Content

Przestrzeń Huttów

[Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Image

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 4 Lut 2021, o 18:21

MagnaGuard ruszył ciężkimi krokami w stronę schodów, na których czaili się jego wrogowie. Wypadł zza załomu, od razu uchylając się przed ewentualnymi strzałami. Nie przeliczył się, gdyż nad głową zarejestrował dwa wystrzały. Przeciwnicy nie czekali na jego reakcję i zaczęli wbiegać po schodach, jeden z nich wyraźnie kulał. Droid był jednak tuż za nimi. Potężnymi susami przesadził kilka stopni, na zakręcie złapał za poręcz jedną ręką, a drugą razem z pałką wystrzelił do przodu. Broń wyrżnęła w nogi jednego z napastników - mężczyzna runął jak długi na schody, twarzą w dół. Zanim zdążył wziąć oddech po bolesnym upadku, droid zdzielił go pałką w głowę. Chrupnęło, gdy drugi z mężczyzn wystrzelił ponownie. MagnaGuard nie przejął się nową dziurą powstałą w pelerynie - gwałtownie wyrzucił ramię do przodu, a jego pałka z zabójczą szybkością poleciała w stronę przeciwnika. Mężczyzna padł na ziemię, z bronią droida wbitą w pierś.
IG-102 usłyszał poruszenie w szybie windy. Sama winda pozostawała unieruchomiona, ale najwyraźniej uwięzieni w niej mężczyźni wyszli ze swojego zamknięcia i próbowali właśnie wspiąć się do drzwi.
Droid cofnął się do wspomnianych drzwi i nasłuchiwał przez chwilę, szybko jednak okazało się, że metalowe wrota nie chcą tak łatwo ustąpić. Przeciwnicy za nimi walili w nie i krzyczeli, ale niewiele mogli zdziałać. Przynajmniej chwilowo MgnaGuard miał ich z głowy.
Zszedł na niższy poziom, a tam odnalazł Kasjusza i Ankolisa, ukrytych niezdarnie za rogiem. Dał im znać, żeby szli za nim i poprowadził ich na parter.


Tymczasem Gridley i Ayanami, przytuleni do ścian mijanych budynków, zbliżyli się do pozycji Crixona. Cassin, po rozpracowaniu zabezpieczeń snajperki, oddał kilka strzałów w kierunku jazdolotu, nie zrobił mu jednak większej krzywdy.
- Cassin, odezwij się - rzucił Gridley na wspólnym.
- Szefie, muszę trochę krążyć, bo jak oni z tego działka pierdolną...
- Jesteśmy przy bloku 42, wejdziemy po cichu na dach. Schwowaj się i podejmij nas stamtąd.
- Tajes.
- Crixon.
- Jestem.
- Schowany? Gdzie?
- Jestem na ulicy, zaraz do was dobiegnę.
- Leć za nami na ten dach, a potem postaramy się zgarnąć droida. Musimy stąd spieprzać, chyba że ktoś ma lepsze pomysły.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 18 Lut 2021, o 13:25

Droid szybkimi ruchami przetrząsnął dobytek posiadany przez dwójkę jego byłych oponentów. Śmieci, bateria do blastera, śmieci, komunikator. Ostatnia pozycja przedstawiała się obiecująco. Droid zamierzał wykorzystać urządzenie w celach prowokacyjnych. Po chwili rzeczywiście nadążyła się ku temu okazja, gdy urządzenie zapikało informując o przychodzącym połączeniu.
- ... weźcie ich kuźwa wyciągnijcie z tej windy... - zaczął głos w komunikatorze. Jak droid wywnioskował, był to szef grupy, która teraz komplikowało im życie.
- ...halo, jesteście tam...?
- Są, są - stwierdził wokabulator droida metalowym, grobowym głosem - ale nadają się już tylko do popakowania ich w czarne worki.
- ...
Przy dźwięku głośnego trzasku manipulator droida zmiażdżył używane w tej chwili urządzenie, niemniej komunikator drugiego człowieka zabrał ze sobą. Oprogramowanie szacowało, że takie postawienie sprawy skłoni dowódcę przeciwników do opuszczenie swojego ścigacze i próby wsparcia reszty swojej grupy. Było to możliwe, choć nie pewne, ale tak to już bywało, gdy obliczało się prawdopodobieństwo na zachowanie się humandoidów w konkretny sposób. Zawsze był tutaj dość duży margines błędu.
Robot w kilku krokach doskoczył do drzwi windy, zza której odbywały się dźwięki uwięzionych przeciwników. Co prawda uderzenia w nie na wiele im się na razie zdawały, ale android planował ich zniechęcić w sposób bardziej przekonujący. Przytknął emiter swojej broni do połyskującej blachy drzwi. Dało się słyszeć jeszcze jedno uderzenie, po którym już się one nie powtórzyły. Za to czujniki wychwyciły wiązankę przekleństw, która rozległa się w szybie windy. Najwidoczniej jeden z nich doświadczył właśnie organoleptycznie tego, jak bolesne może być wyładowanie pałki elektromagnetycznej, nawet po pokonaniu pewnej drogi. Robot odczekał jeszcze chwilę, która była wystarczająca, żeby drugi z ludzi raczył sprawdzić, czy drzwi są aby na pewno pod napięciem i ruszył schodami pokonując wiele stopni na raz. W tym czasie wysłuchał też rozmowy, jaką przeprowadziła jego drużyna.
- Lepiej zachowajcie dwa pojazdy, jeden posłuży do odwrócenia uwagi. Są jakieś tylne okna lub drzwi, poza polem widzenia działka, przez które możemy się ewakuować? - a po wysłuchaniu odpowiedzi dodał:
- Uważajcie teraz, prowokowałem dowódcę przeciwników, być może zdecydują się wylądować na dachu, żeby dosłać tu dodatkowych ludzi, to by nam dało szansę. Skierujemy się na drugie piętro...
Android zgarnął cele z niższego piętra i ruszyli szybko w kierunku parteru. To znaczy MagnaGuard ruszył szybko, za to Kasjusz i Ankolis nie specjalnie byli w stanie utrzymać narzucone grupie tempo. Nie każdy jest w stanie skakać po schodach. Droid nie pozwalał jednak, żeby za bardzo zostali w tyle i pilnował, żeby odległość między nimi za nad to się nie zwiększyła.
Co prawda kierowali się ku parterowi, ale na poziomie drugiego piętra zawrócił grupę i schowali się za narożnikiem. Tylko robot był dyskretnie wychylony i badał czujnikami klatkę schodową wyczekując ewentualnego uwolnienia się przeciwników. Sam wybór piętra nie był też zresztą przypadkowy. Jeśli ruszą ich śladem najpewniej skierują się bezpośrednio na parter spodziewając się, że uciekinierzy opuszczą budynek używając standardowych drzwi i być może po prostu miną ich pozycję. Jeśli nie, to cóż... oprogramowanie było przekonane, że poradzi sobie z kolejną dwójka przeciwników, wszak poprzednia nie stanowiła wyzwania, a teraz miał jeszcze ewentualny element zaskoczenia... i ciągle czekał na dane ewakuacyjne od reszty zespołu. Gdyby coś, mogą opuścić budynek klasycznie, ale drugi wątek oprogramowanie zaczął też analizować plan, pod kątem znalezienia zapasowego wyjścia, pokroju: przez poziomy "podparterowe", czy podobnych...
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 1 Mar 2021, o 16:57

