Sonda spokojnie wleciała w stworzony przez droida otwór. Bzhydack monitorował jej odczyty u siebie i zapisywał wszelkie parametry. Jednocześnie pozostawał w gotowości, jakby z otworu miało wyjść cokolwiek niespodziewanego lub z innego powodu otwór trzeba byłoby szybko zatkać.
Sonda wleciała do obszernej przestrzeni, której granice były jeszcze niezbadane. W żadna ze stron skan nie napotkał na ściany skalne, poza oczywiście tą, z której maszyna wleciała do tego miejsca. Zaraz za barykadą skan nie wykazał żadnych oznak życia, jednak na ziemi leżały takie same szczątki broni, którą znaleźli wcześniej. W środku tej ogromnej przestrzeni panowały całkowite ciemności. Odpowiednie widmo światła wykazało jednak, że od wejścia prowadzi wyznaczona krawężnikami droga. Nieco dalej sonda napotkała też pierwsze budynki. Utworzone ze skał znajdujących się w tym paśmie górskim, były jednak całkowicie opuszczone. Tak samo, jak reszta tego miejsca. Sama konstrukcja była prosta: kanciaste kształty z otworem wejściowym oraz pojedyncze okna, w których kiedyś prawdopodobnie montowano okiennice. Teraz ziały pustką.
Sonda podleciała do jednego z budynków, badając, co znajduje się w środku. Wtedy Bzhydack zanotował nagły spadek jej energii. Nieduży, bo zaledwie o 0,5%, ale jednak natychmiastowy. W tym samym czasie w budynku rozbłysło światło, którego źródłem okazał się kryształ umieszczony pod sufitem pomieszczenia.
Przechodząc na światło widzialne, Bzhydack notował parametry otoczenia sondy, w tym także rejestr wizualny. Pomieszczenie było niegdyś zadbane i bogato zdobione. Wokół otworu drzwiowego umieszczono rzeźbienia i malowidła. Podobnie było w środku. Nigdzie jednak nie było mebli ani jakichkolwiek naczyń i przedmiotów codziennego użytku. W jednym z rogów pomieszczenia znajdował się za to przełamany kamienny blat, wyglądający jakby ktoś odrzucił go w kąt. Po podłodze rozrzuconych było jeszcze kilka kamiennych kształtów. Skaner sondy wychwycił, że są to najprawdopodobniej jakieś kamienne figurki.
Sytuacja wyglądała podobnie w pozostałych okolicznych budynkach, które zeskanowała sonda. Urządzenie za każdym razem traciło ułamek energii, a miejsce rozświetlał blask kryształowej lampy. Po zapaleniu kilku, nawet przez niewielki otwór w barykadzie, można było dostrzec pierwsze oznaki ogromu tego miejsca. Sonda skanował jak najdalej, ale nie wykrywała granic wielkiej pieczary. Zamiast tego odkrywała kolejne i kolejne budynki, które powoli kształtowały się w podziemne miasto. Bzhydack wysyłał ją coraz to dalej, wykorzystując każdą chwilę czasu.
Nagle odczyty sondy urwały się. Tuż przed tym Bzhydack zanotował wysoki skok poboru energii przez urządzenie a następnie jej uwolnienie w nieoznaczonym kierunku. Sonda zdechła 112,86 metrów od wejścia. Wcześniej zapalone lampy jednak nadal świeciły się a miasto z każdą chwilą wydawało się coraz większe.