchawkach
- Gunganie też uciekną do lasu. – odparła łapiąc się czego tylko się dało by nie stracić równowagi w gwałtownie skręcającym pojeździe. Aden, tak szybko jak pozwalała na to leśna gęstwina, prowadził śmigacz między drzewami. Aaraya spojrzała w górę zmuszając wszystkie użyteczne w tej sytuacji sensory swojego pancerza do poszukiwania zagrożenia na niebie. Liczyła ze gęstszy las trochę lepiej zamaskuje ich ślad. Jeśli nie będzie innej opcji porzucą śmigacz w najgęstszych możliwych chaszczach i resztę trasy pokonają pieszo. Źle się stało, że imperialni ich zauważyli, ale jeśli dobrze pójdzie zrzucą to na karb aktywności tubylców.
- Zwolnij, - zakomenderowała - Musimy się pozbyć tego śmigacza, najlepiej wepchnąć go w jakieś gęste zarośla.
Zauważyła, że nie wszystkim do gustu przypadła wizja pieszej wycieczki. Ale to było chyba jedyne wyście.
- Jeśli Impy nas dorwą cała zabawa na nic. – odpowiedziała na nie wypowiedziane pytanie – pójdziemy pieszo przy odrobinie szczęścia może wezmą nas za bandę Gungan. – dodała, gdy pojazd zwolnił przy odpowiednio dużej kępie krzaków. Po czym wyskoczyła z pojazdu.
- Dalej musimy go tam wepchnąć. – Ponagliła Adena, któremu trudno było się rozstać z pojazdem. – Aden zaznacz lokalizacje na naszej mapie. Jeśli Impy go nie znajdą wrócimy po niego.
Jej towarzysze szybko uwinęli się z ukryciem śmigacza w zaroślach. Nie była to najlepsza kryjówka w dziejach, ale musiała wystarczyć. W najgorszym razie wrócą na piechotę. Lepiej nie przyciągnąć za sobą imperialnego ogona. Po czym bee zbędnego ociągania ruszyli przez las kierując się na północ, w stronę „obozowiska” Gungan. Aaraya chciała przeciąć drogę tubylcom, którzy również mogli postanowić ukryć się w lesie.
- Nie idźcie gęsiego, starajcie się nie zostawić wyraźniej ścieżki. – rzuciła im na starcie – ale trzymajcie się w zasięgu wzroku żebyśmy się nie pogubili. I ruszać się, musimy być jak najdalej stąd, jeśli ci na górze nadal śledzili śmigacz. – dodała sama przyspieszając kroku, po czym po namyśle rzuciła jeszcze - I uważać na zwierzaki.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Astad Bat'rai » 7 Mar 2020, o 20:30

Astad szedł przez dżunglę. Nie najgęściejszą, w jakiej przebywał, ale z pewnością było jej do tego blisko. Wielokrotnie musiał rozplątywać gałązki czy liany na swojej drodze, a nawet przecinać je nożem. Starał się nie myśleć o negatywach tego, co stało się z jego statkiem. Po pół godzinie niemal zapomniał również o spotkaniu z Me'senruus. Specjalnie wypchnął to poza obszar świadomości, żeby powrócić do faktu kiedy indziej. Nie miał teraz czasu na nic poza swoją misją.
Zaczął się zastanawiać, co zrobi, kiedy znajdzie już bazę oraz jak potem wyłowi swój statek. Cóż, jeśli chodziło o pierwszą sprawę, wszystko zależało od samego kompleksu. Kiedy zorientuje się w jego cechach, wtedy pomyśli, jak powinien zdobyć potrzebne mu informacje. Co do drugiej sprawy... To wydawało się nieco bardziej skomplikowane. Ktoś musiał mu pomóc. Lub coś. To nie ulegało wątpliwości. Nie miał potrzebnego sprzętu, zresztą sam i tak by nic nie zdziałał. Może jednak nawiązana niedawno znajomość na coś się Mandalorianinowi przyda...
Szedł wiele godzin, z każdą chwilą czując, że baza jest coraz bliżej. Zatrzymywał się na krótkie postoje, udało mu się nawet upolować średniej wielkości zwierzę. Raz czy dwa musiał również ukryć swą obecność przed drapieżnikami.
Ale był coraz bliżej. Czuł to. Wytrwale dążył ku wyznaczonemu sobie celowi.
Wytrwale i bez wątpliwości.
Image