Komunikator zabrany ze zwłok przeciwnika nie odezwał się już więcej. Drużyna pozostawała jednak cały czas w kontakcie.
- Cassin, schowany?
- Zaraz gdzieś zaparkuję.
- Crixon?
- Widzę 42 blok szefie.
- Droidzie, zostań na razie w budynku, spróbujemy cię ewakuować.
Sensory droida zarejestrowały dźwięk. Winda, uruchomiona jakimś sposobem, ruszyła, zjechała na parter, a tam otworzyły się drzwi. Potem kilka słów ("Ty na górę, ja tu zostanę") i pospieszne kroki.


Tymczasem Gridley i Ayanami weszli do budynku. Wybrali windę, a zanim ta przyjechała, dołączył do nich Crixon. Gridley zameldował to Cassinowi, po czym cała trójka pojechała na najwyższe piętro, a stamtąd weszli na dach.
- Cassin, jesteśmy - rzucił Gridley, przypadając do ziemi - Przylecisz wreszcie?
- Staram się, szefie.
Cassin kluczył trochę między budynkami, aż w końcu pojawił się, wznosząc gdzieś z dołu. Reszta drużyny szybko wskoczyła do pojazdu, Ayanami odebrała swój karabin i razem ruszyli na pomoc droidowi.



MagnaGuard radził sobie jednak doskonale. Wskazał Kasjuszowi i Ankolisowi miejsce, w którym mieli przypaść do ziemi i nie wychylać się, a sam wyszedł na klatkę schodową. Oczekiwał przybycia przeciwnika.
Ów zjawił się szybko. Biegł, przeskakując po kilka stopni, wpadł w zakręt na półpiętrze, zobaczył droida, oddał w jego kierunku niecelny strzał i zawrócił. MagnaGuard wyraźnie rejestrował jego dyszenie, kiedy schodził w jego kierunku. Mężczyzna wychylił się zza węgła, chcąc oddać strzał, ale spanikował i sromotnie spudłował. Droid niedbałym ruchem pozbył się przeszkody na drodze.
Zanim wrócił po Kasjusza i Ankolisa, odezwała się drużyna.
- Droidzie, nad budynkiem nadal krąży ten jazdolot, jesteś na drugim piętrze?
- Tak.
- Znajdź jakieś duże okno od wschodu, spróbujemy was podjąć stamtąd.
Tak też zrobił. Zabrał Kasjusza i Ankolisa korytarzem, który kończył się ścianą wyposażoną w dwa wąskie i długie okna. Bez chwili wahania MagnaGuard rozbił szyby, a do środka wpadło chłodne powietrze wraz z miejskimi zapachami.
Doszły ich strzały. To Ayanami postanowiła rozprawić się z jazdolotem i jego działkiem, niewiele jednak wskórała. Odwróciła jednak uwagę kierowcy, a Cassin odwiódł ich na dystans od budynku. Pokluczyli chwilę, wymienili kilka strzałów i nagle pojawili się pod oknem bloku. Otworzyli drzwi, a droid po prostu wrzucił tam jeńców. Wskoczył tuż za nimi, a Cassin poderwał pojazd jeszcze zanim zamknęły się za nimi drzwi.
- Gdzie lecimy? - zapytał, rzucając wymowne spojrzenie w lusterka.
- Trzeba ich zgubić - zakomenderował Gridley - Ayanami, weź coś zrób z tym ich działkiem!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 3 Mar 2021, o 12:22

