Człowiek, którego Bzhydack złapał, nie odpowiedział. Zamiast tego wydarł się przeraźliwie, jakby zobaczył najgorszy koszmar i zaczął ze wszystkich sił wyrywać się droidowi, byle znaleźć się jak najdalej. Uchwyt Bzhydacka był jednak zbyt mocny. Sługa szarpał się tak rozpaczliwie, nie zważając na swoje bezpieczeństwo, że o ostrzejsze elementy droidy poranił sobie odsłoniętą skórę. Chwilę potem sensory Bzhydacka zarejestrowały pękające od próby wyrwania się żebra atoanina.
W tym czasie dwójka pozostałych uciekinierów padła nieprzytomna pod wpływem środka usypiającego. W samą porę, bo głowy leżących prawie już dotknęły kryształu przy upadku. Ręka jednego z nich o milimetry zatrzymała się od świecącej niebieskawym światłem powierzchni, upadając jedynie na drobniejsze kryształowe wypustki u podnóża głównego kryształu.
- Bzhydack, nie wykrywam tu ruchu. Kryształ nie zwiększył natężenia Mocy. Dziwne... Ja nic nie czuję.
KalVirt rozglądał się dookoła, szukając profesora i jednocześnie źródła tego ataku. Z drugiej strony kierował swoją uwagę ku strukturze na środku sali, ale tam też nie wykrywał niczego zaskakującego.
- Ja... Ja nie wiem - kapłanka dopiero teraz zdołała wykrztusić z siebie słowa. - Coś... Coś poczułam. Jakby fala energii. Gdzieś z dołu. Była dziwna, jakby gorąca i chłodna zarazem. Czułam jej niszczycielską moc, ale przeszły mnie ciarki.
Kapłanka zadygotała, jakby z zimna, choć czujniki droida nie wykryły zaburzenia, o którym mówiła. W samym pomieszczeniu temeratura powinna być zdatna do komfortowego egzystowania białkowców. Rozszerzył działanie swoich sensorów. Wtedy na porównawczej skali odkrył, że temperatura podnosi się w kierunku dołu. Im głębiej, tym wskazania były większe. Zasięg jednak nie pozwalał odkryć źródła tego zjawiska. Za to droid odkrył położenie profesora. Wykrył jego obecność ze strony drzwi do budynku, którymi tutaj weszli, trochę na prawo od nich.
Wskazał swojemu pracodawcy kierunek, w którym znajdował się zaginiony członek ekspedycji. KalVirt przejął opiekę nad kapłanką i trzecim ze sług, którego wcześniej polecił Bzhydackowi uśpić. Droid zaś w szybkim tempie zaczął ścigać profesora.
Nick Nalto jednak nie uciekał. Bzhydack znalazł go skulonego w rogu, tuż przy futrynie wielkich wrót do budynku, między ścianą a skrzydłem drzwi. Ten na widok droida wrzasnął i próbował się cofnąć, panicznie odpychając się od drzwi i pokrytej kurzem ściany, jakby jeszcze bardziej chciał wcisnąć się w kąt. Po chwili uspokoił się jednak i opadł na podłogę. Oddychał szybko, jak po nagłym ataku paniki, oczy miał przekrwione, jednak zaczynał rozglądać się nieco przytomniejszym wzrokiem.