Mhi draar baati meg'parjii se
Kote lo'shebs'ul narit
Awatar użytkownika
Astad Bat'rai
Gracz
 
Posty: 73
Rejestracja: 6 Lip 2018, o 11:50

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 25 Sie 2020, o 00:40

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 22 Gru 2020, o 18:21

Zwierzętami, przynajmniej w najbliższym czasie, nie musieli się przejmować. Było dość prawdopodobne, że wizgi czterech TIE i dudnienie nadlatującego desantowca klasy Lambda, skutecznie przepłoszą lub skłonią do ukrycia się ewentualną faunę z całej najbliższej okolicy. Ewentualnych lokalsów zapewne również.
Nowa-stara zbroja podawała Aarayi dość dokładnie informacje o będących w powietrzu jednostkach Imperium i to w czasie rzeczywistym. Zapewne byłaby zdolna podawać je jeszcze dokładnie, gdyby włączyć jeszcze resztę czujników, ale działały one w technologiach, które, śledzone, mogłyby wydać ich pozycję, a to było kobiecie zdecydowanie nie na rękę. I tak system dostarczał jej dość informacji, żeby stwierdzić, że przeciwnik leci z grubsza właśnie w kierunku miejsca, gdzie zaparkowali ścigacz. Po chwili największa z jednostek, znacznie zwolniła i zaczęła obniżać pułap poza linią drzew. Wyglądało, że już niedługo mogą doczekać się towarzystwa przynajmniej jednego oddziału szturmowców, a kto mógł wiedzieć czy nie czterech lub ze wsparciem ścigacza; tego już zbroja nie mogła ustalić.

Niemal odruchowo Alor, wraz z kazaniem Adenowi zaznaczyć pozycji ich ścigacza na mapie, sama zaznaczyła ją na tejże wbudowanej w system jej hełmu. Ta zbroja rzeczywiście dawała jej bardzo ciekawe i pomocne możliwości. Nie wyłączając tego, że jej systemy podpowiadały kobiecie, gdzie dokładnie znajdują się pozostali członkowie jej oddziału, nawet gdyby wyszli poza zasięg widzenia, o co w lesie nie było trudno.
No właśnie, las. Członkowie jej grupy nie byli do końca przeszkoleni w poruszaniu się, czy raczej przedzieraniu, po tego rodzaju terenie i szło im to, zwłaszcza młodszym, trochę topornie. Nawet jej samej nieco on doskwierał, choć zbroja wskazywała dość optymalne ścieżki i pewne punkty podparcia. Inni nie mieli tego luksusu. Jeśli Imperialni ruszą za nimi, a będą przeszkoleni do tych warunków, to mogą ich czasem dogonić, a może nawet i okrążyć. Nieciekawa perspektywa. Być może należało odbić z dość oczywistej ścieżki na północ albo w jakiejś kryjówce tych Imperialnych przeczekać...

Po chwili nad ich głowami ponownie przemknęła Lamba w towarzystwie TIE. Wywołująca dużo hałasu grupa wracała na północ.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 29 Gru 2020, o 22:06