- Działko też jest jest opancerzone! - rzuciła kobieta ze swojej pozycji strzeleckiej - a nie mam przestrzału na operatora, gdy do nas mierzy... Cassin!
- Widzę! Trzymać się, manewr grawitacyjny!
Kasjusz i Ankolis popatrzyli po sobie, najwidoczniej termin "manewr grawitacyjny" nic im nie mówił, może z wyjątkiem tego, że należałoby być przypiętym do fotela, ale na takie działanie nie dostali już dość czasu. Wszystkimi(prawie) w pojeździe ostro zarzuciło, gdy Mandalorianin wprowadził ich ścigacz pod ostrym kątem w boczny korytarz napowietrzny. Momentalnie też zbliżył go do ściany budynku i gwałtownie zahamował poza polem widzenia przeciwnika. Na tym się jednak "manewr grawitacyjny" nie skończył, a właściwie, to dopiero miał się zacząć. Mężczyzna płynnym ruchem przełączył przycisk odpowiedzialny za napęd repulsorowy pojazdu. I grawitacja spełniła swoje zadanie, działając jak zawsze niezawodnie.
Cała konstrukcja runęła w dół z przyśpieszeniem przeszło 9.80665 metra na sekundę kwadratową. Spadali tak chwilę, aż Casin uruchomił napęd grawitacyjny z powrotem i pasażerowie zostali wgnieceni w oparcia swoich siedzeń. Tymczasem nad nimi przemknął wrogi pojazd. Wyglądało na to, że fortel się udał i oponenci tymczasem ich zgubili.
- Ayanami, przygotuj się - powiedział kierujący i szybko poderwał maszynę tak, że znaleźli się na plecach konkurentów. Twi'lenka dostała ceną sekundę, żeby wycelować i strzelić w obróconego do nich plecami operatora działka, zanim ten zorientuje się i ponownie się nim zasłoni. System lunety przybliżył jej ofiarę, wypuściła spokojnie powietrze, wstrzymała oddech i pociągnęła za spust...
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 8 Mar 2021, o 21:01

Bolt pomknął jak owad i dopadł ofiary. Operator krzyknął, wyrzucił ręce w górę i opadł bezwładnie. Jego głowa spoczywała na dachu jazdolotu i zmieniała pozycję wraz z ruchem pojazdu.
Ayanami, dumna z siebie jak paw, przeładowała karabin.
- Tak to się powinno robić - powiedziała.
Kasjusz i Ankolis wyglądali, jakby zaraz mieli zwrócić śniadania sprzed przynajmniej dwóch dni. Gridley też wydawał się blady po wyczynach pilotażowych Cassina, starał się jednak nie pokazywać tego po sobie.
Cassin już podnosił ich pojazd, żeby oddalić się od przeciwników, ale wtedy wrogi jazdolot nagle przyhamował. Cassin gwałtownie poderwał dziób pojazdu, lecz nie zdążył całkowicie uniknąć zderzenia - wrogi jazdolot wbił im się w podwozie i wybił ich z rytmu. Dosłownie centymetry dzieliły ich od niekontrolowanego przekoziołkowania w dół, Cassinowi udało się jednak wyprowadzić ich bezpiecznie z powrotem do pozycji wyjściowej.
Gridley, Ayanami i Crixon oddali kilka strzałów, wszystkie jednak odbiły się od pancerza, przysmalając go tylko w kilku miejscach. Niestety nie zdążyli zrobić nic więcej, bo przeciwnik w końcu postanowił się poddać i nagle odbił od nich ostro w lewo, po czym odleciał.
- Chwilowo z głowy - odetchnął głośno Gridley - Cassin, zabieraj nas stąd.
- Z przyjemnością, szefie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 12 Mar 2021, o 21:56

Członków komanda ogarnęło zadowolenie tak, że nawet pozwolili sobie na pewne rozluźnienie i pojedyncze uśmiechy. Każdy właściwie dołożył swoją cegiełkę i mógł być usatysfakcjonowany z obecnego efektu. Cel był zrealizowany i wydawało się, że nawet przeciwnik dał sobie spokój z gonieniem ich.
Droida jednak euforia nie mogła ogarnąć. Były za to pewne nie rozstrzygnięte kwestie, którymi należało się teraz zająć - Kasjusz i Ankolis.
Jakby nie było mężczyźni nie zostali jeszcze oficjalnie pozbawieni wolności. Byli więźniami, choć jeszcze o tym nie wiedzieli i nie zdawali sobie z tego sprawy. Android zamierzał teraz poruszyć tą kwestię. Zanim euforia minie i oni sami zaczną zadawać pytania pokroju: po co? dlaczego? z czyjego zlecenia? itp. Zajmując miejsce obok nich robot wyciągnął ruchem cichym, ale powolnym i płynnym blaster z kabury i przestawił go na ogłuszanie. Cele tego nie zauważyły, ale ruch zwrócił uwagę Gridleya. Droid kiwnął mu głową w kierunku celów. W ten sposób padło nieme pytanie: Ogłuszamy ich?
A pomimo tego, że pytanie to nie wybrzmiało na sposób dźwięku, to bardzo domagało się bezzwłocznej odpowiedzi.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 17 Mar 2021, o 18:01

Gridley kiwnął lekko głową. Droid nacisnął spust dwukrotnie i wycelował tak szybko, że Kasjusz i Ankolis nawet nie zdążyli krzyknąć.
Polecieli prosto do swojego pracodawcy. Nie kłopotali się chwilowo zadawaniem sobie nawzajem pytań, liczyli bowiem, że Barret Web odpowie im, albo po prostu zapłaci i zakończy kontrakt.
Gdy wylądowali na lądowisku, na którym po raz pierwszy spotkali Weba, ponownie na ich spotkanie wyszło kilku ludzi. Jeden z nich chciał odebrać od nich więźniów, ale Gridley stanowczo i dobitnie zignorował ich i ich nosze, wskazując droidowi by ten wniósł ich do budynku.
W biurze powitał ich siedzący za biurkiem Barret.
- No, no - rzucił, zobaczywszy bezwładnych mężczyzn rzuconych na dywan - Spisaliście się, nie ma co. Dobra robota.
Web wstał i podszedł do leżących. Uniósł ich głowy za włosy, przypatrzył się twarzom i zadowolony puścił.
- Gratuluję, naprawdę.
Gridley przestąpił z nogi na nogę i skrzyżował ręce na piersi.
- Wywiązaliśmy się z zadania. Czekamy na zapłatę - powiedział.
- Mój przełożony ma dla was pieniądze - rzucił Web, wracając do biurka - I przy okazji chce się z wami i tymi dwoma spotkać na górze, wtedy wam zapłaci.
- A ten przełożony to...?
- Pan Sivron, oczywiście. Windą na samą górę.
Gridley wzruszył ramionami w geście oznaczającym zapewne: "Wszystko mi jedno, dopóki dostanę pieniądze".
Ruszyli ku windzie, zabierając po drodze Kasjusza i Ankolisa. Winda znajdowała się w korytarzu zaraz przy wyjściu z biura. Przywołali ją, odczekali chwilę
a kiedy zatrzymała się na ich piętrze przepuścili uprzejmie pięciu uzbrojonych i opancerzonych mężczyzn, po czym pojechali na samą górę.
Wyszli w obszernym penthausie. Z windy wychodziło się wprost do salonu, którego dwie sąsiadujące ściany składały się wyłącznie z okien, z których właściciel miał widok na dużą część miasta.
Na ustawionej naprzeciwko wejścia kanapie siedział elegancko ubrany mężczyzna. Miał na sobie prasowane w kancik granatowe spodnie od garnituru i jasnobłękitną koszulę. Wiśniowy krawat i ciemną marynarkę rzucił na oparcie obok siebie. W ręku trzymał kieliszek szampana, a na stoliczku przed nim stała otwarta butelka. Mężczyzna miał pociągłą, przystojną twarz i starannie ostrzyżone, szpakowate włosy.
- Witam moich dzielnych najemników - powitał ich, wstając z uśmiechem - Usiądźcie proszę. A tych dwóch usadźcie gdzieś na dywanie, zaraz ich ocucimy.
Wszyscy poza droidem zajęli miejsca. MagnaGuard położył Kasjusza i Ankolisa na ziemi i stanął nad nimi, uważnie lustrując pomieszczenie.
Jacen Sivron podał mu małą buteleczkę.
- To ich postawi na nogi. Daj im tym odetchnąć, za kilka minut będą znowu z nami. A tymczasem mogę zaproponować coś do picia?
Po zebraniu zamówień wyjął z barku jeszcze jeden kieliszek do szampana i trzy do whisky. Rozlał drinki i usiadł na swoim miejscu.
- Drodzy państwo - przemówił - Mam do państwa kilka pytań. Jako że sprawa tych dwóch nieszczęśników - wskazał na leżących - Bardzo leży mi na sercu, chciałbym, aby przybliżyli mi państwo ich losy. Mianowicie chciałbym dowiedzieć się, czy napotkali państwo jakieś trudności podczas swojego zadania i czego dowiedzieli się państwo podczas, że się tak wyrażę, aresztowania.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 12 Kwi 2021, o 17:08

Podczas gdy MagnaGuard przywracał cele do "stanu używalności" przy pomocy aromatu środka Sivroniego, Gridley zabrał się za wstęp do historii ich zadania.
- ...a obraz mówi więcej niż tysiąc słów.
Crixon umieścił na stoliku obok butelki szampana holoprojektor, następnie chwilę operował coś na swoim datapadzie.
- Droidzie, jeśli łaska...
Droid nic nie odpowiedział, tylko chwycił, wracających do rzeczywistości, Kasjusza i Ankolisa za szyje w durastalowy uchwyt swoich manipulatorów, który nie różnił się wiele od umieszczenia tychże w dobrze skręconym imadle. Ocknięcie się będą mieli trudne. Pomimo pozornego braku reakcji na prośbę, Devaronianin zaczął pracowiciej wprowadzać zmiany na trzymanym datapadzie. Wyglądało, że udało się nawiązać nić porozumienia, choćby bezprzewodowego. W końcu, po pokonaniu bariery technologicznej i kilka komunikatów o błędzie, holoprojektor wyświetlił na mapie lokalizację "Brzdęku", a po chwili pomniejszony widok samego baru.
- Z danych otrzymanych od twoich ludzi wiedzieliśmy, że ostatnim miejscem, gdzie ich widziano był bar "Brzdęk". Zasięgnęliśmy tam języka. Niestety zostaliśmy zmuszeni do użycia agresywnych środków negocjacji - tu Gridley krzywo się uśmiechnął, rozłożył ręce i kiwnął głową na stojącego z boku robota - może nawet pojawi się jakaś wzmianka o tym w lokalnym holonetowym brukowcu... Crixon, daj no scenę przesłuchania, ale tylko istotne
Hologram zamigotał i wyświetlił barmana i jego kompana, podczas pamiętnego przesłuchania w magazynie. Ten powiedział, co wiedział o Kasjuszu i Ankolisie, miejscu ich pobytu, pracodawcy i tak dalej. Nagranie nosiło ślady cięcia, nie było na przykład sceny utylizacji tychże więźniów, czy dalszych wniosków, wyciągniętych przez dowódcę, ale wszystko pozostało jasne.
- Tych dwóch też już nikt się o nic nie zapyta. Po obserwacji namierzyliśmy w końcu cele w rzeczonym bloku 38.7B. i po pewnych komplikacjach...
Tutaj holoprojektor wyświetlił kolejno kilku uzbrojonych w blastery najemników, a na końcu sylwetkę opancerzonego ścigacza z działkiem na dachu. Tutaj obraz się zatrzymał.
- ...dokonaliśmy ekstrakcji celów. Podczas "pośpiesznej ewakuacji" unieszkodliwiliśmy operatora działka przedstawionego tu pojazdu, który w końcu zaniechał pościgu za nami. Tyle wiemy. Pewnie ci dwaj wiedzą coś więcej, ale to już nie nasz interes - Gridley skrzyżował ręce na piersi - my swoje zrobiliśmy, zgodnie z umową.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 18 Kwi 2021, o 21:10