Dziewczyna zaklęła obserwując lądujący transport.
-Należy założyć, że NIE mamy już tego ścigacza. – Wyjaśniła towarzyszom zatrzymując się na chwilę. – Za to możemy mieć towarzystwo.
- Ilu? – zapytał Drattin również przystając i rozglądając się po okolicy. Po chwili również reszta ich niewielkiego oddziału zatrzymała się z wyraźną ulga. Nie byli nawykli do poruszania się w tak gęstych zaroślach. Verd i Aden przywykli bardziej do wnętrz statków kosmicznych lub ulic miast czy walki wewnątrz budynków. Całe dorosłe życie służąc pod rozkazami Thara Skiraty nie mieli za wiele okazji do eksplorowania dzikich terenów. Zresztą podobnie sprawy miały się z Gall i samą Aarayą, które ledwie pamiętały dzieciństwo spędzone pośród lasów i równin Concordii. Aaraya radziła sobie lepiej głownie dzięki wsparciu własnego pancerza. Jedynie Drattin miał jakie takie doświadczenie w operowaniu w zalesionym terenie, ale i on nie czuł się tu zbyt dobrze.
- Nie wiem. – Odparła krótko
- Szkoda ze ten magiczny sprzęt nie może tego powiedzieć – Zażartował ponuro Verd.
- To zbroja, Verd, nie kryształowa kula – Przypomniał mu z przekąsem Aden klepiąc przyjaciela po ramieniu – Nie martw się to jeszcze tylko kilka kilometrów marszu, jak chcesz możemy się założyć na ile drzew wpadniesz po drodze.
- Nie idziemy do Gungan. – powiedziała Aaraya ruszając w wybranym kierunku– Odbijamy na wschód.
- A zadanie? – Zapytał zdziwiony Aden -Już i ta mamy zdrowe opóźnienie.
- Jeśli mają choć trochę oleju w głowie, Gunganie już na pewno zniknęli w lesie. – odparła – A my musimy oddalić się od imperialnych jak najszybciej. Na wschód nie ma niczego interesującego, tylko więcej lasów i bagien. – wyjaśniła – A teraz: Ruszać się! I tylko nie wpadnijcie w bagno.
- Może znajdziemy gdzieś kryjówkę. – dodała na pocieszenie słysząc jak któryś z jej towarzyszy zaklął zaplątawszy się w jakiś krzak.
Wszyscy zamilkli pogrążając się w możliwie szybkim marszu. Ciszę w eterze przerywały okazjonalne syknięcia czy pojedyncze przekleństwa towarzyszące co po bardziej nie przyjemnym zderzeniom z lokalną florą. Nawet Aaraya ze wsparciem sensorów swojego pancerza nie ustrzegła się od wszystkich drobnych wypadków. Podobnie Aden i Gal, Verd zdecydowanie najczęściej zaplątywał się w gałęzie czy pnącza. Raz nawet się przewrócił, na szczęście jedynym co ucierpiało przy upadku była jego duma. Drattin co prawda ustrzegł się upadków czy zderzeń z drzewami jednak idąc robił sporo hałasu. Aaraya kilku krotnie przełączała się na podczerwień by sprawdzić czy nie grozą im jakieś spotkania nie tylko z lokalna florą, ale i fauną, lub z guanami, którzy najpewniej również schronili się pośród drzew spłoszeni znaczna aktywnością imperium. Liczyła wreszcie ze widzenie w podczerwieni ostrzeże ich przed ewentualną imperialną zasadzką, gdyby istotnie szturmowcom udało się ich dogonić.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 6 Sty 2021, o 17:51

Podczerwień nie wskazała kobiecie jakichś bardziej godnych uwagi obiektów. Obecnie na mniej więcej jednorodnym cieplnie obrazie dżungli przede wszystkim wyraźniały się drobne cieplejsze punkciki owadów. Gdyby nie zbroja, z całą pewnością musieliby znosić to dość uciążliwe fruwające towarzystwo, pokroju komarów, muszek, moskitów i ich licznych krewnych. Szczęściem pancerze zabezpieczały ich przed tego typu atrakcjami, niemniej brzęczenie dalej było słychać. Dawały one też pewną ochronę przed lokalnym mikroklimatem, a było, jak to często bywa w dość bagnistej okolicy, ciepło i wilgotno. Takie warunki prędko zmęczyłyby nie zaprawionych wędrowców, a oni się obecnie do nich zaliczali. Tak, mandaloriańska zbroja, nawet ta obecnie powszechnie używana, dawała grupie Aarai wiele udogodnień. Z drugiej strony wiązał się z tym problemem, że ewentualni wrogowie łatwo by ich rozpoznali.