Jacen Sivron uważnie wysłuchał raportu sytuacyjnego. Kiwał głową i uśmiechał się, spoważniał jednak na widok trudności, jakie napotkali najemnicy podczas przejmowania więźniów.
- Dziękuję państwu za sprawnie wykonaną akcję - powiedział, kiedy skończyli. - Właśnie przelewam wypłatę.
Gridley wyciągnął osobisty datapad i przyjął transakcję. Na należące do niego, a zatem także do najemników, konto Sivron przelał honorarium w wysokości 60 000 kredytów.
- Muszę przyznać, że zaimponowali mi państwo sposobem radzenia sobie z problemami - kontynuował Jacen, kiedy Gridley potwierdził odbiór środków. - I może się tak zdarzyć, że w przyszłości będę miał dla państwa jeszcze...
- Szefie...? - zatrzeszczał nagle interkom wbudowany w stolik.
- Barret, prosiłem, żebyś nam nie przerywał - rzucił Sivron z irytacją.
Z głośnika dobiegły ich strzały.
- Szefie, to ludzie Sarettiego! - krzyknął Web. - Strzelanina na moim i niższych piętrach! Idą na górę, postaram się do pana dotrzeć!
Połączenie zostało przerwane. Jacen zamilkł na chwilę, ale zaraz doszedł do siebie i spojrzał na najemników.
- Jeżeli macie państwo ochotę na dalszą współpracę - zaczął, wyjmując zza paska na plecach DL-44 - to miałbym jeszcze jedno zlecenie, równie dobrze płatne. Pomóżcie mi żywemu dotrzeć na lądowisko.
Otworzyły się drzwi windy. Do pokoju wpadł zdyszany Web - był spocony i przyciskał prawą rękę do boku, w lewej trzymając swój blaster.
- Szefie, zbliżają się - zakomunikował. - Na moim piętrze jest ich z dziesięciu i chyba mają wtyki wśród naszych ludzi.
- Musimy się zbierać - postanowił Jacen, wstając. - A tych dwóch nie będzie mi jednak potrzebnych. Znam już plany naszych wrogów.
To powiedziawszy strzelił Kasjuszowi i Ankolisowi w głowy, po czym zwrócił się z powrotem do najemników:
- Czekam na odpowiedź. Idziecie ze mną, czy próbujecie czegoś na własną rękę?


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 24 Kwi 2021, o 19:49

Żyłka do interesów Gridleya na pewno nie pozostała bez zainteresowania, gdy mężczyzna wspomniał o kolejnym zleceniu jako o "równie dobrze płatnym". Niemniej mężczyzna nie dał tego po sobie poznać. Odpowiedział Sivron'iemu:
- Na pewno się jeszcze dogadamy w sprawie wynagrodzenia. Przedłuży się nasza współpraca...
Najemnik miał już w głowie zarys planu. Szybko myślał, bo też i sytuacja tego wymagała. A teraz trzeba było szybko go zacząć realizować. Toteż zaraz wydał dyspozycje:
- Ayanami i Cassin, przystopujcie ich trochę na tych schodach!
- Droid opracuj barykadę drzwi na klatkę schodową!
- Panie Web, pilnuj naszą windę, żebyśmy nie mieli niespodzianek. Poza tym macie tu oś użytecznego? - zwrócił się z pytaniem do Jacena i Weba.
- Cóż, w stoliku mam wbudowany komputer, który ma podłączenie do sieci monitoringu...
- Crixon!
- Już
Twi'lekanka i Mandalorianin zajęli pozycje na klatce schodowe, która na tym piętrze kończyła się. Trzeba było przyznać, że nie mieli zbyt korzystnej pozycji do ostrzelania przeciwników, przez duży kąt między ich pozycją a odcinkiem schodów którym, jak szumnie można by powiedzieć, przemieszczała się wroga grupa szturmowa. Mimo to oddali kilka strzałów, gdy w polu widzenia pojawiał im się jakiś przeciwnik. Generalnie jednak strzelali bardziej "dla postrachu", żeby spowolnić postępy przeciwnika, tudzież żeby go wytrącić z pewności siebie.
Gry duet próbował spowolnić pościg, który zbliżał się do ich pozycji, droid zebrał "kilka przedmiotów" dla zabarykadowania drzwi: łóżko, stół, szafa, stolik kawowy, szafka nocna, biurko...
Devoronianin zaś, we współpracy z Jacenem Sivron'iem, który krzywo spoglądał na dokonujące się w jego apartamencie przemeblowanie, szybko przerzucił podgląd z kamer na swój datapad.
- Zrobione
- No to jedziem, upewnij się, że widna zabierze nas na czwarte piętro bez niespodzianek - Gridley zagwizdał na resztę swojej drużyny - Zbieramy się! Tarasować i idziemy
Ayanami i Cassin wycofali się z klatki schodowej, Berret Web za pomocą kodu administracyjnego zamknął i zablokował drzwi na nią, a droid wyładowaniem swojej broni usmażył czujnik, który był odpowiedzialny za ich otwieranie i z pewnością jeszcze część pobocznej elektroniki. Następnie razem szybko i nieco niedbale oparli meble o nie, tworząc nieco upośledzoną barykadę. Szału nie było, ale możliwości mieli ograniczone.