***


Grupka szturmowców w białych pancerzach stała przy ukrytym w krzakach speederze. Z tym, że dla ich nie był już ukryty. Jeden z nich, wyglądający na ważniejszego, będący zapewne dowódcą prowadził rozmowę z członkiem oddziału. Oczywiście na wewnętrznym kanale głosowym, więc na zewnątrz nie było nic słychać. Wyglądało tylko, jakby stali naprzeciwko siebie.
- Uszkodzimy go prewencyjnie. Żeby nikt go nie mógł już użyć.
- A jeśli nie należy do buntowników? Wielu na widok naszego desantowca skryłoby się w lesie.
- Będzie nam przykro.
- Sir?
- Uszkodzić speeder, upewnijcie się że nigdzie nie poleci.
- Tak jest...
Nie wiedzieli jeszcze, kto był właścicielem pojazdu, a kandydatów na to stanowisko było wiele, niemniej wiedzieli się, że były to istoty raczej nie przychylne obecnej Władzy. Mandalorianin? Mandalorianie? Rebelianci? Dzicy Gunganie? Właściwą rzeczą było to zweryfikować.
- Wypuścić sondę!
- Rozkaz!

***


Mandalorianie, z pewnymi trudnościami, ale konsekwentnie przesuwali się na wschód. Przypomniało to kobiecie jej ucieczkę z więzienia. Wtedy również zdecydowała się obrać najmniej oczywisty kierunek w szczery step, co zapewniło jej planowi sukces. Teraz było jednak inaczej i sytuacja nieco się skomplikowała. Przed nimi rozpościerały się dość spore szuwary. Otoczone przez las zlewisko było z grubsza kołem o kilkuset metrach średnicy. Porośnięte było gęsto różnymi roślinami, choć generalnie dominowały zielone, trochę wyższe od człowieka, o nieco giętkich łodygach i skórzastych liściach pokrytych malutkimi włoskami. Nie brakowało też różnych trzcin i pałek. Na oko nie było zbyt głęboko, co Aden raczył zresztą sprawdzić, wchodząc przez przypadek w udające ścieżkę między roślinami przewężenie. Woda sięgła mu mniej więcej do połowy łydki, ale mężczyzna cofnął się jak oparzony, gdy jego stopa nie znalazła spodziewanego oparcia i dał wyraz swojej dezaprobacie na kanale głosowym.

<skrr>Firefek<skrr>
<skrr>Nie przesadzaj, mogłeś wpaść po uszy<skrr>
<skrr>Nie denerwuj mnie...<skrr>

Nie było rozwiązania, droga prosto na wschód wiodła przez szuwary, które mogły się okazać nie do przejścia lub zamieszkane przez coś nieprzyjemnego. Było prawdą, że na Naboo niebezpieczeństwa zazwyczaj kryły się właśnie w wodzie. Z drugiej strony obejście jej wydłużało nieco ich dro...
Kobieta nie dokończyła myśli, gdy systemy jej zbroi zwróciły jej uwagę na lecący gdzieś z tyłu obiekt. Był zbyt duży jak na ptaka i poruszał się zdecydowanie nie taką trajektorią, jaką dawałyby skrzydła. Wojowniczka odruchowa przykucnęła schowana za drzewem i dała znak grupie, żeby się schowali. Wychylenie się zapewniło jej dodatkowe informacje od sensorów i sugerowało, że poruszający się obiekt, to najprawdopodobniej przemieszczająca się z grubsza na północ imperialna sonda zwiadowcza. Właściwie to przymiotnik "imperialna" dodała sobie sama, bo któż innych mógł kogoś/ich szukać w tej głuszy? Była dość daleko od nich i chyba nie obejmowało czujnikami jeszcze miejsca, gdzie się znajdowali. Ale, to się mogło prędko zmienić.
Czy się nim czuła czy nie, jej grupa uważała ją za Alor, wobec czego decyzja co do tego, co robią, spoczywała na niej.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 19 Sty 2021, o 08:39

- Dank farrik – Zaklęła dowodząca grupą Mandalorianka – Imperialny blaszak – rzuciła pozostałym.
- Widzi nas? – zapytał rzeczowo Drattin próbując samemu dojrzeć zagrożenie, między konarmai drzew, jednak szybko przekonał się iż sonda nie znajduje się w zasięgu jego czujników. Aaraya zauważyła, że również reszta jej niewielkiego oddziału instynktownie spojrzała w górę starając się zlokalizować wroga. Jednak podobniejak Drattin poddali się po krótkiej chwili orientując się że droid zwiadowczy musi być zbyt daleko by mogli go dostrzec. Również i ja ta świadomość nieco uspokoiła.
- Chyba nie. Na razie nie…– odparła Aaraya prześledziwszy wzrokiem tor lotu sondy. - Leci transektem na północ – rzuciła – I to dość daleko za nami. Pewnie wypuściły ja Impy, które wylądowały koło naszego śmigacza.
- To oznacza koniec postoju – rzucił młodszym Drattin
- Jakoś się domyśliłem – mruknął Aden po czym cofnął się przed lekkim kuksańcem ze strony starszego towarzysza.
- Wygłupy zostawcie na później, musimy obejść to bagno. – Rozkazała Aaraya. Starała się brzmieć zdecydowanie.
- To ładny kawałek drogi…
- Owszem, ale oddali nas od tego blaszaka. Obejdziemy je południowym brzegiem. – rzuciła ruszając w drogę – Będziemy przesuwać siei na południe i na wchód. Sonda leci prosto na północ. Jak będziemy mieli szczęści szybciej wypatrzy miejscowych niż nas.
Reszta chcąc nie chcąc ruszyła za nią.
- Omijać szuwary i trzymać się linii wyższych drzew. – dodała po chwili - To najlepsze maskowanie jakie chwilowo mamy.
Szli przez chwilę, gdy jej pancerz poinformował ja o połączeniu na prywatnym kanale.
- Ner Alor – zaczął Drattin – Co dalej? Z misja? - uściślił
– Niespecjalnie możemy ją porzucić… - mruknęła Aaraya – Wrócimy do zadania, gdy tylko Imperialni wyniosą się z tego lasu. Chyba ze wcześniej wpadniemy na Gungan.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 28 Sty 2021, o 21:10