Jazda windą w tyle osób do komfortowych nie należała. Przypominała raczej ścisk panujący w puszcze pełnej pewnych małych rybek. Robot stał w pierwszym rzędzie obok Cassina i Gridleya, zaś nieopancerzona reszta grupy ścisnęła się za nimi. Takie "środki ostrożności" nie okazały się jednak konieczne, bowiem gdy metalowe drzwi na rzeczonym czwartym piętrze się rozsunęły, nie czekał na nich żaden komitet powitalny. Wyglądało, że fortuna dalej im sprzyja, chociaż właściwie dopiero teraz miało się zrobić pod górkę i to nie tylko w przenośni.
Gdy drużyna opuściła windę, Crixon ją wyłączył, w ten sposób zniknęła jedna z dróg, którą potencjalnie mogliby zostać otoczeni. Jeszcze w środku drużyna zapoznała się z ostatnim podglądem z kamer i przedstawiony został plan. Do skomplikowanych się on nie zaliczał: mieli szybko, a niespodziewanie uderzyć od 4. piętra, przebić się do ścigacza, który wcześniej wypożyczyli i się ewakuować. Co mogło pójść nie tak...
Grupa szturmowa skierowała się ku rozsuwanym drzwiom, vip trzymał się za nią, natomiast MagnaGuard szedł na przedzie. Bronie miał aktywne w trybie zabijającym. Pałka elektromagnetyczna jarzyła się wyładowaniami, rzucając upiorne fioletowe światło na porysowaną maskę robota, a piaskowa peleryna łopotała swobodnie za nim. Oprogramowanie zaś tylko czekało, aż ktoś(w domyśle przeciwnik) zechce sprawdzić, czy legendy krążące o tym modelu są tylko czczymi, kantynowymi historyjkami, czy może jednak jest w nich część prawdy.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 29 Kwi 2021, o 17:04

Ruszyli ku klatce schodowej, z MagnaGuardem na przedzie, najemnikami i Jacene w środku oraz Webem zamykającym pochód.
Przekradli się korytarzem i minęli dużą salę, w której ludzie Sivrona zazwyczaj jadali. Nikogo w niej nie było, pustka panowała także w korytarzu, niemniej Crixon wpatrywał się czujnie w podgląd z kamer, żeby uniknąć nieprzyjemnej niespodzianki.
- Na lądowisku jest też mój prywatny statek - powiedział nagle Jacen. - Nie obraziłbym się, gdyby udało nam się go zabrać.
- Chwilowo martwmy się o własne życie - odparł Gridley.
- Uwaga, trzech ludzi przed nami - zakomunikował Crixon.
Zatrzymali się tuż przed zakrętem i zaczęli przygotowywać do uderzenia, ale MagnaGuard szedł dalej przed siebie. Stanął przed przeciwnikami, a ci krzyknęli zaskoczeni. Oddali dwa strzały, których droid bez problemu uniknął, a potem padli już bez głośnie pod szybkimi ciosami elektromagnetycznej pałki. Cassin gwizdnął pod nosem.
- Na schody, ruszać się.
Tam jednak, cytując poetę, sprawa się rypła.
Byli na półpiętrze, kiedy zaalarmowani krzykiem i strzałami przeciwnicy wbiegli na schody i zasypali ich z góry boltami. Gridley, Cassin i Jacen zaczęli odpowiadać ogniem, Crixon i Ayanami szukali przyczółku i lepszej pozycji. Wokół nich błyskało, posypała się zaprawa ze ścian trafionych rykoszetami.
Cassin oberwał w obojczyk, ale bolt tylko nim zachwiał, nie uszkadzając zbytnio zbroi. Droid rwał się do walki, ale Gridley wydarł się, żeby IG-102 nie wchodził im pod lufy.
Ayanami w końcu udało się złożyć do strzału i, osłaniana przez strzelającą trójkę, zabrała się do pracy. Pociągnęła za spust sześć razy i sześć ciał padło na schody.
- Do góry! - krzyknął Gridley.
Wbiegli po schodach i znaleźli się w przedsionku sali, w której niedawno rozmawiali z Barretem. Tam zwolnili i zatrzymali się przed wejściem.
- W środku pełno ludzi - orzekł Crixon. - Widzę czterech przy oknie naprzeciwko wejścia, kolejnych czterech przy wyjściu na lądowisko i trzech przeszukujących salę.
- Jak wygląda lądowisko?
- Sześć osób, wszyscy w dobrych pancerzach. Ci w sali raczej ubrani jak cywile.
- Ayanami, zajmij się nimi. Chłopaki, osłaniać panią.
Ustawili się. Barret nie pozwolił się wychylać Jacenowi i zajął jego miejsce, zasłaniając szefa sobą samym. Ayanami położyła się pod kątem do wejścia, a wtedy Crixon uchylił jej rozsuwane drzwi. Kiedy tylko pojawiła się szpara, Twi'lekanka oddała pierwszy strzał.
Jeden z mężczyzn w pokoju padł jak długi. Następni szybo zorientowali się w sytuacji i kiedy zza drzwi najemnicy rozpoczęli ostrzał, poukrywali się w kątach, za biurkiem i za szafkami. Rozpętała się strzelanina.
Crixon zapewnił im osłonę w postaci niedomkniętych drzwi, ale to nie wystarczyło. Zbłąkany bolt wpadł do ich kryjówki, muskając drzi, sypiąc iskrami i raniąc Gridleya.
- Kurwa! - zaklął mężczyzna, wypuszczając blaster z dłoni.
Crixon zajął się szefem, a ostrzał nie ustawał. Od strony lądowiska przybiegło trzech lepiej opancerzonych przeciwników i oni również skupili ogień na drzwiach. Robiło się gorąco.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 24 Maj 2021, o 10:15

- Dalej sam sobie poradzę, spróbuj lepiej nam z tego zrobić detonator - powiedział, już wstępnie opatrzony, Gridley, podając Crixonowi ogniwa od swojego blastera. Sam nie był już w stanie sensownie strzelać, zresztą trudności nastręczyło mu już samo dokończenie opatrywania swojej rany, niemniej mu się to udało. Devoronianin zaś przymknął drzwi i, skryty za ścianą, zaczął grzebać przy jednym z podanych mu ogniw. Zdjął kawałek obudowy i coś dalej mieszał z kabelkami. Był przy tym jednak dosyć ostrożny, wszak energia tej kostki mogła mu, w przypadku niepowodzenia, urwać ręce albo i więcej.
Ayanami już chwilę wcześniej odsunęła się sprzed drzwi. Stanie przed nimi w zasięgu tylu blasterów nie byłoby zresztą zbyt inteligentne. Droid w tym czasie przejął możność otwierania i zamykania drzwi oraz podgląd z kamer. Sytuacje mieli nieco trudną, żeby nie powiedzieć, że lipną. Blachy przed nimi dostawały srogie baty od blasterowych błyskawic wielu oponentów i choć jeszcze się trzymały, to trudno było określić, który strzał ostatecznie je przepali. Raczej miało się to stać prędzej niż później. Wyglądało, że utknęli. Istota organiczna pewnie mogłaby się załamać, nie widząc rozwiązania. Oprogramowanie jednak nie było w stanie ulec beznadziejności i wytrwale pracowało nad wyjściem.
Podobnie gorliwie pracował Crixon, wydawało się jednak, że fortuna, tak dla odmiany, przestało mu i im sprzyjać. Gdy z pierwszej baterii poleciało stróżka dymu, obcy szybko wyrzucił ją w otchłań klatki schodowej. Po chwili zebranych doleciało odległe echo małej eksplozji. Przynajmniej ta jedna funkcja zadziałała. Devoronianin, choć już bez pierwotnego optymizmu, zabrał się za drugą kostkę.
Program MagnaGuarda nie zamierzał tyle czekać, zwłaszcza, że nadchodził punkt przełomu. Złożyć się na niego miało kilku elementów.
Najważniejszym były informacje, które robot wyciągnął z Berreta Weba o wyposażeniu ich przeciwników, jego byłych podwładnych. Szczególnie istotna była tutaj ilość strzałów, na jaką średnio wystarczała bateria w ich blasterach. A że wszyscy mieli jednakowe i zaczęli strzelać w podobnym momencie, to czas na przysłowiową "wymianę magazynka" musiał im się mniej więcej zgrać i według obliczeń wojennego androida już nadchodził. Reszta miała już być dla niego tylko formalnością.

- Osłaniacie mnie! - zakomenderował wokabulator automatu do drużyny tym samym co ostatnio tonem, nie akceptującym sprzeciwu. Podobnie i tym razem nie zostało im dane wiele czasu na reakcję. Jedno ze skrzydeł rozsuwanych drzwi odsunęło się, chociaż jakby z wyraźnym trudem. Drugie odmówiło współpracy. Widocznie zbyt bardzo już zostały poharatane. Przez powstały otwór momentalnie wpadł grad blasterowych pocisków, któremu robot przyglądał się jakby z nabożną czcią. Działający nieomal z szybkością światła, superwyrafinowany heurystyczny algorytm bojowy, pozwalający na uczenie się i dostosowywanie taktyki na bieżąco, w dowolnej sytuacji, przeliczał ich trajektorię i czekał . . .
a jego czekanie nie okazało się daremne.

Gdy pierwszemu przeciwnikowi broń odmówiła dalszej współpracy, można jeszcze było podejrzewać, że plan robota udał się tylko połowicznie. Gdy jednak zaczęło się to przydarzać po kolei następnym, wiedział już, że jego matematyka nie okazała się błędna. Liczba boltów wystrzeliwanych w kierunku drzwi wyraźnie spadła. Toteż IG-102 wpadł w strumień boltów i przerwał go, podobnie jak wpadający kamień wprowadza zaburzenie w płynącej wodzie.
Kolejne blasterowe błyskawice odbijały się od jego, poruszającej się z nie ludzką prędkością, elektropałki i rykoszetowały w losowych kierunkach. U przeciwników pojawiła się konsternacja. Oto strzelali skutecznym ogniem zaporowym, a metalowe monstrum przed nimi jak gdyby nigdy nic przez niego przeszło.

Było ich 14

MagnaGuard nie był zainteresowany przedłużaniem takiego stanu rzeczy. Oponenci jeszcze dobrze nie przestali być w stanie rzeczonej konsternacji, gdy ten w kilku błyskawicznych susach dopadł do duetu, który krył się za biurkiem. Zdziwienie w ich oczach był bezcenne. Zaraz też w oczach pierwszego przemknęło odbicie blasterowej błyskawicy, która wypaliła dziurę w jego koledze.

Zostało 13

Otrzeźwiło to go na tyle, żeby wziąć robota na cel, nie jednak na tyle, żeby zdążył pociągnąć za spust. Elektropałka jednym ruchem wytrąciła mężczyźnie broń, ale jednak przeżył, przynajmniej jeszcze na chwilę. Android płynnym ruchem zmienił oponenta w żywą tarczę, którą teraz się zasłaniał. Mając elektropałkę na krtani człowiek nie miał dużego pola do manewru. Przeciwnicy zamarli. Niby wiadome było, że wzięcie ich kolegi za zakładnika nie spowoduje końca rozróby, z drugiej jednak strony nikt nie chciał wystrzelić pierwszy i mieć go na sumieniu. Cisza nie miłosiernie się przeciągała. . .
Prawie przez nikogo nie zauważony, do pomieszczenia wpadł mały prostopadłościan. Nie zdołał jednak nawet dolecieć do miejsce przeznaczenia, gdy eksplozja rozerwała go z hukiem.

Zostało 12
Zostało 11
Zostało 10
Zostało 9

Ale to nie wybuch ich zabił. Zanim białkowcy otrząsnęli się z szoku droid bojowy "uprzątnął" coś, co można by roboczo określić jako "prawą flankę". Zaraz też więc poleciał w jego stronę grad pocisków, nie mógł jednak dosięgnąć skrytego za filarem przeciwnika.