Drattin zaakceptował jej decyzję. A przynajmniej tak wyglądało, bo jej interkom niczego już nie odpowiedział i połączenie na prywatnym kanale zostało zakończone. Niedyskutowalnym faktem było, że nie mieli w tej sytuacji za dużego pola do manewru i musieli dostosowywać się do zmieniających okoliczności, żeby ta akcja miała szanse na powodzenie.
Podczas gdy grupa wytrwale przemieszczała się między drzewami w zadanym kierunku, każdy Mando był zatopiony we własnych myślach i właściwe się do siebie nie odzywali. Tymczasem gwiazda Naboo zaczęła coraz widoczniej zmierzać ku linii widnokręgu. Cienie w lesie się wydłużyły, kryjąc przed wzrokiem miejsca niepewne i zdradliwe. Naturalnie mrok nocy, dla wyposażonych w kubły Mandalorian, nie był dużym problem, ale jednak komplikował i tak nie prostą drogę. Także i poziom pobudzenia organizmu, regularnie ostatnio podnoszony przez różne czynniki, teraz uparcie spadał i ludzie zaczęli odczuwać zmęczenie... i głód. Niewykluczone było, że dość długie przebywanie u Siegiela Bugsy'ego zmiękczyło nieco wojowników.
Kobieta zaczęła się intensywniej zastanawiać, czy jest tak w istocie, gdy brzuch obwieścił jej swoje pretensje przez głośne zaburczenie. Siłą woli mogła ignorować ten fakt, ale perspektywa perspektywa jedzenia, a może i odpoczynku, była kusząca. Gdy wojowniczka odganiała te natrętne myśli, oto HUD poinformował ją, że duży kawał skały, znajdujący się jeszcze w pewnej odległości przed nią, nie jest zwykłą materią uformowaną przez naturę. Gdy w końcu podeszła do rzeczonej bryły, wciśniętej niejako między drzewa, mogła to z resztą stwierdzić naocznie już sama.
Miała przed sobą około dziesięciometrową głowę, rzeźbioną w kamieniu, który onegdaj mógł być biały, ale obecnie co najwyżej szary, porośnięty gdzieniegdzie porostami. Część twarzy znajdowała się pod powierzchnią błotnistej ziemi, ale i tak łatwo było określić jej ogólny zarys. Była dosyć standardowa aż do wysokości linii brwi, gdzie zaczynał się, stylizowany na trzecie oko, otwór, zdaje się, że umożliwiający wejście w głąb obiektu, a kto wiedział czy i nie dalej. Całość zwieńczona była rodzajem nakrycia głowy otoczonym dwoma rzędami pionowych, kamiennych walców, zaokrąglonych na końcach, ułożonych w dwa okręgi, jeden w drugim i jeden nad drugim.
Aaraya, po przyjrzeniu się, zauważyła, że linia nad brwiami jest celowo wyeksponowana i stanowiła rodzaj kładki, czy balkonu na tej wysokości, który otaczał cały monument. Niewykluczone było, że kiedyś prowadziła na niego drabina, czy schody, ale obecnie nic takiego nie mogli stwierdzić.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 9 Lut 2021, o 23:54

- Co do pioruna... – zaczął Verd
- Chyba nie zamierzamy tam wejść? – zapytał Aden
- Jednak zamierzamy – odparła Aaraye robiąc pierwszy krok do wydrążonego w skale wejścia. - To wygląda na dobra kryjówkę. Będzie można coś zjeść i trochę odpocząć. Zresztą nawet po postoju, nie zamierzam wszystkich sprowadzać na sam dół. Ktoś musi zostać u wylotu i obserwować otoczenie.
- Aden, Gal – zwróciła się do dwojga Mandalorian - Po wejściu do środka zostaniecie bliżej wyjścia. Na tyle daleko by ściany zapewniały wam jaką taką ochronę przed czujnikami sondy, ale tyle blisko by móc od czasu do czasu wyglądać na zewnątrz. – Doprecyzowała stając na progu mrocznej czeluści – Reszta idzie ze mną. Jeśli uznamy, że na dole jest bezpiecznie wrócimy po was.
- A co, jeśli nie wrócicie? – zapytała poważnie Gal
- Kolejność przejmowania dowodzenia misją jest następująca: Drattin, Aden, Gal, Verd. – zakomenderowała Aaraya – W związku z tym, jeśli nie wrócimy to Aden podejmie decyzje czy kontynuować misję czy wracać do bazy. Niezależnie od tego, ZAPOMNIEJCIE o ścigaczu. Nawet jeśli Imperialni go nie zniszczyli, może być zaminowany, uszkodzony lub mieć podłożony nadajnik… -
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lut 2021, o 10:31

Mandalorianka skończyła instruować swoich towarzyszy i zdecydowanie wykonała krok do wnętrza monumentu. Ciemność momentalnie zamknęła za nią swą paszczę.

***

- ...lor, nic Ci nie jest? - głos dotarł do kobiety jakby z głębokiej studni. Nie mogła jednak do końca ustalić, czy to ona w niej była, czy to jednak głos z niej dochodził. Wraz z głosem, należącym zdaje się do Drattina, przyszło do niej uczucie bólu. Aaria czuła się się mniej więcej tak, jak kamień, która sturlał się właśnie po stromym zboczu góry, zawadzając pod drodze o każdą nierówność. Właściwie ciężko było jej wymienić części ciała, które nie dawałyby o sobie znać. Spośród nich wyróżniał się tępy ból, który zdawał się rozpierać jej głowę i utrudniał zebranie myśli. Spróbowała odpowiedzieć, ale przy pierwszej próbie język jakby odmówił z nią współpracy. Dotarło do niej, że ktoś pomaga jej wstać. Po chwili, wsparta na ramieniu towarzysza, mogła przyjrzeć się miejscu, gdzie się znalazła... ale właściwie jak się tu znalazła? Przymuszony do retrospekcji umysł wydobywał jakby spod powierzchni pamięć ostatniej chwili:
...kobieta wykonała pierwszy krok w ciemność. Opancerzona noga znalazła oparcie. Gdy jednak spróbowała wykonać następny krok, stopień ustąpił, a ona poturlała się po stromych schodach bliżej nieokreśloną odległość w głąb...
Jak Mandalorianka mogła się domyślić, wspomnienie skończyło się wraz z natrafieniem na twardą podłogę, która zakończyła jej trajektorię upadku. Ale czy mogła tak spać sama z siebie? Spojrzała pytająco na Drattina. Ten naturalnie nie mógł zobaczyć jej wyrazu twarzy, ale intuicja pozwoliła mu domyślić się o co Aarai chodzi.
- Pierwszy stopień był fałszywy. Ustępował pod odpowiednio dużym naciskiem.
To wiele wyjaśniało, widać była to pułapka przeciw niechcianym gościom, do których Mandalorianie również się obecnie zaliczyli.
Buy'ce kobiety zasugerował jej uruchomienie systemu noktowizyjnego lub włączenie klasycznej, wbudowanej latarki z powodu panującego w tunelu mroku. Po wybraniu pierwszej możliwości w zielonym świetle mogła dostrzec już dokładniej strukturę miejsca, gdzie przyszło im wylądować. Na szczycie stromych schodów można było dostrzec mały punkcik światła. Musiało to być znajdujące się nad powierzchnią ziemi wejście. Same schody były zaś dosyć długie. HUD oceniał odległość między nią a wejściem na 32,12m. Wokół siebie zauważyła rozłożone na posadzce, drewniane, ostro zakończone pale, połączone ze sobą rodzajem stelażów. Najwidoczniej osobnik, który by tu spadł, skończyłby na nich swój żywot, niemniej ciała żadnej innej istoty nie było. W miejscu, gdzie stała, pale były połamane. Mandaloriańskie żelazo okazało się od nich mocniejsze, co też uchroniła wojowniczce życie. Dalej od ich pozycji biegł korytarz szeroki na 1,73m, o prostokątnym przekroju, w kierunku północnym. System buy'ce zauważył, że prowadzi on lekko w dół, co też tłumaczyło to, że parędziesiąt metrów dalej rozciągała się w nim tafla mętnej wody, która ostatecznie całkowicie zamykała światło korytarza.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Lilith Blindshoter » 21 Mar 2021, o 19:24