Zostało 8

- Mieliśmy go osłaniać nie? - rzuciła Ayanami do reszty drużyny, zajmując pozycję z karabinem przy drzwiach i pociągając za spust.
- Dobrze by było jednak samemu też przeżyć... - odpowiedział ktoś.

Zostało 7

Kobiecie udało się posłać do piachu jeszcze jednego, zanim przeciwnicy "przypomnieli sobie", że robot nie był przecież jedynym przeciwnikiem.

Zostało 6

Co prawda pierwszemu Cassin wpakował w pierś blasterową błyskawice, następni jednak podzielili się i za zasłon ostrzeliwali zarówno pozycję robota jak i drzwi. Tylko, że niewielu ich już na taki podział zostało. Trzech, nieco już przerażonych strzelców, to mogło być wystarczająco, żeby zmusić resztę grupy do ponownego ukrycia się; niewystarczająco jednak, żeby zatrzymać wojennego adroida w jednym miejscu.
- Potrzebujemy wsparcia... - zgłosił jeden z nich do interkomu.
Czułe oprogramowanie wychwyciło ten komunikat i policzyło, z pewnym prawdopodobieństwem, gdzie znajduje się mężczyzna wzywający wsparcie. Toteż robot, nie wychylając się, posłał w tamtym kierunku kilka strzałów, na co mężczyzna szybko skrył się głębiej za zasłonę. Zanim ponownie wychylił się, żeby odpowiedzieć ogniem MagnaGuarda już tam nie było. Widział za to jak tenże sadzi susami w ich kierunku, zupełnie nie zważając na strzały. Nikt zresztą nie strzelał tak, żeby mu sensownie zagrozić. Ludzie z trudem utrzymywali tak szybkiego przeciwnika na celowniku, a dodatkowych komplikacji przysparzał fakt, że nieliczne strzały przedzierały się przez zasłonę, jaką była elektropałka, dzierżona przez wprawne manipulatory.
- O krurwa, my tutaj zginiemy...
wyglądało, że nie tylko ten jeden tak myślał, bo kątem oka mógł zauważyć, że jego towarzysz(już nie broni), właśnie rzucił się do ucieczki. Za siebie nawet się nie oglądał. Sam mimo to nie pobiegł w jego ślady. Miał już zbyt jasną świadomość, że to metalowe monstrum nie bierze jeńców, a uciec nie zdąży. Strzelał aż metal najpierw wytracił mu broń, a potem płynnym ruchem po łuku pomknął w kierunku głowy.

Zostało 5

Maska robota obróciła się w kierunku współtowarzysza pokonanego właśnie człowieka. On dla odmiany poszedł w ślady pierwszego z ich połowy i rozpaczliwie próbował go dogonić, pierzchając co sił w nogach. Manipulator wprawnym ruchem wyciągnął blaster z kabury na korpusie i z niejakim namaszczeniem wycelował w ostatniego uciekiniera. Metalowy palec na spuście nie mógł się zawahać.

Zostało 4

Cisza i pojedynczy wystrzał jasno uzmysłowiły reszcie oponentów, że druga połowa ich oddziału zaprzestała już walki. Ginąć bez walki jednak nie zamierzali. Tym bardziej, że w tej właśnie chwili od strony lądowiska przybiegło ich trzech opancerzonych kompanów, za nimi, niby kryjąc się, stał też pierwszy uciekinier. Widać zajął strategiczną pozycję, żeby móc tę sztuczkę w razie czego powtórzyć.

Było ich więc 7

I w jednym momencie zaczęli do droida strzelać. A przynajmniej tam, gdzie przed ułamkiem sekundy stał, bowiem jego software wcale nie zamierzał czekać, aż grupa ludzi napakuje jego durastalowy hardware plazmą. Na ile pozwalały mu serwomechanizmy najszybciej dobiegł do najbliższej zasłony, ścigany blasterowym ogniem.

Zostało 6

- Cholera...

Zostało 5

Teraz już nie było czasu na cackanie się. Cassin wbiegł przez uchylone drzwi i pomknął skryć się za najbliższym załomem ścian. Osłaniały go precyzyjne i mniej precyzyjne strzały z klatki schodowej. Teraz to oponenci zmuszeni byli wyszukiwać sobie schronienia. Nikt nie chciał zarobić blasterowej błyskawicy za swoją nadgorliwość. Jeden zza biurka wychylił się, żeby spróbować odgryźć się nieoczekiwanym przeciwnikom...

Zostało 4

Była to ostatnia rzecz jaką zrobił, gdyż bolt Ayanami posłał go na posadzkę, skąd już się nie podniósł. Sytuacja reszty zrobiła się dramatyczna. Bali się odpowiedzieć, wiedzieli bowiem, że snajper ich zauważy, gdy tylko się wychylą, a jak mogli zauważyć generalnie nie chybiał. W tej sytuacji, za pierwszym człowiekiem niespodzianie zastukały metalowe kroki.

Zostało 3

- A może byście się tak poddali, zanim i z wami skończymy? - zakomunikował głośno i dobitnie wokabulator robota. Pozostali spojrzeli po sobie spanikowanym wzrokiem. Blefuje? A czy mamy jeszcze jakiś wybór? Pierwszy w końcu się załamał i z podniesionymi rękami wyszedł zza swojej kryjówki. Co ciekawe nie posypały się w jego kierunku strzały.

***


Drużyna wraz z dwoma jeńcami(trzeci okazał się zbyt słaby psychicznie, gdy robot dobijał jednego z jego rannych kolegów), którzy mieli spętane ręce, stanęła na płycie lądowiska. Po niełatwej drodze w końcu tu dotarli.
- Proszę prowadzić, panie Sivroni - powiedział Gridley z udawaną i lekko wymuszoną grzecznością - wszakże to pana statek.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Poprzednia

Wróć do Przestrzeń Huttów

cron