Aaraya wstając na nogi wsparła się mocno o ramie drugiego wojownika.
- Ż…ży-ję. – Wyksztusiła w końcu. I mając nadzieje, że tępy ból głowy nie jest objawem wstrząsu mózgu rozejrzała się. - Cóż tędy nie przejdziemy… - skwitowała zalany wodą korytarz, ponieważ jakkolwiek niektóre pancerze, jak jej własny, były hermetyczne i pozwalały na przeżycie pod wodą, pływanie w beskarowej czy nawet durastalowej zbroi nie należało do szczególnie łatwych i większość Mandalorian wolała tego unikać.
- Nie jest to idealne miejsce … Martwi mnie to co może wyjść z tej wody. – mruknął stojący obok i wciąż asekurujący ją Drattin
- Więc wystawimy warty… - odparła powoli odzyskując poczucie ze da radę ustać na własnych nogach – trzeba to uprzątnąć – dodała szturchając nogą fragment złamanego pala – Możemy wyrzucić je do tego korytarza. A tu przeczekać noc i imperialny pościg. To jedyne miejsce w promieniu dobrych kilku kilometrów, w którym możemy choć trochę odpocząć. Uhh – zakręciło jej się w głowie i poczuła, że nogi się pod nią ugięły… Przed upadkiem znów ocalił ją Drattin – Dzięki.
- Może lepiej usiądź? – zaproponował starszy Mandalorianin – JA i Verd uprzątniemy ten bałagan i pójdziemy po pozostałych.
- Ktoś musi zostać przy wyjściu – przypomniała mu Aaraya
- A więc troje śpi, jeden czuwa na schodach, i jeden na dole i się zmieniamy… – podsumował Drattin
Znów czując ze język jej kołowacieje Aaray pokiwała głową próbując skupić się na odczytach ze swojego hełmu, podczas gdy Verd i Drattin zabrali się za wyciąganie połamanych pali w głąb zalanego wodą korytarza.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Naboo] Mafijne porachunki

Postprzez Mistrz Gry » 12 Kwi 2021, o 11:07

Komunikaty buy'ce nieco Aarię uspokoiły. O ile zorientowała się we wszystkich odczytach, to żaden nie wskazywał, iż doznała ciężkich obrażeń. Kilka dawało o sobie znać, dając do zrozumienia, że spadnięcie z tak wysokich i stromych schodów nie obyło się bez skutków dla jej ciała, ale to wiedziała już dość dobrze sama.
Uprzątnięcie pomieszczenie, gdzie się znajdowali, chwile zajęło. W tym czasie udało się też Mandaloriance uporządkować rozbiegane myśli. Ból również zelżał i mogła odnieść wrażenie, że w końcu jedynymi pozostałościami wypadku będą sińce i stłuczenia. Dla pewności wykonała kilka niepewnych kroków. Nogi, choć bez przekonania, nie odmówiły kobiecie. Wyglądało, że szybko wraca do "sprawności operacyjnej". Pomyślała, że może jednak uda jej się nie spowalniać grupy i brać dalej normalny, czynny udział w zadaniu.

Tego, co udało im się tutaj zorganizować i uprzątnąć, raczej nie można by określić szumnym mianem "obozowiska". Trafniejsze byłoby: "naprędce przygotowane kilka metrów kwadratowych powierzchni do siedzenia i ewentualnie spania". Sensownych powodów do narzekania jednak nie było; mieli dosyć sucho i płasko, niespecjalnie zimno, a i na głowę padać im tutaj nie będzie. Problemem mógł być ogólny mrok zalegający podziemie, ale nie dla zaawansowanych systemów mandaloriańskich hełmów.
Na przygotowanym miejscu wojownicy spożyli skromną wieczerze z posiadanych racji żywnościowych. Nie mieli tego wiele, tyle ile kto zabrał podczas pośpiesznego porzucania ścigacza, a musieli tym oszczędnie gospodarować, bo musiało wystarczyć jeszcze na resztę akcji i ewentualny powrót.
Noc przebiegła spokojnie; jedynie Verd dał znać, że zdało mu się, iż w jednym miejscu z wody wystawały w pewnym momencie oczy na szypułkach, ale gdy Mando skupił na tym miejscu rozbudzoną uwagę, nie dostrzegł już nic podejrzanego, nie wzbudził też alarmu, wszak mogły one być zwidom zmęczonego wartą umysłu.

***


Świt przyniósł nowe wieści. Na północy, z miejsca, gdzie spodziewać by się mogli poszukiwanych Gungan, wznosiły się w niebo słupy białego, kłębiastego dymu. Nie było ich dużo, widać paliła się niewielka połać, czego przyczyną mógł być fakt, że okoliczny, bagienny las nie bardzo chciał się palić. Ktoś musiał mu dopomóc, a zżyci z naturą Gunganie prawie na pewno by tego nie zrobili.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Środkowe Rubieże

cron